środa, 23 grudnia 2015

[Miniaturka.] Bajka na Dobranoc.


„Czasem najlepszym prezentem na Święta 

jest zwykła obecność drugiej osoby.” 





Ważne: Sama akcja tego bonusu przypada na rozdział [31.] Choinka - po kłótni kto zajmie się kotami na czas przerwy świątecznej, a jeszcze przed ich wyjazdem na ferie. Ostatni akapit to przeskok w czasie do wydarzeń sprzed rozdziału [49.] Powrót Dziedzica.


*** 


W
szedł do dormitorium na czwartym piętrze z głośnym westchnięciem niewytłumaczalnej rezygnacji, zmieszanej z nutą lekkiego załamania, kiedy do jego wrażliwego nosa dotarł dość specyficzny, w dodatku mocny zapach drzewa iglastego, połączonego z nutą aromatycznych przypraw korzennych unoszących się w mieszkaniu. Mimochodem przystanął w salonie, z bliżej nieokreśloną mieszanką emocjonalną patrząc na swoją współlokatorkę. Towarzyszył mu przy tym wyraz lekkiego niedowierzania, zupełnie jakby każdego dnia zaskakiwał go jej widok w tym pomieszczeniu, chociaż mieszkali ze sobą już kilka miesięcy.
Leżała z podkurczonymi nogami na fotelu przed kominkiem, otulona puchowym szlafrokiem w aż nazbyt dziecinne podobizny bałwanków i reniferków otoczonych płatkami śniegu. W dłoniach trzymała bordową książkę ze złotymi, zdobnymi napisami oraz podobizną dziwnego, zielonego stwora na okładce. Na nosie miała okulary, które zawsze gdy ubierała kojarzyła mu się z sekretarką w stylu femme fatale. Tym razem jednak nie zrobiły na nim zbyt erotycznego wrażenia, a wszystko co ewentualnie miało mu wstać opadło na widok tych nieszczęsnych bałwanków i reniferów. Jak nic innego wygląd zarówno kasztanowłosej jak i ich dormitorium zdradzał mu, że już za kilka dni Święta. Okres rozentuzjazmowanego śpiewania durnych piosenek i objadania się cynamonowymi pierniczkami, o szale i chaosie w centrach handlowych nie wspominając...
Nienawidził tego okresu, dla niego był jednym z wielu takich samych dni, tylko jeszcze bardziej denerwujących niż zwykle. W dodatku, teraz musiał znosić aurę Świąt, którą nieświadomie i całkiem niespodziewanie wnosiła w jego życie kasztanowłosa Gryfonka. Przed oczami wciąż miał ich wczorajszą, wieczorną sprzeczkę o to, kto zabierze ze sobą koty na okres przerwy świątecznej.
Co gorsza, przez chwile nawet sam się złapał na tym, że pierwszy raz w życiu faktycznie odczuł tą dziwną, wręcz niewytłumaczalną świąteczną atmosferę. Nie miał wątpliwości - albo dziwaczał na starość, albo najzwyczajniej w świecie zwariował. Bardziej obstawiał na drugą opcję, mimochodem i z zniesmaczeniem zerkając na bogato przystrojoną choinkę stojącą w rogu salonu, którą O ZGROZO, sam przecież tu postawił.
Hermiona nie zwróciła na niego najmniejszej uwagi, jak zawsze pochłonięta odczytywaniem poszczególnych zdań, tworzących całość zapewne jakiegoś banalnego, taniego romansu, który kupiła z nudów na rogu jednej z uliczek Hogsmeade. Jedynie ten zielony stwór na okładce nie dawał mu spokoju...
Westchnął z jeszcze większym zniechęceniem, z wolna kierując się przy tym w stronę łazienki i zbawczego prysznicu, o którym wprost marzył już od kilku godzin. Sam nie wiedział co aż tak bardzo wymęczyło go tego popołudnia, czy kolejny cudowny trening Dumbledore'a, po którym miał się stać jakimś tam krewnym Merlina, czy też setna przemowa profesora o życiu i śmierci i tym podobnych pierdołach…







Zimny prysznic okazał się zbawienny.
W dodatku rozbudził go do tego stopnia, że potrzeba snu zeszła na dalszy plan, ustępując miejsca dziwnej, wręcz nieopisanej chęci spędzenia z kimś wieczora. Na brutali z Domu Węża ochoty zbytniej nie miał, z plastikowymi lalkami bawić się nie chciał, a Blaise znalazł sobie tymczasową damę serca, z którą zamierzał spędzić wieczór, dwa, ewentualnie siedem. Chcąc nie chcąc, zostało mu towarzystwo Granger i upierdliwych kotów, z których jeden wciąż sikał mu do adidasów.
Z doświadczenia wiedział, że spędzanie czasu wolnego z Gryfonką mogło mieć nieoczekiwane zwroty akcji, więc dla własnego bezpieczeństwa, zarówno psychicznego, fizycznego jak i nienaruszalności sumienia, postanowił najpierw odpowiednio się przygotować, ówcześnie podchodząc do barku i zgarniając z niego butelkę ognistej oraz kryształową szklanicę, która była wręcz nieodłącznym elementem jego życia. Przez chwilę do jego umysłu wkradł się cień zwątpienia, czy przypadkiem nie powinien zrobić sobie prywatnego odwyku, ale prędko te zgubną myśl porzucił.
Kiedy napój bogów z dwiema kostkami lodu znalazł się w jego posiadaniu, już z większą pewnością przysiadł na sofie w szarym dresie i czarnej koszulce, w stylu aż nazbyt luzackim rozsiadając się między aksamitnymi, bordowymi poduszkami. W salonie zapanowała niczym niezmącona cisza, która w dodatku i o dziwo, to właśnie jemu tego wieczora zaczęła przeszkadzać.
Granger pochłonięta książką, którą sprzed laty dostała od swoich rodziców, nawet nie zorientowała się, że Malfoy tu jest i już od kilku dobrych minut zawzięcie na nią patrzy, intensywnie przy tym myśląc, jak rozpocząć namiastkę dialogu, który przeważnie i tak słabo im wychodził. Kiedy zdał sobie sprawę, że dziewczyna naprawdę nie ogarnęła jaki zaszczyt spotkał ją tą późną, wieczorową porą, westchnął z rezygnacją rozumiejąc, że skoro jemu zależy na towarzystwie to tym razem to on musi zrobić pierwszy krok.
- Co czytasz?
Jego banalne pytanie zaskoczyło bardziej jego samego niż Gryfonkę. W ciągu dalszym nie uraczyła go spojrzeniem, nie dając po sobie poznać wewnętrznej satysfakcji, którą wywołało jego pojawienie się we wspólnym salonie.
- Grinch. Świąt nie będzie.
Że też tytuł bardzo mu się spodobał zaśmiał się szczerze sam do siebie, przy okazji poprawiając się na sofie i mocniej rozpościerając ramiona na jej zagłówku.
- Czy to poradnik instruktażowy? Pożyczysz mi jak skończysz? Chętnie zaczerpnę kilku porad w tej kwestii.
Hermiona spojrzała na niego spod okularów, z błyskiem zaciętości w oku. Ten wzrok już dużo bardziej mu się spodobał, choć kasztanowłosa nie podzielała jego zadziornego klimatu i zaczepnego dowcipu.
- To książka dla dzieci.
Usta Malfoy’a wykrzywiły się w ironicznym, wręcz złośliwym uśmieszku, a jego prawa brew odruchowo zadarła się ku górze.
- Mimo mojej powszechnej antypatii do ciebie myślałem, że okres dojrzewania masz już za sobą.
Hermiona pierwszy raz od dłuższej chwili opuściła książkę, zapierając ją na kolanach. Obdarzyła chłopaka podobnym spojrzeniem jakim on ją przed chwilą.
- Nawzajem Malfoy. Sądząc po pryszczu na czole najwyraźniej jednak się myliłam.
Doskonale wiedziała, że arystokrata był na punkcie swojego idealnego wyglądu przewrażliwiony bardziej niż wychudzona anorektyczka na wybiegu Victorii Beckham i efekt osiągnęła zamierzony. Chłopak zerwał się na równe nogi, wylewając przy tym połowę cennej zawartości swojej szklanki.
- Co? Pryszcz?!
Jego krzyk przerażenia rozniósł się po całym salonie, a ułamek sekundy później odprowadzała wzrokiem blondyna pędzącego do lustra w łazience. Kilka chwil później pojawił się w progu łazienkowych drzwi, patrząc na nią wzrokiem dziecka, któremu ktoś zrobił nieśmieszny kawał.
- To nie było zabawne.
Nie była w stanie powstrzymać się przed uśmiechem satysfakcji, jednocześnie chowając głowę z powrotem do książki.
- Było.
Dodała jeszcze krótko i mimo, że chłopak to usłyszał to tego nie skomentował. Ponownie przysiadł na sofie, biorąc pozostałość drinka do ręki i mimochodem przejeżdżając dłonią po mokrej plamie na bluzce.
- Słuchaj tego Malfoy...
Automatycznie przeniósł wzrok na dziwnie ożywioną i pobudzoną Gryfonkę, która chaotycznie poprawiła się na sofie i z dziwnym zapałem wywróciła strony książki, wracając przy tym do pierwszej kartki. Odruchowo poprawiła zsuwające się z nosa okulary, wzięła głębszy wdech i zaczęła czytać pierwsze zdanie.
- „Daleko w górach, między najwyższymi szczytami Gór Pontuśowych leży małe miasteczko Ktosiowo. Mieszkają tam Ktosie. Każdy Ktoś ci to powie - Boże Narodzenie najlepsze w Ktosiowie! Zielone Świątki są miłe, Wielkanoc przyjemna, ale każdy Ktoś wie i każdy pamięta, że Boże Narodzenie to najlepsze Święta!"
- Czekaj Granger, zamierzasz mi poczytać na dobranoc?
Niedowierzające pytanie chłopaka spłynęło po niej jak letni deszczyk. Wzruszyła niedbale ramionami, nie wiedząc żadnych przeciwwskazań by wcielić ten plan w życie.
- Czemu nie... Nie podoba ci się ten pomysł?
- Jest świetny.
Jego ton nie szedł jednak w parze z odpowiedzią i nie zamierzał tego ukrywać. Bez żadnego dodatkowego komentarza wstał z fotela i podszedł do barku dolewając do kryształowego naczynia całkiem sporą ilość ognistej whisky. Spojrzała na niego znacząco unosząc przy tym prawą brew. Aż nazbyt wyczuł jej karcący wzrok na swoich plecach.
- No co? Ułatwia mi zaśnięcie.
Mówiąc to uniósł szklankę z niewinnym spojrzeniem, wracając przy tym na poprzednie miejsce. Nie wiedział co miały przynieść najbliższe minuty, przeczuwał jedynie, że zapowiadała się długa noc i cały czas nie był pewny czy aby na pewno był na nią psychicznie gotowy. Hermiona jeszcze przez chwile obserwowała go podejrzanym wzrokiem, ale w końcu ustąpiła, ponownie zatapiając nos w książce.
- “Tak, każdy Ktoś uwielbiał Święta, tylko Grinch, który mieszkał nad Ktosiowem, Świąt wprost nie znosił.”
Czytając ten fragment uniosła książkę wyżej, pukając palcem w okładkę lektury, gdzie widniała ilustracja zielonego, niezbyt pięknego stwora. Zupełnie jakby chciała by chłopak mógł sobie lepiej wyobrazić wszystko to co usłyszał oraz wkrótce usłyszy. Przez chwile zrobiła krótką przerwę jakby sama analizowała tekst książki, by chwile później wyjątkowo się ożywić.
- Słuchaj tego Malfoy: „Grinch nienawidził Świąt i świątecznej krzątaniny. Nie pytajcie dlaczego, nikt nie zna przyczyny. Może to dlatego, że głowę miał źle przyśrubowaną. Albo może buty miał za ciasne. Ale ja, za najważniejszy powód uważam to, że miał serce o dwa rozmiary za małe.” Zupełnie jakbym czytała o tobie.
Skwitowała przytakując jeszcze głową, jakby chciała bardziej potwierdzić to spostrzeżenie. Ślizgon zadarł prawą brew pozwalając by ironiczny uśmiech pojawił mu się na twarzy. Domyślał się, że dziewczyna nawiązuje do niego, nie zamierzał być jej dłużny.
- Za to co innego mam dwa razy większe jakbyś chciała wiedzieć. Nic w przyrodzie nie ginie.
Hermiona wywróciła oczami, niezbyt zadowolona dwuznacznymi aluzjami Mafloy’a w tak patetycznej dla niej chwili, jaką było czytanie ulubionej świątecznej książki z dzieciństwa. I nawet jeśli wcześniej chciała parę fragmentów odczytać Ślizgonowi zdała sobie sprawę, że nie miało to najmniejszego sensu. Blondyn żadnego znaczenia ani morału w niej by nie znalazł, a jej tylko mógłby skazić ten wspaniały rytuał czytania tej książki co rok przed Świętami. Dla niej była to na swój sposób magiczna chwila i zaczęła żałować, że chciała się nią podzielić z przywódcą Slytherinu. Zamilkła tak samo jak blondyn.
Minęło kilka dłuższych chwil, w których nawet do Dracona zaczęło bardzo powoli coś docierać. Chyba faktycznie zdał sobie sprawę, że czasem mógłby sobie odpuścić niektóre zaczepki. Złagodniał obserwując zaczytaną Hermionę, na której twarzy pojawił się delikatny uśmiech, wywołany zapewne fragmentem, który obecnie czytała. W jakimś minimalnym stopniu go to zaciekawiło, a zarazem rozczuliło.
Chyba nie kłótnią chciał zakończyć ten wieczór. Właściwie, to wolałby rozpocząć go jeszcze raz. Tylko jak miał to zrobić?
- Naprawdę wciągnęła cię ta książka.
W jego głosie nie było ani grama zaczepki czy ironii, był delikatny, wręcz niósł ze sobą szczere zaciekawienie. Przytaknęła mu głową pozwalając by na jej twarzy pojawił się większy uśmiech. Klimat Świąt i tej książki powoli zaczął brać górę nad nią samą i faktem, że nie chciała rozmawiać z chłopakiem.
- Jest świetna. Jestem przy fragmencie jak Grinch potajemnie przyszedł do miasteczka i mieszał w świątecznych paczkach by nie dotarły do prawowitych właścicieli i kiedy tam był, po części przez niego, córka listonosza wpadła do niebezpiecznej maszyny pakującej prezenty.
- I co się stało?
- Uratował ją.
- No tak...
Mruknął pod nosem, przypominając sobie, że Granger faktycznie czyta mu fragmenty z bajki dla dzieci, a nie fabułę filmu grozy. Hermiona nie bacząc na jego lekkie niezadowolenie wywołane zbyt małą ilością krwi, mózgów i flaków na ścianach zaczęła czytać dalej.
- „Mała Cindy nie wiedziała co robić. W jej główce myśli walczyły ze sobą 'Jeśli Grinch jest taki zły, to czemu mnie uratował? Może nie jest taki zły?' No właśnie, może...”
Dopowiedziała już ciszej, specyficznie przy tym akcentując pytanie i z dziwnym zamyśleniem zerkając na poważnego arystokratę. Aż nazbyt odczuł na sobie ten charakterystyczny, wręcz wyczekujący wzrok Hermiony, której spojrzenie przeszywało go na wylot, zupełnie jakby naprawdę zaczęła utożsamiać go z głównym bohaterem tej historii.
Salon w dormitorium na czwartym piętrze wypełniła dziwna, nawet odrobinę nienaturalna cisza, którą o dziwo postanowił przerwać przywódca Domu Węża.
- Co jest dalej?
- Zainteresowało cię?
- Nie, ale jestem zmęczony.
- Co to ma do rzeczy?
- Twoje gadanie zawsze mnie usypia.
Spojrzała na niego spod łba, jednak zignorował jej wzrok przepełniony oburzeniem i zdenerwowaniem. Uniósł na nią znudzone oczy jakby od niechcenia poprawiając się przy tym na sofie, zjeżdżając do wygodniejszej, bardziej leżącej pozycji.
- No więc? Co jest dalej?
Przez chwile jeszcze mierzyła go dziwnym wzorkiem, zupełnie jakby przeprowadzała bilans ewentualnych zysków i strat, albo oceniała na ile tak naprawdę chłopak chce jej słuchać, a jak bardzo ona chce mu czytać. W ostateczności wypuściła z ust powietrze rezygnacji.
- No dobra, niech ci będzie. Zanim przejdę dalej, zacznijmy w ogóle pokrótce od tego, o czym jest ta książka. Więc tak - na górskim szczycie, w ciemnej jaskini mieszka złośliwy Grinch, który nie cierpi świąt Bożego Narodzenia. Postanawia zepsuć je mieszkańcom leżącego w pobliżu miasteczka. W tym miasteczku mieszka taka mała dziewczynka, która chce zrobić wszystko, aby i on pokochał święta. Niestety nikt w wiosce tego pomysłu nie popiera i musi sama sprawić by zielony stwór się nawrócił.
- Jasne.
Westchnął zrezygnowany, upijając kolejny łyk procentowego napoju, kiedy zdał sobie sprawę, że faktycznie na trzeźwo raczej nie da rady. Hermiona z kolei znów zatopiła nos w książce. Nie zamierzała cytować mu całej, stustronicowej książki, postanowiła wybrać jedynie niektóre fragmenty, inne zaś streścić ni to książkowym językiem ni to po swojemu, tak by Ślizgon łatwiej to wszystko strawił.
- Grinch wrócił do swojej jaskini na górę Krumpit przez wlot na śmieci odprowadzane przez pozostałych Ktosiów, a towarzyszył mu przy tym jego wierny pies Maks.
Na twarzy blondyna pojawił się grymas szczerego niezadowolenia, jakoś nie specjalnie spodobało mu się to imię, ale postanowił nie przeszkadzać dziewczynie i nie wprowadzać zmian do fabuły, chociaż osobiście uważał, że całkiem ładnie pasowałoby tam imię Blaise.
- „Grinch otrzepał się z resztek śmierci, które przykleiły mu się do futra, jednocześnie rozprostowując zastygłe kości. Jego uwagę przykuły duże czerwone worki z wielkim napisem 'niebezpieczne odpady.' Na jego twarzy pojawił się uśmiech zadowolenia. '-Niesamowite co ci Ktosiowie wyrzucają na śmietnik, coś co dla innych jest zwykłym szlamem dla drugich może okazać się pięknym perfumem' skwitował przerzucając wzrok na swojego psa. '-Chodź Maks, później wrócimy po resztę', mówiąc to przełożył worek przez ramię odprowadzając wzrokiem przyjaciela, który ledwo ciągnął drugi w pysku. '- Oczywiście mówiąc my miałem na myśli ciebie.' Dodał ze złowieszczym śmiechem wchodząc do swojej jaskini.”
Hermiona kątem oka spojrzała na Ślizgona, jednak widząc, że chłopak nie śpi, a w dodatku wbrew pozorom naprawdę jej słucha postanowiła kontynuować opowieść.
- „Tymczasem na niebie pojawił się księżyc przypominający kształtem cieniutkiego rogalika, otoczonego z każdej strony pięknie błyszczącymi gwiazdami, do których wręcz chciało wypowiadać się najróżniejsze życzenia i zdradzać swoje najskrytsze marzenia. Mała Cindy nie mogła spać tej nocy, mimo że było już późno, a jej powieki robiły się coraz bardziej senne, opuściła łóżko podchodząc do zmarzniętej szyby. Jej mądre, błyszczące oczy zatrzymały się na gwiazdach, które oglądała przez okno swojego pokoju. Wciąż nie mogła zapomnieć o tym, że Grinch ją uratował.”
I tu Gryfonka zrobiła nienaturalną przerwę, lekko się przy tym pesząc. Draco spojrzał na nią zaciekawiony jej milczenie i zawahaniem. Chyba sam nie był do końca świadomy tego jak bardzo wsłuchał się w jej głos i historię, którą mu czytała. Do tego stopnia, że aż odczuł dziwną pustkę gdy jej głosu na moment zabrakło.
- Dlaczego zamilkłaś?
Jego ciche pytanie niezrozumienia jeszcze bardziej ją speszyło.
- Bo teraz jest piosenka.
Niemal wyszeptała bojąc się reakcji chłopaka na ten musicalowy dodatek. Draco od niechcenia wzruszył ramionami wracając do poprzedniej pozycji.
- Więc ją zaśpiewaj.
Wytrzeszczyła na niego oczy, zachłystując się przy tym własną śliną.
- Żartujesz?
- Oboje wiemy, że poczucie humoru nie jest moją mocną stroną.
- W takim razie zwariowałeś.
- Siedem lat temu, gdy cię pierwszy raz zobaczyłem.
Jego nonszalancki ton i puszczenie oczka sprawiło, że rozbawiona parsknęła pod nosem, wywracając oczami na boki.
- Głupek.
Skwitowała żartobliwie, co na Ślizgona podziałało jak większa zachęta.
- No już Granger, zaśpiewaj. Nie wstydź się. Wiem, że potrafisz.
- Obiecujesz, że nie będziesz się śmiał?
- Składanie obietnic nigdy nie było moją mocną stroną, ale powiedźmy, że spróbuje.
Lustrowała go jeszcze przez chwile podejrzliwym wzrokiem, a gdy naprawdę zdało jej się, że arystokrata jest w tych słowach szczery, westchnęła cicho i zdecydowała się zrobić coś czego sama się nie spodziewała, zaśpiewała.
- Dobra, to zaczynam.
Dodała bardziej do siebie niż do niego, nabierając w płuca odrobinę więcej powietrza. Nie do końca była pewna czy śpiewanie wzruszających ballad było jej mocną stroną.
- „Gdzie jesteś Gwiazdko? Dlaczego nie mogę cię znaleźć? Dlaczego odeszłaś? Mój świat się zmienia i ja się zmieniam. Czy to oznacza, że Gwiazda też się zmienia? Kochany Mikołaju, nie wiem o co prosić na tę gwiazdkę. Gdzie jesteś Gwiazdko? Czy pamiętasz tę dziewczynkę, którą kiedyś znałaś? Takie byłyśmy beztroskie, a teraz nic nie jest proste. Czy to Gwiazdka się zmieniła, czy może ja?”(...)
W dormitorium na czwartym piętrze po raz kolejny tego wieczora zapanowała dziwna cisza, przerwana jedynie cichym miauknięciem Derma, który niezniechęcony napiętą atmosferą panującą między dwójką właścicieli, wskoczył na sofę obok blondyna. Draco zignorował ten ruch zwierzaka, tak samo jak fakt, że Derm chwile wcześniej znów nasikał mu do adidasa stojącego w korytarzu. Chyba faktycznie wciąż nie mógł otrząsnąć się po tym teoretycznie przyjemnym dla ucha wydarzeniu. Dziewczyna z kolei za bardzo wzięła do siebie słowa tej piosenki, aż nadto utożsamiając się z sensem wyśpiewanych słów. Przez chwile zapomniała o tym, że nie jest w salonie sama, pozwalając by pochłonęły ją bliżej nieodkryte myśli i uczucia. Jak w transie jej umysł powędrował w stronę przemijającego czasu, rodziny i faktu, że mała Cindy była córeczką jej marzeń, chociaż nie miała pewności czy kiedykolwiek będzie jej dane ją mieć.
Atmosfera w salonie zagęściła się do tego stopnia, że nawet Ślizgonowi zaczęło to przeszkadzać. Spojrzał na Hermione z niezrozumieniem widząc na jej twarzy bliżej nieokreśloną mieszankę emocjonalną.
- Granger? Nie czytasz dalej?
Pokiwała głową na boki, czując jak łzy zaczęły zbierać się jej pod powiekami. Nawet nie starała się tego usprawiedliwiać. Już od kilku dni czuła jak szaleją w niej hormony zwłaszcza, że była tuż przed okresem i wciąż miała tą cholerną ochotę na ogórka kiszonego.
- Odezwał się we mnie instynkt.
Wypaliła nagle, sama nie zdając sobie sprawy jak to tak właściwie zabrzmiało i jak mógł to odebrać siedzący przed nią Ślizgon. Draco spojrzał na nią co najmniej tak jakby postradała wszystkie rozumy świata i nie miał wątpliwości, że naprawdę było w tym sporo prawdy.
- I przepraszam cię bardzo Granger, ale co zamierzasz teraz zrobić? Przynieść mi jednorożca w zębach?
Niemal oburzona gwałtownie zaprzeczyła szybkim ruchem głowy, tłumacząc mu, że nie o taki instynkt jej przecież chodziło. Chwilową ciszę w salonie nagle wypełniło jej pewne i co najmniej nieoczekiwane wyznanie.
- Chce mieć dziecko Malfoy.
Sama wypowiedź i żądający ton głosu Hermiony były takie niespodziewane i rozkazujące, że Draco wytrzeszczył gwałtownie oczy i parsknął przed siebie ognistą whisky, której smakiem delektował się kilka sekund wcześniej.
- Teraz?
Na jego niedowierzające pytanie i wykrzywioną w wielkim szoku twarz odpowiedziała skinieniem głowy.
- Odezwał się we mnie instynkt macierzyński.
Biedny i co najmniej zdezorientowany Draco wciąż zbytnio ani nie rozumiał ani też niedowierzał o co tak właściwie Gryfonce chodziło. Podniósł ręce, machając nimi lekko, zupełnie jakby przez to chciał jej dać szansę by się uspokoiła i mówiła wolniej.
- Czekaj Granger, czekaj... nie bardzo rozumiem czego ode mnie oczekujesz... Mam ci pomóc zostać matką, a po wszystkim zbudować łóżeczko i domek dla lalek?
- Nie o to chodzi. Nie chciałbyś być ojcem Malfoy?
- Jeśli próbujesz namówić mnie na seks to robisz to w bardzo odstraszający sposób.
Zamilkła zdając sobie sprawę, że faktycznie dobrała słowa tak cholernie nieodpowiednio, że sama najchętniej zamknęła by się w zakładzie psychiatrycznym i po minie Malfoy’a widziała, że on też ma ochotę to zrobić.
Przez kilka minut żadne z nich się nie odzywało. Hermiona milczała skrępowana i przerażona własną głupotą, Draco z kolei zamyślił się tak nienaturalnie, a zarazem spokojnie, że aż nie mogła się powstrzymać by nie zapytać go co mu chodzi po głowie.
- O czym myślisz?
- O naszym dziecku.
Jego bezwiedna odpowiedź bardziej skrępowała jego niż ją. Gwałtownie machnął ręką jakby odwołując wcześniejszą wypowiedź.
- To znaczy, pomyślałem sobie, że nasze połączenie byłoby zabójcze, biorąc pod uwagę mój wygląd i twoją inteligencje.
Odpowiedziała mu dyskretnym uśmiechem, chociaż nie odważyła się tego skomentować. Niespodziewanie nienaturalnie rozbudzony Draco dźwignął się do pozycji siedzącej patrząc na Hermione z dziwnym ożywieniem i błyskiem w oku.
- Przemyślałem sprawę Granger. Jak bardzo chcesz ciąże to zgadzam się, ale ja się do tego nie mieszam. Poleżę sobie, a ty w tym czasie działaj.
Z hukiem zamknęła książkę biorąc nią mocny zamach, jakby chciała w ten sposób uderzyć chłopaka, chociaż był zdecydowanie zbyt daleko by ten śmiercionośny gest mógł go dosięgnąć. Odpuściła. Zerknęła na Dracona z dziwnym zaciekawieniem, zupełnie jakby dotarło do niej, że zaczęli normalnie rozmawiać na życiowe tematy, a przecież jeszcze do niedawna było to bardziej niż niemożliwe.
- Ale tak na poważnie Malfoy, nie chciałbyś mieć kiedyś dziecka?
- Dziecka? To jest to takie małe, upierdliwe i posmarkane tak? Co żre, sra i drze mordę na zmianę? Nie, nie bardzo Granger, jakoś nie mam ochoty na niszczenie sobie życia.
- Ale wyobraź sobie Malfoy, taka twoja malutka, słodka miniaturka. Przybiegłaby do ciebie jakbyś spacerował po parku, złapała cię swoimi malutkimi, drobnymi paluszkami za rękę i takim cichutkim głosikiem zawołała „tatusiu, tatusiu, kupisz mi balonika i batonika?”
Mówiąc to wczuwała się w role małego, sepleniącego dzieciątka, co tylko wywołało na twarzy arystokraty szczery wyraz przerażenia.
- To zbyt słodkie jak na mój gust.
Skwitował z obrzydzeniem malującym się na każdym centymetrze jego nieskalanego lica, wstając przy tym z sofy z pustą szklanką w dłoni. Nim zrobił to co zamierzał do jego uszu dobiegł odgłos smarkania. Odruchowo odwrócił się za siebie, na skuloną w fotelu Hermionę, żałośnie podciągającą nosem.
- Granger? Ty płaczesz?
W odpowiedzi skinęła głową na znak potwierdzenia.
- Wzruszyłam się.
Przyznała szczerze i zgodnie z prawdą, na co on tylko wywrócił oczami, by w kolejnej chwili odwrócić się z powrotem w stronę barku.
- Musze się napić.
Skwitował jeszcze pod nosem, próbując zignorować nieoczekiwany atak histerii rozgrywający się za jego plecami. Nie miał wątpliwości, naprawdę w ich dormitorium dało się wyczuć magie świąt.
(...)
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, kiedy wyciągnął w jej stronę szklankę napełnioną ognistą whisky z kilkoma kostkami lodu w środku. Zignorował jej pytające spojrzenie, wzruszając od niechcenia ramionami.
- Nie znalazłem chusteczek więc zrobiłem ci drinka.
Może i nie wyznał jej miłości, ani nie obsypał płatkami czerwonych róż, ale podziałało. Mimowolnie na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, kiedy odebrała od Ślizgona oblodzoną szklankę. Rozczulił ją tym wyznaniem i gestem, chociaż teoretycznie nie powiedział jej nic romantycznego, a raczej wykonał kolejny krok by pogłębić w niej zadatki na rasowego alkoholika.
- Dziękuję.
Zignorował słowa podziękowania, tak jak zwykł to robić w niewygodnych dla siebie sytuacjach, czy też wtedy gdy nie chciał by już coś dłużej rozdrapywano.
- No to jak? Czytasz dalej?
- Zaciekawiła cię historia zielonego stwora?
- Już o tym rozmawialiśmy.
- No tak, zmęczenie...
Mruknęła pod nosem, chociaż podświadomie przeczuwała, że jej głos wcale nie działał na Malfoy’a usypiająco tak jak zawzięcie twierdził, a wręcz przeciwnie. Mimo to postanowiła nie poruszać już więcej tego tematu. Zupełnie jakby zdawała sobie sprawę, że może być ogniwem zapalnym do przykrej wymiany zdań i pokazowej kłótni. Nie awanturą chciała zakończyć te wieczór, więc bez zbędnych komentarzy kontynuowała opowieść.
- „W czasie kiedy mała Cindy wciąż próbowała zrozumieć zachowanie Grincha, on wyciągnął z zapomnianego kąta swojej jamy poniszczone i bardzo zakurzone urządzenie. Przyłożył niewielki przyrząd do klatki piersiowej, które prześwietliło mu ciało. Na ekranie pokazało się bardzo malutkie, wolno bijące serce, całe pokryte pajęczynami. Grinch podniósł rękę w geście zwycięstwa i wykrzyknął na cały głos 'Tak! Mniejsze o półtora rozmiaru! Będę je jeszcze bardziej trzymał na wodzy'.”
Przywódca Slytherinu zadarł brew patrząc na Hermione podejrzliwie.
- Odnoszę niepokojące wrażenie, że czytasz mi tylko te fragmenty związane ze mną. Chcesz mi coś powiedzieć między wierszami?
Kasztanowłosa przedstawicielka Domu Lwa zignorowała to pełne prawdy podejrzenie i kontynuowała dalszą opowieść, nie uraczywszy Ślizgona nawet spojrzeniem.
- „Maks spojrzał na niego z wyraźnym niezadowoleniem, które jego Pan zignorował. Grinch rozłożył ręce, towarzyszył mu przy tym szeroki uśmiech zadowolenia na owłosionej twarzy. 'Powiem ci coś Maks, nie wiem po co w ogóle stąd wychodziłem. Mam tu całe towarzystwo jakiego mi potrzeba.'. Odpowiedziało mu echo.”
- Gdyby nie ty i koty żyłbym tak samo wspaniale jak on.
Nie do końca spodobała jej się ta sugestia arystokraty, więc nie omieszkała wtrącić swojego zdania.
- Samotne życie nie jest wspaniałe.
- Polemizowałbym.
Hormony zaszalały jej po raz kolejny, tak samo jak złość na Ślizgona. Z hukiem spuściła książkę na kolana wydobywając z siebie dźwięki i protesty niezadowolenia.
- Agrr... dlaczego musisz być takim... takim...
Chyba pierwszy raz w życiu zabrakło jej odpowiedniego słowa, albo było ich tak dużo, ze nie wiedziała, którego użyć by wywołać najlepszy efekt. Draco zaciekawiony rozwojem tej sytuacji tylko jeszcze bardziej ją sprowokował.
- Jakim?
- Takim zamkniętym w sobie, samolubnym, egoistycznym, narcyzowatym...
- Przystojnym…
- Przystojnym dupkiem.
Na twarzy Dracona pojawił się uśmiech szczerego zadowolenia, dopiero po chwili zrozumiała swój okropny, w dodatku dziecinny błąd.
- Co? Nie! Wcale nie uważam, że jesteś przy..
Od niechcenia przerwał jej machnięciem dłoni. Doskonale wiedział kiedy kłamała. Nie musiał słuchać tych niezbyt udanych zaprzeczeń, które z taką zawziętością próbowała wykrzyczeć mu prosto w twarz.
- Dobra Granger, wiem swoje. Co jest dalej?
Jeszcze przez chwile mierzyła go spod okularów spojrzeniem pełnym nienawiści, jednak odpuściła. Wiadomo, klimat Świąt zabraniał na kłótnie z bliźnim, nawet jeśli tym bliźnim był Malfoy. Samolubny, egoistyczny, narcyzowaty, przystojny Malfoy.
- „W Ktosiowie mała Cindy chodziła wolno między domami i sklepami innych Ktosiów, aż w końcu trafiła na dom, którego szukała. Zapukała nieśmiało dwa razy, cierpliwie czekając aż ktoś otworzy jej drzwi. W progu stanęła starsza, przesympatyczna pani uśmiechając się szczerze do dziewczynki. '-Chciałam się dowiedzieć czegoś o Grinchu'. Mówiąc to mała Cindy Lou już pewniej uniosła wycinek starej gazety, z artykułem o zielonym stworzeniu, które zamieszkało w górach nad Ktosiowem. Ciekawa Cindy chciała zadać kilka pytań.
Dlaczego Grinch nienawidził Gwiazdki? Od czego to się zaczęło?
Starsza pani podała zmarzniętej dziewczynce filiżankę gorącej herbaty i przysiadła na fotelu z cichym westchnięciem. '-Zjawił się tak samo jak wszystkie dzieci Ktosiów. W spokojne noce, malutkie dziewczynki Ktosiów i maleńcy Ktosiowi chłopcy szybują z nieba na parampusolach. Był...

I tu Draco zdębiał, zgłupiał i wszystko naraz, bo ni huk nie zrozumiał co przed chwilą usłyszał.
- Na czym?
- No na takich latających na wietrze parasolach odwróconych do góry, zupełnie jak łódki z dzieckiem w środku.
Twarz Ślizgona wykrzywiła się w grymasie ni to szoku ni zdezorientowania i ataku paniki w jednym. Wytłumaczenie Gryfonki sprawiło, że zgłupiał jeszcze bardziej.
- Nie wiem czy zniosę to dłużej Granger….
Ona jednak zignorowała jego chwilę niemocy i nie pytając go o zdanie dalej kontynuowała fragment, na którym się zatrzymała.
- '…-Było to dawno temu w Wigilię. Wieczorem zerwał się dziwny wiatr. Wszyscy byliśmy na dorocznym zgromadzeniu świątecznym. Dopiero rano zdałam sobie sprawę, że zawisł na drzewie przed moim domem. Biedactwo! I wiesz co? Od razu wiedziałam, że jest wyjątkowy. I wychowałam go tak jak każde Ktosiowe dziecko...W głębokiej miłości do Bożego Narodzenia. Ale potem poszedł do szkoły. Zauważył, że był inny niż pozostałe Ktosiowe dzieci, które śmiały się z niego gdy w wieku 8 lat zaczęła rosnąć mu zielona broda i gęste futro. Nieszczęśliwie zakochał się w koleżance z klasy, której bardzo pragnął zaimponować. Postanowił ogolić skórę i pokazać, że wygląda tak jak inne dzieci, ale to się nie udał.o Wszyscy jeszcze bardziej się z niego śmieli. To był okropny dzień. Byli dla niego tacy okrutni, a wszystko to działo się podczas klasowej Wigilii. Zły i bardzo zraniony podniósł szkolną choinkę i rzucił nią w innych krzycząc, że nienawidzi Świąt. To złamało wszystkim serca. Uciekł i wtedy widzieliśmy go po raz ostatni. (...)'
Nie taką smutną historię chciała usłyszeć mała Cindy. Wracała do domu z wolna, a na jej twarzy pierwszy raz od ośmiu lat nie pojawił się nawet najmniejszy uśmiech. Nagle do jej małej, niewinnej główki wkradł się odważny pomysł. Nie zwlekając ani chwili dłużej pobiegła ile sił miała w chudych nóżkach, prosto na główny rynek Ktosiowego miasteczka, gdzie właśnie burmistrz przyjmował nominację na Śmiechomistrza Ktosiowa.”

- Na kogo?
- Śmiechomistrza Ktosiowa. Czyli kogoś kto był wzorem dla innych. Wesoły, pomocny i tym podobne…
Draco otrzepał głowę jakby naprawdę nadmiar dziwnych, dziecięcych i niewinnych informacji płonął mu pod czaszką. Hermiona kontynuowała.
- „ Mała Cindy przybiegła w samą porę gdy burmistrz Ktosiowa zapytał czy ktoś chce kogoś nominować. '-Nominuje Grincha' krzyknęła pewnie sprawiając, że wszystkie pary oczu zebranych na placu zatrzymały się na jej drobnej postaci. Jej mama zemdlała, a tata opuścił siatkę pełną zakupów. Pan burmistrz nie był zadowolony, spojrzał na małą dziewczynkę z niewzruszeniem. '-Księga Ktosiów mówi: słowo Grinch wtedy się stosuje kiedy atmosfery świątecznej brakuje.' Mała Lou nie dawała za wygraną '-Tak, ale księga mówi też: choćby jakiś ktoś wyglądał odmiennie, przyjęty będzie zawsze serdecznie i przyjemnie.' Burmistrz Ktosiowa był bardzo niezadowolony i zaczął wymyślać swoje własne powiedzenia, byle tylko nikt nie zaprosił Grincha na Święta, ale mała Cindy nie dawała za wygraną i ponownie zacytowała bardzo ważne zdanie z wielkiej Ktosiowej księgi '-Śmiechomistrzem jest ten, kto zachęty potrzebuje i tytuł ten otrzyma osoba, której najbardziej Świąt brakuje, a ja uważam, że tą osobą jest Grinch.' Dodała już pewniej i każdy Ktoś zaczął bić brawo przyznając jej racje.”
- Naiwniaki.
- Musisz Malfoy?
- No co, mówię tylko, że są naiwni.
- A ja mówię byś przestał komentować. Ponoć byłeś zmęczony? Mam dalej czytać?
- No już, już Granger, nie wściekaj się tak. Jesteś przed okresem czy co?
- TAK!
Momentalnie uniósł ręce w obronnym geście, tym samym dając dziewczynie do zrozumienia, że już nic nie mówi i nie będzie jej przeszkadzał. Doskonale wiedział i nieraz odczuł na własnej skórze, że Granger przed okresem potrafiła być jeszcze gorsza niż w trakcie.
- „W górach nad Ktosiowem szalały zamiecie. Łatwo było się poślizgnąć i zjechać na dół. Ale ta dziewczynka miała misję. Wiedziała, co ma zrobić. Chciała sama zaprosić Grincha, dzielna Cindy Lou!”
Zaakcentowała z odpowiednią intonacją jak na prawdziwego narratora przystało, robiąc dłuższą przerwę na wyzerowanie drinka, którego już jakiś czas temu podał jej Malfoy. Przez chwilę blondyn był nawet pełen podziwu dla ilości procentów, które przyjęła za jednym zamachem, ale zamiast komentarza postanowił zrobić jej jeszcze jednego. Nie żeby myślał, że będzie łatwiejsza, mniej marudna by wystarczyło...
- „Mała Cindy wdrapała się na górę, znajdując tajne wejście do jaskini Grincha, a pomogła jej w tym wycieraczka z napisem: tajne wejście, nie wchodzić.
‘-Panie Grinch?’ - jej nieśmiały głos rozniósł się po całej jaskini wprawiając w osłupienie zielonego stwora, który pojawił się tuż przed nią. Nie przestraszyła się go tak jak oczekiwał, a jedynie do niego uśmiechnęła. '-Dzień dobry panie Grinch, jestem Cindy Lou Ktosiówna'.
Grinch spojrzał na nią z lekkim zdezorientowaniem starając się być przy tym straszny i nieobliczalny. '-Dziewczynko – krzyknął - jak śmiesz wchodzić do jaskini Grincha? Co za zuchwałość! Co za bezczelność! Niesłychany tupet! Sprowadziłaś grom więc szykuj się na huk! Strach zajrzy ci w oczy! Czujesz jak wzbiera w tobie przerażenie?' Spytał mocno zbliżając do niej swoją twarz, na której malowała się groźna mina. '- Właściwie to nie.' Odpowiedziała szczerze i zgodnie z prawdą, uśmiechając się przy tym uroczo. Grinch jednak nie chciał tego słuchać, nikt przecież nie mógł podważać jego autorytetu. Wskazał na nią palcem przemawiając po raz kolejny donośnym głosem '- w obliczu absolutnego zła takie zaprzeczenie jest zrozumiałe. Teraz koniec z tobą! Uciekaj, zanim znów zabiję! Jestem psychopatą!' Wykrzyczał na całe gardło, co jedynie lekko rozśmieszyło małą Ktosiówne. '-Może pan chwilę odpocznie?' Spytała mała Cindy widząc jak zielony stwór bardzo męczy się próbując ją nastraszyć. Grinch ustąpił komentując jeszcze coś pod nosem o dzisiejszej młodzieży zobojętniałej przez gry i filmy. (…)
I kiedy Pan Grinch się uspokoił Cindy przypomniała sobie o swojej bardzo ważnej misji, w końcu miała zaprosić zielonego stwora na Święta, tylko nie bardzo wiedziała jak ma rozpocząć tę rozmowę. '-Panie Grinch – zaczęła - wiem, że nienawidzi pan Świąt, ale może to tylko nieporozumienie?”

I w tym momencie Hermiona nie mogła się powstrzymać od swojego komentarza, odruchowo odrywając wzrok od książki i zatrzymując go na blondynie.
- Właśnie Malfoy, może to tylko nieporozumienie, że nie lubisz Świąt?
- Nie sądzę.
Rozbawiło ją poważne burknięcie blondyna i jego naburmuszona mina, chociaż już tego nie skomentowała. Z lekkim uśmiechem na ustach wróciła do momentu, na którym skończyła.
- „Nim Grinch się spostrzegł mała, dzielna Ciny Lou zaprosiła go na oficjalne wręczenie nominacji na Świątecznego Śmiechomistrza Ktosiowa i wróciła do domu, zupełnie jakby nic się takiego nie stało. Zdezorientowany Grinch kręcił się po całej jaskini, wymachując rękami na wszystkie możliwe strony, krzycząc przy tym głośno do siebie samego '-Dobrze, pójdę, ale spóźnię się, to modne. Nie. Tak. Nie. Tak. Nie! Tak! Absolutnie nie! Dobra. Postanowiłem idę i koniec. Kłamałem. Może powinienem rzucić monetą!' I tak w kółko krzyczał przez całe 32 minuty.”
- Poszedł?
Hermiona skinęła głową na znak potwierdzenia. W duchu stwierdzając, że najbliższe fragmenty dosadnie streści by Draco nie nasłuchał się zbytnio o czarnej stronie Grincha, której obecny rozdział poświęcił kilka stron.
- Ku zaskoczeniu wszystkich Ktosiów Grinch pojawił się podczas Śmiechowego Święta i jak na siebie to był nawet miły. Jednak nikt nie spodziewał się tego co stało się chwile później.
- A co się stało?
- Obraził wszystkich, sprawił, że parę osób zemdlało, zdemolował ozdoby świąteczne i podpalił choinkę stojącą na głównym rynku.
- Moja krew.
- Prawda, w dodatku też jesteś zielony i włochaty.
Zmierzył ją spojrzeniem spod łba, jednak jakoś nie miał siły na te ich codzienne, słowne przepychanki.
- Nie przeszkadzaj sobie Granger i czytaj dalej.
Przez chwilę na twarzy Gryfonki gościł specyficzny uśmiech, chociaż bez słów komentarza spełniła wole Ślizgona.
- „Wszyscy mieszkańcy Ktosiowa spojrzeli na smutną Cindy, z niezadowoleniem komentując pod nosem jej niedorzeczny pomysł. Burmistrz Ktosiowa podszedł do jej rodziców, wypowiadając parę niemiłych słów o rozczarowaniu i nieodpowiednim wychowaniu. Jej brązowe oczy zeszkliły się kiedy wszyscy opuścili zniszczony rynek, a przy niej został tylko zasmucony tata. '-Chciałam tylko, żeby w święta wszyscy byli razem' Mówiąc to rzuciła się w ramiona taty, pozwalając by łzy polały się po jej zaróżowionych policzkach.”
Niespodziewanie Hermiona oderwała się od książki, patrząc na arystokratę z żalem i złością w jednym.
- Jesteś dupkiem Malfoy.
- Co? A co ja zrobiłem?
- Nie ważne….
Burknęła tylko uświadamiając sobie, że chyba faktycznie bierze za bardzo do siebie tą historię i utożsamianie blondyna z zielonym, brzydkim stworkiem. Zapanowała między nimi cisza, którą ponownie tego wieczora przerwał przywódca Slytherinu.
- Czemu nie czytasz dalej?
- Ciężki fragment. Piosenka o Grinchu, ty zaśpiewaj.
- Co? Zwariowałaś?
- Siedem lat temu, gdy cię pierwszy raz zobaczyłam.
Odparła z dwuznacznym uśmiechem, wracając tym samym do jego wypowiedzi sprzed godziny. Draco już otwierał usta by jej coś odpowiedzieć, ale prędko zmieniła temat bojąc się tego co może paść z jego ust.
- Dobra, nie musisz śpiewać. Skracając, ta piosenka jest o tym, że Grinch jest okrutny.
- Rozmyśliłem się, mogę zaśpiewać.
- Ja też się rozmyśliłam i nie chce żebyś śpiewał. Czytam dalej: „Grinchowi nie wystarczyło to, że zniszczył radosny czas oczekiwania Ktosiów na Boże Narodzenie, on postanowił zniszczyć im całe Święta. Skonstruował zmyślną maszynę do zasysania prezentów spod choinki, przebrał się w stój Świętego Mikołaja i nocą, kiedy każdy w Ktosiowie spał, zakradł się do wszystkich domów i zabrał spod choinek wszystkie prezenty. (…)
Gdy Mieszkańcy Ktosiowa obudzili się nad ranem z radosnymi kolędami na ustach, całymi rodzinami zbierając się pod swoimi choinkami odkryli, że prezenty zostały skradzione. Wszyscy pośpiesznie ruszyli na główny rynek, gdzie stała olbrzymia choinka, jednak ona również nie kryła pod sobą żadnych pięknych niespodzianek. Nikt nie miał wątpliwości - to Grinch ukradł Gwiazdkę. '-Powiem wam jedno - odezwał się głos burmistrza Ktosiowa - zaproście Grincha, a zepsuje wam święta, ale czy ktoś mnie słuchał? Nie. Woleliście słuchać tej małej, niepoważnej dziewczynki, która ma jeszcze mleko pod nosem. Cindy, mam nadzieję, że jesteś z siebie dumna.' Mówiąc to burmistrz oskarżycielsko wyciągnął palec w stronę skruszonej dziewczynki, sprawiając, że było jej jeszcze bardziej przykro niż wcześniej. Nieoczekiwanie między nią, a burmistrzem stanął jej tata, uśmiechając się przy tym z dumą '-Jeśli ona nie jest dumna, to ja jestem. Cieszę się, że Grinch zabrał nam prezenty.' Powiedział pewnie, wprawiając w zaskoczenie wszystkich, nawet cała swoją rodzinę. Burmistrz zaśmiał się złośliwie pewny, że tata małej Cindy Lou oszalał. '-Cieszysz się? Cieszysz się, że wszystko zniknęło? Cieszysz się, że Grinch dosłownie zniszczył... Nie, nie zniszczył, UNICESTWIŁ Boże Narodzenie?!'
Tata Cindy stał niewzruszony, nie przejmując się groźnym tonem burmistrza i cichymi szeptami niezrozumienia pozostałych Ktosiów. '-Bożemu Narodzeniu nic nie może zaszkodzić, bo nie chodzi w nim o prezenty ani o konkursy wymyślnych lampek. To właśnie chciała powiedzieć wszystkim Cindy. Mnie też. Ma rację. Nie chcę na Święta niczego więcej niż to co tu mam, czyli rodziny. Wesołych świąt!' Wykrzyknął tata Cindy obejmując przy tym swoją żonę, która z dumą pocałowała męża w policzek. Wszyscy mieszkańcy Ktosiowa zaczęli składać sobie życzenia i śpiewać piosenki. Wszyscy zrozumieli, że w Święta nie chodziło o prezenty, które dostawało się pod choinkę, ale o rodzinę. Bo to właśnie najbliżsi byli najlepszymi i najważniejszymi prezentami, chociaż nie zawsze potrafimy to zauważyć oraz docenić.”

Dokończyła szeptem, pozwalając by w dormitorium zapanowała chwila ciszy i czas by przemyśleć wszystko to co przed chwilą przeczytała. Malfoy jednak nie miał wspaniałej rodziny, a i ona straciła kontakt ze swoją. Długa przerwa w tym fragmencie nie była wskazana, chyba jedynie do płaczu, a tego Hermiona robić ponownie przed Ślizgonem nie zamierzała.
- „Tymczasem na górze Krumpit, tuż przez wejściem do jaskini, stał Grinch w stroju Mikołaja, ze szczerym uśmiechem zadowolenia spoglądając w dół, na odległe miasto Ktosiów, którzy właśnie teraz powinni dostrzec, że ktoś ukradł im Święta. Uśmiechnął się pod nosem ignorując niezadowolonego Maksa stojącego obok. '-Mówię ci Maks, płacz i zgrzytanie zębów. Zawodzenie gorzko zawiedzionych! To będzie dla mnie najpiękniejsza muzyka!' i rzeczywiście, Grinch usłyszał dźwięk niesiony przez śniegi. Z początku był cichy. Potem coraz głośniejszy. Ale to nie był smutny dźwięk. Ten dźwięk był radosny. Bardzo radosny. Każdy Ktoś z Ktosiowa, duży i mały śpiewał, choć nie było prezentów. Grinch nie powstrzymał świąt. I tak przyszły. Jakimś sposobem przyszły jak zwykle.
A Grinch stał w śniegu, ze zmarzniętymi nogami, stał tak i rozmyślał: Jak to możliwe? Święta przyszły bez wstążek? Bez karteczek z imionami? Przyszły bez paczuszek, pudełek i toreb? Rozmyślał i rozmyślał, aż rozbolał go rozmyślacz. I wtedy wpadł na coś, o czym nie myślał wcześniej. Może święta…. Pomyślał… nie przychodzą ze sklepu. Może święta... to... to coś więcej...?
Nagle Grinch rzucił się na kolana jakby już dłużej nie był w stanie ustać na nogach. '-Pomocy! Ja...czuję!' Wykrzyczał głośno i nawet nie usłyszał, że mała Cindy Lou znów wdrapywała się na jego górę by życzyć mu Wesołych Świąt.
(...)
A z Grinchem działo się coś dziwnego. Ale co tak właściwie?
Cóż, w Ktosiowie powiadają, że malutkie serce Grincha urosło tego dnia o trzy rozmiary.
(...)
Grinch wciąż klęczał na śniegu dotykając się nieporadnie po twarzy '-Co się ze mną dzieje, jestem cały ciepły w środku...' Szeptał do siebie, by po chwili poczuć łzę spływającą mu po policzku '-I w dodatku przeciekam.!!' Krzyknął jeszcze zrozpaczony, płacząc przy tym jeszcze mocniej i jeszcze głośniej. Spojrzał na Maksa stojącego niedaleko, pierwszy raz uśmiechnął się do niego rozczulony tym co działo się w jego sercu. '-Ach Maks. Kocham cię!' Krzyknął wyciągając przed siebie ręce. Pies wesoło zamerdał ogonem wskakując w jego ramiona. Śmiechom i czułością nie było końca. Grinch śmiał się szczerze, aż niespodziewanie odepchnął psa i wstał z ziemi. '-Wystarczy – krzyknął - Dosyć tego. Dość! Wynocha! Nie wszystko naraz.' Krzyczał nieskładnie ni do siebie ni do Maksa, myśląc o czymś gorączkowo, po chwili już mu się przypomniało. '-Nie! Sanie! Prezenty! Zniszczą się! A mnie to obchodzi! Nie!' Krzycząc to zobaczył, że sanie, które stały na szczycie góry zaczęły powoli osuwać się w stronę przepaści, gdzie na skraju znajdowała się wioska Ktosiów. Gwałtownie wyciągnął w ich stronę palec jakby w ten sposób miał je powstrzymać. '-Czekać! To nie może się stać! Nie powinno! Nie może! Nie wolno! Ani teraz, ani później. Nigdy! Nie!' i gdy tak krzyczał to wtedy zrozumiał, że musi uratować Święta. Rozpaczliwie rzucił się w stronę ogromnych sań wypełnionych prezentami, z całej siły próbując przeciągnąć je na swoją stronę. Sanie jednak były za ciężkie, a Grinch nie potrafił znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły by je powstrzymać. '-A zresztą, przecież to tylko zabawki, prawda?' Skwitował wzruszając przy tym ramionami, chcąc puścić sanie. '-Cześć, panie Grinch!' I wtedy do jego uszu dobiegł głos małej dziewczynki. Z przerażeniem odkrył, że mała Ktosiówna siedzi na samym szczycie sań, które właśnie osuwały się w przepaść. '-Cindy Lou? Co ty tam robisz?' '-Jak to co – odpowiedziała - przyszłam pana odwiedzić. W święta nikt nie powinien być sam.'”

Nie dane Hermionie było skończyć czytać. Draco przerwał jej opowieść, od niechcenia unosząc rękę jakby zgłaszał się do odpowiedzi.
- Niech zgadnę, ta bajka jest o nas. Ja jestem Grinchem, a ty jesteś Cindy. Mam wyciągnąć wnioski na przyszłość i kupić prezenty wszystkim w Hogwarcie? A w tym czasie Blaise będzie szczekał, a ty śpiewała o gwiazdce?
Spojrzała na niego z niezadowoleniem. Naprawdę nie mogła pojąć dlaczego Draco jest taki, a nie inny. Nawet ją to zabolało.
- Nie żartuj z tego.
- Ja nie żartuje, po prostu ciężko mi to wziąć na poważnie.
- To tylko książka dla dzieci. Nie masz brać jej na poważnie, ale może warto zrozumieć, że ta historia potrafi czegoś nauczyć, nawet dorosłego człowieka.
Skinął głową niby na potwierdzenie jej słów, choć wyraz jego twarzy i ton głosu zdradzał zupełnie co innego.
- Jasne. W dodatku znając Dumbledore'a pewnie podsłuchuje za ścianą i zaraz wyskoczy z komody z propozycją wystawienia szkolnego przedstawienia. I żeby było jasne – NIE ZAGRAM W NIM!
Krzyknął na całe gardło rozglądając się po całym salonie, jakby chciał mieć pewność, że dyrektor usłyszy go niezależnie od tego gdzie obecnie przebywał. Hermiona spojrzała na niego z niezrozumieniem, łagodniejąc przy tym, zupełnie jakby złość ustąpiła miejsca smutkowi.
- Ty naprawdę tak bardzo nie lubisz świąt?
Wzruszył ramionami jakby od niechcenia.
- Nie wiem, nigdy ich nie miałem.
- A co robiłeś w poprzednie?
- Odwiedzałem z Blaise'em samotne kobiety.
Zaciekawiła i zaskoczyła ją ta odpowiedź. Do tego stopnia, że nie wyczuła w niej grama sarkazmu i ironii, którymi Ślizgon zmyślnie ją przyozdobił.
- Naprawdę? W domu samotnej matki?
- Coś w tym stylu.
- To gdzie?
- W burdelu.
I w tym momencie naprawdę żałowała, że drążyła ten temat. Machnęła ręką jakby chciała odgonić natrętnego owada ponownie wracając przy tym do książki.
- Nie ważne, czytam dalej: „I wtedy Grinch zrozumiał, że nie może pozwolić by sanie z małą Cindy spadły w dół. Zaparł się mocno stopami, wkładając w przeciąganie sań całą swoją siłę, o którą nawet sam siebie nie podejrzewał. Mała Cindy przyglądała mu się z uśmiechem, nieświadoma zagrożenia, a Maks szczekał głośno w jego stronę, zupełnie tak jakby chciał powiedzieć 'dajesz stary, dasz rade'.”
- W szkolnym przedstawieniu pewnie Blaise dostałby jego role.
Zignorowała ten komentarz, chociaż całkiem ją rozbawił.
- „I Udało mu się! Całą siłą przyciągnął sanie i podniósł je swoimi rękami. Ale wiedział, że to nie wystarczy by uratować Gwiazdkę, musiał przeprosić i zwrócić prezenty wszystkim Ktosiom. Użył wielkich sań i wraz z mała Cindy i wiernym przyjacielem Maksem zjechali z olbrzymiej góry zatrzymując się wprost na rynku głównym Ktosiowa, tuż przed wspólną choinką, przed którą zgromadziły się wszystkie Ktosie.”
- To było wspaniałe Granger, popłakałem się.
- Naprawdę?
- Nie.
- Zamknij się i daj doczytać. „Grinch nieśmiało opuścił sanie zatrzymując się przed policjantem i wyciągając przed siebie dłonie, jakby pogodził się ze swoim losem i wiedział, że zaraz zakują go w kajdany. '-Jestem tym Grinchem, który ukradł Boże Narodzenie i.... przepraszam za to' Odparł skruszony, przymykając oczy i czekając na karę. Policjant zaśmiał się pod nosem i poklepał go po ramieniu mówiąc, że najważniejsze jest to, że przeprosił i szczerze żałuje. Wtedy Grinch zrozumiał, że Ktosie przyjęli go do swojej wielkiej rodziny. Zapragnął im się odwdzięczyć. Zaprosił wszystkich Ktosiów do siebie do jaskini na wielką, świąteczną ucztę. I on sam, Grinch, pokroił pieczeń. Tak! Nie ma to jak Święta.”
Dodała rozentuzjazmowana zamykając przy tym książkę i z szerokim uśmiechem patrząc w stronę Ślizgona. Ku jej zaskoczeniu blondyn leżał na kanapie z zamkniętymi oczami, nie wydając z siebie najkrótszego słowa komentarza.
Wyglądał naprawdę niewinnie, jak nigdy przedtem.
- Malfoy? Śpisz?
Odpowiedziała jej cisza.
- Nie do wiary, naprawdę zasnąłeś...
Z wolna ściągnęła z nosa okulary odkładając je wraz z książką na pobliski stolik. Po cichu wstała, podchodząc do blondyna na palcach bosych stóp.
- „Gdzie jesteś Gwiazdko? Chyba cię już znalazłam i tym razem zostaniesz ze mną. Wszyscy będą śpiewać, będą biły dzwony. Teraz już na zawsze będziemy razem...”
Cichutko zaśpiewała piosenkę, którą kończyła się historia zielonego stwora. Kucnęła przed Draconem z lekkim uśmiechem, mimochodem zgarniając koc dotychczas leżący na zagłówku sofy.
- Grinch się zmienił i wiem, że ty też możesz. Bo chociaż o kilka rozmiarów za małe, to jednak masz serce…. nawet jeśli sam nie zdajesz sobie z tego sprawy. Dobranoc Malfoy.
Szepnęła okrywając go kocem, by w następnej chwili odejść w kierunku swojej sypialni.



*** 



Siedział na fotelu z koniakiem w ręku, wolną dłonią przejeżdżając po tygodniowym zaroście, który już dawno temu powinien zgolić. Obowiązki jakie pełnił w Ministerstwie Magii sprawiały, że wciąż nie miał czasu tego zrobić.
- Draco? Słuchasz mnie?
Odruchowo odwrócił się w stronę przyjaciela, budząc się przy tym z dziwnego letargu, w jaki zapadł już jakiś czas temu.
- Co?
- Mówię do ciebie od pięciu minut, o czym myślałeś?
Ponownie zaparł się w fotelu, wzrok z przyjaciela przenosząc na ogień, palący się w kominku jego willi leżącej w ośnieżonych Alpach.
- Wspominałem.
- Co?
Nie chciał zdradzać Blaise'owi sekretów sprzed lat. Te chwile były dla niego wciąż zbyt intymne by mógł dzielić się nimi z innymi, nawet z najlepszym przyjacielem.
Nie zmieniało to jednak faktu, że już pięć lat minęło od tego wspólnego, przedświątecznego wieczoru, który spędził z kasztanowłosą Gryfonką w ich dawnym dormitorium na czwartym piętrze. A on wciąż doskonale go pamiętał i wracał do niego każdego roku przed Świętami.
Zabini nie dawał za wygraną.
- Co wspominałeś?
- Dawne czasy.
Na twarzy Blaise’a pojawił się poczciwy uśmiech. Skinął na blondyna głową.
- Chyba musiały być naprawdę dobre, cały czas się uśmiechałeś.
- To zwykły skurcz.
Mówiąc to arystokrata odruchowo poprawił się na fotelu i przyłożył dłoń do brody wykonując przy tym dziwne ruchy żuchwą, zupełnie jakby chciał rozruszać szczękę i próbował ściągnąć uśmiech z twarzy.
- Jasne…. Tak się rozczuliłem patrząc na twoją uśmiechniętą mordę, że teraz muszę iść do kibla.
Odprowadził Zabiniego wzrokiem, nim ten zniknął w jednym z wielu korytarzy. Kiedy już miał pewność, że jest w gabinecie sam, mimowolnie przyłożył dłoń do klatki piersiowej. Zdawało mu się, że jego serce bije trochę szybciej. Na jego twarzy pojawił się lekki uśmiech sarkazmu i konsternacji.
- Urosło o trzy rozmiary, co?
Zaśmiał się sam do siebie i pokiwał na boki głową w geście rezygnacji i zażenowania.
- Cholerna Granger.
Skwitował pod nosem unosząc wzrok w górę. Nie potrafił zapanować nad szczerym i dużym uśmiechem, którego już nawet nie zamierzał zrzucać na bezwarunkowy skurcz.






                                     














33 komentarze:

  1. Wooow, idę czytać! :3

    Larmes :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mega się cieszę, że postanowiłaś napisać tę miniaturkę. Jeszcze bardziej cieszy mnie to, że jest tam Grinch, który tak bardzo kojarzy mi się ze świętami! Humor jak zwykle powala. Wątek z ciążą, mistrzowski. Ogólnie wszystko bardzo, bardzo mi się podoba :)

      Pozdrawiam cieplutko i życzę Wesołych Świąt spędzonych w gronie rodziny!
      Larmes :)

      Ps. Uważam, że Blaise jak nikt inny nadałby się na Maksa! :D

      Usuń
  2. Świetny rozdział. Wesołych świąt ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Brak mi słów, minkaturka jest po prostu genialna. Bardzo mi brakowało Twojej twórczości, a zwłaszcza Twojego Dracona ;) Czytając miniaturkę i pisząc ten komentarz mam ogromny uśmiech na twarzy. Nareszcie coś nowego od Ciebie i do tego jeszcze tak cudownego! (Choć wszystko co napiszesz jest cudowne :))
    Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego Roku! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jest godzina 04:59 kiedy zaczynam pisać ten komentarz.. Od trzech dni czytam po raz KOLEJNY twoje opowiadanie(tak bardzo je uwielbiam). Musiałam przerwać rozdział.. sama już nie wiem który. 4? Albo 3 od końca, bo wyjątkowo weszłam w swojego bloga na chwilę i zauważyłam, że coś tam dodałaś. I kobieto.. nie oderwałam się od poprzednich rozdziałów na marne! Genialne! Wiedziałam, że można na Ciebie liczyć, zresztą jak zawsze!:)
    Uwielbiam sposób, w jaki przedstawia są dialogi Granger I Malfoya. Uwielbiam to, jak opisujesz jego postawę, tak naprawdę wcale do niego nie podobna, a jednak.. Uwielbiam te ich kłótnie i zabawne sytuacje, w których ich stawiasz.
    Stwierdzenie Hermiony, ze chce mieć dziecko, a następnie odpowiedź Draco I ich kolejne słowa na ten temat wręcz mnie rozbroiły!
    Mam tylko jedną małą uwagę.. powiedziałam już, ze czytam od początku twoje opowiadanie, tak? Tak, chyba tak. W takim razie chciałabym coś wtrącić.. Hermiona o swojej chorobie dowiedziała się poważniej.. Znacznie później, bo jakoś chwilę po tym, gdy Traci zrobił ją "przypieczętował" i otrzymał Mroczny Znak. O Boże.. czy ja właśnie streszczam twoje opowiadanie osobom, którego to nie czytaly??? Bardzo wielkie SORY, już nie będę, hahaha! No i to jest właśnie ten mały szczegół, ale no nieważne.
    Ważne, że miniaturka cudowna.:)
    Aha, no i jeszcze jedno.. Panna! Dodawaj szybko rozdział nowego tomu, bo oszaleje!!
    Pozdrawiam i życzę wesołych świąt, Weronika.

    Ps. Ma być szczęśliwe zakończenie bo Cię ułatwienie!!
    Tak, to groźba. :):*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muszę się poprawić, bo pisałam na szybko by zaraz pójść spać hahaha..
      *przedstawia są = przedstawiasz
      *poważniej = później
      *traci = Draco (:'-))))
      *zrobił =
      *to = go
      ułatwienie = UKATRUPIE!

      Wybacz mała, słowniczek haha:*

      Usuń
  5. ooo jak fajnie Malfoy to Malfoy ale zawsze idealny :D super miniaturka czekam na więcej :D
    Wesołych Świąt :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Jak zawsze genialne, uwielbiam twój styl :-)
    Życzę wesołych świąt i dużo weny na drugi tom :-D
    Pozdrawiam Annelis

    OdpowiedzUsuń
  7. Mój skromny komentarz będzie się dzielił na 3 części: dziękczynną, pochwalną i błagalną.
    część dziękczynna: wielkie dzięki, że postanowiłaś przerwać swój odpoczynek w święta tylko po to, by zawalczyć z miniaturką i tym samym sprawić nam wszystkim nieopisana radość :) to najwspanialszy prezent jaki mogłas nam dać na święta :) jeszcze raz dziękuję :*
    część pochwalna: musze przyznać, że miniaturka jest mega :) w 100% oddaje Twój styl pisania i tylko wzmaga ochotę na czytanie rozdziałów tomu 2 :) była piękna, więc nie mam pojęcia czemu teraz rycze... Mam nadzieję, że jej końcówka nawiązywała do wydarzeń z tomu 2, gdzie Malfoy nie widzial Hermiony już od 5 lat :) jeśli tak to bardzo sie ciesze, że do tego nawiązałaś :* to najlepsza świąteczna miniaturka jaką czytała. ochów i achów nie byłoby końca więc przejde do kolejnej części.
    część błagalna... zatem BŁAGAM Cię dodaj szybko rozdziały do 2 tomu, bo wszyscy umieramy tu powoli... Nawet nie wiesz ile znaczy dla niektórych ten blog, więc proszę dodawaj szybko :)

    OdpowiedzUsuń
  8. aż mi się ciepło w sercu zrobiło i to dosłownie sama uwielbiam historie gincha zielonego grincha heh ^_^ i fakt przypomina trochę malfoya wiecza.ór i czytanie tej histori bardzo sentymentalny taki jaki lubię błędów jak dla mnie mało ale co taka yuki się zna XD ale tak Dramione jednak moja ulubiona para z HP i aż myślę o twojej hostori jak nie o własnym pomyślę jak powinna toczyć się historia tylko utożsamiam z całąfabułą i historią bo sama bym tak chciała by wyglądało malfoy w brew pozorom nie jest złą postacią i czarnym charakterem chociaż tak go wykreowali w jego sercu tliło się to iż wychował się w takich warunkach jak dla mnie 10 na 10 za porównanie xD what eaver ale powiem tak idealny świąteczny shot i dopisek do fabuły histori 1 wszego tomu z niecierpliwością oczekuję więc 2 giego tomu z twojej ręki ponieważ piszesz genialnie ze wszystkich blogów nie ważne czy to dramione czy związane z anime i manga z danymi paringami twój okazuje się być najlepszy i przebija je wszystkie inne które do tej pory czytałam a że to jak koiec wskazuje okazuje się być wspomnieniem i dzieje się na 5 lat po końcu 1 wszego tomu daje na to dowód :3 time skip zawsze na propsie dobra koniec więc jednym słowem suuuper ! wesołych świąt i życzę weny i by ta historia zawsze była w twoim sercu i by była jeszcze ciekawsza w 2 gim tomie chociaż jest na tyle ciekawa że myślę że ciekawsza nie będzie ale zawsze można spróbować więc wesołych i szczęśliwego nowego roku :P :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo miło się czytało. Miałam co robić w jeden ze świątecznych wieczorów ;) Jak zawsze ciekawie, pomysłowo, z lekkim humorem, aż chciało się czytać. Pozdrawiam LittlePoland!

    OdpowiedzUsuń
  11. Kiedy zaczynasz tom drugi? Czekam i czekam i nie ma końca tego czekania...

    OdpowiedzUsuń
  12. Moja nieopisana radość kiedy napiszesz coś nowego wyciąga z depresji. Mówię serio. Świetna miniaturka, ostatnim jej fragmentem tylko zaostrzyłaś mój apetyt na drugą część tej opowieści, w której się zakochałam. Napisałabym jeszcze wiele, ale nie jestem w tym dobra i zawsze jakoś ciężko mi przelać myśli na komentarze pod rozdziałami. Tak więc, nie odzywam się tu często, ale wiedz, że ten blog dużo dla mnie znaczy.

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetne :)
    Pozdrawiam i życzę weny ^^
    http://druellaopowiada.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  14. Dodatek jest cudownie napisany, bardzo dobrze udało Ci się wpleść między tekst bajki komentarze Dracona i Hermiony, które dodają tylko uroku. Najbardziej podobała mi się chyba rozmowa o ciąży i o odwiedzaniu samotnych kobiet w burdelu. W tamtym momencie mistrzowsko oddałaś uczucia Dracona do świąt.
    Gdy przeczytałam, że są to wspominenia Malfoy'a SPRZED PIĘCIU LAT! otworzyłam buzię ze zdziwienia. Na prawdę, nie umiem się doczekać drugiego tomu.
    Powtarzam, cudowny dodatek!Miło, że zrobiłaś nam taki prezent na święta.
    Pozdrawiam i życzę weny
    Werux

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniałe! Chyba tylko tyle mogę powiedzieć. Świetnie ci wyszła ta miniaturka. Uwielbiam właśnie takie "przekazywanie czegoś między wierszami" świątecznej atmosfery też nie brakuje.
    Pozdrawiam i niecierpliwie czekam na pierwszy rozdział drugiego tomu.

    OdpowiedzUsuń
  16. Cukierkowe i oto chodzi w Święta :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Niedawno obejrzałam film "Family man",który wiadomo, od razu skojarzył mi się z jednym z rodziałów opowiadania.Miałam go właśnie po raz kolejny przeczytać,wchodzę na bloga,a tu miniaturka.Tak się ucieszyłam :')
    Uwielbiam to opowiadanie i chyba zawsze będę,z utęsknieniem czekam na drugi tom,wierzę,że podołasz wyzwaniu.Życzę ogromnego pokładu weny dzięki,której będziesz jak to kiedyś wspomniałaś jak Tarantino w okresie świetności ;).
    A ja lecę odświeżyć sobie trochę stare rozdziały,bo stęskniłam się za tą historią.
    Pozdrawiam i jeszcze raz weny!

    OdpowiedzUsuń
  18. Uwielbiam! !! Ale nie mogę się doczekać 2 tomu. Końcówka zajebista. Tak trzymaj ! Mam nadzieję ,że już nie długo coś dodasz ;) pozdrawiam Asiaaa

    OdpowiedzUsuń
  19. Przeczytałam twojego bloga i jestem wniebowzięta. Sposób w jaki piszesz jest cudowny. I na dodatek każdy rozdział jest baaardzo długi, więc jest co czytać xD Mam nadzieję, że szybko wrócisz i zaczniesz pisać tom 2 . Iii takie pytanko : Kiedy tak mniej-więcej dodasz 1 rozdział w 2 tomie, bo już nie mogę się doczekać :-D
    Pozdrawiam i życzę weny <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Cudowne ! Dopiero dziś miałam czas zeby je przeczytać :) tak dobrze jest znowu przeczytać cos spod Twojego pióra :) szczęśliwego nowego roku , dużo czasu i weny :)

    OdpowiedzUsuń
  21. Późno, ale jestem! :D
    Już się nie mogę doczekać drugiego tomu. Już wiem, że będzie cudowny. :")
    Nadal nie mogę przestać się uśmiechać. Co prawda, widziałam kilka błędów, ale tam... Nie są aż tak rażące (to były raczej literówki).
    Ściskam ciepło i życzę weny, byś jak najszybciej tutaj wróciła.
    Pozdrawiam,
    Cassie :)

    wieczne-pioro-cassie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  22. Witaj, Rozdział genialny... zostałaś nominowana do Liebster Award :) Gratuluję dobrej roboty. Szczegóły na http://imaginacja-dramione.blogspot.com/2016/01/liebster-award_22.html)

    Varii
    imaginacja-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  23. Chyba byliśmy, bo dostaliśmy od Ciebie taki prezent :)
    Przeczytałam dopiero dzisiaj, obowiązki skutecznie odciącają mnie od czytania.

    Miniaturka świetna, uśmiałam się w niektórych momentach :) wciągnęła mnie całkowicie, teraz już wiem, że tęskniłam za Twoim pisaniem.

    Czekam na koljny post, który jak zawsze mnie ucieszy :)

    Pozdrawiam Cię ciepło i życzę dużo weny i pomysłów. Jak dla mnie masz ogromny talent :)

    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  24. Nominowałam Cię do Liebster Award.
    http://dramione-granger-malfoy.blogspot.com/
    PS. Na przyszłość będę komentowała twojego bloga. ^-^'

    OdpowiedzUsuń
  25. Cudowna miniaturka! <3 Masz talent do pisania i mam nadzieję, że kiedyś o tobie usłyszę :D Niedawno także założyłam bloga o Dramione, byłabym wdzięczna jakbyś zajrzała :* Potrzebuję rad kogoś doświadczonego :) Link zostawiam poniżej i życzę powodzenia w dalszym pisaniu :*
    Pozdrawiam, Iraler


    http://dramionemojeopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  26. Świetne, aż się prawie popłakałam. Mam nadzieję, że szybko (w miarę możliwości) dodasz pierwszy rozdział drugiego tomu.
    BESOS

    OdpowiedzUsuń
  27. Jak przeczytałam, że od tamtego wieczoru minęło pięć lat to się popłakałam. Mam nadzieję, że widzieli się chociaż raz w ciągu tych pięciu lat. Wszyscy z utęsknieniem czekamy na drugi tom. Śpiesz się. Każde wejście na Twojego bloga jest związane z nadzieją przeczytania czegoś nowego

    OdpowiedzUsuń
  28. UM opowiadanie to znalazłam z jakieś 2-3 tygodnie temu....miałobyc to jednorazowe wejście na jakikolwiek blog o tematyce dramione tak w formie powrotu do przeszłości, nastoletniego życia, oderwanie od żmudnej nauki. "Niestety" padło właśnie na twojego bloga...dzień przed najważniejszym egzaminem sesji! I co? No nic. Przejrzałem zakładki na blogu otworzyłam od niechcenia któryś z ostatnich rozdziałów i zaczęłam czytać. W tym miejscu szczerze wyznaje Ci droga autorko, że Cię nie nawidze-ale jak wiadomo nienawiść często łączy się z miłością. Nie dotrwalam nawet do połowy danego rozdziału... zaczęłam miotać się po podłodze jak opętana gadając do siebie, że już się wyłączyłam z dramione, że jestem poważną młodą osobą, która za niedługo kończy studia, która nie ma czasu na fanficki i....przegrałam sama ze sobą. Po minucie siedziałam na łóżku z laptopem na kolanach pochłaniając pierwsze rozdziały jak bulimiczka w czasie napadu! Nawet nie zauważyłam jak z godziny 12 zrobiła się 22. Płakałam... Bo oderwać się od tego opowiadania się nie dało! Omal nie zawalilam egzaminu! Czytałam wszędzie:w domu, w autobusie, na uczelni, w łazience..A że czytam dość powoli delektujac się tekstem, nienawidziłam Cie droga autorko przez 2 bite tygodnie. 2 tygodnie wyjęte z mojego życia. Kończąc ostatni rozdział pierwszego tomu czułam się jak narkoman na gładzie. Pustka, niemoc-nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Potem przeczytałam wpis ze świąt i na nowo coś we mnie wybuchło. Fala uwielbienia i nadziei, miłości do dramione i do Ciebie z nutka ciągłej oczywiście nienawisci-bo znów po 5 latach się uzalezniam! Teraz właśnie skończyłam czytać bajkę na dobranoc i nie mogę się doczekać ciągu dalszego. Wiem, że to ciężkie pogodzić obowiązki z przyjemnością. Szczególnie przygotowując się do obrony. Jest to straszne. Przytlaczajaca jest także myśl że tu już nie bawem trzeba stać się odpowiedzialnym dorosłym myślący o zatrudnieniu i miejscu stałej pracy...a tu takie skrajne "infantylne" uczucia i zainteresowania
    . Jednak mimo wszystko dziękuję Ci droga autorko za możliwość poczucia i odnalezienia w sobie nastolatki! Już dawno nie czułam się tak podekscytowany i szczęśliwa jak przy czytaniu twojego opowiadania. Nie jest idealne jeśli chodzi o ortografie czy stylistykę, ale pomysł, sposób wyrażania ich uczuć, opisy i ten cały świat opowiadania pochłonęło mnie i zakochałam się! Czytając rozdziały leżąc na łóżku wplepiona w telefon piszczalam jak poj***na nastolatka. I mimo, że wiem, że takie miłości w życiu prawdziwym są mało realne, to jestem w siódmym niebie. W ostatnich rozdziałach miałam ochotę potrzasnać dwójką bohaterów i przygadać im do słuchu haha. Już dawno nic mnie tak nie pochłonęło... Krótko mówiąc Droga autorko ZROBILAS MI dobrze jak mało kto i to przez 2 tygodnie, ciągle! Czekam cierpliwie na jakąś wiadomość na blogu z wielkimi nadziejami na ciąg dalszy. Trzymam kciuki za przygotowania do obrony.

    OdpowiedzUsuń
  29. Wątek z ciążą najlepszy! Oby w przyszłości przeszedł z poziomu 'planowanie' do 'realizacja' i następnie 'mission complete'! Nadal czekam na 2 rozdział 2 tomu!

    OdpowiedzUsuń
  30. Wątek z ciążą najlepszy! Oby w przyszłości przeszedł z poziomu 'planowanie' do 'realizacja' i następnie 'mission complete'! Nadal czekam na 2 rozdział 2 tomu!

    OdpowiedzUsuń
  31. *"Grinch świąt nie będzie" jest krótkie ma nawet mniej niż sto stron ;)
    Opowiadanie super, uwielbiam czytać twoje wymysły ;)

    OdpowiedzUsuń