środa, 24 września 2014

[46.] Łzy nieba.


Ludzie przychodzą, ludzie odchodzą. 
Wiemy o tym, ale za każdym razem, gdy się to zdarza, jesteśmy zaskoczeni. 
To jedyna rzecz w naszej egzystencji, której możemy być pewni, 
ale często łamie nam serce...” 


Ktoś mądry powiedział kiedyś, że po życiu zawsze przychodzi śmierć. To jedyna pewna rzecz, przypisana każdemu z nas wraz z dniem narodzin. Ma swoje miejsce, ma swój czas.
Zdarza się, że zjawia się nieoczekiwanie, bywa też, że uprzedza nas od dawna, zapowiadana przez nieuleczalne choroby lub pogłębiające się depresje. Czasem idąc po nas musi odczekać długie lata pokonując niewielkie kroki, nieraz wystarczy tylko jeden konkretny by nas dopadła, jednak prędzej czy później upomni się o każdego z nas.
Powiadają, że śmierć jest sprawiedliwa... Nie jest, nawet w najmniejszym stopniu. Ktoś kto wymyślił to stare powiedzenie nie miał najmniejszego pojęcia o czym mówił. Wiek, status, wykształcenie, umiejętności, majątek, charakter, serce i dusza... w obliczu końca to wszystko przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. W swoim czasie śmierć przychodzi po każdego i zdecydowanie zbyt często po tych, którzy na nią nie zasłużyli. Świat wciąż pamięta o zbyt wielu niewinnych istotach, które odeszły zbyt wcześnie, kosztem wielu złych dusz karmiących się cierpieniem innych aż po dzień dzisiejszy. Nie było, nie jest i nigdy nie będzie w tym nic sprawiedliwego.
Jak więc pogodzić się ze śmiercią tych, których życie gaśnie nim zdąży się rozpalić? Jak zrozumieć śmierć wszystkich tych, którzy mają całe życie przed sobą, a odchodzą o całe życie za wcześnie? Może gdyby ktoś potrafiłby to zrozumieć, może wtedy utrata tych istnień nie byłaby pozbawiona sensu.
Może tak naprawdę sam fakt śmierci nie jest tak przerażający jak odwieczne pytanie co dalej? Bo co dzieje się z człowiekiem gdy umiera? Przecież świat wciąż istnieje, kończy się jedynie nasz własny.
Czy znikamy bezpowrotnie jak pył, czy rodzimy się na nowo w innym wcieleniu nie pamiętając o poprzednim? Czy zasypiamy na zawsze, czy może trafiamy do lepszego świata spotykając w nim wszystkich tych, których kochaliśmy i pochowaliśmy za swojego życia?
Może gdyby człowiek znał odpowiedź na to pytanie, może wtedy tak bardzo by się nie bał, może wtedy byłoby nam lżej chować bliskich i godzić się z własnym końcem.

Bo przecież zawsze gdy tracimy kogoś ważnego w naszym życiu, cząstka nas samych również umiera. To właśnie wtedy zaczynamy rozumieć jak wiele ważnych słów przemilczeliśmy, a jak wiele niepotrzebnych wypowiedzieliśmy na głos. Zaczynamy żałować nieokazanych emocji i niewykorzystanych dni.
Właśnie to jest największym błędem ludzkości, nie wojny, nie pogoń za pieniądzem, nie źli przywódcy państw, ale fakt, że nie potrafimy doceniać tego co mamy, póki tego nie stracimy. Gdy sobie to uświadomimy jest już za późno by naprawić popełnione błędy, a strata bliskiej osoby boli jeszcze bardziej.
Jak więc poradzić sobie z narastającym bólem, z rosnącym gniewem, z zalewającym rozgoryczeniem oraz obezwładniającą tęsknotą trawiącą nas po stracie ukochanych i bliskich?
Czasem żal i smutek jest zbyt głęboki.
Czasem nie potrafimy się z tego pozbierać.
Czasem coś w nas również umiera i już nigdy więcej nie zmartwychwstaje.

                                                                              ***

Tego dnia wszechświat zdawał się już nie biec w takim morderczym tempie jak zazwyczaj. Wskazówki zegara obracały się z wolna jak na spowolnionym, starodawnym czarno-białym filmie. Cały świat wydawał się być melancholijny, nostalgiczny. Klimat tego południa przenikał wszystko i wszystkich. Pochmurna, wręcz jesienna aura pogłębiała uczucie żalu i tęsknoty. Dzień był mglisty, deszczowy. Zachmurzone, ciężkie, czarne niebo zapowiadało nadchodzącą ulewę, której omen od kilku dni nawiedzał każdy skrawek nawet najbardziej zapomnianej części Wielkiej Brytanii. Zimny wiatr przenikał przez czarne płaszcze oraz ubrania, mierzwiąc włosy i przytępiając strapione myśli.
Ciemnozielona trawa niewielkiego wzgórza, usytuowanego na przedmieściach mało popularnej części starego Londynu, była mokra od porannego deszczu, którego nadchodzące fatum ciągle wisiało w ciężkim powietrzu. Wzgórze z setką szarych, marmurowych tablic oraz zapisanych na nich imion i dat, tego posępnego dnia zgromadziło przy jednej z nich kameralne grono żałobników. Kolor czarny był nieodłącznym elementem tej chwili... Czarne suknie, garnitury, płaszcze, parasole, nawet niebo zdawało się być czarne tego dnia.
Stała w oddali, na wzgórku pod drzewem płaczącej wierzby w towarzystwie Harrego i Rona. Niezdarnie pocierała swoje zziębnięte dłonie, co jakiś czas chowając je w kieszeniach swojego krótkiego, czarnego płaszcza. Smutnym, wręcz przygaszonym wzrokiem śledziła apatyczne, pozbawione życia, niepewne ruchy niezwykle pięknej kobiety, o niespotykanej latynoskiej urodzie, gdzie drobna siateczka czarnego toczka przysłaniała jej pogrążoną w smutku twarz, próbując ukryć w jej bystrych, brązowych oczach ślady nieustannie napływających łez. Nie znała jej, wiedziała tylko, że była matką, która kilka dni temu straciła swoje jedyne dziecko.
Żona chowająca męża jest wdową, mąż wdowcem, dziecko, które straciło rodziców sierotą, ale jak nazwać rodziców, którzy stracą dziecko? Nawet najbogatsze w treści słowniki i książki nie przewidziały takiego określenia. To nie powinno się wydarzyć, nie tak powinno wyglądać życie, a już na pewno nie tak się kończyć. Żaden rodzic nie powinien doczekać śmierci swojego dziecka. Serce matki nie potrafi zabić ponownie po czymś takim i wiedziała, że jej serce już nigdy więcej nie zabije w tym samym rytmie co jeszcze kilka dni temu. Nieopisany żal i smutek spowitej czernią kobiety udzielał się również jej.
Na moment odwróciła głowę w bok przymykając przy tym piekące powieki, uparcie próbując nie dopuścić do urojenia chociażby jednej, najmniejszej łzy rozgoryczenia.
Nie chciała być na tym pogrzebie. Miała świadomość, że tu nie pasowała. W końcu osoba, którą z takim żalem żegnali inni, nie była dla niej nikim ważnym. Smutek oraz nadchodzący płacz, który powoli trawił jej ciało wraz z duszą, zdawał się jej być czymś więcej niż nienaturalnym odruchem. Przecież nie miała z nim dobrych wspomnień, wspólnych fotografii wiszących na ścianie i ciekawych opowieści, które w przyszłości mogłaby opowiadać swoim wnukom. Może jedynie ten przeklęty, styczniowy bal, którego nawet dobrze nie pamiętała....
Nie chciała tu być, przyszła bo chciał tego Harry i Ron, nie rozumiała jednak dlaczego.
Spoglądała na nich raz na jakiś czas, próbując zrozumieć smutek wymalowany na ich pogrążonych w żałobach twarzach. Nie rozumiała ich emocji oraz obecnych uczuć, wciąż pamiętała czasy największych upokorzeń, obelg i krzywd godzących bezpośrednio w nich, których sprawcą był chłopak, na którego pogrzebie właśnie się znajdowali. Jedne z nich były naprawdę dziecinne i na swój sposób komiczne, inne zaś bolały do dzisiaj. Dlaczego więc oni teraz zdawali się o nich nie pamiętać?
Nie rozumiała tego, chociaż nie zamierzała ich o to pytać. Zdawało się, że to nie było ważne. Odpowiedź na to pytanie nie miała już zresztą żadnego znaczenia.
Nie śledziła, nie kalkulowała ani nie oceniała pozostałych żałobników z chwilą, w której go dostrzegła jej wzrok już od dawna pochłonęła tylko ta jedna, konkretna osoba. Długi, czarny, uszyty na miarę, markowy płaszcz wyróżniał jego sylwetkę z tłumu tak samo jak jego jasne włosy i kilkudniowy zarost.
Gdy ze sporej, wręcz bezpiecznej odległości obserwowała niewzruszonego, naturalnie bladego chłopaka stojącego najbliżej marmurowego nagrobka zastanawiała się co tak naprawdę teraz czuje, wśród tych żałosnych lamentów rozpaczy będących nieodłącznym elementem tej chwili i tego miejsca. Bo co tak właściwie może czuć bezlitosny morderca w takim momencie? Co może czuć człowiek pozbawiony serca oraz sumienia, który traci jedynego przyjaciela? Czy może sam fakt, że miał przez całe życie obok siebie kogoś kogo mógł nazwać „przyjacielem” był jednoznaczny z tym, że nie był bezduszny i pozbawiony uczuć? I chociaż nie chciała to jednak wciąż nie mogła przestać na niego patrzeć zastanawiając się czy Malfoy'a w ogóle obeszła śmierć Zabiniego. Był spokojny, opanowany, zupełnie jakby był jedynie pobocznym obserwatorem całego wydarzenia, a nie jego głównym żałobnikiem.
Doskonale wiedziała, że śmierć była nieodłącznym elementem jego życia, był na nią przygotowany od dziecka i wciąż sprawiał wrażenie jakby wcale się jej nie bał. Chwilami była bliska myśli, że tak naprawdę jest mu wszystko jedno kiedy, gdzie i jak umrze. Nie miał większego sensu w życiu i nic go na świecie nie trzymało na tyle mocno by czuł te przeklętą potrzebę życia, która w niej wciąż podgrzewała krew w żyłach i dodawała rumieńców na twarzy w chłodne dni.
Ale Zabini.... Zabini był zupełnie inny niż on. Był optymistą. Kochał kobiety, muzykę, dobrą zabawę i życie jakiekolwiek by nie było. Podtrzymywał w Malfoy'u to co ludzkie i ważne, pokazywał mu trochę inny świat niż ten, którzy stworzyli jego rodzice w dniu jego narodzenia. Potrafił z nim rozmawiać, potrafił również z nim milczeć. Spędzali razem czas w Hogwarcie i poza nim. Mieli wspólne zainteresowania i pasje. Ich znajomość, choć nie tak bogata w okazywanie emocji jak jej z Harrym i Ronem, była jednak definicją prawdziwej, w dodatku na swój sposób pięknej, męskiej przyjaźni.
Jej serce zaczęło bić trochę mocniej gdy zorientowała się, że Draco Malfoy naprawdę był w stanie okazać komuś ludzie emocje. Przecież ona, jak nikt inny, doświadczyła tego zdecydowanie częściej niż powinna w przeciągu tych paru miesięcy, odkąd zamieszkali razem w dormitorium na czwartym piętrze. Wiedziała, że Draco było w stanie jak każdy człowiek, w pewnym stopniu, przywiązać się do drugiej osoby i odczuć stratę gdy jej zabrakło. Znał uczucia, znał ich smak oraz gorycz i chociaż na co dzień ich nie okazywał to jednak je czuł.
Może tak naprawdę był taki jak inni? Potrafił czuć i tymi uczuciami obdarzyć innych, a teraz pod tą maską obojętności i niewzruszenia ukrywać złamane serce, którego już nikt nigdy nie będzie w stanie posklejać...
Im dłużej o tym myślała tym bardziej zaczynało ją to przerażać. Bo co jeśli takiej wyuczonej bezduszności i okrucieństwa osobie odebrać ostatnią rzecz jaka trzyma ją przy życiu i podtrzymuje w nim to co dobre? Co jeśli tylko przyjaźń z Blaise'em przypominała mu o człowieczeństwie i wyzwalała w nim ludzkie odruchy oraz uczucia? Co będzie z Draconem dalej i czy pozostanie takim jakim go poznała z tej lepszej strony nawet bez Zabiniego? Nie szukała odpowiedzi na to pytania, wiedziała, że nie chce ich poznać.
Ze zgubnych myśli, które pochłaniały ją coraz bardziej oderwał ją dotyk męskiej dłoni na jej kruchym ramieniu. Instynktownie spojrzała za siebie, na Harrego posyłający jej troskliwy, wręcz współczulny uśmiech. Spróbowała go odwzajemnić, choć oczy zaszkliły jej się mocniej niż przypuszczała. Słowa były zbędne i nikt tak naprawdę nie wiedział co można by było w takiej chwili powiedzieć. Już po chwili nie czuła ani ręki wybrańca na swoim ciele, ani jego obecności. Posłała ostatnie spojrzenie dwójce odchodzących przyjaciół. Przez chwile wahała się czy nie powinna odejść z nimi, w ostateczności jednak została w tym samym miejscu, z jeszcze większym żalem w sercu.
(…)
Minuty leciały z wolna, a wraz z nimi przemijały osoby do tej pory zebrane nad marmurowym pomnikiem, aż wreszcie nie został już nikt poza Malfoy'em i nią, spowitą cieniem gęstych gałęzi płaczącej wierzby.
Draco nie poruszył się nawet o cal w czasie trwania całej uroczystości pogrzebowej, wciąż stał w miejscu spoglądając na marmurową płytę jak na starą fotografię przywołującą ostatnie wspomnienie. Silniejszy podmuch wiatru nieznacznie poruszył jego krótszymi włosami, dodając temu widokowi więcej nostalgii i smutku.
Patrząc na niego miała wrażenie, że nie opuszcza cmentarza bo nie jest w stanie się pożegnać. Zupełnie jakby czuł, że gdy odejdzie straci przyjaciela już na zawsze. Teraz jednak wykute w marmurze litery tworzące jego imię i nazwisko wciąż mu przypominały, że jeszcze do niedawna ktoś taki istniał i był obok niego. Teraz został sam.
Obserwując go z oddali, po raz kolejny zaczynała rozumieć, że Draco jest zupełnie inny niż widział go świat. Świat widział go jako Śmierciożerce. Jako człowieka pozbawionego moralności, serca i sumienia, nawet ona sama również właśnie takim go widziała. W rzeczywistości jednak był chłopakiem, który od dziecka musiał uczyć się być sam i wypełniać rozkazy innych jedynie po to by przeżyć. Nie chodziło o to w co wierzył, co sądził, co myślał i co czuł, robił to co mu kazano bo tylko to mogło zagwarantować mu przeżycie. Jego życie wbrew pozorom było proste „zabij, albo ty zostaniesz zabity.” Czy każdy człowiek w świetle takich prawd nie postąpiłby tak samo jak on? Bo czy chęć przetrwania nie jest przecież naturalnym odruchem każdej żywej istoty? Odpowiedzi na te pytania zdawały się być równie przerażające jak prawdziwe.
Czy teraz wiedząc to wszystko miała jakiekolwiek prawo winić go za to kim był i co robił? Jakim prawem przez te wszystkie lata tak źle go oceniała, skoro sama nigdy nie była na jego miejscu? Wiedziała, że nie odnalazłaby się w jego życiu, tak okrutnym i odległym od tego, które ona wiodła przez wszystkie te lata. Od najmłodszych lat korzystała z życia, w czasie kiedy on o swoje walczył.
Teraz, na tle tego wszystkiego co wiedziała wszystkie ich poprzednie kłótnie, obelgi i przykrości przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. Już nie miała do niego pretensji o nic, wręcz przeciwnie, żałowała, że nigdy nie była w stanie mu pomóc i nie zrobiła nic by spróbować zmienić jego życie na lepsze, chociaż w małym stopniu. Z wroga, któremu życzyła jak najgorzej stał się dla niej osobą, którą w pewnym sensie chciała oswoić. Tak bardzo chciała mu pokazać świat z tej lepszej strony, nauczyć ludzkich uczuć i odruchów, zaopiekować się nim zawsze wtedy kiedy by zbłądził. Wiedziała, że straciła na to swoją szansę.
Bo jak teraz Draco miałby zrezygnować ze ścieżki zła, skoro to właśnie ta dobra strona pozbawiła go tego co było dla niego ważne w życiu? Jak miałby przejść na stronę aurorów skoro to właśnie oni zabili jego przyjaciela? Nie trzeba było być kimś mądrym by zrozumieć, że z tą chwilą szanse na odejście Malfoy'a od Voldemorta stały się czymś więcej niż nierealnym snem, a wszystko to co trzymało lub mogłoby trzymać go przy dobrej stronie straciło jakiekolwiek znaczenie.
Im dłużej go obserwowała tym coraz bardziej zaczynała rozumieć, że spokój Dracona jest tylko powierzchowny, że tak naprawdę gdzieś w głębi musi przeżywać te chwile bardziej niż ktokolwiek mógłby przypuszczać. Przeczuwała, że panujące w nim emocje wrzą coraz bardziej, aż w końcu będę gotowały się w nim już tak bardzo, że wybuchnął. Nie miała wątpliwości, że Draco stojąc nad grobem przyjaciela obiecuje mu pomstę. Chciał pomścić przyjaciela i miał do tego cholerne prawo.
Bo przecież ona sama gdyby coś stało się jej przyjaciołom zrobiłaby wszystko co w swojej mocy by ukarać tego kto zabrał jej najważniejsze osoby życia. Może tylko nie byłaby w stanie, ale Draco... Draco był Śmierciożercą mordującym niewinnych bez chwili zawahania, niezależnie od tego kim byli i co robili w życiu. Zabicie mordercy przyjaciela byłoby dla niego czymś więcej niż sprawą honoru, byłoby to jak największy i najważniejszy cel w życiu. Wiedziała, że gdy Draco odnajdzie tego kto zabił Blaise'a będzie dla niego bezlitosny i szczerze nie chciała być w pobliżu gdy to się stanie. Teraz dla niego liczyła się już tylko zemsta i domyślała się, że tylko nią będzie żył dopóki jej nie zrealizuje.
(...)
Wciąż nieruchoma jak głaz stała w oddali, spoglądając na sylwetkę arystokraty w głuchej ciszy, przerywanej jedynie niespokojnym szumem wiatru, wzburzającym gęste liście płaczącej wierzby. Nie miała pojęcia ile czasu minęło od czasu rozpoczęcia pogrzebu, jego zakończenia i odejścia wszystkich żałobników, wiedziała jedynie, że coraz bardziej bolał ją ten widok. Wiedziała również, że im dłużej będzie stać w tym miejscu tym coraz bardziej będzie udzielać się jej cierpienie Dracona.
Od przytłaczających myśli uwolniła ją niewielka kropla wody, która nieoczekiwanie kapnęła na jej misternie upięte włosy. Mimochodem uniosła głowę na zachmurzone niebo i przymrużyła oczy, gdy kilka kropel zimnego, kwietniowego deszczu spadło po jej policzkach. Już po chwili deszcz padał rzewnie mocząc jej ubrania i prostując wzburzone loki.
Draco nie drgnął nawet o milimetr. Siarczysty deszcz zaczął spływać po jego włosach na twarz i czarny płaszcz, chociaż nawet to nie zrobiło na nim żadnego wrażenia. Stał w miejscu, nie wykonując nawet najmniejszego gestu czy ruchu. W tej jednej chwili, kiedy czerń spowiła niebo, już nie była w stanie odróżnić czy Śmierciożerca zaczął naprawdę płakać, czy jednak ten przezroczysty sznur z wolna cieknący mu po bladej twarzy to jedynie deszcz spadający z zachmurzonego nieba.
Spojrzała na niego ostatni raz, na chwile dłużej zatrzymując na jego sylwetce swoje bursztynowe, przepełnione żalem i smutkiem spojrzenie. W następnej nic nieznaczącej dla świata sekundzie odeszła, zostawiając pogrążonego w żalu i smutku Dracona całkiem samego na skraju mglistego wzgórza. Już nie była w stanie dłużej powstrzymywać swoich łez. Bez wątpienia był to dzień, w którym płakało niebo, a jego płacz udzielił się również jej.

                                                                                *

Stał bezruchu, zapatrzony w marmurowy nagrobek i płytę, na której z misterną dokładnością było wyżłobione kilkanaście symboli, tworzących imię i tę przeklętą datę....
Nie potrafił nazwać ani określić tego co czuł w tej chwili. Było to jednak jedno z najgorszych uczuć jakich doświadczył w swoim życiu, może nawet najgorsze. Cierpiał, teraz to wiedział. Żal i rozgoryczenie mieszało się ze złością i frustracją.
„Nie przywiązuj się.”
Ta jedna myśl była niczym wielopokoleniowe motto krążące w jego rodzinnie odkąd tylko pamiętał. Wszyscy na okrągło powtarzali te słowa i nie ważne czy chodziło o nową zabawkę, rybki czy osoby z najbliższego otoczenia. Okazywanie uczuć było słabością na którą nikt, a zwłaszcza on nie mógł sobie nigdy pozwolić. Przywiązanie się do kogoś było jednoznaczne z przegraniem.
Sam był sobie winien. Popełnił wielki błąd, teraz to wiedział. Gdyby tylko się nie przywiązał, gdyby nie okazał słabości w postaci ludzkich uczuć ta chwila nie zrobiłaby na nim najmniejszego wrażenia, ale teraz...
Teraz wiedział, że poruszyłby niebo i ziemie byle tylko nie dopuścić do tej chwili.
Teraz wiedział, że wolałby sam zginąć niż jeszcze raz dopuścić do śmierci przyjaciela.
Teraz.... Teraz było już za późno.
Miał wrażenie, że wciąż czuł na skórze siarczysty policzek wymierzony przez matkę przyjaciela, z chwilą, w której przekazał jej wiadomość o śmierci syna, chociaż od tego czasu minęło już kilka dni. Zasłużył. Chociaż nie odezwała się do niego słowem wiedział, że obwiniała go o śmierć syna i wiedział również, że miała racje. Nie miał do niej żalu, ani pretensji, gdyby tylko mógł oddałby swoje życie w zamian za jego.
Kropla kwietniowego deszczu rozbiła się na jego kaszmirowym płaszczu, potem druga i trzecia. Kilka sekund później ulewa rozszalała się na dobre sprawiając, że perłowe krople zaczęły ściekać po jego włosach na twarz i odkryte dłonie. Nie przeszkadzało mu to, tak było nawet lepiej. W taką pogodę przynajmniej nikt by się nie zorientował gdyby przezroczysty sznur ściekający po jego bladej twarzy okazałyby się łzami najprawdziwszego żalu i smutku, a nie kwietniowym deszczem. Nie przeszkadzała mu ulewa, zimno, ani mokre ubrania. Nie zamierzał opuszczać tego miejsca i odrywać wzroku od marmurowej tablicy. Chciał się napatrzeć na ten widok, chciał pochłonąć wszystkie emocje, które czuł w tej chwili, chciał je zapamiętać, zupełnie tak jakby miały mu się przydać w przyszłości.
Nawet nie wiedział ile czasu minęło od zakończenia pogrzebu. Niewytłumaczalny, przygniatający go ciężar zelżał dopiero wraz z odejściem pozostałych żałobników. Nie lubił takich uroczystości, zamieszania i skupisk ludzi. Zawsze wolał samotność. Osoby, wśród których lubił przebywać, mógłby zliczyć na palcach jednej ręki, a tą najważniejszą pochował dzisiejszego dnia. Nie mógł się w tym odnaleźć, setny raz odczytywał imię przyjaciela i te przeklętą datę wyznaczającą początek i koniec jego życia. Nie tak miało być, nie tak to zaplanował. Nikt nie powinien umierać tak młodo, teraz to zrozumiał.
Nie poruszył się o cal kiedy Azrael wyłonił się znikąd i bez słowa zrównał się z nim ramionami. Cisza otaczająca wzgórze zdawała się być jeszcze bardziej przytłaczająca. Przez kilka długich chwil nowoprzybyły brunet z uwagą wpatrywał się w nagrobek byłego kolegi z oddziału. Jego twarz nie zdradzała żadnych emocji, a czarny płaszcz i liczne mroczne tatuaże sprawiał wrażenie, jakby był uosobieniem śmierci w czystej postaci. Nic dziwnego, że słudzy Voldemorta nazywani byli Śmierciożercami, oni dwaj byli kwintesencją tego określenia.
Żaden z nich nie dał po sobie poznać, że ta chwila ich przerosła. Zupełnie jakby patrząc na pomnik jednego ze swoich zrozumieli, że ta odwieczna wojna dobra ze złem pochłania nie te osoby, które powinna. Długa cisza panująca między nimi została przerwana przez Azraela, który swój niewzruszony wzrok z pomnika skierować na stojącego obok generała.
- Mam odszukać tego kto go zabił?
- Nie. Sam to zrobię.
Ton młodego dziedzica rodziny Malfoy'ów niewiele różnił się od tego, którego używał na co dzień w stosunku do członków zamkniętego kręgu Śmierciożerców, nawet się nie zachwiał. Azrael spojrzał na niego z czymś na wzór aprobaty, zupełnie jakby domyślał się, że maska obojętności jaką w chwili obecnej nałożył na siebie Draco jest tak krucha, że zaraz rozpadnie się w drobny mak.
- Generale....
- Chce zostać sam.
Uciął krótko nie pozwalając podwładnemu na wypowiedzenie na głos swoich myśli. Azrael nie zamierzał sprzeciwiać się temu życzeniu, w pełni je rozumiał. Wiedział, że Draco będzie teraz żył tylko i wyłącznie zemstą i nie zamierzał mu w tym przeszkadzać. Niezaznaczanie spuścił głowę tak jak zawsze na znak przyjęcia rozkazu. Ostatni raz spojrzał na mokry pomnik dawnego Śmierciożercy, by w następnej chwili odejść równie cicho jak pojawił się na wzgórzu.
Gdy arystokrata miał już całkowitą pewność, że został sam na cmentarzu uniósł głowę w stronę nieba przymykając powieki, pozwalając by wiosenny deszcz zmył z niego wszelkie zbędne uczucia. W tej krótkiej chwili zrozumiał jak bardzo ironicznie zabrzmiało to co przed chwilą powiedział - przecież został sam, w najokrutniejszym znaczeniu tego krótkiego słowa.
(...)
Tego pamiętnego dnia Draco Malfoy nie uronił ani jednej łzy, tego dnia niebo płakało za niego.
I te przeklęte płaczące wierzby....

                                                                              ***

Gdzieś na świecie, dokładnie w tej krótkiej chwili ktoś umiera. Gdzieś, ktoś właśnie płacze bo kogoś żegna, albo cierpi bo nie zdążył tego zrobić. W tym samym momencie, na tym samym świecie ktoś dopiero rozpoczyna życie. Gdzieś, ktoś teraz płacze ze szczęścia, ktoś właśnie kogoś wita... Tak zwany krąg życia, okrutny w swojej prostocie i fakcie, że życie i śmierć mimo, że tak bardzo różne i odległe od siebie, są jednocześnie tak bardzo sobie bliskie...
Powiadają, że co minute na świecie umiera 200 osób. To tak jakby co minute rozbijały się samoloty z tyloma pasażerami na pokładzie, a przecież świat biegnie dalej. Powietrze jest takie samo jak przedtem, słońce świeci równie intensywnie, czas mija równie szybko...
 Ktoś kto dla nas był całym światem odchodzi, a pozostały świat nawet tego nie zauważa. Tak samo było i tym razem.
(...)
Życie w Szkockiej szkole położonej w miejscu niedostępnym dla zwykłych ludzi biegło tak samo jak wcześniej, mimo pogrzebu jednego z jego mieszkańców. Dni przelatywały między palcami szybciej niż kiedykolwiek, nie było już czasu na rozpamiętywanie przeszłości i ciągłą żałobę. Zdawało się, że świat już nawet zapomniał o tym, że pochował jednego ze swoich mieszkańców. Jedynie jedno puste miejsce przy stole Domu spowitego zielenią i srebrem podświadomie mówiło innym, że kogoś brakuje. Szkolne korytarze jednak zdawały się być tak samo zapełnione jak przedtem, nie ucichł również gwar głośnych rozmów, niebo nie płakało tak jak jeszcze dwa tygodnie temu, a czas zdawał się faktycznie w pewnym stopniu leczyć wszystkie rany. Jedynie ciągła, niczym nieuzasadniona nieobecność przywódcy Domu Węża zdradzała innym, że coś w tym wszystkim jest nie tak jak być powinno. Nawet gospodarz szklonej placówki, w swoim poczciwym wyrazie twarzy skierowanym do każdego ucznia, zdawał się skrywać nieodparty żal oraz smutek, zupełnie jakby wciąż cierpiał przez utratę nie jednego, lecz dwóch swoich adeptów, z którymi wiązał wielką przyszłość i jeszcze większe nadzieje. Nikt nie wracał do dnia pogrzebu, ani samego faktu jak do tego doszło. Między starożytnymi, grubymi murami Hogwartu krążyły jak cienie różne wersje odpowiedzi na bolesne pytanie „dlaczego do tego doszło.” Nikt nie znał prawdziwej odpowiedzi, chociaż wielu próbowało odpowiedzieć na to pytanie na swój własny sposób. Byli tacy, którzy zrzucali nagłą śmierć Zabiniego na jego wyniszczający tryb życia, bogaty w używki wszelkiego rodzaju i nieoszczędzania się w każdej sferze życia. Druga wersja była brutalniejsza, chociaż bliższa prawdy, pewnie dlatego tak niechętnie wyszeptywana pomiędzy szkolnymi korytarzami. Zbyt wielu jednak uczniów, profesorów, nawet szkolnych gazet, wprost oskarżało Zabiniego o bycie Śmierciożercą, a co za tym szło polegnięcie na misji wyznaczonej przez Voldemorta. Sprawa zdawała się być jasna, Blaise Zabini zginął z rąk jednego z aurorów i wielu adeptów uważało, że na te śmierć zasłużył. Może też dlatego Hogwart szybko przestał opłakiwać jednego ze swoich mieszkańców.... Gdy w Proroku Codziennym pojawił się artykuł poświęcony Śmierciożercą, aurorą i czarnoskórym Ślizgonie plotki rozbrzmiały jeszcze głośniej, Blaise Zabini został przedstawiony w okrutnym i mrocznym świetle, pośmiertnie okrzyknięty zdrajcą Hogwartu. Jeszcze boleśniejszy był fakt, że nikt nawet nie próbował tego sprostować. Artykuł pojawił się kilka dni po pogrzebie i największej żałobie, wtedy wyschłych wszystkie łzy, zaczęto też rozumieć długą nieobecność Dracona, wiele osób uważało, że nie wraca do Hogwartu bo szuka zabójcy przyjaciela, ona również była w tej grupie uczniów...
Minęły trzy tygodnie nim ponownie poczuła jego drogie perfumy unoszące się jak wiosenna mgła w salonie ich wspólnego dormitorium. Z jednej strony bała się wizji jego spotkania, z drugiej strony nie mogła pozbyć się nieodpartej potrzeby zobaczenia go. Chyba chciała sama się przekonać, że z chłopakiem nic nie jest, że jest cały i zdrowy i nie licząc złamanego serca wszystko jest u niego normalnie..... chociaż po części.
Nie wiedziała czy znalazł zabójce przyjaciela, czy dalej żył nieodpartą chęcią chorej wręcz zemsty. Wolała nie znać odpowiedzi na to pytanie. Właściwie to nie chciała go pytać o nic, chciała by po prostu wrócił. Zbyt mocno bała się o niego przez te wszystkie dni niepewności, kiedy nie miała nawet pewności czy wciąż żyje.
Gdy pewnego chłodnego wieczora wróciła po spotkaniu ze swoimi przyjaciółmi w Domu Lwa do dormitorium na czwartym piętrze, kiedy przekroczyła próg i znalazła się w salonie, a on niespodziewanie wyszedł ze swojej sypialni, miała wrażenie, że sparaliżowało ją samo powietrze. Wciąż pamiętała to uczucie kiedy zobaczyła twarz chłopaka, tak okrutnie bezduszną i poważną. Spojrzał na nią, a stal jego źrenic zdawała się być tak cholernie zimna, że aż niekontrolowane dreszcze przebiegły po jej zesztywniałym ciele. Chociaż czuła na sobie jego spojrzenie tylko przez nic nieznaczącą sekundę, wciąż nie mogła go zapomnieć. Nie odezwał się do niej, nie zachwiał, jego wyraz twarzy nie zmienił się nawet o cal kiedy wymijał ją tak jakby była samym powietrzem. Gdy o tym myślała wciąż powracało do niej to uczucie chłodu, które ogarnęło jej ciało z chwilą w której ją wyminął. Było tak samo jak dawniej, kiedy łączyła ich jedynie czysta i szczera nienawiść. W tej krótkiej chwili zrozumiała, że go straciła. Nie potrafiła go zawrócić na dobrą stronę, wiedziała również, że nie jest w stanie tego zrobić.

                                                                        ***

Jeśli coś można określić pojawieniem się w złym miejscu o złej porze, pojawienie się Dracona Malfoy'a na terenie szkolnej placówki właśnie takie było.
Jego obecność między zatłoczonymi ścianami Hogwarciego korytarza było czymś więcej niż nieoczekiwanym zjawiskiem. Każdy, niezależnie od statusu, wieku czy pochodzenia, czuł złą aurę bijącą od Malfoy'a, kroczącego przez szkolny korytarz jak jego złe fatum zwiastujące rychłą zgubę wszystkich tych, którzy ośmielą się stanąć mu na drodze.
Stała przy jednym z widowiskowych witraży usytuowanych na błonie, pogrążona w zwykłej, codziennej rozmowie z Harrym i Ronem. Nawet nie zauważyła kiedy wyminął ich Draco, samotnie kroczący w stronę jednej z wykładowych sal, chociaż aż nazbyt dało się wyczuć zmieniona aurę unoszącą się wśród ceglastych ścian. Nie wyczuła również szkolnego poruszenia, z chwilą gdy na środku korytarza stanął jeden ze Ślizgonów w towarzystwie czarnowłosej dziewczyny, oraz dwóch kolegów, których nawet dobrze nie kojarzyła. W krótkiej chwili całą salę wypełnił przepełniony kpiną i oszczerstwem głos należących do jednego z mieszkańców Domu Węża.
- Proszę, proszę.... Wielki Draco Malfoy powrócił. Co u Ciebie Smoku? Straciłeś Zabiniego. Jak teraz będziesz żył bez jedynego towarzysza u boku? Pozbierasz się z depresji? Jak się ma twoja żałoba?
Nic nie było w stanie opisać poruszenia na szkolnym korytarzu kiedy do reszty adeptów dotarł sens całego zdania, oraz fakt do kogo było ono skierowane. Wzrok wszystkich spoczął na sylwetce blondwłosego arystokraty. Sama nie była w stanie określić uczuć, które wrzały w niej na widok przywódcy Slytherinu oraz słów, które skierował do niego jego szkolny rywal.
Na twarzy Matta pojawił się uśmiech kpiny i sarkazmu, którym obdarzył jednego z ważniejszych Śmierciożerców. Wzrok wszystkich z pewnego siebie, wyniosłego i perfidnie uśmiechającego się szatyna został skierowany na jedynego dziedzica rodziny Malfoy'ów, który nieoczekiwanie zatrzymał się w miejscu. Świat zamarł kiedy Draco niewzruszony odwrócił się przodem do rywala, a jego usta wykrzywiły się w ironicznym uśmiechu, tym charakterystycznym skierowanym do wszystkich tych, którymi gardził. Już po chwili korytarz Hogwartu wypełniło jego sarkastyczne prychnięcie pogardy połączonej z nutką prawdziwego rozbawienie.
- Żałoba? Nie jestem aż taki sentymentalny.
Ton i sam sposób wypowiedzi Dracona podziała na innych jak kubeł lodowatej wody wylanej na twarz. Nie takich słów się spodziewali, a już na pewno nie na takie liczyli wszyscy Ci, którzy pamiętali widok Dracona przed marmurowym nagrobkiem jedynego przyjaciela. Nim zdążyła zareagować i powstrzymać przyjaciela nieoczkowanie Harry wyrwał się do przodu, niemal w locie łapiąc niewzruszonego arystokratę za kołnierz koszuli sprawiając, że widok ten wyglądał jak żywcem wyciągnięty z pijackiej, jednak groźnej bójki.
- Ty skurwielu, on był twoim przyjacielem....
Ani odważny ruch, ani tym bardziej sens słów wybrańca nie zrobiły na Malfoy'u żadnego wrażenia. Nawet nie strącił rąk Gryfona ze swojego ubrania, nie spróbował również poluzować jego żelaznego uścisku, wydawało się jednak, że stal jego źrenic zrobiła się wyraźniejsza i zimniejsza niż ta dotychczasowa.
- Wszyscy kiedyś umrą.
Rzucił jakby od niechcenia sprawiając, że na plecach wrażliwszych osób pojawiły się nieprzyjemne, lodowate ciarki.
- Puść mnie Potter, to nie podzielisz jego losu.
Czarnowłosy Gryfon stał sparaliżowany, tak samo jak połowa osób zebranych na jednym ze szkolnych korytarzy. Każdy wciąż próbował zrozumieć jak Draco mógł powiedzieć coś takiego po stracie kogoś dla siebie bliskiego, może nawet najbliższego. Nawet Matt stracił wysławianą przez innych pewność siebie. Nim Wybraniec zdążył i był zdolny by zareagować poczuł jak Ron kładzie mu dłoń na ramieniu i nieznaczenie nim szarpie, tym samym próbując odciągnąć go od niewzruszonego Śmierciożercy.
- Daj spokój Harry, nie warto.
Mówiąc to rudowłosy Gryfon spojrzał na rozbawionego Ślizgona, nie ukrywając w swoim spojrzeniu pogardy i nienawiści. Odpowiedział mu kpiący uśmiech przywódcy Slytherinu. Zdezorientowany wybraniec z chwilą zawahania puścił kołnierz koszuli Ślizgona przytomniejąc dopiero po kilku dłuższych chwilach. Nie odszedł jednak od razu tak jak radził Ron. Zmierzył arystokratę nienawistnym spojrzeniem, wymazując z pamięci wszystkie te chwile, w których myślał, że Draco jest w stanie zmienić się na lepsze.
- Wiesz Malfoy, dobrze że Zabini nie żyje... w innym przypadku zabiłoby go to co właśnie powiedziałeś.
Draco nie odpowiedział, zmierzył wybrańca spojrzeniem pogardy i aroganckim półuśmiechem takim, którego używał na co dzień. Zdawało się, że w tej krótkiej chwili młody arystokrata zyskał sobie jeszcze większe grono wrogów niż miał dotychczas.
Tylko ona zdawała się dostrzegać w zachowaniu blondyna coś więcej niż pokazowe widowisko.
Sama nie wiedziała co kierowała nią w tej chwili, miała wrażenie, że nie kontrolowała swojego ciała i uczuć, kiedy wyszła na środek korytarza i stanęła za dwójką swoich przyjaciół, patrząc na Dracona jak zbity pies na okrutnego właściciela, z nadzieją, że się zmieni.
- Malfoy....
Chciała coś powiedzieć, Bóg jej świadkiem, że próbowała to zrobić. W ostateczności z jej ściśniętego gardła nie wyszło nic poza kilkoma literami tworzącymi jego nazwisko.
Chyba jedynie przez uporczywość w swoim spojrzeniu sprowadziła na siebie jego wzrok. Spojrzał na nią tylko na ułamek sekundy, ale to właśnie wtedy, w tej niezbadanej głębi jego stalowego spojrzenia dostrzegła to co tak bardzo starał się ukrywać przed całym światem i samym sobą.
Draco Malfoy cierpiał, teraz to wiedziała.
Nie próbowała go zatrzymać kiedy odwrócił się do niej plecami i odszedł bez słowa zostawiają za sobą coś więcej niż ciężkie powietrze unoszące się między ścianami Hogwartu. Miała wrażenie, że go straciła chociaż przecież nigdy nie był jej. Teraz jednak to co budowali między sobą od tylu miesięcy w tej jednej chwili zniknęło bezpowrotnie, zupełnie tak jakby nigdy wcześniej tego nie było.

                                                                            ***

Czas nigdy nie jest łaskawy, mija nieuchronnie, bez względu na to czy zdążyliśmy go wykorzystać czy zmarnowaliśmy wszystkie swoje szanse. Nie pyta nas o zdanie, nie zapowiada również czasów, które są przed nami. Jesteśmy zdani na los oraz samych siebie. I chociaż możemy mieć serca oraz dusze pełne nadziei i wiary to jednak nie od nas samych zależy czy następnego dnia wzejdzie słońce.
Nad starożytnym zamczyskiem położonym w zapomnianej jednak malowniczej części Szkocji już od wielu dni nie wschodziło słońce mimo kalendarza, który wskazywał nadejście wiosny. Maj, kojarzący się z miesiącem pełnym nadziei, przebudzenia po zimowym śnie oraz rozkwitania nowego życia, nie był łaskawy dla mieszkańców Wielkiej Brytanii. Zdawało się, że słońce zapomniało o tym miejscu. Zachmurzone niebo wciąż rodziło burze i deszcze. Zdawało się, że cały świat i wszyscy ludzie dookoła cierpieli na przesilenie jesienne, a przecież nie była na nie pora ani czas. Może świat wciąż opłakiwał poległego w walce Ślizgona, może podświadomie rozpaczał nad nadchodzącymi złymi czasami, może nie mógł się pozbierać po długotrwałej jesieni i surowej zimie. Może tak naprawdę wiosna w tym roku miała nie nadejść? Może czasy, które nadchodziły wcale nie były wypełnione nadzieją i nowym życiem, a wręcz przeciwnie? Może na świecie już zawsze miał padać deszcz?
(...)
W najbardziej strzeżonej i niedostępnej części starożytnej szkoły, w gabinecie na samym szczycie wieży astronomicznej, zawsze padały najistotniejsze rozmowy i decyzje aż nazbyt często dotyczące losów nie tylko poszczególnych uczniów, ale i całego świata. Tej nocy również tak było. Owalne, na pozór niewielkie pomieszczenie od wielu minut pogrążone było w grobowej, niczym niezmąconej ciszy. Niewypowiedziane myśli oraz zdania wciąż wisiały w powietrzu na przemian torturując dwójkę mężczyzn zawieszonych w swoich własnych światach. Nie rozmawiali ze sobą już od dawna, chociaż już wiele razy udowadniali sobie, że potrafią to robić. Tym razem jednak tematyka rozmowy była tak okrutnie choć prawdziwie bolesna, że przerażała obu, mimo że podobnych tematów doświadczyli już wiele w swoim życiu... zdecydowanie zbyt wiele.
Mętny, pozbawiony codziennych iskier ożywienia wzrok starszego mężczyzny już od dawna skierowany był w dal, na opustoszałe błonia skryte w mroku nocnej pory, mimo to wciąż nic nie potrafiło oderwać go od zgubnych myśli, przerastających go coraz bardziej, wraz z każdą kolejną minutą.
- Nie walczysz o niego?
Mistrz Eliksirów starał się by jego głos brzmiał jak najbardziej neutralnie, by był pozbawiony uczuć i emocji. W rzeczywistości jednak przebijało się w nim coś na wzór niezrozumienia, którego niczym nie był w stanie usprawiedliwić. Początkowo odpowiedziała mu cisza. Dopiero po dłuższej chwili właściciel gabinetu westchnął bezgłośnie, próbując wraz z tym wydechem zrzucić z siebie ogromny ciężar, przygniatający go już od dawna, ciążący nad nim jak złe fatum z przeszłości, która wciąż nie dawała o sobie zapomnieć.
- Nie mam pomysłu jak go zatrzymać.
Przyznał cichym szeptem spuszczając wzrok z okna na lakierowaną podłogę swojego gabinetu.
- To koniec?
Gdzieś w przestrzeń wzbiło się to kluczowe pytanie, opatulone ledwo skrywanym niedowierzaniem i rozgoryczaniem.
W odpowiedzi gospodarz wiekowej szkoły magii pokiwał przecząco głową, pierwszy raz od dawna podnosząc na swojego przyjaciela spojrzenie pełne zmartwienia, w którym wciąż uparcie przedzierała się iskierka nadziei oraz wiary.
- Przeciwnie. Myślę, że to dopiero początek.

                                                                             ***

Powiadają, że czas leczy rany... to kolejne z wielu zdań wypowiedzianych zbyt pochopnie i przez niewłaściwą osobę. Czas nie leczy ran, może przyzwyczaja do bólu, może je zagłębia, ale blizny zawsze zostaną. Z czasem będą się jedynie zmniejszać, ale żadna z nich nie zniknie całkowicie. Są niczym tatuaże, których nic nie zmaże, zdradzające małe urywki naszego życia. Niektóre z nich bolą w chwili ich robienia, niektóre jakiś czas po, są też takie, których ból towarzyszy nam przez całe życie. Najgorsza jest świadomość, że nie możemy zrobić nic by ten ból złagodzić. Każdy kto stracił bliską osobę zna smak tej goryczy. Tylko i wyłącznie od nas samych zależy czy zdołamy ją przełknąć, czy będziemy w stanie podnieść się z głębiny czy osuniemy się w najczarniejsze dno żalu i rozpaczy. Podświadomie każdy z nas o tym wie, on również to wiedział.
I chociaż fizycznie stał przy oknie, jego umysł był w zupełnie innym miejscu. Jego niespokojne myśli już od dawna skierowane były tylko w jedną datę, kluczową nie tylko dla niego lecz dla całego świata. Nie przypuszczał, że data, na którą czekał odkąd tylko pamiętał będzie na wyciągnięcie dłoni tak szybko, może nawet za szybko. Miał wrażenie, że nie był gotowy na ten dzień, że nigdy nie będzie. Wciąż nie mógł uwierzyć, że to do czego szykowano go od wczesnych lat dzieciństwa miało nastąpić już jutro. W całym swoim życiu nigdy nie miał tak wielu wątpliwości jak tego dnia. Jak nigdy potrzebował Blaise'a. Potrzebował z nim porozmawiać, usłyszeć od niego, że obrał dobrą drogę, że postępuje słusznie i nie będzie niczego żałował.
Nie chodziło o to, że miał dość swojego życia, że zbyt często wymagało od niego trudnych decyzji i jeszcze trudniejszych czynów, zaakceptował je i nie zamierzał mu się sprzeciwiać. Jedynie ta dziwna, cholernie silna potrzeba porozmawiania z kimś nie dawała mu spokoju. Nigdy nikomu się nie zwierzał, nie zdradzał swoich myśli i uczuć, nawet Blaise'owi mówił mniej niż niewiele, ale teraz, teraz potrzebował mieć kogoś obok. Już od jakiegoś czasu każda noc była bezsenna, a poranki pozbawione nadziei. Jego umysł przypominał coraz mocniej rozpadającą się ruinę. Wciąż trawiły go liczne wątpliwości, które zabierały mu szanse na normalne funkcjonowanie. Pierwszy raz tak bardzo odczuł stratę kogoś, a to jedynie pogarszało stan, w którym znajdował się już od jakiegoś czasu...
Zatracił się w swoich myślach tak bardzo, że nawet zapomniał w jakim miejscu się znajdował i jaki był prawdziwy cel jego wizyty.
Blondwłosa kobieta leżącą na wielkim łóżku z baldachimem w swojej sypialni, obserwowała jedynego syna ze zmartwionym wyrazem twarzy, ignorując przy tym swój zły stan zdrowia, który wykluczył ją z życia codziennego już kilka dni temu. Nikt do końca nie wiedział co trawiło ciało i umysł niezwykle pięknej kobiety. Uzdrowiciele zalecali odpoczynek, a zarówno Draco jak i cała służba pracująca na dworze rodziny Malfoy'ów skrupulatnie tych zaleceń przestrzegali, mimo wyraźnego sprzeciwu głównej zainteresowanej. Kobieta jednak wiedziała, że z upartością jej syna nic nie wygra, nawet ona. Może po części sama była sobie winna, w końcu takim go wychowała. Nie była dobrą matką, poza rozpieszczaniem na każdym kroku i wpajaniem niczym nieuzasadnionego samouwielbienia nie przekazała mu nic istotnego w życiu. Nie zdołała nauczyć go ludzkich odruchów, czy zwykłych zachowań. Sama nie była ideałem w tej dziedzinie. Nie okazywała mu miłości i matczynych uczuć, więc nie mogła mieć do niego pretensji, że również jej niczego nie okazywał. To Lucjusz był odpowiedzialny za wychowanie syna i to właśnie on odcisnął na nim takie piętno. Nic dziwnego zatem, że obserwując teraz swojego syna widziała na jego twarzy jedynie powagę, bezduszność i wyniosłość. Chwilami zachowanie syna ją przerażało, wzbudzało w niej strach i niepokój, tak samo jak jego obecność w kręgu Śmierciożerców. Nie takiej przyszłości chciała dla jedynego syna, w czasie kiedy on tylko taką ją widział. Piął się w górę, nie zważając na liczbę ofiar, które musiał poświęcić by dostać się na szczyt. Teraz był generałem, ulubieńcem Voldemorta i jego główną bronią... tylko dla niej wciąż był małym chłopcem, z anielskimi włosami i tajemniczymi oczami.
Uśmiechnęła się delikatnie w stronę jego szerokich pleców. Może nie była dobrą matką, ale jak każda z nich potrafiła wyczuć gdy coś trapi jej dziecko. Zdawało jej się, że czuje to samo co on chociaż przecież nic nie mówił. Zbyt mocno jednak czuła bijące od niego emocje i uczucia, których tak bardzo nie chciał by świat zauważył. Wiedziała co nie daje mu spać po nocach, czuła jego wątpliwości, rozumiała jego wewnętrzną walkę, tylko wciąż nie potrafiła przekazać synowi tego co zawsze chciała mu powiedzieć.
Czas mijał w ciszy, a słowa, które powinny paść dawno temu znów przez obojga zostały przemilczane.
Obserwowała go ze smutkiem kiedy oderwał się od pogrążających go myśli i bez słowa skierował swoje kroki w stronę wyjścia z jej sypialni. Nie uraczył jej nawet najkrótszym spojrzeniem.
- Zostań tu jutro.
Rzucił jeszcze na odchodne zapominając, że zwraca się do własnej matki, a nie do swoich podwładnych z kręgu Śmierciożerców.
- Draco...
Jej cichy, w pewnym stopniu niepewny i strudzony ton oraz sposób w jaki wypowiedziała jego imię sprawił, że mimochodem zatrzymał się przed drzwiami. Nie chciał tu zostawać dłużej niż było to konieczne, widok chorej matki tylko pogłębiał żałosny stan, w którym się znajdował. Nie chciał by ktoś zobaczył jego niemoc, jego zwątpienia i strapienia. Miał opinie bezwzględnego i bezdusznego i takim chciał pozostać dla wszystkich, w tym dla najbliższych i samego siebie.
- Zostań w domu.
Powtórzył jeszcze raz i mimo, że bardzo się starał tym razem jednak jego ton stracił na wyuczonej pewności. Przebiło się w nim coś dużo większego niż tylko cicha prośba. Narcyza uśmiechnęła się delikatnie, na krótką chwilę przymykając powieki. Lekko skinęła głową na znak zrozumienia.
- Zostanę.
I chociaż ani postawa ani wyraz twarzy Ślizgona na to nie wskazywały to jednak mu ulżyło. Zarówno on jak i ona, oboje doskonale wiedzieli, że już już jutro miało nastąpić coś na co czekali wszyscy Śmierciożercy i wszyscy byli właśnie do niego szkoleni. Chociaż Narcyza przez chorobę została z nich teoretycznie wyłączona, Draco wiedział, że jego matka należała do silnych osób i nawet jeśli miałaby stracić całe zdrowie jakie jej pozostało i tak stawiłaby się jutro w komnacie głównej Voldemorta oczekując na przyjęcie rozkazu, takiego samego jaki mieli usłyszeć pozostali. Nie zamierzał jej na to pozwolić. Nie chodziło o jej wątpliwy stan zdrowia, jemu chodziło o coś zupełnie innego. Nie chciał by była świadkiem jutrzejszych wydarzeń i tego co zamierzał na nich zrobić. Nie chciał by była świadkiem jak wiele człowieczeństwa jeszcze zamierzał przez nie strać.
Złapał za klamkę od jej sypialni, jednak nie dane było mu jeszcze uciec z tego zgubnego miejsca.
Na bladej twarzy Narcyzy pojawił się delikatny uśmiech, którym obdarowała plecy syna, zupełnie jakby doskonale rozumiała o co od początku mu chodziło.
- Czegokolwiek nie zrobisz, będę z ciebie dumna.
Te, co najmniej niespodziewane i nieoczekiwane słowa matki sprawiły, że mimowolnie odsunął dłoń od klamki i odwrócił się w jej stronę. Pierwszy raz od dawna odważył się spojrzeć jej prosto w oczy.
- Nawet wtedy kiedy ja nie będę dumny z siebie?
Coś charakterystycznego było w tonie arystokraty i jego spojrzeniu. Coś czego nie można było określić ani nazwać, coś co przebijało się z najgłębszych zakamarków jego duszy.
Odpowiedziała mu delikatnym uśmiechem, coś w jej oczach mówiło mu, że wszystko będzie dobrze. W jakimś minimalnym stopniu przypominały mu oczy Hermiony, które zawsze potrafiły zapalić w nim te niewielką jednak potrzebną iskrę, rozświetlającą otaczający go mrok.
- Znam mojego syna. Nie należy do tych, którzy robią coś wbrew sobie. Potrafi podjąć samodzielną decyzję i wiem, że podejmie słuszną i właśnie z tego będę dumna. Bez względu na konsekwencje....
Dodała po chwili uśmiechając się lekko, z aż nazbyt widoczną aprobatą. Zupełnie tak jakby doskonale wiedziała co zamierzał zrobić jej syn i w pełni to zaakceptowała.
Nie był w stanie odpowiedzieć jej ani słowem, ani gestem. Na jego twarzy również nie pojawił się zarys uśmiechu czy też wdzięczności, który pojawiłby się na twarzy każdego człowieka po usłyszenia słów, na które czekało się całe życie. Może tylko przez chwile było widać zawahanie w jego oczach. W ostateczności jednak wyszedł z pokoju matki bez żadnego słowa pożegnania. Nie potrafił inaczej.
(...)
Na korytarzu niedaleko sypialni jego matki stał jeden z pracowników rodzinnej posiadłości, poprawiający krzywo wiszący żyrandol na bocznej ścianie. Alfred był wieloletnim pracownikiem rodziny Malfoy'ów i pełnił role kamerdynera. Sam Draco nie wiedział ile dokładnie czasu minęło od jego zatrudnienia, pamiętał jedynie, że miał na to duży wpływ. Nienawidził skrzatów i widok ich kręcących się po rezydencji przyprawiał go o najszczerszą złość i obrzydzenie. Zatrudnienie charłaka zdało się być dla niego idealnym rozwiązaniem, a teraz po tylu latach uważał go za jedyną osobę godną zaufania wśród pracowników rodzinnych posiadłości, chociaż nigdy nie zwracał się do niego z szacunkiem, ani nawet gramem sympatii.
- Dopilnuj by nie wychodziła z łóżka i nie opuściła jutro domu.
Jego ton był oschły i ostry, nie uznawał słów sprzeciwu ani zbędnych pytań. Starszy mężczyzna siknął nieznacznie głową jako znak zrozumienia i przyjęcia polecenia. Draco postawił kilka kroków przed siebie, niemal zbiegając ze schodów prowadzących do głównego holu rezydencji. Chwila zawahania sprawiła, że zatrzymał się w połowie drogi. Alfred chociaż nie posiadał zbyt wielu magicznych zdolności, jak nikt inny znał się na ludziach. Na Draconie poznał się już dawno temu i teraz doskonale zdawał sobie sprawę, że z młodym podwładnym dzieje się coś złego. Dostrzegł jego chwile zawahania i rozumiał, że tyczy się ona czegoś znacznie poważniejszego niż mogłoby się wydawać na samym początku.
- Paniczu?
Niepewny, w pewny stopniu troskliwy głos kamerdynera wyrwał Ślizgona z zamyśleń. Odwrócił się w jego stronę, zapominając założyć na twarz maskę obojętności, jego głos również zabrzmiał dużo łagodniej niż planował.
- Jeśli nie wrócę, zaopiekuj się nią.
Po tych słowach opuścił posiadłość rodzinną nie żegnając się z niczym ani z nikim, chociaż był więcej niż pewny, że już nigdy więcej tu nie wróci.

                                                                                 ***

15.
Nie była to szczególna liczba. W żadnej kulturze nie była ona szczęśliwa, dla niego również nic nie znaczyła. Nie przykuwał do niej większej uwagi, chociaż właśnie z tylu osób składał się jego własny oddział. Był generałem już od kilku miesięcy. Przez ten czas stoczył wiele mniejszych i większych pojedynków, wypełnił też wiele misji zarówno tych łatwiejszych jak i trudniejszych. Nie raz udowadniał innym, że nie został mianowany generałem przez pomyłkę. Wyrobił sobie należny mu szacunek oraz uznanie. Zyskał sobie oddział oddanych podwładnych, bezwzględnych Śmierciożerców, gotowych wskoczyć w ogień w imię Voldemorta. Jutrzejszego dnia właśnie to mieli zrobić.
(...)
Stał w swoim gabinecie odwrócony tyłem do betonowego kominka, gdzie chaotyczny ogień trawiący wielkie kawałki drewna był jedynym źródłem światła wypełniającym pomieszczenie. Z uwagą wpatrywał się w piętnastoosobowy oddział stojący na środku jego gabinetu niczym małe, prywatne wojsko, zwarte i gotowe do ostatniej bitwy. Dzisiejsza nocna zbiórka nie miała najmniejszego sensu, wszyscy wiedzieli co jutro się wydarzy i każdy wiedział co miał robić. Może miał to być ostatni powiew normalności, może chciał przez to utwierdzić się w przekonaniu, że to co zamierzał jutro zrobić było słuszne. Może chciał innym dać na to szansę...
- Znacie rozkazy, wiecie co macie robić. Czy jest ktoś kto chce zrezygnować? Jeśli tak ma na to ostatnią szansę. Jutro nie będzie odwrotu.
Nic nie przerwało ciszy panującej w gabinecie. Żaden członek jego oddziału się nie zachwiał, żaden nie zaprotestował. Wiedział, że tego nie zrobią, mimo to spojrzał na nich z czymś na wzór udawanego, wręcz prześmiewczego zdziwienia.
- Nie?
Rzucił gdzieś przed siebie, wzrokiem przejeżdżając po całym oddziale. Kiedy opowiedziała mu cisza spoważniał.
- Dobrze. Daje wam wolną noc. Idźcie na dziwki, ognistą i upodlijcie się jak jeszcze nigdy. Wykorzystajcie te noc, bo może się okazać, że jest ona waszą ostatnią.
Jego oddział odpowiedział mu nieznacznym kiwnięciem głów bez słowa opuszczając jego gabinet.
Znowu został sam. Tym razem jednak odpowiadał mu ten stan i ta cisza. Odwrócił się w stronę kominka próbując zająć myśli w nieujarzmionym ogniu, chaotycznie skaczącym między solidnymi kawałkami sosnowego drewna.
- Nie skorzystasz z ostatniej nocy?
Spytał w końcu zbyt mocno czując obecność nieruchomego Azraela, tak jak zawsze zaszytego w najciemniejszym kącie jego gabinetu.
- A Ty?
Ton bruneta przypominał zaciekawiony, wręcz dociekliwy i wyzywający. Momentalnie na twarzy Dracona pojawił się ciut ironiczny uśmiech. Nie odpowiedział, nie zamierzał również komentować otwartości podwładnego, ani karać go za to, że odważył się zwrócić do niego bez należytego mu szacunku oraz przynależnych mu zwrotów. Równie sztucznych, co niepotrzebnych. Zignorował samo pytanie i obecność innego Śmierciożercy. Jego myśli już od dawna skierowany były tylko w jedną osobę, nie mógł przestać o niej myśleć, nawet w takiej chwili i takim miejscu.
Azrael bezszelestnie wyłonił się z cienia, w którym skrywał się zawsze, niezależnie od celu pobytu w gabinecie przełożonego. W ciszy zrównał się z Draconem ramionami, kierując swoje spojrzenie w stronę ognia, tego samego, który trawił myśli młodego generała.
- Czemu ciągle o niej myślę?
Ciszę panującą od dłuższej chwili w gabinecie arystokraty przerwał jego niepewny głos.
Nawet nie wiedział, że swoje nieporadne, wręcz niepewne pytanie wypowiedział na głos. Azrael nie wydawał się być zdziwiony. Doskonale wiedział o kogo chodzi. Podświadomie czekał na te rozmowę.
- Bo jest inna niż my. Jej na czymś zależy, my już dawno temu przestaliśmy wierzyć w to o co walczymy.
Były już Ślizgon zmrużył oczy i nieznacznie zmarszczył brwi. Odwrócił się w stronę swojego podwładnego z wątpiącym wyrazem twarzy. Nie chodziło o sam sens jego wyznania, ale o fakt, że je wypowiedział.
- Co masz na myśli?
Jego ton nie był wyrzutem, nie miał w sobie nic zaczepnego ani emocjonującego. Doskonale znał odpowiedź na swoje pytanie, chciał jednak by została ona wypowiedziana na głos. Brunet wzrok z kominka przeniósł na Ślizgona, patrząc na niego bardziej niż na kolegę z podwórka aniżeli swojego dowódcę.
- Pamiętasz zeszłoroczne lato? Pamiętasz zdrajców Voldemorta ukrywających się w starym zamku w północnej części Belgi? Nie byłeś wtedy jeszcze generałem, była to nasza ostatnia wspólna misja. Tortury i krew. Pamiętasz?
Młody arystokrata przymknął na moment powieki, wracając wspomnieniami do wydarzeń do jakich nawiązywał Azrael. Wolał o nich nie pamiętać, blizny z tych dni nosił do dnia dzisiejszego, niektóre bolały nawet teraz.
- Tak.
Brunet prychnął pod nosem zapominając, że do generała powinien zwracać się z większym szacunkiem.
- Jasne że pamiętasz, przegraliśmy. Pojmali nas. Torturowali cie przez kilka godzin, a potem zamknęli w celi byś zdechł. Krwawiłeś jak cholera, ja zresztą skończyłem tak samo. Byłem pewny, że umrę. Dookoła leżały ciała pozostałych, których nie oszczędzili. Wszędzie była krew. Myślałem, że zginę, że oboje zginiemy.... Pamiętasz to uczucie?
Nic nie było w stanie opisać powagi jaka pojawiła się na twarzy Ślizgona, wraz ze słowami Azraela. Doskonale pamiętał samo wydarzenie jak i wszystko to co czuł w tamtej chwili.
Wakacje dla większości ludzi kojarzą się z czymś przyjemnym, z czymś na co czeka się z niecierpliwością przez cały rok, a gdy nadejdą są to najlepsze chwile życia... Nie tak było tamtym razem. Lato już zawsze będzie się kojarzyć przywódcy Slytherinu z zeszłoroczną misją wyznaczoną przez Voldemorta. Wydawała się być prosta, wręcz banalna. Wielu Śmierciożerców swego czasu zdradziło Mrocznego Pana, opuszczając zewnętrzny krąg tak jakby wychodzili ze sklepu. Nie wybacza się takiego zachowania, nikomu. Rozkaz Voldemorta był jasny – znaleźć i zabić. Nikt się nie sprzeciwiał. Nie było trudno ich odnaleźć, kilku szpiegów w tym on wraz z Azraelem stosunkowo szybko odkryli, że zdrajcy ukrywali się w starożytnym zamku na terenie Belgi. Do misji zostali wyznaczeni oni oraz kilku mniej istotnych Śmierciożerców. Dopiero na miejscu okazało się, że sił mieli za mało, a zastawione na nich pułapki okazały się skuteczniejsze niż ktokolwiek mógł przypuszczać. Z myśliwych stali się ofiarami. Pojmano ich, większość wybito. Przy życiu zostawiono tylko Dracona, który dowodził misją oraz Azraela. Torturowano ich do nieprzytomności, próbowano złamać i wykończyć, niemal im się to udało. Gdyby nie Snape, który niespodziewanie przybył wraz z kilkoma innymi Śmierciożercami już by go tu nie było. Posiłki jednak okazały się tak przerażająco skuteczne, że wciąż miał ciarki na plecach na wspomnienie rzeźni, która rozegrała się 22 lipca w opuszczonym zamczysku w północnej części Belgi.
Nie odpowiedział podwładnemu, on również nie czekał na odzew arystokraty, był zbyt oczywisty. Azrael nie myślał o konsekwencjach tej chwili, musiał w końcu powiedzieć komuś co trzymał w sobie od tak wielu miesięcy.
- Gdy byłem w celi czułem się jakby był martwy. Miałem pustkę w głowie, przestałem myśleć i wierzyć w cokolwiek. Pamiętasz co było gdy przybyli na pomoc nasi? Ktoś mnie uwolnił, byłem wykończony, pamiętam, że gdzieś w kącie znalazłem butelkę ognistej. Piłem ją tak łapczywie, że niemal się udusiłem, ale po wypiciu nie czułem już bólu, właściwie już nic nie czułem. Bez celu włóczyłem się po ruinach tego co zostało z byłej siedziby zdrajców, aż usłyszałem krzyk i płacz dochodzący z jednego z otwartych pokoi. Podszedłem tam. Zobaczyłem w nim dziewczynę, miała mniej lat niż my. Leżała przygwożdżona do ziemi. Dwóch naszych ją trzymało, trzeci gwałcił do nieprzytomności, trzymając coś ostrego przy jej poranionej szyi. Zobaczyła mnie. Patrzyłem jej w oczy, a ona w moje. Wciąż mam przed oczami jej pusty wzrok pełen łez, błagających mnie o pomoc. Wiedziałem, że gdy każdy z nich się zabawi zabiją ją. I wiesz co zrobiłem? Odwróciłem się i odszedłem. Aż usłyszałem histeryczny płacz... płacz i krzyk zarzynanego zwierzęcia. Zrozumiałem, że już jej nie było....
Umilkł na moment wzrok z kominka przenosząc na uważnie obserwującego go zamyślonego Ślizgona.
- Zabiłem w życiu wiele osób, wtedy miałem szansę kogoś uratować, ale tego nie zrobiłem. Sam nie wiem dlaczego, wciąż nie mogę sobie tego wybaczyć. Później, gdy było już po wszystkim zrozumiałem, że gdybym ją uratował, uratowałbym samego siebie. Wtedy miałem okazję ocalić resztkę swojego człowieczeństwa, nie wykorzystałem tej szansy. Żałuje tego jak niczego innego w życiu.
Azrael zamilkł, zupełnie jakby mówienie o tym sprawiało mu fizyczny ból, dużo gorszy był jednak ten psychiczny. Spuścił wzrok na ogień, próbując w płomieniach odnaleźć odbicie tamtej dziewczyny.
- Śni mi się co noc, chociaż nawet nie znam jej imienia...
Dodał szeptem,zapominając, że nie powinien mówić o takich rzeczach na głos, a już na pewno nie przy osobach równie zepsutych i bezdusznych jak on. Mimo to nie otworzył się przed drugim Śmierciożercą przez zapomnienie, wiedział, że Draco powinien usłyszeć te słowa, wiedział, że dla przywódcy Slytherinu nie było jeszcze za późno...
Jedyny dziedzic rodziny Malfoy'ów słuchał Azraela w ciszy. To był pierwszy raz kiedy brunet otworzył się przed nim. Doskonale pamiętał tamten dzień, wciąż śniła mu się po nocach okrutność chwili, w której przybyły ich posiłki. Uwolnili ich, uratowali, ale zdecydowanie zbyt dużym kosztem. Rzeźnia, tylko tak można było określić to co wydarzyło się w Belgijskim zamku, w którym ukrywali się nie tylko zdrajcy, ale również ich rodziny. Wszyscy zginęli, dla nikogo nie było litości, nawet kobiet i dzieci. Było to coś więcej niż gorzki przedsmak wojny, było to jak sam środek piekła, a oni mimowolnie sami do niego weszli.
- Wątpisz?
Niepewność z jaką wypowiedział to pytanie wstrząsnęła nawet nim. Zupełnie tak jakby domyślał się, że zadawanie tego pytania w środku siedziby Śmierciożerców jest jak igranie z czymś dużo gorszym niż śmiercią.
- Jedyne czego jestem pewien to to, że nie chce umrzeć w taki sposób. Tamtego dnia, gdy zdychałem w obskurnej, zakrwawionej celi obiecałem sobie, że nie tak skończy się moje życie. Nie chce umierać samotnie w kałuży krwi i błota pozbawiony wiary, wolności i sumienia. Chce umrzeć z godnością, dla kogoś lub obok kogoś komu na mnie zależy. Tylko tego chce i mam szczerą nadzieję, że kiedyś będziesz chciał tego samego.
Nie odpowiedział podwładnemu. To co powiedział Azrael było zbyt dosadne by wymagało słowa komentarza. Odwrócił się od niego i postawił parę kroków w stronę drzwi.
- Wracam do Hogwartu.
Jego ton był poważny, oschły, taki sam jaki używał na co dzień w stosunku do innych. Twarz Azraela spoważniała, choć w jego spojrzeniu przebijało się coś na wzór próby zrozumienia. Odprowadził arystokratę wzrokiem.
- Prosić o wybaczenie?
Draco przystanął w miejscu spuszczając wzrok gdzieś w bok na betonową posadzkę. Zwątpił i było to słychać w jego głosie.
- Na to już za późno....
W odpowiedzi Azrael pokiwał przecząco głową.
- Nigdy nie jest na to za późno.
Draco nie czekał na nic więcej. Opuścił gabinet bez słowa, zostawiając w nim Azraela i przygnębiającą ciszę jaka spowiła całe pomieszczenie.


                                                                          ***

Bezszelestnie przekraczając próg oszklonych drzwi czuł się jak wędrowiec bezustannie pokonujący opustoszałe prerie, nie mogący znaleźć własnego miejsca na ziemi. Ten stan był tak boleśnie przytłaczający, że aż ściskał jego klatkę piersiową, uniemożliwiając bezproblemowe i bezbolesne oddychanie. Zdecydowanie zbyt długo tkwił w tym beznadziejnym stanie przytłaczającej nieważkości. Przychodząc tutaj tej ostatniej, spokojnej nocy chciał zrzucić z siebie cały ten ciężar, to brzemię przytłaczające go od najmłodszych lat. Nie spodziewał się jednak, że miejsce, do którego przybył wcale nie ukoi jego skołatanego serca, poszarpanych nerwów i strapionych myśli, a przyczyni się do jego jeszcze większej zguby.
Wszedł w głąb pomieszczenia bezszelestnie, poruszając się po sosnowych panelach bezgłośnie jak cień. Głucha cisza nie wyłapywała nawet jego spokojnego, miarowego oddechu. Jedynie ciche skrzypnięcie łóżka kiedy przysiadał na jego skraju zdradziło meblom, że ktoś jest w pokoju. Jedynym źródłem oświetlenia była niewielka smuga światła, przedzierająca się przez niedomknięte drzwi sypialni, dobiegająca z niedogaszonego kominka oraz salonowej lampy stojącej przy dwuosobowej sofie.
Siedząc tak na sosnowym, dwuosobowym łóżku w milczeniu, z patetyczną dokładnością obserwował rytmicznie poruszającą się klatkę piersiowej kasztanowłosej Gryfonki, pogrążonej w równie głębokim co spokojnym śnie. Próbował przesiąknąć jej spokojem, jednak głucha cisza panująca w nim i naokoło niego zdawała się być tak nieznośnie głośna, że rozrywała mu bębenki uszne i zagłuszała pracę wszystkich narządów, naczyń i żył. Widok jej takiej niewinnej, spokojnej i bezbronnej zamiast pomóc mu uciszyć sumienie sprawił, że jeszcze nigdy nie było tak cholernie głośne. Pchnięty chwilą odgarną nieujarzmione pasmo brązowo-miodowych włosów, które niczym cienka zasłonka przykryły nieznacznie piegowatą twarz jego współlokatorki. Dzisiejszej nocy jak nigdy przedtem chciał z nią porozmawiać i nie przeszkadzało mu to, że spała. Tak było nawet lepiej.
- Wiesz Granger...
Zaczął po chwili najcichszym ledwie słyszalnym szeptem, na krótką chwilę spuszczając wzrok na swoje dłonie by po chwili ponownie podnieść go na nieznacznie zaróżowione policzki i niepomalowane rzęsy kasztanowłosej Gryfonki. Spała dalej. Ulżyło mu.
- Zastanawiam się co by było gdybym cię nie znał, a ty byś nie znała mnie.....
Na
chwile umilkł myśląc nad tym co powiedział i co chce powiedzieć dalej, potem zrozumiał, że rozum już dawno temu odmówił mu posłuszeństwa w jej obecności i zaczął kierować się tym o czego istnienie nawet siebie nie podejrzewał.
- Zastanawiam się co by było
gdybyś nie była z Gryffindoru, a ja ze Slytherinu...Gdybyśmy byli zwykłymi ludźmi, ale takimi najzwyklejszymi... w każdym tego słowa znaczeniu....

Zrobił krótką przerwę, ściszając swój głos wraz z ostatnim zdaniem. Na ułamek sekundy pozwolił by kąciki jego ust drgnęły w lekkim, ciut ironicznym uśmiechu. W najśmielszych snach nigdy sam siebie nie podejrzewał o takie wyznania i naiwne myśli. Nigdy nie przypuszczał, że mógłby kiedykolwiek i dla kogokolwiek zrezygnować z magii i wieść normalne życie, bez całej tej czarodziejskiej otoczki naokoło. Teraz zaczął rozumieć, że istniała na świecie jedna osoba, dla której mógłby to zrobić. O czym to świadczyło? Wciąż nie rozumiał i wciąż się okłamywał, że to uczucie tak przelotne, że zniknie jak wczorajszy sen. Pamiętał jednak, że śnił o niej i o tych snach zapomnieć nie chciał.
- … i
gdybyśmy spotkali się gdzieś na świecie, jego końcu albo początku, ale tak całkowicie przypadkiem... Może w Paryżu?
Zamyślił się na chwile w duchu obiecując sobie, że jeśli kiedykolwiek dane będzie mu gdzieś zabrać kasztanowłosą Gryfonk
ę to właśnie do Paryża. Nie znał tego miejsca, nigdy w nim nie był chociaż nie wiedzieć czemu kojarzyło mu się właśnie z nią. Może dlatego, że bijąca od niej tajemniczość zdawała się być równie namiętna jak uzależniająca, tak jak Paryż zabarwiony czerwonym winem.
- Zastanawiam się czy wtedy odważyłbym się poprosić cie o numer... 

Uciął niespodziewanie spuszczając głowę na panele jej sypialni.
-
hmm, jak to się nazywa?

Nieświadomie pod nosem pytał samego siebie, próbując zajrzeć jak najgłębiej do umysłu i przypomnieć sobie to krótkie jednak skomplikowane słowo, którego na co dzień przecież nie używał. Myślał nad tym w milczeniu dłuższą chwile, nieustannie próbując przywołać w myślach niewielkie urządzenie, które kiedyś pokazywał mu Blaise, a jego zagmatwany mechanizm służył mugolom do kontaktów międzyludzkich.
-
Telefonu?

Kolejna pauza pozwoliła mu zebrać myśli i utwierdzić się w przekonaniu, że podał prawidłową nazwę tego urządzenia. Uśmiechnął się sam do siebie pod nosem, jak pięciolatek niewinnie cieszący się z wybudowanego zamku na piasku, krzywego i składającego się z jednej wieży, ale samodzielnego.
-
Zastanawiam się czy byś mi go dała? Czy uśmiechnęła byś się do mnie czując to samo co ja gdy Cie pierwszy raz zobaczyłem? 

Uśmiech na jego twarzy był delikatny, ledwo dostrzegalny jednak szczery i piękny, a gdy miał wrażenie, że Hermiona uśmiecha się do niego delikatnie i nieznacznie rumieni przez sen, nie mógł już nad nim zapanować.
-
Wiesz Granger, gdybym zdobył Twój numer.... nie wytrzymałbym nawet całego dnia bez twojego głosu. Zadzwoniłbym po godzinie, żeby cie zaprosić na kawę do kawiarni, albo do restauracji na kolacje, albo na spacer do parku. I bym Cię tak ciągle zapraszał, wiele tysięcy razy, póki śmierć by nas nie rozłączała....

Po raz kolejny ściszył swój głos i zamilkł na chwile. Przez krótki czas zastanawiał się jak bardzo intymnie zabrzmiało to co powiedział i czy wypadało mu to powiedzieć na głos i tak otwarcie, chwile później to przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Zastanawiam się czy kiedykolwiek wymówiłabyś moje imię...
Jego szept był tak cichy jakby zdradzał swoje największe marzenie z dzieciństwa wypowiedziane do spadającej gwiazdy w środku
samotnej nocy.
-
Ciekawe jakby brzmiało gdybyś je wymówiła...

Zamyślił się na chwilę, próbując wyobrazić sobie te chwile na milion sposobów, jego wyobraźnia jednak nie podołała temu zadaniu. Wszystkie próby okazały się nieudane.
- C
hyba nie jestem w stanie sobie tego wyobrazić...

Dopowiedział po chwili nie mogąc zapanować nad cichym prychnięciem ni to rozbawienia ni załamania nad samym sobą.
- Ale najbardziej zastanawiam się czy byśmy byli w stanie się nie kłócić...
Najwyżej o to, po której stronie łóżka będziemy spać.
-
Kto się kłóci o takie drobiazgi?

Kąciki jego ust drgnęły w lekkim uśmiechu kiedy usłyszał delikatny i aksamitny szept należący do dziewczyny, której obecności tak bardzo potrzebował za każdym razem kiedy zbłądził, a dzisiejszego dnia był na największym rozdrożu w całym swoim życiu. Na moment przymknął powieki delikatnie spuszczając głowę w dół. Dopiero po chwili odwrócił głowę w jej stronę, jego stalowe źrenice odbiły się w jej bursztynowych chociaż jeszcze nigdy przedtem nie wydawały się być kasztanowłosej tak potwornie smutne.
- My.

Jego szept zdradzał w sobie jedynie niezrozumiały żal i smutek, zupełnie jakby żałował wszystkich tych kłótni, a przecież to właśnie one były nieodłącznym elementem ich wspólnego życia.
Nie skomentowała tego wyznania w żaden sposób, bolało ją tak samo jak jego. Zaparła się na rękach lekko podnoszą głowę w jego stronę. 

- Jesteś pijany?
Jej ton nie zabrzmiał jak wyrzut ani oskarżenie. Zapytała z czystej ciekawości. Na twarzy arystokraty pojawił się ciut bolesny uśmiech, zupełnie jakby wstydził się przyznać do prawdy.
-
Trochę. 

Jego szczerość ją rozczuliła chociaż wiedziała, że chłopak ją okłamuje. Zwłaszcza w kwestii ilości wypitego alkoholu. Nie zamierzała jednak tego komentować.
- Obudziłem cię?

Spytał niepewnie kiedy niezdarnie jak pięciolatka zacisną dłonie w małe piąstki i otarła policzki z bezwiednych łez pojawiających się w kąciku oka pod wpływem jej nocnego ziewnięcia. Pokiwała głową na znak zaprzeczenia, rozczulona jego skruszonym pytaniem.
-
Nie.

Szepnęła cicho, podnosząc się do pozycji siedzącej i spoglądając na niego z dyskretnym uśmiechem.
-
I tak nie spałam bo kogoś słuchałam. 

Nie skomentował jej odpowiedzi, może po części go zmieszała. Odwrócił głowę spoglądając na oliwkową ścianę przed sobą, tak było bezpieczniej. Im dłużej na nią patrzył tym bardziej wątpił we wszystko co zrobił w życiu. Obserwowała go w ciszy. Widziała zamyślenie na jego spokojnej twarzy i nie mogła pozbyć się wrażenia, że coś jest nie tak. Z nim, ze światem, z życiem. Coś dziwnego wisiało w powietrzu, a ona nie mogła zrozumieć co. Milczenie chłopaka i jego widoczna niemoc coraz bardziej ją niepokoiła i przygnębiała.
- Malfoy?
Wszystko w porządku?
Pokiwał głową na znak zaprzeczenia, jednak wciąż nie mógł pozbyć się swojego typowego, ironicznego uśmiechu na ustach,
chociaż zdawał się być tak okrutnie bolesny, że sprawiał ból również jej.
- Nie, jest cholernie daleko od tego by było w porządku.

Ledwo usłyszała jego szept. Domyślała się, że był to jedynie urywek myśli, który nieproszony postanowił pokazać się światu. Pierwszy raz widziała Malfoy'a w takim rozbitym stanie, chociaż wciąż na jego twarzy malowała się maska stworzona z pozorów, że wszystko jest tak jak być powinno. Nie było, widziała to po nim. Obserwując go takiego bezradnego i zagubionego miała ochotę płakać, zupełnie jakby za niego.
Chciała z nim porozmawiać, chciała mu powiedzieć, że go wysłucha, że może zrzucić z siebie cały ten ciężar, który trzyma w sobie już od tylu lat. Chciała być dla niego wsparciem i chciała by to wiedział. Nie udało jej się jednak otworzyć ust by to powiedzieć.
Miała ogromną nadzieję, że chłopak to wie i że to właśnie to skłoniło go by przyjść do niej w środku tej bezsennej nocy. Wiedział to. Odwrócił się w jej stronę z lekkim uśmiechem, było jednak w nim coś bolesnego i smutnego. Coś co nie pozwalało jej go odwzajemnić, a wręcz wyciskało z niej łzy. Pierwszy raz w życiu tak bardzo przekonała się o tym, że Malfoy czuje. Że jest zdolny do wszystkich uczuć oraz, że potrafi nimi obdarzać innych. Teraz został sam. Bez jedynego przyjaciela u boku i bez wsparcia, którego nie potrafiła mu dać wtedy kiedy najbardziej tego potrzebował. Nie potrafiła mu pomóc, nawet nie mogła, w końcu stali po dwóch stronach mostu, który zaraz miał runąć, a żadne z nich nie dało drugiemu odczuć, że jest w stanie na niego wbiec dla drugiej osoby.
- Wiesz Granger.... były takie dni, w których miałem ogromną ochotę przyjść do Ciebie.
Podniósł na nią swoje stalowe źrenice, a ona utonęła w nich po raz kolejny. Znów nie pamiętała jak się oddycha i bardzo chciała by nikt jej o tym już więcej nie przypominał.
-
Chciałem w te dni usiąść obok Ciebie i opowiedzieć Ci o swoim życiu. W ostateczności, nigdy się na to nie zdobyłem....

Kąciki jego ust drgnęły lekko przez te krótką chwilę, zupełnie jakby wciąż karcił się za tę chwilę słabości.
-
za każdym razem brakowało mi odwagi.... I w takie dni piłem więcej niż zazwyczaj... chociaż w takie dni ognista nie miała żadnego smaku.

Umilkł, spoglądając w jej bursztynowe oczy jak w ostatnią nadzieję. Uśmiechnęła się do niego rozczulona, próbując zapanować nad łzami, które pojawiły się w jej bystrych, kocich oczach.
-
W przeciwieństwie do ognistej ja bym cię naprawdę wysłuchała.

Wyszeptała cicho niemal żałośnie, jednocześnie nieporadnie ocierając oczy z pierwszych łez. Uśmiechnął się na ten widok.
- Chyba to mnie w ty wszystkim najbardziej przerażało.

Przyznał nieporadnie lekko się przy tym śmiejąc. Spojrzała na niego karcącym spojrzeniem, jakby chciała mu przypomnieć, że to nie czas ani miejsce by żartować z takich rzeczy. Po chwili spoważniał, mimo to na jego twarzy wciąż błąkało się coś w stylu nieporadnego uśmiechu, zupełnie jakby ubolewał nad własną niemocą. Przeniósł spojrzenie z jej żarliwego spojrzenia na sosnową pogodę, próbując zebrać w sobie wszystkie myśli i uczucia, nie był jednak w stanie tego zrobić.
- A wiesz co jest w tym wszystkim najzabawniejsze Granger? Że teraz przyznałem ci się do tego co skrywałem od dawna, a mimo to nie potrafię ułożyć żadnego sensownego zdania, by powiedzieć ci o tym o czym zawsze chciałem...

Umilkł na moment przenosząc spojrzenie ze swoich dłoni na jej bursztynowe źrenice. Zatracił się w tym widoku.
- Mam w głowie pustkę
Granger. I gdy patrze teraz na Ciebie i myślę o tym, że w końcu mam okazję coś zmienić czuje się jak bezbronne dziecko, które zgubiło się w olbrzymim centrum handlowym. Chyba się pogubiłem Granger, chyba nie wiem co dalej...

W całym swoim życiu stoczyła wiele rozmów, jednych bezsensownych, innych naprawdę ważnych i istotnych, ale ta... ta była najważniejsza i wiedziała, że na długo zapadnie w jej pamięci. Co można powiedzieć osobie, która pierwszy raz tak bardzo się otworzyła? Co miała mu powiedzieć skoro nigdy nie była w jego sytuacji i doskonale wiedziała, że nigdy by się w niej nie odnalazła? A może czekał by powiedziała mu to o czym sama myślała w czasie bezsennych nocy i samotnych poranków? Może powinna mu powiedzieć co czuła? Może to byłoby jednoznaczne z odpowiedziami na jego pytania?
- Nie
potrafię Ci powiedzieć co będzie dalej Malfoy, ale chciałabym pomóc spróbować Ci się odnaleźć.
Uśmiechnął się do niej subtelnie, lekko kiwając głową na znak zaprzeczenia.

- Nie możesz.

Nie zrozumiała. Nieznacznie zmarszczyła brwi, nie mogąc pojąc co chłopak miał na myśli.
- Dlaczego?
-
Bo to Ty jesteś moją największą zgubą Granger.

Uśmiechnęła się nieporadnie, spuszczając głowę na aksamitny materiał pościeli. Westchnęła cicho pod nosem, unosząc na chłopaka błyszczące choć ciut zrezygnowane spojrzenie.
- Nie wyjaśnisz mi tego prawda?
-
Przecież doskonale wiesz co chce Ci powiedzieć.

Uśmiechnęła się do niego z lekką zadziornością. Chociaż klimat tej nocy, ani podjęte rozmowy na to nie pozwalały to jednak przez chwile, przez tą krotką sekundę czuła się w pewnym sensie szczęśliwa.
- Owszem, ale to nie zmienia faktu, że chce to usłyszeć od Ciebie.

Spojrzał jej w oczy tak jakby to w nich szukał słów, które chciał jej powiedzieć zawsze wtedy kiedy brakowało mu odwagi. Coś kuło go w klatce piersiowej z każdym błyskiem w jej miodowych oczach. Patrząc na nią, niewinną, opatuloną pościelą i jasną smugą światła w całym tym półmroku miał wrażenie, że zapomina jak się oddycha. Nie był w stanie powiedzieć niczego, potem zrozumiał, że nie wiedział jakich użyć słów, było ich zdecydowanie zbyt mało by mogły wyrazić wszystko to co czuł nie tylko w tej chwili, ale przez wszystkie te wspólne lata jakie łączyły go z kasztanowłosą Gryfonką.
- Chyba nie znam słów, które określiłyby to co czuje i myślę.

Przyznał cicho, coraz bardziej pochłaniając widok jej bursztynowych oczu, niepomalowanych rzęs, niewielkich piegów i bladych warg.
- Spróbuj.

Uśmiechnęła się do niego subtelnie. Nigdy w życiu nie widział tak delikatnego, a jednocześnie pięknego uśmiechu. Jeszcze nigdy jej głos nie zdawał mu się być tak aksamitny i delikatny. Jeszcze nigdy nie zdawała mu się być tak piękna jak tej nocy. Jeszcze nigdy nie czuł tego co teraz.... Nie tak miało być. Chwila opamiętania przyszła szybciej niż zdołał zatracić się w tej chwili.
-
Chyba już za dużo powiedziałem.

Rzucił niedbale, równie niespodziewanie jak niespokojnie podnosząc się ze skraju jej dwuosobowego łóżka. Nie spojrzał na nią kiedy postawił kilka kroków w stronę wyjścia z jej sypialni.
-
Czekaj! 

Niemal spanikowana wyrwała się do przodu próbując go zatrzymać nim opuścił jej posłanie, nie zdołała go złapać. Odprowadziła go spojrzeniem pełnym bólu i niezrozumienia.
- Dlaczego idziesz? Zostań....
porozmawiaj ze mną. Ja... wiesz Malfoy, ja.... chce byś został ze mną tej nocy. Chce... dokończyć te rozmowę i rozpocząć kolejną i wiele innych.... z Tobą.

Głos zaczął łamać się jej coraz bardziej. Musiała robić wiele przerw między poszczególnymi słowami by zebrać myśli i unormować niespokojny oddech. Łzy powoli napływały jej do oczu, zupełnie jakby już wiedziała, że to koniec. Nie zatrzyma go, choć wciąż próbowała. Nie odwrócił się do niej, nie spojrzał na nią. Wiedział, że za bardzo będzie go to boleć, że jeśli tylko na nią spojrzy nie będzie w stanie odejść, a przecież musiał.
- Nie mogę. 

Przyznał cicho, nie potrafiąc zdobyć się ani na konkretny ton, ani na więcej przekonania w tym co mówił i robił.
- Dlaczego Malfoy? Dlaczego znowu to robisz? Dlaczego znowu się ode mnie odwracasz?

Nie odpowiedział. Zamiast tego ruszył w stronę wyjścia z jej pokoju. Ten widok złamał jej serce.
-
Dlaczego Malfoy? Dlaczego nie zostaniesz?

Łzy lały się jej po policzkach, chociaż nie zwróciła na nie najmniejszej uwagi. Zatrzymał dłoń na klamce spuszczając na nią swoje przepełnione żalem spojrzenie.
- Po prostu nie mogę Granger.

Szepnął cicho, nie mając nawet pewności czy dziewczyna zdołała go usłyszeć. W kolejnej sekundzie opuścił jej sypialnie i dormitorium na czwartym piętrze.
Pożegnania nie powinny być takie cholernie trudne. Ktoś kto je wymyślił bez wątpienia był sadystą i masochistą w jednym, nie miał co do tego żadnych wątpliwości.
Nie spojrzał na nią kiedy odchodził. Nie był w stanie tego zrobić. Tak było lepiej. Podjął decyzję, a ona nie była jej częścią. Wciąż okłamywał samego siebie, że dobrze robił i nie będzie tego rozstania żałował. Nie zatrzymał go nawet jej płacz, wolał udawać, że nie dostrzegł łez w jej bursztynowych wielkich oczach, a głos nie łamał jej się tak jak jeszcze nigdy. On również udawał, że wszystko jest dobrze i nie licząc złamanego serca wszystko jest u niego normalnie.
Wiedział, że w tej chwili trwało ostatnie odliczanie.
Wiedział, że jutro wszystko się zmieni.
Wiedział, że jutro wszystko to co zdawało się być dobre przestanie mieć jakiekolwiek znaczenie.
Wiedział, że jutro stanął po przeciwnych stronach świata.
Wiedział, że jutro świat, który dotychczas oboje znali przestanie istnieć.
Wiedział, że jutro świat stanie w płomieniach.
Już jutro....




                                     

115 komentarzy:

  1. SKOMENTUJĘ WIECZOREM, BO WTEDY BĘDĘ SIĘ DELEKTOWAĆ CAŁYM ROZDZIAŁEM NA SPOKOJNIE, ALE CIESZĘ SIĘ MOJA DROGA ŻE JESTEŚ, DZIĘKI WIELKIE. GŁOWA DO GÓRY, MYŚLĘ, ŻE WSZYSTKO BĘDZIE OK MIMO CHWILOWEGO ZASTOJU I PROBLEMÓW, KTÓRE WYDAJĄ SIĘ OLBRZYMIE, A Z PERSPEKTYWY CZASU STWIERDZAMY, ŻE TAK NIE JEST. JUŻ WIDAĆ PROGRES BO UDAŁO CI SIĘ ZROBIĆ TO CO ZAPLANOWAŁAŚ. NO I WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Kobieto jestes wielka! Nie przejmuj sie tym ze zmieniasz daty i macisz. To twoje prawo a wena nie je st na zawolanie. Nie rezygnuj z pisania ale spraw by znow dawalo ci radosc.
    Rozdzial jak dla mnie genialny - placze razem z nimi. Draco znow cierpi, ciekawe czy zrobi tak jak ja mysle. Nabtego bloga moge czekac nie tylko miesiacami ale i latami. Ostatnio znow przeczytalam go od poczatku placzac i smiejac sie. Dla czytelnikow to takze jest oderwanie od rzeczywistosci, zagubieniensie w swiecie, w ktorym nie ma naszych zmartwien i trosk. Sa tylko pproblemy bohaterow.
    Jestes genialna tylko tyle ci powiem. Zycze weny i abys nie watpila w to co robisz. U mnie masz wielki szacunek, za to ze potrafisz polaczyc pisanie z reszta zajec. Buziaki :-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, jeszcze się nie urodził, taki co by wszystkim dogodził, więc nie staraj się zadowolić wszystkich, ale przede wszystkim siebie. Bo jeśli Ty nie będziesz zadowolona z rozdziału, to jaki ma to sens...
    A co do rozdziału, jak każdy, czy to krótki czy długi, czytałam na jednym wdechu, Twój blog jest dla mnie odskocznią, taką ulubioną blogową książką do której wracam i wracam.

    Pozdrawiam Annelis :D
    PS. nie daj się :P

    OdpowiedzUsuń
  4. Jejku zaraz rozpłaczę się ze szczęścia, wierzyłam że do nas wrócisz. Teraz mogę kolejne pół roku czekać .. ach wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, spełnienia marzeń. :-)

    OdpowiedzUsuń
  5. To ja zacznę od życzeń - Wszystkiego najlepszego, zdrowia, szczęścia, pomyślności, spełniania marzeń... I oczywiście wszystkiego czego chcesz! Zgadzam się z Annelis jeszcze się taki nie urodził co by wszystkim dogodził. Poza tym ma racje ( Annelis) że to ty masz być zadowolona z rozdziałów.Czytałam z zapartym tchem i rozdział wyszedł Ci cudowny zresztą jak każdy ;* Cieszę się, że jednak Ci się udało. I Bóg mi świadkiem, że modliłam się by na Ciebie wena zstąpiła c:
    Pozdrawiam
    Destiny *-*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rany, tak bardzo dziękuję Ci za ten rozdział!
    Co prawda jest smutny, co nie jest fajne, ale ta historia jest taka cudowna, a tego rozdziału wyczekiwałam tak długo!
    Bardzo spodobało mi się, a także zaskoczyło zachowanie Harrego. Kto by pomyślał, że chłopcy tak bardzo przywiążą się do Zabiniego.
    A ta scena na końcu. Ten krótki monolog i wymiana zdać. Moim zdaniem była to jedna znajcudowniejszych scen dotychczas. Pełna okrutnego rozgoryczenia, rozczarowania, smutku, ale także bardzo piękna. W głowie miałam "powiedz jej, że ją kochasz!", ale dobrze, że tak się nie stało. To nie byłby ten Malfoy.
    ps uwielbiam postać Azraela

    I Icamno, nigdy nie narzekałam, że za długie, za krótkie, z błędami... Uwierz mi, że są ludzie, którzy wszystko co napiszesz przyjmują z wdzięcznością!
    To wspaniałe, że pomimo obowiązków i zmartwień dorosłego życia, wciąż piszesz tą wspaniałą historię i choćbym miała czekać kolejne kilka miesięcy na nowy rozdział - wiem, że będzie warto. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział jak zwykle pięknie napisany i wzruszający, doskonale wpisujący się w mój dzisiejszy nastrój.... od rana płaczę i płaczę.... i płaczę....
    "Może czasy, które nadchodziły wcale nie były wypełnione nadzieją i nowym życiem, a wręcz przeciwnie? Może na świecie już zawsze miał padać deszcz?"

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialny rozdział :)))) ja w Ciebie wierze i absolutnie nie daj wywierać na sb presji :) to jest Twój blog i pamiętaj ze Ci wierni czytelnicy zostaną z Tobą nawet jak następny rozdział opublikujesz dopiero po roku czy dwóch :) zawsze będę cierpliwie czekała na kontynuację bo Twój blog jest tego warty ;) na 7 części filmu o Harrym Potterze jakoś wszyscy potrafili czekać rok :) wiec nie przejmuj sie marudami ;) tacy ludzie zawsze byli sa i bedą :) marudzenie to domena Polaków i to sie nigdy nie zmieni ;) pozdrawiam i duuuuuuzo weny życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  9. I bym zapomniała :) spełnienia marzeń i sto lat i weny i bogactwa i czego sb życzysz :) 🎁🎈🎊🎉🍹🎂🎂🎂

    OdpowiedzUsuń
  10. Kocham Cie i twój blog. Warto było tyle czekac <3 Wszystkiego najlepszego, sto lat, weny ^_^ i co najważniejsze bądź z nami :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Strasznie, ale to strasznie mi się podobał ten rozdział. Zawsze wierzyłam w Ciebie i to opowiadanie odkąd zaczęłam je czytać. Stało się częścią mojego... życia. Życzę Ci weny i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wreszcie jest <3
    Idę czytać !!!!!!!!!

    ~ Nela B

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spiesz się kochana... Pamiętaj że w pisaniu chodzi głównie o to, by wyrazic siebie i dobrze się bawic. Jestes najlepsza blogerka wiec zawsze będziemy tu cierpliwie czekać. Rozdział cudowny, choć dobijajjący i nostalgiczny, ale taki ma byc. Wszystko jest tak jak powinno. Żal ściska serce, gdy przypomne sobie scene w dormitorium...


      Pozdrawiam gorąco i życze weny :33


      co-serce-pokocha-dramione.blogspot.com

      Usuń
  13. Awrrr... Nowy rozdział ;3
    Więc tak:
    -wiem, że nie zaczyna się zdania od "więc", ale jestem zbyt szczęśliwa z Twojego powodu. Nawet nie wiesz jaką poczułam ulgę, że jesteś i skończysz bloga, więc spokojnie może minąć NAWET rok, a ja nadal będę czekać, bo to jest najlepsze opowiadanie jakie kiedykolwiek czytałam , więc luz
    -Draco... Twardy orzech do zgryzienia, ale cieszę się, że jednak poszedł do Hermiony, jest jeszcze nadzieja
    -a co do następnego rozdziału... Świat w płomieniach? Czyżby jakiś atak? Ale na co? Raczej nie Hogwart, w końcu Malfoy ostrzegłby Granger... Ministerstwo? Albo jeszcze gorzej i na przykład na kilka ważnych miejsc (Gringott, św. Mung, ulica Pokątna), w każdym razie nikt, powtarzam NIKT, kto jest pozytywną osobą, nie może umrzeć (chociaż jeżeli zabiłaś Blaise'a, to jesteś zdolna zabić kogokolwiek... Oczywiście bez obrazy)
    Trochę się rozpisałam, ale to chyba dobrze nie? Może mój nieskładny i pozbawiony sensu komentarz poprawi Ci humor? Mniejsza z tym ;)
    Pozdrawiam,
    Cassie :)
    P.S. Ty nie masz przypadkiem urodzin? Nawet jeśli nie masz, to życzenia urodzinowe i tak Ci złożę ;3
    WIĘC, wszystkiego najlepszego, spełnienia marzeń i uśmiechu na co dzień, żebyś była wytrwała i miała wy.ebane na pseudo czytelników,
    Cassie :)

    OdpowiedzUsuń
  14. :) śliczny lecz smutny rozdział :( będę czekała zawsze i do końca na kolejne rozdział nawet jak by miały się ukazać za rok dwa lub czy na wszystko przychodzi czas. jest to świetny blog oraz świetna autorka więc bez względu na wszystko będe czekać. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział JAK ZAWSZE! idealny, świetny i ogólnie cudowny i jak w większości smutny, ale to mi nie przeszkadza iiiiii nie nie słodzę Ci, bo nie mam do tego powodu, po prostu bardzo zżyłam się z opowiadaniem i kocham je tak mocno.
    Z tego co tutaj piszesz wychodzi na to, że jestem błogosławiona? XD Mniejsza
    Mogę czekać na Ciebie i to opowiadanie nawet rok (chociaż wolałabym nie), bo chociaż nie piszę to wiem jakie to beznadziejne uczucie robić coś pod presją. Najważniejsze, żebyś Ty chciała to robić i robiła to z pasją, bo takie opowiadania czyta się zupełnie inaczej niż te "na czas".
    Co do rozdziału- chociaż Draco nie powiedział jej wprost "Kocham Cię" to, to wyznanie było tak poruszające, że praktycznie się rozpłynęłam.

    OdpowiedzUsuń
  16. Na końcu to płakałam, ten rozdział po prostu mnie wzruszył. Myślę, że każdego kto kogoś stracił. Nie ważne dla mnie poprawne zdania, przecinki kropki, ważny jest przekaz a ty moim zdaniem przekazujesz nam bardzo dużo. Cieszę się, że jest takie opowiadanie. Jestes najlepsza, nie zapominaj o tym i własnie nie zapominaj, dlaczego zaczęłas pisać :) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeju cudowny rozdział. Czekałam i się doczekałam! :D czekam na następny ;))

    OdpowiedzUsuń
  18. Ten rozdział był najpiękniejszym prezentem jaki czytelnik mógł dostać od autorki. Był idealny. Rozryczałam się jak głupia, a serce mi ciągle wali jak szalone. Twój styl jest tak subtelny i piękny, a to co tworzysz między Malfoyem a Granger to czysta magia. To opowiadanie jest takie prawdziwe, żywe, przekazujące tak wiele. Jesteś świetna w tym co robisz i warto na Ciebie czekać, zawsze.
    Pozdrowienia ;*

    OdpowiedzUsuń
  19. Zaraz wezmę się za czytanie, ale najpierw: Tak się cieszę że jesteś, na twoje rozdziały mogłabym czekać nawet pół roku, byleby się pojawił, nawet jeśli miałoby być to siedem nieszczęść, ale i tak bym przeczytała, podziwiała, komentowala i czekała na kolejne, cieszę się, że zostałaś c:

    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham twoj styl, twojego bloga i to opowiadańie, kocham pochlaniac rozdzialy nie zwracajac uwagi na świat zewnetrzny, kocham czekac na kolejny rozdzial i co chwile zerkac czy sie pojawil nowy, kocham czytac stare, moje ulubione rozdzialy, a najbardziej kocham swoja obsesje na punkcie tego opowiadania. Moja kolezanka polecila mi go i nie wiem co jej zrobie, bo teraz nie mam na nic czasu - czyanie twoich rozdzialow to moje zycie. Szkoda, ze tak rzadko wstawiasz, jednak wole poczekac troche niz dostawac co tydzien malutkie, niedopracowane ochlapy. ~Zuza z Krainy Nutelli

    OdpowiedzUsuń
  21. Piękny rozdział *.* <3 Mój ulubiony <3 *.* Uwielbiam w twoim opowiadaniu właśnie to, że jest inne niż wszystkie, ale nie ZA inne, że jest pisane tak, że za nic nie mogę się od niego oderwać, za to, że rozdziały są piękne, głębokie, można naprawdę się poczuć tą postacią, nie tylko o niej czytać. I chociaż normalnie nigdy byś tak jak ona nie postąpił, to i tak po przeczytaniu wiesz, dlaczego to robi. To wszystko jest tak chaotycznie napisane, ale inaczej nie mogę.
    Na taki rozdział można czekać nawet i pół roku. Bo był on po prostu piękny, prawdziwy. Nawet nie wiem jak opisać, że się cieszę, że planujesz skończyć to opowiadanie. Bo jest to definitywnie moje ulubione opowiadanie <3 I naprawdę nie wiem jak można pisać takie rzeczy, jak lepiej żeby usunąć opowiadanie, po prostu tego nie rozumiem.
    Jeszcze nigdy nie pisałam tak długiego komentarza, ale słowa same mi się cisną na klawiaturę. Kończę już, ale wiedz, że na takie rozdziały można czekać nawet miesiącami, ale warto.

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  22. cudny rozdział <3 Cały czas płakałam? Co ty kochana ze mną robisz?

    OdpowiedzUsuń
  23. Cudowny rozdział! <3 cały czas płakałam :'( uwielbiam Cię czytać i nigdy nie przestanę :) dziękuję, że go napisałaś!

    PS. Wszystkiego najlepszego! :*

    OdpowiedzUsuń
  24. Boże, płakałam cały rozdział i nie mogłam się uspokoić. Kocham to, jak wyrażasz uczucia w tym opowiadaniu. Od razu udziela mi się nastrój rozdziału i tak bardzo sie ciesze! To jest super uczucie!
    Nie jestem zła, nie obrażam się i nie mam zamiaru. Tak jak dodajesz rozdzialy, taka jaka maja dlugosc, takie je czytam. To mnie nie obchodzi. Najwazniejsza jest sama w sobie tresc, a ona jest nieziemska. I tak trzymaj!
    Dziękuję, że piszesz <3
    Pozdrawiam i życzę weny.
    W.J

    OdpowiedzUsuń
  25. Zaraz wezmę się za czytanie, ale najpierw: Tak się cieszę że jesteś, na twoje rozdziały mogłabym czekać nawet pół roku, byleby się pojawił, nawet jeśli miałoby być to siedem nieszczęść, ale i tak bym przeczytała, podziwiała, komentowala i czekała na kolejne, cieszę się, że zostałaś c:

    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  26. Zaraz wezmę się za czytanie, ale najpierw: Tak się cieszę że jesteś, na twoje rozdziały mogłabym czekać nawet pół roku, byleby się pojawił, nawet jeśli miałoby być to siedem nieszczęść, ale i tak bym przeczytała, podziwiała, komentowala i czekała na kolejne, cieszę się, że zostałaś c:

    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aaa, płacze ;c
      To takie takie smutne, wiem że to opowiadanie, ale czuję się jakby to było na prawdę, koniec bardzo smutny, ja nie potrafię opisać tego co teraz właściwie czuję ;c smuteg :c

      I Wszystkiego najlepszego życzę, żeby wena Ci dopisała, żebyś dobrze się czuła pisząc to. Pisz dalej, jesteś w tym najlepsza.
      Czekam na kolejne rozdziały, nawet jeśli miałyby się pojawić nawet za rok

      Pozdrawiam serdecznie i wiernie czekam niczym pies na swojego pana :p

      ~Julia

      Usuń
  27. Co by była ze mnie za wierna czytelniczka gdybym Cię pospieszała, gdybym kręciła nosem za to, co napisałaś, gdybym wiecznie była niezadowolona z twoich rozdziałów? To nie jest dobry czytelnik, nie szanujący czyjejś pracy i czasu oraz włożonego w to serca.
    Jeśli mówisz, że dokończysz tego bloga to Ci wierzę, nie zwątpię, nawet kiedy ty nie będziesz w siebie wierzyć. Bo jestem całym sercem z tą historią i z tobą. Przyjmnie jest mi czytać twoje rozdziały, jak i dopisek od autora. Bo zwyczajnie mnie interesuję, co masz poza rozdziałem do przekazania.
    Twój blog, razem z ,,Bez cukru", jest moim ulubionym. Może jestem jeszcze za młoda by doceniać wartość innych książek, ale to twój blog czyta mi się najprzyjemniej ze wszystkich lektur.
    I sam rozdział w sobie nie jest najlepszy, okres czekania na niego też jest dla mnie ważny. Zadaję sobie pytania, co się może wydarzyć, jednak zawsze mnie zaskakujesz i chyba to się najbardziej liczy. Człowiek uwielbia być zaskakiwany i wyrwany z codziennej monotonii. Tak już jest, a ja cieszę, że wpadłam na twojego bloga, jeszcze na dodatek całkiem przypadkiem.
    A rozdział, oczywiście, beznadziejny i nie podoba mi się, za krótki...
    Jest piękny, żartuję.

    OdpowiedzUsuń
  28. popłakałam się, boję się tego co stanie się w kolejnym rozdziale..chciałabym żeby było wszystko dobrze i w końcu oboje byli szczęśliwi. Scena pogrzebu Zabiniego po prostu brak słów. Rozkleiłam się jak małe dziecko. Mam nadzieję, że niedługo wszystko będzie lepiej...chcę żyć tą nadzieją. Pozdrawiam i życzę dużo weny.

    OdpowiedzUsuń
  29. Już na początku chciałam w komentarzu wypisac kilka szczególnie podobających mi się kwestii,jednak wtedy musialabym przepisac caly rozdzial.:) Całość jest po prostu świetna!Opis pogrzebu,wszystkie przemyślenia,ta niezwykle intrygująca rozmowa Draco i Hermiony -cudowne. Pierwszy raz komentuję na tym blogu,jednak z zapartym tchem czytalam wszystkie rozdzialy i cierpliwie czekalam na nie.Definitywnie warty oczekiwania rozdzial - co z tego że krótszy? Liczy się jakość. Jest to najlepszy blog jaki czytalam nie ze względu na rozbudowane rozdziały ,ale prawdziwe przeżywanie przez autora tej historii.Doskonale określiłaś ten rozdział "cisza przed burzą",więc pytanie co będzie dalej? Serdecznie pozdrawiam :D Marcela

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy okazji wszystkiego najlepszego,szczególnie duuuużo weny, w dniu urodzin,bo to dzisiaj, prawda?
      Marcela

      Usuń
  30. Po pierwsze wszytskiego najlepszego bo o ile mnie pamięć nie myli to podobnie jak ja obchodzisz dziś urodziny !

    Zastanawiałam się jakimi słowami opisac ten rozdział i przychodzi mi do glowy tylko tyle że rozdział jest piękny, poruszający i zdecydowanie najlepszy ze wszystkich. Mozesz byc z siebie dumna, i choćby kolejny rozdzial mial pojawic się za pół roku to będę czekać bo to opowiadanie jest tego warte :)

    Gratuluję, i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  31. Zaraz wezmę się za czytanie, ale najpierw: Tak się cieszę że jesteś, na twoje rozdziały mogłabym czekać nawet pół roku, byleby się pojawił, nawet jeśli miałoby być to siedem nieszczęść, ale i tak bym przeczytała, podziwiała, komentowala i czekała na kolejne, cieszę się, że zostałaś c:

    ~Julia

    OdpowiedzUsuń
  32. Ja chyba należę do tych cierpliwych czytelników. Widziałaś może film "Mój przyjaciel Hachiko"? (Jeżeli nie, to polecam, ale uzbrój się w duuuuużżżżże opakowanie chusteczek) Mam w sobie coś z tego psa. Na rozdziały będę czekała zawsze. Nawet gdy znikniesz, ponieważ to co tworzysz jest czymś niemożliwie niesamowitym. Niejedna z współczesnych książek mogłaby pozazdrościć stylu w jakim piszesz.

    OdpowiedzUsuń
  33. Kocham!Kocham!Kocham!!!tak się cieszę że jesteś<3!Na następny poczekam,ile bedzie trzeba,bo jesteś dziewczyno genialna!!!Niesamowicie piszesz i wiedz że nigdy cie nie zostawię!!! ;***** ^^

    OdpowiedzUsuń
  34. Tyle jest we mnie uczuć, tyle obudziło się emocji.. Na samym początku wprowadziłaś mnie całkowicie w atmosferę pożegnania Zabiniego, czułam cierpienie Draco. Przeniosłaś mnie w dwa kwietniowe dni tego roku, kiedy to ja tak stałam w milczeniu, ze smutkiem i łzami w oczach. W sumie dziękuję Ci za to. Przypomniała mi to znowu o tym, że liczą się chwilę, chwilę z bliskimi.
    Rozdział porusza, rozkleja, skłania do refleksji.
    Dla mnie jest genialny, perfekcyjny.
    Nadchodzi wielka" nawałnica", która musi zmienić wszystko, czuć to w powietrzu.
    Mam nadzieję jednak, że wyjdzie jakieś słońce, ze będą łzy szczęścia.
    Chociaż kto wie, wszystko może się wydarzyć..
    Jednak będę miała nadzieję, to ona trzyma przy życiu, przy postanowieniach.

    Dziękuję, że wróciłaś, że nie odchodzisz.
    Nigdy nie rób nic na siłę, zwłaszcza kiedy chodzi o coś dla Ciebie ważnego. chociaż wiem, że nie tak łatwo przejść obojętnie obok niektórych komentarzy.
    Jednak staraj się myśleć o sobie, o swoich uczuciach, to Tobie ma się podobać ta historia. My tylko możemy ją ocenić, jednak ona nadal należy do Ciebie, to Twoja wizja. To ma być po Twojemu.
    Ja na rozdziały poczekam ile będzie trzeba :-)
    Pisz tak, aby ciągle sprawiało Ci to radość, żebyś była z tego zadowolona, żebyś cieszyła się z każdego nowo dodanegm rozdziału, żeby dodaw anie tych rozdziałów było dla Ciebie fajnym przeżyciem, tak jak miało to miejsce na początku.

    Trochę się rozpisałam chyba.
    Ale musiałam to napisać.
    Pozdrawiam Cię ciepło.
    Dużo radosnych dni Ci życzę i żeby nie dopadła Cię jesienna frustracja i niechęć do wszystkiego ;-)
    Powodzenia w pisaniu.
    Dominika.

    OdpowiedzUsuń
  35. Z całą pewnością mogę powiedzieć, że rozdział nie jest ani za krótki, ani za długi, jest idealny. Rozmowa nocą istny wyciskacz łez, to niesamowite jak wile emocji potrafisz przekazać i jak bardzo pobudzasz wyobraźnię. Każdą z tych scen widzę wyraźnie, dosłownie jakbym stała koło nich na korytarzu, błoniach czy innym pomieszczeniu a nie za ekranem komputera.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  36. Zaczne od spoźnionych co prawda ale szczerych jak najbardziej życzeń WSZYSTKIEGO CO NAJLEPSZE DLA NASZEJ CIĘŻKO PRACUJACEJ KOCHANEJ ICAMNY!!! Wiedziałam że wrucisz i nigdy w to nie wątpiłam i nawet przez myśl mi nie przeszło by cokolwiek Ci wypominać w końcu każdy ma swoje życie i problemy ja jestem w dość głębokim dołku i wiem że nie zawsze jest różowo i nie ma się z czego tłumaczyć zawsze pisze jako anonim o ile pisze bo nie zawsze mam na to czas albo po prostu się rozbecze bo tak głęboko w fotel mniewbijesz albo nie mam słów żeby opisać jak wspaniała jest historia którą tworzysz i uwarzam że nie powinnaś się przejmować co pomyślą czytelnicy tak naprawde liczy się tylko i wyłącznie twoje zdanie bo jesteś swym największym krytykiem i to sobą powinnaś się kierować zawsze wkurzały mnie te farmazony których niektórzy czytelnicy najwyraźniej nie mogli sobie odmuwić pod twym adresem dla mnie rozdzały są ideale a jak komuś się nie podoba niech sam napisze i zobaczy jaka to jest mozolna praca albo niech nie wchodzi jak się nie podoba bo tylko zaśmieca internet swoimi jakże ważnymi wywodami każdy rozdział przenosi mnie w zupełnie inny świat do którego nas zapraszasz można na chwile (dość długą gdyż te rozdziały naprawde są długie : ) ) oderwoać się od zzgiełku i rutyny tego świata jestem Tobie za to bardzo wdzięczna i mam nadzieje że nadal będziesz pisać tak fenomenalnie jak do tej pory. Ta historia jest bardzo uniwersalna gdyż opowiada o sprzecznych uczuciach, przeplatającej się nienawiści i namiętności których odwieczni wrogowie nie umią zrozumiec jestem ciekawa kiedy wreszcie powiedza do siebie per hermiona, draco bo to jest chyba najwarzniejsze w tym wszystkim sorka że tak nieskładnie ale pisze na telefonie a on troche szwankuje więc na kolanach błagam o wybaczenie jeszcze raz WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO i weny życze, wierna czytelniczka

    OdpowiedzUsuń
  37. Nie wiem czy jest tu osoba, która mogłaby narzekać na ten rozdział! Mało dialogów? Może mało ich jest, ale za to jakie! Dziewczyno pokochałam twoje opowiadanie właśnie dlatego! Bo jest inne, narracja odgrywa taką wielką rolę jak mało który z bohaterów. Zwykle brak lub niewielka ilość dialogów przeszkadza, tutaj dłuższy opis jest czasami wręcz wymagany.
    Popłakałam się, wzruszyłam, miałam tyle emocji podczas czytania tego rozdziału, nie jestem w stanie ich wymienić.
    Nie martw się krytyką, jeśli taka się pojawi.
    Najwierniejsi fani zostaną z tobą do końca!

    OdpowiedzUsuń
  38. To był genialny rozdział, co więcej mogę napisać? Uwielbiam Twojego bloga, każdy wpis wyzwala u mnie tyle wspaniałych emocji. Nieważne kiedy dodasz rozdział, w jakich ilościach, ważne, żeby pisanie sprawiało Tobie radość, bo wtedy rozdziały będą jeszcze bardziej wyjątkowe, a Ty będziesz szczęśliwa i dumna. A fani? Wierni i prawdziwi będą czekać :)
    Lekko spóźnione, ale szczere, wszystkiego najlepszego!
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Moim zdaniem rozdział jak zawsze idealny <3 takimi błahostkami jak błędy , czy niby źle sklejone zdania się nie martw , jak ktoś czyta z pasją i zapałem to nawet tego nie widzi , tylko widzi przed oczami wyobraźni rozgrywającą się fabułę :) ja czekam z dużą cierpliwością na kolejny rozdział :) pozdrawiam Angela :)

    OdpowiedzUsuń
  40. Jestem w niebie. Jak czytam to czuje się jakbym była czescia tej historii. Że jestem tam razem z Draco i Hermiona. Cudownie jest przeczytać Twój kolejny genialny rozdział. Oby tak dalej. :P




    a i jeszcze Wszystkiego Najlepszego z okazji Urodzin !
    pozdrawiam i życzę dużo dużo dużo dużo dużo WENY!!!!!!!!!!!!!! ;* ;*

    Asia

    OdpowiedzUsuń
  41. Kochana Icamno!
    Po prostu oszalałam z radości widząc Twój rozdział. Trochę spóźnione, ale wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Ja sama kilka dni temu miałam swoje, a Twój wpis to najlepszy prezent, jaki dostałam.
    Rozdział jest jak zawsze wzruszający i wspaniały.
    Nie trać weny ani cierpliwości do nas, bo mimo, że niektórzy rzeczywiście narzekają, to wszyscy tak naprawdę się bardzo, ale to bardzo cieszymy z tego co piszesz.
    Kiedy wstawiasz długi rozdział, cieszymy się, że więcej możemy przeczytać.
    Kiedy dajesz krótszy, jest zagadkowy, bardziej tajemniczy i skłania do refleksji.
    Kiedy my pytamy, a Ty milczysz, musimy to uszanować, bo nie jesteśmy pępkiem świata.
    Kiedy dajesz przybliżoną datę i zmieniasz tylko bardziej się cieszymy i jesteśmy wdzięczni kiedy już rozdział otrzymujemy.
    Ludzie bywają niecierpliwi i irytujący, ale tak naprawdę uwielbiamy Cię i myślimy o Tobie!
    Pamiętaj o tym. ♥
    U.M.

    OdpowiedzUsuń
  42. Miło mi ,że wstawiłaś rozdział. Chyba jesteś jedną z niewielu autorek blogów które czytam i nie boję się wzruszyć. Ten rozdział wzruszył mnie i to w nie jednym miejscu. Bardzo się z tego cieszę. To jak przedstawiasz emocje bohaterów, ich odczucia i te życiowe przemyślenia od czasu do czasu, składają się na bardzo dobrą całość. Nie wiem co więcej napisać może to, że cieszę się na każdy twój rozdział bez względu na jego ilość i jakość. Życzę miłego weekendu i pozdrawiam. LittlePoland :)

    OdpowiedzUsuń
  43. Wzruszyła mnie rozmowa Draco i Hermiony, a jak on chciał od niej odejść to podejrzewam, że łzy nie wypłynęły z moich oczu tylko dlatego, iż czytałam to w szkole *-* Kocham twój styl i nie ma znaczenia jak długi jest rozdział, bo mogłabym czytać jeden nawet przez tydzień albo chociażby przez pięć minut, bo liczy się jakość :) Czekam na kolejną perełkę twojego autorstwa i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  44. Super że dodałaś rozdział ;). Naprawdę fajny rozdział, świetnie opisałaś uczucia Dracona i Hermiony. Ta ich rozmowa na końcu jest extra ;). Jestem ciekawa następnego rozdziału, na pewno jak zwykle nas zaskoczysz i pewnie i tak nam się nie uda przewidzieć co będzie dalej. Masz naprawdę dobre pomysły i dobry styl pisania. Powinnaś napisać własną książkę ;).

    OdpowiedzUsuń
  45. Czytam twojego bloga już od bardzo dawna, nie mam w zwyczaju komentowania blogów, zadawania pytań i tym podobnych. Zostawiam tutaj ten komentarz tylko dlatego, że minęło sporo czasu od chwili gdy czytając coś płakałam tak bardzo, że nie widziałam liter. Dziękuję...

    W.T.

    OdpowiedzUsuń
  46. Dobra....mam Ci do powiedzenia tylko jedno....błogosławieni niech będą Ci, którym na Tobie i opowiadaniu zależy...
    Mówisz "kręcicie nosami" a ty co?
    Jak by było mało komentarzy, to że za mało..
    Jak piszą, to że za dużo.
    Czekamy na Ciebie i pytanie "kiedy następny rozdział?" nie ma w sobie zdania "hej no dawaj już nie mogę, ja chcę teraz to czytać i nawet nie próbuj mówić, że za miesiąc".
    To po prostu pytanie"kiedy". Jak nie wiesz to się odpisuje "nie wiem".
    Data publikacji to dla mnie żenada....okej można dać jedną i jak się opóźni to napisać o tym, że się nie pojawi na czas i tyle, bo tym, że mówisz "on będzie wtedy i wtedy" tylko dajesz złudną nadzieję. Nie dziw się, że więc, że się pytamy i burzymy, że przekładasz. Gdyby nie było daty publikacji nie było by oburzenia, bo nie było o co się burzyć. Długość rozdziału dla mnie nie ma znaczenia....ważna jakość nie ilość.
    Czytając rozdział byłam wniebowzięta. Gdy przeczytałam Twój komentarz to już trochę mniej.
    Co do krytyki to jeśli chcesz mieć tu same komentarze typu "bardzo mi się podoba" to ustaw sobie to tak, że sama będziesz zatwierdzać komentarze. Tyle, że dla mnie nie ma to sensu...to coś na wzór komuny"wszystko jest dobrze, dopóki się zgadzamy".
    I wszystkiego najlepszego :) To piszę bez złości, bo mimo wszystko Cię lubię i składam Ci życzenia, bo tak chcę a nie, bo tak wypada :)
    Co do rozdziału to bardzo mi się podobał. Malfoya mi szkoda. Chciałabym żeby był szczęśliwy.
    Przykro mi, że nie szanujesz swoich czytelników, nawet jeśli oni szanują Ciebie. Doceń to, co masz :)

    OdpowiedzUsuń
  47. Czytam Twojego bloga od samego początku, ale nigdy nie skomentowałam żadnej notki. Kocham Twoją historię, styl pisania, wyobraźnię. Postanowiłam, że tym razem się odezwę i powiem kilka słów na temat rozdziału.., ale nie tylko. Zacznę najpierw od rozdziału c;
    Strasznie smutno... :C
    Ale rozdział genialny, bardzo mi się podobał. Od samego początku wstrzymywałam łzy, ale na końcu to już mnie rozwaliłaś ;'( Monolog Dracona był jednocześnie zabawny, smutny i wzruszający ;3 Chciałabym żeby był szczęśliwy, żeby wybrał tą "dobrą" drogę i wkońcu był z Hermioną xD Ale wszystko w swoim czasie, wiem! Będzie mi brakować Bleais'a i to bardzo =C Nie mogę się doczekać bitwy!!!! (Wiem, że przeskakuję z tematu na temat, ale już tak mam, wybacz ;3) Dobro zwycięży. Powiem inaczej: Dobro musi zwyciężyć :D I co z tą chorobą Hermiony?! Masakra ;-; No i to chyba tyle co do rozdziału... Był naprawdę świetny, ale gdy przeszłam do "słów od Ciebie" to trochę się zniesmaczyłam...
    Dlaczego?
    WYWOŁUJEMY NA TOBIE PRESJĘ?! Kobieto! My tylko chcemy wiedzieć kiedy się pojawi nowa notka. Od kiedy słowo "kiedy" oznacza: "Wstawiaj ten rozdział natychmiast, bo ja już chcę nowy!! A jak nie to już nigdy tu nie zajrzę!"? Pytając "kiedy" chcemy wiedzieć kiedy się pojawi, a jeśli nie wiesz, to po prostu napisz, że nie wiesz. To, że non stop przesuwasz datę publikacji jest dobijające. Ma być po 10 - SUPER już nie mogę się doczekać! Wchodzę kilka dni później - Rozdział będzie 24, tak wyszło. (Było więcej zmian daty publikacji, ale szczerze sama się w nich pogubiłam) ROBISZ NAM ZŁUDNĄ NADZIEJĘ! Czy pomyślałaś jak my się musimy czuć, gdy czytamy o kolejnym przeniesieniu? Ja rozumiem, że Ty też jesteś człowiekiem, masz swoje życie, problemy. Ale minęło... ile? 3/3,5 miesiąca? Nie uważasz, że to trochę ZA dużo? :C Trzeba było napisać krótszy. Bo nie chodzi o długość, tylko o jakość. Owszem, lubimy gdy notka jest długa, ale ja osobiście uważam, że powinna być "porządna", a nie pisana "na odwal się".
    Wybacz za słowa krytyki, ale nie potrafię się od nich powstrzymać. Najprawdopodobniej nawet nie odczytasz tych moich wypocin ( tak wgl to sorki, że tak dużo xd ), ale cóż.
    A! Zapomniałabym! Wiem, że spóźnione, ale WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO :D Mówię to naprawdę, tak od serca ;*
    Mam nadzieję, że niczym Cię nie uraziłam, ale jednocześnie zrobiło Ci się ciepło na serduchu za te miłe słowa o rozdziale i o tym, że jestem z Tobą od początku, a dopiero teraz się odzywam :) To strasznie dziwne uczucie, wiesz? xD <3
    Musisz w siebie uwierzyć, a przede wszystkim uwierzyć w nas! Nie jesteśmy tu po to żeby Ci uprzykszać życie, a po to byśmy mogli razem cieszyć się Twoim literackim talentem <3
    P.S: Wybacz za wszystkie błędy i zdania bezsensu - mam tylko 13 lat xD ;* Pozdrawiam i życzę duuużo weny!
    ~Dementor

    OdpowiedzUsuń
  48. Piszę u Ciebie komentarz chyba pierwszy raz, ale nie pisze go, bo rozdział, ponieważ:
    1. Wiedziałam, że go dodasz.
    2. Czekanie zaostrza przyjemność.
    3. Miałam czym zająć czas, bo wracałam do poprzednich rozdziałów i je sobie przypominałam.
    4. Chyba jestem masochistką.
    5. Ryczałam. (Podczas czytania)
    Ale chcę Ci powiedzieć, że jeśli wątpisz w siebie, w ludzi i wydaje Ci się, że nie masz po co żyć i czujesz presję, to chcę Ci powiedzieć (podkreślam to), że JESTEŚ CZŁOWIEKIEM, WIĘC UCIEKAJ!!! Polecam jedno sprawdzone miejsce, które mnie samą uzależniło i oczarowało oraz pozwoliło zachować zdrowie psychiczne. Książki. To tyle i wiedz, że ja zawsze czekam, bo twoja historia jest moją ucieczką. I przepraszam, że tak chaotycznie, ale myśle, że coś z tego wszystkiego zrozumiesz. Pozdrawiam i życzę radości życia i uśmiechu, tak szczerego jak uśmiech dziecka, oraz, tak potrzebnej autorowi, weny.

    OdpowiedzUsuń
  49. Przez cały czas czytania tego rozdziału miałam łzy w oczach. Na palcach jednej ręki mogłabym policzyć blogi ,gdzie przy prawie każdym rozdziale płaczę. Twój jedak ZALICZA SIĘ do nich. Nie będę klamać - bywały momenty ,że byłam zła gdy nie pisałaś. Mijały jednak szybko. Rozumiem Cię. Masz swoje życie. Rozumiem też , jak bardzo bolą negatywne komentarze. Pomiędzy tym , a poprzednim rozdziałem przeczytałam wiele historii o Dramione. Niektóre były dobre , inne świetne ,ale w każdej brakowało coś ,czego nie potrafię nazwać. Coś , co jest w twojej historii , i czyni ją piękną i wyjątkową. Gdybyś wydała książkę , byłabyś piekielne bogata.
    Nie przejmuj się negatywnymi słowami. Niech będą one twoją motywacją do pisania. ( Większość tych negatywów to zazdrość :P) Pamiętaj ,że masz WIELU wiernych czytelników! Nie poddawaj się, walcz o wenę i pokaż wszystkim zazdrośnikom ,że jesteś THE BEST !
    Nawet jesli bedę musiała czekać rok na koniec tej historii , to będę czekać ,a w chwilach zwątpienia przeczytał ten rozdział. Twoje słowa są jak lekarstwo. I chociaż to co piszę jest z błędami i bez ładu i składu , mam nadzieję ,że mnie rozumiesz :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Tak długo czekałam, aż wreszcie się doczekałam! Rozdział przewspaniały! Od początku roozdziału, aż do końca twojej wypowiedzi ryczałam! Twój blog był moim pierwszym dramione. Kiedy widziałam, że nie dodajesz nowych rozdIałów sięgnęłam po inne . Przeczytałam ich 9,były naprawdę wspabiałe i nieraz przesez nie ryczałqm, ale twoje fanfiction było, jest i zawsze będzie nqjlepsze!
    Życzę weny i zapraszam do siebie! dramioone.blogospot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, że tyle literówek ale na telefonie pisałam :)

      Usuń
  51. W końcu znalazłam czas na nadrobienie blogowo-forumowych zaległości, bo niestety, jak wielu cierpię na okrutną chorobę XXI wieku zwaną brakiem czasu.

    Rozdział jest na prawdę bardzo dobry. Pokuszę się o stwierdzenie, że Twój najlepszy, naprawdę.(Może dlatego, że uwielbiam taką smutną atmosferę?) Trzyma poziom od początku do końca, świetnie oddałaś emocje bohaterów.
    Gratulacje, bo na prawdę rzadko zdarza mi się rozkleić podczas czytania, a Ty sprawiłaś, że mi się to udało.

    Jeśli nie masz weny, przekładasz termin dodania notki, długo się nie odzywasz pamiętaj, że jesteśmy i, że zawsze będziemy, internety nauczyły czytelników blogów cierpliwości.

    Pozdrawiam, Alia
    .

    OdpowiedzUsuń
  52. Cytując Korę: KOCHAM KOCHAM KOCHAM.
    Szczerze mówiąc, znalazłam to opowiadanie już jakiś czas temu i naprawdę zarwałam dwie noce pod rząd, aby je przeczytać. Oczywiście przez następny miesiąc jeszcze przeżywałam każdy rozdział i wracałam do tych, które podobały mi się najbardziej. Muszę Ci się przyznać, że uwielbiam okrutnych drani, mam jakąś chorą słabość do takich gości i kocham sytuacje, w których facet robi jakąś głupotę i potem czuje się winny. To pewnie znaczy, że mam jakieś problemy na tle psychicznym, ale na razie nie sprawia mi to większych problemów. Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na Twoją umiejętność opisywania szczegółów. Nie wiem, jak to nazwać właściwie, ale chodzi o takie drobne rzeczy jak ściąganie koszuli, czy inne takie. Sama napisałabym coś w stylu "wyskoczył z koszuli", a Ty potrafisz zrobić mega emocjonalną rzecz z takiego czegoś. Okej, trochę zaczynam myndolić od rzeczy, mam nadzieję, że chociaż w połowie mnie zrozumiesz.

    Czekam z niecierpliwością na kolejne części i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  53. Brak mi słów, żeby opisać ten rozdział. Obłędny...Jesteś wspaniałą pisarką, którą z całego serca szanuje. Ciesze się jak głupia, że to nie koniec.
    Pozdrawiam i życze weny :)
    ~Omcia~

    OdpowiedzUsuń
  54. Jak mogę narzekać na to, że trzeba czekać na rozdziały, skoro za każdym razem otrzymujemy takie perełki? Za każdym razem jestem w stanie czekać miesiąc, dwa, choćby i rok - to nieistotne :). Samo oczekiwanie jest piękne, jeśli się wie, że nagroda jest tak słodka.

    Rozdział nastrojowy, mimo to tyle w nim napięcia...
    Cudowny. A na rozmowę Draco i Mione brak mi słów. Nie byłabym w stanie sobie lepiej tego wyobrazić.

    Podziwiam Cię, za każde słowo, za każdy rozdział, za czas, który poświęciłaś i za serce włożone w tego bloga, co jest na pierwszy rzut oka widoczne.

    Będę czekać, niezależnie od tego ile to potrwa. :)

    Pozdrawiam, Invisible.

    OdpowiedzUsuń
  55. Wiesz... znalazłam Twoje opowiadanie dopiero jakieś kilka dni temu, wczoraj skończyłam czytać. Dotychczas przeczytałam może kilkanaście historii Dramione, mam kilka ulubionych, wydawałoby się, że cudownych. Jednak Twoje jest zupełnie inne... Jest smutne, przykre, przerażające, czasami rozrywające wszystko w środku. Zastanawiam się, co musiała przeżyć osoba, która potrafi tak smutno pisać... Bo musiała. To nie bierze się znikąd. I Ty to wiesz, tak samo jak ja to wiem. Błędem Draco było to, że się przywiązał, bo od dziecka mu powtarzano, że nie powinien, wręcz nie może. Tak samo jest w moim przypadku. Przywiązałam się. Do tego opowiadania. Lubię Twoje skrajności, ale czasem wydaje mi się, że są zbyt okrutne, bo jak można co ileś tam minut doprowadzać kogoś do euforii i szczęścia, a za chwilę do płaczu? Można. Ty to potrafisz doskonale.
    Niektóre momenty przeraziły mnie dosłownie, były zbyt brutalne, może dlatego, że wcześniej przeczytałam zbyt dużo przesłodzonych historyjek? Tak naprawdę nie były takie przesłodzone, ale w porównaniu do Twojej wszystko jest przesłodzone. To nie jest typowe Dramione. Wiem. Sama przecież gdzieś tak napisałaś w notkach pod rozdziałami.
    Nie będę tutaj pisała, czego oczekuje od Ciebie w kolejnym rozdziale, bo sama nie mam pojęcia. Poza tym, pewnie znowu wstrząśniesz wszystkimi i stanie się jeszcze coś bardziej nieoczekiwanego. Generalnie, wszyscy liczą na happy end, skoro już gdzieś tam masz/miałaś planowany kolejny tom o wiadomym tytule. Pewnie też bym chciała, ale to Ty rządzisz.
    Czytając zawsze cierpię bardziej z Draco niż z Hermioną, nie wiem czemu, ale jego uczucia są mi o wiele bliższe niż dziewczyny... Kłamię. Doskonale wiem czemu.
    Gdybym umiała pisać, chciałabym pisać tak jak Ty... Ale nie umiem ani trochę. To też jest smutne, może nawet tak smutne jak historia Hermiony i Draco. A może nawet bardziej.
    Może za jakiś czas przeczytam całość jeszcze raz i wyciągnę zupełnie inne wnioski niż teraz.
    Może za jakiś czas Ty wstawisz kolejny rozdział, pewnie już decydujący. Ostatni. Ten, na który wszyscy już od tak dawna czekają. A ja czekam od przeczytania samego tytułu.
    Jakby to powiedział Malfoy: Weź się w garść i nie spierdol tego. :D

    Powodzenia.

    OdpowiedzUsuń
  56. Bozebozeboe *-* nawet nie masz pojecia, jak cieszylam morde widzac, ze dodalas nowy rozdzial ^^ i mimo to, ze jutro czekaja mnie kartkowki z geografii, biologii i historii, to lece czytac :>

    (Wybacz, ze bez polskich znakow .-.)

    OdpowiedzUsuń
  57. Wiesz dlaczego kocham Twoje opowiadanie? Bo pojawia się rzadko, ale gdy już sie pojawi nowy rozdział to wynagradza całe czekanie. To jak odliczanie dni to Gwiazdki czy Urodzin. Czekasz, czekasz i pewnego razu BUM! Jakby odkręcić butelkę z płynnymi gwiazdami i się upić.
    Uwielbiam jak zgłębiasz umysły i psychikę bohaterów. Rozmyślania Draco są najlepsze. Ale zawsze dodajesz też coś o pobocznego postaci np.Narcyzie.
    Uwielbiam Twój blog, i będę zawsze go pamiętać. Nie zostawię Cie:)

    OdpowiedzUsuń
  58. AAAAAAAAAAAAAAA!! JAK CUDOWNIE, ŻE WRÓCIŁAŚ!
    rozdział mega, mega, mega! jak zwykle płakałam haha
    życzę Ci weny, małoo stresów, wiedz, ze bedziemy z Tobą!
    trzymaj się!:D
    pozdrawiam Angelaoo

    OdpowiedzUsuń
  59. Wiesz... po każdym nowym, przeczytanym rozdziale zastanawiałam się co będzie w następnym ... myślałam tak aż opublikowany był kolejny sprawdzając czy aby dobrze się domyślałam ale Ty zawsze mnie zaskakiwałaś. Tym razem tak samo było ale w tej chwili nie umiem sobie wyobrazić co bedzie dalej...chyba pierwszy raz płakałam ... tyle emocji. W życiu jestem zazwyczaj twarda , ale dziś tym rozdziałem przełamałaś mnie , zwlaszcza tą rozmową hermiony i dracona. Ta rozmowa była taka intymna a zarazem mimo tylu smutku taka romantyczna... zwykle wypowiedzenie "kocham Cię" jest przy tej rozmowie pustym słowem. Cóż moge jeszcze powiedzieć, chyba tylko tyle że wciąż będę na kolejne rozdziały czekać. Mimo Twojej chwili zwątpienia, niechęci bedę czekać i wierzyć w Ciebie. Pozdrawiam .

    OdpowiedzUsuń
  60. Tak przecudownie piękny. Pieprzyć brak dialogów. Rozpływałam się nad każdym opisem. Serce trzepocze mi się w piersi, w gardle stoi gula, a oczy są dziwnie wilgotne, a jedyne co chcę Ci powiedzieć to dziękuję. Tak właśnie, tylko dziękuję. Nawet nie umiem powiedzieć w zasadzie za co. Może po prostu za całokształt? Wiem tylko tyle, że nigdy w życiu nie będę narzekać na długość rozdziału, na ilość dialogów, na czas publikacji, bo kocham, po prostu kocham to co tworzysz i jak to robisz. Nie wyobrażam sobie, ze mogłabym jeszcze wybrzydzać. Każdy dzień jest wart czekania, każde słowo warte przeczytania, a każda emocja warta przeżycia i to jest piękne. Relacja Draco i Hermiony sprawia, ze moje serce krwawi, tak bardzo rozpaczam nad ich krzywdą, jednak mam nadzieję, jestem niczym Dumbledore. Śmieszne, ale właśnie tak się czuję. Mimo wszystkich przeciwności i kłód, jakie rzucasz pod nogi bohaterom, droga Autorko, ja wciąż wierzę, że zakończy się to dla nich happy endem. Nie mówię, że koniec będzie słodki do przesady, ale wierzę, że każdy z osobna będzie mógł znaleźć w nim coś dla siebie. Dlatego uważam i po raz kolejny to podkreślam, że każdy dzień jest warty czekania, zwłaszcza, jak w zamian można przeczytać coś takiego, co porusza i serce i dusze. Coś co wywiera takie piorunujące wrażenie. Zgubiłam się już we własnych myślach, więc może skończę się produkować. W każdym razie nie pozostaje mi już nic, jak tylko napisać, że mocno życzę ci weny i braku nacisku ze strony otoczenia, mam na myśli czytelników.
    Będziemy cierpliwie czekać. Na pewno ktoś będzie marudził, ale to tylko dlatego, że to opowiadanie jest takie cudowne, że gdy już się zacznie czytać to chce się tylko więcej i więcej.
    Naprawdę muszę się zamknąć.
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
  61. Zacznijmy od poczatku. Przeczytalam wszystkie twoje rozdzialy, ale nie komentowalam poprzednich, bo stwierdzilam ze i tak ich nie przeczytasz. Wszystkie roxdzialy byly genialne. Najbardziej podobal mi sie rozdzial "kac Hogwart" ktory byl po prostu bezbledny! Jestes wspaniala i naprawde utalentowana. Nie przejnuj sie konentarzami dotyczacymi dlugosci rozdzialow. Dla mnie wszystkie byly idealne. Nie bierz sobie do serca narzekan na czestotliwosc publikowania rozdzialow. Jestem pewna ze Twoi najwierniejsi czytelnicy poczekaja na nowe rozdzialy nawet kilka miesiecy. Zazdroszcze ci talentu i pomyslu na tego bloga. Wlasnie skonczylam czytac 46 rozdzial i placze . Byl cudowny. Nie przejmuj sie brakiem weny. Nie spiesz sie z pisaniem i rob to w swoim tempie. Nikt nie ma prawa cie poganiac. Znow rob to dla zabawy i dla wlasnej radosci. Masz super czytelnikow i jestem przekonana ze stanowia oni swietna motywacje do dlaszego tworzenia. Zycze powodzenia i mnostwo weny.
    P.S. Uwielbiam twoj blog chociaz znalazlam go jakies 1,5 tygodnia temu. Jestes najlepsza <3

    OdpowiedzUsuń
  62. Hej. Chciałam ci tylko napisać, że to drugie najlepsze opowiadanie jakie czytałam (pierwsze są oczywiście nieśmiertelne "szczęśliwe dni w piekle"). Bardzo ci dziękuję, że zaczęłaś pisać tego bloga. Nie przejmuj się tymi wszystkimi ludźmi którzy tak bardzo na ciebie naciskają. To twój blog i ty decydujesz co z nim robić. My możemy jedynie delektować się tą wspaniałą opowieścią jaką napisałaś, za co jesteśmy ci bardzo wdzięczni. Nie spiesz się z pisaniem. My zawsze będziemy na ciebie czekać.
    Na zawsze wierna fanka.

    OdpowiedzUsuń
  63. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  64. Niesamowite to za mało.
    Spóźnione, ale szczere, wszystkiego najlepszego. (:

    OdpowiedzUsuń
  65. Piszesz tak pięknie.
    Poetycko.
    Miałam włączoną powolną muzykę klasyczną i czytałam ten rozdział.
    Tak się w czułam ze powstrzymywałam łzy pod koniec.
    A teraz nie wiem co napisać.
    A te słowa, że czas nie leczy ran tak mi się spodobały ze zapisałam je w swoim zeszycie z cytatami. ( Mam nadzieje że nie masz nic przeciwko)
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału życzę weny <3 <3

    Sandra .... wierna czytelniczka :)

    OdpowiedzUsuń
  66. Wow... co tu się w ogóle dzieje.
    Znalazłam bloga kilka dni temu, przeczytałam wszystko. I sobie nie wyobrażam waszych emocji - Twoich Icamna, czytelników - kiedy Ty czułaś tą presję, której nawet nie jestem sobie w stanie uświadomić, a wy, kiedy czekaliście z utęsknieniem na kolejny rozdział.
    Czuję się szczęśliwa jak nie wiem, ze mogłam to wszystko tak po prostu przeczytać, nie wiedząc, że między rozdziałami były np. miesięczne przerwy.
    Ale... jak mogło ich nie być, kiedy to, co piszesz jest... więcej, niż genialne. Tego w ogóle nie da się określić. Napisałaś tu książkę. Prawdziwą, wspaniałą, interesującą książkę. To, w jaki sposób łączysz różne wątki, to, jak budujesz napięcie, tworzysz dialogi i sytuacje, NIC, absolutnie NIC nie jest tu przewidywalne. Nieraz myślę sobie, co się wydarzy, myślę "kurcze, obyś na to wpadła, tak genialnie to wymyślałam". Potem czytam i: Co??? Jak ona wpadła na takie niesamowite coś, żeby tak to pokierować, tak rozwinąć, żeby stworzyć nową zagadkę? To jest dar.
    Najbardziej podoba mi się Twoje przenikanie w ich umysły, to, że jako chyba PIERWSZE dramione piszesz w 3 osobie l. pojedynczej, co jest kluczem do sukcesu każdej praktycznie książki. Wykreowałaś... idealnych bohaterów, nigdy nie przeginasz z uczuciowością Draco, nigdy nie robisz z Hermiony zwykłej głupiutkiej nastolatki. I KOCHAM... te dramatyczne rozdziały, te uczuciowe, tragiczniejsze, chociaż Ty myślisz, że są gorsze. Nie, dla mnie te bardziej 'mugolskie' są zbyt zwyczajowe i odbiegają od całego kontekstu, ale wiem, ze Ty o tym wiesz i wiesz, co robisz, bo ja, po ich przeczytaniu cieszę sie jak dziecko, kiedy znowu pojawia się coś chwytającego za serce, magicznego.
    To, co powiem może zabrzmieć patetycznie, ale to, co tu prezentujesz, jest na miarę Harrego Pottera. Jest na miarę J.K Rowling. Chociaż już wiele książek przeczytałam J.K jest dla mnie bardzo wysoko. I Ty też jesteś blisko niej.
    Dostałaś wspaniałe słowa otuchy od swoich wiernych czytelniczek i ja, już podsumowując, chce oficjalnie do nich dołączyć i tak jak one zapewnić Cię, że choćbym czekała pół roku, rok czy 2 lata na następny rozdział - krótki długi kwadratowy lub trójkątny - będę czekać. I rozumiem, że jesteś tylko człowiekiem (a to co piszesz pisze Twój Anioł ;] ) i masz swoje lęki i słabości i załamania i powinności i... chcę, żebyś przede wszystkim była szczęśliwa, a już przedeprzede wszystkim, żeby pisanie sprawiało Ci radość. Dalej było odskocznią. Dlatego na pierwszym miejscu stawiaj siebie. Działaj po swojemu i według własnego serca... I jeśli chcesz, to dziel się nim z nami, bo my je NAPRAWDĘ... bardzo kochamy <3

    OdpowiedzUsuń
  67. Płacze... płacze... płacze... dlaczego to takie wszystko piękne?
    Kocham Cię. Kurcze, na palcach jednej ręki policzę ilu osobom to powiedziałam. Ale jak mi ktoś daje takie emocje i tworzy coś piękniejszego, niż moja wyobraźnia jest w stanie pomieścić, to mówię, że kocham. Więc... Cię kocham, i tyle.
    ;*

    OdpowiedzUsuń
  68. Twoje opowiadanie jest tak genialne (głównie) dlatego, że żadne jeszcze nie powiedziało "kocham" i nie było pocałunku. Tak idealnie zdajesz sobie sprawę z tego, jakie oni mają osobowości, ile ich różni i jak nierealne jest to, żeby byli razem. Dlatego oboje mają w sobie to uczucie, ale nie potrafią go uzewnętrznić i TO JEST PIĘKNE. I dlatego tak piękne są te sceny gdzie patrzą na siebie, uśmiechają się, ratują się nawzajem. Bo kiedy by to wszystko przypieczętowali, że tak powiem, to... to chyba by był koniec opowiadania o.O
    I za to wszystko Ci dziękuję dziękuję dziękuję <3

    OdpowiedzUsuń
  69. Wiesz, ten blog... on.. nie raz, nie dwa doprowadził mnie do różnych nastrojów. płakałam ze wzruszenia, ze szczęścia, smutku, śmiechu. teraz płaczę, bo jest koniec, Bo nie powiedzieli sobie wszystkiego. tyle niedopowiedzeń, tyle uczuć.
    Jesteś wspaniałą autorką, nie mogłam się oderwać. Kiedy budziłam się rano to myślałam od razu, na którym rozdziale skończyłam. Niektóre rozdziały ciężko mi się czytało, niektóre wręcz przeciwnie.
    Chciałabym tylko żebyś wiedziała (choć pewnie nie zrobi Ci to różnicy), że bardzo czekam na Tom drugi.
    I pozdrawiam serdecznie oraz życzę powodzenia :-)

    OdpowiedzUsuń
  70. Mam taką super wielką nadzieje, że ten tom zakończy się tym, że nie będą razem. Bo na chwile obecną jest to przecież niemożliwe, Draco musiałby przestać być Draco, a Hermiona Hermioną... I skoro mówisz, że II tom to przeniesienie w czasie o kilka lat do przodu, to czy nie byłoby to mega interesujące, gdyby sie znowu spotkali po latach i uczucie odżyło? Och, błagam, przeczytaj ten komentarz, żebyś wiedziała, ze nie każdy pragnie już tej wymarzonej sielanki...
    Ok, wiem, że masz już cały zarys historii w głowie, poza tym, to jest Twoje opowiadanie. Wszystko szanuje, naprawde, tak tylko musiałam to z siebie wyrzucić... :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :o to moje myśli. Oby nadal byli Malfoy'em i Granger, nie Draco i Hermioną. Żeby te kilka lat później nie stali się słodką parką, tylko ponownie o siebie zawalczyli, znowu poczuli ten ogień i zbliżyli się do siebie... może już jednak na stałe :) Icaamnaa, hop hop, widzisz nas?

      Usuń
    2. Widzę, widzę, ale już nieraz wspominałam, że nie odpowiadam na komentarze pod rozdziałami. Ot taka moja niewinna fanaberia. : )
      Proszę o jeszcze trochę cierpliwości, już niedługo wszystko się wyjaśni. Szanuje opinie czytelników oraz czytam ich propozycję, ale swojego założenia, które trzymam w sobie od kilku już lat nie zmienię. Poczekajcie jeszcze trochę, a sami zobaczycie co zaplanowałam. :)

      Usuń
  71. Kocham tego bloga! Moim zdaniem jest to najlepszy blog o tematyce Dramione! Za każdym razem gdy tu zaglądałam była nadzieja ze jest już kolejny rozdział i gdy weszłam dziś ta nadzieja się spełnia! Rozdział mnie wzruszył moim zdaniem jest wspaniały - tak jak reszta rozdziałów zresztą ;) . Nie przejmuj się żeby dodać szybko kolejny rozdział - wierni czytelnicy tego bloga będą czekać nawet latami na kolejny rozdział! Bo warto! Dzięki że nie zapominasz o tym blogu i dajesz nam taką wspaniałą historię! Po prostu UWIELBIAM CIĘ I TEN BLOG!! <3 :)

    OdpowiedzUsuń
  72. Merlinie! Icamno, za każdym razem urzekasz mnie swoimi przepięknymi rozdziałami. Każdy rozdział ma w sobie, coś czego czytając, sama nie umiałabym wyrazić, tych wszystkich uczuć, które tak pięknie opisujesz i te wydarzenia. Jest to jeden z najznakomitszych blogów, jakie czytałam i czytać będę. Ten rozdział, jest bardzo smutny, ale też po prostu piękny. Ta rozmowa, te uczucia, te wydarzenia. To wszystko. I nie martw się, że wena Ci czasem ucieka, ale tak to jest. Na Twojego bloga poczekamy i nawet lata, aby móc go czytać. W każdym rozdziale, kiedy jest jakiś smutny moment i Twoje opisy są tak rozczulające, że płaczę, po prostu płaczę. To jest piękne <3

    Życzę weny i pozdrawiam
    ~Vin

    PS.: Zapraszam na mojego bloga --> http://miniatures-dramione,blogspot.com/
    :)

    OdpowiedzUsuń
  73. Bardzo ciekawy blog ;) Ciekawie pisane i ciekawa fabuła. Trzymaj tak dalej!
    http://dramionesmiertelniezakochani.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  74. Czytam ten rozdział już piąty raz i za każdym razem coraz bardziej mnie zachwyca :) czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  75. W piątek trafiłam na twojego bloga :) Tak mi się spodobał, że przeczytałam już wszystkie rozdziały i chyba zrobię to jeszcze raz! :D Świetnie piszesz, a kiedy czytałam jakieś straszniejsze momenty po północy, co chwilę się odwracałam, żeby zobaczyć, czy nikt za mną nie stoi :D Czytałam wiele blogów, i wiem, że jako twoi czytelnicy mamy bardzo dużo szczęścia :) W innych blogach rozdziały są 10 razy krótsze niż twoje :) U ciebie można chociaż sobie coś poczytać :) Ale nie chodzi nawet o ilość, ale o jakość :D Twój blog jest świetny, jest dla mnie odskocznią od nauki i prac domowych, w durnej, mugolskiej szkole :// Więc, chce tylko, żebyś wiedziała, że twoja twórczość, nie idzie na marne. Jeśli tylko chociaż jedna osoba o drugiej nad ranem, czeka na nowy rozdział, to blog odniósł sukces. Dlatego, gdy jako twoi czytelnicy wywieramy na tobie presję, pamiętaj, że to jest tylko twoja historia i twój sukces. Że tworzysz dla siebie, i naprawdę liczy się tylko to, co ty sądzisz o swoich rozdziałach <3 Życzę weny i cierpliwości dla nas :D
    Is. Sm.

    OdpowiedzUsuń
  76. dziękuje za ten wspaniały rozdział przy którym płakałam ale i uśmiechałam się.
    na koniec złamałaś mi serce.. ale za to się policzymy kiedy indziej ;)
    dawno nie byłam tak zaciekawiona ciągiem dalszym!
    co to będzie?
    pozdrawiam,
    SWK <3

    OdpowiedzUsuń
  77. Witaj. :)
    Jestem osobą, która znalazła twój blog stosunkowo niedawno. ( Patrząc na to jak długo trwa twoje opowiadanie.) Pod koniec sierpnia, z powodu wakacyjnej nudy postanowiłam przeczytać twoje opowiadanie. Myślę, super pomysł, mało cukierkowy, relacja między dwójką bohaterów rozwija się powoli z uwagi na ich wcześniejsze waśnie. Podobało mi się to, ponieważ multum jest blogów,w których po dosłownie 3 rozdziałach Draco i Hermiona padają sobie w ramiona i a Hermiona przykładowo wykrzykuje "Kocham Cię, zawsze Cię kochałam chociaż przywaliłam Ci w mordę z raz czy dwa.", a Draco "Kocham Cię, co z tego że jesteś szlamą, które tępiłem przez całe moje życie." Podobało mi się w jaki sposób utrzymałaś autentyczność bohaterów, ba, pokazałaś ich trochę bardziej jako ludzi i nastolatków, niż jako czarodziejów. Stopniowe rozwijanie się relacji Draco i Hermiony było przeurocze. Wzloty i upadki również sprawiały iż opowiadanie wyglądało na bardziej "życiowe". Tylko w pewnym momencie zaczęłam myśleć, że tych upadków było aż za dużo. Rozumiem uprzedzenia, Draco nie mógł przestać patrzeć na Hermionę przez pryzmat szlamy, a Hermiona na Draco jako okrutnego Śmierciożercy. Wydaję mi się jednak, że dopełnienie ich relacji byłoby o wiele bardziej satysfakcjonujące dla czytelnika. Nie mówię tego jak jakaś kopnięta fangirl, która potrzebuje pocałunku w 2 rozdziale, ponieważ jak mówiłam rozwijanie się ich relacji jest jak najbardziej na plus. Tylko, nie wiem czy inni czytelnicy tak mają, ale wydaje mi się że to bezustanne odchodzenie i przychodzenie do siebie robi się lekko męczące. Wiem, że masz swój pomysł na to opowiadanie, wiem że chcesz to skończyć po swojemu, ale jako że Internety mi na to pozwalają pomyślałam, że przedstawię Ci moją opinię o twoim opowiadaniu, które poza problemem, który właśnie czy przedstawiłam jest nieskazitelny. :) Mam nadzieję, że nie obrazi Cię dosłownie odrobiona konstruktywnej ( chyba taka jest) krytyki.
    Cóż mogę powiedzieć, życzę powodzenia, weny i mam nadzieję, że mój komentarz do Ciebie dotrze, miło będzie jak nie przepadnie w czeluściach.
    J.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tego, co wcześniej pisała Icamna, planuje ona zrobić 48 rozdziałów tego tomu. Zważając na to, ile w jednym jej rozdziale może się wydarzyć :) to spokojnie można myśleć o happy endzie i końcu ich... wymijania się, jak to trafnie ujęłaś.
      Ja jednak osobiście i, o matko, zobaczyłam tu wcześniej podobne opinie, jestem zwolenniczką innego zakończenia. Po prostu, żeby się rozeszli. Bo, jak już ktoś tu wcześniej zauważył, skoro ma powstać drugi tom (o Icamno, modlę się o siły dla Ciebie), to... no ja osobiście nie chciałabym, żeby to było 10 years later, gdzie Hermiona bawi w wózku małego Draconka, bądź Hermionkę, a on jest aurorem i po pracy wraca do domu... to nie oni. Są... zbyt wyjątkowi dla happy endu :) Są młodzi. To przede wszystkim. Jesli ich drogi połaczyły by się w tym II tomie, po dłuższym czasie, gdzie na nowo by sie poznali, jako dorośli ludzie... nie, nie mogłabym sobie lepiej tego wymarzyć. Uważam, że absolutnie wszystko co się między nimi do tej pory wydarzyło, było zgrabne konieczne i wyważone. Całe życie nienawiści. Nie mogło ot tak zmienić się w sympatie. Popatrz, to niecały rok. A oni się w sobie zakochali. Z nienawiści do miłości, to musiało przejść przez takie fazy jak zauroczenie, odepchnięcie, erotyczność, poza tym oni walcza ze samym sobą, bo to uczucie, zwłaszcza w tych czasach jest dla nich po prostu zgubne. Oni są jak ogień i woda, ja szczerze... to nie jestem w stanie wyobrazić sobie ich zejścia. To by tak bardzo stemperowało ich charaktery i płomień między nimi... który uwielbiam.
      Icamno, tak jak J. mam nadzieję, że widzisz nasze opinie, i widzisz, że.. różne mamy zdania i to logiczne, ze nie jesteś w stanie nam wszystkim dogodzić, dlatego najlepsze, co możesz zrobić, to robić swoje, bo przecież bez Twojej weny i Twojej klawiatury ;) nie byłoby w ogóle tej dyskusji...
      J., mam nadzieję, ze nie uradziłam Cię nigdzie swoją opinią, chciałam tylko wyrazić swoje odmienne zdanie, Twoje oczywiście akceptuje i rozumiem jak najbardziej Twoje odczucia. I po tym mozemy poznać wielkość opowiadania, że nie tylko je chłoniemy, ale też nim na swoje sposoby żyjemy :)
      Pozdrawiam, Krn.

      Usuń
  78. W tym rozdziale, jak dla mnie, za mało dialogów i odrobinę zbyt wiele mądrości życiowej. Ale rozumiem, że czekają nas emocjonujące rozdziały, rozstrzygające, więc, nie mam pretensji :)

    OdpowiedzUsuń
  79. Mega, mega, mega! :) Mi się podoba twój blog i ogólnie muszę stwierdzić że świetnie piszesz! :* ;)
    Zapraszam do siebie http://dramione-choc-inni-to-tacy-sami.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  80. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  81. Zapraszam na moją kolejną miniaturkę
    http://miniatures-dramione.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  82. Ohh... Błagam o happy end! Teoretycznie lubię dramatyczne zakończenia, ale to opowiadanie jest po prostu zbyt dobre na takie zakończenie. Załamię się psychicznie jeśli ich rozdzielisz... Jestem tak uzależniona od ciebie i tego opowiadania że nie wyobrażam sobie dnia bez niego. Dlatego proszę - nigdy nie przestawaj pisać!!! Życzę dużo weny ;)

    OdpowiedzUsuń
  83. Biedny zagubiony Draco... nie wie, kim jest. Gdyby tylko dopuścił Hermione do swojego serca, wiedziałby, że jest wart miłości, nawet taki narcystyczny dupek jak on... Jestem ciekawa, o co chodzi z dziedzicem Merlina, Draco musi być jakimś super potężnym czarodziejem, tylko jeszcze o tym nie wie, i jestem ciekawa, jak tą wiedzę wykorzysta...
    Nie wiem kiedy nadejdzie "ten" czas, ale kiedy przestaną się hamować i oboje zrozumieją, że łączy ich miłość, bo chyba na razie nie mają tej pełnej świadomości, to.. ach, na samą myśl robi mi się gorąco :3 Niech wena Ci towarzyszy, bo za dużo już scenariuszy napisałam w mojej głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  84. Czytałam Twoje opowiadanie dwa tygodnie. Powoli przechodziłam przez każdy rozdział, delektując się nim i starając jakoś żyć pomiędzy kolejnymi notkami.
    Uwielbiam tego Malfoya. Twojego Malfoya. Zrobiłaś z niego postać tak złożoną, tak idealnie wysmakowaną, że nic i nikt Ci chyba nie dorówna. Wciąż wierze, ze podejmie słuszną decyzję, a to, że nie wierzy w swój powrót spowodowane jest tym, że chce on zmienić stronę, a jednoczenie swoje życie...
    Muszę mówić że uwielbiam Kac Hogwart? XD No i Blaise'a, przeplakalam pół godziny gdy zginął.
    A ten rozdział... niesamowity. Wcale nie za krótki, wcale nie za mało dialogów.
    Ostatnia rozmowa Hermiony i Draco to... Ech, czy da się to opisać słowami? Chyba nie. No i wyznanie Malfoya, właśnie takie jakie powinno być znając jego charakter - nie przesłodzone ale zawierające jednoczenie tyle miłości - bo przecież o to mu chodziło! - ze nie umiem się wysłowić.
    Tylko... taka niepewność co do losów bohaterów, ja nie mogę!
    Życzę dużo weny, czasu i nie umiem się doczekać Twojego wielkiego powrotu. Trzymam kciuki!
    Kercia ♥

    OdpowiedzUsuń
  85. Poraz pierwszy nie chciało mi sie tego czytać....Wiesz co ? troche mnie zastanawia jakie ma Draco uczucia do Hermy ?.
    Raz się razem śmieją i przekomarzają drugi raz chciał ją przeleciec a innymi razy ją broni albo jest wobec niej zimnym dupkiem.. To za bardzo namieszane ? może i tak a może to był twój plan żeby Draco co chwilę sie rozmyślał i zachowywał sie inaczej ?. Icamano.. Rożdział jest mętny .. nie są dodawane termionowo ... Ogólnia zwaliłas tą całą zaje****ą robote .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie mogę się z Tobą zgodzić co do zachowania Draco... Draco jest zimnym, nieczułym narcystycznym dupkiem i jest nim od zawsze bo taką ma naturę, tak został wychowany. Jednak wszystkie jego bariery miedzyludzkie szlag trafia, kiedy pojawia się panna Granger, i on sam tego nie rozumie, co więcej, nie chcę się przed sobą do tego przyznać. Dlatego jego działania są tak sprzeczne; czasami nie hamuje się i rzuca erotycznym tekstem, czasami górę biorą uczucia i wtedy ratuje ją z każdej opresji, a to jego ciągłe bycie chamem... nie wiem jak Ty, jak Wy, ale ja to w nim uwielbiam najbardziej, on nie jest ciepłą kluchą i chyba nigdy nią nie będzie ^^
      Co do rozdziału się zgadzam. Jest mętny, jest jakby dodatkowy, ale to nie zawala całej roboty i przede wszystkim, wątek terminów został poruszany wiele razy... Po pierwsze, to nie jest wypracowanie z polskiego na poniedziałek, a po drugie to jej blog i ma prawo dysponować nim na swój sposób, amen.

      Usuń
    2. Zgadzam się z Anonimem odowiadającym na komentarz :-)

      Usuń
  86. Skończyłam czytać tego bloga już prawie 2 miesiące temu. W tym czasie przeczytałam wiele Dramione, ale nigdy nie komentuję opowiadań, po prostu nie czuję takiej potrzeby. Dlaczego więc wracam i robię to teraz? Słowa napisane przez ciebie utkwiły mi w głowie bardziej, niż książki wydane w setkach tysięcy egzemplarzy, a " -Jesteśmy jak huragan Malfoy... I chociaż wiem, że to co jest między nami szybko przeminie, mam ochotę dać się temu porwać.
    - Są takie na ziemi miejsca, gdzie huragany twają przez cały czas, Granger. " przypominam sobie codziennie, w szkole, w domu, gdy zasypiam. Dlatego, choć nie wiem, kiedy dodasz nastęypny rozdział, wiedz, że będę czekać, bo naprawdę czuję, że warto.

    OdpowiedzUsuń
  87. Kiedy nowa notka? Jestem setnym komentatorem, nie możesz mnie zignorować xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ może, z prostej przyczyny; Ty zignorowałeś wszystko to, co ona już kilka razy napisała. Po pierwsze, że nie odpisuje w komentarzach, po drugie, Prorok Codzienny mówi kiedy będzie notka, po trzecie, dwa razy odpowiedziała na to pytanie w Pokoju Zwierzeń w zakładce 'O opowiadaniu'
      Ludzie, nie bądźcie ignorantami, jak was coś interesuje, to sie po prostu trochę rozejrzyjcie i jeśli chcecie szacunku to go również okażcie, pozdrawiam gorąco w grudniowy wieczór :)

      Usuń
  88. W dwie zarwane noce,zdążyłam przeczytać wszystkie dotąd powstałe rozdziały.To jedyne opowiadanie,które pokazuje WŁAŚCIWIE relacje pomiędzy głównymi bohaterami.Jeszcze do końca nie ochłonęłam po przeczytaniu tego rozdziału,gdyż w oczach nadal mam łzy ,dłonie nie przestają drżeć a oddech nie chce się wyrównać.Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
  89. http://wladcy-marmurowego-aniola.blog.pl
    Zapraszam !

    OdpowiedzUsuń
  90. Witam, trafiłam na tego bloga przez przypadek. Będąc na L-4 szukałam czegoś do czytania dla zabicia czasu. Twój blog bardzo mi umilił chorobę. :)
    Przeczytałam całą historię w przeciągu kilku dni, delektowałam się każdym rozdziałem, zdaniem, słowem w nim zawartym. Twój styl tak bardzo się rozwijał, że z rozdziału na rozdział czytało się coraz lepiej.
    Ostatnie dramione czytałam lata temu, zapomniałam o wielu ciekawych blogach i nie ciągnęło mnie już. Wiem, że ten blog będę odwiedzała i czekała na rozdział z niecierpliwością.
    Były momenty, że chciałam zabić Cię, droga autorko, jednak chwilę później chciałam Cię uściskać mocno za te emocje, które we mnie wywołałaś. To mogłaby być naprawdę dobra książka.
    Bohaterowie są tak bardzo realistyczni, że czułam się, jakbym była obok nich, mogła dotknąć. Uwielbiam ich słowne potyczki i to, jak powoli zbliżali się do siebie. Przecież w prawdziwym życiu nie dzieje się tak, że wróg nr 1 nagle staje się naszym przyjacielem, czy też nie zakochujemy się w nim z dnia na dzień. Dlatego może też ta historia mnie tak wciągnęła?
    A ich wewnętrzne rozterki, emocje, przemyślenia... po prostu miód malina. Nieraz czytając, czułam ból bohatera.
    Nigdy nie wiedziałam, co się za moment wydarzy, co wymysliłaś, nieraz czytałam z zapartym tchem. Podziwiam Twoje pomysły, sposób, w jaki wszystko opisujesz.
    Kłaniam się nisko, życząc dużo weny i czasu, a także chęci na pisanie.
    Przepraszam, że taki ogólny jest ten komentarz, żałuję, że po każdym przeczytanym rozdziale nie napisałam sobie kilku słów, które bym później jakoś skleiła w spójną całość. A tak piszę po przeczytaniu tego tekstu i nie mogę wyjść z podziwu dla wielkiego umysłu i umiejętności szanownej autorki.
    Dziękuję za te wszystkie emocje. Za śmiech, płacz, gniew. Za bohaterów, których pokochałam i nie potrafiłabym się chyba z nimi rozstać.

    Pozdrawiam serdecznie,
    Agata.

    OdpowiedzUsuń
  91. Hej... pisząc to zdaję sobie sprawę z tego, że jest to jeden z wielu komentarzy, ale po prostu musiałam coś napisać nawet jeśli wcześniej tego nie robiłam.
    Więc zacznę od tego, iż czytając Twoje opowiadanie czułam jakbym przeżywała te wszystkie emocje wraz z bohaterami. Wciągnęłaś mnie do tego świata z którego trudno, a wręcz nie chciałam się wyrwać. Piszesz cudownie i wprowadzasz czytelników w pewną intrygę. Skłaniasz (a przynajmniej tak było ze mną) do zastanowienia się co będzie dalej, jak cała akcja się rozwinie. Ja również piszę bloga o tej tematyce i czytając Twoje arcydzieło (tak arcydzieło) z każdą chwilą dochodziłam do wniosku, że mój blog nigdy nie dorówna twojemu. Bo na pewno tak będzie, lecz mimo to postanowiłam w pewnym sensie dorównać tobie, stać się lepszą niż teraz. Piszesz cudownie i tak oryginalnie. Nigdy nie wiem czego mogę spodziewać się z każdym następnym zdaniem, które przeczytam. Najlepszym dowodem na to jak cudownie piszesz jest fakt, iż po skończeniu twojego bloga i oczekiwaniu na następny rozdział weszłam na inne Dramione co zaowocowało tym iż porównałam je do Twojego i przeszło mi przez myśli, że brakuje mi w nim czegoś. Tamto Dramione było inne niż Twoje, ciekawa historia lecz i tak doszłam do tego, że jest w pewnym sensie trochę gorsze od Twojego. Nie dorównuje Ci pod względem całokształtu i tej tajemniczości. Przez to chciałam powiedzieć, że jesteś genialna i piszesz wręcz wspaniale!

    Pozdrawiam Kedavra ^^

    OdpowiedzUsuń
  92. Hej! Masz już nową czytelniczkę i to stałą.Powiem tak znalazłam cię do niedawna i gdy czytałam pierwsze rozdziały to aż mi się robiło miło na sercu,że ktoś wkłada tyle to miłości.Widać,że to co robisz.Robisz to z
    miłośćcią.Wkładasz to tyle serca i pasji.Muszę przyznać ,że wiele czytałam blogów Dramione.Miałam taki swój ulubiony i wątpiłam,że jakiś blog go pobiję.I ty go pobiłaś.W twoim blogu podobało mi się,że od razu nie lecą do siebie,że ich miłosć nie jest o np''Kocham cię nad życie ty mój misiu'' XD.W twoim blogu tak opisujesz ich uczucia,że masakra.Jak czytałam wiele razy to od razu płakałam.Masz nową czytelniczkę,która cię nie zostawi będzie z tobą na drobre i na złe pamietaj o tym :3 Szkoda,że nie byłam na początku tego bloga.No,ale cóż lepiej pózniej niż wcale.Pozdrawiam Ola :)

    OdpowiedzUsuń
  93. Kocham Twojego bloga! Jest naprawdę cudowny! Długość rozdziałów jest powalająca ;) Podziwiam Cię za to :D Dodatkowo Twoja opowieść jest pięknie przedstawiona i bardzo dobrze napisana ;) Jestem twoją największą fanką ;) Są rozdziały, które mogę czytać po parę razy, a i tak mi się nie nudzą ;) To dowód na to, że stworzyłaś niepowtarzalne dzieło ;)
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie i życzę weny
    HomenumRevelio
    P.S. Zapraszam na mojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  94. Jej... Kocham to opowiadanie! Świetnie piszesz. Potrafisz rozśmieszyć do łez j bólu brzucha, ale też okropnie zasmucić... Przeżywałam z Malfoy'em i Granger każdy upadek i wzlot... Mam nadzieję, że to jeszcze nie koniec i powrócisz do nas z nowym odlotowym rozdziałem ;) Jesteś najlepsza! Życzę Ci duuuużo weny i wiedz, że Cię wspieram :) wracaj szybko
    ~Ola

    OdpowiedzUsuń
  95. Kiedy do nas wracasz? Tęsknimy :)

    OdpowiedzUsuń
  96. O matko! Chyba zwariowałam! O.o
    Przez trzy dni nic nie robię, tylko czytam Twojego bloga! Przepraszam, że nie skomentowałam wcześniejszych notek, ale kiedy skończyłam jeden rozdział od razu brałam się za następny i w ogóle sobie zapomniałam o tym.
    Blog jest po prostu mega! Piszesz genialnie. Nawet nie wiem kiedy pochłonęłam tyle rozdziałów. Mimo, że są długie, to dla mnie były za krótkie. Przeżywałam każdy rozdział jak głupia po prostu. Jeden rozdział czytałam dwa razy. Tak mi się podobał! Potrafisz rozśmieszyć do łez! Kocham tego bloga! Nie wiem co ja teraz będę robić przez Ciebie, bo przeczytałam jak na razie wszystko i nie mam co czytać. Jak znajdę jakiegoś bloga to wyłączam, bo nie jest tak dobry jak Twój i miejsca nie mogę sobie już znaleźć! xD
    Mam nadzieję, że wrócisz niedługo. Zauważyłam, że ostatnia notka była we wrześniu 2014, więc pewnie już coś masz (proszęęę...). Inaczej ja tu padnę!
    Pozdrawiam i życzę duuużo weny, żebyś się pojawiła wkrótce! :*

    Malina

    OdpowiedzUsuń
  97. Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. Przeczytałam cały blog w trzy dni (prawie nie spałam). Historia niesamowita. Najlepszy blog jaki czytałam! PS. Nie zna ktoś ciekawych opowiadań HP?

    OdpowiedzUsuń
  98. Czekam na następny rozdział od końca września i z każdym dniem moje podekscytowanie rośnie! :)
    Lubię czekać, bo wiem, że wracasz z przytupem. Beata

    OdpowiedzUsuń
  99. Czy długi czy krótki
    czy mało dialogów czy dużo
    czy dużo opisów czy nie
    i tak uwielbiam czytać Twoje opowiadanie. Podoba mi się Twój styl i cała historia którą wymyśliłaś.
    Czekam na nowy rozdział nieważne czy będzie za tydzień, za miesiąc albo dwa na pewno go przeczytam :)
    ~Natalia

    OdpowiedzUsuń
  100. "Starszy mężczyzna siknął nieznacznie głową jako znak zrozumienia i przyjęcia polecenia..." Gdyby nie to, byłoby idealnie xD

    OdpowiedzUsuń
  101. Niesamowity rozdział. Rozmowa Draco z Hermioną brak słów... Czemu on nie daje sobie szans żeby być kochanym?!

    OdpowiedzUsuń