czwartek, 24 marca 2016

[49.] Powrót Dziedzica.



„W każdym momencie, w każdej chwili, w każdym zdarzeniu kryją się przeszłość, przyszłość i teraźniejszość. W każdej chwili kryje się wieczność. Każde odejście jest zarazem powrotem, każde pożegnanie powitaniem, każdy powrót rozstaniem. 
Wszystko jest jednocześnie początkiem i końcem.”







Całe życie dokądś zmierzamy. Każdego dnia pokonujemy niezliczoną ilość kroków, które prowadzą nas do celów jakie sobie wyznaczyliśmy dawno temu i wciąż wytaczamy każdego nowego dnia. Odkąd tylko nauczyliśmy się stawiać pierwsze kroki wiedzieliśmy, że ta umiejętność zmieni nasze życie i zdecyduje o tym kim będziemy, co osiągniemy i do czego dojdziemy. Całe życie polega właśnie na tej drodze, na pokonywaniu jej z kimś lub w samotności.
Podczas tych niezliczonych dni wędrówki na każdej ścieżce spotykamy zakręty, drogowskazy i znaki, które decydując o tym gdzie dojdziemy na końcu naszej własnej Odysei. Czasem niespodziewanie zdarza nam się z niej zboczyć, czasem równie nieprzewidzianie na nią wracamy. Możemy iść po długich, prostych ścieżkach lub krótkich, zawiłych zakrętach. Jednak każda droga, którą wybierzemy prędzej czy później dokądś nas doprowadzi. Nie zawsze jednak tam gdzie chcemy dojść.

  
                                                                    ***


Wziął głęboki oddech pozwalając by mroźne, styczniowe powietrze wypełniło jego płuca. Wraz z tym oddechem, dziwne, wręcz niepokojące uczucia zalały jego ciało i duszę. Stał niewzruszony. Nie uległ podmuchowi lodowatego wiatru, który jak najostrzejsze ostrze uderzył go w odsłoniętą skórę, przenikając jego czarny płaszcz.  Z wolna, niemal apatycznie przymknął zmęczone powieki, pozwalając  sobie na chwilę zwyczajnej, ludzkiej słabości. Okazywał ją niezwykle rzadko, niemal nigdy i gdy raz na jakiś czas sobie na nią pozwalał ogarniały go kuriozalne, niemal niewytłumaczalne wyrzuty sumienia. Zupełnie jakby wiedział, że nie dla niego stworzone były takie patetyczne myśli i ludzkie odruchy. Jak nikt inny zdawał sobie sprawę, że nie powinien zadręczać się takimi błahymi sprawami. Nie powinien wątpić w rozkazy, które otrzymywał. Niewierność wciąż była zakazana, tak samo jak za dawnych lat, gdy jego panem był sam Lord Voldemort.
Otworzył powieki, zimnym, stalowym wzrokiem obserwując jak biały śnieg stopniowo spowija krwistoczerwona kałuża, a wraz z nią życia i dusze osób, które tu pogrzebał. 
Minął ją z wynaturzonym spokojem, ignorując dwa nieruchome ciała leżące u jego stóp.
W końcu był to dzień niewiele różniący się od innych, spośród tych wszystkich trwających odkąd tylko pamiętał.
Przystanął kiedy zorientował się, że jego towarzysz nie idzie za nim. Machinalnie odwrócił się za siebie, swój stalowy, nieodgadniony wzrok zatrzymując na czarnoskórym mężczyźnie kucającym nad nieruchomymi zwłokami. Widocznie jego przyjaciela ogarnęło to samo zwątpienie, które jeszcze parę chwil wcześniej zawładnęło jego ciałem.
- Nie wydaje ci się, że to niesprawiedliwe?
Głos czarnoskórego mężczyzny przerwał martwą ciszę, która panowała między nimi dłużej niż powinna. Jak w amoku obserwował nieruchome powieki swojego dawnego kolegi sprzed wielu lat. Kiedyś mijali się co dnia na korytarzach dawnej twierdzy Śmierciożerców, a teraz stał nad nim jak kat nad swoją ofiarą, bezdusznie obserwujący jej ostatnie tchnienie. Nie spojrzał na jedynego dziedzica dawnej choć już zapomnianej arystokratycznej rodziny. Wzrokiem wciąż nieustannie obserwował martwe ciała, próbując zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, które już od wielu lat nie pozwalały mu choć na moment ukoić nieubłaganych wyrzutów sumienia i zmrużyć zmęczonych powiek, przynajmniej w krótkiej chwili  błogiego wytchnienia. Nigdy nie był stworzony do bezwzględnego zabijania, a przynajmniej nie tak jak blondyn stojący nieopodal, jemu zawsze przychodziło to z większą łatwością.
- Zabijamy w imię Ministerstwa tak jak kiedyś mordowaliśmy w imię Voldemorta, a przecież zdradziliśmy go bo już nie chcieliśmy tego robić... Gdy teraz o tym myślę wydaje mi się, że gdzieś w tym wszystkim popełniliśmy błąd godząc się na ich warunki.
Jego wypowiedź choć  wypowiadana spokojnym, wręcz apatycznym głosem niosła za sobą  przeszywające uczucie rezygnacji.  Przemilczał wypowiedź przyjaciela, tak jak zwykł to robić gdy temat podjętych rozmów mu nie odpowiadał lub wymagał od niego okazania emocji, czego tak bardzo na co dzień unikał. Cisza, która zapanowała na skraju ośnieżonego lasu zdała się być nie do wytrzymania. I choć nie odpowiedział Zabiniemu to w jego umyśle tliło się to samo zwątpienie.
On też  o tym wiedział. Myślał o tym każdej bezsennej nocy, gdy koszmary minionych czasów przeplatały się razem z tymi z czasów obecnych. Nie tak to wszystko miało wyglądać, a już na pewno nie trwać tak długo.  Może naprawdę lepiej im było zostać w Azkabanie.
Może popełnił błąd godząc się przed sześciu laty na propozycję Ministerstwa Magii.
Nie dał po sobie poznać tego wewnętrznego rozbicia, które trawiło go od środka. Zagłuszył uczucia, o których już dawno temu powinien zapomnieć. To co przed laty wyzwoliła w nim kasztanowłosa Gryfonka przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Praca jaką wykonywał dla Ministerstwa na nowo uczyniła go bezdusznym katem, którym był przez te wszystkie poprzednie lata. Pogodził się z tym. Widocznie tak już miało wyglądać całe jego życie. Jego ojciec miał rację, od dziecka był tym złym i to się nie zmieniło nawet wtedy gdy przeszedł na dobrą stronę. Teraz miał wątpliwości czy tak w ogóle można było ją nazwać. Teraz znał jej mroczne sekrety, był częścią jednego z nich.
- To już koniec. To było nasze ostatnie zadanie.
Jego poważny ton przeciął zimne powietrze sprawiając, że Zabini pierwszy raz od dawna spojrzał na niego wzrokiem rezygnacji zmieszanej ze zdenerwowaniem.
- I co dalej? Obaj wiemy, że nie pozwolą nam odejść.
Skinął na jego słowa głową, przymykając przy tym powieki. Nie był naiwny, wiedział, że to jeszcze nie jest ich koniec współpracy z Ministerstwem Magii.  
- Masz rację, nie pozwolą.
- Więc dlaczego sami nie odejdziemy?
Mówiąc to Zabini podniósł się z ziemi zatrzymując się na wprost swojego przyjaciela. W jego oczach tliła się blada iskra nadziei, którą Draco stracił już dawno temu.
- Bo nie mamy dokąd.
Poważny ton arystokraty niósł ze sobą coś na wzór skrzętnie skrywanej tęsknoty, którą porwał ze sobą lodowaty podmuch styczniowego wiatru.


                                                                     ***


W tle leciała jedna z tych wielu romantycznych piosenek, przy których prędzej czy później każda kobieta zapłacze w samotną noc. W późne wieczory, przy których w pojedynkę walczy się z kołatającym sercem i nieujarzmionymi myślami. Żałując chwil, które minęły i tych, które nie nadeszły. Każdego dnia wyczekując tego bladego promyczka światła,  nieraz przy tym przegapiając coś znacznie ważniejszego.
Bo czy życie każdego człowieka prędzej czy później nie dąży do znalezienia kogoś kto będzie obok? Kogoś, przy którym dni odzyskają sens, a  noce przestaną być bezsenne. Kogoś kto przywróci wiosnę w świat, w którym wciąż padał tylko deszcz.
Czy ona właśnie kogoś takiego nie znalazła?
(…)
Jej długa, czerwona sukienka komponowała się z klimatem tego miejsca i lampką czerwonego wina, które z wyuczoną gracją trzymała w dłoni. Z subtelnym uśmiechem na twarzy obserwowała swojego chłopaka, który opowiadał jej o jednej ze swoich prawniczych spraw sprzed minionego tygodnia. Lubiła te opowieści, widziała go wtedy niczym bohatera z dziecięcych komiksów. Herosa broniącego niewinnych i doprowadzających tych złych przed wymiar sprawiedliwości.
Lubiła ich słuchać, stały się częścią jej codzienności, która trwała już od wielu lat. I chociaż z uwagą obserwowała ruch jego warg i wsłuchiwała się w pojedyncze słowa tworzące część zawiłej historii, dzisiejszego wieczora nie potrafiła poddać się im całkowicie. Myślami błądziła gdzieś między jawą, a rzeczywistością. Jej umysł wciąż pamięcią powracał do szkolnych lat, masywnych murów Hogwartu i jego zawiłych korytarzy. To właśnie tam zobaczyła go po raz pierwszy. Na jej nieznacznie zarumienionej twarzy pojawił się cień szczerego uśmiechu, którym obdarowała wspomnienie  ciut nielegalnej i zakrapianej alkoholem imprezy w domu Ravenclaw, na której rozpoczęła się ich znajomość. Wspominała deszczowy wieczór, kiedy okrył ją parasolem na jednej z wielu uliczek Hogsmeade, gdy samotna i zziębnięta bez celu szła tam gdzie nogi same ją niosły. Przywoływała ich przypadkowe spotkania na korytarzach, myślami wracała do luźnych rozmów i wspólnych, niezobowiązujących spacerów po Hogwarckich błoniach. Wtedy nigdy by się nie spodziewała, że za kilka lat będzie siedzieć wraz z nim, w eleganckiej restauracji, z lampką drogiego, półwytrawnego wina w dłoni, świętując lata, które minęły. Czas zdawał się biec w niepochamowanych tempie, a ona już dawno pozostawiła minioną przeszłość daleko za sobą.
Teraz miała już 25 lata, własne mieszkanie, odpowiedzialną pracę i cudownego chłopaka. Czy mogła pragnąć od życia czegoś więcej?
Jej chwilę zamyślenia przerwał dziwny spokój, który zapanował między nimi. Dopiero teraz zorientowała się, że szatyn skończył swoją opowieść już dawno temu. Uśmiechnęła się speszona lustrującym wzrokiem chłopaka, który w milczeniu obserwował ją już od kilku minut.
- Rick? Czemu tak na mnie patrzysz?
- Bo cię kocham.
Zaśmiała się cicho pod nosem, kiwając głową na znak roztargnienia. Jego uwodzicielski ton i sposób w jaki wymawiał te parę słów wciąż wprawiało ją w coś na wzór zakłopotania pomieszanego z niewyjaśnionym zdezorientowaniem.
- Głupek.
Skwitowała cicho upijając przy tym niewielki łyk swojego ulubionego wina. Chwilę ciszy między nimi przerwał głos trzaskającego ognia w kominku, ocieplającego londyńską restaurację w ten styczniowy wieczór.
- Mam coś dla ciebie.
Ciut za mocno odłożyła lampkę sprawiając, że jej zawartość niebezpiecznie zakołysała się między kryształowymi krawędziami.   Spojrzała na szatyna z udawanym niezadowoleniem i skarceniem w jednym.
- Nie mieliśmy sobie robić prezentów.
- Wiem, ale to jednak nasza piąta rocznica, a te pięć lat było dla mnie jak błogi sen. Zbyt idealne bym mógł w nie uwierzyć. A jednak siedzisz tu, tak piękna jak gdy zobaczyłem cię po raz pierwszy. I gdy patrzę na ciebie każdego dnia wiem, że chce to robić już przez całe życie.
Uśmiechnęła się zarumieniona pod wpływem jego intymnego spojrzenia i wyznania. Nim mu odpowiedziała chłopak powolnym ruchem ręki przesunął po stoliku czerwoną książkę, zatrzymując ją tuż przed dziewczyną. Nic się nie zmieniło, wciąż każdego wieczora uwielbiała  pochłaniać tony słów tworzących zawiłe opowieści. Uśmiechnęła się na widok prezentu, chociaż szczerze zaciekawił ją brak jakichkolwiek napisów czy ilustracji. Nie było nic, prócz czerwonej okładki przewiązanej złotą wstążką. Jakiś cichy głosik w jej głowie i sercu podpowiadał jej, że nie jest to zwykła książka, którą zaraz po przeczytaniu odłoży na półkę lektur przeczytanych. Uniosła na niego wzrok w momencie, w którym wstawał ze swojego miejsca i zaczął podchodzić do jej krzesła. Błyszczącymi oczami spojrzała na jego uśmiechniętą, choć odrobinę niespokojną twarz.
 - Co to?
- Po prostu otwórz.
Z rumieńcem dawnej dziecięcej niepewności, delikatnie ujęła końce złotej wstążki i lekkim pociągnięciem wyswobodziła je z symbolicznej kokardki. Z nieznanym nigdy wcześniej wahaniem uniosła okładkę, uchylając przy tym pierwszą stronę rubinowej książki. Jej serce zabiło mocno, a zdumienie odebrało mowę. W tej jednej, krótkiej chwili zrobiło jej się ciemno przed oczami i nieprzytomnie w głowie. W stronach książki wydrążone było serce, a w nim znajdował się złoty pierścionek z niewielkim diamentowym oczkiem. Drżącymi placami ujęła podarunek bojąc się choć odrobinę wzmocnić uścisk. Zupełnie jakby bała się, że to co trzymała w dłoniach jest tak ulotne, że w każdej chwili mogłoby się rozpaść jak domek z piasku.
- Te pięć lat, które mi podarowałaś były najpiękniejszym czasem mojego życia i chciałbym żeby trwały wiecznie. Jeśli nie masz żadnych planów na najbliższe sto lat to co powiesz na to byśmy spędzili je razem?
Jej błyszczące bursztynowe oczy zatrzymały się na Ricku, który uklęknął przy jej krześle ujmując jej drżącą dłoń. Przestało mieć znaczenie to, że goście siedzący w restauracji zaczęli mu się przyglądać. To co się teraz działo zdawało jej się być tak nierealne, że aż w to nie uwierzyła.
- Rick…
- Hermiono Granger, czy uczynisz mnie najszczęśliwszym mężczyzną na ziemi i zostaniesz moją żoną?
Uśmiechnął się do niej w sposób, który pokochała dawno temu. Wtedy zdała sobie sprawę, że to wszystko dzieje się naprawdę, a ona jest niczym bohaterka jednego z tych romansów, które czytała będąc nastolatką.  Już nie starała się hamować wzruszenia ani tego wewnętrznego rozbicia jakie towarzyszyło jej tej chwili. Ze łzami w oczach skinęła głową próbując uśmiechnąć się mimo łez nieubłaganie łaskoczących ją w rzęsy.
- Tak.
Uśmiechnął się do niej delikatnie ujmując pierścionek, który wciąż kurczowo ściskała w dłoni, by w kolejnej chwili założyć go na jej serdecznym palcu. Rzuciła mu się na szyję, a on chwycił ją w ramiona pewny, że nie odbierze mu jej już nikt i już nic, prócz śmierci w późnej, szczęśliwej starości.
Zakręcił się z nią w kółko na środku ich ulubionej restauracji, wśród braw i gwizdów pozostałych, przypadkowych świadków i gości.
Teraz miała już 25  lat, własne mieszkanie, odpowiedzialną pracę i cudownego narzeczonego. Czy mogła pragnąć od życia czegoś więcej?


                                                                            ***


Wrócił niczym żołnierz z wieloletniej misji, o którym cały świat zdążył już zapomnieć. Londyn zdawał mu się nie być takim samym miejscem, chociaż przecież nic się tu nie zmieniło. Budynki, ulice, domy i ludzie, wszystko wyglądało dokładnie tak samo jak sześć lat temu gdy wraz z Zabinim opuszczali to miejsce.
Dlaczego więc wszystko zdawało mu się być tak cholernie obce?
Czy możliwe, że te sześć lat rozłąki z rodzinnym miastem, zmieniło go bardziej niż początkowo przypuszczał?
Musiał się na nowo zaaklimatyzować, zaciągnąć tym wilgotnym, miejskim powietrzem. Przypomnieć sobie jak się żyje pośród zgiełku ludzi i gwaru miasta. Jak stać na nowo cywilizowanym człowiekiem, tutaj, w miejscu gdzie wszystko miało swój koniec i początek. Tutaj, gdzie wciąż znajdowali się wszyscy Ci, o których już dawno temu powinien zapomnieć.
Tego dnia nawet budynek Ministerstwa Magii zdawał mu się wyglądać inaczej niż gdy opuszczał to miejsce. W jakiś sposób nastawiał się na możliwość, że po tylu latach to jego umysł drwi sobie z niego w dość kuriozalny sposób. Dopiero następnego dnia dowiedział się, że podczas jego nieobecności zmienił się główny Minister Magii oraz całkiem sporo w samym budynku i jego funkcjonowaniu. Zdawało się nie mieć to dla niego większego znaczenia, a przynajmniej jeszcze wtedy tak mu się wydawało. Dopiero później zrozumiał, że zmienili się nie tylko ludzie i departamenty, ale również cały świat czarodziei.
(…)
Jakiś zmysł, jakaś intuicja, jakiś dziwny głos w jego głowie, nie wiedział co to było, jednak coś zawzięcie mu mówiło, że ten dzień zmieni nie tylko jego życie, ale wpłynie na los innych ludzi. Podświadomie przeczuwał, że nie powinien wchodzić do tego budynku. Mógł zawrócić, uciec, może nawet upozorować swoją śmierć, ale z drugiej strony zdawał sobie sprawę, że nie o to w tym wszystkim chodziło.
Rozdzielono go z Blaise’em już na samym wstępie, zabierając czarnowłosego w zupełni inną stronę niż skierowali jego. Obaj nie protestowali, z jednej strony wiedzieli, że to nie miałoby najmniejszego sensu, z drugiej czuli, że niczego by to tak naprawdę nie zmieniło.
Poznał drogę, którą odprowadzało go dwóch pracowników ministerstwa niczym jego prywatni ochroniarze. Nie mógł powstrzymać uśmiechu satysfakcji, gdy zrozumiał, że bliższe prawdy było eskortowanie groźnego więźnia do pokoju przesłuchań.
Przez całą podróż nie uraczyli go żadnym zdaniem, ani chociaż namiastką informacji o co chodzi i jaki jest cel całej tej maskarady.  Z drugiej strony odpowiadała mu ta cisza, próba rozmowy z Aurorami zdawała  mu się być więcej niż zbędna i potrzebna do szczęścia.
Zaprowadzili go do gabinetu głównego zamykając za sobą drzwi. Bez zbędnych słów i gestów zostawili go samego w pomieszczeniu, w którym dawno temu zdecydowano o jego przyszłości i nie mógł oprzeć się wrażeniu, że za chwilę nastąpi to ponownie.
Sześć długich lat minęło od jego pobytu w tym pomieszczeniu. Decyzje jakie tu wtedy zapadły zmieniły jego  życie oraz jego samego. To właśnie tu, w jednym z gabinetów Ministerstwa Magii sześć lat temu po wygranej wojnie z Voldemortem, zapadła decyzja co stanie się z nim i z Zabinim.  To wtedy wmawiano im, że brak wyboru jest ich najlepszym wyborem. Dopiero później okazało się, że pomiędzy Azkabanem, a Ministerstwem wisiała cienka granica. Jak łatwowierne sieroty wybrali współpracę, naiwnie wierząc, że ta decyzja zmieni ich przyszłości i uczyni ich lepszymi ludźmi. W jakimś stopniu przez dłuższy czas usprawiedliwiali tą decyzję faktem, że każdy dałby się na to nabrać. Oni również dali się tym zwieść. W końcu Ministerstwo brzmiało słusznie i uczciwie, a już na pewno mniej okrutnie niż więzienie. Skąd mieli wiedzieć, że brutalnie się pod tym względem pomylą.
Stał niewzruszony przy jednym z wielu porterów wiszących na ścianie, przedstawiających zasłużonych pracowników, którzy odeszli dawno temu. Nic nie zmieniło się w wystroju tego miejsca, gdy był tu ostatnio, te same portrety przykuły jego uwagę.
- Witaj Draconie.
Długo już nie słyszał tego głosu, chociaż wciąż doskonale pamiętał do kogo należał. Mimochodem uśmiechnął się do siebie samego. Z nieznanym sobie rozluźnieniem odwrócił się za siebie, obdarowując nowoprzybyłego, starszego mężczyznę ironicznym uśmiechem. Takim samym, który towarzyszył mu przez te wszystkie młodzieńcze lata i nie minął wraz z nastoletnim wiekiem.
- Profesorze.
Mówiąc to nieznacznie skinął głową w geście szacunku, było jednak w jego głosie słychać coś na wzór zaczepności przeplatanej z lekkim rozbawieniem.
Zarówno w stalowym jak i błękitnym spojrzeniu tliła się iskra zadziorności. Zmierzyli się bez słowa starając się zachować powagę tej chwili w swoich gestach, spojrzeniach i słowach. Minęły bardzo długie dni, żmudne miesiące i ciężkie lata nim ostatni raz się widzieli.
Draco już nie był tym samym nastolatkiem, którego profesor żegnał na wzgórzach Hogwartu. Jego rysy twarzy z młodzieńczych zmieniły się w bardziej męskie. Dumnie wyprostowana sylwetka niosła więcej ran i blizn niż dawniej. Kilkudniowy, szorstki zarost i obcięte na krótko, zmierzwione blond włosy dodawały mu jeszcze więcej zadziorności, choć przecież miał jej w sobie już wystarczająco dużo. Jedynie jego stalowe, zimne oczy nieustanie zdradzały, że w środku wciąż siedzi ten sam zbuntowany chłopak, który tak bardzo odmienił życie profesora przed paru laty.
Albus Dumbledore już nie sprawował swojego wieloletniego stanowiska dyrektora szkoły Magii i Czarodziejstwa w Szkocji, chociaż nadal aż nadto był cenioną osobą w świecie czarodziei.  Nawet tu, w Ministerstwie Magii, pełnił jakąś istotną funkcję, chociaż Draco przez te wszystkie lata nie dowiedział się jaką. Był zasłużonym czarodziejem, a miniony czas, stres i błędne decyzje malowały się na jego pomarszczonych dłoniach i twarzy. Siwe włosy wyglądały na dużo bielsze niż je sobie zapamiętał. Wspierał się drewnianą laską, lekko utykając na prawą nogę. Coś działo się z jego zdrowiem, chociaż nikomu nie mówił tego na głos.
Ich chwile cichej potyczki przerwał niespodziewany uśmiech profesora, który rozbroił go bardziej niż najsilniejsze zaklęcie obezwładniające. Na chwile sam przed sobą uchylił pancerz, którym dawno temu się okrył, wracając myślami do lat, które minęły, a tak bardzo zbliżyły ich do siebie. Nie mógł dać tego po sobie poznać. W konsekwencji wyraz jego twarzy stał się poważniejszy niż był gdy wchodził do tego pomieszczenia. Profesor nie dał się zbić z tropu, wiedział, że jest to wyuczone zachowanie obronne i nie miał zamiaru w nie ingerować.
Spojrzał na zapomnianego arystokratę z poczciwym uśmiechem i szczerym przejęciem.  Były dni kiedy naprawdę tracił nadzieję, że jeszcze ujrzy chłopaka całego, zdrowego i przede wszystkim żywego. Ostatnio coraz więcej było takich zwątpień.
- Wieki minęły odkąd cię ostatni raz widziałem Draconie.
- Sześć lat.
Profesor zignorował tą skąpą i ponurą odpowiedź, próbując jeszcze przez krótką chwilę utrzymać uśmiech na twarzy.
- Dla takiego staruszka jak ja czas płynie w innym, dużo wolniejszym tempie.
- Dla mnie było to jak jeden dzień.
Były już dyrektor Hogwartu westchnął z rezygnacją. Odczepne, krótkie, w dodatku ubarwione powagą i chamskością odpowiedzi Dracona i wyraźnie przebijająca się w nich niechęć do dłuższej, wspólnej rozmowy, zdawały mu się być więcej niż uzasadnione. Wciąż nie mógł sobie wybaczyć tego, że sam skierował na chłopaka los, który go spotkał. Kosztowało go to dużo więcej niż Draco mógł początkowo przypuszczać.
- Wiem, że cię zawiodłem…
Były Ślizgon uciął przemowę dyrektora nim ten zdołał ja wypowiedzieć. Parsknął pod nosem, z rażącym grymasem obserwując starszego mężczyznę. Naprawdę ta rozmowa była dla niego zbędna.
- Zawiodłeś?
Sposób w jaki zaakcentował swoje pytanie i wzrok, którym go obdarzył sprawiły, że były dyrektor Hogwartu jeszcze bardziej pożałował decyzji, które kiedyś podjął.
- Gdybym wiedział do czego zmusi was Ministerstwo nigdy bym cię nie namawiał byś przyjął ich propozycje.
- Zabijałem od najmłodszych lat. To czy w imię Voldemorta czy w imię Ministerstwa nie ma żadnego znaczenia.
Profesor spojrzał na niego pełnymi smutku oczami, nieznacznie kiwając głową na znak zaprzeczenia. Nie zgadzał się z tym co chłopak sugerował. Wiedział, że była to istotna różnica. Draco zdradzając Voldemorta chciał skończyć z poprzednim życiem, ze ściganiem, torturowaniem i mordowaniem innych, tym czasem Ministerstwo Magii oczekiwało od niego takiej samej bezwzględności jak niegdyś władca Mrocznej Strony. Zabił w imię Ministerstwa więcej istnień niż za lat panowania Voldemorta, ale to przecież nie miało żadnego znaczenia.
- Nie chciałem, żeby tak to się skończyło.
Odkąd pierwszy raz zamknięto go w tym pomieszczeniu na tajemnych obradach najważniejszych przedstawicieli Ministerstwa i została przedstawiona mu propozycja współpracy zamiast dożywocia w więzieniu spodziewał się, że wyślą go na jakąś bezsensowną misje z dala od cywilizacji, byle tylko pozbyć się tego ciążącego problemu, którym był wraz z Zabinim. Tymczasem Ministerstwo oczekiwało od nich dwóch rzeczy „znaleźć i zabić”. Przez sześć lat ukrywali swoją tożsamość i tułali się po całym świecie tropiąc i likwidując wszystkich dawnych sojuszników, pracowników, sługów i szpiegów Voldemorta  oraz i co może najważniejsze, wszystkich tych, którzy w jakikolwiek sposób zaszkodzili lub mogli zaszkodzić najważniejszym przedstawicielom Ministerstwa. Okłamał Dumbledore’a, ten czas wcale nie minął w mgnieniu oka. Było to wiele dni, miesięcy i lat, w których na nowo stał się bardziej bezwzględny niż zamierzał. Powrócił do dawnego stylu bycia. Nie zbuntował się Ministerstwu, wzorowo, jak najwierniejszy żołnierz wykonał trwające lata zadanie. Wyrżnął wszystkich bez wyjątku, gdzieś po drodze tracąc całe człowieczeństwo, które niegdyś tak uparcie odnalazła w nim i podtrzymywała kasztanowłosa Gryfonka.
On również nie chciał żeby tak to się skończyło. Wstrzymał się jednak by mówić o tym na głos.
- Jesteś tu by przeprosić mnie w imię Ministerstwa za to, że przez sześć lat kazali mi ścigać po całym globie i wyrżnąć jak psy wszystkich moich dawnych towarzyszy, czy sprowadziło cię tu coś ważniejszego?
- Jestem tu bo słyszałem, że wróciłeś.
Prychnął pod nosem sam niedowierzając w prawdziwość tych słów. Naprawdę szczerze wątpił w to czy jego obecność tutaj można było nazwać prawdziwym powrotem. Pokiwał z zaprzeczeniem głową nie zgadzając się z sugestią, którą usłyszał. Coś w nim przełamała. Pierwszy raz pozwolił sobie na otwarcie się przed profesorem.
- Zapewne Ministerstwo zawzięcie zastanawia się co teraz z nami zrobić. Wykonaliśmy to po co nas zwerbowano, a i tak wiem, że nie pozwolą nam stąd odejść.  Na pewno wymyślili już kolejne zadanie by oddelegować nas na wiele lat jak najdalej stąd. Chyba sam dla świętego spokoju zaproponuje by jednak zamknęli nas w Azkabanie.  To zdaje mi się być najlepszą opcją. Nie sądzisz profesorze?
Jego przepełnione arogancją pytanie oraz wyzywające spojrzenie odebrały starszemu mężczyźnie całą pewność siebie jaką tak usilnie pielęgnował na to spotkanie. Wiedział, że pytanie arystokraty było retoryczne, nie było sensu na nie odpowiadać. Sam zresztą wątpił w to jaki wybór był tak naprawdę słuszny. Cisza, która zapanowała między nimi pozwoliła zebrać myśli obojgu, tak samo ukoić ich wzburzone nerwy i zapanować nad zbędnymi uczuciami. Pierwszy raz wyraz twarzy Dracona na jedną, krótką chwile stracił swoją zaciętość, ukazując przed profesorem prawdziwe oblicze minionych sześciu lat. Arystokrata westchnął ledwie słyszalnie, nieznacznie opuszczając spięte ramiona.
- Żałuje, że nie wybrałem jej sześć lat temu.
Przyznał równie szczerze jak cicho, nawet nie licząc na to, że dyrektor zrozumie jego słowa.
Profesor nie skomentował tego wyznania w żaden sposób, chyba pierwszy raz zwątpił w to co powinien mu powiedzieć.
Cisza między nimi zdawała się być coraz dłuższa i trudniejsza do wytrzymania. Złość Dracona stopniowo odpuściła ustępując miejsca zwykłej, ludzkiej ciekawości. Spojrzał na profesora podejrzliwie, próbując zapomnieć o niewygodnych tematach, które podjęli przed chwilą.
- Przyjechałeś bo wróciłem. Tylko po co? By znów być „łącznikiem” w dialogu z ministerstwem?
Odruchowo staruszek skinął głową na znak zaprzeczenia. Odkaszlnął głośno z wolna kierując się w stronę jednego z foteli przy okrągłym stole.
- Nie, przyjechałem bo mam dla ciebie propozycję.
Mówiąc to z wolna przysiadł na jednym z wielu pustych miejsc, z lekkim grymasem bólu prostując nadwyrężoną nogę. Draco obserwował go w ciszy, gdzieś w głębi czując, że boli go widok profesora w takim złym stanie. Zignorował jednak to niewygodne uczucie zapierając dłonie na blacie po przeciwnej stronie dyrektora.
- Jeśli chcesz bym znów był twoim uczniem to …
Nie dane mu było dokończyć zdania. Staruszek przerwał mu w połowie swoim poczciwym, chociaż krótkim śmiechem.  Obdarował młodego mężczyznę uśmiechem ni to dumy ni rozbawienia.
- Uczniem? Już dawno temu mnie przerosłeś.
Draco parsknął pod nosem z arogancją wymalowaną na twarzy, jednocześnie odrywając ręce od okrągłego stołu i odwracając głowę gdzieś w bok. Nigdy nie lubił tych absurdalnych sugestii dyrektora szkoły Magii, które były tak samo niedorzeczne jak cała ta dzisiejsza rozmowa. Naprawdę nie sądził, że przyjdzie im jeszcze kiedykolwiek rozmawiać, a już na pewno nie na ten zapomniany dawno temu temat.
- Nie jestem wybrańcem profesorze.
- Wciąż w to nie wierzysz? Nawet po tym czego dokonałeś na błoniach sześć lat temu?
Spoważniał. Wydarzenia, które miały wtedy miejsce wyparł ze świadomości już dawno temu, tak było łatwiej, wygodniej i zdecydowanie lepiej. Odwrócił się od profesora wzrokiem szukając czegoś co na dłuższą chwile przykułoby jego spojrzenie.
- To było dawno temu.
Profesor nie zgodził się z jego słowami. Jakby w ramach cichego protestu drewnianą laską nieznacznie walną w podłogę, jednocześnie przy tym palcem wskazując na dawnego Ślizgona, który wciąż zapobiegawczo stał odwrócony do niego plecami.
-  To niczego nie zmienia. Wciąż masz w sobie te moc.  Nie straciłeś tego daru i wiem, że go wyczuwasz. Tak samo jak wiem, że budzisz się każdego dnia i czujesz to dziwne drapanie w środku, ten głos przeznaczenia.
- Nic nie czuje.
- Nie wierze ci.
- Nie musisz.
Jego ton nie uznawał sprzeciwu, gwałtownie odwrócił się do profesora otwartymi dłońmi waląc w blat stołu, zupełnie jakby w ten sposób rozładowywał zbędne emocje lub chciał uciszyć profesora. Wbrew jego gorącym prośbą były dyrektor nie przestraszył się jego gwałtownego wybuchu, a nawet wręcz przeciwnie, odpowiedział mu jego nieznaczny uśmiech zaczepności.
- Wciąż ta sama upartość co kiedyś Draconie?
W jakimś stopniu rozbawiło go pytanie i zachowanie staruszka. Złagodniał, odrywając ręce od stołu i prostując się znacznie. Skinął na słowa profesora głową, nie potrafiąc zapanować nad ironicznie uniesionymi kącikami ust.
- Nawet większa.
Przez chwile mierzyli się zaciętymi spojrzeniami jakby sprawdzali samych siebie. Nie trwało to jednak długo. Wiele pytań zostało jeszcze bez odpowiedzi, a ich dzisiejsze spotkanie jeszcze nie zbliżało się ku zachodowi.
- Po co tak naprawdę tu jesteś profesorze?
- Kojarzysz Gawaina Robarsa?
Od niechcenia wzruszył ramionami, nie bardzo rozumiejąc do czego zmierza profesor i cała ta dziwna rozmowa. Z doświadczenia wiedział jednak, że nie będzie to dla niego nic dobrego.
- Jest szefem biura Aurorów.
- Był.
Prawa brew byłego Ślizgona powędrowała do góry, a on sam zmierzył byłego dyrektora niezrozumiałym spojrzeniem. Słowa wyjaśnienia usłyszał szybciej niż zdołał zadać pytanie.
- Odchodzi na emeryturę.
- Dobrze dla niego, nie bardzo rozumiem co mi do tego.
- Zwolniła się jego posada.
Nim zapanował nad tym gestem ponownie jego brew zadarła się ku górze.
- I?
Profesor Dumbledore spojrzał na dziedzica rodziny Malfoy’ów w ten charakterystyczny sposób,  ten który towarzyszył mu zawsze gdy prowadzili wspólne rozmowy, jeszcze za czasów szkolnych, które zresztą dla chłopaka zawsze kończyły się wywróceniem świata do góry nogami.  Zadarta brew Dracona uzewnętrzniała więcej jego emocji i niezadanych pytań niż powinna. Jego wzrok zdradzał nieukrywane zwątpienie, zdezorientowanie i konsternacje w jednym.
- Nie bardzo rozumiem profesorze czego tym razem ode mnie oczekujesz? Mam zgłosić swoją kandydaturę?
Po minie starszego mężczyzny widział, że właśnie o to chodzi. Spojrzał na niego z szokiem i niezrozumieniem w jednym, których nawet nie starał się ukrywać. Widocznie nie tylko pogorszyło się zdrowie fizyczne profesora, jego psychika siadła  już całkowicie.
- Naprawdę chcesz żebym stanął na czele Aurorów?
Dziwna gula utrudniała mu wypowiedzenie tego niedorzecznego pytania. Spojrzał na profesora w duchu odmawiając kilka modlitw i zdrowasiek. Naprawdę głęboko pragnął by był to tylko jeden z tych kiepskich żartów, z których dyrektor słynął dawno temu. Odpowiedział mu uśmiech starszego mężczyzny.
- Tak.
Zaśmiał się w głos nawet nie starając się sprawić by jego śmiech zabrzmiał choć odrobinę mniej sztucznie. Odwrócił się w bok spuszczając ręce wzdłuż ciała. To był dzień, w którym stwierdził, że nie jest w stanie zdziwić go już nic więcej. W niedalekiej przyszłości dowiedział się, że jednak to nie był ostatni raz.
 - Czy to nie słynny Harry Potter powinien zająć to stanowisko?
- To nie praca dla niego.
Spojrzał na dyrektora z kpiną pomieszaną z wyrazem satysfakcji, którego nawet nie starał się ukryć.
- Co jest? Cudowne dziecko przestało być cudowne?
- Harry, cóż… jest zbyt pobłażliwy. Obecne czasy i ta funkcja wymagają by zarządzał nim ktoś bardziej hm… stanowczy.
Sztuczny śmiech Dracona po raz kolejny wypełnił gabinet, a on sam kilka razy klasnął w dłonie, jakby tym samym gratulując Dumbledore’owi aktualnego poziomu inteligencji. Spoważniał równie gwałtownie jak niespodziewanie. Wbił w byłego dyrektora stalowy, arogancki wzrok.
- I dlatego chcesz zgłosić na kandydata dawnego Śmierciożerce, byłego dowódcę armii Voldemorta i  mordercę obecnie potajemnie pracującego na zlecenie Ministerstwa?
Profesor skinął głową na znak zaprzeczenia.
- Nie rozumiesz. Nie zgłosiłem cię.
Wyznanie profesora zbiło go z tropu.
- Więc o co chodzi?
Na twarzy byłego dyrektora Hogwartu pojawił się tajemniczy uśmiech satysfakcji.
- Ty już zostałeś wybrany.



____________
________________



[48.] „Ostatnia Noc Świata” miała być ostatnim rozdziałem tomu pierwszego, a "Powrót Dziedzica"  miał rozpocząć tom drugi. Jednak w ramach końca mojej blogowej kariery ten rozdział traktuje po prostu jako przedostatni. Nie będzie żadnego podziału na tomy, a cała historia zakończy się na rozdziale 50.


W wolnych chwilach zaczęłam poprawiać początkowe rozdziały i nawet je rozbudowywać. Na razie subtelnie zmodyfikowałam dwa pierwsze.



Pozdrawiam gorąco.
Wasza Icamna.






66 komentarzy:

  1. Bardzo cieszę się, że jest już pierwszy rozdział drugiego tomu. Bardzo czekałam na kolejną część i nie zawiodłam się. Ba, świetnie się zaczyna, a pod względem językowym, składni i fabuły - cud miód. Zabieram się do lektury pierwszego tomu, żeby teraz, kiedy pojawił się kolejny, mieć wszystko na świeżo :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to mam wyczucie czasu, żeby akurat sprawdzić bloga :) Od trzech tygodni czekałam na drugi tom , co kilka dni sprawdzałam czy przypadkiem nie pojawił się post, aż nawet zaczęłam pisać swojego bloga, żeby jakoś zająć wolny czas. Jak na wstęp do tomu drugiego, to dosyć długi. Mój ulubiony moment jak zawsze, to rozmowa Draco i Dumbledore o dziedzicu Merlina i niedowierzaniu Malfoya. I ten moment, kiedy profesor mówi ze już został wybrany, już sobie wyobrażam minę Malfoya

    OdpowiedzUsuń
  3. "Z drugiej strony odpowiadała mu ta cisza, próba rozmowy z Aurorami zdawała mu się być więcej niż zbędna i potrzebna do szczęścia." - raczej "niepotrzebna". ;)
    Beta by się przydała, sama mogłabym się zgłosić, bo jako-tako ogarniam interpunkcję (bo, szczerze mówiąc, to ona tylko momentami przeszkadza, reszta jest całkiem poprawna moim skromnym zdaniem), ale nie jestem pewna, czy zdołałabym to podźwignąć. Jednak, jeśli nikogo nie będziesz mogła znaleźć, to z miłą chęcią się tego podejmę (potraktuj mnie jako takie wyjście awaryjne - podam adres mailowy: princessa.cassie.mckinley@gmail.com ).
    Mimo że rozdział był o wiele krótszy niż te, do których zdołałaś nas przyzwyczaić, to i tak mi się podobało. Mogę nawet dostrzec, jak bardzo rozwinęłaś swoje pióro przez cały ten okres pisania. Jestem pod wielkim wrażeniem.
    Widzę, że stary, dobry staruszek Dumbledore nadal miesza. Zastanawiam się, jakie motywy kierują tę propozycję. Nie możemy się oszukiwać i myśleć, że tak wysokie stanowisko zostało dane Draco, bo ktoś nagle stwierdził, że ten idealnie się do tego nadaje i dodatkowo przydałoby się go jakoś uhonorować.
    Zastanawia mnie też wątek związku Hermiony z jakimś Krukonem (albo nie podałaś, albo jestem tak ślepa, że już nie zauważyłam, ale na to już nic nie poradzę). Czemu mam wrażenie, że szykuje się jakaś straszliwa burza z piorunami?
    Czekam z niecierpliwością na to, co jeszcze szykujesz.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Z drugiej strony odpowiadała mu ta cisza, próba rozmowy z Aurorami zdawała mu się być więcej niż zbędna i potrzebna do szczęścia." - raczej "mniej" i "niepotrzebna", tzn. po chwilowym namyśle. :D

      Usuń
    2. Jak dla mnie sposób w który jest to zdanie napisane jest jak najbardziej logiczny i poprawny składniowo.

      Usuń
    3. Nie wiem, dla mnie brzmi nielogicznie i wręcz sprzecznie, ale to widocznie tylko moje odczucie - w końcu ekspertem żadnym to ja nie jestem.

      Usuń
  4. Jak zawsze świetny rozdział. Tylko trochę brakuje relacji Dranco i Hermiony. Mam nadzieję, że jednak nie zrezygnujesz z dalszego pisania

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękne. I to bardzo. Tyle czekałam i się nie zawiodłam. Dziękuję.
    Jeśli szukasz bety, to chętnie pomogę.
    Andrée

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz ostatnio po raz kolejny wróciłam do Twojego opowiadania. Chyba po raz trzeci albo czwarty. Przeczytałam je o początku do końca delektując się jego niezwykłością. Uwierz mi, czytałam i czytam mnóstwo dramione. Jesteś numeren 1. Pod każdym względem. Będę do Ciebie wracać i wracać. I nie znudzi mi się to. Te opisy. Draco i Hermiona. Miagia. Po prostu. Czysta, nieskarzona złem magia.
    Misza

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham! Koniec, kropka. Czekam na więcej!!!!💖💖

    OdpowiedzUsuń
  8. Jest!!! Tak długo czekałam!!! :D
    Powiem szczerze, że nawet nie wiem co mam teraz napisać... Może tylko jedno słowo? Dziękuję. Za to, że jesteś i piszesz naprawdę pięknie!
    Po tym rozdziale, absolutnie kocham Draco! Tzn zawsze go kochałam, ale tak doskonale go wykreowałaś że ehhhh wiesz o co chodzi :P
    Herm! Jak mogła się zaręczyć?!
    Czyżby zapomniała o Draco?
    Albus wymiata! Jego rozmowy z blondynem bezcenne!
    Nie przedłużając, sprawiłaś nam najlepszy prezent, jaki mogliśmy dostać na święta :D
    Po raz kolejny, dziękuję

    OdpowiedzUsuń
  9. Mimo że brakuje mi relacji Hermiony i Draco i zszokowały mnie zaręczyny Miony to uważam że początek drugiego tomu jest fenomenalny. Jeszcze bardziej mnie nakręca to co się między nimi będzie działo gdy się spotkają. Przy okazji chciałbym Tobie ale również wszystkim czytelnikom życzyć Wesołych Świąt.

    OdpowiedzUsuń
  10. I się zaczęło!
    Teraz będę czekała na kolejne rozdziały, może będą rzadko, ale i taj będę czekała. Znowu mnie wciagnelo, pomimo braku czasu, na czytanie Twojego opowiadania zawsze znajdę czas! Jest świetne, mało historii wciąga mnie na tyle, że ciągle chcę więcej.

    Uwielbiam klimat tego opowiadania, każdy rozdział, co ja piszę, każdy akapit w tym opowiadaniu trzyma mnie w napięciu, zaskakuje mnie i rozbudza moją ciekawość. Ciągle bym chciała więcej i więcej. Ale cieszę się, że nie dostanę tego od razu, że ta historia może mnie wciąż zaskakiwać, ze nie mogę od razu poznać zakończenia.

    Cieszę się, że Draco wrócił. Ale czy będzie potrafił się tutaj odnaleźć? Czy będzie mógł być szczęśliwy? Czy to w ogóle jest jemu pisane? Przecież nie każdy człowiek odnajduje szczęście, nie każdy może dostać to czego bardzo potrzebuje o pragnie.

    Hermiona ma swoje życie, czy coś się zmieni? Pewnie tak, ale czy jest jeszcze miejsce dla Draco? Poczekamy, zobaczymy jakie będzie ich przeznaczenie, które dla nich przygotuje Twoją wyobraźnią.

    Cieszę się, ze jesteś, że nie zakonczylas pisania. Osobiście dla mnie wiele to znaczy, bo dla mnie jesteś świetna w tym co robisz :) nie marnuj talentu, sama bym chciała mieć tak ogromną wyobraźnię i umiejętności przelania tego na papier.

    Pisz, tylko tak żebyś miała z tego przyjemność, pisz dla siebie, nie tylko dlatego, ze my czekamy.

    Pozdrawiam Cię serdecznie i dziękuję za ten rozdział. Życzę duże weny i choć trochę czasu na pisanie, na odprężenie przy tym co lubisz.

    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cieszę się z tak cudonego prezentu. W sumie nie wiem co napisać. Kocham Cie i dziękuje :)
    Nadara

    OdpowiedzUsuń
  12. Czytając jakikolwiek rozdział Twojego opowiadania, mam ochotę zostać reżyserem i nakręcić film na jego podstawie!

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział zaskakujący :) w szczególności zaręczyny Hermiony i Draco jako szef biura aurorów. Czekam na więcej :D


    Jeżeli wciąż poszukujesz bety - z chęcią pomogę.
    (lady.av@vp.pl)

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodatek czy nie dodatek, mało mnie to obchodzi, bo zakończenie pierwszej części bardzo mało mnie satysfakcjonuje i cierpliwie będę czekać chwili kiedy to w tym opowiadaniu Hermiona i Draco skończą dożywotnio razem choćby nigdy nie miało do tego dojść :P Mianowanie Dracona szefem Aurorów z pewnością podniesie jego reputację i postawi w nowym świetle. Nie mogę się doczekać jego spotkania z Hermioną po latach i liczę, że wparuje do jej życia wywalając z niego przy okazji tego całego Ricka... oby :D pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  15. O mój Boże! Ale mi tego brakowało, przekonałam się o tym tak naprawdę dopiero kiedy przeczytałam ten rozdział. Liczę że drugi tom będzie miał jeszcze więcej rozdziałów i nie skończy się szybko. A ten rozdział jest cudowny, świetnie wprowadzenie. Ostanie zdanie rozbawiło mnie na maksa. W końcu to Dumbledore po nim możemy spodziewać się wszystkiego. Fajnie by było gdyby pojawiał się nadal w drugim tomie, on jest nie do zastąpienia :)
    Nelkusia

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozdział po prostu idealny. Już po pierwszym zdaniu wracają te wszystkie emocje towarzyszące czytaniu Tomu I.
    Uwielbiam sceny Dumbledore'a i Draco. Zawsze są po prostu świetnie napisane.
    No i jestem bardzo ciekawa jak przebiegnie spotkanie Draco i Hermiony. I jak to wszystko się potoczy.
    Końcówka najlepsza <3 Tak bardzo mi brakowało Twojego opowiadania.
    Pozdrawiam, życzę weny i udanych Świąt Wielkanocnych.

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  17. Cholera, czyli nie rozwijasz tego tomu?? O mój boże, oby nie! *przerażona*....

    OdpowiedzUsuń
  18. Cholera, czyli nie rozwijasz tego tomu?? O mój boże, oby nie! *przerażona*....

    OdpowiedzUsuń
  19. Aaaaaa tak!!!!!!! Rozdział mega czekam na ciąg dalszy (uwielbiam rozmowy Dumbledore"a i Draco)

    OdpowiedzUsuń
  20. z przykrością stwierdzam, że ten rozdział jest bardzo słaby i w niczym nie przypomina tych z pierwszego temu. nie rozumiem co się stało, czekałam tyle miesięcy na kontynuację, odwiedzam Twojego bloga od 3 lat, wiele emocji mną targało podczas czytania tego opowiadania dlatego też jest mi tak bliskie, nie wiem, może już jestem na to " za duża", może to ja się wypaliłam, ale mam wrażenie, że to już nie jest to samo, już się tak nie oddajesz tej historii jak kiedyś, rozdział bardzo krótki, w zasadzie o niczym, byle by było cokolwiek. Nie chcę Cię urazić, mam nadzieję, że przyjmujesz też krytyczne opinie.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Musicie mieć świadomość, że nie będzie to jeden z tych rozdziałów, do których jesteście przyzwyczajeni. Nie będzie on długi, nie będzie miał niezliczonej ilości wątków głównych i pobocznych. Raczej będzie to coś w stylu prologu. Traktuje ten rozdział jako swego rodzaju łącznik między tym co działo się w pierwszym tomie, a dopiero nastąpi w części drugiej." Tak Icamna sama skomentowała ten rozdział w poprzedniej notatce, więc może stąd Twoje odczucia :)

      Usuń
  21. Wow, tyle czekałam na ten rozdział...
    Wspaniały, bardzo mi się podoba. Fajnie, że Hermiona nie jest z Ronem, choć i tak wolę ją z Draconem.
    Draco - wybrany na szefa Aurorów - super!!! :D
    Mam nadzieję, że ten dodatek potrwa długo i skończy się szczęśliwie dla Dramione :P
    Pozdrawiam,
    Hermiona Hasting

    OdpowiedzUsuń
  22. Rozdział w pełni zaspokoił długie czekanie. Zapowiada się bardzo dobrze. Czy przez to, że mamy traktować drugi tom jako nieoficjalny dodatek planujesz jakieś zmiany np. w fabule? Pozdrawiam serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Nie mam pojęcia co napisać, genialny rozdział. Jak cudownie wreszcie przeczytać coś od Ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  24. Kocham Cię ! :D
    Dziękuję za rozdział. Powrót w wielkim stylu !! :D

    OdpowiedzUsuń
  25. Czy ktoś wie czy zaklęcie ochronne Draco zostało zdjęte?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. Nie pamiętam już w którym, ale w jakimś końcowym rozdziale była wzmianka, że Draco zniósł to ochronne znamię.

      Usuń
  26. Opłacało się tyle czekać na tom II :D

    OdpowiedzUsuń
  27. Na początku chcę zacytować tutaj dwa zdania, które rzuciły mi się w oczy: "Wzrokiem wciąż nieustannie obserwował martwe ciała, próbując zagłuszyć w sobie wyrzuty sumienia, które już od wielu lat nie pozwalały mu choć na moment ukoić nieubłaganych wyrzutów sumienia i zmrużyć zmęczonych powiek, przynajmniej w krótkiej chwili błogiego wytchnienia." Przyznam szczerze, ze nie rozumiem tego zdania, może to przez to że jest takie dlugie lub że jest tutaj powtórzenie, które rzuca się w oczy. Drugie to: "Uśmiechnął się do niej delikatnie ujmując pierścionek, który wciąż kurczowo ściskała w dłoni, by w kolejnej chwili założyć go na jej serdecznym palcu."delikatnie się uśmiecha, czy delikatnie ujmuje pierścionek? To zdanie nie do końca jest zrozumiałe bez przecinka. Jak widać, potrzebna jest Ci beta, chociaż jak.na taki rozdział błędów nie jest dużo. Wiem, że brakuje przecinkow w niektórych miejscach, ale z tym zmaga się wiele osób.
    Co do samego rozdziału- MIODZIO! Zaskakujesz całkowicie, Hermiona i narzeczony, Draco i szef Autorów... Kto by się spodziewał. I mimo, że jest to druga część, sześć lat później, to ja wciąż wyczuwam charaktery obu bohaterów. Co prawda, więcej tu było Draco i u niego zauważyłam że bardziej... Wydoroślał ? (To chyba dobre slowo), mimo że wciąż czuje nutkę tego dawnego Ślizgona z Hogwartu. Hermiony było mało, ale za to wiem, że coś także w niej pozostało z Hogwartu.
    Jestem na prawdę pod wrażeniem, co potrafisz wymyślić. Gratuluję Ci serdecznie talentu!
    PS. Przepraszam za nieskladny komentarz, jest późno.
    PS2. Mam nadzieję, że nie obrazu są się za pierwsza część mojego komentarza (ta z niezrozumiałym zdaniami)
    PS3. Życzę weny o wesołych świąt!
    Pozdrawiam, Werux

    OdpowiedzUsuń
  28. Cudownie piszesz
    Powinnaś napisać książkę
    Rozdział super Ale czuję że Hermiona długo narzeczoną Ricka nie będzie
    Pozdrawiam i czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  29. Rozdział super, czekam niecierpliwie na kolejny ��

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. Jak dobrze widzieć Twój powrót i to w takim dobrym stylu :)

    OdpowiedzUsuń
  32. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  33. Lubię gdy Twoje opowiadanie jest obok :-)
    A tak całkiem na serio, tęskniłam za emocjami które mi towarzyszą przy czytaniu Twojego bloga, za postaciami, ich uczuciem i każda myślą jaka wypłynie. Życzę weny i chęcią do dalszego tworzenia, nie przestawaj no to co robisz jest świetne :-)

    OdpowiedzUsuń
  34. Warto było czekać i z wielką chęcią będę czekać na kontynuacje tej historii.
    An.

    OdpowiedzUsuń
  35. Jak dobrze znów przeczytać coś Twojego:)

    OdpowiedzUsuń
  36. Właśnie się podjarałam, bo czekałam na drugi tom i umierałam z tęsknoty za twoim Dramione :( <3
    Dopiero zaczynam! http://margareta-recenzuje.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  37. jak zobaczyłam kontynuację to 5 minut piszczałam ze szczęścia! :) rozdział super czekam na kolejne i wgłębiam się w poprawione rozdziały :) jesteś BEZBŁĘDNA! :)

    OdpowiedzUsuń
  38. O boże. Czekałam na kontynuację od dawna, cieszę się, że nie straciłaś weny. Bo to widać po tym rozdziale. Jest absolutnie cudowny. Po prostu brak mi słów, więc opiszę, co zrobiłam, jak zaczęłam czytać. Koło 10 zdania to się stało. Popłakałam się. Rzadko płaczę przy czytaniu, szczególnie, że nie było tam aż takich emocjonalnych momentów (pomijając zaręczyny Mionki i ogólnie powrót Draco), ale to ze wzruszenia. Bo twoje opowiadanie przeczytałam od początku do teraz ze łzami w oczach. To Dramione nie jest takie jak inne. Ono pokazuje prawdziwy świat. Nie wyidealizowany happy end, ale życie. Które przecież czasem jest brutalne. No dobra, bo się rozpisałam xD kocham, kocham, kocham. Płaczę ze wzruszenia na każde wspomnienie tej historii, bo naprawdę jest cudowna. Nie przestawaj pisać dla nas, czytelników

    OdpowiedzUsuń
  39. kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  40. Wykonałaś jak widzę wspaniałą pracę. Zmieniłaś zarys bloga, dodałaś zakładki i rozbudowujesz początkowe rozdziały. Poza tym piszesz kolejny tom. Jestem pod wielkim wrażeniem Twojej pracy i naprawdę nie mogę nacieszyć się efektami. Twoje starania widać gołym okiem. Cieszę się że wrócilas. Twój blog jest absolutnym numerem 1!

    OdpowiedzUsuń
  41. Faktycznie można znaleźć w tym rozdziale znaleźć kilka niezrozumiałych długaśnych zdań, trochę powtórzeń w obrębie jednego zdania... Interpunkcja w niektórych miejscach kulała... Faktycznie przydałby Ci się ktoś, kto sprawdzałby to, co napisałaś. I nie jest to złośliwość z mojej strony, bynajmniej. Nie odbieraj tego w ten sposób. Sama piszę i wiem jak to jest. To takie moje małe zboczenie - chcę żeby moje opowiadania były jak najlepsze stylistycznie i dlatego wszystkie niedociągnięcia tak rzucają mi się w oczy. Czasem można czytać nawet i trzy razy czytać rozdział i nie widzi się swoich błędów. Najlepsze w takim przypadku jest spojrzenie kogoś z boku.

    To tak na marginesie ;) Bo ogólnie to Twoje opowiadanie należy do jednego z moich ulubionych i zawsze chętnie tu wracam, zanurzając się w świat Twoich opowieści. Pisz dalej, bo tylko dzięki temu będziesz mogła rozwijać swój talent.
    Gdybyś chciała jakiejś rady, pomocy w betowaniu, możesz do mnie napisać (little.elfik@gmail.com)

    Pozdrawiam i życzę mnóstwo weny :)
    Ruda

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha ten komentarz wyszedł mi tragiczny xD

      Usuń
  42. Bardzo długo czekałam na drugi tom. A teraz JEST!!! Według mnie piszesz najlepsze dramione. Potrafisz niesamowicie opisać przeżycia wewnętrzne bohaterów, a to bardzo rzadko się spotyka. U Ciebie są bardzo długie rozdziały, i to jest ŚWIETNE.Czekam z niecierpliwością na kolejne rozdziały :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Za każdym razem, kiedy chociażby wchodzę na Twojego bloga, żeby sprawdzić czy może coś dodałaś, albo czy coś się się zmieniło chce mi się płakać. Ta historia jest piękna. Chce mi się płakać, bo tak a nie inaczej zakończył się Pierwszy Tom, i że tak rzadko dodajesz rozdziały, albo że gdy myślę o tym opowiadaniu przed oczami stają mi wszystkie smutne momenty z niego. Kocham twój styl i pisania i serio szanuję za talent i wszystko co nam dajesz :*
    Pozdrawiam, i życzę jak najwięcej weny :*

    OdpowiedzUsuń
  44. Aaaa umieram, przeczytałam wczoraj rozdział i jest mega super. Czekałam na drugi tom, ale jakoś o tym zapomniałam i gdy wcześniej tu.weszłam...<3
    Pięknie!

    OdpowiedzUsuń
  45. Rozdział świetny, kiedy możemy się spodziewać następnego?

    OdpowiedzUsuń
  46. Bardzo, bardzo się cieszę, że wróciłaś! Czekałam i tęskniłam
    za moim ulubionym Dramione (i nie tylko, bo to najlepsze opowiadanie, jakie kiedykolwiek czytałam, a było ich dużo, ok. 200).
    Czekam na następny rozdział i życzę weny.
    Zawsze byłaś moją idolką pod względem ortografii i interpunkcji i nigdy nie uważałam, że potrzebna ci beta.
    Chyba moje 'zdolności' się polepszyły i nauczyłam się pisać, bo zauważyłam kilka błędów w tym rozdziale, ale i tak jest świetny!
    Mam nadzieję, że znajdziesz godną zaufania betę i twoje ff będzie perfekcyjne już pod każdyn wzglętem.
    Pozdrawiam
    H.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciałabyś podać nazw kilku opowiadań? :D Ostatnio przeczytałam już bardzo dużo i nie mogę znaleźć nic ciekawego.

      Usuń
  47. Ok więc jako czytelniczka która siedzi tutaj już od około roku da się zauważyć że jednak styl jest trochę inny niż w rozdziałach z 1 wszego tomu . Mnie osobiście to nie przeszkadza jako ze też mam swoje dysfunkcje w postaci dysleksji to moja interpunkcja kuleje u ciebie w mniejszym stopniu to widać więc przyczepiać się nie będę . jako że zakończenie 1 wszego tomu czyli rozdział 48 my wskazywał na to że koniec historii to raczej nie jest więc nie będę tego liczyła jako dodatek tylko kontynuacje albo spin off ale jak kto woli i jak zwał tak zwał osobiście czekałam zawzięcie na pojawienie się drugiego tomu co prawie dwa dni wchodząc na bloga więc moja radość była nieopisana gdy ujrzałam to na co tak czekałam aż kuzynka się spojrzała patrząc na napad euforii XD . Czuje ogromny sentyment do tej historii więc nie dziwota a rozdział był cudowny i zaskakujący w jednym Draco jako Główny Auror i oświadczyny u hermiony przez te 6 lat mogło się baaardzo dużo zmienić osobiścien ie mogę doczekać się ich ponownego spotkania i coś czuje że namiesza to w życiu zarówno jednej stronie jak i drugiej :))) nie mogę doczekać się rozdziału numer 2 weny życzę :)) Yukisa

    OdpowiedzUsuń
  48. Jedna z najlepszych historii jakie kiedykolwiek czytalam. Fascynujaca i wcoagajaca fabula, naprawde dojrzale i przemyslabe dialogi, widac tu glebie a nie puste bezsensowne klepanie czy wyzywanie. Czekam na nastepny rozdzial z niecierpliwoscia.

    OdpowiedzUsuń
  49. Hej kochana! Natknelam się na Twojego bloga w marcu i przeczytanie go zajęło mi 2 dni. Jestem pod wrażeniem Twojej kreatywności i tego jak wspaniale poprowadzilas te historię. Zazdroszczę stylu pisania bo czyta się to z przyjemnością. Bardzo dziekuje i doceniam Twoja prace dlatego czekam z niecierpliwością na kolejną notkę�� najlepszy blog o Dramione jaki kiedykolwiek czytałam i jak na razie mało opowiadań mu dorównuje�� życzę dalszej weny i proszę o jak najdłuższe notki ��

    OdpowiedzUsuń
  50. Gdzie jesteś? Czekam i czekam ;_;

    OdpowiedzUsuń
  51. Huh, trochę po terminie...
    Oto znowu jestem, zapomniana zupełnie jak blondwłosy bohater wojny sprzed sześciu lat.
    Nie było mnie tu dobrych parę lat, ale wzięłam się w garść i przeczytałam wszystko po raz kolejny.
    Pamiętam początki. Krótkie rozdziały na pierwszym blogu, jego problemy i twoje pisanie w komentarzach, że przeniosłaś się tu. Pamiętam szary szablon bloga który skradł moje serce, a potem coś na wzór zawiedzenia spowodowanego aktualnym jego wyglądem.
    Mimo wszystko teraz uważam że i tak jest piękny.
    Wróciłam ze złamanym sercem po rozdziale w którym uśmierciłaś Zabiniego, i po tysiącach łez szczęścia gdy okazało się że on jednak żyje.
    Teraz jednak jestem jedną z wielu osób, które zgłaszają się do pomocy przy korektach, ponieważ mimo że merytoryczny wydźwięk opowiadania jest nadal cudowny, mimo twojego niezadowolenia z niektórych rozdziałów, to jednak pod względem stylistycznym (z góry przepraszam za niedelikatne słowa) leży i kwiczy.
    Dawno, dawno temu już miałam do ciebie napisać z 'ofertą' pomocy przy korekcji tych drobnych błędów składniowych, interpunkcyjnych czy ortograficznych, jednak moje chwilowe (no, może odrobinę dłuższe niż chwilowe) załamanie zdecydowanie zbyt łatwo odsunęło mnie od tej myśli.
    ALE SIĘ ROZPISAŁAM.
    Dobra, szybko podsumowując.
    Złamał mi serce po raz kolejny fragment z Hermioną, gdy uświadomiłam sobie, że tak po prostu po roku zapomniała o Draconie. W pewnym sensie to rozumiem, możliwe że bym tak postąpiła, no ale i tak moje serce to teraz milion kawałków.
    No i pisz śmiało gdybyś jednak potrzebowała tej pomocy, mimo że wiadomość opublikowałaś w marcu a mój odzew dopiero w czerwcu.
    KOCHAM ZA TO OPOWIADANKO I CYTATY NA POCZĄTKU I W OGÓLE.
    Pisz dalej, dalej łam mi serce, ale nie przestawaj pisać. Umrę jeśli nie dostanę więcej a lepiej w końcu żyć ze złamanym sercem, niż nie żyć wcale.

    OdpowiedzUsuń
  52. Czytanie opowiadania zakończyłam na 39 rozdziale. Muszę przyznać, że na początku byłam nim bardzo oczarowana i nie zwracałam nawet uwagi na liczne błędy i niedociągnięcia. Z czasem robiłaś ich coraz mniej i widać było Twój postęp. Mimo tego miałam wrażenie, że cała akcja dzieje się zbyt wolno i wszystko jakby straciło swój charakter. Mam wrażenie, że niektóre akcje już się powtarzały, a całe napięcie jakie było między bohaterami gdzieś uleciało. Kiedyś może tu jeszcze wrócę i dokończę opowieść, ale póki co moja ocena całości to 5/10.

    Pozdrawiam
    Kaczuszka Dri

    https://lucille-w-swiecie-magii.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  53. Och Icamno!Tak długo czekałam na ten tom i nie zawiodłam się. Szkoda, że dopiero teraz zauważyłam ten rozdział. No nic, jakbyś nadal poszukiwała bety... Chętnie zajęłabym się jakimś rozdziałem :) Pozdrawiam i życzę weny
    Jumake

    OdpowiedzUsuń
  54. Nie wierzę, to było piękne, czytam twojego bloga od kilku dni i nie spodziewałam się, że prowadzisz i odświeżasz go można powiedzieć do dzisiaj, supeer trochę przykro, ale w końcu nic nie może trwać wiecznie :') podsumowując moją wypowiedź 13- letniej czytelniczki dziękuję za cały trud jaki włożyłaś dla swoich czytelników w tego bloga, jesteś wielka! ♥♥♥♥♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  55. https://naprzeciw-przeznaczenia.blogspot.com/

    Serdecznie zapraszam ;)
    Blog opowiada historię dziewczyny, której Dumbledore odebrał wszystko, co miała i pozostawił ją bez serca i sumienia. Sabrine wstępuje w szeregi Czarnego Pana, by dokonać zemsty nad starcem. Sprawy nabierają jednak nieoczekiwanego zwrotu akcji...

    OdpowiedzUsuń
  56. Wielkie podziękowania dla tego wspaniałego człowieka o imieniu Dr. Agbazara, wielki rzucający, który przywraca radość z pomocy w przywróceniu mojego kochanka, który oderwał się ode mnie cztery miesiące temu, ale teraz, z pomocą dr. Agbazara, wielka miłość, rzuca zaklęcia. Dzięki mu. Możesz również poprosić go o pomoc, gdy będziesz go potrzebować w trudnych czasach: ( agbazara@gmail.com ) lub WhatsApp ( +2348104102662 )

    OdpowiedzUsuń
  57. Ja się nie zgadzam Hermiona zaręczona?! A co z Draco?! Zapomniała o nim?! Czekam na ich spotkanie. Uwielbiem u ciebie Dumbledore'a!

    OdpowiedzUsuń