wtorek, 13 sierpnia 2013

[40.] Tajemnica Dagurtar. cz.3



„Nasze wspólne chwile są niczym burza, niczym gwałtowna wichura i deszcz. 
Coś zbyt wielkiego, by tym kierować, a zarazem zbyt silnego, by przed tym uciec. 
Ten żywioł mnie porywa, szarpie za włosy, zostawia krople wody na twarzy, 
sprawia, że czuję się wreszcie żywa.” 




Są takie tajemnice, które powinny zostać nieodkryte. Są miejsca, do których nie powinny prowadzić żadne drogi. Są też ludzie, którzy ukrywają przed innymi więc niż ktokolwiek jest to sobie w stanie wyobrazić. I właśnie dwójka uczniów z Hogwartu była na najlepszej drodze, by odkryć wszystko to czego nie powinni.


                                                                  ***

Szli wyjątkowo długim i szerokim korytarzem. W powietrzu unosił się zapach stęchlizny i wilgoci. Miejsce to nie przypominało żadnego szkolnego pomieszczenia. Ciągnęło się w nieskończoność, rozświetlane jedynie bladym światłem pochodni, umieszczonych co kilka metrów po obu stronach ścian. Korytarz ten nie tylko wyglądał jak wejście do katakumb, ale takie również wrażenie sprawiał oraz pozostawiał na znajdujących się w nim Hogwarckich turystach. Oboje milczeli, w ciszy i skupieniu rozglądając się po ścianach, które już od dłuższego czasu ich otaczały. Mieli wrażenie, że ich podróż nigdy się nie skończy, tak samo jak to pomieszczenie.
Blade, stłumione światła pochodni dodawały temu miejscu jeszcze więcej tajemniczości i grozy.
Kasztanowłosa Gryfonka z każdym krokiem odnosiła niepokojące wrażenie, że nie powinno jej tu być, choć mimo to ciągle uparcie szła naprzód, ciągnąc za sobą mniej upartego i chętnego Ślizgona. Gdy potknęła się po raz kolejny o własne nogi mimochodem sięgnęła do kieszeni spodni. Nie udało jej się jednak wymacać tego czego szukała. Na jej twarzy pojawił się grymas niezadowolenia, który jednak prędko przed blondynem ukryła. Odwróciła głowę w jego stronę starając się o swój codzienny, zwyczajny ton, byle tylko chłopak nie wyczuł zaniepokojenia w jej głosie. Udało jej się to i z efektu końcowego była naprawdę zadowolona.
- Wziąłeś różdżkę Malfoy?
Na twarzy blondyna pojawił się głupkowaty wyraz, a dla podkreślenia swoich przyszłych słów wykonał jeszcze charakterystyczny, zamaszysty ruch ręką.
- Wiedziałem, że o czymś zapomniałem! A myślałam, że nie opuściłem deski w łazience.
- Bo nie opuściłeś.
Mruknęła pod nosem, szczycąc chłopaka złośliwych uśmiechem i tym samym przypominając o ich wiecznych kłótniach o ten drobny jednak istotny szczegół wzajemnego korzystania ze wspólnej łazienki, gdzie nawet w Dagurtar nie odbyło się bez podobnych incydentów w prywatnym dormitorium dziewczyny i niewątpliwie właśnie do wydarzeń sprzed minionej godziny dziewczyna w chwili obecnej nawiązywała. Nie zdążył jej odpowiedzieć. Nieoczekiwanie znaleźli się przed łukowatym, wydrążonym w skale wejściem, prowadzącym w głąb nieoświetlonego i nieznanego pomieszczenia, wyglądającego niczym pieczara smoka. Automatycznie zatrzymali się przed nim, a zimny podmuch grozy uderzył ich w twarz i nieznacznie zmierzwił im włosy. Od razu spojrzeli po sobie ze specyficznymi wyrazami twarzy. Nieoczekiwanie na twarzy Ślizgona pojawił się ironiczny uśmiech. Nieznacznie skłonił się przed dziewczyną, zupełnie jak kamerdyner w burżuazyjnej posiadłości, teatralnym ruchem ręki wskazując na wejście prowadzące do mrocznej, nieznanej groty.
- Będę szarmancki. Panie przodem.
W odpowiedzi Hermiona przymknęła powieki, przecząco kiwając głową i podnosząc rękę zupełnie jakby tym gestem zaprzeczała jego słowom.
- Jestem feministką Malfoy, zostanę za tobą. Będę osłaniać tyły.
Ta opcja jednak nie przypadła chłopakowi do gustu, co dodatkowo podkreślił zaprzeczającym ruchem głowy.
- Mimo wszystko Granger wolałbym osłaniać twoje.
Widząc, że Malfoy'a nic nie przekona do zmiany decyzji, a to co by go przekonało na pewno wychodziło poza resztki jej zdrowego rozsądku, moralności i niedostępności, wymownie odwróciła głowę w bok, tym samym dając chłopakowi do zrozumienia swoje obecne urażenie. Nie czekając na miłe słowa zachęty, których i tak by nie usłyszała, dumna oraz z udawaną pewnością siebie weszła do pomieszczenia. Draco odprowadził ją wzrokiem z uśmiechem ironii i satysfakcji na twarzy. Mruknął jeszcze coś pod nosem „po co ja to robię, będę tego żałował” i wszedł za dziewczyną, kontrolując by nie zniknęła mu sprzed oczu.
Znaleźli się w mrocznym holu wydrążonym w litej skale. Uważnie rozejrzeli się po jego wnętrzu, nie mogąc zrozumieć co to za miejsce. Nie wiedzieli gdzie się znaleźli, ale jedno wiedzieli na pewno - nie było to pomieszczenie szkolne. Szczerze powiedziawszy zwątpili w to czy jeszcze w ogóle znajdują się na terenie zamku Dagurtar. Hermiona wolno podeszła do sklepienia i niepewnie dotknęła zimnej ściany patrząc na nią nieodgadnionym, niemal zafascynowanym choć trochę niepewnym wzrokiem.
- Gdzie my jesteśmy?
Draco od razu wzrok ze ścian przerzucił na dziewczynę, swój głos i wygląd ubarwiając wyjątkową irytacją.
- Według moich obliczeń Granger, to głęboko w czarnej dupie. Mało tego! Drążymy ją!
Niezniechęcona odwróciła się do niego tyłem, jak zahipnotyzowana unosząc wzrok na skalne sklepienie komnaty.
- Wygląda na jakąś jaskinie...
- Mi to wygląda na miejsce, w którym nie powinniśmy być.
Zmarszczyła brwi, patrząc na niego z niezadowoleniem i karcąc go samym wyrazem twarzy. Nie czekając na jego protest, skierowała swoje kroki wzdłuż kolejnego korytarza.
- Nie marudź Malfoy. Chodź.
Początkowo bez słów sprzeciwu spełnił jej polecenie. Dopiero po chwili nerwowego chodzenia za dziewczyną i przyglądaniu się jej skupionej oraz zafascynowanej osobie podążającej w głąb nieznanej pieczary na jego twarzy pojawił się wyraz zrezygnowania, który podkreślił głośnym i zdołowanym westchnięciem.
- Wiesz Granger, zastanawiam się komu bardziej odbiło, tobie - bo chcesz tam iść, czy mi - bo idę z tobą?
- Wygląda na jakieś przejście...
Skomentowała po chwili stania w miejscu i dotykania skalnego sklepienia, w którym wydrążona była niewielka szczelina. Draco przystanął w miejscu, unosząc charakterystycznie prawą brew i mierząc ją niezadowolonym spojrzeniem.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz?
Zdezorientowana odwróciła się w jego stronę, patrząc na niego rozkojarzona.
- Mówiłeś coś?
- Tak, wyrażam swoje niezadowolenie. To ja powinienem ignorować ciebie, a nie ty mnie.
Mimo jego szczerego bulwersu dziewczyna zignorowała go po raz kolejny. Nie zważając na jego podły i coraz bardziej pogarszający się nastrój, nienaturalnie pobudzona i ożywiona palcem pokazała mu głąb szczeliny, z której dochodziła jasna łuna światła wskazująca na to, że coś tam jednak jest.
- Patrz Malfoy. Widzisz to światło w tunelu?
- Tak. Oby to nie był pociąg.
Zrezygnowana spuściła ręce wzdłuż ciała, w duchu stwierdzając, że już nie ma sił na chłopaka. Odwróciła się w jego stronę z wyjątkowo niezadowolonym wyrazem twarzy.
- Musisz być taki?
- Taki cholernie przystojny i pociągający? Tak.
Dla potwierdzenia swoich słów skinął jeszcze przytakująco głową.
- Nie, taki cholernie marudny.
W odpowiedzi wzruszył od niechcenia ramionami.
- Z reguły to ty częściej marudzisz niż ja.
Skwitował szczerze, jednak ona dyplomatycznie postanowiła zmienić temat. Spojrzała na niego z niezrozumieniem.
- Nie jesteś ciekawy co może się za tym wszystkim kryć? Nie interesuje cie rozwiązanie tej zagadki?
- Przykro mi Granger. Pomyliłaś mnie z Potterem i Weasley'em, których to interesuje.
Spojrzała na niego załamana, w geście bezradności spuszczając ręce wzdłuż ciała.
- Czy ciebie nic nie ciekawi?
- Ciekawi.
Skwitował szczerze, przytakując jeszcze skinieniem głowy. To stwierdzenie przywróciło jej resztkę nadziei. Ożywiona spojrzała na niego ze szczerym zainteresowaniem wymalowanym na twarzy.
- Co?
- Jaką bieliznę masz na sobie.
Wszystkie siły życiowe ją opuściły, łącznie z maluteńką resztą cierpliwością jaką jeszcze miała dla zbyt pewnego siebie chłopaka stojącego przed nią. Załamana spuściła ręce wzdłuż ciała, wykonując na pięcie imponujący obrót o 180 stopni i wymownie przegryzając przy tym zęby.
- Jak Merlina kocham, kiedyś cie za te żarty uduszę.
Ta szczera groźba i ostrzeżenie w jednym na chłopaka jednak nie podziałały. Niezniechęcony pochylił się nad odwróconą do niego tyłem dziewczyną, wargami odszukując płatek jej ucha i wydobywając z siebie zachęcający i dwuznaczny szept.
- A powiesz mi najpierw jakiego koloru majtki masz na sobie?
W odpowiedzi wbiła mu swój łokieć w brzuch. Odruchowo zgiął się w pół, przykładając dłoń do poturbowanej części ciała. Nie powiedział już nic zdając sobie sprawę, że oznaczało to wymowne „NIE”. Hermiona również postanowiła już więcej nie prowokować chłopaka i bez zbędnych słów zniknęła w szczelinie. Odprowadził ją wzrokiem póki całkowicie nie zniknęła mu z oczu. Odruchowo swoje załamane spojrzenie skierował ku górze, unosząc przy tym ręce w błagalnym geście.
- Na Merlina! Gdzie się podziało moje proste i poukładane życie? Za jakie grzechy zostałem wysłany na totalne, nawiedzone zadupie i to jeszcze z Granger, która zresztą O IRONIO wydaje się być tą najbardziej normalną wśród tych wszystkich wiecznych studentów?!
Odpowiedzi jednak znikąd nie otrzymał. Załamany swoją obecną egzystencją w tym dziwnym, opętanym miejscu, którą w dodatku przyszło mu dzielić z Hermioną Granger zachowującą się jak Sherlock Holmes i Watson w jednym, westchnął jeszcze żałośnie pod nosem i ruszył za dziewczyną.
Znaleźli się w kolejnym, tym razem niezbyt obszernym holu. Odruchowo jego wzrok powędrował na zafascynowaną kasztanowłosą stojącą przy jednej ze skalnych ścian i tupiącą cicho i na zmianę nóżkami, z zaciśniętymi rączkami, które skurczone trzymała na wysokości ust. Wyglądała jak mała dziewczynka, podekscytowana fascynującym odkryciem jakiego dokonała. Gdy wyczuła, że chłopa jest obok, momentalnie jej ożywiony wzrok spoczął na nim, a ona prędko pokazała palcem na to co znalazła i od dłuższego czasu patrzyła.
- Patrz Malfoy, nietoperzyk. Zobacz jaki słodziutki. Przygarniemy go?
Momentalnie zadarł prawą brew, by po chwili unieść załamany wzrok ponownie na sufit.
- Zmieniam zdanie. Jednak nie jest normalna.
Hermiona jednak go nie usłyszała, w wyjątkowym skupieniu i ciszy rozglądała się uważnie po niewielkim holu, jednak nic nie wskazywało na to, że jest on czymś więcej niż zakończeniem jaskini. Z wyjątkowym niezrozumieniem oraz przygnębieniem przypatrywała się otaczającym ją ścianą, nie mogąc zaakceptować, że jej podróż kończy się właśnie tutaj.
- Koniec?
Jej cichy szept zabrzmiał tak jakby sama nie mogła zrozumieć tego co powiedziała. Chłopak spojrzał na nią z udawanym przejęciem.
- Nic tu nie ma? Coś takiego.... Bardzo mi przykro Granger. Naprawdę.
Dla potwierdzenia swoich słów przyłożył sobie jeszcze dłoń do klatki piersiowej, przymknął powieki i spuścił głowę w żałobnym geście. Ta chwilowa porażka jednak dziewczyny nie zniechęciła i prędko zatrzymała chłopaka, który z powrotem wchodził do szczeliny z zamiarem opuszczenia tego miejsca i przeproszenia Harrisa, że go znokautował. Dwa razy.
- Czekaj Malfoy. Coś tu musi być. Czuje to.
I mimo szczerego niezadowolenia chłopaka Hermiona wzięła sobie swoje słowa do serca. Z wielkim zaangażowaniem raz stała w miejscu i uparcie nad czymś myślała, innym zaś razem mniej lub bardziej zdecydowanie dotykała litej skały, szukając czegoś, choć sama nie wiedziała czego. Zrezygnowany chłopak przysiadł na pobliskiej skale i swoim beznamiętnym wzrokiem obserwował poczynania swojej drugiej połówki czując, że męczy się od samego patrzenia na jej nieudolne i nieudane próby znalezienia drugiego wyjścia z tego holu. Gdy po pięciu minutach przyglądania się jej nieporadnym poczynaniom on zasypiał, a Hermiona wyglądała na bardziej zdeterminowaną niż wcześnie, w końcu nie wytrzymał i postanowił zadać najistotniejsze pytanie dnia.
- Czego ty tak właściwie szukasz Granger?
Nie odrywając wzroku od ściany, do której przywarła całym ciałem i zawzięcie stukała w nią ręką, uraczyła chłopaka wyjaśniającą odpowiedzią.
- Powiem ci jak znajdę.
Ku jego szczeremu załamaniu dziewczyna znalazła sobie nowe postanowienie noworoczne, że nie opuści tego miejsca póki nie znajdzie tego czego chciała, choć sama nawet nie wiedziała co to było. Nie zniechęciły jej nawet jego systematyczne pomruki niezadowolenia, a nawet i bardziej ją zmotywowały. Nie miał pojęcia ile czasu minęło odkąd znaleźli się w tym pomieszczeniu, ale był pewny, że zdążyły mu się już pojawić zmarszczki mimiczne i pierwsze siwe włosy na skroni. Nim skończył podłączony do kroplówki i cewnika Hermiona łaskawie znalazła to czego tak zawzięcie szukała. Dotknęła dłonią w wystającą część skały, która zapadła się nieoczekiwanie, by w kolejnej sekundzie z głośnym i charakterystycznym dźwiękiem przesuwanych kamieni, otworzyć przed nimi ukryte wejście, prowadzące w głąb jaskini. Podekscytowana i nienaturalnie pobudzona oraz ożywiona spojrzała na swojego towarzysza, ze szczególną ekspresją na twarzy komunikując mu wyjątkowo dobitne „a nie mówiłam?!”. Flegmatycznie wstał ze stały, od niechcenia strzepując z jeansów niewidzialny kurz i brud. Podszedł do niej zrównując się z nią ramionami i swój wzrok z odsłoniętego tajemnego wejścia, przenosząc na rozanieloną tym odkryciem Hermione.
- Gratuluje Granger. Tobie się udało, a ja się zestarzałem.
Skwitował beznamiętnie, nie pozostawiając dziewczynie żadnych nadziei, że będzie podekscytowany tym znaleziskiem tak bardzo jak ona. Brutalnie sprowadzona na ziemie, przybrała na siebie maskę powagi, starając się by jej głos zabrzmiał równie oschle.
- Tu się nie da zestarzeć Malfoy.
Biorąc pod uwagę fakt, że wszyscy nastoletni uczniowie mają ponad sto lat było to stwierdzenie jak najbardziej prawdziwe. Nie czekając na Malfoy'a, na którego zresztą była ciut obrażona weszła do kolejnego pomieszczenia niekończącej się jaskini, biegnącej pod szkolnym budynkiem zamku Dagurtar. Szli w ciszy, przemierzając kolejny korytarz wydrążony w skale wiele wieków temu. Idealna cisza panująca między nimi została przerwana dla odmiany przez blondyna, który przerażony przystanął w miejscu tym samym sprawiając, że Hermiona również stanęła i potraktowała go pytającym spojrzeniem.
- Właśnie doznałem straszliwej wizji Granger. A co, jeśli wszyscy o nas zapomną i zostaniemy na tej wyspie już na zawsze do końca naszych dni, które w dodatku nigdy nie nadejdą?
Wymownie skrzyżowała ręce na torsie, obdarzając chłopaka lekko złośliwym uśmiechem.
- Przecież i tak nie potrafisz beze mnie żyć, więc w czym problem?
Spojrzał na nią zdziwiony i rozkojarzony w jednym.
- Nie potrafię? Jasne, że potrafię. Przez jakiś czas....
Dodał już ciszej, mając nadzieję, że dziewczyna tego już nie usłyszy. Nie usłyszała. Sprowokowana podeszła do niego bliżej, prowokacyjnie zadzierając głowę do góry.
- Możemy to sprawdzić Malfoy.
W odpowiedzi przecząco pokiwał głową.
- Wolałbym sprawdzić coś innego Granger.
- Co?
Nachylił się nad nią wymownie z zadziornym, pewnym siebie spojrzeniem, zatrzymując swoją twarz raptem kilka centymetrów przed jej.
- Czy ty potrafiłabyś żyć beze mnie...
Nie odpowiedziała. Jedyne na co się zdobyła to zgryźliwe prychnięcie pod nosem i prędkie odwrócenie się od blondyna, byle tylko nie zauważył u niej oznak zmieszania i śladów przeczącej odpowiedzi na te sugestię.
Dalszą podróż spędzili w ciszy, która zakończyła się wraz z końcem ścieżki. Przed nimi znajdowało się urwisko spadające kilkanaście metrów w dół, do którego można było zejść przez wydrążone, wyjątkowo niebezpieczne półki skalne, wyżłobione w skalnym klifie. Momentalnie ironiczny uśmiech Ślizgona spoczął na śmiertelnie przerażonej dziewczynie.
- Ostatni na dole stawia loda.
W odpowiedzi zabiła go wzrokiem i ku jej szczeremu niedowierzaniu niezniechęcony chłopak zaczął schodzić w dół. Jego podróż wyglądała jak wspinaczka po ścianie wspinaczkowej, choć w odwrotnym kierunku. Niepewnie wychylała się za urwiska, odprowadzając Ślizgona nerwowym wzrokiem, a gdy dosyć szybko chłopak zorientował się, że kasztanowłosa nie idzie za nim, przystanął w miejscu i podniósł głowę w górę, patrząc na nią zdezorientowany.
- Idziesz?
Nerwowo i niepewnie wychyliła się za urwiska, by spojrzeć na chłopaka z oznakami jednego wielkiego przerażenia w oczach i ogólnym wyglądzie.
- Nie mogę Malfoy. Mam lęk wysokości!
Wywrócił teatralnie oczami, by w kolejnej sekundzie ponownie wdrapać się na górę, tak by zrównać się z końcem urwiska i spojrzeć na stojącą nad nim dziewczynę z politowaniem.
- Myślałem, że już to załatwiliśmy.
Mruknął w końcu, tym samym nawiązując do dwutygodniowej nauki latania na miotle, gdzie był pewien, że niczym nieuzasadniona niechęć do latania Gryfonki wiążę się właśnie z lękiem wysokości. Jednak przecież to już mieli z głowy, więc tym bardziej nie rozumiał jej obecnego przerażenia, zachowania i niechęci do rekreacyjnej, piątkowej wspinaczki wzdłuż kilkudziesięciometrowego skalnego urwiska.
- Nie! Załatwiliśmy latanie na miotle! To co innego!
Dla podkreślenia swoich słów spanikowana zaczęła trząść się w miejscu, obejmując się przy tym drżącymi ramionami.
- Nie mamy dwóch tygodni, żebym cię teraz wspinaczki uczył Granger.
Oczywiście sama miała tego okropną świadomość, jednak łatwiej było powiedzieć niż zrobić i obecna sytuacja była tego najlepszym przykładem. Przez dłuższą chwilę nerwowo chodziła w te i z powrotem, aż w końcu odnalazła w sobie resztki dumy oraz odwagi i niepewnie odwróciła się tyłem do blondyna, kucając nad urwiskiem i pozwalając by jej noga zawisła nad przepaścią, rozpaczliwie szukając półki skalnej, na której mogłaby ją postawić. Postawiła pierwszy krok, oddychając niemal jak na porodówce. Widząc to Malfoy wykazał się rzadko spotykaną wyrozumiałością, cierpliwie czekając na dziewczynę i asekurując ją swoją własną, jakże skromną osobą.
- Jestem cały czas pod tobą Granger. Potrafisz.
Z wielkim zaangażowaniem przytaknęła energicznym, kilku razowym skinieniem głowy, łapiąc przy tym powietrze jak ryba wyjęta z wody.
- Tak, potrafię.
Jej głos brzmiał tak jakby okłamywała samą siebie. I tak w rzeczywistości było. Spanikowana i wystraszona dzielnie schodziła w dół, gdzie zaraz za nią znajdował się wyluzowany i znudzony chłopak. Wzrokiem odprowadzał schodzącą przed nim dziewczynę w duchu ubolewając nad jednym istotnym faktem.
- A następnym razem ubierz sukienkę.
Skwitował w końcu, choć spanikowana Gryfonka nie zrozumiała jego cichej aluzji do tego, że gdy następnym razem będzie się z nią tak męczył, to w nagrodę chciałby mieć chociaż na co popatrzeć. Mimo spięcia i spanikowania nie mogła oprzeć się potrzebie spojrzenia w dół na chłopaka, z nieurywanym pytającym spojrzeniem, kompletnie nie rozumiejąc tego polecenia.
- Dlaczego?
Odruchowo na nią spojrzał, szukając w głowie błyskawicznego wytłumaczenia, które zadowoliło by dziewczynę, a jego nie pozbawiło życia.
- W razie jak spadniesz, zadziała jak spadochron.
W przeciwieństwie do Hermiony, on był zadowolony z funkcjonowania swojego mózgu w sytuacjach napiętych i ograniczonych czasowo. Kasztanowłosa jednak już nic nie odpowiedziała, na myśl o spadaniu podświadomie spinając się jeszcze bardziej. Blondyn dla odmiany również stwierdził, że oboje lepiej wyjdą na tym jak już nic więcej do końca podróży nie powie.
Mimo wszystko ich wspinaczka dobiegła już prawie końca, został im do pokonania jeszcze jeden dwumetrowy odcinek składający się z czegoś na wzór skalnych schodów prowadzących w dół, do obszernego holu jaskini. I właśnie kiedy byli już na tych schodkach, stopa dziewczyny nieoczekiwanie osunęła się wraz z odłamkiem skalnej półki, a w tym wszystkim towarzyszył jej cichy krzyk paniki. Słysząc to Draco błyskawicznie się do niej odwrócił i równie błyskawicznie tego pożałował, bo Hermiona tracąc równowagę poleciała prosto na niego, w czego efekcie on również pionu nie był w stanie utrzymać. Polecieli w dół, turlając się razem niemal jak beczka z kiszonymi ogórkami zrzucona z górki. Zatrzymali się w domniemanym celu podróży, w pozycji niemal na misjonarza. Poturbowana Hermiona kilka razy próbowała otworzyć ociężałe powieki, a gdy w końcu się jej to udało powróciła i ciałem i umysłem do okrutnej rzeczywistości, przygwożdżona ciałem Ślizgona. Zdezorientowany chłopak nieznacznie dźwignął się na rękach i podniósł głowę z wyraźnym rozkojarzeniem patrząc na leżącą pod nim Hermionę. Zupełnie jakby jego mózg nie mógł zrozumieć całej tej sytuacji i jak to tak właściwie się stało, że teraz leży na Gryfonce. Dziewczyna nie zważając na swoje chaotycznie zmierzwione loki i dziwacznie poprzekręcane ubrania, uśmiechnęła się do niego rozbrajająco.
- Wisisz mi loda Malfoy.
W odpowiedzi westchnął ociężale, ponownie się na niej kładąc, a czołem opierając o zimne skalne podłoże jaskini, tuż obok jej głowy.
- Chciałbym zobaczyć minę Pottera i Weasley'a, kiedy będę ci go stawiał.
Mruknął jej do ucha, zbyt zmęczony i obolały by z niej wstawać. Hermiona zaśmiała się cicho pod nosem, by w kolejnej chwili lekko odwrócić głowę w stronę twarzy Ślizgona. Mimo wszystko źle odebrał jej intencje, choć nawet na nią nie spojrzał, w ciągu dalszym leżąc na niej z przymkniętymi powiekami.
- Zabij mnie Granger, ale nie wstanę.
Mruknął zmęczony, co wywołało u dziewczyny blady uśmiech i głośne westchnięcie rezygnacji.
- Przykro mi Malfoy, musisz tak zostać. Nie mam siły cie zabijać.
Jak stwierdzili, tak też zostali, więc oboje leżeli sobie tak jak młodzi zakochani zmęczeni niemal jak po dużym, specyficznym wysiłku fizycznym, w ogóle nie reagując na miejsce, w którym się znaleźli i całą mroczną okolicę jaka ich otaczała. Oboje mieli przymknięte powieki i oddychali miarowo, zupełnie jakby w ten sposób regenerowali się oraz przechodzili okres rehabilitacji po tym pokazowym, choć niegroźnym wypadku, po którym zostało już tylko wspomnienie, kilka siniaków i zadrapań, no i obecne położenie przypominające tą standardową pozycję z opowieści z tysiąca i jednej nocy. Dopiero po jakimś czasie kasztanowłosa leniwie otworzyła powieki, patrząc na spokojną twarz chłopaka z nieznaną sobie czułością. Nie mogła powstrzymać się przed lekkim uśmiechem gdy odkryła, że widzi go takiego niewinnego i słodkiego raptem drugi raz w życiu. Chwile jakby się wahała jednak w ostateczności podniosła rękę i niepewnie zatopiła swoje palce w krótkich, platynowych włosach Ślizgona. Przywódca Slytherinu nie zareagował na taki odważny ruch z jej strony, jednak delikatny uśmiech mimowolnie pojawił się na jego twarzy.
- Wiesz Granger, tak sobie myślę.....
Zaczął cicho, a gdy Hermiona przestała bawić się jego włosami i spojrzała na niego pytająco, również otworzył powieki patrząc na nią jak na miłość swojego życia.
- Wyjdziesz za mnie Granger? Będziemy sobie tak leżeć, a w wolnych chwilach będziesz robić mi drinki i gotować? I tak przez cały czas, póki śmierć nas nie rozłączy?
Jej oczy zabłysły uroczymi iskierkami, a na jej rozpromienionej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który przeznaczony był tylko dla niego.
- Jeśli ja będę gotować Malfoy, to śmierć rozłączy nas bardzo szybko.
Przymknął powieki, uśmiechając się przy tym lekko.
- To dobrze Granger. Zbyt długo bym z tobą nie wytrzymał.
- Nawzajem Malfoy. Wstajemy?
Mimo, że chłopak skinął przytakująco głową, nic nie wskazywało na to, że w przeciągu najbliższych godzin planuje swoją pozycję zmieniać.
- Ty pierwsza.
Wywróciła teatralnie oczami, by w kolejnej sekundzie bez ostrzeżenie zrzucić z siebie beztrosko zasypiającego chłopaka. W przeciwieństwie do Ślizgona błyskawicznie zerwała się na równe nogi, blondyn z kolei westchnął ociężale, beztrosko leżąc na plecach i leniwie wpatrując się w sklepienie jaskini.
- Związek z tobą mnie wykończy.
Skwitował jeszcze pod nosem, co wywołało uśmiech rozbawienia na jej twarzy. Stanęła nad nim, kucając na wysokości jego pasa, na co on momentalnie dźwignął się na łokciach, czekając na jej dalszy ruch.
- Wstawaj kochanie.
Szepnęła cicho i miękko, tonem głosu który zawsze działał na niego jak motorek napędzający. Tym razem jednak dziewczynie nie pomógł słodki wygląd, ton i uśmiech. Draco pokiwał przecząco głową.
- Masz zbyt duże wymagania Granger. Przydałaby mi się jakaś dodatkowa motywacja.
Spojrzała na niego pobłażliwie, jednak postanowiła dalej ciągnąć ten specyficzny tryb rozmowy.
- A co byś chciał na zachętę?
- No nie wiem... drinka, masaż, loda, seks? Kolejność dowolna.
Hermiona jednak jego propozycji nie poparła. W odpowiedzi uśmiechając się do niego ciut złośliwie.
- Jak znajdziesz tu barek i łóżko to wtedy pogadamy.
Załamanym wzrokiem odprowadził wstającą dziewczynę i z ciężkim westchnięciem rezygnacji również wstał ze swojego dotychczasowego posłania i leniwie ruszył za dziewczyną, przypominającą mu jeszcze o tym, że to on wisi jej loda. Jakkolwiek to nie brzmiało.
Przed nimi rozpościerał się kolejny niewielki korytarz prowadzący do wnętrza jaskini. Hermiona ostrożnie wyczepiła pochodnie dotychczas umocowaną do jednej ze ścian i weszła w głąb pomieszczenia w towarzystwie swojego osobistego, choć niezbyt zadowolonego bodyguarda. Całkiem szybko zwątpiła jednak w sens dalszej wędrówki i przystanęła w miejscu, nie mogąc zrozumieć dlaczego mroczna, słabo oświetlona jaskinia rozpościerająca się przed nimi sprawiała wrażenie jakby się poruszała, a jej podłoże wyglądało niczym falujące morze.
- Malfoy, dlaczego podłoga się rusza?
- Daj mi pochodnie.
Bez słów sprzeciwu oddała mu starożytną latarkę, z którą chłopak wszedł do środka oświetlając przy tym podłoże. Widok malujący się przed nimi do najciekawszych jednak nie należał. Po całym holu pełzały węże w ilości, której nie byłby w stanie zliczyć nawet najlepszy matematyk i ludzki kalkulator. Spanikowana wychyliła się za pleców chłopaka, za którymi dla własnego bezpieczeństwa się schowała. Nie mogła uwierzyć w to co w chwili obecnej widziała i nawet nie chciała w to uwierzyć.
- Czy to węże?
Ślizgon nie odpowiedział na jej roztrzęsione pytanie, choć było ono jak najbardziej retoryczne. Hermiona głośno przełknęła ślinę czując, że nagle zapomniała jak się oddycha.
- Dlaczego to muszą być węże? Nienawidzę węży... Bez obrazy Malfoy.
Dodała po chwili, uświadamiając sobie, że węże to niemal maskotka domu towarzyszącego jej chłopaka. Dopiero po chwili dokonała przełomowego odkrycia, że tak właściwie nie robi to żadnej różnicy i od niechcenia machnęła ręką jakby odganiała natrętnego owada.
- A nie, w porządku. Przecież ciebie też nienawidzę....
Draco jednak zignorował jej chaotyczny monolog, którego dla świętego spokoju wolał nie komentować. Odwrócił się w jej stronę pokazując na wąską ścieżkę otoczoną wężami.
- Większość z nich to żmije. Wyjątkowo niebezpieczne. Idź pierwsza Granger.
Spojrzała na niego sparaliżowana, nie mogąc uwierzyć w to, że chłopak rzuca ją w paszcze jej najgorszego wroga.
- Co?
W odpowiedzi leniwie wzruszył ramionami, bezceremonialnie wpychając jej do rąk pochodnie.
- Sama chciałaś. Feminizm, równouprawnienie i te sprawy, pamiętasz?
Zabija go wzrokiem, urażona odbierając od niego prowizoryczną latarkę i stawiając niepewne kroki wzdłuż ścieżki wolnej od węży. Mimo to nie mogła przestać panicznie odwracać się w stronę każdego głośniejszego syknięcia.
- Węże, nienawidzę węży....
- Wiesz Granger, instynktownie dużo ludzi nie lubi węży.
Skwitował w końcu, przechadzając się za Hermioną niemal jak po wybiegu i tym samym uzasadniając jej niechęć do tych jakże uroczych stworzeń. Natychmiast zaprzeczyła energicznym ruchem głowy, spinając się przy tym jeszcze bardziej.
- Nie to, że ja ich nie lubię, ja ich nienawidzę. Wiesz... kiedyś, jak byłam mała... miałam chyba z sześć lat.... poszłam z rodzicami na wycieczkę do lasu. W pewnym momencie im uciekłam i schowałam się przed nimi żeby ich wystraszyć. I gdy tak na nich czekałam kucając pod drzewem zobaczyłam, że w moją stronę pełza duży patyk. Dopiero po chwili do mnie dotarło, że to nie patyk….
Na twarzy blondyna pojawił się wyraz zażenowania i bolesny uśmiech.
- Już wiem, dlaczego w normalnych warunkach ze sobą nie rozmawiamy.
Mruknął cicho i pod nosem, tym samym komentując obecny wątek ich rozmowy oraz fakt, że w Hogwarcie rzadko korzystając z okazji do wspólnej rozmowy. Dziewczyna jednak nie usłyszała tej uwagi i dalej kontynuowała opowieść swojego życia.
- … wiesz, potwornie się wystraszyłam, ale nie zapiszczałam jak każda normalna mała dziewczynka w moim wieku, wydobyłam z siebie przerażający, donośny wrzask niemal jak na widok potwora, który nie powinien istnieć na tej planecie, ani na żadnej innej. Byłam tak przerażona, że gdy biegłam do rodziców, rozpłakałam się tak bardzo, że przez kilka lat nie chciałam wchodzić do lasu. Od tamtego czasu nienawidzę i boje się węży.
Podsumowała cichutko, co wywołało charakterystyczny grymas na twarzy Ślizgona i jego specyficznie uniesioną prawą brew.
- Cieszę się Granger, że podzieliłaś się ze mną historią swojego życia i traumą z dzieciństwa, ale nie przypominam sobie momentu, w którym stałem się psychologiem rodzinnym.
Urażona i rozżalona odwróciła głowę w jego stronę w momencie, w którym zrównał się z nią ramionami.
- Jesteś okrutny Malfoy. Ja tu przed tobą otwieram swoje serce wiesz....Zdradziłam ci swoje najskrytsze tajemnice i obawy. Musisz być nawet teraz taki nieczuły? Choć raz mógłbyś powiedzieć mi coś miłego...
- Śniadanie.
W odpowiedzi zabiła go wzrokiem, na co on uniósł ręce w geście bezradności i niezrozumienia.
- No co? To miłe słowo.
Nim jednak Hermiona powiedziała, że nie do końca o takie gastronomiczne wyznanie jej w tym wszystkim chodziło, w przeciwieństwie do Ślizgona nie zauważyła, że ścieżka, którą dotychczas szła nagle się kończyła i skręcała w bok. Ona jednak wyjątkowo oburzona ciągle szła naprzód w czego efekcie wpadła do wody, nurkując w niej niczym foka za śledziem. Gdy dosyć prędko zorientowała się w swoim obecnym położeniu i uświadomiła sobie, że przecież nie potrafi pływać, zaczęła rozpaczliwie machać rękami, znikając w wodzie i systematycznie co sekundę wynurzać z niej głowę.
- Topie się!
Mimo wszystko blondyn zachował zimną krew, niewzruszony dalej stojąc na równym podłożu, z politowaniem patrząc na obecną wodną gimnastykę Hermiony Granger.
- Granger,
Zaczął łagodnie i cierpliwie, jednak dziewczyny to nie uspokoiło, a wręcz przeciwnie. Bo ku jej przerażeniu blondyn zamiast bezzwłocznie wskakiwać jej z pomocą albo chociaż rzucać jedno z kół ratunkowych, chociażby telefon do przyjaciela, stał dalej i spokojnie wymawiał jej nazwisko, zupełnie jakby chciał jej przez to przypomnieć jak się nazywa.
- Pomocy! Topie się!
- Granger, nie krzycz przez chwilę i posłuchaj co do ciebie mówię - Nie topisz się. Wstań.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, by po chwili stanąć na równych nogach. Oszołomiona odkryła, że stoi na twardym podłożu, a woda sięga jej zaledwie do brzucha. Z zszokowanym wyrazem twarzy, na którym błąkała się nieopisana radość i ulga spojrzała na stojącego na brzegu chłopaka.
- Mam dobrą wiadomość Malfoy, już się nie topie.
- Szkoda.
Skwitował pod nosem, wyjątkowo z tego faktu niezadowolony. Jego depresja powiększyła się jeszcze bardziej gdy dotarło do niego, że Hermiona mogła się utopić i miałby wreszcie święty spokój. Niezadowolony z takiego obrotu sprawy i faktu, że sam przyczynił się do jej cudownego uratowania, odwrócił się do niej tyłem stawiając kilka kroków przed siebie i podchodząc do jednej ze ścian, z wielkim zaangażowaniem obserwując parę znaków wydrążonych w litej skale. Mimo wszystko Hermiona nie wyszła z wody, zamiast tego z przerażeniem odkryła, że „coś” zaczęło łaskotać ją po łydce, a po chwili już po każdym skrawku jej nóg. Błyskawicznie podniosła ręce do góry, zupełnie jakby ktoś mierzył do niej z pistoletu i kazał się nie ruszać. Zdezorientowana spojrzała na oddalonego o parę metrów chłopaka, dramatycznie przy tym przełykając nadmiar wyprodukowanej śliny.
- Malfoy....
Zaczęła niepewnie, mimo to chłopak nawet na nią nie spojrzał, zbyt zaangażowany obserwowaniem nieznanych mu znaków.
- Co?
- Jest źle...
Wyszeptała cicho starając się przy tym nie zemdleć. To stwierdzenie błyskawicznie wywołało ironiczny uśmiech na twarzy chłopaka, który pierwszy raz od dawna poszczycił ją swoim stalowym spojrzeniem, obdarowując ją mieszanką ironii, sarkazmu i zgryźliwości.
- Znowu się topisz?
Wyjątkowo delikatnie zaprzeczyła ruchem głowy, by jeden palec lekko zgiąć w dół, nieznacznie pokazując nim w okolice swoich nóg.
- Coś mi się wślizgnęło do spodni.....
Zrobiła dramatyczną przerwę, zupełnie jakby sama próbowała pogodzić się z tym faktem.
- .... to chyba wąż.
Na reakcję chłopaka długo czekać nie trzeba było. Momentalnie zaczął się trząść, mocno zaciskając przy tym usta, zupełnie jakby wstrzymywał odruch wymiotny, by po chwili zasłonić sobie usta dłonią, byle tylko nie wydobyć z siebie najgłośniejszego i najbardziej perfidnego, a przy tym szczerego śmiechu w całym swoim życiu. Momentalnie zmarszczyła brwi, mierząc trzęsącego się chłopaka zezłoszczonym spojrzeniem i śmiertelnie poważnym tonem.
- Mam nadzieje, że płaczesz.
Fakt faktem, omal się z tego całego rozbawienia nie rozpłakał. Gdy już się w miarę uspokoił i przełknął śmiech stojący mu w gardle, charakterystycznie przy tym odkaszlując, odwrócił się do Hermiony z udawanym zmartwieniem wymalowanym na twarzy, przy okazji wykrzywiając usta grymasie niezadowolenia. Z oznakami rezygnacji pokiwał głową na boki.
- Niedobrze Granger, pewnie to żmija. Wiesz coś o żmijach Granger? Są wyjątkowo niebezpieczne i śmiertelnie trujące. Jeden niewłaściwy ruch i może cię ukąsić. Biorąc pod uwagę jej obecne, rzekłbym strategiczne położenie aż dziwne, że jeszcze tego nie zrobiła.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać Draco Malfoy padłby na ziemię jak drzewo wycięta przez drwala. Zezłoszczona zmarszczyła wszystkie mięśnie twarzy, a jej głos był pomieszany ze wściekłością i zadziornością.
- Zazdrościsz jej?!
Mimo wszystko szybko swoich słów pożałowała, bo chłopak potraktował ją specyficznym uśmiechem, by w kolejnej sekundzie z uśmiechem triumfu na twarzy pomachać jej ręką na pożegnanie, teatralnie odwracając się na pięcie i odchodząc od sparaliżowanej, stojącej jak na rozstrzelanie dziewczyny. Wtedy też spanikowała jeszcze bardziej i była w stanie zrobić i powiedzieć wszystko byle tylko chłopak zawrócił i ją uratował.
- Ej, gdzie idziesz? Nie zostawiaj mnie. Wracaj tu! Powiedz mi chociaż co mam robić. Jestem otwarta na wszystko. Malfoyyyyyyyyy........
Jej żałosny krzyk i rozpaczliwy sposób w jaki zaakcentowała i przedłużyła jego nazwisko poruszył jego serce do tego stopnia, że przystanął w miejscu, wywracając teatralnie oczami i w duchu stwierdzając, że ma zdecydowanie zbyt dobre serce. Zawrócił z głośnym westchnięciem rezygnacji, jednocześnie rozpinając guziki od swojej białej koszuli.
- Nie ruszaj się.
Polecił krótko, jednak równie dobrze mógłby jej powiedzieć, że ma na nazwisko Granger. Kasztanowłosa od dobrych dwóch minut wyglądała jakby dostała drętwotą, choć postanowiła się wstrzymać z komentarzami, że nie ma jej mówić rzeczy oczywistych.
- Co robisz?
Jej niepewny, pytający wzrok zatrzymał się na chłopaku, który nieoczekiwanie ściągnął swoją koszulę z ramion.
- Poświęcam się.
Skwitował beznamiętnie, rzucając połowę swojej garderoby na ziemie, by w kolejnej sekundzie powoli ruszyć w stronę dziewczyny i bez słowa wejść do wody. Już po chwili stał przed nią, zamoczony do pasa niemal w przezroczystej wodzie. Uniosła na niego przerażone spojrzenie, w którym tliła się jeszcze maleńka iskra nadziei, że przed nią stoi jej własny, prywatny książę z bajki i zaraz uratuje ją przed okropnym, zabójczym potworem, w dodatku pływającym w jej majtkach. Zagnieżdżonym i strzegącym lepiej niż pas cnoty, który zresztą już nie był jej ani do szczęścia ani do niczego innego potrzebny.
- Rozluźnij się.
Ten tekst Ślizgona sprawił, że spięła się jeszcze bardziej. Spojrzała na niego zezłoszczona, by sekundę później wydobyć z siebie wyjątkowo oburzony bulwers.
- W moich majtkach zagnieździł się jadowity wąż, a ty mi mówisz, że mam się rozluźnić?! A ty to kto?! Ginekolog?!
Draco uznał, że ignorancja będzie najlepszą formą obrony, walki, wytrzymania i wszystkiego innego związanego z obecnością Hermiony. Spojrzała na niego przerażona, w momencie gdy palcem zahaczył o jej bojówkowe spodnie by w kolejnej sekundzie bez ostrzeżenia mocno odciągnąć je od ciała. Dodatkowo z wyjątkowym zaangażowaniem spoglądając w tamto odsłonięte miejsce i ku szczeremu przerażeniu Hermiony to nie był koniec jego odważnych i bezwstydnych działań. Swój śmiertelnie przerażony wzrok ze swoich odchylonych spodni, odsłaniających nogi i czerwone, koronkowe majtki podniosła na śmiertelnie poważnego i skupionego chłopaka, który ku jej ogromnemu przerażeniu i niedowierzaniu najzwyczajniej w świecie zamierzał zanurkować ręką w jej bieliźnie.
- Co robisz Malfoy? Aż taka otwarta nie jestem…
Nie zważając na jej ogromne przerażenie i niedowierzanie spojrzał na nią karcąco, marszcząc przy tym brwi w geście niezadowolenia.
- Bądź cicho Granger, próbuje się skoncentrować.
Zamilkła i wstrzymała oddech w momencie, w których przywódca Slytherinu bezceremonialnie włożył swoją rękę w jej odchylone spodnie, krążąc palcami zdecydowanie zbyt blisko jej bielizny i kobiecego, wyjątkowo intymnego i wrażliwego miejsca. Stała jak po drętwocie trzymając ręce w górze. Patrzyła na niego śmiertelnie poważnym wzrokiem, by następnie poszczycić go jeszcze bardziej zabójczym tonem.
- Dla własnego dobra Malfoy lepiej żebyś się teraz nie uśmiechał.
Mimo szczerych chęci nie mógł powstrzymać uśmiechu i oznak rozbawienia błąkającego mu się po twarzy. Niemniej jednak zabawa w kotka i myszkę z wężem w obszernych, workowatych bojówkach dziewczyny wcale nie była taka łatwa jakby mogło się wydawać, a swoją drogą Ślizgon też nie bardzo się śpieszył by swojego ulubieńca i maskotkę swojego domu prędko z tamtego magicznego miejsca zabierać. W końcu i jemu i wężowi też się coś od życia należało. Chwile błądził jeszcze ręką po jej biodrach i udach, macając je z każdej strony i próbując w końcu wymacać to czego szukał i to wyłowić (choć nie chodziło tu o muszelkę). Hermiona czując, że rumieni się tak bardo, że zaraz zagotuje wodę, w której stoją, mocno przymknęła powieki i zagryzła dolną wargę próbując nie wydać z siebie żadnego dźwięku, który mógłby rozproszyć chłopaka, a wtedy o wężu na pewno by zapomniał. Przynajmniej o tym bezpańskim...
- Malfoy....
Sama nie wiedziała, jak zabrzmiał jej szept i chyba wolała tego nie wiedzieć. Mimo wszystko arystokrata odruchowo na nią spojrzał, a ona obdarzyła go ogromnymi rumieńcami zawstydzenia oraz zażenowania i błagalnym spojrzeniem, by już kończył to co obecnie robi i dał jej w końcu złapać oddech. Nie zdążył jednak skomentować tej sytuacji i jej specyficznego, dwuznacznego wyglądu. Akcja potoczyła się wyjątkowo szybko i nieoczekiwanie, bo Draco nagle znalazł to czego chcąc nie chcąc szukał i pewnie złapał to znalezisko, by w kolejnej milisekundzie jadowitego i wierzgającego się węża wyciągnąć ze spodni dziewczyny i rzucić nim w bok, gdzie spadł daleko na przeciwległą skalną wysepkę. Od razu spojrzał Hermionie prosto w oczu, uśmiechając się do niej lubieżnie.
- Proszę przyjść na kontrole za pół roku.
W odpowiedzi wypuściła głośno powietrze, z nieukrywaną ulgą przymykając powieki i spuszczając drżące ręce wzdłuż ciała. Nie zamierzała skomentować słów chłopaka, choć on postanowił uraczyć ją swoimi dodatkowymi przemyśleniami oraz spostrzeżeniami.
- Widzisz Granger, zamiast jak każda normalna dziewczyna w twoim wieku nosić obcisłe spodnie to ty nosisz takie worki. Nic dziwnego, że ci się tam zwierzęta zalęgły. Sama je prowokujesz.
Momentalnie podniosła na niego wściekłe spojrzenie, mierząc go wzrokiem seryjnego mordercy i z wielkim obrzydzeniem zjeżdżając go z góry na dół, przy okazji go od siebie odpychając i odruchowo się od niego cofając.
- Ty du..
Nie zdążyła jednak dokończyć swojej złotej myśli, gdy nieoczekiwanie zniknęła w głębinach wody. Jak się okazało, w pewnym momencie zbiornik wodny, w którym stali nagle się drastycznie urywał i spadał kilka metrów w dół, pochłaniając kasztanowłosą w swoich mrocznych czeluściach.
- Granger?
Rozkojarzony chłopak przez chwilę obserwował miejsce, w którym jeszcze kilka sekund temu stała Hermiona, nim dotarła do niego cała sytuacja. Załamany gwałtownie spuścił ręce wzdłuż ciała.
- No teraz to mam dylemat...uratować ją, czy dać się jej utopić i mieć wreszcie święty spokój?
Chwilę myślał nad tym w skupieniu, aż wreszcie głośno wypuścił powietrze z nadymanych policzków, a towarzyszyła mu przy tym wielka rezygnacja w głosie i wyglądzie.
- A niech to, mam za dobre serce.
I nie czekając już na nic więcej zanurkował za kasztanowłosą. Minęła dłuższa chwila nim wynurzył się z wody, wraz z topiącą się Hermioną, która w rozpaczliwy sposób próbowała nabrać w płuca niezbędnego powietrza, przy okazji rozpaczliwie wypluwając nadmiar wody, którą zdążyła wypić w sporych ilościach. Trzymał ją mocno unosząc się z nią nad wodą, pozwalając by dziewczyna złapała oddech i w jakimś stopniu się uspokoiła. Odruchowo niezdarnie zgarnęła swoje mokre, wyprostowane włosy z twarzy, łapiąc krótkie nerwowe oddechy, niemal jak ryba wyjęta na dłuższą chwilę z wody.
- Umarłam?
Wydukała w końcu, gdy już nabrała większy oddech i pozbyła się z płuc nadmiaru wody. Draco spojrzał na nią z lekkim jednak szczerym uśmiechem.
- A czy ja wyglądam na anioła Granger?
Nie odpowiedziała. Zbyt roztrzęsiona i pochłonięta przez nieznane jej dotąd emocje mocno objęła jego szyję, przywierając do niego całym ciałem. Starała się unormować oddech, żarliwie obejmując trzymającego ją Ślizgona. Chwilę przytulała się do niego, oddychając przy tym cicho i miarowo, jednocześnie próbując się wyciszyć. Gdy już uspokoiła i ciało i serce, łagodnie podniosła głowę z jego obojczyka i wyjątkowo delikatnie oparła swoje czoło o jego. Przymknęła powieki, pozwalając by z lekko uchylonych ust wylatywało ciepłe, choć jeszcze ciut niespokojne powietrze. Pod wpływem nieznanej dotąd chwili, również zamknął oczy. Uśmiechnął się przy tym lekko, czując jak Hermiona nieświadomie łaskocze go koniuszkiem swojego nosa, a jej rozgrzane powietrze rozbija się na jego wilgotnych wargach. Przymknął powieki, dając się unieść tej chwili i bliskości dziewczyny. Byli tak blisko siebie, że jedynymi częściami ciała, które się nie stykały były tylko ich wargi, choć i je dzielił niewielki, prawie niezauważalny dystans.
- Musisz się częściej topić.
Szepnął cicho wprawiając w ruch cząsteczki powietrza i podrażniając jej usta swoim rozgrzanym oddechem, tym samym komentując jej reakcję oraz ich obecną bliskość. Delikatnie uchyliła powieki, choć nie odsunęła się od chłopaka żadną częścią ciała. Otworzył oczy w tej samej chwili co ona. Bez reszty pochłonęły ją jego stalowe źrenice. Miała wrażenie, że tonie w nich bardziej niż przed chwilą w tej nieznanej, równie tajemniczej głębinie.
- Uratowałeś mnie?
Jej ton był niemal niedosłyszalny, choć panowało w nim niedowierzanie i ciche pytanie „dlaczego”. Uśmiechnął się do niej specyficznie.
- Nie chce być sam wśród tego gejowskiego towarzystwa.
Wiedziała, że nie dlatego.
W odpowiedzi westchnęła cicho, mocniej go obejmując i ponownie przymykając powieki. Miała świadomość, że już powinni wrócić na brzeg, jednak jej niespokojnie bijące serce uparcie kazało jej zostać tutaj, gdzie mimo otaczającej wody czuła się bezpieczna. W tym momencie nie pragnęła już niczego więcej jak tylko spędzić z Nim jeszcze przez krótki moment te ostatnią najintymniejszą wspólną chwile, która już nigdy więcej miała się nie powtórzy, nie ważne jak bardzo oboje by chcieli by było inaczej. W tej krótkiej chwili kasztanowłosa Gryfonka zrozumiała, że mogłaby tak ciągle tonąć, wiele tysięcy razy, byle tylko to On był tym, który ją za każdym razem uratuje. Jego oddech drażnił jej rozchylone wargi oddalone jedynie o kilka nic nieznaczących milimetrów. Lekko uchyliła powieki, z nieznaną sobie słabością patrząc na jego wargi i z całych sił powstrzymując się by nie musnąć jego wilgotnych ust swoimi drżącymi wargami. W tej chwili poczuła do chłopaka coś co wcześniej było tylko ledwo rozpaloną iskierką, teraz jednak ten ogień palił ją całą. Nieznacznie zagryzła dolną wargę, powstrzymując wszystkie zbędne uczucia i emocje. Mimo to chciała złapać te ulotną chwilę, choć miała świadomość, że była jak najpiękniejszy motyl, który traci swoje piękno wraz z jego schwytaniem.
Po raz kolejny wygrał rozsądek.
Odsunęła się od niego, rozluźniając swój uścisk na jego szyi. Obdarzył ją uśmiechem, choć mimo szczerych chęci nie potrafił sprawić by był to uśmiech ironiczny.
- Wiesz Granger, jak wrócimy do Hogwartu osobiście zapisze cie na naukę pływania.
Przytaknęła skinieniem głowy, bez słów sprzeciwu dając się wyciągnąć na mieliznę. Wtedy też chłopak ją puścił, zostawiając samą w płytkiej wodzie. Zmęczony wyszedł na brzeg kładąc się na nim na plecach niemal jak rozgwiazda, z ciężkich westchnięciem rezygnacji w tle. W tym samym czasie Hermiona padła na kolana i na czworaka zaczęła wyczołgiwać się z płytkiej wody, do której miała jeszcze większą traumę niż wcześniej. Czołgając się tak, z mokrymi włosami, które uparcie przyklejały jej się do twarzy, nawet nie zauważyła, że doczołgała się do blondyna, zatrzymując się dokładnie między jego nogami. Wtedy też nieznacznie dźwignął się na łokciach unosząc na nią swoje zmęczone spojrzenie.
- Nie musisz tego robić Granger. Zwykłe „dziękuje” by wystarczyło.
Z cichym komentarzem „dupek” w tle niezdarnie pozbierała się z kolan, z wyjątkową irytacją odgarniając sobie włosy z twarzy i zaczesując je do tyłu, byle tylko następnym razem dokładnie widzieć gdzie i do kogo idzie. Chłopak westchnął jeszcze ociężale pod nosem, w duchu marząc o posadzeniu tyłka przed kominkiem i wypiciu drinka, dwóch, ewentualnie siedmiu.
- Przemokliśmy. Przydałoby się rozgrzać.
Hermiona tradycyjnie podeszła do całej sprawy fachowo i z zimną krwią, nie dając po sobie poznać wcześniejszych śladów rozbicia i tego co jeszcze kilka chwil temu się między nimi wydarzyło oraz zrodziło. Draco podszedł do całej sprawy również tradycyjnie, tak jak na niego przystało. Nieznacznie podniósł głowę patrząc na Gryfonkę odkrywczo.
- Najlepszym sposobem na rozgrzewkę jest wejście pod kołdrę z nagą kobietą.
- Zawołaj mnie jak kołdra spadnie ci z nieba.
Dla podkreślenia swoich słów rzuciła jeszcze w Ślizgona jego koszulą tym samym sprawiając, że niechętnie, jednak pozbierał się z podłoża i również wstał jednocześnie zakładając na siebie swoją ulubioną część garderoby.
- Dobrze by było dostać się na drugą stronę.
Mruknęła w końcu, gdy znaleźli się nad kolejnym urwiskiem oddzielającym ich kilkumetrową przepaścią od dalszej części jaskini. Draco spojrzał na nią podirytowany jej poważnym, choć irracjonalnym stwierdzeniem.
- A jak mamy to niby zrobić?! Polecieć? Przykro mi Granger, chyba zostawiłem swoje skrzydła w pokoju.
- Gdybyśmy tylko mieli różdżki...
Szepnęła cicho i do siebie, jednak wystarczająco by chłopak to usłyszał, co z kolei zaowocowało wielką irytacją i złością z jego strony.
- O tym Granger trzeba było pomyśleć zanim bez ostrzeżenia zdecydowałaś się wyjść z pokoju w poszukiwaniu jednego wielkiego spisku i nieodkrytej, mrocznej tajemnicy, która według ciebie znajdowała się za jednymi z setek szkolnych drzwi.
- Na co patrzyłeś?
Spojrzał na nią z niezrumienieniem całkowicie zaskoczony jej nagłym w dodatku oderwanym od rzeczywistości pytaniem, którego sensu nie rozumiał i nawet nie starał się ukryć, że jest inaczej.
- Co?
- Na co patrzyłeś jak wąż pływał mi w majtkach?
Lekko uniósł prawą brew mierząc ją zagadkowym, lekko niepewnym spojrzeniem.
- To podchwytliwe pytanie?
- Wtedy, zanim ci o tym powiedziałam, stałeś przy ścianie i na coś patrzyłeś. Co to było?
Uporczywość w jej spojrzeniu całkowicie go zdezorientowała. Przez chwilę sprawiał wrażenie jakby w ogóle nie rozumiał o co pyta go Hermiona, ani również nie był w stanie przypomnieć sobie takiego momentu w swoim życiu. Dopiero po chwili uświadomił sobie o co chodzi dziewczynie. Lekko rozkojarzony, odruchowo pokiwał głową na boki.
- Nie wiem... jakieś wydrążone znaki.
Nie czekała już na nic. Bez słów wyjaśnień podeszła do skalnego znaleziska, lekko dotykając wydrążonych w skale symbolów. Chłopak zrównał się z nią ramionami i właśnie wtedy dziewczyna przejechała ręka po znakach, które zabłysły lekkim niebieskim światłem by po chwili otworzyć przed nimi tajemnicze przejście. Momentalnie ich zdezorientowane spojrzenia się spotkały.
- Przerażasz mnie Granger.
Uśmiechnęła się do niego blado.
- Sama siebie zaczynam się bać.
I wbrew zdrowemu rozsądkowi i woli przetrwania, która uparcie kazała jej zawrócić, niezniechęcona Hermiona weszła do środka, kiwając jeszcze ręką na chłopaka, który w ciągu dalszym z wyjątkowym zaangażowaniem stał w miejscu.
- Dawaj Malfoy. Chodź!
Hermiona zniknęła za przejściem, a on gwałtownie spuścił ręce wzdłuż ciała, załamany swoim obecnym życiem, które przyszło mu dzielić z Gryfonką o dość wątpliwym zdrowiu psychicznym.
- Świetnie. Nie dość, że znalazłem się na opętanym zadupiu, to jeszcze muszę obcować z wariatką.
Odpowiedział sobie ciężkim westchnięciem rezygnacji i wszedł za nią w głąb ogromnego holu gdzie lite skalne ściany otaczały ich z każdej strony na kilkanaście metrów, a nad nimi rozpościerały się skalne klify oraz urwiska. Stanęli jak wryci, oślepieni blaskiem złota, kosztowności, rzeźb, posągów, obrazów i wielu tysiąca innych skarbów gromadzonych od wieków w tej podziemnej pieczarze.
Odruchowo jego wzrok spoczął na Gryfonce, której przyglądał się w milczeniu. Dziewczyna wyglądała na spokojną, choć gdzieś głębi przeżywała to okrycie bardziej, niż swoje osiemnaste urodziny. Była zafascynowana tak bardzo, że Draco nie mógł oprzeć się wrażeniu, że Hermiona wygląda zupełnie jakby odkryła wehikuł czasu i nie była świadoma jak niebezpieczny może być to wynalazek. Co więcej, on jako jej towarzysz i świadek tego wydarzenia nie tylko nie odwiódł jej od tego pomysłu, ale również nie uprzedził jej o wszystkich możliwych konsekwencjach, a było ich tak wiele, że nawet on zaczął się tym martwić. Wiedział i czuł, że nigdy nie powinni znaleźć tego miejsca, choć nawet on nie przypuszczał jak dużo będzie ich to odkrycie kosztować.
- To pomieszczenie wygląda na opuszczone od co najmniej stu lat.
Cichy szept Hermiony, rozglądającej się po zakurzonych i przybrudzonych skarbach ocknął go z zamyśleń. W odpowiedzi skinął potwierdzająco głową, kierując się w stronę wyjścia.
- I my też je opuśćmy.
Dziewczyna jednak błyskawicznie zawróciła go z powrotem.
- Rozejrzyjmy się trochę Malfoy. Gdybyś coś znalazł, krzycz.
Mówiąc to odeszła od chłopaka, kierując się w odwrotną stronę niż on. Na jego twarzy pojawił się wymuszony niemal bolesny uśmiech.
- Jasne. Za chwilę będę krzyczał, nawet jak nic nie znajdę...
Mruknął pod nosem, przekonany, że oprócz skarbów może się tu ukrywać „coś” zupełnie innego, lub co gorsza „ktoś”. W milczeniu przechadzali i przyglądali się komnacie wypełnionej kosztownościami, które zdawały się być z różnych miejsc, kultur i czasów. Zafascynowana choć ciut niepewna podeszła do kilku okazałych drewnianych rzeźb przedstawiający głowy zwierząt, pod którymi leżało bliżej niezidentyfikowane „coś” dość sporych rozmiarów przykryte ogromną, bogatą narzutą przypominającą zarówno w dotyku jak i wyglądzie indyjski materiał. Odruchowo Draco odprowadził ją wzrokiem uważnie obserwując jej obecne zamiary i poczynania. Hermiona nie mogąc powstrzymać się przed swoją wrodzoną ciekawością złapała skrawek materiału odrzucając go w bok, tym samym odsłaniając leżące zwłoki dorosłego mężczyzny w stanie zaawansowanego rozkładu, z którego na chwilę obecną pozostał już głównie szkielet i zniszczone fragmenty ubrania.
Momentalnie odwróciła głowę w bok, zakrywając usta dłonią. Już po chwili jednak ponownie spojrzała na zakonserwowaną mumie biorąc przy tym ciut większy oddech. Draco obserwował ją uważnie, zaskoczony jej reakcją i faktem, że zniosła ten widok dużo lepiej niż przypuszczał. Stała spokojnie, uważnie obserwując zwłoki i miał wrażenie, że w jej oczach zobaczył smutek, żal i współczucie. Zupełnie jakby myślała kim był ten człowiek, dlaczego umarł, czy miał rodzinę, czy ktoś za nim tęsknił, czy ktoś go szukał i czy ktoś go kiedyś kochał. Szybko jednak porzucił ten tok myślenia. Mimo wszystko nie spodziewał się po Hermionie takiego podejścia. Większość kobiet wydałaby z siebie paniczny wrzask, by następnie uciec jak najdalej od tego miejsca płacząc i lamentując w głos. Tym bardziej, że widok człowieka w takim stanie nie jednego przyprawiłby o wymioty i wstręt. On jednak był z takim widokiem oswojony, a Gryfonka była dzielniejsza i twardsza niż mu się początkowo wydawało mimo, że dalej była kruchą i delikatną dziewczyną. Dopiero teraz to do niego dotarło i dopiero teraz zauważył jak złożoną jest kobietą, której nie da się rozszyfrować w przeciągu kilku chwil i nawet po tylu latach znajomości, która ostatnimi czasy weszła na zupełnie inny poziom zdawało mu się, że dalej prawie nic o niej nie wie. Dosyć szybko jednak zdał sobie sprawę, że to nie odpowiednia pora na tego typu przemyślenia i żadna inna pora również na nie dobra nie będzie.
Bez słów komentarza podszedł do niej, jednak ona nie zwróciła na to najmniejszej uwagi. Przykucnął nad zwłokami, by po chwili odwrócić głowę w stronę Hermiony, obdarzając ją wyrazem udawanego podziwu i nieszczerego uśmiechu..
- Gratuluje Granger, znalazłaś Elendor’a.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, zaprzeczając jego słowom ruchem głowy.
- Przecież oni nie mogą umrzeć....
Odruchowo przeniósł swój wzrok z powrotem na szczątki, w milczeniu przyglądając im się uważnie i zjeżdżając je z góry na dół.
- Biorąc pod uwagę wygląd zwłok, facet leży tu od dobrych stu lat.
Niezniechęcona widokiem przykucnęła obok chłopaka, razem z nim oglądając szczątki poprzedniego dyrektora Dagurtar. Przyglądała mu się uważnie, by po chwili jeden szczegół przykuł jej uwagę. Od razu pokazała to znalezisko palcem, tym samym zwracając uwagę Ślizgona.
- Patrz na to Malfoy. Widzisz to pęknięcie na czaszce? To ono było przyczyną śmierci. Może na skutek jakiegoś wypadku doznał tej rany?
Chłopak w milczeniu przyglądał się wyjątkowo wyraźnemu wgnieceniu na czaszce nieboszczyka. Nie miał wątpliwości, że rana ta była bezpośrednią przyczyną zgonu, jednak nie zgadzał się z tezą wysuniętą przez dziewczynę.
- Nie sądzę Granger, że był to wypadek....
Spojrzała na niego zdezorientowana, choć doskonal zrozumiała aluzje chłopaka. Nie mogła zapanować nad lekkim przerażeniem malującym się w jej spojrzeniu.
- Ale dlaczego ktoś miałby chcieć go zabić?
- Mam pewną teorię.
Mruknął cicho obdarowując ją specyficznym spojrzeniem, jednocześnie wstając z podłoża i rozglądając się po jaskini. Nie zdążyła jednak go poprosić by jej to wyjaśnił. Głową wskazał jej ścieżkę, na której końcu stała dość dużych rozmiarów kamienna, bardzo stara skrzynia, oświetlana z góry przytłumionym światłem, choć ani on ani ona nie byli w stanie ustalić jego źródła. Bez słowa podeszli do wyeksponowanego przedmiotu, z wielkim zaangażowaniem oglądając go z każdej strony.
- To niemożliwe....
Cichy, zafascynowany jednak ciut niepewny i przerażony szept Hermiony kucającej przed skrzynią, zaciekawił go do tego stopnia, że przykucnął obok niej, patrząc na nią zagadkowo.
- Co?
- Czytałam legendę o tej skrzyni. Ponoć pochodzi jeszcze z czasów faraonów. Według legendy w tej skrzyni miał znajdować się kamień życia, dający długowieczność.... ale przecież to tylko legendy. Niemożliwe żeby istniała naprawdę.
Odruchowo Draco swój wzrok z Hermiony przeniósł na skrzynię.
- Więc to podróbka czy autentyk?
W odpowiedzi pokiwała przecząco głową.
- Ta rzecz nie istnieje, więc autentyk musiałby być podróbką.
Po mimice Ślizgona było widać, że jest ciut zdezorientowany.
- Czyli to prawdziwa podróbka, czy podrobiona podróbka?
Wyjątkowo ciężki i filozoficzne pytanie chłopaka pozostało jednak bez odpowiedzi. Hermiona spojrzała na niego z przerażeniem gdy dotarła do niej cała sytuacja.
- Malfoy.... jeśli to prawda, jeśli legenda jest prawdziwa, to by oznaczało, że Ivan i reszta ... że znaleźli te skrzynie sto lat temu i ją otworzyli.
- I naprawdę stali się nieśmiertelni...
Blondyn postanowił dokończyć za nią. Odruchowo swoje niepewne spojrzenia z siebie nawzajem przenieśli na skrzynie. Draco patrzył na nią uważnie, by coś nieoczekiwanie przykuło jego uwagę. Przejechał dłonią po zamkniętym wieku pozbywając się z niego grubej warstwy kurzu, pajęczyn, piachu i wszystkich innych rzeczy nagromadzonych przez wiele lat i samoistnie naniesionych na skrzynie. Był na niej wydrążony znak węża zjadającego samego siebie i kilka hieroglifów. Jego wzrok od razu zatrzymał się na dziewczynie, która zawzięcie przyglądała się tym symbolom.
- Potrafisz to odczytać?
Spojrzała na niego z lekkim strachem w oczach, wykrzywiając twarz w wyrazie zwątpienia.
- Mniej więcej.
- I co tu jest napisane?
- Że mamy przesrane.
Spojrzała na niego z przerażeniem. Odpowiedział jej bladym uśmiechem. Skinął głową jako znak, że nie ma co dłużej owijać w bawełnę i jest gotowy usłyszeć najgorsze.
- Dobra Granger, wal prosto z mostu. Zginiemy?
Niepewnie spuściła wzrok z powrotem na skrzynie przecząco przy tym kiwając głową.
- No właśnie nie jestem pewna.
Chłopak spojrzał na nią z wyrazem twarzy sugerującym, że mimo wszystkich swoich szczerych chęci jej nie rozumie i ma mówić jaśniej. Spojrzała na znak węża, odruchowo przejeżdżając po nim dłonią.
- To Uroboros.
Momentalnie prawa brew blondyna powędrowała go góry, a on spojrzał na Hermionę z udawanym zachwytem i pobudzeniem.
- Wiesz Granger…. nigdy ci tego nie mówiłem, ale podniecasz mnie gdy mówisz do mnie słowa, których znaczenia nie rozumiem.
- Czyli dość często.
Mruknęła pod nosem, obdarowując go złośliwym uśmiechem. Błyskawicznie spoważniał i swój wzrok spuścił między swoje nogi.
- No i masz Granger, spłoszyłaś go.
Dla podkreślenia jakim jest idiotą wbiła mu swój łokieć między żebra. Kiwnęła głową na skrzynie z zamiarem cierpliwego wytłumaczenia chłopakowi tego co sama wiedziała.
- To ze staroegipskiego. Wąż pożerający swój ogon. Bez przerwy pożera sam siebie i z siebie się odradza. Ulubiony znak alchemików. Jest to symbol nieskończoności, wiecznego powrotu, czy też jeśli wolisz... nieśmiertelności.
Pokiwał z podziwem głową charakterystycznie wypuszczając nadmiar powietrza z nadymanych policzków.
- Dobra, to wiele wyjaśnia. Czyli to prawdziwa podróbka.
- Czekaj Malfoy, tu coś jeszcze jest.
Mówiąc to przejechała dłonią po boku skrzyni, gdzie wydrążone były inne znaki, takie same jakie widzieli na ścianach jaskini. Wyglądały jednak na dużo młodsze niż hieroglify i nie pasowały do całokształtu tej skrzyni. Zupełnie jakby były zrobione stosunkowo niedawno, przynajmniej w porównaniu do okresu istnienia tego przedmiotu. Draco również przyjrzał się temu znalezisku.
- Alfabet runiczny.
Mruknął cicho, co Hermiona potwierdziła skinieniem głowy.
- To Staronordyjski.
Dodała po chwili, rozbudowując stwierdzenie Ślizgona. Blondyn spojrzał na nią z czymś na wzór nadziei.
- Dasz radę to odczytać?
W odpowiedzi przecząco pokiwała głową, a na jej twarzy pojawił się grymas bezsilności i rezygnacji.
- Nie wiem Malfoy, ten język wymarł razem z Wikingami.
Dłuższą chwilę w milczeniu przypatrywała się tym znakom, delikatnie dotykając je opuszkami palca.
- Coś tu jest o „nieczystej, ale czystej”. To bez sensu Malfoy...
Przeniosła na niego wzrok pełen niezrozumienia. Draco przez dłuższą chwilę milczał, uparcie wpatrując się w podłoże i myśląc nad czymś intensywnie.
- „(...)Krwi nieczystej, choć od innych dużo czystszej.
Pięknej ciałem, duchem ujmująca czarem.
Wiedzy wielkiej, natury kipiąca darem.
Tylko jej krew czaru dar znieść zdoła,
choć wiek cały musi minąć by mogła tego dokonać.”

Wyszeptał jak w transie, cytując krótki fragment tekstu, który czytał i zapamiętał jakiś czas temu. Hermiona rozkojarzony wzrok z chłopaka przeniosła z powrotem na wyżłobione symbole. Z przerażeniem odkryła, że to co mówi chłopak może mieć w sobie wiele prawdy. Jak w letargu skinęła potwierdzająco głową.
- Tak, skąd wiesz?
Nie mógł pozostać obojętnym na jej pytające spojrzenie.
- Było w pokoju Ivana. Wziąłem to za wiersz, zresztą bardzo słaby.
Skwitował już ciszej, wykrzywiając usta w grymasie obrzydzenia. Hermiona dłuższą chwilę milczała wpatrując się w skrzynie. Dopiero po chwili zrozumiała, czym jest ten krótki utwór.
- To zagadka. Nie wiem kiedy uda mi się ją rozwiązać.
Zrezygnowany spuścił wzrok na podłożę jaskini mając wrażenie, że za bardzo zaczyna go to wszystko przytłaczać. Teraz już nie miał wątpliwości, że nigdy nie powinni odnaleźć tego miejsca.
- Nie musisz Granger. Ja znam jej rozwiązanie.
- Co?
Spojrzała na niego z niezrozumieniem. Czując na sobie jej niepewne, pytające spojrzenie również na nią spojrzał, mimo to z całego serca wolał uniknąć tej rozmowy. Ciągle miał nadzieję, że jest to dziwaczny sen, z którego zaraz się obudzi. Niestety to była rzeczywistość, która niosła za sobą dużo więcej mrocznych, nieodgadnionych tajemnic niż oboje na początku przypuszczali.
- Chodzi w niej o kogoś.
Dodał po chwili, nie mogąc zignorować jej pytającego spojrzenia. Jego głos był cichy i zupełnie do niego niepodobny.
- Wiesz o kogo?
Po jego wyrazie twarzy wiedziała, że wie. Nie mogła tego zrozumieć. Tak samo jak nie mogła zrozumieć dlaczego chłopak milczy i nie chce jej o tym wszystkim powiedzieć. Widziała, że coś go w tym wszystkim bolało i martwiło, nie wiedziała tylko co. I dla własnego bezpieczeństwa lepiej by było gdyby o tym nie wiedziała. Ale o tym już wiedzieć nie mogła. Spojrzała na chłopaka z niezrozumieniem.
- Co? O kogo?
Uniósł na nią swoje stalowe spojrzenie, a ona pierwszy raz w życiu miała wrażenie, że chłopak patrzy na nią ze smutkiem i zmartwieniem w jednym, choć jego głos pozostawał beznamiętny.
- O ciebie.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem i strachem w oczach, którego nie była w stanie ukryć.
- Co?
- Widziałem zapiski Ivana. Pracował nad rozwiązaniem tej zagadki. Widziałem jej rozwiązanie, było tam twoje imię i nazwisko.
Nie mogła uwierzyć w to co mówi chłopak, jednak jej serce odruchowo zaczęło bić niespokojnie, a dłonie drżeć.
- Ale Malfoy…. to niemożliwie…. to pomyłka. Dlaczego ja? O co w tym chodzi?
- Nie wiem Granger. Wiem tylko, że dzięki tej skrzyni stali się nieśmiertelni, a ty jesteś im potrzebna.
- Ale do czego?
- Nie wiem.
- No proszę. Odkryliście nasz mały sekret.
Momentalnie zerwali się na równe nogi odwracając w stronę, z której dobiegał głos. Stał tam mężczyzna, który pierwszego dnia ich pobytu w tym miejscu podał się za dyrektora owej placówki. Obok niego stało kilku uczniów z Danem i Seanem na czele. Mimo powagi sytuacji i wyraźnego zagęszczenia powietrza, Draco machnął ręką jakby odganiał natrętnego owada.
- Och, nie musisz być taki skromny, nie jest znowu taki mały.
Hermiona złowrogo zmarszczyła brwi, mierząc mężczyznę tak wyzywającym spojrzeniem, że Malfoy miał wrażenie, że zaraz będzie musiał ją przytrzymywać, byle tylko nie skoczyła mu do gardła.
- Kim jesteś?
- Nie musisz tego wiedzieć. To kim jestem nie jest istotne.
Ożywiony tym stwierdzeniem Ślizgon pochylił się w stronę Hermiony tak by tylko ona go usłyszała, choć ciągle wpatrywał się w osoby stojące przed nimi.
- Kiedyś na podobny tekst poderwałem jedną dziewczynę w barze.
Umilkł jednak z dalszymi wyznaniami gdy Hermiona potraktowała go spojrzeniem spod łba i wzrokiem mordercy. Mężczyzna podający się za Elendor’a uśmiechnął się do nich ironicznie, spoglądając przy tym na skrzynie, przy której stali goście z Hogwartu.
- Dam wam radę na przyszłość, nie szukajcie tego czego nie chcecie znaleźć.
Odpowiedział mu wyjątkowo zbolały i wymuszony uśmiech przywódcy Slytherinu.
- Szkoda, że mówicie to dopiero teraz. Może was by Granger posłuchała.
Wymownie spojrzał na swoją tymczasową dziewczynę, jednak ona dyplomatycznie odwróciła głowę w bok, gwiżdżąc cicho pod nosem i tym samym dając mu do zrozumienia, że kompletnie nie wie o co mu chodzi. Tymczasowy dyrektor opętanej szkoły spojrzał na nich ironicznie.
- Skoro już odkryliście to miejsce, nie ma już sensu dłużej ukrywać naszej tajemnicy. Bo widzicie moi drodzy, ciąży na nas klątwa.
Momentalnie prawa brew blondyna powędrowała do góry.
- Jedyna klątwa jaka istnieje to ta stojąca obok mnie.
Dla podkreślenia swoich słów wskazał jeszcze głową na kasztanowłosą Gryfonkę. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Draco Malfoy właśnie w tej chwili padłby jak kłoda bezlitośnie zabity mrożących krew w żyłach spojrzeniem Hermiony Granger.
- To nie było zabawne.
Burknęła jeszcze pod nosem, jednak arystokrata był innego zdania. Elendor uśmiechając się sarkastycznie na te aroganckie słowa Ślizgona.
- Uwierz mi, ta jest straszniejsza.
Draco jednak nie był przekonany i w odpowiedzi przecząco pokiwał głową.
- Nic nie jest straszniejsze niż Granger, która ma okres.
Dodał cicho, tak by już nikt go nie usłyszał. Mimo wszyscy trochę się z tym przeliczył bo usłyszała go właśnie właścicielka nazwiska, na której reakcję długo czekać nie trzeba było i chłopak został znokautowany pokazowym i silnym uderzeniem łokciem między żebra. Obecny dyrektor jednak zignorował to przedstawienie.
- Niegdyś miejsce to było kryjówką Wikingów, gdzie gromadzili wszystkie swoje łupy. Nie wiem kiedy i jak, jednak znaleźli skrzynie i przywieźli ją tutaj. Na moje szczęście nie byli to ludzie wykształceni, nie mieli pojęcia co jest w szkatule. Nie rozumieli hieroglifów i nie byli jej w stanie otworzyć. Ale domyślali się, że musi w niej być schowany ogromny skarb. Dla pewności, że nikt nie zabierze ani nie otworzy skrzyni zabezpieczy ją klątwą, by nikt nie mógł opuścić wyspy. Nie wiedzieliśmy o tym, otworzyliśmy skrzynie, a klątwa spadła na każdego z nas. Na całe to miejsce. Staliśmy się przeklęci.
- Widać.
Przybrany Elendor zignorował jednak zgryźliwy komentarz Ślizgona i dalej kontynuował swoje wyznanie, odsłaniając gościom z Hogwartu całą tajemnicę, tak by mogli w końcu poukładać wszystkie części układanki, które do tej pory znaleźli i tak zawzięcie próbowali ułożyć w całość.
- Wikingowie nigdy więcej już tu nie wrócili, cóż podejrzewam, że zginęli na morzu, a ich tajemnica spoczęła razem z nimi na dnie. Mimo to, całe to miejsce stało się przeklęte. Nie możemy przekraczać granicy wyspy, wtedy starzejemy się w przeciągu paru chwil i umieramy. Wypuściliśmy prawie wszystkie sowy jednak żadna nie wróciła. Jedzenie, które mieliśmy w spiżarniach nigdy się nie psuje. Nie odczuwamy głodu, pragnienia, rany same się goją. Nieśmiertelność jest naszym przekleństwem, chociaż tego właśnie chcieliśmy.
Hermiona spojrzała na starszego mężczyznę z niezrozumieniem.
- Co się stało z dyrektorem Elendorem?
Nim mężczyzna jej odpowiedział, uprzedził go blond włosy Ślizgon, mierząc go wyzywającym spojrzeniem.
- Co się z nim stało to wiemy, powiedź dlaczego go zabiłeś.
Obecny dyrektor Dagurtar wzruszył od niechcenia ramionami.
- Cóż, Elendor był dobrym człowiekiem, jednak przeszkodą. Musicie zrozumieć, jestem historykiem. Od zawsze zgłębiałem historie i legendy. Znalazłem wiele map i śladów, które potwierdziły legendę o tej skrzyni, w dodatku zaprowadziły mnie tutaj. Czy wy nie rozumiecie co to za moc? Każdy człowiek pragnie bogactwa, władzy i długiego życia. Dzięki zawartości tej skrzyni mogło to się stać możliwe. Elendor tego nie rozumiał. Nie potrafił myśleć przyszłościowo.
Hermiona zmierzyła go zimnym spojrzeniem, patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Dlatego się go pozbyłeś?
- Odnalezienie tego miejsca było cudem, którego nie potrafił zrozumieć i wykorzystać. Chciał zniszczyć skrzynie. Nie mogłem na to pozwolić.
- Gdzie pozostali? Ta szkoła niegdyś miała więcej nauczycieli i uczniów.
Mówiąc to Hermiona powróciła myślami do zdjęcia, które niegdyś znalazła w kronice szkolnej. Było na nim zdecydowanie więcej adeptów i pracowników, niż zaobserwowała w ciągu tych niecałych dwóch tygodni pobytu w tym miejscu.
- Nie wszyscy pragnęli wieczności.
- Zabiliście ich?
- Niektórzy sami dokonali wyboru. Mogli żyć wiecznie, ale nie potrafili. Znali konsekwencje, mimo to opuścili wyspę. Dokonali wyboru.
- Jakim cudem nas tu sprowadziliście skoro nie możecie opuszczać wyspy? Jakim cudem utrzymujecie kontakt ze światem?
- Natura ludzka jest bezużyteczna, słaba, łatwa do manipulowania, a ludzie są w stanie zrobić wszystko dla pieniędzy i drobnych uciech, dlaczego więc by tego nie wykorzystać? Co jakiś czas w tych rejonach błądzą statki i łodzie ściągane światłem latarni lub przez czysty przypadek. Zaczęliśmy z tego faktu korzystać. W końcu jesteśmy potomkami barbarzyńców. Kradliśmy, mordowaliśmy, garbowaliśmy i przekupowaliśmy. Nie było trudno przekupić i zwerbować ludzi na swoje usługi.
- Jakim cudem nikt was nie szukał? Przecież to szkoła do cholery! Nie mogliście tu żyć przez sto lat jak gdybyście wcale nie istnieli.
Człowiek niegdyś podający się za Elendora uśmiechnął się pod nosem, kiwając przy tym głową na boki. Był pełen podziwu dla zapału i toku myślenia dziewczyny, bombardującej go milionem dociekliwych pytań, choć zdawał sobie sprawę, że jego odpowiedzi nie zadowolą jej tak bardzo jakby chciała.
- Panno Granger, doszukuje się pani wielkich intryg, spisków i planów, a sprawa wygląda prościej niż byście oboje mogli przypuszczać. Gdy Dagurtar było jeszcze zwykłą szkołą, zaopatrywaliśmy się u mieszkańców wyspy oddalonej od naszej o kilkadziesiąt mil. Gdy ze znanych wam już przyczyn nie pojawialiśmy się po zapasy, sami do nas przypłynęli. Przekupiliśmy ich, nie było trudno, jednak nie zdradziliśmy całej historii. Oni z kolei ogłosili światu, że na naszej wyspie doszło do wybuchu epidemii w czego konsekwencji zginęli wszyscy. Każdy kto znał te historie nie odważył się tu przybyć. Ten kto nie zna tej historii tym bardziej nie był i dalej nie jest niczego świadomy. Jesteś bystrą kobietą Hermiono, chyba zauważyłaś, że tego miejsca nie ma na żadnej mapie, prawda?. My z kolei wszędzie mamy swoich ludzi i sposoby by dostać to czego chcemy.
Draco spojrzał na nich z udawanych podziwem, a dla spotęgowania tego efektu przytaknął jeszcze skinieniem głowy. Dopiero po chwili wykrzywił usta w grymasie zwątpienia i niezadowolenia.
- Wszystkie ładnie i pięknie, jednego tylko nie rozumiem. Po cholerę trzymaliście nas tu aż dwa tygodnie?
Po mimice mężczyzny było widać, że i jemu ten pomysł się nie podobał.
- To już akurat wymysł Dumbledore'a. Wysłaliśmy zaproszenie tylko na kilka dni, jednak dyrektor Hogwartu uznał, że przyda wam się dłuższa wizyta w tym miejscu i zaproponował wydłużenie zaproszenia. Nie mieliśmy innego wyjścia jak tylko się zgodzić.
Draco nachylił się nad Hermioną, tak by tylko ona go usłyszała.
- Przypomnij mi Granger, żebyśmy po wszystkim zabili Dumbledore'a. Oczywiście optymistycznie zakładając, że wyjdziemy z tego cało i wrócimy do Hogwartu w jednym kawałku.
Mimo wszytko Ślizgon musiał pozostać sam w swoich morderczych planach i intencjach, bo Hermiona nie rozumiała jeszcze jednej rzeczy, na którą Draco jednak już sam zdążył sobie odpowiedzieć jakiś czas temu.
- Po co nas tu ściągnęliście?
Jej decydujące i najistotniejsze pytanie odbiło się od każdej ściany jaskini. Dyrektor wyglądał jakby właśnie na to czekał. Uśmiechnął się do niej pewnie.
- Odczytaliście znaki na skrzyni prawda? Zostały zostawione przez Wikingów, pojawiły się wraz z otworzeniem skrzyni. Byłą to treść klątwy. Paskudna sprawa. Ale był w tym wszystkim mały szczegół, klątwę można było usunąć, jedyne co trzeba było zrobić to odczekać sto lat i zdobyć krew osoby, o której mówiły znaki wydrążone na skrzyni, te same, które próbowaliście prze chwilą rozszyfrować. Cwane prawda? Zabezpieczyli skrzynie klątwą, by ten kto ją znajdzie i otworzy nie mógł opuścić wyspy przez sto lat, bo myśleli, że nikt nie dożyje takiego czasu. Nie spodziewali się jednak, że w skrzyni jest kamień dający nieśmiertelność. To się nazywa ironia losu prawda? Przyszedł dzień, w którym znaleźliśmy jaskinie, skarby i skrzynie. Pozbyliśmy się wszystkich, którzy chcieli zniszczyć to znalezisko. Otworzyliśmy ją i wtedy spadła na nas klątwa. Nikt nie mógł tego przewidzieć. Szybko jednak zrozumieliśmy sens słów, które pojawiły się na skrzyni. Odczekać sto lat nie było problemem, w końcu staliśmy się nieśmiertelni. Problemem stało się rozszyfrowanie drugiej części zagadki i znalezienie osoby, której dotyczyła. Nie było to łatwe, wykorzystaliśmy każde możliwe środki i sposoby by je pozyskać, łącznie z przekupstwem, śledzeniem i ściąganiem na wyspę przypadkowych osób. Wszystkie sposoby okazały się jednak bezskuteczne. Koniec końców postanowiliśmy wykorzystać fakt, że kiedyś byliśmy szkołą i wśród podobnych instytucji postanowiliśmy szukać ten wybranej. W końcu gdy już straciliśmy nadzieje, został nam jeszcze Hogwart i w tym miejscu pojawiacie się wy. Jako prefekci naczelni oraz najlepsi adepci od razu przykuliście naszą uwagę, szczególnie ty Hermiono. Przestudiowaliśmy i prześledziliśmy wasze życie i nie mieliśmy wątpliwości, że to właśnie ty jesteś osobą, której szukamy.
Czterdziestoletni mężczyzna urwał na chwilę swoją myśl, uśmiechając się przy tym do zszokowanej dziewczyny. Mimo ogólnie nieciekawej sytuacji Draco z podziwem pokiwał głową.
- Ło! Nieźle!
Odwrócił głowę w stronę dziewczyny, szczerze się przy tym do niej uśmiechając.
- Jak się czujesz Granger jako ta szczęśliwa wybranka?
Odpowiedział mu jej zbolały uśmiech.
- Świetnie. Dlaczego muszę mieć takie szczęście, że jestem jedną na milion nadającą się do mrocznego rytuału, a jeszcze nigdy nie wygrałam w toto lotka albo chociaż w krzyżówkach?
Odpowiedź na to pytanie znikąd nie nadeszła. Z kolei dyrektor szkoły postanowił kontynuować wyjaśnianie zagadki, którą jeszcze niedawno dziewczyna tak bardzo chciała poznać.
- Musieliśmy sprowadzić cie do nas. Biorąc pod uwagę otwartość Dumbledore'a i fakt, że w twoim zadaniu jako prefekta naczelnego leżało reprezentowanie waszej szkoły, nie było trudno ściągnąć cie tutaj. Jedynie dla niepoznaki musieliśmy ściągnąć również drugiego prefekta, czyli ciebie Draconie. Kazaliśmy naszym ludziom wysłać zaproszenie dla dwójki reprezentantów Hogwartu i nie mieliśmy wątpliwości, że to będziecie wy. Co prawda zależało nam tylko na dziewczynie, ale zaproszenie tylko ciebie Hermiono wzbudziłoby zbyt duże wątpliwości, wiec musieliśmy zdecydować się na zaproszenie was razem. Plusem w tym wszystkim było to, że nie darzyliście się zbyt dużą sympatią więc uznaliśmy, że wyjątkowo łatwo będzie was rozdzielić i również nie sprawi to żadnego problemu, a w dodatku wy nie będziecie niczego podejrzewać. Fakt, że nagle zachciało wam się romansów trochę nam wszystko utrudnił, tym bardziej, że jeszcze zachciało wam się bawić w detektywów. Nie mnie jednak musicie przyznać, że plan był doskonały.
Człowiek podający się za Elendora uśmiechnął się z dumą i wyższością, na co odpowiedziały mu uśmiechy podziwu gości z Hogwartu i ich ciche klaskanie w dłonie.
- Nie no, ja osobiście jestem pod wrażeniem.
Dla potwierdzenia swoich słów Hermiona przytaknęła jeszcze skinieniem głowy i spojrzała na blondyna z uznaniem.
- A ty Malfoy?
W odpowiedzi również skinął głową, by następnie spojrzeć na pozostałych z udawanym zachwytem.
- Ja też. Tym bardziej, że wyglądacie na wyjątkowych idiotów.
- Co zamierzaliście zrobić po wszystkim?
Uporczywy wzrok Hermiony zdawał się nie dawać „dyrektorowi” żadnych szans na obronę. Tym bardziej, że naprawdę nie mogła zrozumieć jakim cudem zamierzali ich tu ściągnąć, wykorzystać do jakiegoś nieznanego rytuału i ukartować to wszystko tak, by nikt z Hogwartu się niczego nie domyślił.
- Czyż to nie oczywiste? Upozorować waszą śmierć. Zamierzaliśmy ogłosić światu, że statek, którym wracaliście nie przetrwał sztormu i spotkania z lodowcem. Waszych ciał nigdy by nie odnaleziono, rozumiejąc że pochłonęły je czeluści głębiny lub, że zostały pożarte przez wodne stworzenia. Nawet jeśli ktoś chciałby te sprawę wyjaśniać, nas już dawno nie byłoby na tej wyspie i nikt nigdy by nas nie znalazł.
Momentalnie Draco wykrzywił twarz w grymasie bólu, spoglądając na dziewczynę z rozpaczą wymalowaną na twarzy.
- Musiałaś zapytać?
W odpowiedzi uśmiechnęła się do niego niewinnie, lekko przy tym wzruszając ramionami. Ona też zaczęła żałował, że zadała to pytanie. Obecny dyrektor spojrzał na nich z wyrazem zawiedzenia na twarzy.
- Wiem, że jestem trochę staroświecki, ale bardziej podobały mi się czasy kiedy się nienawidziliście.
Malfoy spojrzał na niego z pocieszającym uśmiechem i wyrazem twarzy sugerującym żeby się tym nie przejmował i nie martwił.
- Spokojnie, ciebie dalej nienawidzimy.
Hermiona przytaknęła skinieniem głowy.
-Właściwie to nas do siebie zbliżyło.
Dodała po chwili, co potwierdził również Ślizgon. Uśmiechy całkiem szybko jednak zniknęły Hogwarckim gościom z twarzy, gdy poczuli, że ktoś za nimi stoi, a w pomieszczeniu pojawił się czarnowłosy chłopak i zatrzymał się tuż przy dyrektorze. Jego twarz nie wyrażała żadnych emocji, a postawa była nienaganna i oschła. Wyglądał zupełnie jak ochroniarz z BOR'u. Na twarzy starszego mężczyzny pojawił się uśmiech satysfakcji, a swój wzrok z podwładnego przeniósł na gości, którzy na chwilę obecną za sprawą rozkazu, stoli z podniesionymi w górze rękami przygotowani niemal jak na rozstrzelanie, gdzie sekundę wcześniej w ich plecy zostały wbite różdżki należące do Deana i Seana.
- Znacie Ivana prawda? To właśnie on cie odnalazł Hermiono.
Mimo powagi sytuacji i swojego beznadziejnego położenia, kasztanowłosa nie mogła przestać wpatrywać się w czarnowłosego ucznia, z którym przeżyła prawie dwa wspólne tygodnie. Którego zresztą zdążyła polubić, zmienić o nim zdanie i który był dla niej miły i dobry. Draco jednak źle odczytał jej intencje. Nie przestawał patrzeć na Ivana wzrokiem mordercy, choć lekko pochylił się nad Hermioną by mieć pewność, że tylko ona usłyszy to co ma jej do zakomunikowania.
- Jest o sto lat od ciebie starszy Granger, więc już podnieś ten język z podłogi.
- Ale on wygląda tak młodo..
Szepnęła cicho nie mogąc zrozumieć prawdziwości całej tej sytuacji i faktu, że naprawdę chłopak z którym mogło połączyć ją coś więcej, tak naprawdę mógłby być jej pradziadkiem. Draco wywrócił teatralnie oczami, unosząc swój poważny wzrok na sufit jakby to w nim szukał resztek sił i cierpliwości.
- Nie przeżywaj tak, bo bielizny nie dopierzesz.
Spojrzała na niego oburzona, w wyrazie wzburzenia marszcząc przy tym wszystkie mięśnie twarzy.
- Gdybym cie nie znała Malfoy stwierdziłabym, że jesteś zazdrosny.
Prychnął pod nosem, z politowaniem zjeżdżając 120 letniego ucznia z góry na dół.
- Nie mam w zwyczaju być zazdrosny o faceta, któremu stanąć może już tylko serce.
To wyznanie sprowokowało ją jeszcze bardziej. Z oburzeniem zjechała Ślizgona z góry na dół, wykrzywiając przy tym twarz w wyrazie obrzydzenia.
- Chociaż coś. Ty to nawet serca nie masz. Zresztą... nie tylko serce może mu stanąć...
Dodała już ciszej, odwracając przy tym głowę od blondyna i wykrzywiając usta w złośliwym uśmiechu. Draco jeszcze przez chwilę wyzywającym wzrokiem patrzył na Ivana, nim zrozumiał sens słów dziewczyny. Z niedowierzaniem, gwałtownie odwrócił do niej głowę, wydobywając z siebie wyjątkowo cichy i zakonspirowany bulwers.
- Co? Spałaś z nim?
Hermiona nawet na niego nie spojrzała, od niechcenia wzruszając przy tym ramionami.
- Szczerze powiedziawszy nie zmrużyłam oka.
Odwrócił głowę w stronę Ivana patrząc na niego zagadkowo i analizując to co powiedziała mu dziewczyna. Dopiero po chwili dotarło do niego to co między wierszami mu zakomunikowała. Spojrzał na nią zszokowany nie mogąc uwierzyć w to co właśnie usłyszał, podświadomie ściszając ton do zbulwersowanego szeptu.
- Czekaj Granger.... Zdradziłaś mnie? Z ponad stu letnim facetem?!
Momentalnie odwróciła się do niego, zadzierając głowę do góry i mierząc go wyzywającym spojrzeniem.
- Co, zabolało? Jak twoje ego Malfoy? Maluteńkie, zmiażdżone i bezlitośnie podeptane?
Z wyrazem skrzywdzonego i niezadowolonego dziecka odwrócił od niej głowę przez chwilę patrząc w podłoże jaskini i uparcie nad czymś myśląc i analizując całą tą sytuację. Dopiero po chwili spojrzał na nią z niezrozumieniem, nie mogąc pojąć dlaczego tak właściwie Hermiona wybrała Ivana, a nie jego.
- Co on ma czego ja nie mam?
W odpowiedzi wzruszyła ramionami, uśmiechając się do blondyna złośliwie.
- Większą różdżkę.
Tym wyznaniem aż nazbyt udało jej się zemścić za sytuację sprzed kilku godzin, do której w chwili obecnej nawiązywała. Ego Malfoy'a ucierpiało tak bardzo, że aż nie było wiadomo gdzie na chwilę obecną jest, a sam chłopak wyglądał jakby miał go już nigdy więcej nie odnaleźć.
Na całe szczęście nikt ich wymiany słownej nie usłyszał, choć obecny dyrektor Dagurtar nie miał zamiaru już dłużej przyglądać się im małżeńskim sprzeczką i marnować na nie swojego drogocennego czasu, którego zresztą już nie miał w takim nadmiarze jak jeszcze niedawno.
- Dość. Zabierzcie dziewczynę do jej pokoju.
Mówiąc to skinął jeszcze głową na chłopka stojącego przy nim. Tristan bez słów sprzeciwu wykonał to polecenie i złapał Hermione za ramiona ciągnąc ją w tylko sobie znaną stronę. Wierzgała się przez chwilę jednak jej opór został stłumiony całkiem szybko za pomocą wzmocnienia uścisku i zagrożenia różdżką. Sprowokowany tym widokiem Draco, który w tym momencie wyglądał niemal jak maszyna do zabijania, bez chwili namysłu ruszył w stronę Tristiana. Jego mordercze zapały i chęć pomocy dziewczynie zostały jednak błyskawicznie stłumione przez zatrzymujących go chłopaków, mocno przytrzymujących go za ramiona. W dodatku przed nim pojawił się Dan, który z ironicznym uśmiechem na ustach pomachał mu różdżką przed twarzą, niemal tak jakby tym gestem chciał mu czegoś zabronić. Wkurzony i sprowokowany do granic możliwości, patrzył na Dana wzrokiem rozszalałego lwa, próbując przy tym wyrwać się z uścisku przytrzymujących go chłopaków i udusić go gołymi rękami. Niestety nie udało mu się tego zrobić. Czując, że chwilowo jest na przegranej pozycji momentalnie spojrzał na ciągniętą i protestującą Hermionę, która uparcie odwracała głowę w jego stronę, zupełnie jakby sprawdzała czy jeszcze tu jest i bała się, że zaraz go już nie będzie. On z kolei w ogóle o siebie się nie martwił, tylko o nią. Ponownie spojrzał na rudego chłopaka, marszcząc przy tym wszystkie mięśnie twarzy i wymownie zagryzając zęby. Widać było, że Draco ledwo się powstrzymuje by nie zabić Dana spojrzeniem.
- Zabije was jeśli coś jej się stanie. I nie pomoże wam fakt, że jesteście nieśmiertelni.
Jego mrożące krew w żyłach wyznanie usłyszał tylko Dan, do którego zresztą w głównej mierze było skierowane. Odpowiedział mu uśmiechem satysfakcji i słowami, że z przyjemnością będzie na to czekał.
Ivan w milczeniu przeglądał się tej scenie, zamieszaniu i obecnym traktowaniu dawnych gosci, coś go w tym wszystkim zabolało. Z niezrozumieniem spojrzał na dyrektora, ówcześnie wskazując głową na Ślizgona.
- A on?
Starszy mężczyzna nawet nie spojrzał na arystokratę. Odwrócił się do niego tyłem, stawiając kilka kroków w stronę, z której niedawno przyszedł.
- Nie będzie nam już więcej potrzebny. Sean, pozbądź się go.
Czarnowłosy skinął głową na znak, że rozumie i wbijając Ślizgonowi różdżkę w plecy wskazał mu głową kierunek, w którym miał iść. Sytuacja była już na tyle napięta i beznadziejna, że ani Malfoy, ani Hermiona nie zwrócili uwagi na fakt, że uczniowie zamierzali ich wyprowadzić zupełnie innymi , w dodatku łatwiejszymi wyjściami z jaskini, niż którymi oni do niej dotarli.
Sean pociągną Ślizgona w tylko sobie znaną stronę. Odprowadził ich zrozpaczony krzyk protestującej Hermiony. Jej prośby by zostawili Ślizgona nie zostały jednak wysłuchane.

                                                                   *

Potrzebowali jej. W jakimś stopniu go to uspokajało. Bo skoro była im potrzebna to teoretycznie nie mogli jej zrobić krzywdy. Teoretycznie.
Teoria jednak rzadko szła w parze z praktyką i blondyn doskonale o tym wiedział. I nawet teraz, stojąc nad kilkudziesięciometrową przepaścią z rękami uniesionymi w górze i będąc zupełnie bezradnym w stosunku do Seana celującego w niego różdżką, bardziej martwił się o jej los niż o swój.
Czarnowłosy wyprowadził go z zamku, prowadząc nad skalne urwisko, o którą rozbijało się wzburzone, niespokojne, granatowe i lodowate morze, z milionem mniejszych i większych skał wystających z jego powierzchni. Widok ten potrafił zaprzeć dech w piersiach i Ślizgon miał się już wkrótce sam o tym przekonać. I to dosłownie.
Mimo swojego beznadziejnego położenia, które nie było do pozazdroszczenia, uśmiechnął się ironicznie na ten widok, kompletnie nie zważając na swoje przemoknięte ubranie oraz lodowaty, zimowy wiatr, który atakował i paraliżował jego skórę i układ krwionośny. Teraz jednak nieprzenikliwe zimno nie było jego największym zmartwieniem. Jego obecnym zmartwieniem była skalna przepaść, nad którą stał bez możliwości ucieczki.
Szybko wywnioskował, że właściciele Dagurtar tak właśnie pozbywali się świadków i niechcianych gości oraz turystów. Całkiem rozsądnie, przynajmniej obyło się bez wydzielania miejsca na cmentarz. Pechowców, których nie dało się przekupić, lub tych którzy nie byli do niczego potrzebni zabijali właśnie tutaj, by następnie ich zwłoki wrzucić do wody, gdzie były pochłonięte przez nieznane głębiny lub morskie stworzenia. Całkiem czysto i rozsądnie. Gdyby był w innej sytuacji to nawet by ich pochwalił za takie praktyczne podejście do sprawy. Mimo wszystko jednak nie specjalnie śpieszyło mu się na drugą stronę, a już na pewno nie zamierzał ginąć tutaj, w taki sposób i przez taką osobę.
Dyskretnie wyjrzał za siebie, zupełnie jakby oceniał jakie ma szanse człowiek, który spadnie z tej wysokości. Dosyć szybko wykalkulował, że żadne.
Sean zaciągnął się mocno lodowatym, zimowym powietrzem, zupełnie jakby upajał się tą chwilą, by następnie obdarzyć Ślizgona sarkastycznym uśmiechem.
- Ach… tęskniłem za tymi czasami.... Wiesz, nie zabiłem nikogo od bardzo dawna.
Draco potraktował go wymuszonym uśmiechem, przytakując mu skinieniem głowy.
- To faktycznie smutne.
Sean obdarował go uśmiechem rezygnacji, lekko przy tym wzruszając ramionami.
- Szkoda. Polubiłem cie.
- Niestety nie mogę powiedzieć tego samego.
Czarnowłosy jednak zignorował to szczere wyznanie Ślizgona, uśmiechając się do niego ciut ironicznie, tym samym komentując całą tę sytuację i obecne myśli chłopaka, których nie było trudno odgadnąć.
- Nie martw się o swoją dziewczynę, zajmiemy się nią. Osobiście pociesze ją po twojej stracie.
- Nie chce cie martwić, ale obawiam się, że nie jesteś w jej typie.
Postanowił się jednak wstrzymać z dodatkową argumentacją dlaczego uważa tak, a nie inaczej rozumiejąc, że nie poprawiło by to jego sytuacji, a tylko ją pogorszyło. O ile to w ogóle możliwe.
- Ostatnie życzenie?
W odpowiedzi Draco skiną głową jako znak, że jedno ma.
- Tak. Wypuść mnie.
Prawa brew ucznia Dagurtar powędrowała do góry, a na jego twarzy pojawił się wyraz niezadowolenia. W duchu skrytykował samego siebie, że dał się podejść na ten tekst.
- Niestety nie mogę. Coś innego? Jakieś ostatnie słowo?
Draco chwilę myślał nad tym intensywnie, by w końcu unieść na chłopaka niepewne spojrzenie i obdarzyć go niepewnym głosem.
- „Jeszcze tu wrócę” zabrzmi zbyt filmowo?
Sean wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia i charakterystycznie poruszał dłonią, tym samym dając mu do zrozumienia, że nie jest do tego tekstu przekonany.
- No nie wiem, postaraj się bardziej.
- „Śmierć to dopiero początek”?
- Nie, też nie bardzo.
Draco zamilkł, z wyjątkowym zaangażowaniem wpatrując się w bok i myśląc nad tekstem swojego życia. Sean jednak zaczynał powoli tracić cierpliwość, gdy minuty mijały, a Ślizgon wciąż milczał.
- Już?
Arystokrata spojrzał na niego z wyraźnym niezadowoleniem.
- Ej. To będą moje ostatnie słowa w życiu, daj mi chwile nad nimi pomyśleć okey?
Sean wywrócił teatralnie oczami, jednak dał blondynowi jeszcze chwilę się nad tym zastanowić. W duchu zaczął żałować, że nie zabił go od razu. Nieoczkowanie jednak Ślizgon klasnął w dłonie i spojrzał na czarnowłosego wyraźnie ożywiony.
- Wiesz co, przemyślałem sprawę. Zostanę przy tekście „jeszcze tu wrócę”.
Uczeń Dagurtar obdarzył go ironicznym uśmiechem, ponownie mierząc w niego różdżką.
- Jasne. Napisz czasem.
Malfoy uśmiechnął się do niego w swój ulubiony, Ślizgoński sposób, a w jego oczach pojawił się bliżej nieokreślony błysk.
- Do zobaczenia.
Nie dał Seanowi szans na odpowiedź, ani na wypowiedzenie śmiercionośnego zaklęcia. Ze swoim ulubionym ironicznym uśmiechem na ustach, wykonał krok w tył salutując przy tym niemal jak stary marynarz, by w kolejnej nic nieznaczącej sekundzie spaść z urwiska.
Przez chwilę czarnowłosy wygadał na zaskoczonego i zdezorientowanego tym co się stało. Prędko wyjrzał zza klifu i jedyne co zobaczył to wzburzoną wodę między skałami, w miejscu gdzie woda pochłonęła blondyna. Nie było szans by chłopak przeżył taki upadek. Nawet jeśli Draco nie rozbił się na skałach, nie było szans by przeżył w lodowatej wodzie tak długo by dopłynąć do jedynego brzegu wyspy, oddalonego od tego miejsca o wiele kilometrów.
Mimo wszystko Sean czuł zawiedzenie, że blondyn nie dał się wykończyć czarem i postanowił zginąć na własnych zasadach i warunkach. Cały Malfoy.
- Sukinsyn...
Szepnął jeszcze w stronę morza, uśmiechając się przy tym ni to ironicznie ni z podziwem. Wbrew wszystkiemu zaimponowało mu to co zrobił Ślizgon. On by się na to nie odważył. Szybko jednak spoważniał i odszedł w stronę zamku, pozwalając by wzburzone morze zabrało ciało chłopaka.

                                                                    *

Tristian w mało delikatny sposób wprowadził ją do jej tymczasowego dormitorium. Wtedy też rozluźnił uścisk, a ona korzystając z okazji wyrwała swoje ramie z jego dłoni, gwałtownie odwracając się do Dana stojącego w drzwiach. Uśmiechnął się do niej sympatycznie, od niechcenia wzruszając przy tym ramionami.
- Cóż mogę ci powiedzieć na pocieszenie? Nie był ciebie wart.
Zmarszczyła brwi mierząc go zimnym spojrzeniem i wyzywająco przy tym podnosząc głowę.
- On nie da się zabić tak łatwo.
Jej ton był poważny, pewny i zadziorny, choć zaowocował większym uśmiechem na twarzy rudowłosego chłopaka. Nim jej odpowiedział w drzwiach pojawił się zamyślony Sean. Dan spojrzał na niego z powagą.
- Już?
Sean wyglądał jakby ocknął się z letargu. W odpowiedzi skinął potwierdzająco głową.
- Tak.
Ta odpowiedź zaowocowała uśmiechem satysfakcji na twarzy rudego. Hermiona z przerażeniem obserwowała raz jednego raz drugiego, zbyt dobrze domyślając się czego dotyczyła ta krótka wymiana słowna. Dan spojrzał na nią z cwanym, ciut ironicznym uśmiechem.
- Przykro mi kochanie. Tym razem dał.
Miała wrażenie, że ktoś wydarł jej serce prosto z klatki piersiowej. Na moment zapomniała jak się oddycha. Nim się zorientowała trójka chłopaków opuściła pokój, zakluczając za sobą drzwi i przeprowadzając krótką rozmowę dotyczącego tego, który z nich będzie jej pierwszy pilnował. Padło na Tristiana.
Nie czekając na nic więcej w pośpiechu zaczęła rozglądać się po wszystkich pomieszczeniach dormitorium. Całkiem szybko jednak odkryła, że wszystkie jej rzeczy zniknęły, łącznie z torbą, w której trzymała klucze do tego dormitorium, które dostała pierwszego dnia, zaraz po integracyjnej kolacji. Co więcej różdżki, które wraz z Malfoy'em zostawili na stoliku w salonie również zniknęły. Załamana i zrezygnowana zaparła się plecami o pobliską ścianę, z każdą sekundą pozwalając by pochłaniał ją coraz większy żal i smutek. W końcu rozpacz pochłonęła ją całą. Bezwładnie osunęła się wzdłuż ściany, przymykając przy tym piekące powieki i unosząc głowę w stronę sufitu. Z całego serca próbowała się nie rozpłakać, nie mogąc pogodzić się ze stratą chłopaka. Nie chciała wierzyć w to, że zginął i w głębi serca w to nie wierzyła. Jednak mimo to nic nie mogła zrobić nic prócz czekania na to co będzie dalej. Choć moment ten chciała jak najdłużej odwlekać.


                                                                         *

Nabrał w płuca potężny strumień powietrza czując przy tym jak lodowate powietrze zamraża jego drogi oddechowe, w których w ciągu dalszym pozostawał nadmiar morskiej wody. Nie miał pojęcia jakim cudem znalazł w sobie tyle sił by borykając się z nieujarzmionymi falami dopłynąć do tego miejsca i wyczołgać się na brzeg. Tu jednak był już jego koniec.
Bezwładnie padł na ośnieżony brzeg morza, ledwo zapierając się ramionami by nie runąć twarzą na ziemię. Jego oczy zdawały się już nie reagować na jakiekolwiek obrazy, wszystko zdawało mu się być spowitą gęstą mgłą. Jak przez mleczną szybę widział biały puch i powiększającą się bordową kałuże krwi spływającej z jego rozciętego łuku brwiowego i warg. Nie był w stanie złapać powietrza i nawet nie próbował tego robić, zbyt sparaliżowany bólem w okolicach płuc i wszystkich części ciała. Z kącików jego lekko uchylonych ust cały czas spływała krew, a on sam zdawał się być gdzieś między życiem, a śmiercią. Sekunda zdawała się trwać rok, pięć sekund było dla niego niczym wiek. Jeszcze nie umarł, choć już prawie całe życie bezpowrotnie z niego uleciało. Ręce, na których się wspierał zaczęły mocniej drżeć, a on nie był w stanie już nad nimi zapanować. Nie był w stanie utrzymać na nich ciężaru swojego ciała, które zdawało mu się niewyobrażalnie ciążyć z każdą, wolno upływającą sekundą. Powietrze było coraz zimniejsze. Lodowaty wiatr uderzał w jego mokrą odmrożoną skórę niemal jak najostrzejsze brzytwy. I wcale nie było tak jak mówiło stare przysłowie „co cie nie zabije to cie wzmocni”. Fakt, może nie zabije, ale potrafi sponiewierać człowieka tak bardzo, że już nie ma najmniejszej ochoty i siły by żyć dalej. Doświadczył już takich stanów w swoim życiu, było ich zdecydowanie zbyt wiele. W pewnym momencie człowiek znajduje się na rozdrożu i już nie ma siły walczyć by iść dalej. Woli się poddać. I on również odnalazł swój limit. Kończył on się właśnie tutaj.
Apatycznie przymknął oczy czując, że nie jest w stanie dłużej utrzymać ciężaru powiek. Po chwili bezwładnie runął na ziemie.

                                                                   *

Nie miała pojęcia ile czasu minęło od kiedy zamknęli ją w jej dormitorium, pilnie strzegąc by nie opuściła tego miejsca bez niczyjej wiedzy i zgody. Minęło jednak już na tyle dużo czasu, że zdążył wziąć się w garść. Mniej więcej. W wciąż mokrych ubraniach, z wilgotnymi i powoli naturalnie skręcającymi się włosami, w milczeniu siedziała pod jedną ze ścian swojego tymczasowego dormitorium. Z przymkniętymi powiekami nasłuchiwała głosu swojego serca, które zdawało się już nie bić w takim rytmie jak jeszcze niedawno.
- Nie zostawiaj mnie Malfoy....
Jej cichy szept odbił się od każdej ściany pokoju, a ona mocniej przymknęła powieki, uparcie wmawiając sobie, że blondyn nadal żyje i nie odchodzi tam, gdzie nie może za nim pójść. Wiedziała to i czuła. Bo choć wolniej to jednak jej serce ciągle biło. Gdyby chłopak zginął już nie potrafiło by tego dalej robić.

                                                                     *

Nie miał pojęcia co się stało, gdzie jest i dlaczego. Zresztą to przestało być istotne. Najważniejsze było to, że nic już nie czuł. Wydawało mu się tylko, że ktoś nad nim stoi i coś do niego mówi, jednak nie miał siły otworzyć powiek by to sprawdzić. Próbował chociaż wytężyć słuch by zrozumieć sens wypowiadanych słów i rozpoznać do kogo należy ten głos dochodzący do niego jakby z oddali. Wydawał się bardzo odległy, jednak znajomy. Należący do kogoś ważnego w jego życiu, choć pustka w jego głowie uniemożliwiała mu zrozumienie do kogo.
Zmotywował się ten ostatni raz odnajdując w sobie resztkę woli walki i skrywanych sił. Z trudem otworzył ociężałe powieki oślepiony śnieżnobiałym kolorem pustego pokoju, w którym się znalazł. Przed nim stała Hermiona, jednak już nic nie mówiła. Miała na sobie białą sukienkę, którą już kiedyś widział, mimo to nie potrafił przypomnieć sobie kiedy i gdzie. Nieoczekiwanie przed jego oczami zaczęły pojawiać się zamazane urywki jego życia, wspólnych chwil spędzonych z dziewczyną, aż w końcu jej pokoju i zdjęcia kasztanowłosej Gryfonki z rodzicami na tle jej rodzinnego żółtego domu. Już wiedział. To na tej fotografii z minionych wakacji widział te sukienkę. Hermiona uśmiechnęła się do niego lekko, delikatnie się nad nim pochylając i wyciągając w jego stronę swoją dłoń. Resztką sił wyciągnął rękę w jej stronę i złapał jej dłoń, a ona obdarowała go najpiękniejszym uśmiechem i pomogła mu wstać.
Gwałtownie odwrócił się w bok dramatycznie wypluwając z przełyku nadmiar wody nagromadzonej w płucach. Hermiony już nigdzie nie było. Znowu był sam na ośnieżonym brzegu, sparaliżowany bólem i zimnem.
Wrócił.
Widocznie jednak to jeszcze nie był jego czas, jeszcze był w stanie wytrzymać ten ból i wygrać te nierówną, wyniszczającą walkę. I może nawet nie dla siebie samego.
Wiedział, że musi wstać. Poruszyć palcami, podnieść się, ruszyć na przód i znaleźć schronienie. Nie mógł tu zostać, to byłby jego koniec. Przemoczony, wystawiony na działanie lodowatej wody i porywistego wiatru nie miał żadnych szans, tym bardziej, że powoli zbliżał się wieczór i temperatura była coraz niższa.
Jak przez mgłę widział wyłaniający się z oddali zarys starej, nieczynnej latarni morskiej. To była jego nadzieja. Wbił odrętwiałe palce w zbity śnieg, z determinacją patrząc przed siebie i normując przy tym oddech. Zebrał w sobie całą swoją wolę walki, motywację i siłę. Wstał.


                                                                        *

Nie mógł pozwolić sobie na długi odpoczynek i regeneracje. Udało mu się wysuszyć ubrania, ogrzać, trochę zregenerować. Tyle musiało wystarczyć. Nie miał czasu na odpoczynek i użalanie się nad sobą, zresztą nawet jeśli by miał to by nie było w jego stylu.
Przy brzegu latarni stała łódź. Nowoczesna, bez śladu zniszczeń czy usterek technicznych. Wywnioskował, że musiała się tu zakotwiczyć stosunkowo niedawno, a jej poprzedni właściciele skończyli tak jak jemu cudem udało się uniknąć. Łódź była sprawna, gotowa w każdym momencie zabrać go z tej przeklętej wyspy w bezpieczne miejsce. Odwrócił głowę w bok, ostatni raz patrząc na zarys potężnej budowli, tworzącej starożytny zamek Dagurtar, który między swoimi mrocznymi ścianami skrywał tajemnice, których nikt nigdy nie powinien odkryć. W tym momencie podjął decyzję. Nie chciał myśleć nad tym czy jest ona słuszna. Postawił krok zostawiając całe minione dwa tygodnie w tyle. Rozum mówił, że robi dobrze. Jedynie serce biło w niespokojnym rytmie, zupełnie jakby miało świadomość, że właśnie coś traci, coś czego już nigdy więcej nie odzyska. Biło coraz słabiej, niemal tak jakby umierało z każdym kolejnym krokiem chłopaka. Nie mógł na to pozwolić. Przystanął w miejscu. Uniósł stalowy pełen zimna i powagi wzrok na czekająca na niego łódź. Podjął decyzję.

                                                                            *

- Wołają cie Tris. Mam cie zastąpić.
Przed siedzącym pod drzwiami blondynem, leniwie czytającym gazetę, znikąd wyłonił się obcięty na zapałkę chłopak, z kilkoma tatuażami na umięśnionym ciele. Tristian uniósł na niego pytający wzrok, lekko zaskoczony jego przybyciem. Nie drążył jednak dalej tego tematu. Nie zamierzał kwestionować odgórnych rozkazów. Hierarchia była tu ściśle określona oraz stała, nie widział potrzeby by ją zmieniać. Bez słów sprzeciwu wstał z krzesła i wepchnął mu do rąk gazetę sprzed stu lat.
- Jasne.
Nowo przybyły odprowadził Tristiana wzrokiem, a gdy miał już pewność, że jest sam na korytarzu, a pozostali mieszkańcy Dagurtar są daleko zajęci swoimi sprawami, zgarnął klucze od dormitorium dziewczyny i otworzył zamknięte dotąd drzwi. Od razu jego wzrok zatrzymał się na kasztanowłosej siedzącej pod ścianą. Uniosła na niego zdezorientowane spojrzenie i już wiedziała, że coś jest nie tak jak być powinno. Nie czekając na słowa wyjaśnienia, których i tak by nie usłyszała prędko podniosła się z podłogi wchodząc jak najbardziej w głąb salonu i nerwowo cofając się przed zbliżającym się do niej chłopakiem. Nic nie mówił, w milczeniu rozbierał ją wzrokiem, zbliżając się do niej beż żadnych barier i skrupułów. Czekał na ten moment od kiedy tylko dziewczyna pojawiła się w progu szkoły, nie mógł go nie wykorzystać. Zbyt długo tkwił w zamknięciu, bez kontaktu z kobietami. Nie zamierzał rezygnować z takiej okazji. Z głośnym hukiem rzucił klucze na stolik, jednocześnie zgarniając z niego wilgotny sweterek dziewczyny. W rozpaczliwy sposób próbowała go wyminąć, wymknąć się, uciec. Zrobić cokolwiek byle tylko znaleźć się jak najdalej od tego miejsca i człowieka. Było to jednak działanie bezcelowe i nim w jej oczach zdążyły zabłysnąć łzy, chłopak rzucił ją na łóżko, przywiązując jej ręce do barierek drewnianego stelażu łóżka. Krzyczała, wierzgała się i kopała, jednak nic nie było w stanie go powstrzymać. Mocno i boleśnie związał jej ręce jej własną koszulą nocną, usta kneblując podartym materiałem od jej sweterka. Leżała na łóżku, w przerażeniu czekając na coś przed czym już nikt nie mógł jej obronić. Chłopak nie był cierpliwy, obserwował bezradną i przerażoną dziewczynę z satysfakcją i żądzą, szybko rozpinając przy tym pasek od spodni. Miał świadomość swojej dominacji i jej bezradności i właśnie to w tym wszystkim podobało mu się najbardziej. Obdarzył ją uśmiechem triumfu i sarkazmu.
- Cześć paniusiu. Krzycz jak będzie bolało.
W tej samej chwili usłyszeli trzask gwałtownie i solidnie zamykanych drzwi. Nim osiłek zdążył zareagować w pokoju pojawił się drugi chłopak, łapiąc go za kark oraz ramiona i zdecydowanym ruchem ściągając go z dziewczyny.
- Cześć zasrańcu. Krzycz jak będzie bolało.
Dla potwierdzenia swoich słów mocno rzucił nim o ścianę, by w kolejnej sekundzie złapać go za kark i rozbić jego głowę o zimną i twardą betonową powierzchnie. Kilka razy powtórzył te czynność, by ogłuszonego chłopaka dobić silnymi ciosami w twarz, miażdżąc mu przy tym nos i łamiąc szczękę. Kilka mocnych prawych sierpowych ciosów w brzuch doprowadziło do pęknięcia kilku żeber i krwotoku wewnętrznego. Słaniającego się, mdlejącego i klęczącego na ziemi chłopaka, złapał mocno za szyję i szybkim oraz pewnych ruchem przekręcił jego kark. Umięśniony uczeń Dagurtar padł na podłogę w tym samym momencie, w którym jego serce przestało bić.
Nowoprzybyły chłopak bez chwili zawahania wyminął nieruchome ciało dawnego kolegi z grupy i prędko podszedł do przerażonej dziewczyny, bez słowa odwiązując ją od łóżka i ściągając materiał z jej ust. Nie usłyszał jednak podziękowań, a szczery i głośny bulwers zrywającej się z łóżka Gryfonki, machającej przy tym rękami na wszystkie możliwe strony..
- Co tak długo Malfoy?!
Momentalnie uniósł ręce w zirytowanym geście, patrząc na nią sprowokowany i wzburzony do granic możliwości.
- Nie ma za co Granger!
- Oczywiście, że nie ma! Zdajesz sobie sprawę jak długo tu na ciebie czekam?!
Ślizgon przyłożył sobie dłoń do czoła, odwracając się od niej i w tym właśnie momencie zdając sobie sprawę z najgorszego błędu jaki przed chwilą popełnił w swoim życiu.
- Po cholerę ja cie ratowałem?
W odpowiedzi dziewczyna spojrzała na niego prowokacyjnie, wymownie zadzierając przy tym głowę.
- Bo nie możesz beze mnie żyć.
Zezłoszczony jej irytującym głosem i ogólną postawą odwrócił się w jej stronę, ostrzegawczo wskazując na nią palcem.
- Zaraz sam przywiąże cię do tego łóżka.
Wyraz jej twarzy nieznacznie złagodniał, a na arystokratę spojrzała z rozczuleniem.
- Nie wiedziałam, że aż tak bardzo za mną tęskniłeś.
Załamany spuścił ręce wzdłuż ciała, jednocześnie odwracając się od niej i próbując w sobie znaleźć resztki sił i cierpliwości dla Gryfonki stojącej obok.
- Nie o to mi chodziło do cholery.
- Przecież wiem. Co cie ugryzło?
Sprowokowany gwałtownie się do niej odwrócił, obdarowując ją bogatą gestykulacją oraz charakterystyczną ekspresją w głosie i wyglądzie.
- Pływałem w lodowatym morzu przez godzinę, ale akurat nic nie zdążyło mnie ugryźć!
Dziewczyny jednak nie zniechęciła jego złość i bojowy wygląd oraz ton. Odwrócił się do niej plecami z całych sił próbując uspokoić nadmiar zbędnych emocji. Jego spokój nie trwał jednak długo.
- Malfoy..
Zaczęła cicho, co podziało na niego jak płachta na byka. Błyskawicznie się do niej odwrócił, machając rękami w geście irytacji i nawet nie starając się o cichy i spokojny głos.
- CO?!
- Dziękuje.
Jej delikatny, kobiecy głos i subtelny uśmiech malujący się na jej bladej twarzy podziałały na niego jak tabletki uspokajające. Błyskawicznie zapomniał o wszystkie negatywnych myślach i uczuciach. Zrezygnowany westchnął cicho pod nosem, a jego twarz znacznie rozjaśniała. Spojrzał na dziewczynę łagodnie, lekko się do niej uśmiechając.
- Nie ma za co.
- Tęskniłeś?
Uniosła na niego niepewny wręcz niewinny wzrok, wyglądając przy tym jak najsłodsza i najbardziej bezbronna kobieta na ziemi. Jej subtelny uśmiech i błyszczące spojrzenie rozgrzewało go bardziej, niż kominek w latanii. Westchnął pod nosem rozumiejąc, że Hermiona całkowicie go rozbraja. Spojrzał na nią z nieznaną sobie łagodnością, wykrzywiając usta w bladym, ciut bolesnym uśmiechu.
- Niestety tak.
Próbowała się do niego uśmiechnąć jednak nie mogła już dłużej walczyć ze swoimi emocjami. Jej usta samoczynnie wyginały się w podkowę, choć uparcie próbowała się uśmiechać. Jej podbródek zaczął się lekko trząść, a w oczach stanęły łzy, które z całych sił starała się przełknąć i sprawić by nie opuściły źrenic. Draco przyglądał jej się z nieukrywanym niezrozumieniem i ciut ironicznym uśmiechem.
- Co jest Granger? Depresja? Przed chwilą jeszcze żartowałaś i byłaś skłonna do ironii.
W odpowiedzi nabrała w płuca dużo powietrza, zupełnie jakby nabierała sił przed nadchodzącym atakiem histerii. Przełknęła ślinę, próbując przy tym przełknąć łzy stające jej w gardle.
- Ja tylko próbowałam rozładować napięcie...
- A teraz?
- Teraz już nie próbuje...
Wybełkotała cicho czując, że jej podbródek trzęsie się coraz mocniej, a przez nadmiar łez w oczach nie widzi już nic jak tylko mgłę. Jego ironiczna postawa sflaczała momentalnie. Spoglądał na nią w milczeniu, nie mogąc znieść jej smutnego wyglądu i głosu.
- Granger...
Nie zdążył nic więcej powiedzieć, przerwała mu nagle, nieoczekiwanie podnosząc na niego błyszczące bursztynowe oczy, w których stanęły wielkie słone krople, pojedynczo spadające z jej niepomalowanych rzęs na jej blade policzki i twarz. Sprawiała wrażenie jakby nie mogła już normalnie złapać oddechu, jakby próba wysłowienia się sprawiała jej ból, a płuca odmawiały posłuszeństwa z każdą próbą nabrania oddechu. Jej głos był cichy, drżący. Zdradzał tak wiele emocji, że udzielały się również jemu. Płakała, robiąc dłuższe przerwy między poszczególnymi słowami, po to by złapać oddech i uspokoić serce oraz łzy. Jej drżący szept odbijał się od każdej ściany pokoju, rozrywając jego serce na kawałki.
- Myślałam, że nie żyjesz... myślałam, że cię zabili... ja...ja myślałam, że to koniec... że umarłeś... że on mnie......
Zrobiła dłuższą przerwę nie mogąc wypowiedź tego o czym oboje myśleli i o czym doskonale wiedzieli. Uniosła na niego spojrzenie pełne niewinności oraz wdzięczności, ale i skrywanego bólu, tęsknoty, radości i niedowierzania w jednym.
- ...ale ty żyjesz... uratowałeś mnie... naprawdę to zrobiłeś... naprawdę po mnie wróciłeś...
W odpowiedzi wzruszył leniwie ramionami.
- Akurat nie miałem nic innego do roboty.
To jednak nie pomogło mu rozładować napięcia tak jak chciał i jak przypuszczał. Już nic nie było w stanie powstrzymać emocji wychodzących z Hermiony. Nie mógł znieść tego widoku, który bolał go bardziej niż najgorsze tortury. Uniósł ręce w geście bezradności, patrząc na nią zrezygnowanym, niemal bezsilnym wzrokiem i mówiąc do niej takim samym tonem.
- Granger błagam, nie rób mi tego.
To jednak nie podziałało, a przyniosło skutek odwrotny do zamierzonego sprawiając, że Gryfonka wybuchła histerycznym płaczem, którego już nic nie było w stanie zatrzymać. Nie mógł pogodzić się z widokiem Hermiony w takim stanie, z jej rozpaczą, smutkiem i łzami. Bolał go fakt, że nie zdołał jej przed tym bólem uchronić i nie miał pojęcia jak teraz złagodzić jej żal i smutek.
- Granger.....
Zaczął cicho, a ona przełknęła łzy starając się ponownie nie wybuchnąć histerycznym płaczem sprowokowana sposobem jakim wypowiedział jej nazwisko i tym czułym spojrzeniem, którym w chwili obecnej na nią patrzył.
- .... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko gdybyś tylko tego chciała. Mógłbym zrobić wszystko żeby zobaczyć twój uśmiech, żeby sprawić byś poczuła się lepiej. Mógłbym dla ciebie torturować, zabić…. Mógłbym dla ciebie zginąć Granger... ale kompletnie nie wiem co mam robić kiedy płaczesz.
Uniosła na niego bursztynowe, zapłakane oczy. Mocno nabierając w płuca potrzebnego powietrza.
- Przytul mnie.
Burknęła żałośnie, zalewając się kolejną falą łez. Jej głos zdradzał tak dużo emocji, że ledwo się powstrzymywał by nie rozpłakać się razem z nią. Spojrzał na nią sparaliżowany, zupełnie nie mogąc odnaleźć się w tej chwili i prośbie. Nie mógł pozostać obojętny na prośbę dziewczyny, choć zdawało się, że jej wykonanie kosztowało chłopaka więcej niż te czynności, które chwile wcześniej jej zaproponował. Powoli zbliżył się do sparaliżowanej emocjami kasztanowłosej, zupełnie jakby bał się, że każdy gwałtowniejszy ruch ją spłoszy, wystraszy i zaboli. Uniosła na niego przerażone spojrzenie, w którym tliła się jeszcze maleńka iskra wiary, że przed nią stoi chłopak, który zawsze i wszędzie ją ochroni, obroni i uratuje. W milczeniu zatrzymał się tuż przed nią. Był tak blisko jak tylko mógł bez dotykania jej ciała. Nie czekała już na nic więcej. Niepewnie oparła czoło o jego tors, chowając twarz w jego białej koszuli. Nieśmiało uniosła drobne palce, łapiąc nimi bawełniany materiał i zbliżając się do Ślizgona tak, że już nie było między nimi żadnego odstępu, a jedyną granicą oddzielającą ich ciała od siebie były już tylko ich ubrania. Płakała w jego tors, a on miał wrażenie, że już kiedyś tulił ją w swoich ramionach, taką kruchą, bezradną i bezbronną. Wiedział jednak, że nigdy wcześniej się to nie wydarzyło. Przecież nie mogło, choć uparcie coś mu to przypominało. Nie myślał jednak nad tym już dłużej. Objął dziewczynę swoimi ramionami niemal tak jakby w sowich ramionach trzymał największy skarb, chroniąc go przed całym złem tego świata. Objął ją tak jak mężczyzna powinien objąć kobietę swojego życia. Tak jak ktoś kto jest w stanie za nią oddać swoje życie. Czuła to i wtedy też rozpłakała się jeszcze bardziej. Mocniej i pewniej objęła go rękami, zaciskając swoje drżące dłonie na materiale jego koszuli, łkając przy tym cicho i pozwalając by wszystkie jej myśli i uczucia zakończyły swoją drogę wraz z łzami na jego ubraniu.
Przymknął powieki, delikatnie opierając swój podbródek i zatapiając go w burzy jej nieujarzmionych, wilgotnych włosów. Tulił ją w ramionach pozwalając by koszula, którą jakiś czas temu tak staranie suszył znów stała się mokra od słonej wody. Kierowany chwilą delikatnie położył swoją dłoń na jej głowie, lekko gładząc ją po włosach, by chwile później zatopić swoje wargi w jej lokach, delikatnie i z nieznaną sobie czułością całując ją w czoło. W takiej pozycji już pozostał.
„Już dobrze Granger”
Nie wiedziała czy przywódca Slytherinu naprawdę to powiedział, czy tylko jej mózg podpowiadał jej co by chciała teraz od niego usłyszeć. Nie wiedziała tego, chociaż chłopak nie musiał jej nic mówić wystarczyło, że znowu tu był. Że żyje, że go nie straciła i że znowu jej serce może bić w normalnym, zarezerwowanym tylko dla niego rytmie. Czuła się bezpieczna. I tylko to się liczyło, że znowu był przy niej i znowu ją obronił. Kolejny raz. Nie żądając niczego w zamian.
Nie poganiał jej, niczego nie komentował. W milczeniu wsłuchiwał się w jej coraz spokojniejszy oddech i miarowe bicie serca. W końcu się uspokoiła.
Niepewnie odsunęła się od chłopaka, choć nadal miała go na wyciągnięcie dłoni. Niezdarnie otarła wierzchem dłoni policzki, pozbywając się słonych ścieżek wydrążonych przez łzy siekające po jej bladej twarzy. Uniosła na chłopaka niepewny wzrok nie mogąc zrozumieć jak to się stało, że jest tutaj, przy niej.
- Jak się tu znalazłeś?
Draco od niechcenia wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym lekko.
- Wszedłem.
- Ale jak?
- Drzwiami.
Spojrzała na niego z politowaniem, dając mu do zrozumienia, że nie do końca o to jej w tym wszystkim chodziło.
- Malfoy....
Nim jednak powiedziała to co chciała chłopak nieoczekiwanie jej przerwał.
- Nie mamy na to czasu Granger, później ci wszystko wyjaśnię.
Zrozumiała. On z kolei odwrócił się do nieprzytomnego chłopaka, kucając przed nim i sprawdzając mu puls. Niepewnie wyjrzała za pleców Ślizgona, ze strachem patrząc na leżącego bezruchu ucznia Dagurtar.
- Zabiłeś go?
W odpowiedzi przecząco pokiwał głową, zabierając palce z jego szyi.
- Skręciłem mu kark, ale i tak żyje. Zaraz się ocknie.
Mówiąc to ruszył w kierunku wyjścia z dormitorium. Nim wyszli z pomieszczenia Draco nieoczekiwanie przystanął, tym samym sprawiając, że Hermiona idąca za nim również się zatrzymała. Spojrzała na blondyna z niezrozumieniem.
- Na co czekamy?
- Jeśli cie stąd zabiorę domyślą się, że żyje...
Szepnął bardziej do siebie niż do niej, nie starając się nawet o to czy dziewczyna go usłyszała. Bez słów wyjaśnienia wyciągnął nieprzytomnego chłopaka za drzwi dormitorium, by po chwili wrócić po klucze leżące na stoliku. Hermiona odprowadzała go wzrokiem z nieukrywanym niezrozumieniem, a gdy chłopak wyszedł z dormitorium i zamierzał zakluczyć drzwi od zewnętrznej strony mimo, że ona w ciągu dalszym była w środku, prędko podbiegła do niego zszokowana i ciut spanikowana.
- Co robisz?
Bez słowa wyjaśnienie włożył klucz w zamek.
- Niedługo wrócę.
Dopiero teraz dotarto do niej co chłopak zamierzał zrobić. Patrzyła na klamkę, którą trzymał, następnie na niego z nieukrywanym przerażeniem, zdziwieniem i niezrozumieniem.
- Co? Nie możesz....
Podniósł rękę jakby miało ją to uspokoić i w jakimś stopniu jej pomóc.
- Wrócę po ciebie za pięć minut.
Nie pomogło. Ze złością tupnęła nogą w podłogę.
- To będzie o pięć minut za późno Malfoy!
- Wrócę po ciebie Granger. Obiecuje.
Nie czekając aż Hermiona do niego podbiegnie i wyrwie drzwi z zawiasów, prędko je za sobą zamknął zakluczając dziewczynę w pokoju. Podbiegła do zamkniętych drzwi i ze złością uderzyła w nie otwartymi dłońmi.
- Malfoy! Ty dupku!
Właściciel nazwiska nie zniechęcił się jednak tym określeniem oraz wyraźnym niezadowoleniem przebijającym się od drugiej strony drzwi. Jak gdyby nigdy nic odłożył klucze na stolik stojący przed wejściem do jej pokoju, a osiłka schował do jednego ze schowków na miotły, ówcześnie nokautując go jeszcze raz. Solinie przywiązał go do starych regałów i zakneblował starą szmatą. Nie było szans by w najbliższym czasie chłopak mógłby się z tego mini więzienia wydostać i Draco postawił to wykorzystać.

                                                                          *

Naburmuszona jak małe dziecko siedziała na swoim łóżku, ze skrzyżowanym na piersiach rękami tępo wpatrując się w środek salonu. Słysząc przekręcany zamek w drzwiach nawet nie zmieniła swojej pozycji, chcąc by blondyn zobaczył jej olbrzymiego kobiecego focha i bez kwiatów i czekoladek na pocieszenie w ogóle tu nie przychodził. Niestety ku jej rozpaczy nie był to Ślizgon, lecz Ivan. Spojrzał na nią ciut niepewnie, z troską wymalowaną na twarzy.
- Jak się czujesz? Pozostali dobrze cie traktują?
- Wspaniale. Uwielbiam być porywana, bezlitośnie ciągnięta przez wszystkie korytarze, wpychana do pokoju i zamykana w nim na wszystkie możliwe spusty bez picia, jedzenia i swoich rzeczy. Kim wy jesteście, barbarzyńcami?
Spojrzała na niego ze złością, a gdy dosyć szybko zorientowała się, że właśnie nimi, w pełnym tego słowa znaczeniu są, machnęła od niechcenia ręką i mruknęła niewyraźne „nie ważne”.
- Wybacz, postaram się to naprawić.
Mówiąc to położył na stole miskę z owocami, dwie lampki oraz butelkę tutejszego trunku. Majestatycznie odwróciła głowę w bok, tym samym dając mu do zrozumienia, że nie przekupi jej w taki sposób.
- Mam dla ciebie prezent.
Spojrzała na niego zdziwiona, a on podszedł do niej z dość sporych rozmiarów otworzonym pudełkiem, tym samym pokazując jego zawartość.
- Sukienka?
Nie kryła w swoim tonie i wyrazie twarzy zdziwienia, gdy owym prezentem była długa czarna suknia, bez ramiączek jednak z czymś na wzór gorsetu. Była piękna, z dawnych lat. Urzekła ją i czarnowłosy widział to w jej oczach. Uśmiechnął się do niej miło, wręcz zachęcająco.
- Chciałbym cie w niej zobaczyć.
Prychnęła pod nosem, majestatycznie krzyżując ręce na piersiach i odwracając od niego głowę.
- Jasne, że byś chciał. Jeszcze bardziej bez...
To chłopaka jednak nie zniechęciło do dalszych prób, a ona przeprowadziła błyskawiczny bilans zysków i strat. W ciągu dalszym miała na sobie przemoczone ubrania, opcja przebrania się była korzystna, nawet jeśli miała ubrać niewygodną i ograniczającą ruchy sukienkę. W dodatku taki strój można było łatwiej wykorzystać, biorąc pod uwagę jeszcze płyn procentowy strojący na stole i fakt, że podoba się Ivanowi. Reasumując wszystkie te czynniki razem, odkryła w tym szanse na ucieczkę. Uniosła na chłopaka wzburzone spojrzenie, z całych sił starając się powstrzymać nadmiar złości malujący się na jej twarzy. Bez słowa komentarza, porwała z pudełka sukienkę i skierowała się z nią do łazienki, odprowadzana wzorkiem i uśmiechem Ivana.
Wyszła z łazienki po 5 minutach, ubrana w sukienkę i z chaotycznie upiętymi włosami, które odsłaniały jej szyje i ramiona. Uśmiechnął się do niej oczarowany jej wyglądem, jednocześnie podchodząc do niej i bez słowa zakładając jej na szyje złoty łańcuszek z niewielkim szlachetnym kamieniem, choć nie potrafiła go zidentyfikować. Z mieszanymi uczuciami delikatnie dotykała prezentu znajdującego się na wysokości jej mostka, z lekkim rozbiciem patrząc na Ivana nalewającego do dwóch kieliszków czarnego płynu. Mile ją zaskoczył, jednak potrzeba opuszczenia tego miejsca, była silniejsza niż jej uczucia do chłopaka. Niepewnie do niego podeszła, odbierając od niego swoją lampkę i wypijając całą jej zawartość, pod jego czujnym okiem. Na coś przydało jej się częste i wieczorne picie z Malfoy’em, przynajmniej dzięki temu na swoją kondycję nie mogła narzekać, w przeciwieństwie do ucznia Dagurtar i właśnie to zamierzała wykorzystać. Uwieść, upić i uciec. Jej genialny plan o kryptonimie „3xU” nie udał się kompletnie, gdy w połowie jego realizacji do pokoju nieoczekiwanie wszedł mężczyzna podający się za Elendor’a, w obstawie kilku innych uczniów. Ivan momentalnie spoważniał i wytrzeźwiał, a ją samą pozostali chłopacy posadzili na krześle przy stole, przytrzymując by się nie wyrywała. Najstarszy mężczyzna podszedł do niej z ironicznym uśmiechem, by w kolejnej chwili skinąć ręką na stojącego przy nim Dana, który podał mu sztylet.
- Potrzebujemy twojej krwi kochanie.
Wstrzymała oddech, a Ivan razem z nią. Nie zdążył jednak zaprotestować i ruszyć jej na ratunek. Czterdziestoletni mężczyzna mocno złapał za jej nadgarstek, sekundę później rozcinając wierzch jej dłoni. Syknęła z bólu jednak nikt nie zwrócił na to większej uwagi. Kapiącą krew wlali do czegoś na wzór fiolki, a gdy była już napełniona, nauczyciel historii z uśmiechem puścił jej krwawiącą rękę i ruszył w stronę wyjścia, szczelnie zamykając przy tym probówkę.
- Zabierzcie ją. Pójdzie z nami.
Jak kazał tak jeden z osiłków zrobił, łapiąc ją za ramie i wyprowadzając z pokoju. Ivan prędko zrównał się z przywódcą, którego zresztą był zastępcą.
- Czemu to zrobiłeś?
Człowiek podający się za dyrektora Dagurtar wzruszył od niechcenia ramionami.
- Zwykła, ludzka przezorność. Nie będę ryzykował. Musimy mieć jej krew, wolę się dodatkowo zabezpieczyć.
Mówiąc to uśmiechnął się do niego ironicznie, pokazując fiolkę z czerwoną krwią Hermiony Granger. Ivan nie był zadowolony z takiego podejścia, jednak już nic nie powiedział. W milczeniu ruszył za przywódcą.

                                                                  *

Pomysł wydawał mu się dobry. Ba! Wręcz genialny! Wrócić do jaskini, zabrać skrzynie lub chociaż jej zawartość tym samym posiadając niezbity atut, przedmiot szantażu lub do ewentualnego zniszczenia, a zarazem bilet powrotny do domu. Ku jego zdezorientowaniu nie było w niej już skrzyni. Oświetlone miejsce, w którym jeszcze niedawno stała było puste. Najwyraźniej mieszkańcy Dagurtar byli mądrzejsi niż początkowo przypuszczał i odpowiednio zabezpieczyli się przed taką ewentualnością. Nim odnalazł się w całej sytuacji dobiegł go charakterystyczny głos, którego kategorycznie nie powinien i nie chciał słyszeć.
- Proszę, proszę. Ktoś wrócił do nas z krainy umarłych. Taki upadek powinien cie zabić. Co jest Draco? Nawet żadnej złamanej kości?
Momentalnie uniósł wzrok w górę, gdzie nad urwiskiem stał fałszywy Elendor w towarzystwie Ivana oraz zaskoczonego Seana, który przyciśnięty chwile wcześniej do muru, przyznał się do tego jak faktycznie wyglądała egzekucja Ślizgona, choć cały czas uparcie zaprzeczał by chłopak mógł przeżyć taki skok. Teraz jednak już było wiadomo, że arystokrata oszukał przeznaczenie, zresztą nie pierwszy, nie ostatni raz. Blondyn obdarzył dyrektora wymuszonym uśmiechem, wyciągając przy tym przed siebie kciuk.
- Dziękuje za troskę. Nic mi nie jest. Było super. Sam powinieneś spróbować.
Dyrektor odpowiedział mu ironicznym uśmiechem, przecząco przy tym kiwając głową.
- Może innym razem. Co ty tak właściwie robisz w tej okropnej jaskini?
- Zejdź tutaj to chętnie ci pokaże.
- Dziękuje za propozycję, jednak tu na górze jest przytulniej.
Nim Draco zabił go swoim mrożącym krew w żyłach spojrzeniem i przeanalizował całą wyjątkowo beznadziejną sytuację, w której się znalazł, dyrektor głośno zaciągnął się powietrzem, niemal jakby rozkoszował się zapachem porażki Ślizgona i tą jedyną w swoim rodzaju chwilą.
- Ach...wspaniałe zamknięcie twojego życia Draco, wśród węży i trupów. Elendor w końcu będzie miał towarzystwo.
Draco uśmiechnął się wyjątkowo sztucznie, udawanym śmiechem odpowiadając na rozbawiony ton starszego mężczyzny.
- Ahahahaha. Sukinsyn.
Dodał już pod nosem, wyjątkowo przy tym poważniejąc i odwracając głowę w bok, by mężczyzna go nie usłyszał.
- Wszystko co należało do ciebie jest teraz moje.
Nim arystokrata zrozumiał sens tych słów, jego rozmówca uśmiechnął się do niego ironicznie wymownie przy tym machając jego różdżką i jednocześnie pokazując głową w bok, gdzie w tym samym czasie nad urwiskiem pojawiła się Hermiona przytrzymywana za ramie przez Dana.
Draco spojrzał na nią dziwnie, lekko rozkojarzony i zmylony jej obecnym wyglądem. Dopiero po chwili dokonał przełomowego odkrycia, że to faktycznie jego ukochana dziewczyna w dodatku wystrojona bardziej niż ksiądz na odpust. Momentalnie uniósł ręce w geście uwielbienia, uśmiechając się do niej odkrywczo.
- Granger? Właśnie miałem cie uratować.
Hermiona uśmiechnęła się do niego wyjątkowo wymuszenie i sztucznie, mocniej wychylając się za urwiska i wyraźnie akcentując swoje słowa. Towarzyszył jej przy tym wyjątkowo widoczny kobiecy foch.
- Dziękuje, poradziłam sobie sama.
Tymczasowy dyrektor nie zważając na wymianę słowną dwójki niedoszłych kochanków dalej kontynuował swój życiowy monolog.
- No nic, czas na nas. Niestety musimy się tutaj rozstać. Szkoda Draco, polubiłem cię. I wiesz co, nie mam serca zostawiać cię samego w tym okropnym miejscu.
Przy tych słowach specyficznie spojrzał na Dana i skinął na niego głową. Hermiona czując, że rudowłosy chłopak wzmacnia uścisk na jej ramieniu, spojrzała na niego z oburzeniem, próbując wyrwać się z jego rąk.
- Puść mnie ty dupku.
Dan uśmiechnął się do niej złośliwie.
- Wyjątkowo źle dobrane słowa.
I nim Hermiona zdążyła zrozumieć całą sytuację rudowłosy chłopak zrzucił ją z urwiska. Poleciała z krzykiem w dół, rozpaczliwie próbując złapać się czegokolwiek. Udało jej się zawisnąć na wystającej półce skalnej, choć jej pokaleczone ręce boleśnie o sobie przypomniały. Mimo to rozpaczliwie próbowała utrzymać się jak najdłużej.
Wyjątkowo jak na siebie przejęty i spanikowany Ślizgon błyskawicznie do niej podbiegł, machając rękami jakby miał ją tym gestem uspokoić i niemo informował ją by się nie ruszała.
- Granger! Trzymaj się! Nie spadnij!
Oburzona do granic możliwości odwrócił głowę w jego stronę, patrząc na niego ze złością i irytacją.
- „Nie spadnij”? Kpisz sobie?!
W tym momencie jednak oburzanie się na Ślizgona nie wyszło jej na dobre, bo nieświadomie rozluźniła uściska, a jej place zsunęły się ze skały. Nim zrozumiała i naprawiła swój błąd, spadła w dół z głośnym krzykiem. Draco jednak po raz kolejny udowodnił, że w roli jej prywatnego rycerza sprawdza się lepiej niż Król Artur, Batman, Robin Hood i Shrek razem wzięci, z gracją łapiąc dziewczynę, która spadła prosto na jego wyciągnięte ręce.
- Mam cie Granger.
Uśmiechnął się do niej sympatycznie, wyjątkowo dumny ze swojego bohaterskiego czynu.
Mimo wszystko tym razem podziękowań również nie usłyszał, a zamiast tego Hermiona spojrzała na niego z nienawiścią i obrzydzeniem, prędko go od siebie odpychając i niemal zeskakując z jego rąk.
- Puść mnie ty zdrajco.
Warknęła jeszcze śmiertelnie oburzona, nawiązując do sytuacji sprzed niedawna, kiedy to zostawił ją samą w pokoju, na pastwę okrutnego i bolesnego losu. Zmieniła swoje nastawienie od razu, z chwilą gdy odwróciła się za siebie, a koło jej nogi pojawił się grzechotnik. Na domiar złego w jaskini zaczęło pojawiać się ich coraz więcej, w dodatku wyjątkowo zawzięcie pełzających w ich stronę. Nie czekając na nic więcej błyskawicznie wróciła do chłopaka, bez ostrzeżenia na niego wskakując.
- Zmieniam zdanie. Podnieś mnie Malfoy! Podnieś!
Nim się zorientował Hermiona uczepiła się go bardziej niż ozdoby na bożonarodzeniowym drzewku i nie przeszkadzał jej w tym nawet fakt, że ma na sobie długą, wieczorową suknie. Nie zważając na to, że kreacja dość znacząco ogranicza jej ruchy, spanikowana oplotła go nogami i rękami, mocno się do niego przytulając. Byle tylko znaleźć się jak najdalej od ziemi, po której pełzały obślizgłe stworzenia. Cudem utrzymał pion i przytrzymał ją na rękach czując, że Gryfonka ściska go tak bardzo, że zaczyna mu już brakować powietrza.
Ivan obserwujący całe zajście z szokiem i złością odwrócił się do starszego mężczyzny, który wydał rozkaz.
- Oszalałeś?! Ona jest nam potrzebna!
Dyrektor spojrzał na niego zimno, tym samym studząc jego zbędne emocje.
- Jest nam potrzebna jej krew, nie ona. Za bardzo cie rozpraszała mój przyjacielu, a na żadne błędy nie możemy sobie pozwolić. Jeszcze trochę, a takich dziewczyn będziesz miał milion.
Mówiąc to poklepał go jeszcze po ramieniu, by w kolejnej sekundzie odejść z pozostałymi uczniami w tylko sobie znanym kierunku. Ivan odprowadził go wzrokiem, by następnie ostatni raz spojrzeć w dół. Odwrócił wzrok od uwięzionej dwójki i ruszył za dyrektorem, zostawiając w tyle uczucia, którymi obdarzył kasztanowłosą dziewczynę z Hogwartu.

                                                                             *

Draco w dosyć brutalny sposób ściągnął z siebie dziewczynę, tym samym dając jej do zrozumienia, że ma ważniejsze rzeczy na głowie niż trzymanie jej na rękach w ostatnich minutach swojego życia. Nerwowo odprowadzała go wzrokiem, w czasie kiedy chłopak przeskakiwał między wężami, próbując dostać się do pochodni wiszących na ścianie.
- Węże... dlaczego to muszą być węże Malfoy? Dlaczego to nie mogą być motyle? Albo chociaż koniki polne? Albo króliczki?
Nie odpowiedział na jej rozpaczliwe pytanie, zamiast tego wepchnął jej pochodnie do rąk.
- Weź to Granger i machaj tam gdzie syczy.
Spojrzała na niego z przerażeniem i niezrozumieniem.
- Tu wszędzie syczy do cholery!
Spanikowana wyjątkowo chaotycznie machała przed sobą pochodnią, w czasie kiedy blondyn postanowił jeszcze raz zwiedzić jaskinie. Nie mogła tego zrozumieć. Nerwowo odwracała wzrok ze zbliżających się węży, na szukającego wyjścia chłopaka.
- Możesz się trochę pośpieszyć Malfoy?
Odwrócił się do niej gwałtownie, wkurzony i zirytowany jej systematycznym stękaniem i marudzeniem, w czasie kiedy on naprawdę robił co mógł by wydostać ich z tej przeklętej jaskini, którą nota bene odkryła właśnie ona i to na jej życzenie się w niej znaleźli.
- A co? Masz randkę Granger?!
Zrobiła naburmuszoną minę i powróciła do odganiania zbliżających się węży.
Mimo wszystko Draco uratował ją po raz kolejny, odnajdując w jednej ze skrzyń butelki z płynami procentowymi i wylewając je tam gdzie pełzały węże, by następnie rzucić w nie pochodnią, którą zabrał od sparaliżowanej dziewczyny. Te, które nie zdążyły uciec spłonęły okrutnie, choć Ślizgon nie miał teraz czasu na ubolewanie nad stratą maskotek swojego Hogwarckiego domu. Gdy już zagrożenie, przynajmniej to związane z wężami minęło, odwrócił się do Hermiony mierząc ją zirytowanym i zezłoszczonym spojrzeniem. Wyjątkową ekspresją w wyglądzie i tonie głosu dając jej do zrozumienia swoją obecną złość.
- Skąd masz kieckę? Od Ivana?!
W odpowiedzi wyzywająco zadarła głowę, marszcząc brwi i wbijając w chłopaka swoje zezłoszczone spojrzenie.
- Próbowałam uciec!
Wzburzony uniósł ręce w zirytowanym geście, mierząc ją wzrokiem zdradzonego męża.
- No to szkoda, że ci nie wyszło!
Na jej wybuch irytacji i złości długo czekać nie trzeba było, co dodatkowo podkreśliła przez wbicie mu swojego długiego paznokcia w tors.
- A ty gdzie byłeś do cholery?! Miałeś po mnie wrócić!
Nie odpowiedział, zamiast tego kasztanowłosa z przerażeniem i niedowierzaniem obserwowała jak bez słów wyjaśniania łapie skrawek jej sukni.
- Co ty robisz?
Zirytowany uniósł na nią swój morderczy wzrok, jednocześnie mocno szarpiąc czarny materiał, by rozerwać go tuż na wysokości jej ud.
- A jak ci się wydaje?! Ratuje cie!
- Zrywając ze mnie sukienkę?!
- Przynajmniej się o nią nie zabijesz, jak ci się te twoje krótkie nóżki w nią zaplączą!
Wściekła i zarumieniona rozpaczliwie zaczęła naciągać porwany materiał, by bardziej przykrył jej odsłonięte nogi i uda. Nie zamierzała jednak kryć swojego wielkiego życiowego oburzenia.
- Mam złe wspomnienia z czasów kiedy ostatni raz zrywałeś ze mnie sukienkę Malfoy!
Spojrzał na nią zezłoszczony, z wyjątkowo bogatą gestykulacją i ekspresja w głosie i wyglądzie pokazując jej swoją jeszcze większą złość i irytacje.
- To również, nie było szczytem moich marzeń Granger!
Oboje mierzyli się wściekłymi spojrzeniami, choć kurz po bitwie mimo wszystko zdawał się powoli opadać. Głośno wypuściła powietrze z nadymanych policzków, próbując przy tym uspokoić wszystkie zbędne emocje. I tak byli w beznadziejnej sytuacji, a ich kłótnia tylko ją jeszcze bardziej pogarszała. Oboje mieli tego świadomość. Hermiona postanowiła złagodzić sytuację, a Draco w tym samym czasie stwierdził, że faktycznie ciut przesadził ze skróceniem sukienki dziewczyny i krawcem na pewno nigdy nie będzie. Zarumieniona, naciągnęła materiał na tyle na ile się dało, patrząc przy tym na chłopaka z lekko utrzymującym się kobiecym fochem.
- Co teraz?
- Chcesz usłyszeć wersje optymistyczną czy pesymistyczną?
Niedbale wzruszyła ramionami, w duchu stwierdzając, że nie robi jej to żadnej różnicy.
- Sam wybierz.
- Nie mamy przy sobie różdżek, więc ani nie wezwiemy pomocy ani się stąd nie wydostaniemy. Tajemne przejście, którędy weszliśmy jakimś cudem już nie działa. Nie mamy jedzenia, picia i zostaliśmy tu zamknięci bez możliwości wyjścia. Nawet jeśli nadejdzie dzień, w którym mielibyśmy wrócić do Hogwartu, powiedzieli by Dumbledore'owi, że zginęliśmy na morzu. Nikt nas nie będzie szukał, a Ivan i reszta opuszczą wyspę jak tylko zniosą klątwę. Możemy tu tkwić bardzo długo. Najpewniej zginiemy z głodu, lub zatruci jadem węży.
Spojrzała na niego z grymasem bólu i zażenowania na twarzy.
- Za późno na wersję optymistyczną?
Nachylił się nad nią, świdrując ją swoim lodowatym spojrzeniem i szczycąc ją wyjątkowo poważnym tonem swojego głosu.
- To była wersja optymistyczna.
Zrezygnowana przysiadła na potężnej, zamkniętej skrzyni wypełnionej skarbami. Westchnęła ciężko pod nosem, odprowadzając wzrokiem zamyślonego chłopaka, w skupieniu przyglądającego się całej jaskini, w której się znaleźli.
- I co teraz Malfoy?
- Myślę nad tym.
- W takim razie rób to szybciej. Musimy stąd wyjść.
Odwrócił się w jej stronę czując, że Hermiona zaczyna go na nowo wkurzać i irytować.
- Przecież wiem.
- Dobrze by było jeszcze w tym tygodniu.
Wypuścił głośno powietrze z nadymanych policzków, próbując uśmierzyć nagły przypływ gniewu, który wywołała w nim drobna jednak upierdliwa Gryfonka.
- Masz chociaż jakiś plan?
Spojrzała na niego zdziwiona w momencie, w którym przytaknął skinieniem głowy.
- Serio?
Pochylił się nad nią, jednocześnie wskazując na nią palcem.
- Punkt pierwszy - wyjść stąd. Punkt drugi - skopać wszystkim tyłki. Punkt trzeci - ognista whisky.
W odpowiedzi pokiwała przytakująco głową, wykrzywiając usta w wymuszonym uśmiechu i cicho klaskając przy tym w dłonie.
- Świetny plan. Prosty i niewykonalny.
Zmierzył ją wyzywającym i oburzonym spojrzeniem.
- A masz jakiś inny?
Nie odpowiedziała, on z kolei odwrócił się do niej stawiając kilka kroków przed siebie. Momentalnie zerwała się ze skrzyni, odprowadzając go wzrokiem.
- Gdzie idziesz?
- Jak najdalej od ciebie.
- Niby jak?
- Przez te ścianę.
Mówiąc to wskazał jej kilkudziesięciometrową litą skał wzdłuż, której jeszcze niedawno spadała. Zadarła brwi drapiąc się przy tym po skroni, nie bardzo wiedząc co chłopak miał w tym wszystkim na myśli.
- Wiesz Malfoy, powiedzenie „głową w mur” to tylko metafora, a nie sposób na ucieczkę z zamkniętej jaskini.
W odpowiedzi zmierzył ją mrożącym krew w żyłach wzrokiem, dając jej do zrozumienia, że nie o taki sposób mu w tym wszystkim chodziło.
Chwilę kręcił się jeszcze po jaskini aż w końcu znalazł grubą, niemal żeglarką linę. Dosyć szybko umiejętnie ją związał by w końcu po wielu nieudanych próbach zahaczyć nią o skały, tak by za jej pomocą wdrapać się na miejsce, gdzie jeszcze niedawno stał Ivan i spółka. Gdy mu się to udało odwrócił się do Hermiony z pytającym wyrazem twarzy.
- Jadłaś już kolacje Granger?
Spojrzała na niego z nieukrywanym niezrozumieniem, zaskoczona tym nagłym oderwanym od rzeczywistości pytaniem.
- Dlaczego pytasz?
- Bo ta lina wytrzyma tylko 350 kilogramów.
W odpowiedzi rzuciła w niego swoim butem. Dla odmiany wyjątkowo jej oburzenie go rozbawiło. Postanowił jednak pośmiać się z niej innym razem. Kiwnął głową, próbując tym ruchem przywołać dziewczynę do siebie.
- Chodź.
- Malfoy... ja nie dam rady.
Nie zrozumiał. Podszedł do niej spuszczając wzrok z jej skuszonej twarzy na dłoń, którą maskowała drugą ręką. Nie zauważył tego wcześniej. Bez słowa ją złapał, odwracając ją wewnętrzną stroną. Rana biegła wzdłuż dłoni, była głęboka i zabrudzona, w ciągu dalszym sączyła się z niej krew, a ból i głębokość rany uniemożliwiały jej normalne poruszanie ręką. Podniósł na nią poważny wzrok.
- Kto ci to zrobił?
Nic nie powiedziała. Skruszona spuściła głowę w bok, zupełnie jakby to ona była sprawczynią, a nie ofiarą.
- Tamten facet?
Mimo, że było to pytanie znał już na nie odpowiedź. Niepewnie zabrała swoją dłoń z jego, on z kolei gwałtownie odwrócił się od niej stawiając kilka nerwowych kroków. Uniosła na niego niepewne spojrzenia, mając wrażenie, że zaraz się rozpłacze.
- Malfoy...
Przystanął w miejscu, zapierając dłonie o biodra i starając się wyciszyć zbędne emocje.
- Zabije sukinsyna.
Warknął jeszcze na podsumowanie, wypuszczając nadmiar zbędnego powietrza z płuc. Te plany na przyszłość poprawiły mu humor i uspokoiły poszarpane nerwy. Odwrócił się z powrotem do dziewczyny delikatnie ujmując jej dłoń i kawałkiem niepotrzebnego już materiału od jej sukienki obwiązał jej ranę. Syknęła z bólu, choć chłopak starał się jak mógł by sprawić jej jak najmniej bólu. Uśmiechnęła się do niego rozczulona, gdy ładny i schludny opatrunek zakończył uroczą i małą kokardką.
- Dziękuje.
Czując na sobie presję czasu i ogromną potrzebę natychmiastowego opuszczenia tego miejsca, ciut nerwowo przytaknął jej głową.
- Później umówimy się na seks.
Pociągną ją w stronę liny, tym samym sugerując, że nie mają na to w chwili obecnej czasu i dziewczyna będzie musiała przełożyć swoje konkretne podziękowania na dogodniejszy termin.
Jeszcze chwilę kłócili się pod liną, kto pierwszy ma wdrapać się na górę. Tym razem Hermiona nie dała omamić się presji blondyna, który z wyjątkowym zaangażowaniem proponował jej by to ona pierwsza wdrapała się na górę, a on w trosce o jej dobro i bezpieczeństwo będzie ją z tyłu asekurował. Hermiona jednak na taki podstęp zwabić się nie dała i w efekcie końcowym to ona osłaniała tyły niezadowolonego z tego faktu Ślizgona.
- Co teraz Malfoy?
Jej pytający wzrok zatrzymał się na chłopaku, który postawił kilka kroków przed siebie, w chwili w której udało im się opuścić jaskinię i wdrapać na jej szczyt.
- Musze odzyskać różdżkę.
Wytrzeszczyła na niego oczy, prędko zagradzając mu drogę i wbijając w niego swoje niedowierzające spojrzenie.
- Zwariowałeś?! Jak niby chcesz to zrobić?
Od niechcenia wzruszył przy tym ramionami, tym samym dając jej do zrozumienia, że to wcale nie będzie takie trudne.
- Nie wiem. Wymyśle po drodze. Poczekaj tu na mnie.
Dodał na odchodnym, jednak dziewczyna w ciągu dalszym nie była przekona, a na potwierdzenie tego faktu ponownie zagrodziła mu drogę i zaczęła machać rękami na wszystkie strony świata.
- Zwariowałeś Malfoy?! To szaleństwo!
- Wyluzuj Granger, wrócę szybciej niż wymówisz „piwo kremowe”
Zmierzyła go wymownym spojrzeniem spod łba.
- Piwo kremowe.
Odruchowo wykrzywił twarz w grymasie zażenowania, wzdychając przy tym cicho.
- No może nie tak szybko, ale wrócę.
Jeśli chodzi o determinację i trzymanie się swojego zdania Draco i Hermiona byli pod tym względem identyczni i nieugięci. Mimo wszystko spojrzenie i ogólna postawa dziewczyny złagodniała. Spojrzała na chłopaka z rezygnacją i proszącym spojrzeniem by nie ryzykował swojego życia po raz kolejny.
- Przestań Malfoy. Proszę obiecaj, że tam nie pójdziesz.
W odpowiedzi wywrócił do góry oczami, załamany jej zatroskaną postawą.
- Dobrze. Obiecuje, że tam nie pójdziesz.
- Dziękuje.
Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i ulgą. Dopiero po chwili do niej dotarło, że nie o taką obietnicę jej w tym wszystkim chodziło. Automatycznie zmarszczyła wszystkie mięśnie twarzy i spojrzała na niego z oburzeniem.
- Ej!
Pokiwał głową na boki uśmiechając się do niej miło, kompletnie nie mogąc zrozumieć tej nagłej troski.
- Nie martw się Granger, to będzie bułka z masłem.
Energicznie pokiwała przytakująco głową, dając chłopakowi do zrozumienia, że ma rację.
- Jasne. Chcesz być bułką czy masłem?
Nie odpowiedział, machnął ręką jakby odganiał muchę tym samym dając jej do zrozumienia, że niepotrzebnie panikuje, a on i tak zrobi po swojemu. Bez słowa pożegnania ruszył w stronę drzwi wyprowadzających z tego pomieszczenia na szkolny korytarz. Nim jednak zniknął Hermionie sprzed oczu, nieoczekiwanie go dogoniła i zrównała się z nim ramionami. Gdy bez słowa wyjaśnienia zaczęła iść w tym samym kierunku co on, spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Co robisz?
- Idę z tobą.
Jej głos i wygląd nie uznawał sprzeciwu, choć on nawet nie zamierzał go wyrażać. Nic nie powiedział, jedyne na co się zdobył to delikatny uśmiech, choć dziewczyna go już nie zauważyła.

                                                                            *

W wielkiej konspiracji, niemal jak brygada detektywów czy też drużyna pierścienia zmierzająca do Mordoru, pokonywali szkolne choć opuszczone korytarze Dagurtar próbując przy tym ustalić gdzie tak właściwie podziali się wszyscy, a co za tym idzie gdzie również podziały się ich różdżki, bez których dumny Ślizgon nie zamierzał uciekać z wyspy. Skradanie, przedzieranie i wszystkie inne przyczajone czynności wychodziły im całkiem nieźle do czasu aż nie usłyszeli za sobą głosu jednego z nieznanych im uczniów.
- Hej! A wy co tu robicie?
Momentalnie przystanęli w miejscu i spojrzeli po sobie przerażeni.
- Zginiemy Malfoy.
Jej spanikowany, zakonspirowany szept sprawił, że spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Gdzie twój wieczny optymizm Granger?
- Zginiemy szybko.
Poprawiła się błyskawicznie, choć nie do końca o takie „optymistyczne” podejście chłopakowi chodziło. Nim jednak zdążył jej odpowiedzieć, że od razu czuje się spokojniejszy uprzedził go głos zniecierpliwionego ucznia z pierwszej grupy.
- Mówię do was.
Z bladymi, wręcz wymuszonymi uśmiechami na twarzy odwrócili się przodem do chłopaka, który stał kilka metrów przed nimi i aktualnie celował w nich różdżką.
- Ręce do góry i nie próbujcie żadnych sztuczek.
Hermiona nieznacznie przysunęła się do blondyna tak by tylko on ją usłyszał, choć ciągle patrzyła na celującego w nią ucznia Dagurtar.
- Zaatakuj go Malfoy. Nie da rady zabić nas jednocześnie... zdążę uciec.
Spojrzał na nią kątem oka, wyjątkowo subtelnie sugerując jej, że ta opcja nie bardzo mu się podoba.
- Proponuje podnieść ręce do góry żebyśmy oboje przeżyli.
Jak Draco powiedział tak też zrobił, jednak Hermiona nie miała na to najmniejszego zamiaru. Spojrzała na arystokratę z lekkim zaniepokojeniem, wydobywając z siebie zakonspirowany szept.
- Nie mogę…
Draco spojrzał na nią z wyraźnym niezrozumieniem, którego nie zamierzał ukrywać.
- Dlaczego?
- Bo mam za krótką sukienkę!
Wbiła w niego śmiertelnie oburzony wzrok, tym samym dając mu odczuć, że to on jest wszystkiemu winny. Mimochodem zjechał ją z góry na dół, po raz kolejny przekonując się, że faktycznie trochę go z tym skróceniem poniosło. Zapowiadało się również na to, że gdy tylko dziewczyna wykona gwałtowniejszy ruch resztka materiału jeszcze bardziej uniesie się do góry i odsłoni już niepoprawnie dużo. Mimo wszystko właśnie w tym widział szanse na ucieczkę.
- Tym bardziej podnieś ręce do góry.
Wytrzeszczyła na niego oczy pełne przerażenia i niedowierzania.
- Co?!
- Podnieś do cholery.
Jego ton i wygląd nie uznawał sprzeciwu. Potulnie choć niepewnie wykonało to polecenie, dopuszczając do tego, że porwany materiał uniósł się jeszcze bardziej, prawie odsłaniając jej czerwoną koronkową bieliznę. Uczeń Dagurtar na chwile zapomniał jak się oddycha. Zjechał nogi dziewczyny z dołu do góry.
- Wiecie.... sto lat bez żadnej dziewczyny to cholernie długo....
Zaczął w końcu, zupełnie jakby uzasadniał swoje obecne zachowanie i myśli. Draco przytaknął na te słowa skinieniem głowy i uśmiechem zrozumienia.
- Nie krępuj się. Ulżyj sobie.
Mówiąc to zachęcająco jeszcze kiwnął głową wskazując nią dziewczynę. Spojrzała na niego zszokowana nie mogąc uwierzyć, że blondyn rzuca ją innemu na pożarcie.
- Co?!
- Cicho, próbuje nas uratować.
Zganił ją prędko jednak cicho, mimo wszystko to dziewczyny ani nie uspokoiło ani nie przekonało. A w odpowiedzi wydała z siebie wyjątkowo zbulwersowany szept.
- Co?! Nas czy siebie?!
Nie odpowiedział, zamiast tego odsunął się do niej na kawałek zupełnie jakby odstępując miejsca szatynowi, a dla większej zachęty wskazał jeszcze na dziewczynę dłonią, zupełnie jakby ją reklamował na tureckim bazarze. Hermiona z przerażeniem w oczach stała w miejscu z podniesionymi w górę rękami, czekając na zbliżającego się do niej chłopaka, który z przezornością wciąż celował różdżką w oddalonego od nich Ślizgona. Niemniej jednak przyszły niedoszły kochanek przy stojącej przed nim dziewczynie stracił czujność, a, Draco wyjątkowo umiejętnie wykorzystał ten fakt i jego rozproszenie, nieoczekiwanie go rozbrajając i nokautując. Chłopak padł na kolana przed dziewczyną, a Ślizgon zaszedł go od tyłu, z zaangażowaniem próbując przydusić go swoim przedramieniem. Hermiona, która z tego całego zamieszania i szoku w ciągu dalszym trzymała ręce w górze spojrzała na Ślizgona z niedowierzaniem.
- Co ty robisz Malfoy? Dusisz go?
- Nie do cholery. Zacieśniam stosunki międzyszkolne.
Mimo wszystko zdawało się, że dziewczyna ani złości ani ironii bijącej na kilometr w tym wyznaniu nie wyczuła i obdarzyła chłopaka kolejnym niedowierzającym spojrzeniem.
- Dusząc go?
- Do cholery Granger, przecież ich się nie da zabić.
Teoretycznie uduszony chłopak padł na podłogę, a Draco całkiem szybko zawlókł go do pobliskiej pustej sali zamykając za sobą drzwi. Wychodzące z niej otrzepał sobie jeszcze ręce i od niechcenia spojrzał na Gryfonkę.
- Ale przynajmniej już wiem...
- Co?
- Dlaczego wszyscy tak na ciebie lecą.
Uśmiechnęła się do niego rozanielona, gotowa w każdym momencie usłyszeć miły komplement.
- Bo mam ładne nogi?
Zaproponowała, jednak Draco przecząco pokiwał głową i wbił w nią swoje roztrzęsione spojrzenie
- Nie, bo są zdesperowani. Pięćdziesięciu młodych, napalonych facetów w wieku największych możliwości i potrzeb zamkniętych w jednym budynku, uwięzionych na małej, opuszczonej wyspie bez żadnej dziewczyny przez sto lat. STO L AT Granger! Rozumiesz to?! Sto lat bez laski! Na Merlina! Aż im współczuje....
Mimo wszystko dziewczyna jednak nie przejęła się tą dramaturgią w wypowiedzi swojego partnera i spojrzała na niego wzburzona.
- To może od razu z tego współczucia rzuć im mnie na pożarcie?!
W odpowiedzi pomachał jej palcem, jakby chciał jej czegoś zabronić.
- O nie. Nigdy nic nie wiadomo. Lepiej, żebyś była ze mną. Wole cie mieć obok.... tak na wszelki wypadek.
Charakterystycznie zadarła prawą brew, wymownie przy tym krzyżując ręce na piersiach.
- Na wypadek jakby nas też tu uwięziło na sto lat?
Uśmiechnął się do niej niewinnie wzruszając przy tym ramionami.
- Przezorny zawsze ubezpieczony.
- Nienawidzę cie.
Warknęła na podsumowanie, majestatycznie odwracając od niego głowę i stawiając kilka kroków przed siebie. Odpowiedział jej szczerym uśmiechem i stwierdzeniem, że zawsze to jakieś gorące uczucie.

                                                             *

Długo im nie zajęło znalezienie miejsca gdzie miała odbyć się „ceremonia ściągnięcia klątwy” jeśli tak w ogóle poprawnie i fachowo można było to nazwać. Tak jak wcześniej tak również teraz wyglądali przez okno na drugim piętrze, skierowane na hol na piętrze pierwszym, gdzie jeszcze całkiem niedawno widzieli walkę Ivana z resztą chłopaków. Teraz jednak w tym miejscu stała skrzynia, a koło niej kręciło się parę osób z fałszywym Elendor’em na czele. Nigdzie jednak nie było Ivana ani chłopaków, z którymi jeszcze do niedawna byli w miarę dobrych relacjach. Ich różdżki leżały na uboczy, razem z kilkoma skrzyniami wypełnionymi kosztownościami, biżuterią, złotem i pieniędzmi. To czego w chwili obecnej byli świadkami, cała otoczka i klimat tego miejsca był wystarczająco mroczny, by wzbudzić w nich całkiem naturalny niepokój i zrezygnowanie. Z wyrazami kapitulacji na twarzach i ogólnie sflaczałymi życiowymi postawami, zaparli się o ścianę chwilę analizując całą sytuację i próbując wymyślić plan dalszego działania i ucieczki. Mimo wszystko całkiem szybko wywnioskowali, że opuszczenie tego miejsca jest mniej niż nierealne, tak samo jak fakt, że wyjdą z tego przedsięwzięcia cało. W każdym bądź razie dobry humor dziewczyny nie opuścił, a na blondyna spojrzała wyjątkowo ożywiona i nawet zadowolona.
- Wiesz Malfoy, nasz pobyt tutaj to świetny materiał na film, a jak zginiemy będzie jeszcze lepszy.
Odwrócił głowę w jej stronę uśmiechając się do niej wyjątkowo boleśnie.
- Uwielbiam ten twój nadmiar optymizmu Granger.
Mruknął jeszcze pod nosem, choć było to raczej wyznanie niebywale wymuszone. Hermiona mimo wszystko wyjątkowo wzięła sobie swoje słowa do serca, a na jej wyjątkowo skupionej twarzy pojawił się wyraz dużego zamyślenia.
- Tylko ciężko byłoby określić gatunek. Myślę, że to coś w stylu połączenia Niezniszczalnych z komedią romantyczną.
- Jak dla mnie to jest jeden wieli dramat Granger.
Może i by jeszcze długo rozmawiali o gustach filmowych i próbie ustalenia gatunku produkcji w której brali czynny udział, niemniej jednak na holu nagle zrobiło się wyjątkowo cicho, zupełnie jakby wszystkie rozmowy i gwary dochodzące do nich z pierwszego piętra ucichły jak na komendę. Draco zauważył ten fakt stosunkowo szybko, co wywołało wyjątkowe zamyślenie na jego twarzy.
- Coś tutaj cicho. Za cicho...
Wyszeptał pod nosem, pozwalając by klimat grozy i ciemności zapanował w pomieszczeniu, a za nim gwałtownie i złowrogo błysnęła błyskawica. Hermiona momentalnie zadarła brwi patrząc na niego pobłażliwie. Czując na sobie jej wymowne spojrzenie, wzruszył ramionami i podniósł ręce w geście niezrozumiana.
- No co? Zawsze chciałem to powiedzieć.
W odpowiedzi wywróciła teatralnie oczami. Koniec końców nim zdążyli cokolwiek ustalić lub zrobić, na twarzy przywódcy Slytherinu pojawił się blady, niemal bolesny uśmiech, w momencie kiedy zdał sobie sprawę z jednego istotnego faktu i powiązał wszystko w całość. Spojrzał na dziewczynę z wyraźną kapitulacją.
- Granger... Pamiętasz jak mówiłaś, że jeśli nam się nie uda to będzie świetny materiał na film?
- Tak, a co?
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, on z kolei odpowiedział jej bladym uśmiechem.
- Już możesz myśleć nad tytułem.
Dodał w momencie, w którym koło nich pojawiło się kilku uzbrojonych w różdżki uczniów z Harrisem na czele, który wyglądał na wyjątkowo ucieszonego z tego spotkania i faktu, że oboje żyją. Tym bardziej, że miał co do tego swoje własne plany i zamiary.
- Tylko spokojnie.
Szept Hermiony sprawił, że Draco spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- Ja jestem spokojny.
- Mówiłam do siebie.
Ich zdezorientowane spojrzenia się spotkały i wtedy też dotarło do nich, że gorzej już być nie może.
- Co teraz ?
Jego cichy szept był raczej urywkiem jego chaotycznych myśli, jednak dziewczyna postanowiła po raz kolejny wykazać się nadmiarem optymizmu. Spojrzała na niego sympatycznie, starając się o miły uśmiech.
- Wiesz Malfoy, wydaje mi się, że nasza przyszłość będzie bardzo bujna, chociaż wyjątkowo krótka.
Odpowiedział jej zbolałym wyrazem twarzy. Harris uśmiechnął się do nich miło stając na przedzie kilkuosobowej, uzbrojonej grupy uczniów.
- Witam ponownie. Grzecznie pójdziecie ze mną czy chcecie stawiać opór?
Odwrócili do siebie głowy, szukając w swoich spojrzeniach odpowiedzi na to pytanie. Całkiem szybko podjęli wspólną decyzję, potwierdzając ją skinieniem głowy.
- Chcemy stawiać opór. Daj nam chwilę, musimy się naradzić.
Wzrok z szatyna ponownie przenieśli na siebie mimochodem ściszając swoje głosy do zakonspirowanego szeptu.
- Nas jest dwójka ich dwudziestu. Nie mają szans.
Optymizm Hermiony był czymś nieocenionym. W ramach potwierdzenia jej słów kiwnął głową.
- Dobra, ja wezmę dziewiętnastu, ty jednego.
Ta opcja nie bardzo jednak przypadła dziewczynie do gustu i chłopak mógł to czytać z wyrazu jej twarzy.
- Malfoy!
- Dobra, dobra. Bo zaraz zrobisz mi feministyczne kazanie. Biorę osiemnastu, ty dwóch.
W dopowiedzi kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Ponownie spojrzeli na Harrisa, a Draco skinął jeszcze w jego stronę głową.
- Jesteśmy gotowi.
Nim jednak swoje słowa zmienili w czyn, szatyn machnął ręką i już po chwili dwóch uczniów wbiło im w plecy różdżki, jednocześnie wskazują kierunek, w którym mają zmierzać. Spanikowana Hermiona zbliżyła się znacznie do Ślizgona, by tylko on ją usłyszał.
- Co teraz Malfoy?
Odwzajemnił jej spojrzenie szukając w głowie odpowiednich słów, którymi mógłbym delikatnie wytłumaczyć dziewczynie, że mają przejebane.
- Wiesz jak to jest kiedy inni mówią ci, że wszystko będzie dobrze, ale wiesz, że pewnie kłamią żebyś poczuła się lepiej?
W odpowiedzi pokiwała przytakująco głową.
- Wszystko będzie dobrze Granger.
Nie zdążyła mu odpowiedzieć. Popchnęli ich w stronę holu, gdzie trwały przygotowania do całej ceremonii. Powoli zbierali się wszyscy uczniowie, standardowo ubrani w swoje codzienne ubrania żywcem (i to w końcu dosłownie) wyjęte z lat 80tych. Poustawiani byli niemal naokoło skrzyni, a przewodniczył im w tym przybrany Elendor odstawiony bardziej niż stróż w Boże Ciało. Draco na ten widok uśmiechnął się wyjątkowo ożywiony i szczęśliwy.
- O patrz Granger, załapaliśmy się na festiwal piosenki regionalnej.
Nim Hermiona zdążyła się zapytać czy tańce również są przewidziane w broszurce ceremonii bo w sumie ona z Malfoy’em mają już w takich występach wprawę, podszedł do nich czterdziestoletni mężczyzna, który ściąganiem klątwy wyjątkowo się przejął o czym mógł świadczyć jego specyficzny ubiór. Draco zjechał go z góry na dół, by w kolejnej sekundzie zaczepnie kiwnąć do niego głową.
- Fajny płaszczyk.
Hermiona na słowa Ślizgona przytaknęła skinieniem głowy i wyrazem podziwu na twarzy.
- Prawda.
Wyjątkowo zaciekawiony Ślizgon spojrzał na nią z wyrazem zadumy.
- Jak myślisz Granger, on tak sam z siebie czy ma stylistę?
Nim udało im się odpowiedzieć na to pytanie, gospodarz Dagurtar zignorował ich rozmowe i w tylko sobie znanym celu wskazał ręką na oddaloną, cenną i otworzoną skrzynię.
- Widzicie moi drodzy, już niedługo zniosę klątwę. Będziemy nieśmiertelni i niepokonani. Nic nie stanie mi na przeszkodzie by zawładnąć światem.
W tym momencie Hermione coś tknęło. Poczuła się niemal jak bohaterka filmu przygodowego, gdzie przez chwile wygrywa bohater negatywny. Wyjątkowo głośno odezwała się w niej potrzeba sprzeciwu, dwa razy nawet szarpnęła się za ramiona, za które była przytrzymywana.
- Nie możesz tego zrobić.
Przybrany Elendor spojrzał na nią z niezrozumieniem, uśmiechając się przy tym ironicznie i złośliwie.
- A to dlaczego? Bo to nieludzkie? I co z tego? Jak mnie powstrzymacie? Odwołacie się do mojego człowieczeństwa?
- Nie wiem jak Granger, ale ja miałem w planach groźby.
Starszy mężczyzna spojrzał na przywódcę Ślizgonów z wyrazem ironicznego rozbawienia.
- Wiesz Draco, mimo wszystko lubię cię. Chociaż śmiertelny, strasznie ciężko cię zabić. I niezły z ciebie kawał sukinsyna. Nadawałbyś się do nas. Co ty na to? Przyłącz się do mnie. Proponuje ci nieśmiertelność, bogactwo i władzę.
Przywódca Dagurtar uśmiechnął się do niego zachęcająco, Hermiona spojrzała na Ślizgona z przerażeniem, z kolei Draco zrobił minę jak pięciolatek, któremu nie smakuje obiad.
- Nie, dzięki. Chyba spasuje.
Dawny nauczyciel historii wyglądał na zaskoczonego. Tak samo zdziwiona była Hermiona, choć kamień spadł jej z serca. Ostatni raz ze Ślizgona była taka dumna, gdy sam z siebie opuścił deskę w łazience. Tymczasem mężczyzna spojrzał na arystokratkę z wyraźnym niezrozumieniem.
- Nie chciałbyś żyć wiecznie?
Ślizgon zjechał mężczyznę z góry na dół i wykrzywił twarz w grymasie obrzydzenia.
- Nie, jeśli takie ciuchy wrócą do mody.
Przybrany Elendor jednak nie usłyszał tego wyznania, ewentualnie uznał, że wszyscy wyjdą lepiej na tym jak je zignoruje. Mimo wszystko nie był w stanie zrozumieć jego odmowy.
- Zadziwiasz mnie Draconie. Czy twój pan nie pragnie i nie szuka tego samego co ja daje ci na tacy?
W tym właśnie momencie już nikt nie miał wątpliwości, że mieszkańcy Dagurtar naprawdę wzięli sobie do serca zgłębianie i śledzenie (dosłowne) historii dwójki Hogwarckich prefektów naczelnych. Ślizgon uśmiechnął się ironicznie, spod łba mierząc swojego obecnego rozmówcę wyzywającym spojrzeniem.
- On już sam nie wie czego chce.
Hermiona patrzyła na raz na jednego raz na drugiego nie mogąc odnaleźć się w całej tej sytuacji. W dodatku Draco nie reagował na jej pełne skrywanych emocji spojrzenie i fakt, że stojący przed nimi mężczyzna wie o tym, że chłopak jest Śmierciożercą. Mało tego! Draco nawet nie zaprzeczył jego słowom, zamiast tego najzwyczajniej w świecie przyznał mu rację i jeszcze z tego zażartował, jeśli tak w ogóle można było to nazwać. Blondyn również zdawał się nie przejmować obecnością Gryfonki, która nota bene właśnie w tym momencie poznała jedną z jego najmroczniejszych i najdłużej skrywanych tajemnic. Nie mogła odnaleźć się w tej sytuacji. Tak samo zresztą jak czterdziestoletni mężczyzna, który nie wyglądał na zadowolonego z takiej postawy chłopaka i faktu, że odrzucił propozycję współpracy, nad którą nawet się nie zastanowił. Nie mógł tego zrozumieć, tym bardziej, że to nie było podobne do Ślizgona, którego od tak dawna śledził i obserwował. Był pewny, że arystokrata przystąpi na jego propozycje i nie mógł uwierzyć w to, że się co do tego faktu pomylił i przeliczył. Nie zamierzał jednak dłużej go namawiać ani ustalać dlaczego nie przyjął jego oferty. Pokiwał z rezygnacją głową wykrzywiając twarz w wyrazie zawiedzenia.
- Szkoda.... Lubiłem cie i chciałem oszczędzić ci niepotrzebnego bólu...
Draco prychnął ironicznie pod nosem, a sarkazm, zgryźliwość i wredota biły od niego na kilometry.
- Nic nie może być bardziej bolesne niż twoja gadka.
Po dyrektorze było widać, że traci już cierpliwość.
- Nie chcesz po dobroci? Dobrze, w takim razie nie będę dobry.
Mówiąc to przywołał ruchem ręki Harrisa, który z wyjątkowo zadowoloną miną skinął głową na chłopaków otaczających gości, tym samym dając im do zrozumienia, że mają wyprowadzić ich z tego miejsca. Towarzyszył im przy tym uśmiech zadowolenia znokautowanego niegdyś chłopaka.

                                                                  *


- Długo już się tak dobrze nie bawiłem.
Harris z uśmiechem klasnął w dłonie i obserwował jak jeden z jego osiłków z wyjątkowym zaangażowaniem przywołuje do porządku przedstawiciela Slytherinu. Po chwili westchnął z rezygnacją, ociężale kiwając głową jakby na potwierdzenie swoich przyszłych słów.
- Chociaż wbrew pozorom nie lubię agresji.
Draco odwrócił głowę w bok i splunął krwią na podłogę, by w kolejnej sekundzie podnieść wzrok na chłopaka stojącego przed nim, który chwile wcześniej wraz z kilkoma innymi mieszkańcami Dagurtar przywiązał go do krzesła w jednej ze szkolnych, opuszczonych sal i wymierzał w jego stronę całkiem solidne ciosy, kierowany komendami Harrisa. Który dla odmiany postanowił zabawić się w normalny sposób, niż wyręczać się użyciem różdżki. Malfoy spojrzał na czarnowłosego z pogardą by następnie kiwnąć głową na chłopaka, który wymierzał mu ciosy w twarz.
- Dlatego to on mnie bije?
Harris siedzący na stole obok przytaknął skinieniem głowy, uśmiechając się z dumą i satysfakcją.
- Rupert jest w tym najlepszy.
Draco zadarł prawą brew patrząc na szatyna z wyjątkowym przerażeniem.
- Bije mnie typ o imieniu Rupert?! Litości!
Mówiąc to wyjątkowo wymownie uniósł błagalny wzrok na sufit. Harris jednak powstrzymał rudowłosego chłopaka ruchem ręki by wstrzymał się z kolejnym ciosem. Zeskoczył ze stolika, pojawiając się tuż obok arystokraty z uśmiechem satysfakcji na twarzy.
- Mam cudowną wiadomość.
Draco spojrzał na niego z ironicznym uśmiechem, który wkurwiłby każdego.
- Jest promocja na żel do włosów?
- Ty zawsze jesteś taki cwany?
- A ty zawsze jesteś taki brzydki?
W odpowiedzi Harris skinął głową i Rupert uderzył go po raz kolejny. Pod wpływem uderzeniem Ślizgon odwrócił głowę w bok, jednocześnie po raz kolejny wypluwając krew na podłogę. Mimo wszystko blondyn zachowywał przy tym dobry humor i ku zaskoczeniu pozostałych zaczął podśmiewywać się pod nosem. Harris spojrzał na niego ze złością.
- Wszystko cię śmieszy?
W odpowiedzi arystokrata przecząco pokiwał głową.
- Tylko śmieszne rzeczy. Na przykład twój wygląd.
Dodał zgodnie z prawdą, a rudowłosy uderzył go po raz kolejny. Harris pokiwał głową na znak niezrozumienia.
- Nigdy nie masz dość prawda?
- Masz na myśli ciebie i delikatne rączki Ruperta?
Czarnowłosy spojrzał na niego z niezrozumieniem. Tym bardziej, że Rupert był uważany za najsilniejszego i najbardziej umięśnionego wśród wszystkich adeptów Dagurtar, o czym zresztą Ślizgon mógł się przekonać w trakcie zorganizowanych tydzień temu zawodów.
- Delikatne?
W odpowiedzi Draco prychnął pod nosem, mierząc go wyjątkowo wyzywającym spojrzeniem i kiwając głową w stronę gdzie stała kasztanowłosa Gryfonka.
- Daj spokój, to już nawet Granger ma mocniejszy prawy sierpowy.
Mimo wszystko Hermiony ani nie rozbawiło ani nie ucieszyło to wyznanie. Stała pod ścianą trzymana od tyłu przez jednego z silniejszych uczniów. Odwracała głowę za każdym razem gdy Draco obrywał. Mocno przy tym przymykała powiek i zagryzała wargi, byle tylko się nie rozpłakać i nie zacząć krzyczeć prosząc by przestali. Raz zaprotestowała i skończyło się to gorzej dla Ślizgona niż gdyby milczała. Rozumiała to i siedziała cicho, jednak jej serce umierało z każdym kolejnym ciosem wymierzonym w stronę Ślizgona. Mimo to blondyn ani nie protestował, ani się nie bronił ani również nie narzekał. Zachowywał dobry humor, a ironią i sarkazmem doprowadzał pozostałych do szaleństwa. Cały Malfoy.
Było widać, że Harris traci już cierpliwość. Mocno zagryzł zęby, wymownie pochylając się nad Ślizgonem, by tylko on usłyszał jego mrożące krew w żyłach wyznanie.
- Pewnie zainteresuje cię wiadomość, że zdecydowaliśmy co z tobą zrobimy. Poddamy cię najgorszym torturą jakich nawet nie jesteś sobie w stanie wyobrazić. Będziesz umierał bardzo powoli i w okrutnych męczarniach. Jeszcze będziesz mnie błagał o litość i worek na swoje zwłoki.
Draco obdarował go ironicznym uśmiechem i wyzywającym spojrzeniem.
- Nie mogę się doczekać.
Przez chwile czarnowłosy wyglądał jakby miał wyjść z siebie i stanąć obok. Całkiem szybko jednak jego postawa i mimika wróciła do normalnej, wręcz triumfującej. Doskonale wiedział, że każdy człowiek ma jakieś słabe strony. Wbrew pozorom jakie stwarzał Draco on również jedną miał. I czarnowłosy już dawno temu odkrył co, a raczej w tym przypadku „kto”, nią jest. I właśnie to w nią zamierzał teraz uderzyć.
- A gdy z tobą skończę zajmę się twoją słodką koleżanką. Cały czas zastanawiam się co z nią zrobić. Myślę, że najpierw ją zgwałcę, potem zabije i jeszcze raz zgwałcę. Co ty na to?
Mimo wszystko nie uzyskał efektu na jaki liczył. Draco nie rzucił mu się do gardła, nie zaczął kląć i grozić, że jeśli tylko spadnie dziewczynie włos z głowy będzie miał z nim do czynienia. Zamiast tego Ślizgon pokiwał głową na znak, że nie do końca ta opcja mu się podoba i spojrzał na czarnowłosego ze swoim ulubionym wręcz charakterystycznym uśmiechem i tonem głosu.
- Wiesz co Harris, nie chce cie martwić, ale do tego trzeba mieć jaja. Obawiam się, że ty ich nie masz.
W odpowiedzi chłopak uderzył go z pięści w twarz, by w kolejnej sekundzie złapać go za koszule i bardziej do siebie przyciągnąć
- Niezły z ciebie kawał sukinsyna Draco. Ciekawe co na to powiedziałaby twoja koleżanka, gdyby cie usłyszała…
Przywódca Slytherinu lekko zadarł brew, nie bardzo rozumiejąc to pytanie, na które odpowiedź była więcej niż oczywista.
- Granger? Pogratulowałaby mi przemowy.
Szatyn rzucił zbyt pewnego siebie chłopaka z powrotem na krzesło, jednak już nic mu nie odpowiedział. Wolał sam to sprawdzić i osobiście się o tym przekonać. Sprowokowany podszedł do oddalonej o parę metrów Hermiony, odprowadzany czujnym wzrokiem Ślizgona. Jego kamienna twarz, na której sarkazm i ironia był już niemal wyrzeźbione nie dały innym odczuć, że najchętniej zabiłby Harrisa właśnie w tym momencie. A gdy czarnowłosy stanął przed dziewczyną i z uśmiechem przyszłego gwałciciela dotknął jej policzka i mimochodem założył jej loka za ucho, ledwo się powstrzymywał przed rzuceniem się na niego i zabiciem go kilka razy. Hermiona zmierzyła szatyna zimnym spojrzeniem, by w kolejnej sekundzie gwałtownie odwrócić głowę w bok, tym samym strącając jego dłoń ze swojej twarzy dając mu przy tym do zrozumienia, że nie ma jej dotykać. Adepta Dagurtar to jednak nie zniechęciło.
- Kotku, co powiesz na to żebyśmy się trochę zabawili?
W odpowiedzi zadarła wyzywająco głowę i zagryzła zęby, ledwo się powstrzymując by nie plunąć mu w twarz.
- Pieprz się.
Na twarzy Harrisa pojawił się jeszcze większy uśmiech satysfakcji.
- Tylko z tobą skarbie.
Hermiona zjechała go z góry na dół spojrzeniem pełnym nienawiści i pogardy.
- Przykro mi, do tego potrzebne są jaja.
Draco przyglądał się jej niemal jak zahipnotyzowany, w dodatku z lekko uchylonymi ustami, których z wrażenia nie był w stanie zamknąć.
- Uwielbiam ją.
Szepnął do siebie niema jak w transie czując, że właśnie się zakochał.
Nim przytrzymywana choć wyjątkowo wkurzona, sprowokowana i wierzgająca się Hermiona wyrwała się z uścisku osiłka i rzuciła się do gardła Harrisowi, Draco spojrzał na stojącego obok niego Ruperta z rozanielonym uśmiechem dumy, potwierdzając swoje kolejne słowa skinieniem głowy.
- Wiesz Rupercik, chajtnę się z nią. Też możesz wpaść na wesele.
Mówiąc to kiwnął głową na dłoń chłopaka zaczerwienioną od solidnych ciosów jakie wymierzał mu w twarz. Widząc na twarzy rudowłosego wątpiące spojrzenie, uśmiechnął się do niego pociesznie.
- Nie martw się, jak to mówią „do wesela się zagoi”.
Nim rudy chłopak stwierdził, że może i faktycznie wybawił by się na jakieś grubszej imprezie Harris stracił resztę cierpliwości, gwałtownie odwracając się w stronę Ślizgona i asekurujących go osiłków.
- Dość! Dziewczyna idzie ze mną. A jego w końcu zabijcie.
Dodał już na odchodnym, łapiąc Hermionę za ramię i wyprowadzając ją z sali. Nerwowo odwróciła głowę w stronę Ślizgona, który odprowadził ją wzrokiem. Mimo wszystko to właśnie w nim wyczytała, że zaraz po nią przyjdzie. Uwierzyła mu.

                                                                                 *

Harris zaciągnął ją do swojego pokoju, bezceremonialnie i mało delikatnie rzucając ją na łóżko. Potulnie została na miejscu, choć z nienawiścią spoglądała na chłopaka, który uważnie jej się przyglądał jednocześnie ściągając z siebie koszulę.
- Jesteś mi coś winna kochanie.
Doskonale wiedziała do czego nawiązuje chłopak, nie mniej jednak nie miała na to najmniejszej ochoty i liczyła na to, że Malfoy przybędzie i znokautuje go po raz kolejny gdy ten za bardzo się do niej zbliży. Póki co jednak drzwi w ciągu dalszym pozostawały zamknięte, a Harris jeszcze bardziej pewny siebie. Zjechała go pełnym pogardy wzrokiem, mierząc go zimnym spojrzeniem.
- Malfoy po mnie przyjdzie. I po ciebie też.
Odpowiedział jej ironiczny uśmiech chłopaka.
- Przykro mi kochanie, moi koledzy mu na to nie pozwolą.
- Nie muszą. Nie będzie się ich pytał o pozwolenie.
Gdyby ton głosu mógł zabijać na pewno chłopak zginął by właśnie w tym momencie ówcześnie cierpiąc w okrutnych męczarniach. Mimo zabójczych intencji wręcz bijących od dziewczyny, szatyn uśmiechnął się kąśliwie, patrząc na nią niemal z podziwem.
- Cholera, naprawdę do siebie pasujecie. Oboje wyjątkowo solidnie potraficie wkurwić człowieka.
Mimo wszystko Hermiona wstrzymała się z podziękowaniem za ten komplement.
- Dlaczego uważasz, że uda się uciec twojemu chłopakowi? Może powinienem coś o nim wiedzieć? Zaraz mi wszystko o nim powiesz.
Zaprzeczyła gwałtownym ruchem głowy.
- Nic o nim nie wiem.
Szatyn jednak nie był przekonany co do prawdziwości tych słów. Spojrzał na Gryfonkę zaczepnie.
- Przecież to twój chłopak.
- Tylko z nim sypiam.
Na twarzy czarnowłosego pojawił się ironiczny uśmiech, jednak powoli zaczynał już tracić cierpliwość.
- Myślę, że wiesz o nim znacznie więcej.
- Jest kiepski w łóżku.
Nim Harris zdążył odpowiedzieć, że nie o taką wiedzę mu w tym wszystkim chodziło, padł na podłogę znokautowany przez Dracona, który błyskawicznie spojrzał na Hermionę wkurzony i zirytowany do granic możliwości
- Kiepski w łóżku Granger?!
Nim kasztanowłosa zdążyła cokolwiek zrobić bądź powiedzieć, Ślizgon pojawił przed nią i porwał ją z łóżka, łapiąc za rękę i mocno przyciągając do siebie tak, że ich twarze i usta oddzielało tylko parę prawie niewyczuwalnych milimetrów.
- Jestem Draco.
Jego wzrok przenikał ją całą, a jego głos zadziałał jak najsilniejszy narkotyk. Spojrzała na niego zaskoczona, choć ciągle pozostawała w jego ramionach.
- Po co mówisz mi swoje imię?
Uśmiechnął się do niej dwuznacznie, zadziornie i prowokacyjnie.
- Bo za chwile będziesz je krzyczeć.
W odpowiedzi rozbawiona parsknęła pod nosem, uderzając przy tym chłopaka w tył głowy, choć sama nawet nie wiedziała dlaczego zdobyła się na taki odważny ruch. Niemniej jednak nie zamierzała tego komentować, tak samo jak Ślizgon. Zresztą w chwili obecnej i tak nie mieli czasu by się o swoich wzajemnych stwierdzeniach przekonać i je udowodnić. Bezpieczniej było zmienić temat.
- Strasznie długo Malfoy zajęło ci dotarcie tutaj.
Spojrzała na niego zaczepnie, uśmiechając się do niego w ten sam sposób. Chłopak nie wypuścił jej z ramion, ona również nie czuła potrzeby i chęci by je opuszczać. Na jego twarzy pojawił się czarujący półuśmiech.
- Wybacz kochanie, straszne korki po drodze.
Odwzajemniła jego szczery wyraz twarzy, doskonale domyślając się o co chłopakowi w tym wyznaniu chodziło i fakt, że samo słowo „korki” niewątpliwie określało liczbę osób, które stanęły mu na przeszkodzie by tu do niej dotarł. Choć w ciągu dalszym nie mogła zrozumieć jak arystokracie udało się pobić te spore przeszkody. I to dosłownie.
- Jak udało ci się uwolnić i pokonać ich wszystkich?
- Przekupiłem ich.
Spojrzała na niego z niezrozumieniem, tym bardziej nie mogąc pojąć jakim cudem tego dokonał skoro mieszkańcy Dagurtar skarbów i kosztowności mają pod dostatkiem.
- Co? Czym?
- Zaproszeniem na ślub.
- Co?
- Później o tym porozmawiamy.
Jego głos i wygląd były na tyle poważne i normalny, że kompletnie nie wyczuła, że chłopak najzwyczajniej w świecie sobie z niej żartuje i w tym wszystkim nawiązuje do rozmowy z Rupertem, której ona jednak nie słyszała, a dotyczyła planów blondyna na przyszłość, bezpośrednio z nią związanych. Niemniej jednak oboje byli zgodni co do tego, że teraz najzwyczajniej w świecie nie ma czasu na takie rozmowy. Pociągnął ją na korytarz próbując przedostać się z nią w bezpieczne miejsce (o ile w ogóle takie było), przy okazji nokautując po drodze kilku chłopaków, którzy stanęli mu na przeszkodzie. Faktycznie musiał przyznać, że treningi wyszły mu na dobre i napotkani uczniowie mogli się o tym osobiście przekonać. Niemniej jednak był z siebie wyjątkowo dumny, z kolei Hermiona nie była do końca zadowolona z takiego podejścia blondyna tym bardziej, że w ciągu dalszym nie ustali jednej, wyjątkowo ważnej oraz istotnej rzeczy.
- Wiesz Malfoy, zanim od razu wszystkich zabijesz zapytaj się jednego jak uciec z tej wyspy.
Tym wyznaniem ściągnęła chłopakowi uśmiech z twarzy, choć jeszcze nie zamierzała na tym poprzestać.
- Co ty w ogóle masz za taktykę Malfoy?
- Najpierw bić potem zadawać pytania.
- Żyje w ogóle ktokolwiek kto ciebie spotkał?
- Ciebie jeszcze nie zabiłem.
- Bardzo śmieszne.
Burknęła pod nosem i z oburzonym wyrazem twarzy ruszyła przed siebie, odprowadzana wzrokiem przez uśmiechniętego i wyjątkowo rozbawionego Ślizgona.


                                                                       *

Rudowłosy prędko wbiegł do pokoju czarnowłosego chłopaka, który akurat ociężale wstawał z podłogi, trzymając się przy tym za bolącą głowę. Było widać, że przyjął na siebie solidne uderzenie. Na twarzy równie pobitego nowoprzybyłego pojawił się wyraz ni to bólu ni podziwu.
- Do cholery, to my jesteśmy tacy do dupy czy to on jest taki dobry?
Harris zmierzył Ruperta zimnym spojrzeniem tym samym dając mu do zrozumienia, że mógł się wstrzymać z tym filozoficznym pytaniem.


                                                                      *

Blondyn nieoczekiwanie przystanął w miejscu, przyciągając do siebie idącą przed nim Hermionę, jednocześnie zasłaniając jej usta dłonią. Tym samym dał jej do zrozumienia, że nie są sami na korytarzu. Zrozumiała to i była cicho, bez słów sprzeciwu dając się pociągnąć chłopakowi do jednej z pobliskich sal, w której się zabarykadowali. Arystokrata zaparł się bokiem o drzwi, nasłuchując przy tym odgłosów kroków i cichej rozmowy Ruperta z Harrisem. Gdy zagrożenie minęło i zamierzał opuścić sale został zatrzymany przez głos Hermiony, która od jakiegoś czasu uważnie mu się przyglądała, choć on nawet nie był tego świadomy.
- Nie wyglądasz na przejętego.
Spojrzał na nią z niezrozumieniem.
- W związku?
- Z tym co powiedział tamten mężczyzna... o Voldemorcie, o Śmierciożercach... o tobie....
Dodała niepewnie, unosząc na niego smutny wzrok, zupełnie jakby jej serce umarło po tym wyznaniu. Mimo jej nieśmiałego, przygaszonego głosu i wyglądu blondyn nie wyglądał na przejętego tym wyznaniem, jej zmartwieniem oraz żalem przebijającym się gdzieś z głębi serca. Nie zrobiło to na nim żadnego wrażenia. Może jedynie ciut bardziej spoważniał.
- Czemu miałbym się tym przejąć Granger?
- Bo wiem....
Uniosła na niego błyszczące, bursztynowe spojrzenie pełne niepewności i nieumiejętnie skrywanego smutku. Chwilę spoglądał w jej oczy, jednak jego wygląd i głos nie wyrażał żadnych emocji.
- Zawsze wiedziałaś.
Zapanowała między nimi cisza, której dziewczyna już nie odważyła się przerwać. Odprowadziła wychodzącego z pomieszczenia chłopaka swoim zatroskanym spojrzeniem, pozwalając by jej westchnięcie smutku odbiło się od ścian sali wykładowej. Ślizgon po części miał rację. Od zawsze podejrzewała go o bycie Śmierciożercą, jednak cały czas tliła się w niej maleńka iskra nadziei, że pierwszy raz w życiu się pomyliła i źle kogoś, w tym przypadku jego, osądziła. Iskierka ta dzisiaj została brutalnie zgaszona. Co innego przypuszczać, co innego wiedzieć. Bez słowa ruszyła za chłopakiem, starając się nie myśleć o tym co będzie dalej.

                                                                              *

Starszy mężczyzna stał przy biurku, na którym znajdowała się podróżna torba, do której wkładał różnego rodzaju kosztowności do tej pory poukrywane w szufladach i komodach jego gabinetu. Nawet nie spojrzał na nowoprzybyłego, zbyt zajęty tą czynnością.
- Niech zgadnę Harris. Chcesz mi powiedzieć, że nasi goście nie żyją, przygotowania idą zgodnie z planem i o nic nie muszę się martwić?
- Zaskoczyli nas.
- Wytłumacz mi Harris jak mogła was zaskoczyć dziewczyna z chłopakiem, których torturowaliście zamkniętych i związanych w obstawionej przez kilka osób sali?
Spojrzał na czarnowłosego chłopaka, jednak ten nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie, tak samo jak nie był zdolny spojrzeć mu w oczy. Mężczyzna westchnął pod nosem, odnajdując w sobie resztę sił oraz cierpliwości. Niedbale machnął dłonią w stronę wyjścia z gabinetu.
- Weź kilku chłopaków. Znajdzie ich i zabijcie. Sto lat czekałem na te chwilę, nie pozwolę by ktoś mi w tym przeszkodził.
Szatyn skinął głową na znak zgody, by po sekundzie bez słowa wyjść z gabinetu człowieka    podającego się za dyrektora Dagurtar.

                                                                         *

W ciszy i w ukryciu przedzierali się przez szkolne korytarze, a gdy dziewczyna zorientowała się, że blondyn prowadzi ją do wyjścia ze szkoły prędko złapała go za przedramię, tym samym go zatrzymując i sprowadzając na siebie jego pytający wzrok.
- Co robisz Malfoy?
Spojrzał na nią jak na idiotkę, nie mogąc uwierzyć, że Hermiona pyta go o coś tak oczywistego.
- A jak ci się wydaje Granger? Zabieram nas z tej przeklętej wyspy.
Dziewczyna wykonała wyjątkowo energiczny i przeczący ruch głową i Ślizgon już wiedział, że jest źle.
- Czekaj Malfoy. Nie możemy odejść. Musimy ich powstrzymać. Musimy coś zrobić.
- Bo?
Spojrzała na niego z przerażeniem, kompletnie nie mogąc zrozumieć obecnej olewniczej postawy Ślizgona i jego wyjątkowo zirytowanej i nierozumiejącej nic miny.
- Oni mogą zrobić coś okropnego…..
- Niby co? Zatańczą makarenę?
Obcięła go spojrzeniem spod łba w czego efekcie westchnął ociężale i z wielką rezygnacją w głosie i ogólnym wyglądzie. Nie zamierzał bawić się w bohatera i ratować świat przez stuletnimi studentami.
- To dla mnie bardzo trudne wiesz Granger, ale radź sobie sama.
I nie czekając aż dziewczyna ocknie się z szoku, odwrócił się od niej i ruszył w stronę wyjścia. Nie odszedł jednak daleko, bo Hermiona wyjątkowo wymownie zagrodziła mu drogę. Na jej twarzy błąkał się jeden wielki znak zapytania i niedowierzania.
- Co? Jak to?
- Tak to. Ale nie gniewam się. Po prostu tak wyszło, zdarza się. Widocznie nie byliśmy sobie przeznaczeni. Ja wrócę do Hogwartu, ty weźmiesz udział w mrocznym rytuale i tym oto sposobem rozstaniemy się za porozumieniem stron.
Po wyrazie twarzy Hermiony było widać, że nie bardzo pasuje i podoba jej się ten układ. Zrobiła mu jeszcze krótką przemowę o sumieniu, walce dobra ze złem i wewnętrznej potrzebie człowieka do ratowania świata. Ta szczera, poruszająca i dosadna mowa jednak na chłopaka specjalnie nie podziałała, ani wrażenia również żadnego na nim nie zrobiła. Całkiem szybko Hermiona zrozumiała swój błąd i fakt, że faktycznie do Śmierciożercy powinna się zwracać w ciut inny sposób. Koniec końców Draco faktycznie doszedł do wniosku, że konkurencja w kolejce do zawładnięcia i rządzenia światem nie bardzo jest mu do szczęścia potrzebna i postanowił zostać z Hermioną i uratować świat (w jakimś stopniu). Z drugiej również strony całkiem szybko uświadomił sobie, że jeszcze nie odzyskał swojej różdżki, a wracać bez niej do Hogwartu było dla niego tak wielką ujmą na honorze, że aż wolał wcale nie wracać. Zapanowała między nimi cisza, którą oboje poświęcili na układanie planu ratowania świata, odzyskania różdżek, opuszczenia tej wyspy i co najważniejsze – przetrwania wśród nawiedzonych, nieśmiertelnych uczniów, którzy z wyjątkowym zaangażowaniem na nich polowali. Nim mózg Gryfonki się przegrzał spojrzała na blondyna z nadzieją, że chociaż jemu udało się wpaść na genialny plan działania.
- Jakieś pomysły Malfoy?
- Tak, polecimy na Bahamy i ukryjemy się tam na parę tygodni aż o nas zapomną.
Spojrzała na niego pobłażliwie, karcąc go samym wyrazem twarzy.
- Ja się pytałam poważnie Malfoy.
W odpowiedzi machnął ręką jakby odganiał muchę.
- Dobra, niech będzie Majorka.
- Malfoy….
- Chcesz wiedzieć co zrobimy Granger? Załatwimy skurwieli, uratujemy świat, staniemy się sławni i będziemy występować w reklamach.
Na nienaturalnie pobudzony i ożywiony wygląd i głoś Ślizgona opowiedział wymuszony, zbolały i wyjątkowo wątpiący wyraz twarzy Hermiony.
- Chyba zakładu pogrzebowego.
Draco jednak już na to nie odpowiedział, choć mogło się to wiązać z tym, że najzwyczajniej w świecie jej komentarza nie usłyszał. Niemniej jednak wziął sobie swoje słowa do serca i w wyjątkowej przyczajce ruszył w stronę holu gdzie miała odbyć się cała ceremonia, a wspierany był przy tym dzielnie przez kasztanowłosą Gryfonkę z zaangażowaniem asekurującą jego tyły.
Cała werwa i ochota do ratowania świata i odzyskania różdżki Malfoy’a jednak opuściła z chwilą kiedy pojawił się na pamiętnym korytarzu, wyglądając przez okiennice na wypełniony uczniami hol. Przez chwilę analizował swoje szanse i możliwości, by po przeprowadzeniu błyskawicznego bilansu zysku i strat spojrzeć pobudzony na Hermionę.
- Dobra Granger, zajmij ich czymś.
Przytaknęła skinieniem głowy, w skupieniu czekając na dalszą część planu.
- A ty?
- A ja uciekam.
Równie błyskawicznie co brutalnie został zawrócony przez nieugiętą dziewczynę, która w całkiem wymowny sposób dała mu do zrozumienia, że ten plan jej się nie podoba i wymaga korekty. Całkiem szybko poczuł się również wykorzystywany, bo nie dość, że wbrew pozorom to jemu przypadło myślenie nad planami działania, to jeszcze w dodatku sama ich realizacja. Hermiona z kolei od jakiegoś czasu robiła bardziej za maskotkę i psychiczne wsparcie, a niżeli pro wadera całego przedsięwzięcia, do którego zresztą od wielu dni nieświadomie zmierzała. Po mimice i postawie Hermiony widział jednak, że lepiej dla niego będzie jeśli się wstrzyma od jakichkolwiek komentarzy. Podświadomie jego wzrok powędrował na milczącą i nieobecną dziewczynę, która od jakiegoś czasu była motywem przewodnim jego życiowych rozmyśleń i właśnie wtedy zupełnie nieoczekiwanie przyszło olśnienie i plan dalszego działania.
- Mam plan Granger, tylko musisz odciągnąć ich uwagę.
W lekkim napięciu skinęła głową na znak zgody i potwierdzenia, że to zrobi. Nim jednak chłopak od niej odszedł powstrzymała go nieoczekiwanie, delikatnie łapiąc za jego nadgarstek.
- Malfoy….
Odwrócił się do niej z pytającym wyrazem twarzy. Niepewnie puściła jego rękę, patrząc mu prosto w oczy z nieznaną sobie czułością, choć w jej głosie panowało zdziwienie i niezrozumienie. Już dawno chciała zapytać o coś chłopaka, ten moment wydawał się do tego idealny, tym bardziej, że mógł być ostatni.
- Dlaczego nie zgodziłeś się na jego propozycję? Mogłeś być nieśmiertelny.
W odpowiedzi uśmiechnął się do niej tak delikatnie i szczerze, że miała wrażenie, że mięknie od samego jego uśmiechu. Błysk w jego stalowych źrenicach pochłaniał ją całą, a serce przyśpieszało z każdą kolejną sekundą jego bliskości. Jego głos i uśmiech sprawiły, że zmiękły jej nogi.
- Wole być choć jeszcze przez krótką chwilę z tobą Granger, niż żyć wiecznie bez ciebie.
Ostatkiem sił powstrzymała się przed wskoczeniem w jego ramiona, zarzuceniem mu rąk na szyję i namiętnym pocałunkiem, którym wyraziłaby wszystkie swoje myśli i uczucia. Nie była jednak w stanie ukryć przed nim swoich uczuć i pragnień, które niemal widział w jej błyszczącym, żarliwym spojrzeniu. Uśmiechnęła się do niego w sposób, który był zarezerwowany tylko dla niego. Wiedział to. Jeszcze nikomu innemu nie podarowała takiego uśmiechu oraz spojrzenia i było to najwspanialsze co mógł od niej dostać i to właśnie na tym najbardziej mu zależało. Teraz nie zostało mu nic jak tylko umrzeć. Choć jego plan nie zakładał takiego zakończenia.
- Malfoy...
Jej cichy, pełen skrywanych uczuć szept i sposób w jaki wypowiedziała jego nazwisko podziałały na niego bardziej niż zaklęcie obezwładniające. Nieświadomie wręcz odruchowo pochylił się nad nią, nieznacznie muskając koniuszek jej nosa swoim, a ona rozchyliła swoje wagi pozwalając by jej rozgrzany oddech zakończył swoją podróż na ustach chłopaka.
- …. załatw ich.
Dokończyła, kompletnie nieświadoma, że w wyjątkowo brutalny sposób zniszczyła cały namiętny nastrój jaki nieoczekiwanie zrodził się między nimi w przeciągu ostatnich krótkich sekund. Widocznie oprócz talentu do wyprowadzania innych z równowagi, łączyła ich jeszcze jedna cecha – brak wyczucia romantyzmu. O dziwo zauważył to właśnie Draco, komentując to uśmiechem i spojrzeniem rozbawienia, mimo to jego głos w ciągu dalszym był tylko szeptem.
- Wiesz Granger, normalni ludzie w takim momencie by się pocałowali.
Na jej twarzy pojawił się niewinny uśmiech. Nieznacznie wzruszyła ramionami.
- Widać nie jestem romantyczką Malfoy.
Odpowiedział jej specyficznym tonem, uśmiechając się przy tym rozbrajająco.
- I pomyśleć, że do mnie miałaś pretensje…
Czując, że mimo braku romantyzmu, który jakiś czas temu szlag trafił ona zapiera się o ścianę korytarza, a nad nią wyjątkowo wymownie nachyla się Ślizgon, od którego ust dzieliło ją naprawdę niewiele, położyła mu dłoń na torsie, zupełnie jakby chciała jeszcze przez choć krótką chwile przytrzymać go na dystans i zapobiec temu do czego od początku zupełnie nieświadomie prowadziła ich ta cała sytuacja. Uniosła na niego niewinne oczy, odruchowo rozchylając swoje wargi, na których kończył swoją podróż rozgrzany oddech przywódcy Slytherinu. Utonęła w jego spojrzeniu, choć miała świadomość, że prędko powinna sięgnąć po koło ratunkowe.
- Wiesz Malfoy... Kiedyś oglądałam taki film i padły tam słowa, że związki oparte na intensywnych przeżyciach nigdy się nie sprawdzają.
Uśmiechnął się do niej sympatycznie, potwierdzając jej słowa skinieniem głowy.
- W takim razie Granger nasz oprzemy na seksie.
Spojrzała na niego podejrzliwie, zdziwiona podobieństwem jego odpowiedzi do tej kinowej.
- Oglądałeś ten film?
W ramach tego, że jej pytanie było retoryczne, uśmiechnął się do niej na pożegnanie odchodząc od niej bez słowa. Coś w niej drgnęło gdy odchodził. Oderwała plecy od ściany i wykonała dwa kroki do przodu, zatrzymując przy tym odchodzącego blondyna.
- Czekaj Malfoy,
Odwrócił się do niej, a ona poczuła, że się rumieni.
- Nie zdradziłam cie.
Sama nie wiedziała po co mu to oznajmiła, jednak po jego postawie widziała, że chłopak już dawno to wiedział, wbrew temu co mu jeszcze niedawno sugerowała.
Uśmiechnął się do niej miło, choć było w tym coś z zadziorności i poczucia satysfakcji oraz zwycięstwa.
- Wiem Granger. Ja ciebie też nie.
Dodał po chwili, na co Hermiona wymownie zadarła brew i spojrzała na niego z dużym zwątpieniem.
- Bo tu nie ma żadnych dziewczyn.
Mruknęła poważnie, na co gwałtownie spuścił ręce wzdłuż ciała i spojrzał na nią z widocznym załamaniem.
- Musisz się zawsze czepiać szczegółów Granger? Starałem się być romantyczny.
Uśmiechnęła się do niego specyficznie, choć zapanowała między nimi cisza. Zupełnie jakby zdali sobie sprawę, że może to być ostatni raz kiedy się widzą. I mimo, że sytuacja wcale na to nie pozwalała chcieli zostać ze sobą choć jeszcze przez chwilę.
- Polubiłam cię Malfoy, więc nie daj się zabić.
Na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech i wyraz satysfakcji.
- Będziesz tęsknić Granger?
- Wiesz, że tak.
Szepnęła miękko, tonem głosu, który potrafił doprowadzić go do szaleństwa i mocniejszego bicia serca. W jej bursztynowych oczach błyszczały charakterystyczne iskierki, a na jej rozpromienionej twarzy pojawił się delikatny uśmiech, który sprawił, że zmiękły mu nogi.
Skinął głową w geście podziwu, wypuszczając przy tym nadmiar rozgrzanego powietrza z ust.
- Cholera, potrafisz być seksowna.
Skwitował, posyłając jej ostatni uśmiech.
- Głupek.
Szepnęła pod nosem, z rozczulonym uśmiechem odprowadzając wzrokiem odchodzącego od niej chłopaka. Pozwoliła sobie jeszcze na ciche westchnięcie „do zobaczenia” choć tego chłopak już nie usłyszał. Wzięła się w garść. Uwaga uczniów Dagurtar sama się nie odwrócił.

                                                             *

Pomysł był genialny. Tym razem naprawdę. Granger wymownie odwróciła uwagę innych, on z tego faktu skorzystał i to co planował to zrealizował łącznie z odzyskaniem różdżek. Całe genialne przedsięwzięcie zachwiało się w momencie, w którym złapali Hermionę. Nie miał wtedy innego wyjścia jak wyjść z ukrycia.
- Rzuć różdżkę Draco i nie próbuj żadnych sztuczek.
Chwilę jeszcze mierzył różdżką w Harrisa, który zasłaniał się kasztanowłosą dziewczyną, trzymając drewniany przedmiot przy jej szyi. Przez krótką chwilę analizował całą sytuację i swoją szansę. W tym momencie jednak był na przegranej pozycji. Gryfonka patrzyła mu prosto w oczy i w swoim spojrzeniu dała mu odczuć, że mu ufa i zaakceptuje wszystko co zrobi. Mimo to zrobił to czego się w ogóle po nim nie spodziewała. Poddał się. Rzucił różdżki pod nogi czarnowłosego, podnosząc ręce do góry, w geście poddania się i jako znak, że już nie będzie próbował żadnych sztuczek. I jego i Hermionę popchnęli do gabinetu jednego z wykładowców, posadzili na krzesłach tyłem i związali za ręce.
- I to był ten genialny pomysł Malfoy? Dać się złapać? Teraz na pewno nas zabiją.
Warknęła do niego, gdy dwóch osiłków przywiązywało ich do krzesła, ówcześnie informując dwójkę gości, że później z przyjemnością się nimi zajmą. Ku szczeremu niezadowoleniu Hermiony, byli uczniowie Dagurtar zamierzała wyjść z sali, zostawiając ją przywiązaną do Malfoy’a. Odprowadziła ich zdezorientowanym wzrokiem.
- Przepraszam, czy możecie przywiązać mnie do innego krzesła?
Odpowiedziała jej jednak trzask głośno zamykanych drzwi, co najpewniej oznaczało „nie.” Jej życiowe niezadowolenie przerwał Draco, który próbował odwrócić się w jej stronę i uraczyć ją swoim życiowym bulwersem i groźnym spojrzeniem.
- Musiałaś dać się złapać?!
- Tobie wcale nie poszło lepiej wiesz!
Zapanowała między nimi cisza, którą oboje poświęcili na strzeleniu focha. Przez dłuższą chwilę siedzieli w ciszy, nim Draco przypomniał sobie o jednej rzeczy.
- Sięgnij do mojej kieszeni Granger.
Skutek jednak odniósł odwrotny do zamierzonego, bo Hermiona zbulwersowała się jeszcze bardziej, źle odbierając jego słowa i intencje.
- No wiesz?! Ty świnio! Będziesz mnie wykorzystywał w ostatnich minutach mojego życia?!
W odpowiedzi wywrócił teatralnie oczami, próbując odnaleźć w sobie resztkę sił i cierpliwości dla kasztanowłosej dziewczyny przywiązanej i siedzącej do niego tyłem.
- Mam tam zapalniczkę. Weź ją i postaraj się przepalić sznur.
Wytłumaczył wyjątkowo jak na siebie cierpliwie, na co odpowiedziało mu ciche „ach” Gryfonki i jej dwa rumieńce zawstydzenia. Dość nieumiejętnie próbowała poluzować sznur na swoich rękach, by wyjątkowo niepewnie sięgnąć do kieszeni Ślizgona i spróbować wyjąć drogocenny przedmiot. Cieszyła się, że siedzą do siebie tyłem i chłopak nie widzi jej rumieńców zawstydzenia, on z kolei cieszył się, że Gryfonka nie widzi jego uśmiechu rozbawienia. Gdy wymacała poszukiwany przedmiot i wyciągnęła rękę z jego spodni towarzyszył jej przy tym westchnięcie ulgi. Słysząc to uśmiechnął się pod nosem w swój ulubiony sposób.
- Jak na pierwszy raz Granger, nie było źle.
W odpowiedzi wbiła mu łokieć w plecy. Postanowiła się jednak wstrzymać z jakimkolwiek komentarzem i bez żadnych zbędnych słów próbowała wcielić plan Ślizgona w życie. Szło jej to całkiem nieźle do czasu aż nie poparzyła sobie palców, w czego efekcie upuściła zapalniczkę. Chłopak nie usłyszał jej cichego, zakonspirowanego „ups”, które wydobyła z siebie w momencie, w którym ogień z zapalniczki zajął ozdobny dywan.
- Malfoy…
Zaczęła cichutko i niepewnie, przełykając przy tym nadmiar śliny stojący jej w gardle.
- Ja musze ci coś powiedzieć….
Po jej głosie wywnioskował, że to będzie na tyle ambitne wyznanie, że nie miał na chwilę obecną czasu i cierpliwości by jej słuchać i lepiej żeby dziewczyna swoje wszelkiego rodzaju przeprosiny i podziękowania przełożyła na spokojniejszy termin.
- Och daj spokój Granger, nie gniewam się. Nie czas teraz na sentymenty.
- Podłoga sie pali.
Momentalnie wytrzeszczył oczy i spróbował odwrócić się za siebie na Hermionę.
- Co?!
- Krzesło też.
Dodała cicho, co omal nie skończyło się jego zawałem.
- Przesuwaj się!
Jak krzyknął tak też zrobili i wyjątkowo nieumiejętnie próbowali przesunąć się z dywanu na podłogę. Udało im się do tego stopnia, że aż się przewrócili. Choć w tym momencie połamali krzesło i udało im się uwolnić. Koniec końców wyszli na tym interesie zwycięsko.
- I jeszcze jedno Malfoy….
Zaczęła po chwili, gdy otrzepała się z kurzu, a Draco dogasił palący się dywan. Sprowokowany gwałtownie się do niej odwrócił, po tonie jej głosu wnioskując, że zaraz w najlepszym wypadku się z nią tylko pobije.
- Zrywam z tobą!
Skwitowała dobitnie, majestatycznie odwracając głowę i od niego odchodząc. Tym stwierdzeniem zbiła go z tropu do tego stopnia, że aż nie był w stanie pozbierać swojej szczeki z podłogi. Zszokowany odprowadził ją wzrokiem, nie będąc w stanie skomentować tego w żaden sposób.
Gryfonka jedna nie zważając na jego rozbicie odeszła od niego w stronę wyjścia i lekko uchyliła drzwi od gabinetu wyglądając na korytarz i oceniając czy w pobliżu nie ma żadnego realnego zagrożenia. Po chwili dołączył do niej Ślizgon, który zdążył się już otrząsnąć z pierwszego szoku i kolejnych dziesięciu i stanął za nią, również wychylając się zza drzwi.
- Jak nas stąd wydostaniesz Malfoy, to postawie ci drinka.
Skwitowała cicho, jednak na twarzy blondyna pojawił się wyraz, że nie do końca ta opcja mu się podoba i ma lepszą propozycję.
- Wolałbym Granger, żebyś postawiła mi coś innego.
- W takim razie nas stąd nie wyciągaj.
Mruknęła pod nosem, jednak chłopak wbrew jej szczeremu wyznaniu właśnie to zamierzał zrobić.

                                                                    *

Dzień dobiegał końca, księżyc już dawno świecił na wyjątkowo ugwieżdżonym granatowym nieboskłonie. Powoli zbliżała się północ i Draco z Hermioną mieli świadomość, że zbliżał się czas zniesienia klątwy, którą mieszkańcy Dagurtar nałożyli na siebie równo sto lat temu w trakcie pełni księżyca. Spodziewali się, że wszyscy znajdują się na holu, gdzie stała starożytna skrzynia, którą trzeba było skropić krwią wybranki równo sto lat od jej otworzenia. Czas ten prawie nadszedł.
Nie spodziewali się, że szkolne korytarze, którymi będą szli nie będą całkowicie opuszczone. Tak samo również nie spodziewali się, że jakiś czas temu zauważył ich jeden z dawnych adeptów Dagurtar. Gdy to pojęli było już jednak za późno. Ich cichą wędrówkę przerwał odgłos szybko zbliżających się do nich kroków, świst rzucanego w ich stronę przedmiotu i stłumiony huk ciała uderzającego o betonową szkolną posadzkę. Zaskoczeni odwrócili się za siebie. Oboje wyglądali jakby nie mogli zrozumieć całej sytuacji i tego co tak właściwie wydarzyło się w przeciągu minionej sekundy. Wszystko dotarło do nich dopiero po chwili. Na podłodze przed nimi leżał czarnowłosy chłopak z wbitym w tors sztyletem, który miał ugodzić nie jego, a Dracona.
- Ivan….
Przerażona rzuciła się na kolana, w szoku klęcząc przy chłopaku, który zaczął dławić się własną krwią. Ślizgon zrozumiał. Nie czekając na nic więcej rzucił się na zdezorientowanego całą sytuacją Dana odpowiedzialnego za stan czarnowłosego i szybkim oraz pewnym ruchem skręcił mu kark. Wiedział, że już nie wstanie. W milczeniu podszedł do leżącego ucznia Dagurtar i klęczącej przed nim Hermiony. Bez słów komentarza obserwował ostatnie chwile Ivana, trzymanego w ramionach kasztanowłosej Gryfonki. Dziewczyna drżała cała, nie mogąc zrozumieć dlaczego Ivan to zrobił i dlaczego rana się nie goi mimo, że chłopak wyjął z niej sztylet ostatkiem sił. Nie mogła pojąć dlaczego wokół niego pojawia się coraz większa kałuża krwi, a on ostatkiem sił, z wielkim trudem i bólem próbuje złapać ostatnie oddechy, dławiąc się przy tym krwią zbierającą się w jego płucach. Spojrzała na stojącego obok niej Ślizgona doszukując się w nim wsparcia i pomocy. Nie dostała jej. Po wzroku przywódcy Slytherinu widziała, że nie są w stanie już nic więcej zrobić. Ivan umierał. Kamień długowieczności już nie działał. W łzami w oczach spojrzała na Ivana, którego głowę trzymała zapartą na swoich nogach. Uśmiechnął się do niej ostatni raz. Doskonale wiedział, że umiera. Czuł przeszywający ból w okolicy klatki piersiowej, każda próba złapania oddechu sprawiała mu niewyobrażalny ból. Uśmiechnął się do siebie z ulgą, w końcu poczuł, że żyje. Choć była to jego ostatnia minuta.
- Wiedziałem, że to ty jesteś tą, która mnie uratuje Hermiono.
W tym momencie jednak nie zrozumiała co chłopak miał na myśli. Z trudem wyciągnął do niej drżącą, brudną od krwi dłoń i delikatnie ujął jej policzek, a ona miała świadomość, że jeszcze żaden mężczyzna nigdy nie patrzył na nią z taką miłością i pasją. Nie opierała się. Bez słów spełniła jego ostatnią, niemą prośbą. Delikatnie się nad nim nachyliła i drżącymi ustami musnęła jego wilgotne wargi. Przymknęła oczy, pozwalając by chłopak ją pocałował, pierwszy i ostatni raz.
Draco odwrócił głowę w bok. Sam nie wiedział, czy zrobił to bo wolał na to nie patrzeć, czy w ten sposób dał im spędzić te ostatnią, intymną wspólną chwilę.
Delikatnie i niepewnie odsunęła się od niego i otworzyła powieki z chwilą gdy jego wargi przestały dotykać jej ust, a jego dłoń którą ujmował jej policzek bezwładnie opadła na podłogę.
- Umarł?
Draco spojrzał na jej bladą twarz, jednak nie był w stanie odpowiedzieć jej na to pytanie, mimo, że znał na nie odpowiedź. Patrzyła na nieruchomą twarz czarnowłosego chłopaka z niedowierzaniem, niemal jak w transie. Nie mogła uwierzyć, że jego serce naprawdę przestało bić, że już nie usłyszy jego głosu i już nigdy więcej z nim nie porozmawia. Nawet nie zdążyła go przeprosić, że nie zawsze miała o nim dobre zdanie. Nie zdążyła mu również podziękować, za to że poświęcił swoje życie by uratować ją i Dracona, w którego bezpośrednio był wymierzony cios. Przecież oni byli nieśmiertelni. Jak to się stało? Z niezrozumieniem spojrzała na Ślizgona, a jej lekko uchylone drżące wargi wypuszczały niespokojne powietrze. W jej oczach tliły się łzy choć zdawało się, że ona nawet nie była tego świadoma. Nie była w stanie nic powiedzieć i zrobić. Widać było, że szukała w Ślizgonie wsparcia i odpowiedzi na pytania, których nie potrafiła zrozumieć. Draco bez słowa przykucnął obok niej. Jak w transie śledziła każdy ruch blondyna, który położył swoją dłoń na powiekach ucznia islandzkiej szkoły magii, by delikatnym ruchem dłoni zamknąć je już na zawsze.
- Gdy odwróciłaś ich uwagę, zostawili otwartą skrzynię. Był w niej kamień….
Zaczął po chwili, mimo to nawet na nią nie spojrzał. W milczeniu przyglądała się ciału chłopaka, zupełnie jakby też nie był w stanie uwierzyć, że faktycznie od nich odszedł i to w dużej mierze przez niego. Hermiona spojrzała na arystokratę z niezrozumieniem przełykając przy tym łzy stojące jej w gardle.
- Zniszczyłeś go?
Nie wiedziała w co nie mogła uwierzyć bardziej. Czy w to, że faktycznie uczniowie stali się zwykłymi śmiertelnikami, czy w fakt, że Draco postanowił zniszczyć kamień, choć mógł go mieć przecież na wyłączność. Chłopak odpowiedział na jej pytanie twierdząco. Spojrzała na niego z jeszcze większym niezrozumieniem jak wcześniej.
- Co teraz?
- Już nie są nieśmiertelni. Nie uda im się opuścić wyspy, podmieniłem fiolki z krwią. O północy klątwa się dopełni.
Nie zdążyła się go zapytać co miał na myśli mówiąc o dopełnieniu klątwy.
- Musimy iść.
Draco złapał ją za nadgarstek, tym samym pomagając jej wstać i zostawić w tyle to czego sama nie potrafiła.

                                                                      *

Nie udało im się jednak odejść daleko. Drogę prowadzącą do wyjścia ze szkoły nieoczekiwanie zagrodził im szatyn, trzymający w dłoni różdżkę wycelowaną w zdezorientowanych gości z Hogwartu. Spojrzał na nich ni to ze złością ni z podziwem.
- Kim wy do diabła jesteście, że nie da się was tak łatwo zabić?
Hermiona zmierzyła Harrisa pełnym złości i zadziorności spojrzeniem.
- Ja jestem Wonder Woman, a ten obok to Kapitan Ameryka.
Mówiąc to kiwnęła głowa na stojącego obok niej Ślizgona.
- Właśnie.
Draco potwierdził to energicznym ruchem głowy i jeszcze większym ożywieniem. Dopiero po chwili coś wyraźne przestało mu się zgadzać i uświadomił sobie, że nie ma pojęcia co tak właściwie powiedziała Hermiona.
- Zaraz… kim?
Spojrzał na nią z niezrozumieniem, na co ona spojrzała na niego z naburmuszeniem tym samym sugerując mu, że zniszczył cały nastrój jej genialnej przemowy.
- Później ci o tym opowiem.
Burknęła jeszcze pod nosem, uświadamiając mu, że nie bardzo mają czas by opowiadała mu teraz o bohaterach mugolskiego komiksu.
Uczeń Dagurtar wymierzył w nich różdżkę, wolno kierując ją raz na Ślizgona, raz na Gryfonkę.
- Wybieraj Draco. Kogo mam zabić najpierw? Twoją dziewczynę, czy ciebie?
Blondyn lekko podniósł rękę niemal jak uczeń zgłaszający się do odpowiedzi, by w kolejnej sekundzie postawić krok w jego stronę, po części zasłaniając sobą Hermionę.
- Wiesz co, ja chce być pierwszy.
Nim szatyn wycelował w niego śmiercionośne zaklęcie, oburzona Gryfonka przyciągnęła Ślizgona do siebie, machając mu rękami na wszystkie możliwe strony i patrząc na niego z niedowierzaniem.
- Zwariowałeś Malfoy?!
Wyglądała co najmniej jak przewrażliwiona żona, której mąż wrócił w środku nocy nawalony po wielu godzinach spędzonych w barze z kolegami. Arystokrata od niechcenia wzruszył ramionami.
- Nie, po prostu mam już dość jego gadania.
Najwyraźniej musiał to usłyszeć główny zainteresowany, a było to widać w wyraźnie jego twarzy i słychać w tonie jego głosu.
- Wkurwiasz mnie Draco. Zgotuje ci najgorsze tortury, a wszystkich twoich przyjaciół zabije. Łącznie z panienką , z którą byłeś na pierwszym szkolnym balu.
Draco spojrzał na niego ożywiony jeszcze bardziej niż wcześniej.
- Pansy Parkinson? Mogę ci nawet podać adres.
Po wyrazie twarzy Harissa było widać, że jednak z takiego ułatwienia nie skorzysta. Z kolei rozbawiona do granic możliwości Hermiona spojrzał na arystokratę próbując nie wybuchnąć histerycznym śmiechem, na samo wspomnienie pierwszego balu i specyficznej wybranki Malfoy’a. Słysząc to Draco odruchowo odwrócił się do niej, unosząc przy tym ręce w geście bezradności.
- No co? Każdy popełnia błędy.
- Ale nie aż takie.
Parsknęła pod nosem, wycierając z kącika oczu łzę rozbawienia. Nim Draco się na nią obraził powietrze w pomieszczeniu nieoczekiwanie zgęstniało. Momentalnie umilkli i odruchowo spojrzeli na Harrisa, który schował swoją różdżkę do kieszeni spodni i ze złowrogim uśmiechem podszedł do ściany ściągając z niej dwie szpady, wiszące na niej w ramach ozdoby. Po chwili bez słowa rzucił ostrze pod nogi zdezorientowanego Ślizgona.
- Zabicie cię zaklęciem byłoby zbyt nudne.
- To chyba był komplement Malfoy.
Odruchowo odwrócił się do dziewczyny schowanej za jego plecami, wzrokiem dając jej do zrozumienia, że mogła się wstrzymać z tym komentarzem, który niespecjalnie poprawił mu humor. Uśmiechnęła się do niego niewinnie, na co on skinął jej głową by odeszła w bok.
- Poradzisz sobie?
- A mam inne wyjście?
Odpowiedziała mu bladym uśmiechem i cichą prośbą by nie dał się zabić. Odeszła od niego na bezpieczną odległość tak jak kazał, a on niepewnie podniósł broń z podłogi. Naprawdę zaczynał ubolewać nad faktem, że nie ma przy sobie różdżki. Szatyn uśmiechnął się do niego ironicznie, nieoczekiwanie naskakując na niego z mieczem. Cudem udało się Ślizgonowi odeprzeć ten niespodziewany atak. Hermiona obserwowała to wszystko z przerażeniem tym bardziej, że było widać, że blondyn przegrywa i nie jest w stanie wygrać z adeptem Dagurtar. Zamarła w momencie, w którym Harris rozbroił Dracona, którego broń z hukiem opadła daleko na podłogę, a czarnowłosy korzystając z tego momentu wbił Ślizgonowi ostrze w brzuch. Głos Hermiony zamarł w gardle. Nie była w stanie krzyknąć.
Draco kaszlnął krwią, która sznurkiem zaczęła ściekać po jego brodzie. Czarnowłosy przyglądał mu się z uśmiechem satysfakcji, wolno okręcając ostrze w jego ciele, zdając sobie sprawę, że nikt nie jest w stanie wytrzymać tych tortur . Na twarzy krwawiącego blondyna pojawił się grymas bólu i cierpienia, choć uparcie próbował go powstrzymać. Widząc to Harris uśmiechnął się z satysfakcją.
- Ach, zabicie cie w taki sposób Draco to czysta przyjemność. Umieram z ciekawości jak musisz się …
Nieoczekiwanie Ślizgon uniósł na niego zamglone spojrzenie, próbując złapać ciut więcej powietrza.
- Czekaj.. co powiedziałeś?
Harris wywrócił oczami, wyjątkowo niezadowolony z faktu, że musi się znowu powtarzać. Mimo wszystko jego przemowa była na tyle dumna i pełna satysfakcji, że postanowił ją powtórzyć cierpiącemu i najwyraźniej niedosłyszącemu chłopakowi.
- Powiedziałem, że umieram….
Mimo wszystko Draco przerwał mu jego wypowiedź właśnie w tym momencie, uśmiechając się do niego w swój ulubiony ironiczny sposób i potwierdzając jego słowa skinieniem głowy.
- Dokładnie.
Sekundę później gwałtownie i bez ostrzeżenia złapał dłonią za ostrze, które Harris trzymał w jego ciele, by ku niedowierzaniu szatyna, mocniej je złapać i nie zważając na krwawiącą dłoń wbić je sobie głębiej w brzuch, tym samym sprawiając, że znalazł się wystarczająco blisko chłopaka. Na tyle blisko, że wyciągnął z jego spodni wystającą różdżkę i z cały sił wbij mu ją w krtań. Czarnowłosy wytrzeszczył na niego oczy, by w kolejnej sekundzie paść na podłogę z wbitą w szyję różdżką, dusząc się przy tym własną krwią.
- Do zobaczenia w piekle zasrańcu.
Mówiąc to spojrzał na umierającego chłopaka, jednocześnie krwawiącą, rozciętą dłonią mocniej łapiąc za ostrze, by z trudem i wyrazem bólu wyciągając ją ze swojego ciała, dławiąc się przy tym swoją krwią. Rzucił ostrze w bok, ledwo utrzymując się chwiejących nogach. W kolejnej sekundzie bezwładnie runął na betonową posadzkę, brudną od jego krwi.
- MALFOY!
Jej rozpaczliwy krzyk wypełnił cały korytarz, a ona nawet nie zwróciła uwagi na to, że ktoś może ją usłyszeć. Bez chwili namysłu podbiegła do nieprzytomnego chłopaka, padając przed nim na kolana i odwracając go na plecy. Miał zamknięte oczu. Zdawało jej się, że nie oddycha. Jego rana była głęboka i okropnie krwawiła. Spoglądała na niego z przerażeniem, rozpaczliwie próbując zatamować ranę własną dłonią. To jednak nie pomagało. W jej oczach stanęły łzy, kiedy zrozumiała, że go straciła. Już po chwili po jej bladej twarzy lały się słone krople, których nic nie było w stanie powstrzymać Spadały na bladą twarz Ślizgona, niemal jak jesienny deszcz z pochmurnego nieba.
- Nie….. proszę Malfoy… nie zostawiaj mnie…. błagam, nie mogę cię znowu stracić…. nie odchodź…. proszę….
Klęczała nad jego nieruchomym ciałem, zalewając się tak potężną falą łez, że nie widziała już nic jak tylko mgłę. Chłopak nie odpowiedział. Błagała go żałośnie by nie umierał, twarz mając wtuloną w jego tors i rozpaczliwie łkając w jego koszulę. Nie mogła uwierzyć, że to... koniec.
- Granger, zaraz mnie utopisz.
Z niedowierzeniem odsunęła się od niego, jak w transie patrząc na uśmiechającego się do niej przywódcę Slytherinu, całego mokrego od jej przepłakanych łez. Spojrzała na niego jak w amoku, w całkowitym rozbiciu. Nie mogła uwierzyć jakim cudem on do niej mówił skoro nie żył. Wytrzeszczyła na niego przerażone i zszokowane spojrzenie.
- Ty... żyjesz?!
- Od pięciu minut.
- Czemu nic nie powiedziałeś?!
- Nie chciałem ci przeszkadzać.
Mówiąc to uśmiechnął się do niej ironicznie, nawiązując do jej wyjątkowo emocjonującego monologu, który słyszał od samego początku jednak stwierdził, że nie będzie jej przerywał i wyprowadzał jej wcześniej z błędu. Zresztą wyjątkowo miło było posłuchać jak ważny jest dla dziewczyny i jak wielką stratą dla niej byłby fakt, gdyby go zabrakło. Na jego twarzy pojawił się uśmiech zwycięstwa i podwójnej satysfakcji. Spojrzała na niego oburzona i zarumieniona do granic możliwości, waląc go z otwartej dłoni w tors, nie zważając przy tym na to, że chłopak w ciągu dalszym jest poważnie ranny.
- Ty dupku! Zabije cie!
- Dopiero co błagałaś bym nie umierał.
Zwrócił jej spokojnie uwagę, wyjątkowo akcentując wyraz „błagałaś”, co zaowocowało tym, że uderzyła go jeszcze raz.
- Zmieniłam zdanie!
Wbrew wszystkiemu nie zabiła go, a on uśmiechnął się do niej z rozczuleniem, choć prędko uśmiech ten zmienił się na bolesny. Automatycznie przyłożył dłoń do otwartej rany, z której sączyła się krew, zupełnie jakby dopiero teraz o sobie przypomniała i na nowo zaczęła niewyobrażalnie krwawić i boleć. Hermiona odruchowo spojrzała na jego ranę, następnie na Ślizgona. Pochyliła się nad nim, zakładając przy tym niesfornego loka za ucho i przełykając resztę łez.
- Jesteś idiotą Malfoy.
Szepnęła cicho, starając się o uśmiech, którym próbowała zamaskować fakt, że ciągle z jej rzęs spadają perłowe, słone krople. Spojrzał na nią z wyraźnym niezrozumieniem.
- Dlaczego?
- Serio pytasz? Sam sie dźgnąłeś idioto.
Na jego twarzy pojawił się grymas bólu i wymuszony uśmiech. Faktycznie, trochę mu ten plan nie wypalił tak jak chciał.
- Sam pomysł wydawał się genialny...
Mruknął pod nosem, jednak Hermiona zaprzeczyła ruchem głowy dając mu do zrozumienia, że od początku był beznadziejny. Spojrzał na nią niewinnie.
- Granger?
- Co?
- Nie mów tego nikomu dobrze? Niech inni myślą, że to tamten mnie tak załatwił.
Parsknęła cicho pod nosem, uśmiechając się do niego z rozbawieniem i czułością w jednym.
- Naprawdę jesteś idiotą Malfoy. Kilka centymetrów wyżej i organizowała bym ci pogrzeb.
- Kilka centymetrów niżej i mógłbym śpiewać w operze zamiast Harrisa.
Na jego twarzy pojawił się grymas bólu gdy zdał sobie sprawę z prawdziwości swoich słów. Hermiona jednak już nie odpowiedziała. Niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyje mocno się do niego przytulając. Patrzył przed siebie z wyjątkowo głupkowatym wyrazem twarzy, nie bardzo rozumiejąc ten niespodziewany napad czułości z jej strony.
- Granger?
- Cieszę się, że nic ci nie jest.
Uzasadniła błyskawicznie choć cichutko prosto do jego ucha, a na potwierdzenie swoich słów przytuliła go jeszcze mocniej. Fakt faktem było mu z tego powodu miło, jednak mniej sympatyczna była już jej burza nieujarzmionych loków, która zasłaniała mu cały świat, łaskotała w twarz i na domiar złego wyjątkowo skutecznie utrudniała oddychanie, które i bez tego szło mu całkiem opornie.
- Cieszę się, że się cieszysz, jednak byłbym wdzięczny gdybyś nie dusiła mnie swoimi włosami. Dopiero co przeżyłem śmierć kliniczną, a w piekle nie jest tak fajnie jak myślałem.
Odsunęła się do niego z wyjątkowo niewinnym rumieńcami na policzkach i jeszcze niewinniejszym „przepraszam” na ustach, niedbale ocierając przy tym resztę łez spływającą jej po policzkach. Podświadomie mocniej złapał się za krwawiącą ranę i spojrzał na Gryfonkę z troską, w kolejnej sekundzie uświadomił sobie, że jeszcze nie jest za późno i ją może uratować.
- Uciekaj Granger, na końcu wyspy jest łódź, dasz radę nią uciec.
W odpowiedzi pokiwała przecząco głową, próbując przełknąć łzy stojące jej w gardle, które niespodziewanie pojawiły się jej w bursztynowych oczach, wraz z ukrytą sugestią blondyna, że jego podróż kończy się właśnie w tym miejscu.
- Przestań Malfoy. Przecież wiesz, że nie zostawiłabym cię samego, nawet gdyby został z ciebie tylko mały palec.
Uśmiechną się do niej ironicznie i perswazyjnie, patrząc na nią przy tym z zadziornością oraz wyrazem zwycięstwa.
- Mówisz tak Granger, bo chciałabyś się przekonać co potrafię zrobić samym małym palcem...
W odpowiedzi trzepnęła go w tył głowy, wywróciła oczami i pozbierała się z zimnej podłogi, delikatnie otrzepując brud ze zdartych kolan. Tym samym również dała mu do zrozumienia, że ma przestać się nad sobą użalać i w tej chwili wstać i opuścić to miejsce razem z nią. Przegrany Ślizgon dźwignął się na łokciach, mocniej przywierając dłoń do rozciętego brzucha. Towarzyszył mu przy tym grymas bólu, który starał się zamaskować blady uśmiechem.
- Jak to jest Granger, że odkąd z tobą jestem ciągle obrywam?
- Przecież z tobą zerwałam.
Skwitowała z uśmiechem spełnienia, na co on wywrócił teatralnie oczami, opornie zbierając się z podłogi. Było widać, że każdy ruch sprawia mu problem i ból. Uparcie próbował zatuszować przed nią grymas cierpienia, pojawiający się na jego twarzy z każdym nawet najmniejszym ruchem. Spojrzała na niego z troską, nie mogąc znieść jego cierpienia i obecnego, złego stanu.
- Jak się czujesz?
- Jakby napadła mnie obieraczka do warzyw.
Burknął pod nosem, próbując się przy tym wyprostować i utrzymać ciężar ciała na chwiejących nogach, jednocześnie ocierając kąciki ust z resztek krwi.
- Patrz Malfoy…
Mówiąc to Hermiona wskazała mu na zwłoki Harrisa, które nieoczekiwanie i błyskawicznie zaczęły się rozpadać, by w przeciągu paru sekund została z nich tylko kupka nic nieznaczącego popiołu.
- Udało się. Już po północy.
Spojrzała na Ślizgona z delikatnym uśmiechem spełnienia. Kamień został zniszczony, więc uczniowie stali się zwykłymi śmiertelnikami. Skropili skrzynie złą krwią, więc klątwa się dopełniła, pochłaniając ich wszystkich.
Udało się, oni w dwójkę przetrwali. Zagrożenie minęło, teraz najważniejsze było wydostać się z wyspy i znaleźć kogoś, kto byłby w stanie uleczyć Ślizgona. Tylko o tym Hermiona myślała i głęboko wierzyła, że im się to uda, a Draco wytrzyma podróż do najbliższej wyspy. Nie było sensu czekać na statek, który miał ich zabrać z powrotem do Hogwartu, tym bardziej, że miał przypłynąć po nich dopiero w poniedziałek. Do tego czasu blondyn by się wykrwawił. Trzeba było działać natychmiast. Nim zdążyli jednak zrobić cokolwiek, w holu pojawił się mężczyzna odpowiedzialny za ich obecność w tym miejscu i wszystko to co ich tutaj spotkało. Spojrzeli na niego z niezrozumieniem, nie mogąc pojąć dlaczego jeszcze żyje. Jego wyraz twarzy mówił sam za siebie, przegrał i o tą porażkę oskarżał właśnie ich. Nie zamierzał im tego darować. Nie mógł pogodzić się ze swoją porażką. Draco spojrzał na niego z wyrazem zwycięstwa, wyciągając w jego stronę palec wskazujący.
- Koniec twoich rządów terroru .
Hermiona odwróciła się do blondyna z podziwem, cicho bijąc przy tym brawo.
- Wow, nieźle Malfoy! Ćwiczyłeś to?
Odwrócił się do niej z niewinnym uśmiechem, lekko przy tym wzruszając ramionami.
- Ale tylko przez chwilę.
Ich wyjątkowo pewną siebie wymianę zdań przerwał oschły i wyjątkowo poważny głos byłego nauczyciela historii, skierowany do Ślizgona odpowiedzialnego za jego porażkę.
- Musisz być z siebie bardzo dumny Draco….
W odpowiedzi blondyn pokiwał potwierdzająco głową.
- Prawie tak samo jak w dniu kiedy pierwszy raz samodzielnie zawiązałem sobie sznurówki.
Na twarzy blondyna pojawił się ironiczny uśmiech, który mężczyzna jednak zignorował. W tym samym czasie Hermiona podeszła do kupki popiołu, w której leżała jej różdżka do niedawna schowana w spodniach Harrisa. Wymierzyła nią w starszego mężczyznę, tym samym dając mu do zrozumienia, że przegrał i nie ma wykonywać żadnych gwałtownych ruchów. Ich chwila triumfu jednak nie trwała długo, bo mężczyzna sięgnął za materiał płaszcza przy szyi i wyciągnął na wierzch wisior z kawałkiem świecącego kamienia długowieczności. Spojrzeli na niego zaskoczeni, a on uśmiechnął się do nich z wyższością.
- Chyba nie sądziliście, że nie zabezpieczyłbym się przed taką ewentualnością w odpowiedni sposób?
- To bez znaczenia.
Mówiąc to Hermiona podeszła do niego trochę bliżej, z determinacją mierząc w niego różdżką.
- W przeciwieństwie do nas nie możesz opuścić tej wyspy. Stój tutaj i pozwól nam odejść, w przeciwnym razie będę zabijać cię systematycznie co minutę. A możesz być pewny, że sprawi mi to ogromną satysfakcję.
Starszy mężczyzna uśmiechnął się do niej ironicznie, dłonią wskazując kierunek wyjścia z holu i tym samym dając jej do zrozumienia, że nie będzie ich powstrzymywał.
- Proszę, droga wolna. Możecie iść. Zastanów się tylko, czy możesz ufać chłopakowi, z którym zamierzasz opuścić wyspę.
Jej dłoń nieznacznie zadrżała. Z niezrozumieniem spojrzała na zbyt pewnie uśmiechającego się do niej mężczyznę. Coś ją zaniepokoiło w wyrazie jego twarzy, w jego głosie i spojrzeniu. Kątem oka spojrzała na trzymającego się za ranę Ślizgona, słaniającego się na nogach, choć uparcie próbującego nie paść na kolana. On jednak również nie wiedział co ich rozmówca miał na myśli. Hermiona spojrzała na dawnego dyrektora z determinacją, pewniej ściskając różdżkę w dłoni.
- Co masz na myśli?
Uśmiechnął się do niej sarkastycznie i Hermiona już wiedziała, że zrobiła błąd zadając to pytanie. Nie spodziewała się tylko, jak bardzo zrani ją wyznanie stojącego obok mężczyzny. Po chwili padł cios poprzedzony uśmiechem kpiny oraz zwycięstwa.
- To jest dopiero ironia losu prawda? Z jednej strony Draco był jedyną osobą, która była w stanie cie pocieszyć po śmierci Kruma, a z drugiej strony to właśnie on jest za nią odpowiedzialny. Czyż to nie zabawne?
Hermiona z niedowierzaniem wzrok z mężczyzny zaczęła przenosić na Dracona. W jej oczach błąkało się przerażenie i niedowierzanie. Różdżka, którą trzymała w dłoni zaczęła drżeć. Na twarzy dyrektora pojawił się ironiczny uśmiech, który przebijał się przez maskę udawanego współczucia. Efekt osiągnął zamierzony.
- Och, skąd to zdziwienie kotku?
Hermiona poczuła, że nie może złapać oddechu, z kolei wzrok dawnego historyka spoczął na zdezorientowanym Ślizgonie.
- Co jest Draco? Czyżbyś nie pochwalił się swojej dziewczynie, że to właśnie ty zabiłeś jej poprzedniego chłopaka?
Draco poczuł się tak jakby ktoś jeszcze raz wbił mu ostrze w brzuch. Z niedowierzaniem otworzysz szeroko źrenice. Nie mógł wykonać jakiekolwiek ruchu, tak samo jak nie był zdolny powiedzieć czegokolwiek. Nie mógł uwierzyć, że osoba stojąca kilka metrów przed nim znała jego największą tajemnicę, o której nie wiedział nawet jego przyjaciel Blaise, ani sam dyrektor Dumbledore.
- Co?
Niedowierzające pytanie Hermiony i jej drżący głos odbił się od każdej ściany uderzając w niego jak najostrzejsze brzytwy. Jak w transie spojrzał na wpatrującą się w niego z niedowierzaniem Hermione. Szukała w jego wyrazie twarzy oznak zaprzeczenia. Jej oczy niemo błagały by to co powiedział mężczyzna było kłamstwem, by Draco wszystkiemu zaprzeczył. On jednak nie był w stanie tego zrobić, tak samo jak nie był w stanie wytrzymać jej pełnego bólu i nadziei spojrzenia. Spuścił głowę w bok, przymykając przy tym powieki i nieznacznie marszcząc mięśnie twarzy, nie mogąc pogodzić się z tym, że Hermiona dowiedziała się o tym co zrobił kilka miesięcy temu. Jak w amoku spuściła różdżkę wzdłuż ciała czując, że nie jest w stanie dłużej utrzymać jej ciężaru. W jej oczach stanęły łzy.
- Nie...Malfoy... proszę.... tylko nie ty…..
Jej głos jeszcze nigdy nie brzmiał tak błagalnie, jeszcze nigdy nie był wypełniony tyloma bolesnymi myślami i uczuciami. Jeszcze nigdy nie wiedział w jej oczach takiego cierpienia. Nawet wtedy gdy dowiedziała się o śmierci Wiktora. Jej obecny wzrok mówił dużo więcej. Cierpiała nie przez stratę przyjaciela, ale przez fakt, że zabiła go osoba, której zaufała, której uwierzyła, która sprawiła, że podniosła się po jego stracie. Zabiła go osoba, do której poczuła o wiele więcej niż do Wiktora. Miała wrażenie, że jej serce przestało bić, choć nadal była w stanie oddychać, jednak właśnie ta czynność sprawiała jej największy ból. Jeśli Gryfonka miałaby wskazać najgorszą i najboleśniejszą chwilę w swoim życiu, była to właśnie ona.
Jej chwilę załamania wykorzystał czterdziestoletni mężczyzna, sprawnym ruchem zabierając jej różdżkę z dłoni i zasłaniając dziewczyną siebie w momencie, w którym Draco rzucił się na podłogę i zgarnął z niej różdżkę Harissa. Nie zważając na ranę, która otworzyła się jeszcze bardziej po tym gwałtownym ruchu, wycelował w niego broń ledwo przy tym podnosząc się na drżących nogach, drugą dłonią nieumiejętnie próbując zatamować krwawienie i ból.
Dawny nauczyciel historii wbił Hermionie różdżkę w szyję, jednocześnie karząc Ślizgonowi rzucić jego daleko od siebie. W każdym momencie mężczyzna był w stanie zrobić jej krzywdę, sam będąc nieśmiertelnym, więc w ciągu dalszym każde działanie Ślizgona byłoby bezcelowe. Draco był na przegranej pozycji.
Hermiona nawet nie zareagowała na to w jakim położeniu się znalazła. Sprawiała wrażenie jakby była poza całą sytuacją, która miała miejsce w minionych sekundach. Wciąż patrzyła na Ślizgona przełykając przy tym łzy, cały czas spływające po jej bladej twarzy. Wyglądała jakby już wszystko przestało mieć znaczenie, łącznie z tym czy zginie od czaru po części mierzącego w nią Ślizgona, czy zostanie zabita przez mężczyznę przykładającego jej różdżkę do szyi. Było jej to bez różnicy. Jej serce i tak już umarło.
Draco ciągle trzymał wyciągniętą różdżkę, nie reagując na monolog człowieka odpowiedzialnego za wszystko co ich spotkało w tym miejscu, łącznie z tą sytuacją i prawdą, która nigdy nie wyszłaby na jaw, gdyby nie on. W tym momencie już nie było ważne skąd mężczyzna się o tym dowiedział. Wątpił zresztą w to czy kiedykolwiek pozna odpowiedź na to pytanie. Gdyby tylko o tym wiedział, zabiłby go zanim ten odezwał się do Hermiony, a jej samej kazał uciekać do łodzi zanim mężczyzna cudownie by zmartwychwstał. Teraz jednak było za późno. A obecna sytuacja była najgorszą w jego życiu. Był bez żadnych szans, w każdym tego słowa znaczeniu. Miał świadomość, że są to ostatnie chwile jego życia, które na samym końcu musiało się tak bardzo skomplikować. Nie miał zbyt dużego wyboru - opuści różdżkę, mężczyzna to wykorzysta i go zabije. Na tym wszystko by się skończyło. Po części było to dobre rozwiązanie. Nie mógł jednak odejść ze świadomością, że Gryfonka nigdy mu nie wybaczy tego co zrobił kilka miesięcy temu na polecenie Voldemorta.
Spojrzał w jej błyszczące, rozbiegane oczy szukając w nich śladu przebaczenia. Nie znalazł jednak żadnego. Nie był w stanie myśleć o tym jak ich uratować. Serce, o którego istnienie nawet siebie nie podejrzewał zaczęło go boleć z każdą wylaną łzą dziewczyny. Nigdy nie miał wyrzutów sumienia za to, że zabił Wiktora Kruma. Wyrzuty pojawił się dopiero teraz, wraz z łzami Hermiony, która dowiedziała się o wszystkim. I może właśnie to one skłoniły go przed kilku miesięcy by pomóc jej pozbierać się po żałobie i stracie. Nie zrobił tego na polecenie Dumbledore’a, nie zrobił tego z poczucia winy. Nawet sam nie wiedział dlaczego wtedy to zrobił.
W chwili obecnej jednak nie mógł wybaczyć sobie, że doprowadził ją do takiego stanu, że to przez niego tak bardzo cierpiała, choć jeszcze niedawno obiecał sobie, że zabije wszystkich którzy ją skrzywdzą. Tymczasem to właśnie on był odpowiedzialny za jej największą rozpacz, ból i łzy.
Swoim spojrzeniem przepraszał ją na milion sposobów za to co zrobił w chłodny, październikowy wieczór. Widziała to. Była osobą inteligentną, była w stanie zrozumieć, że Draco jako Śmierciożerca dostając takie polecenie nie miał szans sprzeciwu i gdyby go nie wykonał sam najpewniej by zginął. Była w stanie to zrozumieć, jednak nie teraz. Teraz rana była za świeża i głęboka, a ból za duży. Sama nie wiedziała jak się zmotywowała by zebrać w sobie resztę sił. Przełknęła ostatnie łzy i przymknęła powieki, zupełnie jakby zostawiała wszystkie uczucia w tyle. Chwilę później otworzyła oczy, patrząc na Ślizgona zupełnie inaczej niż przed chwilą. Nie musiał czytać w jej myślach, wiedział co zamierzała zrobić Wszystko widział w jej oczach. A ona wiedziała, że zrozumie.
Bez jakiekolwiek ostrzeżenia gwałtownie odwróciła się do mężczyzny, odtrącając różdżkę z jego dłoni i zrywając z szyi wisior z kamieniem, by w kolejnej nic nieznaczącej sekundzie rzucić go o podłogę szkolnego korytarza. Kamień rozbił się na milion drobnych kawałków, tracąc przy tym całą swoją moc.
- Ty dziwko!
Mocno uderzył ją w twarz, a ona bezwładnie poleciała na podłogę, uderzając głową w jej betonową nawierzchnię. W tej krótkiej chwili dyrektor islandzkiej szkoły magii stał się całkowicie bezbronny i Draco to wykorzystał.
- Avada kedavra.
Mężczyzna runął na betonową podłogę, wydając z siebie ostatnie tchnienie. Jego serce przestało bić, w tym samym momencie, w którym milion kawałków rozbitego kamienia przestało błyszczeć. W kolejnej nic nieznaczącej sekundzie, w miejscu w którym leżało jego ciało został już tylko popiół. To był koniec. Tym razem już naprawdę.
Draco spuścił drżącą rękę wzdłuż ciała, nieświadomie luzując na niej uścisk i pozwalając by drewniany przedmiot rozbił się z cichym trzaskiem o kafelkową podłogę. Sekundę później jej właściciel padł na kolana i runął na betonową posadzkę. Ostatkiem sił odwrócił się na plecy i kątem oka spojrzał na leżącą parę metrów dalej nieprzytomną Hermionę. Nie miał jednak w sobie już wystarczająco sił by do niej podejść czy chociaż spróbować się do niej doczołgać. Nie miał pojęcia czy mu wybaczyła, choć przecież narażała swoje życie by on mógł ocalić swoje i dokończyć to, co powinno skończyć się już sto lat temu. Wiedziała również, że jest Śmierciożercą, że dostaje wiele rozkazów brzmiących w podobny sposób, więc może z biegiem czasu była by w stanie zrozumieć, że nie miał innego wyjścia, że musiał to zrobić. O przebaczeniu nawet nie marzył.
Mimochodem przyłożył dłoń do rozciętej rany, z której coraz mocniej leciała krew, wypływająca z niego wraz z życiem. Z nieznanym sobie spokojem obserwował szary sufit zamku Dagurtar, oddychając przy tym spokojnie i miarowo. W przeciwieństwie do Hermiony on był człowiekiem twardo stąpającym po ziemi. Optymistą również nie był. Był za to realistą, który doskonale wiedział, że rany które odniósł były śmiertelne. Nie wiedział tylko co stało się z kasztanowłosą Gryfonką, podejrzewał jedynie, że straciła przytomność pod wpływem uderzenia. Domyślał się, że kiedy Hermiona się ocknie, on już będzie w miejscu gdzie Hermiona nie będzie w stanie go dogonić i pójść za nim, tak jak ostatnimi czasy to robiła. Teraz nawet wątpił w to czy kasztanowłosa dziewczyna będzie jeszcze kiedykolwiek chciała dotrzymać mu towarzystwa. Teraz jednak było to już bez znaczenia. Teraz wybierał się w ostatnią podróż, na którą nie zamierzał brać jej ze sobą. Była dla niego ważna. Lubił gdy była obok. Tym razem jednak nie mogła mu towarzyszyć. Lepiej, żeby była nieprzytomna. Przynajmniej teraz łatwiej było mu odejść. Powinien to zrobić, może chociaż tak złagodziłby ból dziewczyny, po tym czego dowiedziała się dzisiejszej nocy.
Apatycznie przymknął powieki, pozwalając by na jego ustach pojawił się jego ulubiony, towarzyszący mu przez całe dotychczasowe życie ironiczny uśmiech. Nie do końca o takie zakończenie swojego życia mu chodziło. Fakt faktem spodziewał się, że nie dożyje późnej starości, ale że nie będzie mieć możliwości do wybudowania własnego domu, posadzenia drzewa i spłodzenia syna to już nawet on się nie spodziewał. Nim stwierdził, że w sumie jego życie i tak było mało udane i faktycznie może już odejść na drugą stronę, jego filozoficzne pełne natchnienia chwilę przerwał odgłos przytłumionej, podenerwowanej rozmowy i wielu głośnych, wyjątkowo nerwowych i szybkich kroków dochodzących z pobliskiego korytarza. W wyjątkowym niezadowoleniu wywrócił do góry oczami, ubolewając nad tym, że nawet umieranie mu nie wychodzi. Nim załamał się całkowicie, do holu wbiegło kilka osób. Zmotywował się do tego by przywitać gości. Wyjątkowo leniwie uniósł głowę, a widząc, że w progu holu stanął przerażony dyrektor Hogwartu we własnej osobie wraz z kilkoma pracownikami Ministerstwa Magii uśmiechnął się do nich wyjątkowo wymuszenie.
- Trochę się spóźniliście. Pięć minut temu był tu świetny film akcji.
Nie czekając na odpowiedź ponownie i bez ostrzeżenia położył głowę na podłodze tępo wpatrując się w sufit z wyjątkowo bolesną miną. Nim zdążył umrzeć przybiegł do niego Dumbledore i Draco był święcie przekonany, że jeszcze tak szybko poruszającego się staruszka nie widział. Spojrzał na niego leniwie, ignorując troskę i zmartwienie wypisane w oczach i wyrazie twarzy staruszka. Nim dyrektor Hogwartu zdążył cokolwiek zrobić lub powiedzieć, dobiegł ich głos jednego z pracowników Ministerstwa Magii kucającego przed leżącą Hermioną i sprawdzającego jej puls.
- Jest nieprzytomna.
Dumbledore spojrzenie z pracownika przeniósł na próbującego zaprzeć się na łokciach Ślizgona, który w ciągu dalszym dłoń trzymał na swoim brzuchu. Dyrektor Hogwartu sprawiał wrażenie jakby nie mógł zrozumieć całej tej sytuacji i faktu, że jego podopieczni znaleźli się w takim miejscu w dodatku przez niego, a teraz są w stanie zagrożenia życia.
- Jak się czujesz?
- Jak ktoś przebity szpadą na wylot.
Mimo wszystko ta odpowiedź w jakimś stopniu dyrektor uspokoiła. Tym bardziej, że głos i wygląd Ślizgona był jak najbardziej normalny, czyli połączony z ironią i zgryźliwością.
- Zaraz się tobą zajmiemy.
Draco od niechcenia machnął dłonią.
- Nie musicie się śpieszyć, straciłem tylko osiem litrów krwi.
Mimo wszystko w kolejnej sekundzie pojawiło się obok niego kilku pracowników ministerstwa, próbując prowizorycznie zatamować mu ranę, by w bezpieczny sposób przewieźć go do szpitala. Nim tego dokonali, Ślizgon spojrzał na zdenerwowanego i zaniepokojonego dyrektora Hogwartu z bladym, wręcz bolesnym i wymuszonym uśmiechem.
- Profesorze…. mam do ciebie jedną, wyjątkowo skromną i niewielką prośbę.
- Tak?
- Proszę mnie więcej nie wysyłać na ferie.
Po tych słowach stracił przytomność, a ostatnie co usłyszał to polecenie Dumbledore’a by sanitariusze natychmiast zabrali jego i Hermionę do szpitala św. Munga.



________________________________
_______________________________________

Tak z ciekawości… ile czasu go czytaliście?

Nie będę Wam mówić ile jest stron bo to aż patologia. Rozdział jest niepoprawnie, wręcz masakrycznie długi i jeśli ktoś cudem nie strzelił sobie w łeb lub nie zasłabną podczas jego czytania, uważam to za swój życiowy sukces.

Niecierpliwym i dokładnym czytelnikom zaznaczę, że rozpoczęte wątki i wszelkie niejasności, które się tutaj pojawiły jak choćby nieoczekiwane pojawienie się Dumbledore’a zostanie wyjaśnione w kolejnym rozdziale.

W ramach tego, że zawsze chciałam wyreżyserować film akcji (potocznie zwany mordobiciem) z wątkami komediowo-kryminalno-przygodowymi, rozdział wygląda tak jak wygląda - czyli filmowo. O taka tam moja niewinna zachcianka. Nie wszystkim musi się to podobać, rozumiem. Szanuje. Tylko za bardzo mnie nie zlinczujcie.


Właściwie na początku napisałam, że nie powiem ile wyszło mi stron. A powiem. Tak w ramach statystyk. Najdłuższym moim rozdziałem do tej pory był KacHogwart, który zajął 42 strony.
Ten ma 67 (czcionka tnr, 11). Tadam. Idę strzelić sobie kulkę w łeb.
Pozdrawiam, Icamna.


                                 

122 komentarze:

  1. Hah! Czytałam 40 minut XD
    Ale opłacało się.
    Moge zgadywac ile stron?
    No nie wiem... tak z 65-70?
    |Rozdział jak zawsze świetny :D :*
    Pozdrawiam :*
    Rouse:**
    PS. Weny weny i jeszcze raz weny :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kurde, ja się wysilałam zgaduje i teraz doczytałam, ze jednak podałaś ilość stron :/...
      Ech, następnym razem będę czytac wszystko po kolei ...

      Usuń
  2. O mój boże.
    Chciałam tylko powiedzieć, że jestem zachwycona tak długim rozdziałem! no, a teraz do czytania xd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że to jeden z najlepszych rozdziałów dotąd. Wszystkie były zabawne i bardzo fajne, ale ten przebił już wszystko! Ta arogancja Malfoya powaliła mnie na kolana. Było przezabawnie. I oryginalnie! To mój ulubiony blog, i to się już nie zmieni :)
      Ile planujesz rozdziałów?
      Buziaki, no i pozostawię reklamę :)
      dramione-sztuka-malzenstwa.blogspot.com

      Usuń
  3. Już jest rozdział <3 Na dodatek taki długi <3 ~Katherina

    OdpowiedzUsuń
  4. O rany :D To chyba mój ulubiony rozdział, egzekwo z Kac Hogwart :D
    Komentarze Malfoya najlepsze :D mimo dramatycznego położenia bohaterów śmiałam się do łez :D Uwielbiam ten blog. Ale nie mogę uwierzyć, że to Malfoy zabił Kruma :o mam nadzieje, że wszystko się jakoś ułoży :/ i mu wybaczy

    OdpowiedzUsuń
  5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowny rozdział! Kocham go. Malfoy i jego humor był rozbrajający. :3 I było tyle fajnych momentów między nimi. <3 Nie za dużo, ale takie w ich stylu. Jej, kocham to opowiadanie! Oboje są super! :D
    Mam nadzieję, że w końcu Herm wybaczy Draconowi. Wiem, że to boli, ale po pewnym czasie.. jak przemyśli.. proszę, niech ona mu wybaczy! :**
    Mam też nadzieję, że jak wrócą do Hogwartu to Draco nie zmieni się nagle w mega dupka. Fajnie jest, tak jak było w tym rozdziale. ^^
    A ile jeszcze planujesz rozdziałów? :3
    Pozdrawiam.
    Ana M.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czytałam go przez prawie trzy godziny! Chyba sobie żartujesz, że ma tylko 67 stron. Miałam wrażenie, że przynajmniej sto! Teraz piszę na szybko, bo przez cały rozdział byłam głodna, ale nie miałam serca się oderwać.
    A teraz, uwaga, uwaga, momenty / sytuacje, za które cię kocham :
    rozmowa o filmach
    zakład "kto pierwszy zejdzie na dół"
    "Nie, jednak mnie trzymaj!"
    I teksty Draco na koniec : "Trochę się spóźniliście. Pięć minut temu był tu świetny film akcji." i "Jak ktoś przebity szpadą na wylot."

    Ogólnie był to taki dość humorystyczny rozdział, mimo, że chyba tylko mi się tak wydaje ^^
    Na koniec rozdziału myślałam, że to już będzie koniec. Taki "koniec" przez duże "K". Poza tym wyobrażałam sobie co będzie jak spotkają Dumbledore'a. Myślałam właśnie o czymś w takim stylu. "Nigdy więcej mnie nigdzie nie wysyłaj" To się nazywa wyczucie xd
    Nie napiszę więcej, bo rodzice się już czepiają, że przez kilka godzin siedzę przed kompem i nie zwracam na nich uwagi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Na Merlina, najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek było mi dane czytać! No i równocześnie najdłuższy haha. Cudo! Relacja Draco i Hermiony w twoim opowiadaniu jest idealna! Nikt lepiej by tego nie wymyślił.
    Perełki:
    "- Wole być choć jeszcze przez krótką chwilę z tobą Granger, niż żyć wiecznie bez ciebie."
    "- Do cholery, to my jesteśmy tacy do dupy czy to on jest taki dobry?"
    i jedno, które sprawiło, że zatrzymałam się na jakieś 10 minut i po prostu nie mogłam ruszyć dalej z wrażenia, a mianowicie:
    "- .... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko gdybyś tylko tego chciała. Mógłbym zrobić wszystko żeby zobaczyć twój uśmiech, żeby sprawić byś poczuła się lepiej. Mógłbym dla ciebie torturować, zabić…. Mógłbym dla ciebie zginąć Granger... ale kompletnie nie wiem co mam robić kiedy płaczesz."
    Ja sobie to chyba zapiszę i powieszę na ścianie.
    Kocham Cię za te dialogi.
    Malfoy kompletnie mnie rozbrajał, haha, byli w tak dramatycznych sytuacjach, a on nie mógł oszczędzić sobie tych swoich komentarzy, śmiałam się jak głupia do ekranu.
    Nie przestawaj pisać, nigdy, proszę, a wręcz błagam.

    OdpowiedzUsuń
  9. 1,5 godziny, ale było warto ;) Kocham cię za te ironiczne wstawki. Jeżeli już zaczęłaś o tych filmach - dla mnie ten rozdział był w takim "terantinowskim" stylu. Ale przecież Quentina wszyscy kochają, więc oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń
  10. Najlepszy i najwspanialszy rozdział jak do tej pory, jestem zachwycona! Mógłby mieć nawet 150 stron a na pewno by mnie nie znudził. Mogę Ci składać pokłony, jesteś mistrzynią! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytałam jakieś 1,5 godziny, ale watro było poświęcić ten czas :) Liczę na to, że Panna G. wybaczy Malfoy'owi w miarę szybko, bo uwielbiam ich ''kłótnie'' :>

    OdpowiedzUsuń
  12. Jezu Święty! Jesteś cudowna, najlepsza! Trochę czasu zajęło mi czytanie tego, jednak jak dla mnie nadal był stanowczo za krótki! :D Uwielbiam Cię za te cudowne wątki Dramione, w których aż wstrzymuje oddech. Już teraz nie mogę się doczekać kiedy dodasz kolejny odcinek! :)

    OdpowiedzUsuń
  13. koooooooooocham Cię <3 i twojego bloga !! najlepsze dramione jakie czytałam ;* a czytałam uwierz mi strasznie dużo bo już od roku mnie fascynuje :3

    OdpowiedzUsuń
  14. Jesteś absolutnie przegenialna!Rozdział był bardzo długi, ale jakże wart przeczytania. Dialogi między główną parą są rozbrajające, świetnie połączyłaś komedie, przygodę, kryminał i jeszcze pojawiały się momenty tak romantyczno-rozczulająco-urocze, że mogłabym je czytać w kółko. Uwielbiam Twoją historie, Twoje pomysły i to, że postacie są takie (nie wiem czy to dobre określenie, ale nic innego nie przychodzi mi go głowy) prawdziwe mimo, że czasem zachowują się abstrakcyjnie. Pozdrawiam gorąco i życzę mnóstwo weny!Anta

    OdpowiedzUsuń
  15. No więc, khm, może zacznę od tego, że jakoś nigdy nie było okazji do skomentowania twojego bloga. Piszesz niesamowicie, masz bardzo bogate słownictwo, dzięki czemu mogę wybaczyć Ci drobne błędy. Twój blog jest moim ulubionym i nie ukrywam, od 1 sierpnia wchodziłam na tą stronę codziennie, sprawdzając czy nie dodałaś nowego rozdziału
    A co do teści. Stworzyłaś bardzo realistyczny obraz stosunków pomiędzy Draco a Hermioną. Nie jest tak, że po paru rozdziałach nagle uświadamiają sobie, jak bardzo się kochają. Nie całują się na każdym kroku i nie mówią czułych słówek. Tu jest prawdziwie. Malfoy pozostaje Malfoy'em ze swoim Ślizgońskim uśmiechem i tysiącem pomysłów na ironiczną odpowiedź. Hermiona także jest tą samą Hermioną z książek pani Rowling. No, może nie do końca, ale nadrabia braki. :) Jest samodzielna, umie się obronić, ma cięty język i twardo stąpa po ziemi. Podoba mi się ta próba zachowania kanoniczności. Chociaż rozdział KacHogwart trochę odbiega od normy. :)
    A co do tego rozdziału. Tekst świetnie się czytało, choć wstyd się przyznać, przez to, że starałam się bardzo dokładnie w niego wczuć, zajęło mi to 2,5 h. :D No ale powróćmy do treści. Szybka akcja, niebezpieczeństwa czychające na każdym kroku, próby uwolnienia się z wyspy i wyznanie uczuć głównych bohaterów, to coś, co Tygryski lubią najbardziej. Nie wiem, czy to było zamierzone, ale pewne wydarzenia, jak np. podpalenie dywanu lub węży w podziemiach, zerwanie sukienki, kamień nieśmiertelności, były łudząco podbne do wydarzeń z filmu Indiana Jones. No ale i tak Cię uwielbiam i nie mogę przestać się śmiać z ripost Malfoy'a lub dwuznacznych dialogów Hermiony i Draco.
    Uff, ale się rozpisałam. Życzę Ci dużo weny i wspaniałych pomysłów na nowe rozdziały. Zastanawiam się, skąd bierzesz takie teksty. :) Pozdrawiam. / Marta.

    OdpowiedzUsuń
  16. Powaliło mnie to na kolana, jestem zachwycona i zaraz smutna że tak zakończyłaś ten rozdział ale wierze w Ciebie i wiem że jeszcze wszystko będzie ok


    Annelis

    OdpowiedzUsuń
  17. Jeśli strzelisz sobie kulkę w łeb to przyjdę,odkopię i sama cię zabiję bo nie pozwolę żebyś mi odebrała swoją genialną historię.Przez chwilę czułam się jak w filmie akcji,szpiegosko-kryminalno-dramacie-komedii z mordobiciem.Długość rozdziału mnie zachwyciła bo czytałam,wciągałam się i widziałam ,że za chwilę czeka mnie jeszcze więcej tego pokarmu bogów.Całość była tak perfekcyjnie napisana,zabawna,dwuznaczna,pełna akcji i dramatyczna a przy tym lekka nuta brutalności i namiętności w tle.Nie spodziewałam się wybuchu uczuć bohaterów i przyznania się do nich a tym bardziej ,że Hermi rzuci się na Dracona nie z pięściami co czasem też się tu zdarzało(no dobra trochę bardziej niż czasem) ale żeby się przytulić.Węże w spodniach czy też w majtkach cytując Herm,podpalenia,walka ze szpadą,kamień nieśmiertelności,pomyleni uczniowie oraz Hermiona i Draco czyli zabójczy duet czego można chcieć więcej? Tak wciągającego tekstu nie czytałam już dawno,dawno.Nie wiem co sprawia ,że ten blog jest tak wyjątkowy w powodzi innych Dramione,może to twój język,który jest bardzo bogaty i oryginalny,może to postacie prawie jak żywe a może poprostu to ,że jesteś genialną osobą z niezwykłą fantazją i weną? A może wszystko naraz? Końcówka była mocna i chyba najbardziej poruszająca.Nie wiem jak będą teraz wyglądać ich wzajemne stosunki ale mam nadzieję ,że ta napięta atmosfera wkrótce się oczyści.W końcu Draco został nabity jak szaszłyk a to już naprawdę coś:D mimo wszystko zabicie Kruma to jest ciężki granat do zgryzienia.Oby Miona miała mocne szczęki i sobie poradziła ;)
    No cóż myślę ,że więcej z siebie nie wycisnę bo po przeczytaniu brakło mi słów i z trudem wydusiłam z siebie chociaż to.Twoje mistrzostwo mnie zawstydza,tak wielkiej przez ogromne W osoby nie ma nigdzie.Jak będziesz bogata i znana to napisz czasem na kolejnym blogu żebyś my mali mogli się polaszczyć jako osoby komentujące twe dzieła:D
    Chylę czoło;*
    Niniel

    OdpowiedzUsuń
  18. Jeju, uwielbiam Cię za to opowiadanie <3 Rozdział genialny a czytałam go.... oh, straciłam poczucie czasu, nawet nie wiem ile. Czekam z niecierpliwością na kolejny, mam nadzieję, że niedługo się pojawi! W.

    OdpowiedzUsuń
  19. O boże... czytałam to jakieś 2 godz... ale w miedzyczasie wyszłam z psem, umyłam włosy i poszłam do sklepu po chipsy XD Świetny rozdział *.* Czekam na kolejny.
    Co do miniaturek to ja ich nie lubie. Ew. jak jest po skończonym opowiadaniu. Wtedy się robi bałagan ; / Ale to twój wybór ; )

    OdpowiedzUsuń
  20. Powolutku z malymi przerwami niecale 2 godzinki

    OdpowiedzUsuń
  21. z czystej ciekawości skopiowałam tekst i wkleiłam go do programu Word.. :) z czcionką Calibri i rozmiarem 11 wyszło mi 91 stron! brawo dla ciebie, naprawdę <3

    OdpowiedzUsuń
  22. Nie chcę zanudzać Cię długim komentarzem więc napiszę tylko że:
    1. Kocham sposób w jaki wykreowałaś charakter Draco.
    2. Podziwiam Twoją wyobraźnie.
    3. Jak tak dalej pójdzie to każdy kolejny rozdział będzie długości krótkiej książeczki. Wysoko postawiłaś sobie poprzeczkę.
    4. Przez te wszystkie lata bardzo się rozwinęłaś jako pisarka. Fajnie że nie spoczęłaś na laurach mimo tych wszystkich pochlebnych komentarzy pod poprzednimi rozdziałami. A wręcz przeciwnie.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  23. Super!!! Ten blog jest wspaniały!!!! Można się zorientować po tych kometażach przedemną... ja się podpisuję pod wszystkimi pochlebnymi i pod kazdym z osobna.....
    Mnie ciekawi jednak, ile rozdziałów planujesz?
    K

    OdpowiedzUsuń
  24. Czytałam i czytałam i czytałam i ten rozdział nie ma końca ! :D
    Wspaniały, cieszę się, że ta przeklęta szkoła już się skończyła. Szkoda mi Ivana ;(
    Bałam się w pewnym momencie, że chcesz zakończyć opowiadanie na tym rozdziale. Uff kamień z serca, że jednak będzie kolejny. Mam nadzieję, że kolejny pojawi się dość szybko. Czekam

    OdpowiedzUsuń
  25. o w mordę jeża xd serio, 67 stron? czytałam około 3 godzin ale z przerwami na papu i piciu...i to trzecie ;) ogólnie rzecz biorąc to uwielbiam Twoje opowiadanie, bohaterów, dziwne czasem patologiczne sytuacje i zboczone wypowiedzi Dracona <3 I LOVE IT !!!!!

    OdpowiedzUsuń
  26. Czytałam 45 minut z przerwą na pójście po kolacje xD
    Nie ma słów, którymi mogę to opisać.
    Po prostu: NIEWYOBRAŻALNIE WSPANIAŁE xD
    Berry

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję za ten rozdział i po prostu... kocham Cię! :D
    Ten rozdział jest genialny, a że długi to jeszcze lepiej!
    Hermiona niekiedy mnie wkurzała - tymi niepotrzebnymi uwagami w kryzysowych sytuacjach i czepianiem się o wszystko Malfoy'a.
    A Draco...mhmm, Draco zawsze pozostanie sobą. A ja zawsze będę go uwielbiać w twoim opowiadaniu!
    Zaimponował mi swoją postawą z tym ratowaniem Granger i odmówieniem nieśmiertelności. Do tego te jego teksty - te zboczone, te złośliwe, te rozczulające <3 I to na koniec "- Profesorze…. mam do ciebie jedną, wyjątkowo skromną i niewielką prośbę.
    - Tak?
    - Proszę mnie więcej nie wysyłać na ferie." GENIALNE! Wszystko tu jest genialne! Ten pomysł z klątwą, ich kłótnie i zazdrość Dracze. <3
    Podziwiam Cię i szanuję - masz pracę i mało czasu, a mimo tego tworzysz to dzieło i dajesz nam do czytania. Co mogę jeszcze powiedzieć...?
    Chcę więcej! ;) Proszę, nie rób przerwy, muszę wiedzieć jak Hermiona będzie się zachowywać wobec Draco wiedząc co zrobił - choć powinna wziąć pod uwagę co zrobił dla niej, ile razy ją uratował, i to nie tylko na feriach :D
    PS: Mam nadzieję, że Draco nie będzie miał blizny na swoim nieziemskim ciele ^^

    OdpowiedzUsuń
  28. Najlepszy rozdział :)
    A.

    OdpowiedzUsuń
  29. Czytałam rozdział ponad godzinę. Nie żałuję.

    Uwielbiam wykreowanego przez Ciebie Draco. Jest taki malfoy'owski, z tym swoimi ironicznym uśmiechem i kąśliwymi uwagami. Chłopak ideał, po prostu. :D


    Jak na mój gust, jest to najlepszy rozdział. Cała sprawa z tajemnicą Dagurtar była od początku pokręcona, niejasna i trudna do zrozumienia. Teraz wszystko się wyjaśniło, w bardzo ciekawy sposób. :D


    Padam przed Tobą na kolana i wielbię Cię za długość rozdziału i teksty Draco.Wypisałabym tu najlepsze, moim zdaniem, cytaty, ale musiałabym skleić praktycznie 67 stron tekstu, no plyz. XD

    Końcówka mnie zasmuciła. Już miałam się cieszyć, że tyle uroczysz tekstów, gestów międy Draco i Hermioną, a tu wiadomość o zabójcy Wiktoria. Współczuję Malfoy'owi, który będzie musiał dokonać cudu, żeby Granger mu wybaczyła.

    Dobra, ja się już ogarniam i kończę to kazanie. Podsumowując, piszesz świetnie, wspaniale, cudownie. Czekam do następnego miesiąca na kolejną część. ;D


    Pozdrawiam,
    Vilene

    OdpowiedzUsuń
  30. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  31. Super

    polecam mojego bloga dopiero zaczynam http://dramioneloveforeve.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  32. a co tam, będę wyjątkowa! czytałam cały dzień, od jakiejś 13? Przy okazji oglądnęłam 2 odcinki serialu, patrzyłam jak mój brat gra w Assassin'a, dawałam mu co jakiś czas tablet, zjadłam obiad i wiele innych rzeczy... Ale czytam i czytam i nie mogę przestać. I właśnie zorientowałam się, że moja wieża już nie gra, więc to na prawdę wciąga! xD Rozdział genialny, kocham go i wgl. cały czas śmiałam się z tego co tu wypisywałaś, czasami wstrzymywałam oddech, a nawet kilka razy miałam łzy w oczach... <3 Rozpisałam się... To do mnie nie podobne. xD Tyle. Weny życzę! :D

    OdpowiedzUsuń
  33. Dziewczyno- jestes genialna!!!!!! Czytalam rozdzial prawie 2h.. Poryczalam sie ze smiechu chyba ze sto razy- dialogi H. i D. i wypowiedzi samego D. mnie rozbroily! Ale ze Draco zabil Kruma?! W zyciu bym nie pomyslala... Straszne.. No zobaczymy jak sie cala sytuacja rozwiaze (no, bo oczywiscie tylko na dobre rozwiazanie licze;p);) Juz sie nie moge doczekac nastepnego rozdzialu, chociaz jakosc jest najwazniejsza, wiec nie musisz sie spieszyc ;p Pozdrawiam i zycze weny ;DDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  34. Rozdzial jest swietny, ale sory-moglam wziac na powaznie twoje "pogrozki",bo 2 godz czytania po ciezkim dniu w pracy to zdecydowanie przesada. Ps. Gdybym mogla,zakochalabym sie w Malfoyu. Swietna robota;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Szczerze nie jestem świadoma, ile czytałam ten rozdział, ale biorąc uwagę, że czytałam na telefonie to.. trochę, hehe. A jeśli miałabym zacytować ulubione momenty to wybacz, ale jest ich za dużo! Wszystkie umieściłam na twitterze i muszę powiedzieć.. robisz furorę! Każdy mnie pyta co czytam, a ja tylko podaję link i zarażam wszystkich miłością do tego bloga ♥ Naprawdę czuję się z tym dobrze i chyba jestem stworzona do robienia reklamy, haha. Nie mogę się powstrzymać od smutnego zawodzenia, że Draco i Hermiona mieli tyle momentów by się pocałować, a nagle.. PUF. A teraz będzie to wręcz niewykonalne, bo ona go pewnie nienawidzi.. mniej więcej. ALE BĘDĘ WYTRWAŁA! BO WARTO. Cieszę się, że pomału wracają do Hogwartu, bo stęskniłam się za resztą ciamajd <3 Kolejny ryk, trzeba czekać tyyle na nowy rozdział, ale jeżeli ma być tak dużo do czytania to rozumiem i pękam ze szczęścia. Ponownie bez żalu, hehe. Czytając teraz rozdział śmiałam się i smuciłam. Coś pięknego. Życzę weny + czekam cierpliwie na kolejny rozdział!
    Pozdrawiam, Melissa (największa fanka *_*)

    OdpowiedzUsuń
  36. Zarwałam już drugą noc przez tego bloga !
    I jakoś nie żałuję :)
    Uwielbiam to, z jaką precyzją i szybkością łączysz te wszystkie wątki, że akcja trwa nie przerwanie...
    Jako mól książkowy zawsze wtapiam się w opowieść czytając ją z zawrotną prędkością, tylko gdy jest na prawdę dobrze napisana i wciągająca.... I Twój każdy rozdział taki jest ! (no może kilka razy zdarzyło mi się wyłapać pewne wyrażenia, które oprzytomniały mnie, że to przecież nie szlifowana przez kilka tygodni wersja tworzącej się na naszych czach świetnej książki ! :) )
    Czekam na wrzesień i kolejny rozdział :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  37. O żesz w morde moj poprzedni komentarz się usunał ;/
    Ubustwiam Twoje opowiadanie i Ciebie tez za to że stworzyłaś takie arcydzieło ;]
    warto tak dlugo czekac na taki cudowny rozdział ;]
    Chyba ze sto razy jak nie wiecej płakalam z tekstów Draco i Hermiony ;D
    Zastanawiam sie skąd Ty je bierzesz ??;p
    I wgle Twoja wyobraxnia jest porazajaca że byłas w stanie wymyślic cos tak genialnego ;]
    troche mi się skojarzyla ta cześc z Piratami z Karaibów ;p
    Słowa Klatwy sa świetne od razu wiedziałam o kogo chodzi ;]
    Czyli nie jestem taka tepa jak mi się wydaje ;p
    Ogólnie zastanawiam sie kto zawiadomił Dumbledora ale tak sobie mysle że to mógł byc Ivan , troche szkoda ze zginąl ale lepiej on niż Draco ;]
    Jestem wgle w szoku że to Draco zabił Kruma zastanawiam się czy Hermiona mu to wybaczy ??;/
    I czy Draco wyjdzie cało ze swoich obrażen ??
    Bardzo mnie wzruszyłaś tym co powiedział Draco Mionie ;]
    "- Granger.....
    Zaczął cicho, a ona przełknęła łzy starając się ponownie nie wybuchnąć histerycznym płaczem sprowokowana sposobem jakim wypowiedział jej nazwisko i tym czułym spojrzeniem, którym w chwili obecnej na nią patrzył.
    - .... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko gdybyś tylko tego chciała. Mógłbym zrobić wszystko żeby zobaczyć twój uśmiech, żeby sprawić byś poczuła się lepiej. Mógłbym dla ciebie torturować, zabić…. Mógłbym dla ciebie zginąć Granger... ale kompletnie nie wiem co mam robić kiedy płaczesz." i tym "- Dlaczego nie zgodziłeś się na jego propozycję? Mogłeś być nieśmiertelny.
    W odpowiedzi uśmiechnął się do niej tak delikatnie i szczerze, że miała wrażenie, że mięknie od samego jego uśmiechu. Błysk w jego stalowych źrenicach pochłaniał ją całą, a serce przyśpieszało z każdą kolejną sekundą jego bliskości. Jego głos i uśmiech sprawiły, że zmiękły jej nogi.
    - Wole być choć jeszcze przez krótką chwilę z tobą Granger, niż żyć wiecznie bez ciebie."
    wgle swietny rozdział warto było czytać tyle czasu chociaż konca nie było widac ;]
    Jestem tez za żebyś pisala miniaturki ;]
    pozdrawiam i życze weny ;)
    Mogla bym Cie wychwalac dalej ale i tak już pisze bez ladu i składu ;]
    Kiedyś spróbuje przeczytać Twoje opowiadanie po raz kolejny od nowa i jestem ciekawa ile czasu mi to zajmie ;p
    ~Anka

    OdpowiedzUsuń
  38. Ochhhhh rozdział cudowny *-* Czytałam go całe pół godziny i po prostu tak mnie wciągnęło, ze nie mogłam się oderwać . Kocham Twojego Draco i twoją Hermione i wgl kocham <3 Weny :) Pozdrawiam, Lili :*
    ron-hermiona-draco-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  39. jest CUDOWNIE długi:) to najlepszy rozdział ze wszystkich się tu znajdujących:D coś mi się zdaje czy powoli zbliżamy się do końca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. raczej nie .. jest jeszcze zima , zapewne historia będzie trwać do końca roku szkolnego (bynajmniej na to liczę) ... a może i trochę dłużej ... ? ^^

      Usuń
    2. Mysle, ze Twom zamiarem bylo uzycie wyrazenia "przynajmniej na to licze", poniewaz to uzyte przez Ciebie, BYNAJMNIEJ tutaj nie pasuje :)

      Usuń
    3. ależ oczywiście, tak :)
      proszę wybaczyć za mój błąd :)

      Usuń
  40. Jesteś niesamowita. Rozdział, jak każdy jest cudowny! Aż mam wyrzuty sumienia (co jest u mnie wyjątkowo rzadkim stanem), że czytm go dopiero dziś. W pewnych momentach się popłakałam, co u mnie jest już zupełnym ewenementem. Mówiąc "w pewnych momentach" mam na myśli to, gdzie zabijali Draco, to gdzie znaleźli tę skrzynię i to, gdzie Hermiona dowiedziała się o Wiktorze. Swoją drogą, wymyśliłaś to pisząc rozdział, nie miałaś tego w planach, co nie?!
    Czytałam go bardzo długo, z tego względu, że telefon, wakacje, kiepski internet... wiesz... Ze cztery godziny mi zeszło.
    Teraz moje małe prośby do ciebie... nie rób sobie odpoczynku od tego opowiadania i od nas *słodkie ocka* i jednak w Hogwarcie zrób z Malfoya tego dupka, którym był zawsze *jeszcze słodsze ocka*.
    Powiem jeszcze, że Mickiewicz się przy tobie nie chowa, ale napewno mu dorównujesz!! Myślałam, że ta klątwa to właśnie jakiś fragment wiersza!
    Niesamowicie rozbroiło mnie Draco i imię "Rupert", nie jestem pewna czy to celowe odniesienie do Ruperta Grinnta?
    Gdy tak patrzę jak ci ludzie się zachowują, gdy ktoś się przy nich kłóci to stwierdzam, że jest to najlepsza na świecie gra na czas! Albo te ich komentarze, gdy są w niebezpieczeństwie.
    Ech, mam pewne przeczucia, że kolejny rozdział mnie zawiedzie, jeśli chodzi o długość. Chyba już żaden, niczyj rozdział mu nie dorówna!
    Nie pisałaś przez ten cały czas w Wordzie? No to mnie zaskoczyłaś, choć nie mam czerwonego pojęcia dlaczego...
    Mnóstwo literówek, ale tobie wybaczę wszystko! Mam nadzieję, że Hermiona zrozumie jak ważny jest dla niej Malfoy, właśnie wtedy, gdy znów będzie dla niej chamski i arogancki i będzie "HAPPY END"... Ale rozumiem, że będzie jeszcze jakaś akcja w szpitalu św. Munga, co?!
    Ech przepraszam, ale wyobraźnia mi przez Ciebie buzuje, padkudo <3.


    Komentarz jak zwykle chaotyczny, mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
    ~~Kochająca Lu

    OdpowiedzUsuń
  41. Znów opuściłam się z komentowaniem. Z góry uprzedzam, że moja wypowiedź nie będzie spójna, logiczna itp.
    Kochane słoneczko ty moje, długość rozdziałów to miód na moje serce. Nie znam drugiego takiego opowiadania, które by Cię przebiło, a oprócz tego ich jakoś mnie powala. Przeczytałam wiele blogów (niektórych nie dałam rady skończyć, bo mnie już mdliło po kilku stronach) i dalej czytam, ale na prawdę mogą się od Ciebie uczyć. To nie jest tak, że nie lubię słodkich i lekkich opowiadań, tylko muszą być one dokładnie przemyślane, wyważone, tak by łapały czytelnika za serce, a nie odrzucały pustą, bez wyrazu paplaniną.
    W twojej historii jest to coś co czytelnika przyciąga, nie pozwala odejść bez przeczytania chociaż fragmentu rozdziału. Czuje tu Twój klimat, inny niż w książkach Rowling, nie próbujesz na siłę wmówić czytelnikowi, że Draco i Hermina wykreowani przez autorkę serii Harrego Pottera są w stanie wpaść w sobie ramiona, Draco się zmieni, a Hermiona wszystko mu wybaczy i będą żyć długo i szczęśliwie. Moim zdaniem każdy kto pisze Dramione sam musi wykreować swoich głównych bohaterów, może nawet nie wykreować, ale upiększyć, oszlifować z pozoru zwykłe kamienie, by stały się diamentami wartymi miliony.
    Twoi bohaterowie są dojrzali, dokładnie przez Ciebie zanalizowani, są ukształtowani w Twojej głowie. Znasz ich, masz na nich pomysł. Bardzo podoba mi się Twój Draco jest taki męski, silny, władczy, seksowny, pociągający, pewny siebie, choć przy tym jest w stanie być czuły i delikatny, lecz nie okazuje tego zbyt często i jak na razie tylko Hermiona był zaszczycona zobaczeniem go w takim wydaniu. W sposób jaki opisujesz jego zachowanie, mimikę, ruchy, głos, wygląd i zapach powoduje, że bez trudu mogę go sobie wyobrazić, nie muszę niczego się domyślać, bo to jest i zawsze powinno być w opowiadaniu każdego autora. Właśnie tego brakuje mi w większości dobrych opowiadań, przez co czuję niedosyt, brakuje mi tego i nie daje spokoju przez cały rozdział.
    Lubię tą Twoją Hermionę, która potrafi być silna i odważna jak lwica, ale też wygadana, kokieteryjna, która wie czego chce i w jaki sposób chce coś osiągnąć. Uwielbiam ich rozmowy z zabarwieniem erotycznym, zniewalające szepty (jakże seksownej) fretki, sposób działania Hermiony na Draco, ich przygody i tą świadomość, że mimo ich wzajemnej nienawiści, muru pomiędzy nimi, źle by się czuli bez obecności tej drugiej osoby.
    Kocham Cię wręcz za to, że nie całowali się po 10 rozdziale, że najpierw pomału rozrywasz tą barierę między nimi, która na zawsze będzie, ale są w stanie o niej zapomnieć, jednak to nie jest jeszcze ten moment. Na razie rany są zbyt świeże, nie zabliźniły się po mimo powierzchniowego rozejmu. Nie wiadomo, czy tak na prawdę będą razem, to zależy tylko od Ciebie.
    Ja moje przemyślenia zachowam dla siebie, bo i tak za dużo może napisałam, ale już nie wytrzymałam. Musiałam. To opowiadanie na prawdę jest mi bardzo bliskie. Staram się nie patrzeć surowym wzrokiem nauczyciela na błędy interpunkcyjne, składniowe, fleksyjne czy inne (czasem jest ich sporo, czasami nie ma ich prawie w ogóle), bo chce jak najwięcej wynieść z każdego fragmentu rozdziału, cieszyć, smucić, śmiać, bać i zastanawiać się razem z bohaterami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać moja wypowiedzieć nie musi się każdemu spodobać, mam nadzieję, że nikogo nie uraziłam, jednak jakby się tak stało to z góry przepraszam. Mam nadzieję, że dalej będziesz pisać coraz dłuższe i lepsze rozdziały. Nie chciałam w jakimkolwiek sposób się tobie podlizać. Nic z tych rzeczy. Po prostu w końcu znalazłam odpowiedni moment by wyrazić szczerą opinię na temat twojego pisania, bloga, bohaterów. Nie będę udzielać Ci żadnych rad, bo najzwyczajniej świecie nie jestem do tego kompetentna. Sama wiesz najlepiej, kiedy Ci coś wyszło, a kiedy nie. Jedyne co Ci mogę polecić to pisanie z sercem, jeśli masz dość zakończ to, byś nie znienawidziła tego opowiadania, chcesz chwili odpoczynku, to zrób to i nie pisz do chwili, gdy poczujesz, że strasznie Ci brak pisania, tworzenia akcji, brak weny - przyglądnij się twojemu najbliższemu otoczeniu, a na pewno znajdziesz to czego szukasz.
      Jejku zapomniałabym o tym napisać, bardzo lubię cytat przed każdym rozdziałem i wstęp, to idealnie wprowadza mnie w pewnego rodzaju trans, czy coś w tym stylu, nie umiem tego opisać.
      Może za bardzo przywiązuje się do tego bloga, no ale niestety jestem z tych osób, które łatwo nawiązują kontakty i szybko się przywiązują i można się na tym nieźle przejechać, mówiąc niezbyt ładnie, ale prawdziwie.
      Dobra koniec na dziś.
      Co do miniaturek – jeśli chcesz pisz – ja na pewno przeczytam i skomentuję.
      Ile czytałam? Nie mam pojęcia, ale gdzieś w okolicy 40 minut.
      Podsumowując Ty i Twoje opowiadanie – Cudo. Oby tak dalej.
      Pozdrawiam,
      Alicja Ś.
      P.S. Przepraszam za wszystkie błędy od fleksyjnych po składniowe.

      Usuń
    2. Musiałam podzielić wypowiedź, bo powiedzieli, że przekroczyłam limit. Obrażam się na nich.
      No to tylko jeszcze moje żale.
      Buziaki, papatki itp.

      Usuń
  42. Okey pierwszy raz pisze komentarz, ale nie mogę wiecznie siedzieć cicho i nie pochwalić tego dzieła...
    Jesteś wspaniała! Po prostu kocham twój styl pisania i te zwroty akcji - po prostu kocham wszystko co wiąże się z twoim blogiem. Z rozdziału na rozdział opowiadanie podoba mi się coraz bardziej i po skończeniu tego pomyślałam sobie : "MATKO NIE WYTRZYMAM KOLEJNEGO MIESIĄCA! CHCE WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DALEJ!" Oczywiście nie obrazę się gdy wstawisz jakaś miniaturkę - na pewno będzie świetna! Piszesz świetnie i tak trzymaj! Ten rozdział czytałam z godzinę - miałam małe, wymuszone przerwy - ale i tak nie mogłam się oderwać.
    Buziaki
    (zażenowana swoim pierwszym komentarzem) Cyzia

    OdpowiedzUsuń
  43. Uwielbiam Cię za Kruma. Osobiście nawet go lubiłam i trochę było mi go żal, gdy umarł. Jednak jak dla mnie, wspaniałe jest to, że to właśnie Draco go zabił. Idealnie, bo zaczynało się między nim a Hermioną robić cukierkowo. Chociaż lubię te 'ich' momenty, to trochę mi tu zabrakło Malfoya dupka. Ale był ogromnie męski, silny, odważny, w ogóle. A Hermiona mu zaufała. To było moim zdaniem najpiękniejsze. Złapali ich, ciągną ją gdzieś, a ona spogląda na swego rycerza nic nie robiąc i czekając, aż skopie im tyłki. Mega. A mimo to, pozostaje odważna, pewna siebie. Niesamowicie podziwiam to, jak wykreowałaś swoich bohaterów.
    Tajemnica Dagurtar to dobry wątek. Szkoda, że się kończy, fajna była ich zabawa w Sherlocka i Watsona ze zbolałą miną (typu: Grangeer, gdzie my znów idziemy i po co..) to mnie cały czas bawiło. Ich dialogi, często poruszany temat w komentarzach, również komplementuję. Zarówno te urocze wyznania, jak ironiczne uwagi. Są bardzo dobre.
    Ogromny szacunek za to, że znajdujesz czas dla tego opowiadania. Nie wyobrażam sobie ile czasu ja bym pisała 67 stron w Wordzie. Miniaturka - jestem za. Jeśli tylko sprawi Ci radość pisanie jej. Ja z pewnością przeczytam :3
    W tym momencie, nawet mając szkołę w perspektywie, z niecierpliwością oczekuję września <3

    OdpowiedzUsuń
  44. Jesteś fantastyczna Icamno! Absolutnie genialna. Wszystko w Twoim opowiadaniu mnie zachwyca (szczególnie w ostatnich notkach, które są wręcz mistrzowskie).
    A co do miniaturek, to cieszę się że rozważasz taką opcję. Myślałaś może żeby napisać coś o Huncwotach za czasów Hogwartu? (Tak bardzo bardzo bardzo ładnie proszę żebyś to rozważyła, bo niestety nie ma o nich wielu fajnych historii. A ja bardzo bardzo bardzo ich kocham i bardzo bardzo bardzo nad tym ubolewam.)
    Jakkolwiek uważam że masz gigantyczny talent do pisania opowiadań. Podziwiam Cię i życzę weny.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  45. Hej, hej ! Nominowałam Cię do The Versatile Blogger. Więcej na:

    http://dramione-innahistoria.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  46. Rozdział imponujących rozmiarów, więc widzę, że wena się ciebie trzyma. Początek trochę przymulony, ale na szczęście dalej się rozkręciło. "...pojawił się delikatny uśmiech, który od dawna zarezerwowany był tylko dla niego." to jest jeden z fragmentów tekstu, którego używasz za często. Możesz opisać ten uśmiech inaczej niż ostatnio bo kiedy czytam coś takiego 2/3 razy w jednym opowiadaniu to zaczyna być nudne. Nie podobało mi się, że Malfoy powiedział Voldzio, ponieważ to jest tak nieprawdopodobne, że aż nie zrobiło mi się niedobrze zrobiło. Ja wiem, że to jest twoja wersja, ale z tym przesadziłaś, bo zachował sie tak jakby się go wcale nie bał, a to nieprawda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak samo " w sobie znanym kierunku" czy cos w ten desen ;) ale who cares? :D wazne, ze jest akcja, przynajmniej dla mnie ;D

      Usuń
  47. Świetny, ciekawy i długi rozdział. Mimo, że był tak obszerny dobrze się go czytało. Przez chwilę martwiłam się, że to już ostatni rozdział w, którym Draco umrze. Na szczęście mogę spokojnie powiedzieć, że czekam z niecierpliwością na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, tak! Czytajac rozdzial od sceny, w ktorej Draco zostal ranny az do konca balam sie, ze moze go usmiercic, ale na szczescie to sie nie stalo ;D

      Usuń
  48. Po prostu cudo *.*
    1)Humor: wspaniały (przy akcji z rudym Rupertem śmiałam się jak głupa xD), (ogólnie ironie i postawa Draco, także jego dwuznaczne sytuacje z Hermioną :D)
    2)Ciekawość: (nie będę używać słowa "wspaniały" wszędzie, bo jak wiadomo to trochę nie poprawne ale bardziej niż wspaniałego się nie da, więc napiszę, że): BARDZIEJ NIŻ WSPANIAŁA (zaczęłam czytać ten rozdział wczoraj na telefonie, ale po dojściu do przyłapaniu Hogwartczyków na znalezieniu skrzyni niestety się rozładował, a nie byłam w domu .__.), gdy czytam Twojego bloga rodzice, rodzina i znajomi twierdzą, że coś ze mną jest nie tak, bo bez przerwy jestem...jakby to napisać...humorzasta. Ciągle śmieję się do ekranu i co jakiś czas potrafię krzyknąć(oczywiście niekoniecznie to jest zamierzone .__. xD) coś w stylu: "Ty kompletny idioto" albo "Do cholery! Czemu już się nie kłócicie?!" (oczywiście "takie" słownictwo nie udziela mi się jeśli w domu jest ktoś z rodziny, nie licząc brata ;>) Kilka razy też mówili mi, że potrzebuję kaftana bezpieczeństwa, gdyż chciałam rzucić się na to dziecko(7 lat) tylko dla tego, że przerwał mi czytanie tego CUDU *o*
    3)długość: MRAŚNA. Osobiście uwielbiam czytać i nie wyobrażam sobie bez tego życia. Dużo osób uważa "że te rozdziały są wystarczająco długie, a nawet aż nazbyt" oczywiście ja się z tym nie zgadzam. Twojego bloga traktuję jak MEGA SUPER CUDOWNIE PIĘKNĄ książkę. Oczywiście tak jak inni żałuję, że nie dodajesz częściej, ale rozumiem to, że też masz prywatne życie. Rozumiem też jak to jest mieć brak weny, który otacza mnie aż nazbyt, lub choć trochę i jak ciężko napisać coś co jest długie a zarazem dobre. Jestem pewna, że nie dałabym rady Tobie dorównać mimo najszczerszych chęci, chociaż z jęz. polskiego jestem dobra.
    Co do rozdziału... Trochę się zdziwiłam, jak przeczytałam, kto zabił Kruma. Myślałam, że Draco umrze i to będzie koniec tego jakże cudownego opowiadania. (Niestety dość często mi się zdarza znaleźć dobre Dramione, oczywiście nie tak jak Twoje :D, ale po ok. 35 rozdziałach jest już epilog)
    Twój blog jest moim ulubionym i w zakładkach mam go na 3 miejscu (zaraz po moim i stronie biblioteki miejskiej xD) Nie wyobrażam sobie co by się ze mną działo, gdybyś(według starych przesądów powinnam teraz wypluć te słowa, co właśnie zrobiłam xD)skończyła pisać to arcydzieło.
    Dręczą mnie następujące pytania:
    1)Co sprawiło, że Drops po nich przybył?
    2)Jakim cudem Draco przeżył to śmiertelne pchnięcie szpadą w brzuch?
    3)Czy po powrocie do Hogwartu będą zachowywać się tak jak dawniej, czy tak jak przy tych wiecznych studentach?
    4)Czy Hermiona będzie bała się przebywać w swoim dormitrium, po tym jak dowiedziała się, że to Malfoy zabił Wiktora?
    5)(już po poprzednim rozdziale)Czy kotki Miony i smoka przeżyły? xD
    Mam nadzieję, że odpowiedzi na te pytania dostanę w następnym rozdziale, ew. w najbliższych 5-ciu :D
    6)Jak dużo rozdziałów jeszcze będzie? (przed końcem chciałabym nacieszyć się Twoim talentem(jakkolwiek to brzmi xD)a następnie przeczytać całość jeszcze raz i gdzieś Cię wyszukać i poprosić, abyś coś jeszcze pisała *>*)
    Już więcej się nie rozpisuję, gdyż kogoś tym komentarzem mogę zanudzić, co jest nieuniknione ;)

    P.S. Życzę weny, miłej końcówki wakacji. Jeszcze raz weny i jak największej ilości wejść na bloga ;*


    ______
    zapraszam do mnie, oczywiście dopiero zaczynam, jest tam nudno, rozdziały są krótkie i takie tam inne duperele, ale być może Ci się spodoba :) http://rosupiusmiloscrose.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  49. 2 godz 40 min :D Jak zwykle rozdział cudowny, fajnie że wprowadziłaś wątki sensacyjne ;) Teraz z czystym sumieniem mogę stwierdzić, że Twój blog jest moim ulubionym :D Kocham te słowne potyczki pomiędzy Malfoy'em i Hermioną, masz świetne poczucie humoru. Nie wiem czy już kiedyś ktoś pytał, ale możesz zdradzić ile masz lat? Bardzo jestem ciekawa :) Niecierpliwie czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  50. Dziewczyno Kocham Cię !!!!!!!!!!!!!
    chce wiecej xD
    !!!!!!!!!!!!!!!

    życze dalej takiej weny i juz nie moge sie doczekac nastepnego rozdziału!!
    <3 <3

    Asiaaaaaaa

    OdpowiedzUsuń
  51. Czytałam prawie 2 godziny :) niektóre teksty po kilka razy :D
    Genialnie <3

    OdpowiedzUsuń
  52. 40 minut czytania nie poszedł na marne. Rozdział bardzo wciągający, w sumie jak wszystkie. Czekam na dalszy rozwój akcji pomiędzy głównymi bohaterami. Jednak cieszy mnie to, że nie robisz z nich od razu wielce w sobie zakochanych i tak świetnie przeciągasz to opowiadanie nie przynudzając wręcz odwrotnie zaciekawiając do dalszego czytania.

    Ps. Pisz dalej bo naprawdę masz w sobie sporo talentu pisarskiego. :) Rozwijaj to dalej.

    OdpowiedzUsuń
  53. Okej, po odtanczeniu dzikiego tanca radosci z powodu natrafienia na Twojego bloga, biore sie za komentarz :D jak to ja, wchodzac na nieznanego mi bloga, zaczelam czytac najnowszy post. No itak czytam, czytam i czytam, spogladam na zegarek - jakos mialam nieodparte wrazenie, ze byla wczesniejsza pora, jak zaczelam ;) Ale nie zrazam sie, jade dalej. Dawno sie tak nie usmialam czytajac dialogii, na prawde, mistrzostwo :) historia mnie tak wciagnela po jedym rozdziale, ze mam zamiar zapoznac sie z pozostalymi rozdzialami juz opublikowanymi, a takze czekac z ogromna niecierpliwoscia na kolejne :) zycze weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  54. Godzina i pół! :D
    Rozdział genialny, nic dodać nic ująć! :D Piszesz świetnie, to miło widzieć jak Twój styl pięknieje:)

    OdpowiedzUsuń
  55. KONIEC. Nareszcie, równe 5 dni. Ale z przerwami.
    Cały wyjazd strasznie sie ciągnie, ale dla takiej końcówki ,dla umierającego Draco WARTO !!!!
    świetna robota ,zregeneruj umysł i wracaj z jeszcze lepszymi pomysłami.
    M.S

    OdpowiedzUsuń
  56. A więc tak: Zacznijmy od tego, że stwierdzę, że jestem super odważna, więc strzelę komentarz z anonima :)
    Dooobra, a apropos historii Dramione to od dawna jestem wielką fanką twojego opowiadania. Fabuła każdego rozdziału - co jak co - zawsze wzrastała w moich oczach ze względu na dialogi. O Boshhh jak ja kocham te twoje ironiczne, śmieszne wymiany zdań, nie tylko między głównymi bohaterami, ale także w sposób jaki Draco zwraca się także do innych, you know what I mean :)
    Mimo iż ten rozdział mnie "zmiażdżył" (nwm jak inaczej to określić), to Kac Hogwart nadal jest moim ulubionym rozdziałem ze względu na jeszcze większe nieprawdopodobieństwa niż w cz. 3 Dagurtar (kocham tą nazwę); na pewno też zrobiła na mnie wrażenie liczba stron (tu mówię już o Dagurtar), tego nie da się podważyć :).Hołd oddany.
    Przyzwyczaiłam się, że dążysz do przyjaźni - miłości głównych bohaterów - poprzez wspólne przeżycia, katastrofy bla bla bla - bardzo łagodnie, gładko (wierzę, że wiesz, co mam na myśli) w sposób, który jest bardzo przyjemny dla czytelnika. Nagle, podczas czytania trzeciej części Dagurtar poczułam się, jakbyś rzuciła mnie na głęboką wodę. Naprawdę! Jakkolwiek by to nie zabrzmiało, zaskoczyły mnie te nagłe "czułości" ze strony Draco i Hermiony. Wiem, że musiałaś jakoś naszych bohaterów "ruszyć",złamać, prędzej czy później, ponieważ to jest DRAMIONE, no ale... wiesz, jestem zaskoczona.
    Osobiście nie mogę doczekać się Hogwarckich komplikacji ze strony maniaków czystej krwi. Tego, czy Draco i Hermiona nadal będą jedynie współlokatorami, czy kimś więcej. Who knows? Tylko ty :)
    A tu cię mam! Dobrze myślę, że wąż Uroboros/Urobos zaczerpnięty jest od Sapusia? :D
    Też go kocham i to podobieństwo bardzo mi się podoba. Jak zobaczyłam o tym wężu pierwszą wzmiankę w tym rozdziale, myślałam, że pójdziesz po całości z Wiedźminem. A tu suprise!
    Życzę weny i dużooo spokoju. Nie wiem czemu, ale zaczęłam somewhere in my head liczyć na to, że następny rozdział będzie taki mroczno-, psycho-, dziwny... anyway,
    Pozdrawiam
    Nati

    PS. Bardzo cię przepraszam za moje angielskie wstawki, wiem, że może cię to wkurzać, ale niestety ja tak bardzo lubię pisać, przyczyny sama nie znam :)

    OdpowiedzUsuń
  57. Piszesz GENIALNIE!
    Uwielbiam Twojego bloga ;)
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział!

    Zostawiam małą reklamę:
    odnajdziemy.blogspot.com

    :)

    OdpowiedzUsuń
  58. Świetny rozdział! Czytałam przez 30 minu.. Tak mi się wydaje, ale bylo warto! Ooj bylo :))
    Czekam na wiecej
    Kedavra M.

    OdpowiedzUsuń
  59. Najcudowniejszy rozdział na świecie ! ;* Kocham Twoje Dramione.Pozdrawiam,heavy xx

    http://yourwonderwalls.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  60. Mam Ci tyle do powiedzenia, że nie mam pojęcia od czego zacząć. A więc tak.
    Po pierwsze jestem Twoja nową stałą czytelniczką i wierną fanką. Piszesz fantastycznie. Dziewczyno naprawdę masz talent! Potrafisz tworzyć uczucia i je w doskonały sposób przekazać czytelnikom. W ciągu tego rozdziału potrafiłam płakać ze śmiechu, smutku, rozczarowania (nie Tobą!) i wszystkich innych emocji. Zachwyca mnie to w jaki genialny sposób potrafiłaś zachować charakter Draco, a jednocześnie sprawić, żeby był czuły, romantyczny i wspierający. Przyznaję, że odkryłam Cię bardzo niedawno i jestem zachwycona Twoją twórczością. Z jednej strony bardzo brakowało mi tego pocałunku głównych bohaterów, ale teraz całkowicie się wybroniłaś i zrobiłaś na mnie ogromne wrażenie. Ich zbliżenia przyprawiały mnie o łzy, w szczególności '- .... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko gdybyś tylko tego chciała. Mógłbym zrobić wszystko żeby zobaczyć twój uśmiech, żeby sprawić byś poczuła się lepiej. Mógłbym dla ciebie torturować, zabić…. Mógłbym dla ciebie zginąć Granger... ale kompletnie nie wiem co mam robić kiedy płaczesz.
    Uniosła na niego bursztynowe, zapłakane oczy. Mocno nabierając w płuca potrzebnego powietrza.
    - Przytul mnie.' Było to dla mnie coś czego w ogóle się nie spodziewałam, ale było to tak niesamowicie cudne, a jednocześnie nie sprawiało, że jest to przesłodzone 'love story'.
    Całkowicie nie przeszkadzają mi Twoje błędy, czy literówki, bo wiem, że jesteś tylko człowiekiem, a nikt nie jest doskonały. Teraz z miłą chęcią będę regularnie sprawdzać i oczekiwać na kolejny rozdział (pomoże mi w tym ikonka na ekranie telefonu, ze skrótem do Twojego bloga :)). Mimo, że przeraża mnie fakt, że tak długo będę musiała czekać, kiedy teraz te 40 rozdziałów czytałam bez przerwy, ale jestem pewna, że będzie warto i będę cierpliwa.
    Proszę Cię tylko o jedno... nie rób sobie zbyt długiej przerwy... jak przeczytałam, że wcześniej odpuściłaś Sobie na rok, wystraszyłam się, że teraz też możesz takiej potrzebować, a ja chyba nie dałabym rady tyle wytrzymać bez nowego rozdziału, albo tyle razy bym przeczytała te obecne rozdziały, że znałabym to już na pamięć, ale i tak oczekiwałabym na Twój powrót :) mam jednak nadzieję, że narazie nie potrzebujesz takiej przerwy.
    I wierzę, że kiedyś jak wejdę do księgarni na półkach z bestsellerami zobaczę Twoje dzieło i będę mogła sobie powiedzieć, że byłam świadkiem Twoich cudownych początków. I będę z tego cholernie dumna ♥
    Pozdrawiam i życzę dużo weny
    Twoja nowa czytelniczka:
    Karo

    OdpowiedzUsuń
  61. faktycznie trochę się go czytało ale było warto. sarkazm i ironia Draco w tym rozdziale był nieoceniony plus to że zabijał wszystkich w pobliżu. a kurde myślałam że chociaż się pocałują ale że ja ocalił i macał gdy wyjmował węża też był niezły pomysł. hmm co można jeszcze dodać. oczywiście końcowa scenka była nieoceniona, jednak mam nadzieję że Hermiona wybaczy tlenionemu ^^

    PS: sory nie z anonima ale nie mam siły włączać konta.
    PS2: sory że wcześniej nie komentowałam twojego opowiadania ale co o nim można powiedzieć JEST ZAJEBISTY
    KOCHAM KOCHAM KOCHAM xx

    SylviaS_99

    OdpowiedzUsuń
  62. jeszcze nigdy tak dlugo nie czytalam zadnego rozdzialu xD

    OdpowiedzUsuń
  63. To jest cudowne...czytałam go długo, ale było warto. Jeszcze nigdy tak płaczliwego rozdziału nie czytałam...ten moment gdy Draco widzi Hermionę i ona podaje mu rękę, a on wraca do rzeczywistości tak przypomina momentz Władcy Pireścieni gdy Frodo leży i widzi Galadrielę podającą mu rękę....
    Pod koniec poleciały mi łzy przyznaję się bez bicia...
    To zdecydowanie najpiękniejszy rozdział, jaki opublikowałaś :)

    OdpowiedzUsuń
  64. jaki Ty masz talent !!! trochę go czytałam, ale było warto :) mam tylko pytanie na kiedy mniej-więcej planujesz następny rozdział ? Bo jestem bardzo ciekawa co teraz będzie dalej z naszą parą :) pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  65. Uwielbiam..Jestem ciekawa co będzie kiedy wrócą do Hogwartu.
    http://skrywana-m.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  66. Dopiero od niedawna zaczęłam czytać tego bloga (czyt. jakieś trzy dni temu). I muszę z podziwem powiedzieć, że jest to najlepszy blog jaki czytałam (a było ich sporo).
    Praktycznie nigdy nie byłam za połączeniem Heriomy i Dracona, a tu okazała się taka idealna "para" :D
    Ja nie wiem jak wytrzymam czekając na następny rozdział, bo to strasznie wciąga.
    Wiedz, że masz kolejną fankę do kolekcji xd.
    A tak z racji, że dopiero skończyłam czytać całość (o wpół do czwartej, geniusz ze mnie ;_;), a jestem leniwa i nie chciało mi się pisać komentarzy pod innymi rozdziałami, to jestem ciekawa czy sen Malfoya się spełni (chociaż częściowo).
    Dobra nie truję dupy, czekam na następny i życzę weny,
    Twoja nowa fanka :)

    OdpowiedzUsuń
  67. Chciałam tylko napisać "dziękuje".
    Dziękuje za ten cudowny blog, którego dosłownie pochłonęłam.
    Dziękuje, że dzięki temu blogowi poruszyłaś moje serce.
    Dziękuje, że uświadomiłaś mi ile bym dała za takiego Malfoy'a
    Dziękuje, że pokazałaś jak bardzo może zmienić nas nienawiść i w co samo to uczucie może się zmienić
    Dziękuje, że pokazałaś mi jak kochać, nie wiem skąd się to wzięło, ale uważam, że właśnie tego nauczył mnie Twój blog
    Dziękuje, że pokazałaś mi jak zaufać nawet osobie, której nie powinnam ufać.
    Dzięki Ci za to, gdyż dzięki temu wróciła do mnie moja najcudowniejsza przyjaciółka
    Dziękuje Ci za tę najpiękniejszą historię miłosną, jaką ostatnio czytałam.
    Dziękuje Ci za to, że jest to najlepsze Dramione jakie kiedykolwiek czytałam.
    Dziękuje, że jesteś i mimo wszystko piszesz. Bardzo za to dziękuje

    OdpowiedzUsuń
  68. tak patrzę i widzę, że z tych komentarzy można by śmiało rozdział stworzyć takie są obszerne:) byłam, przeczytałam i z niecierpliwością czekam na dalsze losy:) ale żeby nie było: nie poganiam
    pozdrawiam
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  69. Nic co chciałabym napisac nie wyrazi tego co chciałabym ci przekazac, więc piszę tylko po to, by pozostawic tu po sobie ślad. Moje odczucia po części znasz. Inaczej nie potrafie już ich oddac. Pozostaje niewypowiedziana magia słów...
    Pozdrawiam cie gorąco, podziwiając twój niezwykły talent, powiększający się z dnia na dzień.
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
  70. Jak zobaczylam jak długa jest ta notka, pomyślałam O BOŻE :D musze się przyznać, że czytałam to dwa razy :D Świetne jest to wszystko co opisałaś, ja bym nie potrafiła nawet w najmniejszym stopniu zadbać o takie szczegóły jak ty, wyszedł z tego trochę kryminał, ale jaa takie bardzoo lubię. Te całe tajemnice... dziewczyno jak ty to wymyślasz? Uwielbiam tę relację między głównymi bohaterami, mimo że jak inni czytelnicy czekam na zbliżenie;) . Z niektórych tekstów bohaterów płakałam szczególnie tych ironicznych Dracona "- Profesorze…. mam do ciebie jedną, wyjątkowo skromną i niewielką prośbę.
    - Tak?
    - Proszę mnie więcej nie wysyłać na ferie." tego typu teksty rozwalają wszystko. Pozdrawiam i życzę dużżooo weny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  71. ;o ale długi i zajebisty :** mogłabyś mnie powiadamiać o notkach na gg?? ;p mój nr. 47399203 :3

    OdpowiedzUsuń
  72. rozdział bardzo długi, czytanie musiałam rozłożyć sobie na dwa dni; pomimo raczej mrocznej i niebezpiecznej atmosfery rozdziału najbardziej przypadły mi do gustu i zapadły w pamięć dialogi bohaterów - draco i hermiony, pomimo zagrożenia takie teksty, po prostu byłam rozbawiona niesamowicie

    OdpowiedzUsuń
  73. Witam blogerki :) mam jedno pytanie/prośbę - Czy czyta tu ktoś blog Dramione- Gdy jesteśmy sami ?? jeżeli tak to czy ma ktoś jakiś kontakt z autorką bloga ? ponieważ wyskoczyło mi dzisiaj jak chcialam na niego wejść że nie mam uprawnień bo mnie nikt nie zaprosił do czytania go i nie mam pojęcia o co chodzi !! :( pomóżcie !! Monika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wejdz na drugiego bloga autorki i przeczytaj ost post ;)--> http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/

      Usuń
  74. Kiedy nastepny rozdzial???? Wiem, ze ten byl dlugi i ogolnie brak Ci czasu, ale juz sie nie moge doczekac ;D
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  75. Twój blog jest świetny! To opowiadanie jest po prostu extra, wspaniale opisujesz dialogi Miony i Dracona ;) Czekam na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że szybko go dodasz ;)

    OdpowiedzUsuń
  76. Super:-) Czekam na kolejny rozdział :-)
    Pozdrawiam i życzę weny!!

    mojeminiopowiadania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  77. Jesteś genialna i pewnie o tym doskonale wiesz, wszystkie rozdziały są genialne, ten również. Brak mi słów, żeby go opisać, ale muszę przyznać, że rozdział powala długością i jakością. :)
    PS: Pier**lę tą przerwę razem z Tobą, że również tak kolokwialnie powiem i czekam na nowy rozdział i na wrzesień. :)

    OdpowiedzUsuń
  78. Rozdział cudny jak zawsze :)
    Ale tak od 40 rozdziałów sie zastanawiam kiedy Malfoy i Hermiona będą razem.
    Pamiętam że kiedys napisalas że nie chcesz by oni zs szybko sie w sb zakochali bo to bez sensu . Ale czy nie czas najwyzszy chociaz na pocalunek?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  79. Nie no genialnie! Jestem pod wielkim wrażeniem tego opowiadania! Cudownie piszesz <3 Jak czytałam KacHogwart to myślałam, że pęknę ze śmiechu xD A ten rozdział to naprawdę perełka *.* Strasznie podobają mi się tak wykreowani Hermiona i Draco :) Z niecierpliwością czekam na rozdział 41!
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  80. 3 dni czytałam :3 hihihi
    ale cudooo!!!!!!!
    jaram się, mój ulub blog!:P

    OdpowiedzUsuń
  81. ZAJEBIOOOZA! <3
    kiedy następny rozdział? bo już nie mogę się doczekać, wchodzę co godzinę i sprawdzam czy coś jest ^^

    OdpowiedzUsuń
  82. Witam ! Miło mi poinformować iż zostałaś przeze mnie nominowana do The Versatile Blogger :)
    Więcej szczegółów pod tym adresem :
    http://yourwonderwalls.blogspot.com/2013/09/the-versatile-blogger.html
    Pozdrawiam,
    heavy dutti xx

    OdpowiedzUsuń
  83. Mówię MEGA!!!!!!!!!
    Czytałam to z koleżanką dość trochę i obie stwierdziłyśmy, że świetnie. Teraz mam czas żeby dać koment. Więc napiszę Ci tylko... Dawaj no następny :P:P:P Podoba mi się strasznie :P A ja zapraszam na mój, co prawda nie tak świetny i wiele krótszy ale dopiero zaczynam ... http://do-samego-konca-z-toba.blog.pl/

    OdpowiedzUsuń
  84. Cześć. Po raz pierwszy komentuje Twojego bloga. :)
    Rozdziały są co raz lepsze! Najbardziej podoba mi się KacHogwart. Świetna parodia.
    Ten jest faktycznie strasznie długi, czytałam chyba (z przerwą na obiad) 2 godziny!
    Przepraszam jeśli pytanie się powtórzy (nie jestem w stanie czytać wszystkich komentarzy po każdą notką ) Ile rozdziałów planujesz?

    OdpowiedzUsuń
  85. Zaczełam wczoraj wieczorem, skończyłam dzisiaj po powrocie ze szkoły.
    Masz we mnie stałą czytelniczkę.

    OdpowiedzUsuń
  86. Ja przyznaję bez bicia, że czytałam z przerwami chyba z 3 godziny... W każdym razie świetny rozdział, ale to żadna nowość.I tym razem mogłyśmy podziwiać Twój talent w każdej odsłonie- było i wesoło i smutno, intensywnie i zagadkowo, no i przede wszystkim romantycznie : ) Nie wiem co robisz na codzień, ale myślę, że napisanie przez Ciebie jakiegoś filmowego scenariusza to świetny pomysł : )

    OdpowiedzUsuń
  87. A gdzie nowy rozdział ;c?

    OdpowiedzUsuń
  88. Ja chyba pobiłam rekord, czytałam tą notkę przez kilka dni. Notka świetna. Mam nadzieję, że Hermiona wybaczy Malfoy-owi jego zły postępek, że on przeżyje. Przepraszam, że wcześniej nie komentowałam notek ale jakoś nie było czasu i, że ten komentarz jest smętny. Pozdrawiam i życzę weny do pisania takich cudownych notek :)

    OdpowiedzUsuń
  89. Rozdzial jest swietny :D kocham Twojego bloga <3 mam nadzieje ze Miona wybaczy Draco i wszystko sie dobre potoczy i w koncu doczekam sie upragnionego momentu pocalunku :D

    OdpowiedzUsuń
  90. WOW!
    WOW!
    I jeszcze raz: WOW!
    No... Normalnie... Brak mi słów.
    Chyba jednak zostaniesz tym Mickiewiczem :>
    Pozdrawiam,
    Mel Feeling.

    OdpowiedzUsuń
  91. Ten rozdział mnie po prostu rozwalił. Śmiałam się wręcz do łez i roniła łzy kiedy wyszło na jaw kto zabił Wiktora...
    Zaskoczyłaś mnie strasznie, że to właśnie on...

    OdpowiedzUsuń
  92. http://i39.tinypic.com/2rqo7tj.jpg
    By me xd
    Zdaję się, że oglądałaś Indiana Jones? Ta scena w jaskini z wężami strasznie przypomina mi ten film ;p
    Świetnie kochana <3
    + Spore zaskoczenie :))

    OdpowiedzUsuń
  93. uff skończyłam czytać! c; zajęło mi to tylko 4 miesiące ^^ Wiem robiłam okropne przerwy, ale i tak kocham Twoje Dramione <3

    OdpowiedzUsuń
  94. czekam na scene kiedy w koncu sie pocałuja bo napiecie miedzy nimi jest juz meeeega długie az za długie

    OdpowiedzUsuń
  95. "- .... mógłbym zrobić dla ciebie wszystko gdybyś tylko tego chciała. Mógłbym zrobić wszystko żeby zobaczyć twój uśmiech, żeby sprawić byś poczuła się lepiej. Mógłbym dla ciebie torturować, zabić…. Mógłbym dla ciebie zginąć Granger... ale kompletnie nie wiem co mam robić kiedy płaczesz.
    Uniosła na niego bursztynowe, zapłakane oczy. Mocno nabierając w płuca potrzebnego powietrza.
    - Przytul mnie."
    "- Dlaczego nie zgodziłeś się na jego propozycję? Mogłeś być nieśmiertelny.
    W odpowiedzi uśmiechnął się do niej tak delikatnie i szczerze, że miała wrażenie, że mięknie od samego jego uśmiechu. Błysk w jego stalowych źrenicach pochłaniał ją całą, a serce przyśpieszało z każdą kolejną sekundą jego bliskości. Jego głos i uśmiech sprawiły, że zmiękły jej nogi.
    - Wole być choć jeszcze przez krótką chwilę z tobą Granger, niż żyć wiecznie bez ciebie."

    No dobra,więc na początek powiem,że czytam twoje opowiadanie po raz...4,5?Sama nie wiem.Tak czy inaczej są rozdziały lub poszczególne wątki,które czytam w nieskończoność i jeszcze nie mam dość :D Żartowałam...Ja nigdy nie będę miała dość.Do tego wątku Dagurtar wracam już któryś raz i nawet już zaczęłam cytować niektóre teksty z twojego opowiadania w ramach zgaszenia pewnych irytujących osobników.Serio, sama to wymyślasz,czy ktoś ci pomaga?Co do cytatów,które umieściłam na początku to mogę powiedzieć,że to zdecydowanie najpiękniejsze wyznania jakie kiedykolwiem usłyszałam albo przeczytałam <3 Twój blog jest idealny pod każdym względem zaczynając od powalającej fabuły i nieziemskiego stylu pisania,kończąc na tym szablonie.Niby jest taki prosty,a jednak te kawowe odcienie i przeuroczy obrazek składają się w całość jakiej nawet nie jestem w stanie określić.Właściwie to doszłam do wniosku,że z twojego opowiadania spokojnie można zrobić serial :D Boże!To by było takie idealne!Chyba zaraz rozpocznę składkę na pokrycie kosztów i opłacenia aktorów(no oczywiście,że Tom i Emma.A co niby myślałaś?)No dobra,wynajmę odrzutowiec, do którego przypne transparent z napisem:SZUKAMY SPONSORÓW!(jak kolwiek to nie zabrzmiało).
    Huhuhu,chyba właśnie stworzyłam najdłuższy napisany przeze mnie komentarz ever :D Nienawidzę komentować,ale tu musiałam zrobić wyjątek.
    Tak z innej beczki.Poleciłam twojego bloga mojej kuzynce i koleżance,które shipują Dramione i również są oczarowane(dosłownie).
    Okey to koniec.
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  96. Niecała godzinka :) Tak wiem, słabeusz ze mnie.
    Rozdział po prostu cudowny. Chyba nawet najlepszy ze wszystkich. Kocham i lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  97. Ten rozdział to po prostu bajka! Zgadzam się że jest jednym z najlepszych.
    Tyle tu akcji było, tyle tu się zmieniało!
    wybacz, ale jest 00:36 (kiedy piszę to akurat zdanie xd) i nie jestem w stanie wyrazić słów zachwytu dla tego dzieła. to fantastyczne że nawet w obliczu śmierci potrafili się przekomarzać i droczyć. urocze było to jak Draco się wściekał i chciał bronić Mionę oraz jak był o nią zazdrosny.
    Mionka za to okazała swoje uczucia do Draco wtedy jak go opłakiwała. muszę przyznać że sama poczułam łzy na policzkach kiedy czytałam te przemyślenia Draco gdy już myślał że umiera. to jak myślał o niej...
    ehhh nie spodziewałam się że tak bardzo zachwyci mnie jakaś historia i jestem pewna że zapadnie mi w pamięci na zawsze. JESTEŚ GENIALNA,WIESZ? to jak piszesz jest mistrzowskie. uwielbiam twojego bloga i twoje oryginalne pomysły! najpierw "Kac Hogwart" teraz "Tajemnica Dagurtar", już nie wspominając o reszcie pozostałych wątków.. nic tylko się rozpłynąć :) wiem że czytasz mnóstwo takich komentarzy, ale nie mogłam się powstrzymać przed wyrażeniem swojego zdania,oo :)
    co do czasu- haha ja czytałam go kilka dłuuugich godzin. ale ja tak mam, muszę czytać długo i powoli haha :D pewnie dlatego mam takie zaległości xD
    ale tak serio- nie widziałam jeszcze tak długiego rozdziału-tutaj nie masz sobie równych! :)
    wow, sama nie wierzę że za kwadrans pierwsza w nocy, a mi udało się napisać tak długi komentarz hah ;)
    teraz siedzę w domu, więc przyjęłam sobie takie postanowienie że codziennie będę czytać po jednym rozdziale, więc mam nadzieję że w niedzielę uda mi się odrobić wszystkie zaległe rozdziały ;)
    jeszcze raz napiszę, że jestem zafascynowana tym cudnym rozdziałem :)

    Twoja wielka fanka pozdrawiam i ściska,
    Kocham, Kocham, Kocham,
    Sama-Wiesz-Kto ♥

    OdpowiedzUsuń
  98. - Strasznie długo Malfoy zajęło ci dotarcie tutaj.
    Spojrzała na niego zaczepnie, uśmiechając się do niego w ten sam sposób. Chłopak nie wypuścił jej z ramion, ona również nie czuła potrzeby i chęci by je opuszczać. Na jego twarzy pojawił się czarujący półuśmiech.
    - Wybacz kochanie, straszne korki po drodze.
    Było okropnie dużo cudownych momentów na których się śmiałam ja opętana i trzymałam się w napięciu .. wiem że nie dodawałam zbyt dużo komentarzy ale twój blog mnie wciągnął i tylko myślałam żeby przejść do następnego rozdziału jesteś cudowna naprawdę !!/Tysia

    OdpowiedzUsuń
  99. Genialne!!!!!! Po prostu to kocham! Najlepszy rozdział, dobrze że długi, bo takie najlepiej sie czyta...

    OdpowiedzUsuń
  100. Cudowne! Mimo, że w tym rozdziale wieje grozą to ja co kilka chwil śmiałam się jak opętana :D
    "- Weź to Granger i machaj tam gdzie syczy.
    Spojrzała na niego z przerażeniem i niezrozumieniem.
    - Tu wszędzie syczy do cholery!" - jeden z najlepszym momentów w rozdziale xD Lece czytać dalsze rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  101. rozdzial swietny :D tylko gdyby rozdzialy mogly byc krutsze to by bylo fajnie :P takie dlugie troche mecza i ciężko je sie czya.
    Ps, sory za orto :D

    OdpowiedzUsuń
  102. Czytałam 35-40 minut. Rozdział nadawałby się jako fabuła niejednego filmu :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  103. Czytałam przez cały wieczór i ranek, to było super choć czuć było Kapitana Jacka Sparrow'a to i tak super; ale szkoda że zerwali :(

    OdpowiedzUsuń
  104. FAbuła nawiązuje trochę do 1 części piratuw z karaibów ale spoko...

    OdpowiedzUsuń
  105. Nie czuje kregoslupa... ale doczytalem!! Tak, doczytALEM. Sam nie wiem, dlaczego jaram sie takimi rzeczami, jestem chory czy cus? Czyta to jeszcze ktos? Zaglada tu? Nie ogarniam troszke. :D Przeczytalem wiele powiesci Dramione i godzinami potrafilem lezec i czytac.. jednak twoje dzielo przebija wszystkie inne. A ten rodzial przebija wszystkie inne rozdzialy. Jestem ciekawy co pozniej.. jednak narazie musze martwic sie o moj kregoslup. Okolo 40 minut siedzenia w niewygodnej pozycji tylko by doczytac to do konca, chyba niezbyt mi na zdrowie wyszlo. Pozdrawiam! UrOOOl :)

    OdpowiedzUsuń
  106. Czytałam coś ponad godzinę jak nie dwie ale się opłacało. :)

    OdpowiedzUsuń
  107. ja czytałam od ok.21 do 3.20

    OdpowiedzUsuń
  108. Nawet nie wiem ile czasu czytałam :D Droga autorko XD :D Z jednej strony chcę Cię zabić - za to, że tylko czytam i nic więcej nie robię XD A z drugiej strony przytulić - za to, że tak świetnie piszesz <3
    PS. Mam nadzieję, że Hermiona wybaczy Draco :-*

    OdpowiedzUsuń
  109. A według mnie rozdział jest okropny. Tym jednym rozdziałem zniszczyłaś ich charakter, który budowałaś przez wszystkie wcześniejsze rozdziały. To tak, jakby nagle z Snapea zrobić milusiego faceta który kochałby życie. Zawiodłam się okropnie

    OdpowiedzUsuń
  110. Całe opowiadanie brzmi jak bardzo dobrze napisana książka, którą z przyjemnością się czyta. Tekst jest napisany składnie i w sposób niebanalny, godny niejednej pomysłowej autorki. Wciągnęłam się w to do tego stopnia, że zamiast uczyć się do sesji w ostatnich dniach zagłębiałam się w lekturze. Trochę dużo opadania rok i zabijania wzrokiem ale poza tym nie mogę się doczekać, a jednocześnie będzie mi trochę szkoda skończyć :)

    OdpowiedzUsuń
  111. Te komantarze Malfoya, doprowadzają mnie do łez ze śmiechu. Zszokowałaś mnie tym, że to właśnie on zabił Kruma. No i to, że Hermiona o tym wiedziała... Mam nadzieję, że jednak mu wybaczyć. Tak daleko zaszli w swoich relacjach, szkoda by było jakby się znowu odgrodzili :(

    OdpowiedzUsuń