czwartek, 24 września 2015

[48.] Ostatnia Noc Świata.


"Chcę Cię taką zobaczyć. Bez żadnego erotyzmu. 
Zobaczyć Cię całą, wszystkie blizny, wszystko, dokładnie wszystko. 

Patrzeć i widzieć duszę, która lśni pod cienką warstwą skóry, 

która pulsuje w żyłach, płonie w sercu. 

Chcę Cię taką zobaczyć. Po prostu, zwyczajnie. 
Tak jak patrzy się na motyle, które przefruwają Ci kilka centymetrów przed nosem, 
piękne, nieuchwytne, nierealne prawie..." 







M
ożna uzależnić się od obecności drugiej osoby.
Nie da się dokładnie uchwycić tego momentu, czasu kiedy zaciera się ta niewyczuwalna granica tak ulotnych, niestabilnych uczuć. Możesz czytać książkę, układać włosy, myć zęby, wyprowadzać psa na spacer… Możesz obudzić się i powitać ranek z myślą, że coś się zmieniło, wstać z nieopisanym uczuciem w sercu, którego nie zdiagnozuje nawet najlepsza książka medyczna.  Jedyne czego możesz być pewien, to przeświadczenia, że kiedy już ten moment nadejdzie, nie da się od niego uwolnić.
Uczucie niegdyś tak ulotne i błahe przeradzają się w nieujarzmioną burzę, której nie jest w stanie powstrzymać żadna siła.
Można kląć, lamentować, błagać i krzyczeć, ale to co raz zapłonęło w sercu, nie zgaśnie w pełni już nigdy. Wspomnienia wciąż pozostaną, okryte puchem uczuć, który wystawiony na próbę bezwzględnego czasu może słabnąć, ale nigdy nie zniknie na zawsze.
Nikt nie jest w stanie tego przewidzieć, nie można nad tym zapanować.
Najpierw uzależniamy się od widoku tej osoby, potem od głosu, następnie od dotyku, aż dochodzimy do takiego momentu kiedy nie wyobrażamy sobie bez niej życia.
Przypadkowa znajomość z czasem zaczyna przeradzać się w zażyłość, bez której nasze życie staje się niekompletne. Jest jak parasol w deszczowe dni, jak kominek w zimowe wieczory, jak tlen gdy znajdujemy się pod wodą. Jest nieraz zbyt oczywista by ją docenić.
Budzimy się i zasypiamy mając przed sobą jej twarz. Jej głos staje się ulubionym dźwiękiem, a jej dotyk największym ukojeniem. Jej obecność jest warta wszystkich bogactw tego świata, chociaż nie zawsze potrafimy to okazać.
Takie połączenie jest cudem, czego wszechświat czasem nie rozumie.
Czasem los rzuca nam pod nogi kłody, których nie jesteśmy w stanie przeskoczyć.
Czasem trzeba się rozstać, choć są to pożegnania, na które nigdy nikt nie jesteśmy gotowi.
Czasem nie można być obok.


                                                                  ***


Miniona wojna i bitwa, która rozegrała się na terenie Hogwarckich błoni odcisnęła piękno na każdym. Ślady minionych wydarzeń malowały się nie tylko na osobach, które bezpośrednio brały w nich udział, ale również na ich bliskich i przyjaciołach. Wiele osób straciło kogoś bliskiego, wiele osób poległo walcząc o to w co wierzyło. Byli wśród nich również jej bliscy i przyjaciele. Wiele dni musiało minąć nim zdołała zrozumieć, że nigdy więcej nie zobaczy już niektórych twarzy, sylwetek znajomych, których każdego dnia mijała na szkolnych korytarzach. Jednych znała mniej innych bardziej, każdego darzyła jakimś uczuciem, czy zwykłej sympatii, czy przywiązania. Żegnała każdego z nich z osobna, coraz bardziej doceniając, że Ci najważniejsi wciąż byli z nią. Harry, Ron, Ginni. Nosiła ich imiona wypalone w sercu, nieustannie dziękując losowi za ich obecność. Pożoga walki zabrała jednak jednego z braci jej przyjaciół. Utrata jednego z rodziny Weasley’ów była ciosem w serce, z którego wciąż nie wszyscy zdołali się otrząsnąć i pozbierać. Śmierć Freda, mimo że tak bardzo jej bliska, nie była jednak jedyną tragedią, która złamała jej serce.
Poległo wielu, których nazwiska kilka dni później upamiętniono na skalnej płycie wyżłobionej w olbrzymim głazie, dumnie stojącym na zniszczonym dziedzińcu Hogwartu.
By wszyscy wciąż pamiętali o tych wydarzeniach i ludziach, którzy polegli broniąc tego w co wierzyli. By pamiętano o tym, że walka o wolność obarczona jest cierpieniem i łzami.
Starożytna Szkoła Magii i Czarodziejstwa jak nic innego niosła na swoich murach piętno minionych wydarzeń.  Zawalone sufity i ściany, wypalone błonia i opuszczone dziedzińce, tworzyły widok, który łamał serca wszystkim tym, którzy byli związani z tą uczelnią. Były obietnice dyrektora, były przebłyski wiary i nadziei, że wszystko będzie tak jak dawniej. Nikt jednak nie był w stanie w to uwierzyć.
Hogwart został zamknięty, uczniowie którzy ocaleli zostali wysłani do domów. Nikt nie był w stanie oszacować ile zajmie odbudowa Hogwartu, wiadomo było jedynie, że budynek jest dużo łatwiej naprawić niż złamane serca.
Wiedziała, że minie jeszcze wiele czasu nim życie powróci do normy. Jedni mówią, że czas leczy rany inni, że tylko przyzwyczaja do bólu. Nie widziała w tym różnicy, najważniejszy był dla niej efekt. Trzeba było tylko poczekać, choć miała świadomość, że nie będzie to wcale takie łatwe…
Nora już nie była tym samym miejscem co kiedyś. Przebywała tam, wraz z Harrym, Ronem i całą pozostałą rodziną Weasley’ów. Pierwsze dni po wojnie wcale nie były kolorowe, przepełnione śmiechem, śpiewem i tańcem, jak pokazują te wszystkie amerykańskie, przekoloryzowane produkcje kinowe. Nie było hucznej kolacji na cześć i ku chwale zwycięstwa. Były za to nieprzespane noce, powracające koszmary, obrazy poległych i unoszący się lament tych, którzy musieli pochować swoich najbliższych.
Najgorszy był płacz matki, która straciła jedno ze swych dzieci. Wciąż nocami słyszała ten szloch dochodzący z sypialni państwa Weasley’ów, wciąż nie mogła o nim zapomnieć.
Jej przyjaźnie również naruszył miniony czas. Ron wraz z Ginni opłakiwali śmierć brata, Harry zamknął się w sobie próbując poradzić sobie z niewyjaśnioną falą uczuć, która pochłonęła go tak bardzo, że usunął się z dala od świata. Była też ona, która nie mogła znaleźć swojego miejsca na ziemi. Wciąż nie mogła zobaczyć się z rodzicami, chociaż  było już po wojnie. Była pewna, że wszelkie potencjalne zagrożenia, które niegdyś zadecydowały o odseparowaniu jej rodziny od świata już im nie zagrażały, myliła się, a przynajmniej według profesora Dumbledore'a miała poczekać do oficjalnego zakończenia nauki w Hogwarcie. Ufała mu  i szanowała jego decyzje, jednak wciąż ich nie rozumiała, a świadomość, że nie może zobaczyć najbliższych po tym wszystkim co przeszła, łamało jej i tak już popękane serce.
Wiedziała, że musi poczekać. Dyrektor obiecał zabrać ją do rodziny po zdaniu sumów, które przecież miały się rozpocząć chwile po przywróceniu Hogwartu do tymczasowej użyteczności. Dzieliło ją od tego czasu raptem parę tygodni, choć czas ten zdawał się być niewyobrażalnie odległy, szczególnie dla kogoś takiego jak ona, dla kogoś kto wcale nie miał tego czasu zbyt wiele.


                                                                                ***


- Co dalej?
Podenerwowany, a zarazem nieznacznie rozczarowany głos wyłonił się z cienia, zdradzając obecność w pomieszczeniu jednego z trzech mężczyzn. Ku całkiem sporemu rozczarowaniu, jego żarliwe modlitwy o dostrzeżenie chociażby najsłabszego blasku światła, w coraz bardziej ogarniającym go mroku, nie zostały wysłuchane. Odpowiedziała mu cisza, przerwana jedynie ciężkim, wręcz apatycznym westchnięciem starszego mężczyzny.  Nie wiadomo było czy ta przeszywająca atmosfera spowodowana była faktem, że nikt nie jest w stanie odpowiedzieć na to pytanie, czy wręcz przeciwnie, każdy aż nadto bał się wypowiedzieć to na głos.
- Propozycja Ministerstwa jest ostateczna.
Powtórzenie suchych faktów, których pozostała, dużo młodsza dwójka, była więcej niż pewna zdawało się jedynie nieudolną próbą rozładowania gęstej atmosfery wiszącej w powietrzu.  Zdezorientowany  wzrok czarnowłosego spoczął na rówieśniku, który wciąż w bezruchu siedział pogrążony we własnych myślach. Nie odezwał się słowem, ani kiedy trwały obrady Ministerstwa, ani kiedy zapadły istotne dla niego decyzje, ani nawet wtedy kiedy kilkugodzinna narada się zakończyła. Starszy mężczyzna przyjrzał się uważnie dwójce swoich dawnych adeptów reprezentujących niegdyś Dom Węża,  żaden z nich jednak nie odwzajemnił tego porozumiewawczego gestu.
- Jaka jest wasza decyzja?
Cisza po raz kolejny wypełniła pomieszczenie, potęgując uczucie zdenerwowania w czarnoskórym chłopaku. Niemal machinalnie spojrzał na zamknięte drzwi, by następnie swoje brązowe oczy skierować na niewzruszonego przyjaciela. Nie potrafił być tak spokojny jak on. Nie potrafił, nie chciał i nawet nie zamierzał tego ukrywać.
- Draco…. oni zaraz wrócą. Musimy dać odpowiedz.
Właściciel imienia przejechał dłonią po trzydniowym zaroście niemal od niechcenia, swój nieobecny wzrok zatrzymując na jednym z wielu portretów zawieszonych na centralnej ścianie. Bez słowa wstał  z fotela wydając z siebie tylko nieznaczne westchnięcie, zupełnie jakby chciał dać tym do zrozumienia, że doskonale zdaje sobie sprawę z powagi sytuacji, w której znalazł się wraz z jedynym przyjacielem, ale wciąż nie jest pewny co z nią zrobić. Odruchowo zatrzymał się przy pobliskim oknie, swój stalowy wzrok kierując gdzieś w bok na odległe pejzaże. Nic go nie zaciekawiło, nic nie przykuło jego uwagi. Nie było na czym zawiesić zmęczonego spojrzenia, nie było jak uciec od zgubnych myśli, które już od wielu nocy nie pozwalały mu choć na chwile zmrużyć zmęczonych powiek. Minęło kilka głuchych chwil nim zdobył się na odpowiedź.
- Zgadzam się.
Te dwa słowa były jednocześnie jego wybawieniem jak i przekleństwem. Wiedział, że tylko tak uniknie więzienia i odpokutuje wcześniejsze grzechy i przewinienia. Wciąż jednak miał przed oczami nieznacznie piegowatą twarz kasztanowłosej dziewczyny, którą wraz z tą decyzją straci bezpowrotnie. Miał świadomość słuszności tego postanowienia, chociaż gdzieś w głębi jego najskrytszych uczuć i pragnień przebijała się nieopisana, wręcz niewytłumaczalna tęsknota za utraconą szansą na normalne życie, które tak bardzo chciał wieść przy jej boku.
Teraz, kiedy po zakończonej wojnie cały świat odetchnął z nieopisaną ulgą, instynktownie powracając do normalnego, spokojnego życia, on nie mógł pozwolić sobie na taki luksus. Na dobrą sprawę jego życie wcale się nie zmieniło, choć przecież Voldemorta już nie było.
Jako jedyny dziedzic rodziny Malfoy’ów, Śmierciożerca oraz generał oddziału Voldemorta bywał już nieraz w podobnych miejscach i sytuacjach. W zamkniętym na klucz pomieszczeniu, z garstką ludzi sądzących, że mają wystarczająco mocy i uprawnień by rządzić całym światem. Obecne zebranie niewiele różniło się od tych na jakich kiedyś bywał i tak jak one, równie to, nie robiło na nim żadnego wrażenia. Nieistotny wydawał się być również fakt, że to o jego losach decydowała zebrana w pomieszczeniu społeczność. Byli ci ważni i najważniejsi. Dyrektor Hogwartu, Minister Magii oraz przedstawiciele poszczególnych, najistotniejszych departamentów. Był również dyrektor Azkabanu i on, wraz z Zabinim. Decyzje jakie zapadły w owalnym gabinecie ministerstwa rozstrzygnięto praktycznie bez nich, chociaż siedzieli obok. Ich wyborem był brak wyboru. Zdawał sobie z tego sprawę tak samo jak dyrektor Hogwartu, na którego postarzałej twarzy wciąż pogłębiały się widma złych decyzji, które niczym najgorsze nocne koszmary nieustannie spędzały sen z powiek, nie pozwalając choć na krótką chwilę ukoić strapionych myśli i wyciszyć wyrzutów sumienia.
Trochę go to bawiło, w pewnym stopniu irytowało, czasami złościło, innym zaś razem sam nie był w stanie określić tej mieszanki uczuć, która towarzyszyła mu od początku tych wydarzeń. Wiedział jedynie, że los nie był sprawiedliwy, nie był również łaskawy, nawet wtedy kiedy nosiło się zaszczytne miano bohatera i obrońcy świata. Boleśnie się o tym przekonał, chociaż w pewnym stopniu był na to przygotowany. Nie rozumiał jedynie po co był ten cały cyrk, ten teatr wielu aktorów, rozgrywający się na dziedzińcu Hogwartu przed paroma dniami. Po co odegrano scenę ich uwolnienia i uniewinnienia, skoro pojmali ich jeszcze tego samego dnia, parę godzin później, bez świadków i krzykliwej Gryfonki w roli naocznego świadka, równie upartego co naiwnie wierzącego w szczęśliwe zakończenie tej historii.
Czas zawsze był dla niego pojęciem względnym, nigdy nie przywiązywał uwagi do mijających liczb i dat pojawiających się na kartach kalendarza. Nawet nie wiedział ile godzin i dni minęło od czasu ich pojmania i przetrzymywania w jednym z pomieszczeń ministerstwa, wyglądającym jak mały apartament pełniący funkcję tymczasowej celi, bez możliwości jej opuszczenia. Traktowano ich bardziej jak jeńców wojennych niż bohaterów, których podobizny umieszcza się na pomnikach stawianych na placach wygranych bitw.
Wiedział jedynie, że minęło wiele dni nim Minister Magii zwołał zebranie, na które oprócz najbardziej zaufanych pracowników przyprowadzono również jego wraz z Zabinim.
Co czuł kiedy została przedstawiona mu propozycja określana mianem jednej z tych nie do odrzucenia? Sam nie wiedział.
Wyboru nie miał praktycznie żadnego. Na równi pochyłej znajdowała się dożywotnia odsiadka w Azkabanie lub przyjęcie oferty Ministerstwa. Zarówno jedna jak i druga opcja ściśle określała jak spędzą resztę swoich dni. Żaden z tych wyborów nie przewidywał długiego życia jako istotna wolna i niezależna. Żaden z nich nie zakładał, że jeszcze kiedykolwiek spotkają te osoby, które poznali za dotychczasowego życia. Żadna opcja nie była dla nich dobra. Jedyną różnicą między Ministerstwem, a Voldemortem był fakt, że ten drugi nie pytał o zgodę. Zawsze było to jakieś pocieszenie.
Marne, ale jednak.
Starszy mężczyzna przymknął nieznacznie przygaszone źrenice, ściągając z nosa okulary i niedbale przejeżdżając dłonią po zmęczonych powiekach. Spojrzał na swojego podopiecznego  nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że jest odpowiedzialny za jego obecny los. Owszem, cieszył się z wyboru jakiego dokonał Draco, niemniej jednak chciał dla niego lepszego życia. Nieznaczna ulga w jego głosie mieszała się ze współczuciem.
- Wiesz co to oznacza prawda?
Były Śmierciożerca machinalnie przymknął powieki, lekko spuszczając głowę w dół. Skrucha w jego głosie przebijała się wśród innych uczuć.
- Wiem.
Rozumiał wszystko. Wiedział, że nie dla niego było normalne życie. Wiedział to już będąc dzieckiem. Jedyne co się zmieniło to osoby stojące nad nim. Dawniej Voldemort, teraz Ministerstwo. Był na to przygotowany. Domyślał się jakie będzie zakończenie tej historii już wtedy kiedy na błoniach rozniosło się echo głoszące porażkę Czarnego Pana. Sam na siebie skierował ten los, nie mógł mieć do nikogo pretensji za takie zakończenie minionych wydarzeń. Wybrał tą drogę domyślając się przyszłych konsekwencji i miał świadomość, że w pewnym sensie będzie ona jeszcze bardziej samotna niż poprzednia.
Zabini przyglądał mu się z empatią. Gdzieś w tym wszystkim rozumiał, że Draco z tą decyzją traci coś więcej niż mogłoby się początkowo wydawać. W głębi ducha modlił się by właśnie tak brzmiała decyzja przyjaciela, ale dopiero teraz zaczął rozumieć, że wraz z nią arystokrata musi pożegnać nie tylko wolność, której nigdy nie miał, ale również kogoś kto nieświadomie tak bardzo go zmienił. Nim z jego uchylonych ust zdołało wyjść choćby jedno słowo, solidne, drewniane drzwi z misternymi żłobieniami zaskrzypiały cicho, zwiastując przybycie samego Ministra Magii w towarzystwie dwóch najbardziej zaufanych ludzi oraz dyrektora Azkabanu.
Co działo się dalej było już tylko formalnością.


                                                                    ***


Wiosenny podmuch lekkiego wiatru zabawił się jej rozpuszczonymi, wciąż niesfornymi włosami. Mimochodem wystawiła bladą twarz do wczesnych promieni wiosennego słońca, przymykając przy tym senne powieki. Kąciki jej ust wręcz niemal niezauważalnie uniosły się ku górze, tworząc delikatny zarys lekkiego uśmiechu. Słońce wychylające się zza chmur było jak zwiastun nadziei, której tak bardzo potrzebowała. Szpitalny dziedziniec już nie wyglądał tak przygnębiająco i strasznie jak zapamiętała go ostatnio. Wychodząc z białego, pachnącego sterylnością budynku wręcz instynktownie  skierowała swoje kroki przed siebie. Z wolna rozpoczynając samotną podróż wzdłuż szpitalnej alejki prowadzącej w głąb ogrodu, gdzie na jego końcu znajdowała się niewielka, betonowa fontanna muśnięta zębem czasu.
Odruchowo przysiadła na najbliższej ławce zatrzymując swoje bursztynowe źrenice na niewielkim strumieniu wody, który z wolna spływał z poszczególnych mis do zbiornika na samym dole. W drobnych dłoniach wciąż kurczowo ściskała kartkę papieru zawierającą słowa diagnozy lekarskiej. Uśmiechnęła się do siebie samej. Nie było idealnie, ale było dobrze. Teraz, wypełniona tym dziwnym ciepłem, które roznosiło się po jej ciele, mogła wrócić do Hogwartu, z nadzieją, że już wszystko będzie dobrze, z nią, z życiem, ze światem.
Miała wrażenie, że gdzieś w tym wszystkim te ciepłe promienie słońca, które z taką niespotykaną upartością wyłaniały się zza deszczowych chmur były skierowane właśnie dla niej.
- Odnalazłaś swoją chwilę?
Nie zdążyła nawet wstać, gdy miejsce obok niej zajęła kobieta w niedużym kapeluszu z sizalu ozdobionego kwiatami. Coś ścisnęło jej serce gdy w nowoprzybyłej kobiecie rozpoznała straszą panią, którą sprzed paru miesięcy poznała w kawiarence Pod Lipami. Nawet teraz siedziały w otoczeniu cienia jednej z nich.
Nie odpowiedziała od razu, wciąż nie mogąc przestać przyglądać się starszej pani z nieuzasadnionym zdziwieniem, połączonym z odzyskaną nadzieją. Chyba już dawno temu straciła wiarę, na ponowne spotkanie. Nie uwierzyła od razu, zupełnie jakby miała wrażenie, że tyle dobrych rzeczy nie może spotkać jej jednego dnia, nie po tym wszystkim co niedawno  przeszła. Nawet nie miała pojęcia jak dużo czasu poświeciła tym wątpliwością, wciąż obserwując starszą kobietę z niedowierzaniem, czy to właśnie Ta Pani siedzi obok niej. Wiele minut musiało minąć nim zrozumiała, że to ona i nie licząc kilku dodatkowych zmarszczek wcale się nie zmieniła. Uśmiechnęła się do niej delikatnie, przypominając sobie ich poprzednią rozmowę. Doskonale pamiętała jej treść, która wciąż była jej bliska. Jednak zarówno teraz jak i wtedy dalej nie potrafiła udzielić tej istotnej odpowiedzi.
- Wciąż na nią czekam.
Staruszka westchnęła cicho swoje troskliwe oczy kierując na widok fontanny nadłamanej przez czas, tak samo jak ona. Nie taką odpowiedź chciała usłyszeć, jednak właśnie takiej się spodziewała. Pokiwała nieznacznie głową na znak zaprzeczenie, by w kolejnej chwili troskliwie spojrzeć na kasztanowłosą Gryfonkę.
- Myślę, że ją omijasz.
Hermiona spojrzała na nią z niezrozumieniem. Wbrew pozorom wcale nie poczuła zirytowania i złości, wywołanej faktem, że obca osoba zarzuca jej kłamstwa i niedopowiedzenia, wręcz przeciwnie, poczuła się jak osoba przyłapana na strasznym kłamstwie, choć przecież nie miała sobie nic do zarzucenia… Prawda?
- Co ma pani na myśli?
Instynktownie bała się usłyszeć odpowiedź na to pytanie, mimo to czekała na nią z dziecinną niecierpliwością.
- W życiu nauczyłam się tego, że każdy ma serce, które jest zdolne pokochać. Każdy, bez wyjątku.
Mówiąc to starsza pani spojrzała na nią z uśmiechem i błyskiem w oczach, który tak bardzo zdradzał  nieopisaną radość życia, Hermiona jednak nie była w stanie go od razu odwzajemnić. Na jej twarzy pojawił się blady uśmiech. Z dziwnym smutkiem spojrzała na swoje buty, jakby to miało jej pomóc zebrać myśli, które tak bardzo mąciły jej w głowie.
- Nie każdy…
Szepnęła pod nosem nim zdołała się przed tym powstrzymać. Nie zależało jej by staruszka usłyszała ten wyrzut, chociaż nie doceniła jej słuchu.
- Każdy.
Powtórzyła pewnie, z otuchą kładąc dłoń na nodze kasztanowłosej.
- i nie bój się tych, którzy zachowują się tak jakby go nie mieli. To znaczy, że ktoś kiedyś musiał im je podzielić na kawałki. Czasem wystarczy tylko pomóc im pozbierać je w całość.
Nie zdążyła odpowiedzieć. Staruszka zabrała swoją dłoń jednocześnie leniwie wstając z ławeczki. Spojrzała na nią ze zdziwieniem, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że ta starsza, poczciwa kobieta zna całą historię jej życia, chociaż spotkały się zaledwie dwa razy.
Niemal rozpaczliwie podniosła się z ławki kiedy jej dotychczasowa towarzyszka zaczęła od niej odchodzić.
- Proszę zaczekać! Skąd pani to wszystko wie?
Kobieta odruchowo odwróciła się w stronę kasztanowłosej dziewczyny, uśmiechając się do niej porozumiewawczo.
- Kochana, kiedy będziesz w moim wieku, też będziesz wiedziała tyle co ja.
Nim udało jej się ocknąć z zamyślenia starszej kobiety już nigdzie nie było. Rozejrzała się zdezorientowana, nadaremnie szukając jej wzrokiem po okolicy szpitala. Wciąż tak wiele rzeczy nie wiedziała o życiu, wciąż tak bardzo pragnęła porozmawiać z tą tajemniczą kobietą, czując, że jest ona jej bliższa niż ktokolwiek inny. Nie mogła pogodzić się z myślą, że ta rozmowa miała się tak zakończyć. Nie kontrolowała swojego ciała kiedy wbiegła do szpitala, nie myśląc o tym jak bardzo nieprzyzwoicie mogło to wyglądać.  Z lekką zadyszką podbiegła do recepcji, wciąż niespokojnym głosem pytając o starszą panią, która najpewniej przed chwilą przechodziła jednym z tych korytarzy. Nikt o niej nie słyszał, nikt nie potrafił jej pomóc. Rozglądała się po salach jak małe dziecko, które zgubiło mamę w ogromnym centrum handlowym.
- Przepraszam, szuka pani kogoś?
Z zmyśleń wyrwał ją głos pielęgniarki wychodzącej z jednej z otwartych sali, ze świeżo posłanym łóżkiem, najpewniej oczekującym na przybycie nowego pacjenta.
- Szukam takiej starszej pani. W beżowym kapeluszu z kolorowymi kwiatami. Chyba jest tu pacjentką. Spotkałam ją przy fontannie.
Pielęgniarka spojrzała na dziewczynę z dziwnym smutkiem wymalowanym na twarzy, obdarowała ją współczulnym spojrzeniem, którego nie potrafiła zrozumieć.
- Jest pani członkiem rodziny?
- Nie, nie, poznałam ją kiedyś przypadkiem. Spotkałam ją w ogrodzie, chciałam z nią jeszcze porozmawiać.
Miała świadomość jak bardzo nieskładnie brzmiało jej zdanie. Po spojrzeniu pielęgniarki wiedziała jednak, że to nie o jej chaotyczną wypowiedź chodzi. Kobieta w białym fartuchu spojrzała na nią z niepewnością.
- Kobieta, o której pani mówi jest naszą pacjentką od kilku dni.
W jej sercu zapłonął blask nadziei, nie miała pojęcia, że zgaśnie równie prędko.
- W której sali leży? Chciałabym ją odwiedzić.
- Przykro mi, zmarła przeszło godzinę temu.
Jej serce zabiło mocniej, z niezrozumieniem spojrzała na pielęgniarkę, nie potrafiąc zrozumieć słów, które przed sekundą usłyszała. Mimowolnie pokiwała głową na znak zaprzeczenia. Bardzo chciała by było to tylko niestosowne nieporozumienie.
- Co? Nie, nie możliwie, rozmawiałam z nią przed chwilą.
Kobieta obdarowała ją spojrzeniem pełnym troski i współczucia. Już nie raz przekazywała podobne informację najbliższym, dla niej nigdy nie było to łatwe, ale wiedziała, że bliskim jest jeszcze trudniej.
- Przykro mi kochanie.
- Jest pani pewna?
Nieznaczne kiwnięcie głową było wystarczającą odpowiedzią.
- Byłam przy niej gdy odeszła.
Dodała cicho, w przytłaczającej ciszy odchodząc od zranionej dziewczyny. Dopiero wtedy dostrzegła na niewielkim, szpitalnym stoliczku leżący kapelusz. Ten, który przecież przed chwilą widziała. Ten w kolorowe kwiaty. Ten należący do starszej pani.


                                                                               ***


Siedział w fotelu pogrążony we własnych myślach, od których nie oderwało go ani głośne trzaskanie wypalającego się ognia w kominku, ani nagłe pojawienie się przyjaciela, którego odprowadził do ich tymczasowego pokoju jeden z pracowników Ministerstwa. Czarnoskóry chłopak początkowo niepewnie przystanął, z czymś na wzór współczucia patrząc na zamyślonego członka rodziny Malfoy’ów. Kiedy ten nie odwzajemnił jego spojrzenia, z cichym westchnięciem przysiadł na fotelu obok.
- Rozmawiałem z Dumbledore’em. Powiedział mi o Snape’ie. Przykro mi.
Dopiero te słowa zdołały przywrócić Dracona z nieznanemu nikomu miejsca, z powrotem do realnego świata. Spojrzał na przyjaciela, przymykając nieznacznie źrenice i lekko kiwając głową w dół, zupełnie jakby tym gestem chciał mu odpowiedzieć. Nie zdobył się na żaden dodatkowy komentarz. Z jednej strony nie wiedział co miałby odpowiedzieć przyjacielowi, z drugiej, wciąż zastanawiał się w co nie może uwierzyć bardziej. Czy w świadomość, że Voldemort dowiedział się o zdradzie Snape’a jeszcze zanim doszło do ostatecznej bitwy o Hogwart  i zabił go w  siedzibie głównej Śmierciożerców, by następnie porzucić jego ciało w jednej z zapomnianych cel, czy w to, że Snape’a był również tym czarodziejem, który przeszedł na dobrą stronę i to właśnie on niejednokrotnie trzymał nad nim potajemną pieczę i pomagał młodemu Malfoy’owi wtedy kiedy nawet nie był tego świadomy.
Miał świadomość, że miał wobec niego dług, którego już nigdy nie uda mu się spłacić. Nie chciał o tym myśleć.
Wzrok z przyjaciela przeniósł na sosnowe drewno wypalające się w kominku. Zapanowała między nimi cisza, którą niespodziewanie przerwał.
- Nie znaleziono ciała Matta wśród ofiar na błoniach prawda?
Zabini skinął głową na znak zaprzeczenia, zagadkowo zerkając na podejrzanie zamyślonego towarzysza.
- Musiał uciec nim przybyli Aurorzy. Czemu aż tak cię to martwi?
Od niechcenia wzruszył ramionami, próbując ukryć przed Zabinim i samym sobą, że wszystko jest w porządku.
- Po prostu chciałbym zobaczyć go martwego.
Zabini zadarł nieznacznie prawą brew. Zbyt długo znał przyjaciela by uwierzyć w te słowa.
- Dlatego zgodziłeś się na propozycje ministerstwa?
Gdzieś w tym wszystkim oprócz ścisłej kontroli, którą zamierzało narzucić im Ministerstwo, była też szansa na odnalezienie tych Śmierciożerców, których nie pojmano na Hogwarckich błoniach, Draco również widział w tym taką szansę.
- Świat będzie bezpieczniejszym miejscem bez niego.
Zagadkowy, nawet odrobinę zirytowany wyraz twarzy czarnoskórego pogłębił się pod wpływem tych słów i faktu, że młody Malfoy wyraźnie unika konkretnego wyznania.
- Nie odpowiedziałeś.
I chyba aż sam zdziwił się pewnością i zgryźliwością z jaką upomniał swojego starszego przyjaciela. Draco spojrzał na niego kątem oka. Jego poważny wyraz twarzy wyraźne ostrzegał Zabiniego by przestał drążyć ten niewygodny temat.
- Słyszałeś odpowiedz.
Zabini spojrzał na niego z niezrozumieniem. Nie mógł pojąć dlaczego Draco wciąż zaprząta sobie głowę jednym z nic nie wartych pionków ich byłego przywódcy.
- Co cię tak w nim martwi? Przecież bez Voldemorta jest nikim.
- Nie jestem tego taki pewny…
Niepewny szept Dracona był do niego więcej niż niepodobny. Czarnowłosy nachylił się nieznacznie jakby to miało pomóc mu lepiej zrozumieć intencje przyjaciela. Na chwile obecną nic z tego o czym myślał i mówił nie rozumiał.
- Co?
Nieobecny wzrok Dracona spoczął na ogniu bezlitośnie wypalającym potężne elementy sosnowego drewna, które jakiś czas temu rozpalił. Mimowolnie pokiwał głową na znak zaprzeczenia.
- Nie potrafię tego wyjaśnić, ale czuje ze zrobiłem błąd nie zabijając go gdy miałem okazje.
- Ta paranoja nie jest do ciebie podobna Smoku.
Na twarzy byłego przywódcy Slytherinu pojawił się ironiczny uśmiech, taki jaki dotychczas towarzyszył mu każdego dnia. Ironicznie prychnął pod nosem spoglądając na przyjaciela.
- Ratowanie świata tez nie jest w moim stylu.
Pierwszy raz od początku ich pobytu w tym miejscu pomieszczenie wypełnił szczery chociaż krótki śmiech czarnoskórego chłopaka. Skinął przytakująco głową.
- Prawda, aż dziw uwierzyć, że zdecydowałeś się na to po raz kolejny.
Na twarzy Zabiniego pojawił się ciut zadziorny i prześmiewczy uśmiech, którym potraktował przyjaciela, jednocześnie nawiązując do decyzji podjętej przez niego dzisiejszego ranka. Draconowi nie udzielił się jednak jego żartobliwy nastrój.
- Musze to zrobić, dla własnego spokoju…
Znowu głos i wygląd blondyna zaniepokoił jego przyjaciela. Machinalnie spoważniał, nie mogąc oprzeć się wrażeniu, że jeszcze nigdy nie widział arystokraty tak rozbitego. Nie był pewny czy chce drążyć ten temat dalej, z autopsji wiedział, że Draco na wszelkie próby dialogu reaguje gorzej niż alergik na świeżo skoszoną trawę.
- Co cię gryzie?
- Matt.
Diabeł pokiwał głową na znak zaprzeczenia, mocniej pochylając się nad przyjacielem. Automatycznie ściszył ton jakby domyślając się, że temat, który zamierza poruszyć jest więcej niż zakazany. Uczucia Dracona zawsze były tak postrzegane i nigdy blondyn nie dał nikomu odczuć, że jest inaczej.
- Nie, to nie on. Ja się pytam co cię tak naprawdę gryzie. O czym myślisz?
Nigdy nie rozmawiali ze sobą aż tak otwarcie.  Draco zawsze był z tych mniej wylewnych, z kolei Zabini wiedział, że zbyt otwarte wypytywanie przyjaciela o to co czuje i myśli wywołuje efekt odwrotny od zamierzonego i zamiast sprawiać by Draco się otwierał, on jeszcze bardziej zamykał się w sobie. Coś jednak mu mówiło, że powinni porozmawiać. Era tajemnic Śmierciożerców i Voldemorta dobiegła przecież końca. Teraz rozpoczęła się ich własna, w której zostali odseparowani od całego świata. W chwili obecnej mieli tylko siebie i tak już miało pozostać przez długi czas.
Mimo szczerych chęci Zabiniego, Draco jeszcze nie był gotowy na taką wylewność i zrobił to co w takich momentach zawsze robił – uciekał.
Zabini przyglądał mu się w zdezorientowaniu kiedy zobaczył jak Draco wstaje z fotela i kieruje się w stronę wyjścia z ich prywatnej celi, co prawda luksusowej, ale jednak celi.
- A ty gdzie?
- Wychodzę.
Oczywista odpowiedź, której sam się domyślał zdziwiła go bardziej niż przypuszczał.
- Zapomniałeś, że jesteśmy w celi?
- Odkąd nas tu zamknęli odkryłem już sześć sposobów jak wymknąć się stad niepostrzeżenie.
Spokojna, wręcz apatyczna odpowiedź Dracona podziałała na czarnoskórego jak kubeł zimnej wody wylanej bez ostrzeżenia na plecy. Zerwał się z fotela, niema z wyrzutem atakując odchodzącego przyjaciela zbyt mocnym krzykiem.
-CO? ! Wiec dlaczego nie uciekliśmy?!
Nie spodziewał się wybuchu ze strony blondyna, który odwrócił się gwałtownie, ręką próbując strącić niewidzialną rzecz stojącą obok.
- Ucieklibyśmy i co dalej? !
Mocny, wręcz agresywny ton ostudził wcześniejsze wyrzuty Zabiniego. Przymknął usta, mimowolnie garbiąc plecy. Draco obserwował go zimnym spojrzeniem, które złagodniało dopiero po chwili, tak samo jak jego ton.
-  Nie chce spędzić reszty życia próbując uciec przed wciąż powracającą przeszłością. Chce to zakończyć. Jestem już zmęczony drogą, którą szedłem całe życie. Jestem zmęczony tym kim byłem dotychczas. I jak nic innego żałuje tego, że pozwoliłem Ci iść ze mną drogą, która od początku skazana była na cierpienie i samotność. Chce czegoś lepszego od życia niż to co miałem kiedyś. Chce czegoś lepszego dla Ciebie i wierze, że dzisiejszego dnia podjąłem słuszną decyzje. Jeśli mam odpokutować wszystkie grzechy, które kiedyś popełniłem zrobię to, nie bacząc na cenę jaką przyjdzie mi za to zapłacić, ale na pewno nie będę uciekał.
Zabini spojrzał na niego z niezrozumieniem. W pewnym stopniu wciąż nie mógł uwierzyć, w jego otwartość i słowa, które wyszły z jego ust. Był z niego cholernie dumny, chociaż nie potrafił tego okazać. Wciąż zresztą nie rozumiał dokąd Draco zmierza teraz.
- Wiec gdzie idziesz?
Jego pytanie było spokojne, wręcz przesadnie łagodne, chyba wciąż rozczulone wyznaniem, które przed chwilą usłyszał. Przez chwilę arystokrata wyglądał jakby uszło z niego całe powietrze, westchnął ciężko próbując zebrać myśli, które od tak dawna nie dawały mu normalnie funkcjonować.
- Musze cos zrobić.
Zabini spojrzał na niego z delikatnym, wręcz poczciwym uśmiechem. Wszystko zrozumiał, już wszystko wiedział. Tak samo jak wiedział, że dzisiejszego wieczora do Hogwartu powrócili uczniowie, w tym Ona. Rozumiał, że Draco nie może odejść póki nie zobaczy jej ostatni raz, choćby ukradkiem i nielegalnie. Musiał wyjść na to spotkanie, na które żadne z nich się nie umawiało, a jednak oboje na nie czekali. Nie zamierzał tego komentować, dla byłego Śmierciożercy i tak było to zbyt trudne by mówić o tym na głos.
Spojrzał na niego porozumiewawczo, uśmiechając się łagodnie.
- Wiesz, że jutro rano wyruszamy?
- Wiem, wrócę do tego czasu.


                                                                      ***


Gdyby tylko był dawnym sobą odszedł by bez słowa. Nie dla niego przecież stworzone były patetyczne rozmowy i płaczliwe pożegnania. Nigdy wcześniej się nie przywiązywał, nigdy też nie czuł tej dziwnej, wręcz palącej potrzeby bycia z drugim człowiekiem. Ani razu nie poczuł tej bezkresnej pustki związanej z brakiem kogoś obok.
Kiedyś.
Gdzieś po drodze, podczas tej długiej, samotnej wędrówki popełnił błąd. Stępił własne krawędzie, które przecież jeszcze do niedawna nie pozwalały nikomu zbliżyć się do niego. Nie potrafił już być taki jak kiedyś, chyba nawet w pewnym stopniu zapomniał taki być. Zrobił najgorszą rzecz jaką mógł zrobić - dał się oswoić. Pozwolił by ktoś otworzył drzwi prowadzące do jego fermentycznego świata, wpuszczając przez nie odrobinę słońca. Spodobało mu się to życie. W końcu noce przestały być boleśnie bezsenne, a poranki okrutnie samotne. Pozwolił by na niegdyś samotnej drodze, którą szedł przez dziewiętnaście lat, w końcu zaczęli pojawiać się inni. Powoli zaczęło mu również zależeć na kontakcie z drugim człowiekiem, polubił obecność kogoś obok. Przywiązał się. Wiedział, że to był błąd, który w  swoim rezultacie go osłabił. Błąd, który teraz w swojej konsekwencji nie pozwolił mu odejść bez pożegnania od dziewczyny, która stępiła go  najbardziej. Musiał to zmienić. Musiał rozpocząć wszystko od nowa. Tak jak kiedyś. Tylko on, znowu sam z tym wewnętrznym mrokiem, który był jego jedynym towarzystwem przez te wszystkie poprzednie lata.
Ale to od jutra.
Dzisiaj jeszcze pozwolił sobie na tę chwile ludzkiej słabości.
Tylko dzisiaj.
Idąc opuszczonym, mocno poniszczonym korytarzem prowadzącym na czwarte piętro, czuł się jak żołnierz wracający z wojny, tylko po to by pożegnać się przed odejściem na następną. Korytarze Hogwartu, którymi przecież każdego dnia podążał już od kilku lat, tego jednego dnia wyglądały obco, jakby wszystko mówiło mu, że nie tu jest jego miejsce, że już nie ma do niego wstępu. Wiedział o tym, jednak to co kierowało nim dzisiejszego wieczora nie pozwoliło mu zawrócić.
Dwa tygodnie zajęło doprowadzenie Hogwartu do obecnego stanu, nie idealnego mimo to funkcjonalnego. Zdecydowano się sprowadzić wszystkich adeptów dzisiejszego wieczora, tak by od jutra mogli wznowić naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Zamierzano dopuścić uczniów do egzaminów, a po ich zakończeniu zamknąć Hogwart na czas gruntownej odbudowy. Hogwart, w którym przebywał obecnie, wciąż był poniszczony i na każdej ścianie i korytarzu niósł ślady minionej wojny. Nie naprawiono i nie odbudowano wszystkiego, zastosowane rozwiązania były tylko tymczasowe. Wiele pięter, sali i pomieszczeń wciąż należało do tych zamkniętych i nikt nie miał do nich prawa wstępu. Ich piętro również należało do tych zakazanych. On przecież i tak odchodził z Hogwartu, a Hermiona miała powrócić do Domu Lwa, gdzie od zawsze było jej miejsce. Ich piętro przestało należeć do nich tego samego dnia kiedy wybuchła bitwa o Hogwart i mimo, że skończyła się już dawno, czwarte piętro miało pozostać już jedynie wspomnieniem. W pewnym stopniu nie mógł się z tym pogodzić i wiedział, że kasztanowłosej Gryfonce również towarzyszą podobne emocje. Instynktownie wiedział, że Hermiona dzisiejszego wieczora również naruszyła zakaz przebywania w tym miejscu i czeka na niego z tymi samymi emocjami w sercu, które i jemu kazały przyjść. W końcu oboje w dormitorium na czwartym piętrze zostawili coś więcej niż tylko swoje rzeczy i ubrania.
Kiedy znalazł się przed pomnikiem rycerza pierwszy raz zwątpił czy powinien wchodzić do środka. Zdawało mu się, że w pewnym stopniu będzie tego żałował, że emocje jakie narastają w nim z każdą chwilą jedynie bardziej go odsłonią i osłabią. Rycerz jednak nie pytał go o zdanie. Nieznacznie skinął głową na znak szacunku, bez słowa otwierając tajemne przejście prowadzące do dormitorium, które przez tak wiele miesięcy dzielił z kasztanowłosą Gryfonką. Szedł do niej z uczuciami, których wciąż nie rozumiał. Decydując się na przyjście tu kierował się jedynie intuicją  Dziwnym, niewytłumaczalnym przeczuciem, że ona tam jest i tak samo jak on, teraz czeka na niego i to spotkanie. Przymknął nieznacznie powieki kiedy poczuł jej delikatne perfumy wciąż unoszące się w niewielkim korytarzyku prowadzącym do ich wspólnego salonu. Przystanął w progu kiedy ją dostrzegł. Coś dziwnego ścisnęło go w klatce piersiowej, zupełnie jakby nie widział jej od kilku długich lat, choć przecież minęły zaledwie dwa tygodnie od wydarzeń podczas których widzieli się ostatnio. Stała odwrócona do niego tyłem, pochłonięta własnymi nieodgadnionymi jak noc myślami. Swoje błyszczące, bursztynowe oczy zatrzymując na z wolna wypalających się kawałkach kominkowego drewna. Wyglądała tak samo jak ją sobie zapamiętał.  Inaczej jednak wyglądało niegdyś ich wspólne mieszkanie.
To już nie było to samo miejsce, do którego przywykł. Teraz te cztery ściany wyglądały bardziej niż obco, jakby nigdy nie spędzili tu tak wielu nieprzespanych nocy, jakby nigdy te ściany nie słyszały ich kłótni, jakby salon nigdy nie był miejscem ich spotkań, nieraz przypadkowych i przykrych, innym razem tych, które mieszały w ich sercach i duszach. Ich rzeczy już nie było, tak samo jak większości mebli. Nieliczne przedmioty, które zostały, jak sofa czy komoda, zostały okryte białymi pościelami. Kotów, nieraz irytujących i denerwujące, jednak wypełniających ich wspólne życie, również dzisiejszego wieczora zabrakło u ich stóp. Żaden nie ocalał.
Westchnął nieznacznie zapierając się plecami o betonową ścianę znajdującą się za nim. Bardzo się starał by na jego twarzy pojawił się tak bardzo przez nią znienawidzony, ironiczny uśmiech. Nie potrafił jednak wykonać tego niegdyś prostego gestu.
- Kto by pomyślał Granger, że tak ciężko będzie opuścić to miejsce.
Jego męski, spokojny głos wypełnił salon dopiero teraz odsłaniając przed dziewczyną jego obecność. Nie odwróciła się w jego stronę, również nie odpowiedziała na jego wbrew pozorom rozpaczliwą próbę rozpoczęcia tej ciężkiej rozmowy. W żaden sposób nie zareagowała na jego obecność, której przecież tak bardzo pragnęła już od wielu nocy i dni.
Dopiero po dłuższej chwili zdobyła się na delikatny uśmiech, było w nim jednak coś co zdradzało zbyt wiele smutnych uczuć.
- Twoje fanki ucieszą się z twojego powrotu do Domu Węża.
Szepnęła żartobliwie, z całych sił próbując zaśmiać się pod nosem. Nie udało jej się to, a były Ślizgon chłonął jej uczucia jak najlepszy przewodnik. Nie skomentował tego ciętym komentarzem, którym przecież jeszcze do niedawna tak często odpowiadał jej przy podobnych dialogach. Zamiast tego westchnąć cicho, mocniej zapierając się plecami o betonową powierzchnię, zupełnie jakby stanie w miejscu stało się dla niego zbyt trudną czynnością, na którą nie miał już więcej siły ani ochoty.
- Nie wracam.
Jego szept przeciął jej serce na pół, chociaż doskonale to wiedziała. Boleśnie mocno przeczuwała, że właśnie takie słowa usłyszy dzisiejszego wieczoru, była dziecinnie naiwna próbując okłamywać siebie, że będzie inaczej. Oboje instynktownie wiedzieli, że spotkali się tu tylko po to by się pożegnać. Szczęśliwe napisy nie były dla nich stworzone i wiedzieli to jeszcze za nim zdążyła rozpocząć się ich historia.
- Odchodzę z Hogwartu.
Dodał po chwili niepewnie, starając się ukryć przed samym sobą drżenie głosu. Nieraz narażał swoje życie walcząc o coś w co nie wierzył, często przezwyciężał przeciwności losu, chociaż nikt nie dawał mu na to szans, wielokrotnie szedł na misji, z których nigdy nie miał pewności czy jeszcze kiedykolwiek powróci, a teraz, stojąc tu przed nią zabrakło mu odwagi, na wypowiedzenie słów, które powinna usłyszeć już dawno temu. Kto by pomyślał, że wszystkie te poprzednie doświadczenia, które zdobył będąc Śmierciożercą i generałem, teraz były nic nie znaczącym pyłem przy tak ważnej chwili. Dzisiejszego wieczora złamał zakaz Ministerstwa i w tajemnicy przed wszystkimi przedostał się na teren Hogwartu tylko po to by się z nią spotkać. Przyszedł tu bo chciał jej opowiedzieć o swoim życiu. Po części sam tego chciał,  w pewnym stopniu czuł, że musi to zrobić. Opowiedzieć o tym wszystkim co go spotkało naiwnie wierząc, że to by cokolwiek zmieniło. Jak nigdy nikomu, teraz  chciał właśnie jej wytłumaczyć co się stało i dlaczego musi odejść. Pragnął tego jak niczego innego na ziemi, więc dlaczego w tak ważnym dla niego momencie słowa ugrzęzły mu w gardle? Zdawało mu się, że nawet tak banalna czynność jak oddychanie nagle zaczęła sprawiać mu problemy. I mimo, że bardzo się starał to jednak nie potrafił nad tym zapanować. Zamilkł pozwalając by w salonie rozpostarła się przeszywająca cisza, które jeszcze nigdy tak bardzo go nie raniła.
- Dlaczego?
Jej głos był taki niepewny, że sama go nie usłyszała. Czuła tą dziwną gule w gardle, która utrudniła jej bezwarunkowe przełykanie śliny. Zbierało jej się na płacz, chociaż tak bardzo się przed tym broniła. Nie chciała by ją taką zapamiętał. Płaczącą i rozhisteryzowaną o koniec czegoś co przecież nigdy nie powinno się rozpocząć. Jedyne co czuła to niewyobrażalny żal i smutek, który tak bardzo starała się zamaskować złością i wzburzeniem.
- Dlaczego odchodzisz? Chodzi o reputację? Boisz się, że znajdą się ci którzy będą cię krytykować za to co zrobiłeś na błoniach? Przejmujesz się, że nie będziesz już wzbudzał tego udawanego strachu i szacunku? To o to chodzi prawda?
Naprawdę chciała żeby ten wieczór wyglądał inaczej, a ściany zapamiętały ich ostatnie spotkanie jako coś bardziej wyjątkowego niż ostatnia kłótnia na pożegnanie. Zdawała sobie sprawę, że tym razem to ona popełniła błąd. Uruchomiła te mechanizmy obronne przed odrzuceniem i samotnością, które miały ich jeszcze bardziej poróżnić. Wiedziała, że jej wyrzuty były więcej niż irracjonalne, ale z drugiej strony chciała by właśnie o taki nic nieznaczący nonsens w tym wszystkim chodziło. Nie zniosła by myśli, że rozdziela ich coś dużo poważniejszego, coś o czym Draco wciąż tak zawzięcie milczy.
Zaskoczył go ten atak. Zdezorientował do tego stopnia, że nawet nie zauważył, że jest to jedynie banalna próba zatuszowania zgubnych uczuć, które coraz mocniej zaciskały pętle na szyi kasztanowłosej. Spoważniał. Zapomniał, że tego wieczora chciał się do niej zbliżyć, a nie od niej oddalić. Oderwał plecy od ściany podchodząc do niej ze złością i zdenerwowaniem wymalowanym na twarzy. Nie tak miał wyglądać ten wieczór…
- Wydaje mi się, że nie muszę się tobie tłumaczyć. Tak samo jak nie powinno cię interesować to co robię.
I mimo, że wcale tak nie myślał to jednak tak powiedział. Powoli i stopniowo każde z nich dokładało kolejną cegłę do cegły, by znowu na nowo powstał mur, którzy przecież tak niedawno udało im się zburzyć.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem, gdzieś w tym wszystkim próbując ukryć złamane serce. Zapomniała nawet o tym, że przed chwilą zbierało jej się na płacz. Coraz więcej czuła, a wśród tych uczuć coraz więcej było złości i żalu.
- Mówisz tak po tym wszystkim co razem przeszliśmy? Po tym wszystkim co się w nas zmieniło?
- Dla mnie nic się nie zmieniło.
Jego twarz znów była bez wyrazu, a ton głosu wywoływał nieprzyjemne dreszcze  na jej ciele. Mimowolnie pokiwała głową na boki, wciąż nie mogąc uwierzyć w to co przed chwilą usłyszała.
- Nie wierzę…
- Nie musisz.
Jego ton był zimny i obojętny, odwrócił się do niej plecami, odchodząc w stronę wyjścia. Wiedziała, że gdyby chłopak teraz odszedł jej serce by pękło i nikt, nigdy by go nie poskładał. Z wyrzutem spojrzała na jego oddalającą się sylwetkę, nie mogąc znieść tego widoku.
- Znowu to robisz? Znowu chowasz się w tej swojej pancernej skorupie pozbawionej uczuć, ukrywając się w niej przed całym światem? Dlaczego nie możesz spróbować się zmienić?
Nie odpowiedział, a w niej coś pękło.
- Gdybyś tylko nie był Malfoy'em!
Jej krzyk rozżalenia i wściekłości wypełnił cały salon nim zdołała nad nim zapanować. Gwałtownie odwrócił się w jej stronę, zamaszyście zarzucając ręką w bok, zupełnie jakby chciał strącić przedmiot stojący obok.
- Ale jestem nim! W moich żyłach płynie ich krew i nic tego nie zmieni, zwłaszcza ty.
Nie słuchała tego co mówi, nawet w to nie wierzyła. Jej burzliwa gestykulacja zdradzała nagromadzone w niej emocje.
- Dlaczego nie możesz poświecić tej chorej reputacji? Dlaczego nie możesz zostać i być dobry?!
Coś w nim pękło. Uniósł głos zatrzymując się przed nią jak kat przed swoją ofiarą. Jego ton był gwałtowny, tak samo jak wyraz jego twarzy i gesty.
- Myślisz Granger, że to o reputacje chodzi?! Połowa mojej rodziny poległa na polu bitwy, druga połowa została zamknięta w Azkabanie. Nie mów mi o poświęceniu, a tym bardziej nie mów, że tego nie potrafię. Poświęcałem się całe życie by walczyć za sprawy, w które nie wierzyłem. Całe życie odtrącałem od siebie innych bo wmawiano mi, że tak trzeba. Przez dziewiętnaście lat poświęcałem więcej niż jesteś w stanie to sobie wyobrazić, więc nie mów mi o poświęceniu. Nie mów mi o poświęceniu Ty, przez którą poświęciłem się najbardziej. I może nawet tego nie widzisz, ale wciąż poświęcam się dla ciebie. To dla ciebie poświęciłem  dawnego siebie, to dla ciebie na nowo się odnalazłem. Dla ciebie stępiłem dawne krawędzie, to dla ciebie porzuciłem wszystko i wszystkich.  Tylko tobie jedynej pozwoliłem się do siebie zbliżyć. A teraz nawet nie masz pojęcia jak bardzo poświęcam się odchodząc….
Dopiero po wszystkim zrozumiał, że powiedział kasztanowłosej Gryfonce więcej niż chciał i powinien. Spoglądał w jej rozbiegane oczy próbując uspokoić tą falę wzburzonych uczuć, którą przecież sama wywołała. Spoglądał na nią w milczeniu, ona również nie odważyła się niczego więcej dopowiedzieć. Zamilkła zmieszana i zaskoczona tym co przed chwilą usłyszała. Poczuła się jak naiwna nastolatka, która wciąż nie rozumie o co w tym całym życiu i miłości chodzi. Spoglądała w stalowe źrenice arystokraty nie potrafiąc powstrzymać drżenia swoich. Gniew w jego głosie był uzasadniony, jak nigdy malował się również na jego twarzy.
Widziała jak łagodnieje powoli, z każdą przemilczaną przez nich minutą. Łagodniał pod wpływem jej wdzięcznego spojrzenia, tak samo jak ona uspokajała się kierowana jego słowami. Widział jak bursztynowe oczy pokrywają się cienką przezroczystą mgiełką. Bolał go ten widok, ranił jak nic innego na świecie. Nie sądził, że tak trudna będzie to chwila. Nie spodziewał się, że dzisiejszego wieczora zostanie poruszona taka rozmowa, mimo, że mógł przecież mógł się tego domyślić. W końcu musieli dać upust tym emocją, które już od tak dawna rozrywały ich od środka. Kiedyś musiało to nastąpić. Gdyby nie doszło do tego dzisiejszego wieczora, nie powiedzieli by sobie tego już nigdy. Spojrzał na nią czując jak łagodnieje z każdą chwilą, w której patrzy w jej błyszczące od łez oczy. Gniewu, żalu i irytacji, z których przecież jeszcze przed chwilą się składał,  już dawno nie było. Teraz zostało już tylko to dziwne, niewytłumaczalne uczucie, które kojarzyło mu się tylko z dziewczyną stojącą przed nim.
- Nienawidziłem cię Granger. Nienawidziłem najbardziej na świecie. Nienawidziłem za to, że byłaś nieczystej krwi, za to że byłaś z Gryffindoru, za to że miałaś durnych przyjaciół, za to jak wyglądałaś,  jaka byłaś, jak się zachowywałaś. Nienawidziłem za to co mówiłaś i robiłaś, ale najbardziej nienawidziłem cię za to, że przez ciebie nie potrafiłem być już taki jak dawniej. Nienawidziłem cię Granger za to, że pojawiłaś się w moim świecie i wywróciłaś go do góry nogami.
Nie odpowiedziała, zaskoczona tym wyznaniem. Nawet nie wiedziała czy zabolało ją serce, czy było już zbyt mocno zranione by odczuć jeszcze ten cios. Nie doszukiwała się w nim romantycznych wyznań, przecież ten Malfoy, którego znała od tak wielu lat nie był do nich stworzony. Westchnął nieznacznie widząc jak oczy Hermiony zachodzą nowymi łzami, nie o to przecież mu chodziło. Nie chciał już nigdy więcej oglądać tego widoku. Kierowany bliżej nieokreślonym impulsem delikatnie ujął niesforny kosmyk jej włosów nieśpiesznie zakładając go za ucho.
- Kiedyś tak myślałem… ale potem odkryłem, że byłaś tym najlepszym co mnie tu spotkało.
Jej serce na nowo zabiło, chociaż myślała, że już nigdy więcej nie dane będzie jej doznać tego żarliwego momentu. Już nie kontrolowała tej upartej łzy, która nie pytając jej o zgodę spłynęła z jej zaróżowionego policzka bezgłośnie rozbijając się o mahoniową podłogę.
- Malfoy…
Nie potrafiła powiedzieć niczego więcej, wciąż zaskoczona jego słowami, które nieustannie sprawiały, że robiło jej się niewyraźnie przed oczami i nieprzytomnie w głowie. Uśmiechnął się do niej delikatnie, nadal ujmując jej wilgotny policzek w swojej dłoni.
- Dawno temu zrozumiałem, że nie zasługuje na ciebie w tym życiu. Ale chce byś wiedziała, że w następnym odnajdę cię choćbym miał przy tym spalić całe niebo.
Uśmiechnęła się do niego delikatnie pozwalając by kolejne dwie perłowe krople spadły z jej rzęs na jego dłonie. Nieznacznym ruchem głowy zaprzeczyła słowom blondyna.
- Nie będziesz musiał tego robić. W następnym życiu zaczekam na ciebie.
Przyznała cichym szeptem podświadomie bojąc się, że choćby odrobinę głośniejszy ton popsułby tę na swój sposób magiczną chwilę. Obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem jakim potrafiła mimo łez pojawiających się w jej źrenicach. Jego oczy, niegdyś dla niej tak tajemnicze i nieodgadnione zapłonęły blaskiem, którego nie potrafiła scharakteryzować, jednak sprawiał, że całe jej ciało zadrżało pod wpływem tego palącego spojrzenia. Oddałaby wszystko łącznie z dniami, które jej pozostały, byle tylko to uczucie nigdy się nie skończyło. Coraz bardziej tonął w jej miodowych, ciepłych oczach, stopniowo zapominając jak się oddycha. Nie mogła powstrzymać bicia serca, które tak nachalnie informowało ją, że zaraz ucieknie z jej klatki piersiowej i już nigdy więcej do niej nie powróci. Jej ciało drżało pod wpływem tej intymnej bliskości. Jeszcze nigdy nie był przy niej tak blisko, jeszcze nigdy nie czuła tego co teraz. Patrzył na nią tak żarliwym spojrzeniem jakby ją nim dotykał. Nie broniła się kiedy przysunął się do niej, tak, że jego gorący oddech rozbijał się na jej niespokojnych wargach. Wciąż delikatnie ujmując jej policzek pochylił się nad nią nieznacznie ocierając koniuszek swojego nosa o jej. Ich rozgrzane oddechy mieszały się wzajemnie, hipnotyzowały, sprawiały, że nawet ta bliskość zdawała się być zbyt odległa by oboje mogli ją znieść.
Nie mógł już dłużej walczyć z tym co czuł. Pragnął jej jak nikogo innego. Jej błyszczące oczy, jej rozchylone niespokojne wargi zawróciły mu w głowie. Zbyt długo bronił się przed tym uczuciem, teraz to zrozumiał.
Nieznacznie, niemal niezauważalnie musnął jej usta swoimi. Drżały niespokojne, tak samo jak jego. Dotknął ich jeszcze raz zupełnie jakby chciał się upewnić, że nie jest to tylko sen, z którego zaraz się obudzi. Czuł ją, jej usta i dotyk. Była tak samo realna jak dormitorium na czwartym piętrze. Była tu i teraz, zesłana przez los jakby specjalnie dla niego. Nie chciał tego stracić. Nie chciał zapomnieć zapachu jej perfum i smaku jej ust. Jej drżące, nieznacznie rozchylone od niepocałowania wargi działały na niego jak najsilniejszy narkotyk, jak nałóg zbyt silny by się przed nim bronić. Nie zamierzał tego robić. Objął ją delikatnie, a zarazem pewnie, tak jak każdy mężczyzna powinien swoją kobietę. Nie pytał jej o zdanie chociaż głęboko wierzył, że kasztanowłosa Gryfonka pragnęła tego samego. Musnął jej wargi kolejny raz, pozwalając by ten niewinny gest przerodził się w prawdziwy pocałunek dwojga zakochanych ludzi. Ogień, który pochłonął  ich ciała i serca nie zamierzał zgasnąć tej nocy.  Jej pocałunki był dla niego niczym letni powiew wiatru na wilgotnej skórze. Objął ją z pasją, przyciągając do siebie zupełnie jakby bał się, że ktoś zaraz ją zabierze lub że sama ucieknie.
Ona jednak została w tym samym miejscu, pozwalając by usta blondyna zawładnęły jej uporządkowanym światem i rozbiły go na drobne kawałki, których tej nocy nie zamierzała składać. Odwzajemniła pocałunek, drżącymi dłońmi obejmując szyję arystokraty. Zbliżyła się do niego całym swoim ciałem, jakby chciała całą sobą odwzajemnić jego bliskość. Mur prysł. Stało się. Już nie mogła dłużej bronić i ukrywać tej fali uczuć i namiętności, którą wzbudził w niej blondwłosy Ślizgon już dawno temu. Był niczym powietrze. Jak gwiazdka z nieba, jak spełniające się życzenie, które w dzieciństwie wypowiedziała podczas zdmuchiwania świeczek z urodzinowego tortu.
Był jej i tylko to się teraz liczyło. Niepewnie odsunęła swoje wargi od jego ust, z całych sił próbując powstrzymać drżenie ciała, serca i duszy.  Delikatnie oparł swoje czoło o jej. Żadne z nich nie odważyło się otworzyć oczu, w ciszy wciąż wracając do tego co stało się przed chwilą.
- Nie masz pojęcia Granger jak dawno temu chciałem to zrobić.
Jego cichy szept rozbił się na jej roztrzęsionych ustach. Uśmiechnęła się delikatnie, z wolna otwierając powieki i natrafiając na jego zgubne spojrzenie.
- Wiem Malfoy, bo od tamtej pory chciałam dokładnie tego samego.
W jej oczach widział tak wiele ciepła i czułości, że aż czuł jak palą jego wnętrze, niemal jakby  przeniknęła w każdy najmniejszy skrawek jego ciała i duszy, rozbijając skamieniałą warstwę otaczającą serce i ocieplając zmarzniętą krew płynącą w jego żyłach.
Odpowiedział jej delikatnym uśmiechem, który zbyt szybko został zastąpiony melancholią.
- To pożegnanie.
Przymknęła powieki próbując zapanować nad drżącym sercem. Lekko skinęła głową, próbując obdarzyć go nieznacznym uśmiechem zrozumienia.
- Wiem.
Nie musiał mówić jej już nic więcej, nie musiała wiedzieć dlaczego odchodzi, ani dokąd zmierza. Jedyne czego pragnęła to pożegnać się w sposób, którego żadne z nich nigdy nie będzie żałować. Spędzili zbyt wiele osobnych poranków, zbyt wiele zmarnowali nocy na bycie osobno. Nie zamierzała tracić już żadnej sekundy z tych, które im pozostały. Niczego w życiu nie była tak pewna jak tego jak chce i z kim chce dzielić pościel i sny tej nocy.
Słowa straciły moc, ustępując miejsca gestom.
Bez słowa oplotła jego szyję dłońmi, przysuwając się do niego tak blisko jak tylko pozwoliły jej na to ubrania. Czuła jak mocniej ujmuje jej talie, przyciągając do siebie bardziej niż było to możliwe. Początkowo niepewny, pełen nieśmiałości i czułości pocałunek przerodził się w  namiętny splot dwojga ciał wyrażający wszystkie uczucia i myśli.

Namiętność powoli zaczęła przebijać się przez mur niepewności i zawstydzenia. 
Coś w nich pękło.
Drżała pod wpływem swoich nieprzyzwoitych pragnień i jego zachłanności, której już nie kontrolował. Nie mógł przestać, nie mógł się oprzytomnieć, nawet nie próbował się powstrzymać. Obdarzając jej usta nieustannymi pocałunkami przywarł ją do pobliskiej ściany.  Był zachłanny i nie mógł inaczej. Pragnął jej jeszcze bardziej niż wcześniej, chociaż sądził, że było to już nie możliwe. Wszystkie inne kobiety, które miał w swoim życiu, przestały mieć jakiekolwiek znaczenie, jakby nigdy ich nie było. Tak jakby to była pierwsza, a zarazem ostatnia noc na ziemi.
- Na Merlina Granger….coś ty ze mną zrobiła….
Szeptał między pocałunkami, odkrywając jej ciało z białej koszulki. Nie zaprotestowała gdy pozbawiał ją fragmentu ubrania, ona zresztą nie pozostała mu dłużna. Jej skóra płonęła żywym ogniem gdy ją dotykał. Pragnął jej, a ona chciała być jego jedynym pragnieniem.
Nie zaprotestowała kiedy jego dłonie dotknęły jej bioder. Jak w nieujarzmionym amoku zacisnął palce na jej ciele podrywając ją z ziemi. Całą sobą oplotła jego ciało. Mocniej objęła jego szyje inicjując jeszcze intensywniejszy pocałunek. Zupełnie jakby chciała tym gestem mu pokazać, że nie wypuści go ze swoich objęć.
Był jej. I tylko to było ważne. Tylko to się liczyło.
Nie pozostał jej dłużny. Złączyli się ze sobą w nierozerwalnym splocie, którego tej nocy nikt, ani nic nie byłoby w stanie rozerwać. Cały świat przestał istnieć, tak samo jak nienawiść, która niegdyś ich poróżniła.
Teraz, w tą ostatnią noc świata było tylko dormitorium na czwartym piętrze i Oni, najwięksi wrogowie szkolnych lat.
Teraz, te wszystkie kłótnie, rozczarowania i żale przestały mieć jakiekolwiek znaczenie.
Teraz, nie zamierzali się bronić przed uczuciami, których od tak dawna nie dopuszczali do głosu. Liczyło się tylko to co było Teraz.
Nie przestawał składać na jej ustach pocałunków, kiedy oboje znaleźli się na przykrytej prześcieradłem sofie.

                                                                    *


Ogień mocniej strzelił w kominku sprawiając, że pomieszczenie wypełnił charakterystyczny trzask wypalającego się drewna. Wśród dźwięków tańczących płomieni, powietrze wypełniające salon wibrowało cichymi westchnieniami i przyśpieszonymi oddechami.
Teraz, kiedy wszystkie jej ubrania znajdowały się gdzieś porozrzucane po salonowej podłodze, a ona naga i bezbronna leżała przed Nim, nie mogła powstrzymać drżenia ciała i niespokojnego oddechu.  Spoglądała w jego oczy widząc pasję i uwielbienie. Chłonęła te emocję wraz z dreszczami na swojej odsłoniętej skórze.

Źle odebrał jej spokój i milczenie. Nie chciał jej skrzywdzić, a podświadomie obawiał się, że właśnie to nieumyślnie robi. Nie mógłby żyć z tą myślą. Spojrzał w jej oczy, szukając zgody na to co zamierzało się zaraz wydarzyć.
- Granger...
Jego cichy szept i ten czuły sposób w jaki się do niej zwrócił wywołał delikatny uśmiech na jej drżących ustach. Z wolna uniosła dłoń przykładając mu palec do ust, zupełnie jakby chciała by już więcej nie mówił.
- Jestem Hermiona.
Szepnęła niemal bezgłośnie, uśmiechając się do niego niewinnie. Kąciki jego ust uniosły się ku górze, a oczy zabłysły tak jak jeszcze nigdy.
- Draco. Miło mi.
Odparł niemal niedosłyszalnie pochylając się nad dziewczyną i składając na jej ustach najdelikatniejszy, a jednocześnie najbardziej namiętny pocałunek, o jaki zupełnie siebie nie podejrzewał. Przymknęła oczy, odwzajemniając ten gest, oplatając jego szyje i przyciągając do siebie. To co wydarzyło się chwilę później miało pozostać w ich pamięci już na zawsze.
Mimowolnie odsunęła swoje usta od jego warg, wyginając naprężone ciało w łuk z cichym westchnięciem spełnienia. Nie było już między nimi żadnych granic. Byli jednością, dwiema duszami w jednym ciele. Nienawiść ustąpiła miejscu uczuciu, które wybuchło w nich niczym Etna. Nie byli w stanie tego powstrzymać, tak jak nie da się poskromić żywiołów. Nie zatrzymali fali uczuć tak potężnej jak tsunami.
Wstrzymała oddech, czując jak krew pulsuje w każdej żyle, a mięśnie spinają w nienaturalnym skurczu. Jak serce mocno bije, a płuca zapominają jak się oddycha. To uczucie zalewało jej ciało jak ciepła, morska fala.  Nie oddałaby tego doznania za żaden skarb tego świata, nawet za nieśmiertelność, którą przecież tak niedawno miała na wyciągnięcie dłoni.
Obsypywał jej spragnione ciało pocałunkami, jakby mógł tymi gestami odpokutować całe zło tego świata. Była idealna, mimo wad, które ukrywała przed całym światem. Nie była modelką z pierwszych stron gazet, nie miała idealnej cery i długich paznokci, którymi zostawiałaby krwawe ślady na jego torsie i plecach, ale była. Cała jego, tak naturalna  i piękna jak zachód słońca, znikający dla świata, by wyczekiwany przez wszystkich pojawić się ponownie i olśnić innych swoim blaskiem. Nie musiała być idealna dla wszystkich, była idealna dla niego.
Krople potu z wolna spływały po jego skroniach i ciele. Ich przyśpieszone tchnienie mieszało się ze sobą, a ciała splatały w nierozerwalnych węzłach. Niespokojne oddechy przeplatały się z ich cichymi westchnieniami. Oplotła jego szyję drżącymi dłońmi, wzdychając do ucha słowa, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. Całował jej usta z taką samą zachłannością z jaką poznał ich smak, dotykał jej ciało z takim samym uwielbieniem, jak gdy je odkrywał. Nigdy nie było mu tak dobrze, jeszcze nigdy nie czuł się tak spełnionych, choć przecież noc jeszcze się nie skończyła. Wiedział, że za tą namiętnością kryło się coś więcej niż tylko przelotna znajomość. Uczucie, które oboje skutecznie zagłuszali przez te wszystkie lata i kłótnie. Teraz wiedział, że to dla niej przeszedł na dobrą stronę, że już nie potrafił jej nienawidzić, a to że była nieczystej krwi przestało być istotne już dawno temu, choć niegdyś uparcie temu zaprzeczał.
- Draco...
Nic nie było w stanie opisać jego uczuć gdy kasztanowłosa w kulminacyjnym momencie pierwszy raz w życiu wyszeptała jego imię. Objął ją mocniej, nie mogąc ugasić tego żaru, który palił jego ciało od wewnątrz.
Jedność osiągnęli oboje, ona z niemym westchnięciem spełnienia, on z nienaturalnie przyśpieszonym oddechem.
Nie chciała by od razu po wszystkim odchodził, chociaż nawet nie wiedziała, że chłopak nie zamierzał tego robić.  Zarzuciła mu ręce na karku, przyciągając do siebie i tuląc najmocniej jak tylko potrafiła. Wstydziła się jego palącego spojrzenia, jednak nie mogła pozwolić na to by odszedł. Jej serce zbyt mocno zabiło dla tego Ślizgona, chociaż wcale tego nie planowała.

Teraz już wiedziała. Teraz już była pewna, że to co czuła do Wiktora Kruma było jak kropla w oceanie w porównaniu z uczuciami, które towarzyszyły jej tej nocy i tej chwili. Poczuła jak mocniej obejmuje jej wilgotne ciało, składając na obojczyku delikatny pocałunek.
- Miona...
Mocno przymknęła powieki, uśmiechając się przez łzy. Mocniej oplotła jego szyje, przywierając ustami do jego skroni.
- Nie, proszę... nic już nie mów.
Powiedział jej imię. To jej wystarczyło. Nie musiała już słuchać niczego więcej. Domyślała się co chciał jej powiedzieć, ale to nie miało już żadnego znaczenia. Nie musiał już nic więcej mówić i nawet nie chciała by mówił. Nawet jeśli miał zamiar ją teraz przeprosić za te wszystkie lata kłótni i upokorzeń. Nawet jeśli miałby jej wytłumaczyć dlaczego tak naprawdę opuszcza Hogwart.... To już nie było istotne. Wiedziała, że to koniec. Wiedziała, że chłopak odejdzie. Wiedziała to odkąd go pierwszy raz zobaczyła. Wiedziała, że nigdy nie będzie jej. Wiedziała, że ta noc tego nie zmieni. Wiedziała to wszystko i teraz zależało jej tylko i wyłącznie na tym by choć trochę być jeszcze z nim. Chciała by po prostu był. Nie chciała wracać do przeżyć i ran z przeszłości, nie chciała myśleć o tym co będzie w przyszłości. Liczyła się tylko chwila obecna. A w chwili obecnej był jej. I po prostu miał być obok niej. Poczuła jak nieznacznie unosi głowę by na nią spojrzeć. Nie była na to gotowa, nie teraz kiedy jej oczy na nowo wypełniły się łzami. Mocniej objęła jego szyję, nie pozwalając mu na siebie spojrzeć.
- Proszę zostań tak…
Wiedziała, że blondyna rano już nie będzie. Tęskniła za nim już teraz, tuląc go w ramionach, zupełnie jakby na zapas, licząc na to, że później będzie tęsknić mniej, kiedy już ją opuści.
Zrozumiał jej reakcję i uczucia, których sam jeszcze nie potrafił ujarzmić. Został w tym samym miejscu co wcześniej, wciąż tuląc jej ciało w swoich objęciach. Przymknął powieki i musnął ustami nagi obojczyk dziewczyny mocniej przytulając ją do siebie. Tak bardzo chciał jej powiedzieć wszystko, wytłumaczyć dlaczego ją zostawia, przeprosić za wszystko czym kiedykolwiek ją zranił. Ona nie dała mu na to szansy, a on nawet nie wiedział jakich miałby użyć słów by wyrazić to wszystko co czuł. Zresztą, to przestało mieć znaczenie. Musiał ją opuścić, choć wcale tego nie chciał. I tak było mu ciężko, gdyby zaczął mówić jej o wszystkim byłoby mu jeszcze trudniej. To co miało przed chwilą miejsce i tak skomplikowało ich rozstanie.

                                                                        *

Leżała wtulona w jego tors, wciąż nasłuchując miarowego bicia jego serca, zupełnie jakby była to najpiękniejsza melodia, jaką kiedykolwiek słyszała. Gładził z wolna jej odkryte ramię, ustami wciąż delikatnie muskając czubek jej głowy. Nie odszedł, choć noc powoli dobiegała końca.
- Pamiętam jak kiedyś powiedziałeś mi, że jestem dla ciebie zagadką. Teraz gdy już całą mnie odkryłeś nie masz powodu by tu zostać.
Szepnęła cicho, pierwszy raz nawiązując do tego co się między nimi wydarzyło. Uśmiechnął się delikatnie, powracając myślami do wieczora, kiedy jej to powiedział. Jej obawy zdały się mu być tak irracjonalne, że aż zabawne. Nie mógł powstrzymać na twarzy uśmiechu rozczulenia, kiedy musnął jej czoło kolejnym pocałunkiem.
- Wciąż jednak tu jestem.
- Ale odejdziesz…
Jej cichy szept zdradził chłopakowi uczucia smutku i tęsknoty, które coraz mocniej przygnębiały kasztanowłosą Gryfonkę. Uniósł się na łokciach pochylając nad jej drobnym ciałem opatulonym białą narzutą.
- Tak, choć wcale tego nie chce.
Nachylił się nad nią zatrzymując swoje usta tuż przy jej. Czuła jak jego oddech muska jej odsłoniętą skórę warg, tak spragnionych jego dotyku. Nieznacznie uchyliła swoje usta, mimo to nie pozwoliła arystokracie na pocałunek.
- Nie wrócisz prawda?
- Chce dla ciebie lepszego świata.
Nie powiedziała słowa, chociaż tak bardzo chciała mu powiedzieć, że ten jej wystarcza. Widział smutek w jej oczach, ten brak błysku w bursztynowych źrenicach. Ranił go ten widok, nie taką chciał ją zapamiętać.
- Granger ja…
- Wiem.
Rozumiała, wiedziała, że chłopak chce ją przeprosić za te wszystkie lata cierpienia, które sprawiał, za te wszystkie łzy, które wylała przez niego w bezsenne noce. Za samotność, której doświadczała gdy nie było go w pobliżu, a najbardziej tego potrzebowała. Wiedziała też, że odchodzi. Wiedziała, że jej prośby, łzy, a nawet błagania tego nie zmienią. Była mądrą dziewczyną, wszystko rozumiała. Nie musiała tego słuchać.
Delikatnie, wręcz jakby przestraszona lekko zaparła dłonie o jego ramiona. Niezdecydowana, jak deszcz, który nie jest pewny czy zaraz przestanie padać, czy zmieni się w ulewę, spojrzała w jego oczy, by przenieść to spojrzenie na usta. Pocałowała go niepewnie, zupełnie jakby to był pierwszy raz, chociaż jego poprzednie pocałunki wciąż paliły jej skórę. Noc mimo, że dobiegała końca, dla nich rozpoczęła się na nowo.

                                                                               *

Zasnęła w jego ramionach, bezpieczna jak nigdy wcześniej.
Noc dobiegła końca, pozwalając by nadszedł świt. Spojrzał na nią gdy spała spokojnie, miarowo wypuszczając powietrzę. Musnął jej osłonięte ramie ustami, później obojczyk. Kasztanowłosa westchnęła coś do siebie w śnie. Powoli odsunął ją od swojego torsu. Leżała niewinna i bezbronna, owinięta białą narzutą. Delikatnie zgarnął pasmo włosów, które zasłoniło wciąż zaróżowiony policzek, dziewczyny z jego marzeń i snów. Z lekko uchylonych ust cichutko wypuszczała powietrze. Złożył na jej ustach delikatny pocałunek, przymykając przy tym powieki. Bóg mu świadkiem, że nie chciał odchodzić.
- Żegnaj Granger.
Jego cichy głos po raz ostatni zabrzmiał w dormitorium na czwartym piętrze. Mocniej przymknął przy tym powieki czując, że zaczyna czuć dziwne kucie w okolicach klatki piersiowej. Chyba właśnie bolało go coś o czego istnieniu nawet by siebie nie podejrzewał.
W kolejnej chwili odszedł, pozostawiając po sobie pustkę, której oboje już nigdy w pełni nie będą w stanie wypełnić.
- Żegnaj Malfoy.
Szepnęła niedosłyszalnie, kiedy już miała pewność, że arystokraty już dawno przy niej nie ma. Słyszała jego przyśpieszone bicie serca kiedy próbował się pożegnać, widziała to zawahanie, kiedy opuszczał ich posłanie. To jej wystarczyło. To pozwoliło jej na życie w przeświadczeniu, że dla Dracona ta noc znaczyła tyle samo co dla niej.


                                                                         ***

Ten ranek wciąż miał jej zapach. Wargi wciąż płonęły od jej pocałunków. Skóra nieustannie czuła jej dotyk choć przecież zostawił ją w pościeli minionej nocy . Widział ją całą za każdym razem gdy zamykał oczy. Wiedział, że jej obraz będzie torturował go każdego ranka, ale oddałby cały swój majątek by to się nigdy nie skończyło. Chciał o niej pamiętać, chociaż wiedział, że łatwiej byłoby zapomnieć.
Stał na wzgórzu z melancholią w sercu patrząc na odległy Hogwart, tak dumnie stojący od wielu wieków, choć naruszony przez czas i minioną wojnę, to jednak wciąż potężny i wyniosły. Sentyment mieszał się z niewytłumaczalnym uczuciem żalu. Wiele rzeczy tracił w swoim dziewiętnastoletnim życiu. Ojciec od najmłodszych lat uparcie powtarzał mu, że nie ma się do niczego, ani tym bardziej nikogo przywiązywać, bo prędzej czy później to straci. Taka była prawda i nie ważne czy chodziło o zwierzątka, zabawki, czas, wolność czy najbliższych. Śmierć i strata była nieodłączną częścią jego życia, do której był już tak bardzo przyzwyczajony i oswojony, że nie robiła na nim najmniejszego wrażenia. Ale teraz było inaczej.
Przywiązał się. Do tego miejsca i do ludzi, których tu poznał. Polubił to miejsce, stało się ono nie tylko częścią jego życia, ale również częścią jego samego.
Pojął też ile znaczyła dla niego kasztanowłosa Gryfonka.
Nigdy jej nie powiedział, jak bardzo lubił gdy była obok.
Ledwo co to zrozumiał, a już musiał to porzucić. Życie nigdy nie było sprawiedliwe, a jeśli było, to na pewno nie dla niego.
Słyszał odgłos zbliżających się do niego kroków, wiedział, że nie jest sam na polanie, jednak przestało to być ważne. Zdawało się być dużo mniej istotne niż to co miał przed oczami.
Nie poruszył się kiedy obok niego pojawił się czarnowłosy przyjaciel, kładący mu dłoń na ramieniu.
- Czas na nas.
Draco odpowiedział mu jedynie nieznacznym skinieniem głowy, kiedy poczuł jak przyjaciel poluźnia uścisk na jego barku. Zabini ostatni raz wzrok z przyjaciela przeniósł na szkolny budynek.  Uśmiechnął się blado, próbując powstrzymać to dziwne uczucie żalu i niespełnienia, które zalało jego dusze. Już po chwili odszedł, zostawiając na wzgórzu samego Ślizgona, w towarzystwie nieznacznie oddalonego dyrektora Hogwartu.
- Co z nią?
Jego ciche pytanie zaskoczyło profesora, mimo to doskonale wiedział o co pyta młody dziedzic rodziny Malfoy’ów.
- Choroba odpuściła. Nikt nie jest w stanie tego wytłumaczyć, ale jej wyniki się poprawiły. Jeszcze nie jest idealnie, potrzebuje czasu i opieki, ale lekarze są w stanie ją wyleczyć.
Dopiero teraz odwrócił się w jego stronę.
- Zadbaj o to. Cena nie gra roli.
Starszy mężczyzna nieznacznie zaprzeczył jego słowom ruchem głowy, zrównają się z nim ramionami.
- Nie musisz tego robić.
- Muszę.
- Dlaczego?
- Jestem jej to winien.
Szepnął cicho ponownie swoje stalowe spojrzenie kierując w stronę Hogwarckich błoni. Wciąż stał w tym samym miejscu, zapominając, że już dawno temu powinien odejść.
- Pożegnania nigdy nie są łatwe prawda?
Spokojny i poczciwy głos starszego mężczyzny oderwał go od zgubnych myśli. Spojrzał na niego z nostalgią malującą się w przygaszonym, choć nadal wyraźnym, stalowym spojrzeniu. Pokiwał głową tym samym przyznając racje swojemu rozmówcy.
- Dopiero teraz się o tym przekonałem.
Przyznał cicho, ponownie wzrok z dyrektora kierując na pejzaż całego terenu.
- Wrócicie.
- Nie. To już nie jest nasze życie, nigdy zresztą nie było.
Nie czekał już na nic więcej, decydując się na krok, który powinien wykonać już dawno temu.
Dyrektor Hogwartu odprowadził młodego arystokratę wzrokiem, kiedy ten wraz z Zabinim skierował swoje kroki do czarnego samochodu jednego z pracowników Ministerstwa Magii. Emocje mieszały się w jego sercu, tak samo jak niespokojne myśli krążące po każdym skrawku jego umysłu. Sam skierował na chłopaka ten los choć nie na takim zakończeniu tej historii mu zależało. Skończyła się wojna, a on naiwnie wierzył, że wraz z nią skończą się wszystkie inne problemy. Tak jednak nie było.
Ministerstwo Magii, świat czarodziei, Aurorzy, nikt nie wybaczał tak łatwo i szybko jak on. Może i Draco z Zabinim przyczynili się do uratowania świata w tym najważniejszym dniu próby, jednak to było za mało by odpokutować poprzednie grzechy i zbrodnie. Wszyscy mieli tego świadomość, nawet oni, oprócz niego, najstarszego i najbardziej życiowo doświadczanego. Naiwnie wierzył, że chłopcy przechodząc na dobrą stronę odzyskają życie, Ba! Że zaczną je od nowa. Prawda była jednak brutalniejsza, a krwawe piętno przeszłości miało się ciągnąć za nimi do końca ich życia.


                                                                         ***


Odszedł, zostawiając ją samą w pościeli, która wciąż miała zapach ich wspólnej nocy.
Nie płakała. Wiedziała, że nie ma sensu. Nic nie było w stanie zmienić tego zakończenia. Płacz również niczego by nie zmienił, sprawiłby jedynie, że dużo gorzej zniosłaby rozstanie. Była dużą dziewczyną, a one przecież nie płaczą.
Postanowiła zachować ten smutek i żal dla siebie. Jakby to była jej jedyna pamiątka po blondwłosym Ślizgonie i nie zamierzała się nią z nikim, nigdy dzielić.
Wiedziała, że czas leczy rany. Wiedziała, że musi przeczekać ten najgorszy czas, a potem wziąć się w garść i zacząć żyć od nowa. Bała się jedynie odpowiedzi na pytanie jak długo można tęsknić za kimś, o kim wiemy że już nigdy do nas nie wróci. Bała się, że tęsknota stanie się jej najwierniejszym przyjacielem, choć tak bardzo chciała o nim pamiętać.
Miała tą cholerną, pieprzoną świadomość,  jak wiele słów, których nigdy sobie nie powiedzieli, przepadło bezpowrotnie, wiedziała również, że były ważniejsze od tych wszystkich wypowiedzianych.
Zrozumiała, że przecież nigdy mu nie powiedziała  jak bardzo lubiła, gdy był obok.




_______
_____________

Chyba podświadomie wcale nie chciałam pisać tego rozdziału. Broniłam się przed tym uparcie, malowałam ściany w mieszkaniu, polerowałam podłogi i myłam okna przekładając pisanie czegoś co wyobrażałam sobie już od lat. Chyba przeczuwałam, że gdy go już napiszę i opublikuję to coś się dla mnie zakończy, coś cholernie ważnego.
Nie byłam i nadal nie jestem na to gotowa.
Pierwszy rozdział tego opowiadania, jeszcze na dawnym adresie, opublikowałam 18 sierpnia 2008 roku. Ponad siedem lat trwała ta przygoda. Jeden Bóg wie ile dni, nocy i myśli poświęciłam tej historii.


Nie żegnam się, bo jeszcze nie odchodzę.
To tylko ostatni rozdział dziejący się w Hogwarcie, a nie zakończenie całego opowiadania. Sama sobie muszę to powtarzać, bo dzisiejszego dnia mimo urodzin i tej wyczekiwanej publikacji panują we mnie skrajne, ciut dziwne i melancholijne uczucia.
A może to po prostu starość….


Pozdrawiam, Wasza Icamna.



93 komentarze:

  1. Boję się, że jak to przeczytam, to mój świat legnie w gruzach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój już legł. A muszę jeszcze na kółko iść (y) Czy to będzie dziwne jak przyjdę cała zapłakana ?
      Destiny *-*

      Usuń
    2. No i legł.
      Tak, to może być dziwne xd Ale dasz radę :D

      Usuń
  2. A ja Ci dziękuję za wspaniałą przygodę, świetne opowiadanie,które bardzo często umilalo mi mój wolny czas. Dzięki za pracę,ogromny wkład i wysiłek. No i wszystkie wspaniałe rozdziały. Dziękuję bardzo jeszcze raz. I sto lat to nie jest starość no mamy tyle lat na ile w danym momencie się czujemy. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne! popłakałam się, nie takiego zakończenia się spodziewałam...
    Dziś przeczytałam całe opowiadanie od pierwszego rozdziału do końca. Przepraszam, że nie komentowałam, chęć dowiedzenia się co będzie dalej zwyciężyła. jestem nim zachwycona i mam nadzieję, że napiszesz tom drugi.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps. Wszystkiego co najlepsze z okazji urodzin. :)

      Usuń
  4. BOŻE JEZU CHRYSTE MARYJO! NARESZCIE JEST! <3 <3 <3 lece czytać<3!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety dopiero godzine temj nadeszla moja upragniona chwila, wiec...
      Zaczne od zyczen urodzinowych :)
      Rozdzial... Ahh nawet nie wiesz jak bardzo tesknilam za tym opowiadaniem. Jest jednym z dwoch, ktore zapadly mi w pamieci, i na dlugo sie ich nie pozbede ;) Niestety spodziewalam sie podobnego obrotu sytuacji ;< mimo to, po prostu wiem, ze nie zawiedziesz nas, i historia Malfoya i Granger skonczy sie inaczej :)
      Dziekuje ci za ta historie, z ktora nie raz sie utozsamiam, pewne sytuacjr sa mi doskonale znane
      Oczywiscie poryczalam sie
      Wybacz, ze bez ladu i skladu, ale targaja mna silne emocje
      Wierna fanka pozdrawia i zyczy weny <3

      Usuń
  5. Zacznę oczywiście od życzenia Ci wszystkiego najlepszego. :) Żyj 200 lat, żebyś przynajmniej przez następne 150 tworzyła, bo to co robisz to piękna pasja, której widać owoce.
    Co do rozdziału, byłam pewna, że nie będzie sielankowej wizji, że nie zostaną koniec końców razem. Przyznam dziwnie mi się to czytało, też nie mogłam uwierzyć, że się to w końcu stało. ;) Było naprawdę pięknie, zmysłowo i uroczo. Poruszyłaś parę wątków, które po prostu zmuszają Cię do napisania II tomu i to jest świetne, że delikatnie zaznaczasz,że to nie koniec.
    Jestem z twoim blogiem związana ponad 2 lata, komentuję rzadko, jedynie wtedy kiedy mnie coś poruszy. Koniec tomu I na pewno jest taką chwilą. W dniu urodzin życzę Ci jeszcze kolejnych 7 lat weny i inspiracji, ja na pewno tu zostanę.
    Pozdrawiam,
    J.

    OdpowiedzUsuń
  6. Odpowiedzi
    1. No to moze tak:
      - Najpierw wszystkiego najlepszego bi nie napisalam wczesniej :-* <3
      -Rozdzial jest wspanialy i pomimo smutnego zakonczenia jestem z niego zadowolona
      -dlugosc jest idealna. Uwielbiam czytac a tym bardziej jak cos jest dlugie
      - nie wyobrazalam sobie tego.. Praktycznie wcale i czekalam na niego jak malfoy na nowa miotle :-P
      -nie wiem czy moze ja jakas niekumata czy co ale nie wpadlam jeszcze na to na co obydwoje sie zgodzili XD haha to chyba raczej z moja mozgownica cos nie tak jest od tego niemieckiego :{ ^_^
      - w zyciu takiego dlogiego komentarza nie pisalam to za bledy przepraszam ale gorszej klawiatury to chyba w zyciu nie widzialam i chyba juz skonczylam. Zycze powrotu do weny i duzo pomyslow
      Pozdrawiam i niech moc bedzie z toba
      ~LieberAlleine

      Usuń
  7. Ja również chcę Ci podziękować i przeprosić. Jestem niezwykle wdzięczna za za to co stworzyłaś i czym zechciałaś się podzielić społeczności internetowej. Przed przeczytaniem tego rozdziału nawet nie zdawałam sobie sprawy, z tego jak bardzo pokochałam tę historię i jak wielki wpływ ona na mnie wywarła. Czuję, że zostanie w mojej pamięci jako coś niezwykle niesamowitego, a przy tym całkowicie realnego, ponieważ to w jaki sposób opisywałaś ludzkie emocje w żadnym wypadku nie odbiega od rzeczywistości, przez co ,,Lubię, gdy jesteś obok" mam nadzieję, że na stałe ulokowało się w moim sercu. Przeprosić chcę Cię za to, iż nigdy wcześniej nie skomentowałam żadnego z rozdziałów. Nawet nie wiesz jak żałuję. Sama zastanawiam się nad założeniem bloga o tematyce Dramione i wiem, że komentarze dają motywację do dalszej pracy. Czuję się źle z tym, że przez cały ten czas ani razu nie napisałam Ci jak wielki wpływ wywarło ma mnie to opowiadanie. Cóż, pozostało mi tylko czekać na drugą część opowiadania, która mam nadzieję pojawi się jak najszybciej. Nie mam pojęcia jak rozegrasz dalsze losy naszej wspaniałej dwójki, ale podświadomie liczę, na to że Hermiona będzie nosiła owoc ich miłości, a Draco jakoś uwolni się od tych nikczemników z Ministerstwa! I będą żyć razem w burzliwym, aczkolwiek pełnym miłości związku. Na koniec chcę jeszcze złożyć Ci życzenia urodzinowe. Chcę, abyś zawsze była szczęśliwa, a swoim uśmiechem bezkarnie zarażała każdego człowieka, byś miała wenę, która pozwoli Ci na kontynuowanie tego czego jeszcze nie skończyłam i tego czego być może nie zaczęłaś. Wszystkiego najlepszego!

    OdpowiedzUsuń
  8. Dziękuję za cudowny prezent urodzinowy !
    Popłakałam się, wzruszyłam i wszystko na raz. To opowiadanie jest najbliższe mojemu sercu. Bardzo dziękuję za tak fantastyczne teksty. Czekam na kolejną część. Jestem pewna że będzie równie fenomenalna co ta 😄

    Pozdrawiam
    Kamila :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Genialny rozdział, przecudowny tom 1... jesteś najlepsza!
    Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! ;*
    Będę czekać, tak jak robię to już od 3 lat :)
    P. <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz, że zrobiłaś mi wspaniały prezent? Bo tak sie składa że wczoraj miałam urodziny. :)
    Rozdział jest cudowny. Pisząc ten komentarz nadal płaczę. Uwielbiam twojego bloga, twoje opowiadanie, a przede wszystkim twojego Dracona. ARCYDZIEŁO! <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Przyznam, że bałam się czytać ten rozdział. Dokładnie od 14 marca wchodziłam kilka, a nawet kilkanaście razy dziennie, aby sprawdzić czy pojawiły się już informacje lub nawet rozdział. Nie wiem od czego mam zacząć, może na początek od rozdziału? Jest on... idealny. Wiele razy wyobrażałam sobie go, ale nie tak. Moje wyobrażenia nie były idealne, a ten rozdział taki jest. Przyznam szczerze,  że nie lubię płakać, no chyba, że ze śmiechu lub szczęścia. Tu płakałam ze smutku. Cały smutek związany z emocjami oczekiwania na niego,  radości i strachu, że już jest oraz sam rozdział mnie do tego zmusił. Wszystko to się zmieszało i wybuchło. To nie byl zły smutek, ten byl taki odpowiedni. Nawet nie wiesz jaki uśmiech pojawił się na mojej twarzy, gdy napisałaś, że drugi tom będzie. Nie interesuje mnie kiedy. Ważne, że jest taki plan, a to już wywołuje u mnie ogromną radość. Mogę czekać na ten drugi tom nawet sześćdziesiąt lat. Nie zniosłabym takiego zakończenia, nie po tym wszystkim co wydarzyło się w całym opowiadaniu. Pewnie dalej będę tu wchodziła kilka razy dziennie. Już się do tego przyzwyczaiłam, przywiązałam. Poczytam sobie komentarze, "odnowione" rozdziały lub całość od początku. Ja również muszę Ci podziękować i przeprosić. Dziękuję za cudowne opowiadanie, emocje, które towarzyszyły mi pod czas czytania, długie rozdziały. Dziękuję Ci za wszystko co dał mi ten blog, co dałaś mi Ty. Przepraszam za to, że komentuję po raz pierwszy. Jestem na tym blogu ponad rok, a to mój pierwszy komentarz, tylko raz napisałam coś w księdze gości. To opowiadanie na zawsze zostanie ze mną, a cząstka mnie zostanie z nim.

    Wszystkiego Najlepszego Icamno! Szczęścia, zdrowia i czego jeszcze tylko potrzebujesz. Niech wena nigdy Cię nie opuszcza, a radość z pisania będzie jeszcze większa. Aby twoje kolejne rozdziały już w Tomie drugim były jeszcze lepsze (nie wiem czy to w ogóle możliwe, ale Ty bardzo lubisz nas pozytywnie zaskakiwać ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Wszystkiego co najlepsze, kochana Icamno.

    OdpowiedzUsuń
  13. Cześć. :)
    Na początku chciałbym życzyć Ci wszystkiego najlepszego! Zdrowia, szczęścia i dużo miłości. Kolejnych lat pisania i weny. :)
    Teraz chce podziękować za wszystko. Naprawdę. Za miliony słów wylanych na bloga. Za czas, który poświęciłaś na pisaniu tego opowiadania. Za humor, który śmieszył do łez, ale również dziękuję Ci za łzy wzruszenia przy czytaniu niektórych rozdziałów.
    Z Twoją historią jestem dopiero od ponad roku, ale zdążyłam się przekonać, że to jest i pozostanie, moje ulubione opowiadanie. Stworzyłaś coś wyjątkowego i niepowtarzalnego. Naprawdę musisz mieć ogromną wyobraźnię. :D
    No ale nie smućmy się, opowiadanie się jeszcze nie zakończyło. Będę czekała na drugi tom i mam nadzieję, że pojawi się już niebawem. :)

    Dziękuję i pozdrawiam,
    Larmes.

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie potrafię ułożyć żadnej sensownej wypowiedzi..
    Ryczę wciąż od 5 minut..
    Życzę Ci tylko wszystkiego co najlepsze, kochana Icamno :*
    Rozdział... jest boski, smutny, prawdziwy, obiecujący, satysfakcjonujący itp. itd.
    Uwielbiam twoje opowiadanie, do którego wracam w ciężkich dla mnie chwilach. A tych ostatnimi czasy jest trochę więcej..

    W każdym razie, życzę Ci weny na tom II. Powodzenia! I pamiętaj, że masz swoich czytelników, którzy zawsze będą z Tobą ❤

    OdpowiedzUsuń
  15. Cholercia nawet nie wiesz jak ciężko czytać i płakać jednocześnie... To było takie cudowne a zarazem ta świadomośc że pewien etap się zakończył. Cóż mogę powiedzieć od prawie początku śledzę Twój blog i od pierwszego rozdziału był inny od reszty przesłodzonych dramione- był inny intrygujący. Uwielbiam powracać do rozdziałów zawsze kiedy jestem zła radosna kiedy mi smutno - zawsze. Jestem pewna że kolejny tom będzie równie fenomenalny jak pierwszy . A teraz główną moja myśl: STO LAT STO LAT NIECH ŻYJE ŻYJE NAM... :*

    OdpowiedzUsuń
  16. Dziękuje ci za tak wspaniałe opowiadanie.Byly chwile ,w których płakałam i ,w których sie śmiałam.Odkrylam to opowiadanie w marcu i było najlepszym opowiadaniem jakie kiedykolwiek czytałam.Piszesz idealnie zarówno rozdziały smutne jak i wesołe.Dziekuje ci jeszcze raz za to opowiadanie i wszystkiego najlepszego ❤️❤️❤️❤️❤️

    OdpowiedzUsuń
  17. Przedewszystkim sto lat i spełnienia marzeń :) piękny melancholijny rozdział :) w głębi serca kiełkuje we mnie obawa, ze drugiego tomu jednak nie będzie nie umiem jej wytłumaczyć ... Jednak wierze Twoim obietnica i życzę mnóstwo weny i chęci do pisania :) jest to najlepsze opowiadanie dramione jakie czytałam gratuluje :) bardzo bym chciała przeczytać kontynuacje :) trzymam za Ciebie i Twoja wenę mocno kciuki :) i udanych urodzin życzę :) pozdrawiam dreamer

    OdpowiedzUsuń
  18. Na początku życzę Ci wszystkiego co najlepsze. Co do opowiadania najlepsze jakie czytałam( a mam już trochę tego za sobą). Mam nadzieję, że wena wróci. Czekam na tom drugi.
    Julka

    OdpowiedzUsuń
  19. Kobieto, kocham to opowiadanie całym sercem, wczoraj były moje urodziny i ten rozdział jest najlepszym prezentem jaki dostała, troche wstyd się przyznać ale pojawiły się łzy wzruszenia. Kocham Kocham Kocham i czekam na więcej :* :* i jeśli tak piszesz zmuszając się , to z weną stworzysz chyba coś co będę czytała w kółko, więc życzę weny. I skoro dziś masz urodziny to wszystkiego najlepszego i wiary, że wszystko jakoś się zawsze poukłada, i w głowie, i w życiu
    Pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
  20. Tak szczerze mówiąc, to cię nienawidzę. Tym całym opowiadaniem złamałaś mi serce. Potem skleiłaś je "Kacem Hogwartu", "Dziewczyną Malfoy'a" i "Tajemnicami Dagurtar". Bawiłaś się nieświadomie moimi uczuciami. Teraz nie złamałaś go, a rozerwałaś bezlitośnie na strzępy. Nienawidzę cię szczerze i z całego, mojego poszarpanego serca. A jednocześnie cię kocham. Wiele razy, gdy byłam smutna wracałam do najśmieszniejszych momentów twojego opowiadania. Podnosiły mnie na duchu i płakałam nie ze smutku, a ze śmiechu. Z każdym kolejnym rozdziałem byłam coraz ciekawsza relacji głównych bohaterów. Te siedem miesięcy rozłąki między 47 a 48 rozdziałem, było prawie nie do zniesienia. Odliczałam dni, godziny, minuty do powrotu ze szkoły by zobaczyć czy coś dodałaś. Zakochałam się w tym opowiadaniu tak mocno jak jeszcze w nikim i w niczym. Tak, więc pisz dalej. Będę czekać na drugi tom "Jesteś". Życzę ci weny i WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO!
    ~Natalia.

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozdział nie potrzebuje komentarza. Jest cudowny... Najlepszego

    OdpowiedzUsuń
  22. Przeżyłam z tą opowieścią a jednocześnie z Tobą 2 lata studiów, czas dosyć dla mnie ciężki a dzięki Tobie i tym chwilom kolejnych rozdziałów był wielką odskocznią. Brak słów by określić jak bardzo to opowiadanie jest cudowne. Mam nadzieje, że będziesz pisać dalej.
    Dziękuję
    Wszystkiego Najlepszego
    Karolina

    OdpowiedzUsuń
  23. Przede wszystkich chciałabym ci podziękować za historie którą stworzyłaś. Przy jej czytaniu towarzyszył mi zarówno wiele śmiechu jak i łez :) Najlepsze Dramione które czytałam, dlaczego? Po pierwsze masz genialny styl pisania, czyta się szybko i przyjemnie, a przy tym masz bardzo bogate słownictwo i rozbudowane zdania.Historia jest oryginalna i zawiera wiele ciekawych wątków np. wyjazdy, pojawienie się psów, spotkanie tej starszej pani. Pokazałaś przede wszystkim, że miłość nie pojawia się odrazu, trzeba byc cierpliwym i wiele poświecić, widzisz również to że nie wszystkie historie kończą się happy-endem. Rozdział był bardzo ciekawy, wspaniałe zakończenie(chociaż wyzdrowiwnie Hermiony nie zabardzo mnie ucieszyło, lubie dramaty :D)
    Życzę ci zdrowia, wspaniałych przyjaciół którzy cie bedą wspierać, szczęścia, sukcesów w życiu oraz rozwijania pasji :)
    Przyznam że prawie nie komentowałam gdyż znalazłam blog dopiero w lipcu i zostawiałam tylko pod ostatnimi rozdziałami, lecz obiecuje że się poprawie przy drugiej części!
    Powodzenia przy pisaniu kontynuacji i życzę wiele wytrwałości, wiedz że będę zaglądać tu niemal codziennie :)
    ~blackrainbow

    OdpowiedzUsuń
  24. Już Ci mówiłam ( w e-mailu ) co ten blog znaczy dla mnie, ale jeszcze raz. Jest cudowny, uroczy i lekki. Doskonały. Powoduję, że śmieję się lub płaczę. Na zmianę lub nawet w tym samym czasie ! Powodujesz nim to, że chodzę szczęśliwa parę dni lub dopada mnie melancholia w której chciałabym się pogrążyć. Dziękuję Ci za te 4 lata, za ten tom, za ten rozdział i za te wszystkie uczucia, które towarzyszyły mi w czytaniu niezliczonej ilości razy wszystkich rozdziałów.
    Mam nadzieję, że tom II będzie tak samo magiczny jak i poprzedni.
    Oczywiście życzę Ci szczęścia i spełnienia w swoim życiu. Tego, aby wena Cie nie opuszczała, albo tylko wtedy jak już będą boleć Cie palce od wystukiwania nowych historii w klawiaturę komputera ;) Życzę Ci też miłości, którą będziesz umiała dostrzec. Aby uśmiech twojej wywrócił twój świat do góry nogami, a spojrzenie parzyło Cie jak wrzątek wylany na kolana ; ) Jednym zdaniem, życzę Ci miłości która pochłonie Ci całą.

    Twoja stała czytelniczka, Nicola.

    OdpowiedzUsuń
  25. Wszystkiego, co tylko najlepsze. Muszę się zebrać do napisania porządnego komentarza, nie wiem ile to mi zajmie, więc wolałam napisać życzenia teraz. Więc życzę Ci szczęścia. Po prostu szczęścia.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  26. Łiiiii , prezent na (również) moje urodznki !!! Dziękuje bardzo :D dla ciebie wszystkiego co najlepsze ,spełnienia marzeń , żebyś się z nami nigdy nie rozstawala i żeby pisanie nadal przynosiło ci wiele przyjemności :) a teraz lece czytać :****

    OdpowiedzUsuń
  27. Łiiiii , prezent na (również) moje urodznki !!! Dziękuje bardzo :D dla ciebie wszystkiego co najlepsze ,spełnienia marzeń , żebyś się z nami nigdy nie rozstawala i żeby pisanie nadal przynosiło ci wiele przyjemności :) a teraz lece czytać :****

    OdpowiedzUsuń
  28. Droga, droga, droga Icamno!
    Brak mi słów. Słowo daję. Miałam wrażenie, że jadłam ten rozdział łyżkami. Był niczym najlepszy, najbardziej puszysty i delikatny deser jaki dane mi było kosztować. Płynęłam po słowach, dotykałam tych uczuć, otulały mnie...
    Nie wyobrażasz sobie jak wiele radości sprawiała mi Twoja twórczość. To co zrobiłaś z "tą alternatywą" Pottera, przekracza moje pojęcie. To nie jest "jakaś tam" historyjka, to rzeka, którą wytrwale i pięknie drążyłaś. Ilość emocji, pomysłów, niedorzeczności, nieprzespanych, jak sądzę nocy, tworzy nierozerwalną całość, która rozwaliła mnie w całość. Dobrze, co ja mówię,cudnie, że to nie koniec! Moje wywody brzmią jak mowa pożegnalna, bo pewien etap się skończył. Cudny, bogaty, soczysty. Mam ochotę czerpać garściami, ciągle chce więcej i więcej. Wracam i będę wracać do Twojej, ich historii, bo jest tego cholernie warta.
    Pozdrawiam Serdecznie i dziękuje, za każdą literkę, słowo, zdanie, bo były ucztą, niezapomnianą ucztą...
    Anta
    PS. Wszystkiego dobrego, zdrowia i pogody ducha!

    OdpowiedzUsuń
  29. Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin :)
    Wybacz, że nie napiszę tu wspaniałego listu do Ciebie, ale to po prostu nie w moim stylu. A także zbyt mocno przeżywam ten rozdział.
    Powiem po prostu przepraszam i dziękuję.
    Przepraszam, ponieważ nie komentowałam mimo, że jestem na blogu od mniej więcej pół roku. To stosunkowo do trwania bloga mało, ale jednak.
    Dziękuję, bo mogłam przeczytać tak wspaniałą historię. Dla mnie zawsze była, jest i będzie idealna.
    Kolejną sprawą jest druga część, która jest chyba moim małym światełkiem w tunelu. Mam nadzieję, że niedługo pojawi się coś z nią związanego.
    Powiem szczerze, że nie wyobrażam sobie, by ta historia miała smutne zakończenie. A na razie takie jest. Boże, ja tak bardzo chcę kolejną część!
    Tymi o to słowami nie posiadającymi ładu i składu, mnóstwem błędów chcę się z Tobą, autorko wielka i wspaniała, pożegnać. Ale tylko na chwilę. Bardzo krótką mam nadzieję. Bo pod drugą częścią nie znajdziesz rozdziału bez mojego komentarza.
    Kocham.

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszystkiego najlepszego, ten rozdział musi być najlepszym jak i najgorszym prezentem. Ale pewnie też bym tak zrobiła.
    :)
    Powiem szczerze, że chyba nigdy nie komentowałam Twoich rozdziałów, ale żarliwie je czytałam, wiele razy, gdy nie było nowych rozdziałów ja zaczynałam je czytać od nowa. Twoje komediowe rozdziały były najlepszym poprawiaczem humoru ever i czytałam je chyba z milion razy. Ale moim numerem jeden jest rozdział "W naszym świecie".
    Jesteś świetna, robisz cholernie dobrą robotę i musisz o tym wiedzieć. Wiele razy płakałam na tych scenach Hermiony i Draco. Poruszasz moje serce, dziś też płakałam. Wiedz, że czekam niecierpliwie na drugi tom. :)
    I jeśli mogę, kradnę pierwszy "podrozdział" tego rozdziału, który napisałaś, muszę go sobie zapisać, bo jest z tego przepiękny cytat. Mam nadzieję, że się nie obrazisz, ujął moje serce. :)
    Pozdrawiam, życzę owocnej pracy i czekam na resztę Twojej twórczości. :)
    -Maadź (www.dramione-impossible-love.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  31. NAJLEPSZEGO :-)
    To po pierwsze, a po drugie to nie samowite co wyczyniasz z moim życiem. Twoja historia ma specjalne miejsce w moim sercu. Często płakałam czytając rozdziały, czasem śmiałam się tak bardzo że ludzie patrzyli dziwnie, i tak bardzo ciesze się za możliwość uczestniczenia w tym wszystkim.

    Annelis

    Ps. Do zobaczenia w części drugiej ;-)

    OdpowiedzUsuń
  32. Wszystkiego najlepszego droga autorko !

    Rozdział jest przepiękny pomimo braku happy endu. Każda scena, jest dopracowana, a pocałunek... Umarłam ze szczęścia jak to przeczytałam, po to by chwile później płakać z powodu odejścia Draco. Masz wspaniały talent i błagam ne marnuj go. Jak pewnie wiele osób już czekam niecierpliwie na następny tom. Czuje że będzie tak wspaniały jak ten albo nawet lepszy.
    Życzę weny, chęci i jeszcze raz wszystkiego najlepszego.
    Angie

    OdpowiedzUsuń
  33. Miło czytać, że nie odchodzisz, że Nas nie opuszczasz.
    Na Twoje rozdziały czekałam jak na premierę dobrej książki. Każdy wzbudzał we mnie tyle emocji, o to bym siebie nawet nie podejrzewała.
    Jesteś świetną pisarką, masz wielki talent.
    Rozdziały zawsze były perfekcyjne. Jedne zmierzyły, inne doprowadzały do łez. Ale każdy był idealny.
    Ta historia jest wyjątkowa, na długo zapadnie mi w pamięci, będę do niej wracała.
    Tobie życzę dużo weny, a przede wszystkim odkrycia nowej radości z pisania, bo to jest najważniejsze. Nie robisz tego tylko dla Nas, wiem to. Czytając Twoje rozdziały czuć, że ta historia jest częścią Ciebie, częścią Twojego życia, to jest coś Twojego.
    Doceniam bardzo fakt, że zaczęłaś dla Nas tworzyć, że przez tyle lat jesteś z Nami pomimo różnych zmian w życiu, problemów i tego wszystkiego co wydarzyło się w Twoim życiu od 2008 roku. Jestem szczęśliwa, że mogłam poznać Twoją twórczość.
    Teraz będę wyczekiwała kolejnych rozdziałów, Mam nadzieję, że kiedyś tutaj zajrzę o będzie coś dla mnie, będę czekała ile będzie trzeba, ale wierzę w Ciebie. Wierzę, że jeszcze odnajdziesz radość z pisania, bo jesteś do tego stworzina! :)
    Co do rozdziału, wiedziałam, że taki będzie, że tak się to zakończy, ale nie rozczarowała mnie to. Życie nie jest kolorowe, Ty to właśnie pokazujesz w każdym swoim rozdziale. Dlatego tak bardzo polubiłam to opowiadanie.
    Poza tym rozdział świetny, nic dodać nic ująć.
    Pozdrawiam Cię ciepło.
    Życzę wszystkiego dobrego.
    I do zobaczenia!
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  34. Jak Ty to robisz, że ryczę od pierwszego do ostatniego słowa?
    Stworzyłaś najpiękniejsze opowiadanie Dramione ze wszystkich jakie przeczytałam (a jest ich naprawdę dużo). Tylko w Twoim opowiadaniu widać rozwój tej relacji, ponieważ nie śpieszyłaś się z niczym, nie ulegałaś żadnej presji.
    Chcę Ci podziękować za każdą łzę śmiechu i rozpaczy, za każdą godzinę spędzoną ze stworzonymi przez Ciebie bohaterami.
    Twierdzisz, że patetyczne rozdziały nie wychodzą Ci tak dobrze, jak te komediowe. Nie zgodzę się z tym, bo w tych patetycznych właśnie jestem zakochana do bólu.
    Zawsze uważałam, że Dramione nie może mieć szczęśliwego zakończenia. I nadal tak sądzę. Ale nie mogę się doczekać drugiego tomu i tego, co tam wymyślisz ;)
    Jeszcze raz bardzo dziękuję :*
    JM

    OdpowiedzUsuń
  35. Jejciu, opłacało się tyle czekać na rozdział. Był genialny. W niektórych momentach nawet płakałam. Irytuje mnie tylko fakt, że nei wiemy, co stało się z Draconem. No ale trudno zaczekam do 2 tomu.

    OdpowiedzUsuń
  36. Wiesz co? Może jestem dziwna, ale łzy mi się wezbrały w kącikach oczu, kiedy czytałam notkę po rozdziałem. Ciągle muszę się przekonywać, że to nie jest koniec, ale... Mimo że nie jestem od początku (w wieku ośmiu lat ledwo czytałam długie opowiadania, nie wspominając o takich kolosach), a zaledwie od jakichś... dwóch lat (?) to wiedz, że zżyłam się z Twoją historią. Nawet nie przeszkadzało mi, że musiałam długo czekać. Przepraszam, nie komentowałam (jest chyba tylko jeden komentarz z anonima), ale... Cholera zaraz się popłaczę! Jestem całkowicie rozstrojona. Nie będę się już nawet starać pisać dalej ten marny komentarz. Daj sobie tyle czasu, ile potrzebujesz, ale wróć. Chociażby tylko dla mnie, ale wróć.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. chlip chlip...
    brak słów
    śliczne pożegnanie nawet nie wiesz jak długo na to czekałam na te emocje na te uczucia na to wszystko co się działo między nimi :)
    Cudna historia szkoda że Draco musiał odejść ale takie jest życie :( mam nadzieję że kolejny tom będzie również ekscytujący co ten czekam z niecierpliwością :)
    Pozdrawiam i życzę dużej weny :)

    OdpowiedzUsuń
  38. Nie wiem co napisać, naprawdę. Brakuje mi słów. Po prostu... dziękuję.
    annie

    OdpowiedzUsuń
  39. Moja koleżanka poleciła mi przeczytanie twojego bloga... Przeczytałam. Była to chyba najlepsza decyzja jaką mogłam podjąć... Popłakałam się... Piszesz cudownie i nie marnuj tego. Mam nadzieję że drugi tom będzie... Dziękuję za wspaniałą przygodę z twoim opowiadaniem :) Casie

    OdpowiedzUsuń
  40. Wspaniale! Dla rozdziału brak mi słów... Twoje opowiadanie było jednym z pierwszych i zawsze do niego wracam. Będę czekać na drugi tom tyle ile będzie trzeba. Mam nadzieję, że załapię się na wersję PDF :)
    Życzę Ci dużo weny i szczęścia we wszystkich twoich przygodach.
    Pozdrawiam
    Hermiona Hasting

    OdpowiedzUsuń
  41. Świetny rozdział. Mimo, że czasem byłam na ciebie zła za przeglądanie terminu publikacji,to jestem wwdzięczna za tak wspaniałą historię. Mam nadzieję, że załapię się na PDF. Życzę Ci dużo weny w pisaniu następnych tomów.

    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  42. Cudowny rozdział po prostu brak mi słów... Czekałam na niego z niecierpliwoscią i nie zawiodłam sie. Było tyle emocji. Zawsze gdzieś po cichu liczyłam ze będzie szczesliwe zakończenie no cóż to nie jest do końca szczęśliwe ale za to idealnie pasuje do tej historii.
    Dziękuje za wspaniałe opowiadanie i życzę mnóstwo weny na kolejny tom ��

    OdpowiedzUsuń
  43. Jeśli według Ciebie ten rozdział to nie wszystko na co Cię stać, to jak dla mnie mogłabyś pisać tylko takie :) Tajemnicze ( bo nie wiem jaki jest wyrok ministerstwa ) i wzruszające zakończenie to piękne zwieńczenie pierwszej części opowiadania. Coś tak myślę że drugi tom będzie jeszcze lepszy :) Kawał bardzo dobrej roboty, bądź z tego dumna!!!! Pozdrawiam LittlePoland

    OdpowiedzUsuń
  44. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  45. Leżę i nie mam pojęcia co napisać. Jeszcze przed tym rozdziałem przeczytałam sobie całe opowiadanie od początku do dziś. Ja naprawdę nie mam pojęcia co ty chcesz poprawiać w tamtych rozdziałach. Przecież to są cuda. Małe cudeńka, które były dla mnie jak poranne promyki słońca. Dziękuję.
    I proszę wracaj szybko. Dobrze?
    Sto lat!
    M.

    OdpowiedzUsuń
  46. Piękny.. Poryczałam się. Z niecierpliwością czekałam na ten rozdział, ale było warto, nie zawiodłaś, a zakończenie jest genialne. Nie lubie smutnych zakończeń, ale to jest piękne. Chociaż tak jak napisałaś mam nadzieje na tom 2 i może tam naszym bohaterom się poszczęści. Jestes cholernie dobra w tym co robisz, pierwszych rozdziałów nie musiz ulepszać, bo dobrych rzeczy się nie poprawia . Pięknie rozwinęłaś relacje bohaterów, bez pośpiechu z dokładnością i to czuć w tym opowiadaniu . NIe jeden autor pozazdrościł by ci tego jak pięknie operujesz słowem i jakie wydarzenia tutaj wymyśliłaś. To opowiadanie jest inne niż wszystkie które przeczytałam , jest po prostu cudowne i pamietaj o tym, że stworzylaś coś naprawdę dobrego . Życzę ci dużo weny i mam nadzieje, że szybko tutaj wrócisz :*

    OdpowiedzUsuń
  47. Kocham <3 moje ulubione opowiadanie a czytałam ponad 200 ^^ jejku jak mogłaś talkie zakińczenie?! Nom i mam pytanie:czy tom 2 będzie kontunuacją historii? Jednak będzie happy end? Błagam ! Poza tym według mnie musisz wydać książkę, bo pytałam się wielu bloggerek jakie jest ich ulubione opowiadanie i większość mówi, że Twoje. To opowiadanie w wersji książkowej na pewno wieluby zachwyciło! Mnie zachwyc tak samo jak wersja J.K.Rowling albo i bardziej . Pamiętaj -jesteś najlepsza
    Pozdro Justyna

    OdpowiedzUsuń
  48. Życie jest tak bardzo... nieprzewidywalne.
    Ale to opowiadanie, a raczej ten tom - wszyscy chyba wiedzieli jak on się skończy. Myślałam, że byłam na niego mentalnie przygotowana! Jak się okazało, nie byłam.
    Droga Icamno, tak bardzo dziękuję Ci za ten rozdział. Za całą twoją ciężką pracę ( która trwa siedem lat! ). Dziękuję Ci, bo to opowiadanie nie jest tylko zabiciem czasu, ale ma ono dla mnie pewną wartość sentymentalną. Długo czekałam na każdy rozdział, na jakąkolwiek informację! Tak bardzo czekałam na ostatni rozdział, choć wiedziałam, że to już koniec - aż w końcu nastał, a ja czuję w sobie pustkę.
    Przed łzami broniłam się naprawdę bardzo długo - aż w końcu pękłam przy jednym momencie. Kiedy padło słowo: ,, żegnaj'', już nie próbowałam się hamować, bo naprawdę nic mi nie dało.
    Przyznam się sama przed sobą - ich połamane serca to i moje połamane serce.
    Zżyłam się z tymi bohaterami - nie chodzi o Draco i Hermionę, przeczytałam masę opowiadań z Dramione. Zżyłam się z tą parą, którą stworzyłaś TY. Za każdym razem było tak samo - nienawidzą się, ale jednak zakochują się w sobie... U ciebie też to było. Ale u ciebie widać było wszystkie zmiany zachodzące w bohaterach. I na przykład to, że dopieor w ostatnim rozdziale tak naprawdę się pocałowali... Cóż, u niektórych jest to na samym wejściu. Nienawidzą się! Bum! Przy jakimś zdarzeniu ich usta się spotkały i od razu Fall in love...
    Ty nauczyłaś Nas czekać. Czekaliśmy na tą chwilę wszyscy, tak samo jak i oni. I to jest właśnie piękne.
    Twoje opowiadanie... Ono zawsze wzbudzało we mnie tak wiele uczuć! Choć jestem z tych, jak Draco. Otwieram się jednak przy czymś dobrym... I to właśnie było Twoje opowiadanie.
    Chciałabym napisać jak bardzo jestem Ci wdzięczna, ale za mam taki mętlik w głowie, którego nie jestem w stanie opisać, że nie jestem w stanie utworzyć sensownego zdania! Nadal ubolewam, że z tym rozdziałem, coś się skończyło.
    Ale na całe szczęście, będzie druga część...
    Wrócisz tu, tak?
    Obiecałaś nam.
    Życzę dużo weny i na sam koniec powiem to jeszcze raz: Dziękuję.
    NatalieHS

    OdpowiedzUsuń
  49. Chciałam tylko krótko napisać: Dziękuję. Za jedno z najwspanialszych, najcudowniejszych i zdecydowanie najlepszych dramione jakie czytałam.
    Teraz pozostaje mi tylko oczekiwanie na drugą część... ❤

    OdpowiedzUsuń
  50. Jak zobaczyłam ,że jest nowy rozdział to pomyślałam ,,O Boże jest ''. Od razu zaczęłam czytać i muszę powiedzieć ,że jest taki jak go sobie wyobrażałam. Warto było tyle czekać . To było moje pierwsze Dramione ,do którego wracałam kilka razy, którego rozdziały czytałam śmiejąc się do łez, wkurzając na bohaterów, przeżywając z nimi ich chwile. Z żalem myślałam , że to już ostatni rozdział i będzie koniec, że ich historia się skończy..że nie znajdę innego , które tak mi się spodoba, które mnie chwyci za serce.
    Nie wiem jak to robisz , jak tworzysz te historie i skąd bierzesz pomysły ,ale masz talent.
    To jest , było i będzie MOJE ulubione DRAMIONE.
    Dziękuję , że dzięki tobie przeżyłam z nimi ich chwile , za śmiech , łzy , wkurzenie, tęsknotę, za wszystko.
    Najbardziej jednak za to , że będzie 2 tom :)
    Pozdrawiam Kate :)

    OdpowiedzUsuń
  51. To coś wyjątkowego*.* cieszę się, że choć nie od początku to do końca jednak byłam.
    Co do drugiego tomu jestem chyba dość sceptycznie nastawiona...co kto lubi ale pewnie rzeczy należy zakończyć w wielkim stylu i tyle, a nie ciągnąć je dalej i (niestety) psuć ich wyjątkowy i niepowtarzalny urok.
    Jednak to tylko moja opinia :)
    Opowiadanie było cudowne nie raz i nie dwa się denerwowałam, płakałam i się śmiałam...nie żałuję:)
    Pozdrawiam
    Pani Black :)

    OdpowiedzUsuń
  52. Tak jak chyba każdy, bardzo długo wyczekiwałam tego rozdziału. Oczywiście zanim go przeczytałam, wróciłam do paru wstecz, żeby jeszcze trochę przedłużyć sobie zakończenie, choć to jedynie pierwszy tom i czeka mnie jeszcze drugi. Przeważnie kontynuacje wychodzą gorzej, ale wiem, że w Twoim przypadku może być tylko lepiej.
    Opisałaś ich uczucia w taki sposób, że czułam je tak, jakbym osobiście to przeżywała, nie oni.
    Nie wiem, co mogłabym jeszcze napisać... kocham tą historię i żadne słowa nie opiszą tego, jak cudowny jest ten blog.
    Życzę Ci jak najwięcej weny i przepraszam, że wcześniej nie zdarzyło mi się komentować rozdziałów. Nie jestem z Tobą tak długo, jak większość tych osób, które komentują. Jeśli dobrze pamiętam, to zaczęłam czytać pod koniec lipca z licznymi przerwami i cieszę się, że mimo przypadku(szukałam wtedy jakichś ff), znalazłam Twojego bloga i zobaczyłam kawałek pierwszego rozdziału.

    Całuję,
    Lucienne

    OdpowiedzUsuń
  53. Piekny blog :) dziekuję Ci za niego :) czytałam godzinami :) teraz czekam na następny tom, bede odliczała godziny :) zapraszam na mojego bloga, którego stworzyłam niedawno :) http://kiedyjestesprzymniedramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  54. Przepiękne... Zwykle nie zostawiam komentarzy ale dziś zrobię wyjątek. Muszę, po prostu muszę napisać Ci jak bardzo kocham to opowiadanie. Tak bardzo cieszę się że pare tygodni temu natkęłam się przypadkiem na twojego bloga...
    Wyczekuję kolejnego tomu z wielką niecierpliwością i naprawdę nie moge się doczekać.

    Całuję, pozdrawiam, kocham, wielbie itp itd ;**

    OdpowiedzUsuń
  55. Nie popłakałam się.
    Kobieto - zdziwiłaś mnie. Było wiele opowiadań, które zostały w moim sercu - chociażby te od La Fin De La Vie.
    Niby ponad 40 rozdziałów, a tekstu?
    Full.
    Przyznaj się, ile jeden rozdział ma kartek w Wordzie?
    Wracając. Dziękuję Ci za to iż było to TYLKO Dramione. Nic więcej. Tekst od początku skupiał się na Granger i Malfoy'u. Nie było wdrażania w inne parringi, ewentualnie słówko bądź dwa.
    W między czasie było parę krótkich rozmów z Ginny, dziękuję Ci za to z całego serca! Lubię ją, ale potrafi ona nieźle namieszać.
    Zamiast tego wdrożyłaś przyjaźń Draco-Blaise. Zabini dawał tu humoru, lekkości. Kiedy napisałaś, że umarł... Miałach ochotę Cię udusić i kompletnie nie przewidziałam takiego zwrotu akcji! Akcje, które zapadły mi w pamięć: sukienka na żyrandolu, opatrywanie ran (domek nad jeziorem), wyciąganie węża xD, ostatnia noc .
    Miałaś rację, kończy się pierwszy tom - nie cała opowieść.
    Tak naprawdę - dopiero się zaczęło.
    Zostało wiele pytań - mniej odpowiedzi.
    Co Malfoy zrobi z fartem Dziedzica Merlina?
    Nie wiem.
    Czy wróci?
    Na pewno.
    Kiedy?
    Zależy.
    Czy Granger będzie żyła?
    Możliwe.
    Czy będzie kogoś miała?
    Albo pogodzi się ze stratą lub poczeka. *tak jak staruszka z kawiarni *
    Czy będą żyli długo i szczęśliwie?
    Sądzę iż Happy Ending nie jest im pisany, ale na niego zasłużyli.
    Wytłumacz mi jedno.
    Gdzie Dracon i Blaise tak właściwie pojechali?
    ..
    Rozdziały długie i lekkie z dużą porcją emocji. Ciesz się, ponieważ nie zabrakło w tym tekście słodyczy, nie było dużo innych parringów, dobra ilość chamstwa i ripost, spora dawka nienawiści *tej dla zasady* i kilka niezłych skandali.
    Pozdrawiam i czekam na powrót Twojej weny oraz dziękuję,
    KH.

    OdpowiedzUsuń
  56. Dostałam linka do Twojego bloga od koleżanki i nie żałuję, ze się tu znalazłam. Trochę czasu zajęło mi przebrnięcie przez wszystkie rozdziały, ale moze też dlatego, ze nie chciałam za szybko odbierać sobie przyjemnosci czytania Twojej historii.
    Stworzyłaś cudowne postacie, potrafisz pisać i przekazywać czytelnikowi uczucia i w tych komediowych częściach opowiadania jak i w tych "mrocznych" Twój Draco jest mistrzostwem świata, serio. Idealnie pokazałaś jego charakter i przemiane. Uwielbiam właśnie takiego Draco. Nie było cukierkowo i to sprawiło, ze Twoje opowiadanie wyróżnia się na tle innych. Masz wielki talent!
    Cieszę się, ze to jeszcze nie koniec i z milą chęcią będę tu zaglądać nie tylko w nadziei na nowe rozdziały ale równiez po to by wrócić do wspaniałych momentów tej historii.
    Życzę mnóstwo weny oraz chęci do pisania.
    Pozdrawiam i dziękuję,
    Patrycja

    OdpowiedzUsuń
  57. W niecały tydzień przebrnęłam przez twoje opowiadanie i je pokochałam :')
    Ogromnie cieszę sie, ze będzie drugi tom, chociaż jeszcze będę musiała poczekać 😏
    Naprawdę gratuluje tak świetnego opowiadania, które zawładnęło po części moim sercem, które rzadko daje o sobie znać, wspaniałe 💘

    OdpowiedzUsuń
  58. Pamiętam, że kiedy przeczytałam ostatni rozdział, popłakałam się , co mnie zdziwiło bo nie płaczę prawie nigdy, a to tylko dowodzi że masz niesamowity talent fo pisania. Dziś postanowiłam przeczytać ponownie ten rozdział i ponownie się popłakałam, nie nawidze smutnych zakończeń, i przyznam się że nawet na pogrzebie mojego kochanego chomika tak nie płakałam!! Mam nadzieję że zrobisz drugi tom , skoro pierwszy był genialny to kolejny będzie jeszcze lepszy!! O ile to w ogóle możliwe, ale patrząc na twój talent, wierzę że jest możliwe :)

    OdpowiedzUsuń
  59. Kobieto, ja nwn jak ty to robisz. Powiem ci jedno, jeśli koniec końców oni nie będą razem, to przyjdę tam do ciebie, zabiję, zakopię, uduszę, znowu zakopię i spalę. Takie rozstanie .... jest i może piękne, ale jakże bolesne. Nie tylko dla bohaterów, no ale dla czytelników! Ja kocham to opowiadania, dlatego proszę tom drugi zakończ jak najlepiej. Inaczej moje serce umrze, podeptane i zdruzgotane, a ja na zawsze wstąpię w otchłań rozpaczy.
    M.

    OdpowiedzUsuń
  60. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  61. Przeczytałam wszystkie rozdziały ale to mój pierwszy komentarz jaki tu zostawiam ogólnie mówiąc opowiadanie super zakochałam się w tej historii jak żadnej innej czytałam to z pasją w oczach :)) dobrze że nie było tutaj tak dużo cukru i bohaterowie nie od razu rzucają się sobie w ramiona ^__^ ta sprawa z zabinim mnie dobiła ale jak przeczytałam a tu patrze jego magiczny powrót nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu i patrzenie w tableta z 20 minut z niedowierzaniem i radością smutne było odejście Draco choć wiem że aż tak długa ich rozłąka nie będzie a raczej mam taką nadzieję :DD ostatni rozdział najbardziej zapadnie mi w pamięci prócz legendarnego Kac Hogward bo przyznam to drugie sprawiło że dostałam napadu śmiechu i przyznam nie chciała bym być na ich miejscu a co do ost rozdziały był najlepszy bo był pełen pasji i miłości która bohaterowie tak w sobie kumulowali i oddali sobie nawzajem <3 no to teraz co kombinuje ministerstwo >>? to pytanie chodzi mi po głowie kiedy znów Draco z Mioną się spotkają w jakich okolicznościach tyle pytań a oczekiwanie na odpowiedzi tak więc czekam na 2 tom :D <3 a i spóźnione sto lat kochana nie mogłam przejść obojętnie na to że miałaś urodzinki :D Kocham tą historię życzę weny Yukisia <3 bd zaglądać codziennie XD

    OdpowiedzUsuń
  62. Siedem lat, całe 48 rozdziałów czekałam na to aż miedzy nimi wydarzy się coś więcej. Było tyle momentów, w których myślałam, że to właśnie już teraz wpadną sobie w objęcia i wyznają miłość, jednak za każdym razem akcja toczyła się inaczej, trzymając zniecierpliwioną a jednocześnie zaciekawioną mnie w napięciu. I mimo braku miłosnych uniesień, ochów i achów, które pojawiają się w prawie każdym typowym Dramione - zaglądam tu przez te siedem lat i pochłaniam każde napisane przez ciebie słowo, bo ta historia jest zapełnienie inna niż wszystkie, które do tej pory czytałam. Taka realistyczna i za tą ją właśnie lubię :)
    Proszę, pisz dalej i jak najwięcej.

    OdpowiedzUsuń
  63. zapraszam http://harry-ron-hermiona-draco.blogspot.ie/

    OdpowiedzUsuń
  64. Mam pytanie. Pierwsza część z nowego tomu będzie na tym blogu czy na innym? A pozatym masz wspaniałe rozdziały.��

    OdpowiedzUsuń
  65. Przyznam szczerze - zapomniałam o tej historii.
    Czasem jest tak, że czekasz na coś cholernie długo. Sprawdzasz stronę bloga niemalże codziennie, ale za każdym razem z coraz to mniejszym entuzjazmem. W końcu zapominasz.
    Zeszłej nocy gdy nie potrafiłam zasnąć zaczęłam błądzić myślami i wspominać. W pewnym momencie przypomniał mi się Twój blog i nigdy nie zakończone opowiadanie. Czym prędzej sięgnęłam po telefon i jakże wielkie było moje zdziwienie. Pojawił się rozdział. Co więcej rozdział finalizujący tą historię.
    Przeczytałam go jednym tchem. Czy jestem zachwycona? Nie wiem. Mam mieszane uczucia. Nigdy nie chciałam aby to się skończyło. Ale jak zawsze jestem pełna podziwu dla Twojego talentu. W mistrzowski sposób opisałaś to co nieopisane. Twoje opowiadanie można spokojnie nazwać najlepszym w swoim gatunku. Drugiego takiego już nigdy nie będzie.
    Dziękuję Ci za to i cierpliwie czekam na kontynuację.
    Pozdrawiam, Allecto

    OdpowiedzUsuń
  66. Przyznam szczerze - zapomniałam o tej historii.
    Czasem jest tak, że czekasz na coś cholernie długo. Sprawdzasz stronę bloga niemalże codziennie, ale za każdym razem z coraz to mniejszym entuzjazmem. W końcu zapominasz.
    Zeszłej nocy gdy nie potrafiłam zasnąć zaczęłam błądzić myślami i wspominać. W pewnym momencie przypomniał mi się Twój blog i nigdy nie zakończone opowiadanie. Czym prędzej sięgnęłam po telefon i jakże wielkie było moje zdziwienie. Pojawił się rozdział. Co więcej rozdział finalizujący tą historię.
    Przeczytałam go jednym tchem. Czy jestem zachwycona? Nie wiem. Mam mieszane uczucia. Nigdy nie chciałam aby to się skończyło. Ale jak zawsze jestem pełna podziwu dla Twojego talentu. W mistrzowski sposób opisałaś to co nieopisane. Twoje opowiadanie można spokojnie nazwać najlepszym w swoim gatunku. Drugiego takiego już nigdy nie będzie.
    Dziękuję Ci za to i cierpliwie czekam na kontynuację.
    Pozdrawiam, Allecto

    OdpowiedzUsuń
  67. Chyba rok temu trafiłam na twojego bloga.
    Przeczytałam juz ich wiele i z ręką na sercu musze przyznać, że twój jest najlepszy.
    Tu miłość powoli się rozwijała by osiągnąć punkt kulminacyjny w ostatnim rozdziale. Z zapartym tchem czytałam scenę zbliżenia, która też zakończyła pierwsza część historii . W innych blogach Heriomna i Draco wpadają sobie w ramiona w pierwszych rodziałach.
    Ty znakomicie przedstawiłaś tą prawdziwą osobowość Dracona. I nie zrobiłaś z naszej Miony wrednej lali z domu węża.
    Pióro świetnie pasuje do twojej ręki. Gdy czytam twoje opisy czy refleksje czuję jakbym trzymała w rękach książkę wybitnego pisarza.
    Może to trochę samolubne xD
    Ale życzę Ci weny, bo nie mogę się doczekać kontynuacji
    ~Sandra
    xxx

    OdpowiedzUsuń
  68. Nie ma słów, które opisały by ten rozdział. :c Jest... Niesamowity, cudowny, idealny. Od początku tej historii zastanawiałam się jakie będzie zakończenie, a ty mi dałaś je w najlepszej postaci. Nie potrafię określić czy jest to smutne, czy wesołe zakończenie. Powiem tylko, że w duszy wierzyłam, że będzie to "happy end", ale nie umiem sobie wyobrazić innego zakończenia, jak nie takiego, gdzie się rozstaną. To idealnie opisuje Dramione, takim jakim jest. Mam nadzieję, że w drugiej części, już tam na końcu, będą jednak razem, razem i szczęśliwi.
    Życzę weny i powodzenia z nadchodzącymi trudnościami pisarskimi. ❤

    OdpowiedzUsuń
  69. Ahh siedzę w pracy i ryczę. Najlepsze dramione jakie czytałam od lat, na prawdę. Podniosłaś poprzeczkę tak wysoko, że nie wiem czy jest sens szukać czegoś nowego. Jedynym minusem opowiadania, o którym muszę wspomnieć, jest nagminnie powtarzany błąd przy liczbie mnogiej, np. "emocją" zamiast "emocjom". Myślałam, że w którymś rozdziale on w końcu zniknie, jednak doszłam do końca a problem dalej istnieje. Mam nadzieje, że nie karzesz długo czekać na nowy rozdział, nie wiem co teraz zrobić ze swoim życiem. Dopiero skończyłam czytać a już tęsknie. Pozostaje mi zaglądać tu co drugi dzień z nadzieją.
    Pozdrawiam serdecznie,
    Żaneta ;)

    OdpowiedzUsuń
  70. Czytalam milion roznych blogow o tematyce dramione, ale to Twoj skradl moje serce ;; mam nadzieje, ze wrocisz jak najszybciej :3
    Co do tego rozdzialu - plakalam jak male dziecko, jeszcze do klimatu tak bardzo pasowala mi piosenka "don't go" zespolu BMTH *~* teraz tylko pozostalo czekac ;;;;

    OdpowiedzUsuń
  71. brak mi słów... nigdy nie czytam ficków... ale ten przeczytałam z zapartym tchem... chociaż dla mnie to nie jest fick, dla mnie to dzieło sztuki... Definicja Władysława Tatarkiewicza określa dzieło sztuki jako odtwarzanie lub konstruowanie form lub wyrażanie przeżyć w taki sposób, że efekt tych działań może zachwycać, wzruszać lub wstrząs... a to opowiadanie właśnie takie jest... i mimo niedoskonałości a może nawet dzięki nim jest takie... takie jakie jest... poruszające... czasami byłam na ciebie zła za to jak coś ciągniesz... jak ranisz ich i mnie jednocześnie... ale kiedy czytałam tą historię towarzyszyły mi tak cudowne uczucia... czasami musiałam przestać czytać bo nie mogłam wytrzymać... czytałam wszędzie gdzie tylko mogłam... w autobusie, tramwaju czy na przystanku... teraz jestem na korytarzu w szkole... i nie wiem jak przeżyję ten dzień... bo ciągle będę myślała o tym zakończeniu i o tym co może się dalej dziać... Dziękuję... <3

    OdpowiedzUsuń
  72. Hej dopiero niedawno znalazłam twojego bloga. Przyznam szczerze ,że jest to najlepsza historia dramione jaką czytałam. Jest tak wciągająca, że przeczytanie jej zajęło mi tylko dwa dni. Świetnie piszesz i wspaniale oddajesz uczucia bohaterów. Nie mogę się doczekać kontynuacji dlatego mam nadzieję , że wena wróci szybko i na dłuższy czas, abyśmy nie musieli zbyt długo czekać na ciąg dalszy. Gratuluję talentu i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy. Pozdrawiam Milenka

    OdpowiedzUsuń
  73. Nie mam pojęcia co powiedzieć. Dawno już natknęłam się na tego bloga, ale przewidując, że zakończenie będzie smutne, jakoś straciłam odwagę by to dalej czytać. Dzisiaj jednak się na to zdecydowałam i powiem ci, że ostatnie dwa rozdziały wywołują u mnie tyle emocji, że przeżywam to wszystko razem z bohaterami i wylewam rzewne łzy. Wzruszyłam się jak nigdy. Często też byłam zła, że coś potoczyło się tak a nie inaczej. Niemniej jednak, należą ci się wielkie gratulacje, bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym natknąć się na lepszą historię. Masz wspaniały styl i jeden pomysł lepszy od drugiego. Życzę dużo, dużo i jeszcze więcej weny no i powodzenia przy tworzeniu dalszej części tego opowiadania.Jeszcze raz gratuluję i pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  74. Świetne opowiadanie , nic dodać nic ująć .

    OdpowiedzUsuń
  75. Dziękuję za to, co zrobiłaś, za to że tak pięknie opowiedziałaś ich historię, za to jak ją stworzyłaś, jak kierowałaś ich losami. Przewróciłaś mój mały świat do góry nogami, dałaś mi więcej niż mogłam sobie wymarzyć, utwierdziłaś mnie w przekonaniu, że trzeba wierzyć i sprawiłaś, że uzależniłam się od Twoich opowiadań, od ich historii.
    Przyznaję lubię smutne zakończenia, skłaniają do refleksji, zmuszają do myślenia i do zadawania pytań, ale nie chcę takiego końca, dlatego proszę pisz dalej i daj im szansę na wspólną przyszłość.
    Z całego serca dziękuję
    Joint

    OdpowiedzUsuń
  76. Dziękuje za karuzele emocji.

    OdpowiedzUsuń
  77. Przeczytałam wszystkie rozdziały. Piszesz niesamowicie. Tak ryczałam jak jeszcze na żadnym blogu Dramione. Dzięki Tobie i Twojej histori Dracona i Hermiony ten blog stał się moim ulubionym. Nie zapomnę go. <3 Życzę, Ci weny i czekam na dalsze rozwinięcie tej historii, mam nadzieję, że będzie. Jednym słowem zakochałam się w tym blogu i nie zapomnę o nim. Mam jeszcze dużo do powiedzenia, ale sobie najważniejsze powiedziałąm. Jeszcze raz dziękuje. <3

    OdpowiedzUsuń
  78. Moja BFF jak to przeczytała prawie na zawał zszedła...

    OdpowiedzUsuń
  79. Hej. Cześć. Miło mi cię poznać, Icamno. Jest 2017 rok. Łał. Wiem, też jestem w szoku, właśnie w tej chwili.
    Nie jestem osobą, która przejawia emocje. Która pokaże, że boi się horrorów, żarty w komediach ją bawią, a romanse doprowadzają do łez. Nie. Dotychczas tylko dwie książki wywołały potok łez na moich policzkach, ale od dziś muszę dołączyć do tego grona... kiedyś sama bym w to nie uwierzyła, ale opowiadanie, ba, opowiadanie fanfiction. Po kilku nielogicznych rozdziałach wątpiłam, czy chcę skończyć to czytać, teraz jednak wiem, jak wiele by mnie ominęło. Dziękuję ci, Icamno, za to co stworzyłaś. Ostatnie trzy rozdziały kończyłam czytać z tym charakterystycznym ogłupieniem, z tą pustką w głowie, jak po przeczytaniu naprawdę dobrej książki, po której zastanawiasz się nad swoim życiem. Tu było tak samo. Po prostu... Ukłony z mojej strony.

    OdpowiedzUsuń
  80. Ciężko mi coś napisać o tym rozdziale, to mój ulubiony z wiadomych względów, ale tak mi cholernie smutno, że jednak Draco odszedł. Jestem w rozsypce :(

    OdpowiedzUsuń