"Ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale daje trochę czasu,
by dowiedzieć się przed czym uciekamy.."
by dowiedzieć się przed czym uciekamy.."
Już nie pamiętała jak i kiedy wróciła do domu Lwa i dormitorium, które
dzieliła z resztą dziewczyn. Również nie pamiętała, jak udało jej się ukryć
przed przyjaciółmi ślady łez na policzkach, siniaki na nadgarstkach i
zaczerwienienie na szyi. Ważne, że tego dokonała, a nikt niczego się nie
domyślił. Ona sama również nie zamierzała nikomu o tym mówić, ani od razu ani
kiedykolwiek indziej. Nie chciała martwić swoich przyjaciół i to już na samym
początku roku. W jakimś stopniu również wstydziła się swojej słabości i tego co
stało się między nią, a Ślizgonem na szkolnym korytarzu. Szczerze wolała by
nikt, nigdy się o tym nie dowiedział. Tak było dużo łatwiej i prościej. Z
drugiej strony, podświadomie nawet bała się, że jeśli komuś opowie o sytuacji
jaka miała miejsce kilka godzin temu, chłopak się o tym dowie i zemści. A
dzisiaj jak nigdy udowodnił jej, że jest zdolny do wszystkiego, nawet by
skrzywdzić ją w sposób fizyczny. Kolejna potyczka ze Ślizgonem była w jej życiu
więcej niż zbędna. Teraz, oprócz nieopisanej nienawiści i żalu do chłopaka,
odczuwała przed nim jeszcze jedno uczucie - strach.
Gdy siedem lat temu ich drogi po raz pierwszy się przecięły, widziała w nim jedynie rozpieszczonego, bogatego i zakochanego w sobie dupka, teraz jednak, z biegiem lat widziała jak chłopak coraz bardziej się zmienia, a wraz z nim rozwijają się wszystkie jego najgorsze cechy charakteru, pozycja w szkole, siła oraz umiejętności, zarówno te magiczne jak i przywódcze. Na chwilę obecną ów Ślizgon był nie tylko najlepszym adeptem domu Węża, ale również jego samozwańczym przywódcą i zaraz obok Hermiony najlepszym uczniem w Hogwarcie, Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale zdążył ją już wyprzedzić i to w znacznym stopniu, w umiejętnościach magicznych. Opanował niemal do perfekcji większość zaklęć, sztuczek i nauk niewerbalnych, łącznie i głównie z tymi zakazanymi, choć o tym już wiedzieli tylko nieliczni i na pewno kasztanowłosa Gryfonka nie była wśród nich.
Gdy siedem lat temu ich drogi po raz pierwszy się przecięły, widziała w nim jedynie rozpieszczonego, bogatego i zakochanego w sobie dupka, teraz jednak, z biegiem lat widziała jak chłopak coraz bardziej się zmienia, a wraz z nim rozwijają się wszystkie jego najgorsze cechy charakteru, pozycja w szkole, siła oraz umiejętności, zarówno te magiczne jak i przywódcze. Na chwilę obecną ów Ślizgon był nie tylko najlepszym adeptem domu Węża, ale również jego samozwańczym przywódcą i zaraz obok Hermiony najlepszym uczniem w Hogwarcie, Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale zdążył ją już wyprzedzić i to w znacznym stopniu, w umiejętnościach magicznych. Opanował niemal do perfekcji większość zaklęć, sztuczek i nauk niewerbalnych, łącznie i głównie z tymi zakazanymi, choć o tym już wiedzieli tylko nieliczni i na pewno kasztanowłosa Gryfonka nie była wśród nich.
*
Szedł dumnie wzdłuż jednego z wielu korytarzy Hogwartu, prowadzących w stronę
Lochów. Właśnie wracał ze skrzydła szpitalnego. Odruchowo ścisnął pięść, jednak
tym razem nie odczuł już żadnego bólu. Automatycznie kąciki jego
ust nieznacznie uniosły się ku górze, w lekko drwiącym uśmiechu. Po jego
wcześniejszej rozbiciu psychicznym i nierównej potyczce ze ścianą nie było już
żadnego śladu. Nie było trudno okłamać siostrę Pomfrey. Wmówienie jej, że miał
bliski kontakt z tłuczkiem podczas treningu quidditcha, okazało się łatwiejsze
niż przypuszczał. Po ranie na ciele nie było żadnego śladu, mimo to wydarzenie
na korytarzu w jakimś stopniu odcisnęło piętno na jego sumieniu. Jeszcze jako dziecko
złożył matce obietnice, że nawet jeśli w przyszłości wybierze drogę zła i
pójdzie w ślady ojca, to bez względu na wszystko, nie będzie znęcał się nad
kobietami, ani nie podniesie ręki na żadną z nich. Obiecał to. Dał słowo, że
nigdy żadnej nie uderzy i mimo, że tak często obcował ze Śmierciożercami i złą
stroną, to jeszcze nigdy tej obietnicy nie złamał. Niespodziewanie na jego
twarzy pojawił się grymas zdenerwowania i złości, gdy w jego głowie pojawił się
obraz kasztanowłosej Gryfonki.
Granger. Cholerna Granger.
Znowu przyłapał się namyśleniu o niej, choć z całych sił starał się tego nie robić. Przecież była tylko nic nie wartą szlamą, a fakt, że była również kobietą nie miał najmniejszego znaczenia. Nie powinien mieć, przynajmniej tak mu się wdawało.
Granger. Cholerna Granger.
Znowu przyłapał się namyśleniu o niej, choć z całych sił starał się tego nie robić. Przecież była tylko nic nie wartą szlamą, a fakt, że była również kobietą nie miał najmniejszego znaczenia. Nie powinien mieć, przynajmniej tak mu się wdawało.
- Kurwa.
Warknął głośno, wyjątkowo wkurzony jak również poirytowany całą tą obecną
sytuacją i nadmiarem uczuć oraz myśli. Zupełnie nie interesowało go to, że
szedł zatłoczonym korytarzem i kilka par oczu zaczęło mu się uważnie przyglądać,
z pytającym wyrazem twarzy. Minął ich jakby byli powietrzem.
***
Przez kilka następnych dni sytuacja oraz atmosfera w Hogwarcie robiła się coraz
bardziej złowroga oraz niebezpieczna. Nie dało się nie zauważyć, jak również
każdy był świadomy tego, że nienawiść między Slytherinem, a Gryffindorem z roku
na rok się powiększała. Teraz zapowiadało się na decydującą wojnę między dwoma,
dominującymi w szkole domami. Największy wpływ miał na to fakt, że wśród
ostatnich roczników znajdowali się wyjątkowo charakterystyczni uczniowie, jak
choćby Draco Malfoy po stronie Slytherinu, a Harry Potter w Gryffindorze. O ile
na początku ich znajomości i egzystowania w zupełnie różnych środowiskach,
dochodziło do niewielkich sprzeczek i małych bójek między członkami tych dwóch
domów, to teraz zanosiło się niemal na decydującą bitwę. Wystarczało, jedno
krzywe spojrzenie, jakiekolwiek ucznia na drugiego by rozpętać prawdziwe
piekło. Atmosfera unosząca się między szkolnymi korytarzami zdawała się być tak
gęsta, że można ją było kroić nożem. Każdy odczuwał jej specyficzny klimat i
raz w mniejszym, raz w większym stopniu mu się poddawał. Mimo to, w tej całej
wręcz chorej aurze, wśród tego całego zamętu i wzajemnej nienawiści coś
stanowczo przestało się zgadzać. Draco Malfoy, chciałoby się rzec, że
najważniejszy Ślizgon, a zarazem przywódca Slytherinu, kompletnie nie wykazywał
chęci ani zapału do rywalizowania ze znienawidzonymi Lwami. Niezależnie od
miejsca czy sytuacji, najczęściej po prostu omijał ich bez słowa. Tak samo było
po stronie przeciwników. Mózg zespołu, Hermiona Granger udawała, że nie
dostrzega powagi sytuacji, całkowicie ją ignorując. Na Ślizgonów nie zwracała
żadnej uwagi, zupełnie jakby nie istnieli. Ta charakterystyczna i istotna
zmiana w życiu dwójki przeciwników, stanowiła największą, w dodatku
nieodgadnioną zagadkę. Gdy spotykali się na korytarzach, po prostu się omijali.
Bez żadnego słowa, spojrzenia czy gestu. W salach na wspólnych zajęciach nawet
na siebie nie patrzeli, zupełnie jakby dla siebie nawzajem nie istnieli.
Traktowali siebie jak powietrze. Wyglądało na to, że najwięksi wrogowie
mają swoje ciche dni i ku zdziwieniu innych, nic nie wskazywało na to, że one
minął.
(…)
Dyrektor Hogwartu, wraz z pozostałymi nauczycielami, obserwowali wszystkie
wydarzenia z nieukrywanym niepokojem. Prawdą było iż od początku powstania
zamku, owa domy nie darzyły się zbyt dużą sympatią, jednak ten rocznik pod tym
względem był najgorszy i najniebezpieczniejszy. Zgromadziły się czarne chmury,
które w każdej chwili mogły wywołać wielką burze, niszczącą wszystko co napotka
na swojej drodze. Z dnia na dzień sytuacja stawała się być poważniejsza.
Powietrze w salach i na korytarzach zdawało się być tak gęste, iż chwilami
ciężko było złapać normalny oddech. Mimo wszystko gronu profesorów nie uszła
uwadze istotna zmiana. Draco i Hermiona nie uczestniczyli w tych wydarzeniach i
wzajemnych konfrontacjach między Ślizgonami, a Gryfonami. Unikali siebie jak
diabeł wody święconej. Nawet ślepy by zauważył, że między nimi musiała dojść do
czegoś istotnego, skoro konsekwencją jest milczenie obojga. Gdy ktoś o to
pytał, oni zmieniali temat lub po prostu nie odpowiadali. Cisza w ich wykonaniu
była jeszcze gorsza od kłótni.
Jednak pewnego wrześniowego dnia, to wszystko znów miało się zmienić.
***
Dotychczas niezmącona cisza w wykładowej sali, została przerwana przez natarczywe pukanie.
Profesor Snape z niechęcią oderwał się od kotła z eliksirem i spojrzał w stronę
drzwi.
- Wejść!
Natychmiast po tych słowach do lochów wpadł jeden z pierwszorocznych. Szybki
oddech oraz lekko zaróżowione policzki wskazywały na to, że bardzo śpieszył się
w dotarciu na miejsce. Nie czekając nawet na minięcie kolki, zaczął mówić.
Ledwo łapał powietrze czego skutkiem okazało się jąkanie, choć również mogło to
być spowodowane strachem przed profesorem, który wręcz zabijał pierwszorocznego
wzrokiem.
-P…p…prze..przeprasz…a..am, a…al…e..ee, p…r…ro…rofe…s..sor..rrr…
D..du..m..bre..re…dor..rre…p…p..ro..s..i..i…
Minęło 10 minut. Profesor Snape tracił cierpliwość. Nie dość, że musiał
poświęcić połowę wyjątkowo ważnego wykładu, na wysłuchanie tego
nierozgarniętego ucznia to jeszcze nic z jego monologu nie zrozumiał. Gdyby
spojrzenie mogło zabijać, pierwszoroczny już dawno pożegnałby się ze światem
doczesnym. Uniesiona brew wykładowcy wyraźnie wskazywała na poirytowanie całą
tą sytuacją.
- Wyduś to z siebie!
Po chwili całe lochy wypełnił donośny krzyk Snape'a. Było to na tyle głośne i
niespodziewane zjawisko, że wszyscy obecni adepci, aż podskoczyli. Neville
zrobił to tak gwałtownie, że po raz kolejny wylał jeden z eliksirów. Pech
chciał, że dzięki owej substancji człowiek zamieniał się w ropuchę. Na domiar
złego, ciecz ta ochlapała kilku Ślizgonów. Konsekwencje były oczywiste. W kilka
sekund rozpętała się prawdziwa „wojna domów”. Nie zważając na obecność
nauczyciela, wkurzeni mieszkańcy Slytherinu rzucili się na śmiejących się z
nich Gryfonów. W powietrze wzbił się kurz. W bitwie uczestniczyli prawie
wszyscy. Dziewczyny szarpały się za włosy, chłopacy stosowali bardziej
agresywne środki, bijąc się i kopiąc nawzajem.
Przed znacznym zwiększeniem ilości nekrologów w gazetach, uratował wszystkich
jeden istotny szczegół. Jak jeden mąż, nagle wszyscy uczniowie zamarli i
przestali ze sobą walczyć. Zrobili to tak gwałtownie i nienaturalnie, zupełnie
jakby ktoś specjalnie zatrzymał czas. Powodem paraliżu uczniów była wypowiedz i
to nawet nie profesora, a pierwszoklasisty.
Chłopak nabrał powietrza w płuca i już pewnym oraz donośnym tonem oznajmił wszystkim
cel swojej wizyty.
- Profesor Dumbledore wzywa do siebie Panienkę Granger oraz Panicza Malfoy'a.
Wszystkie pary oczu momentalnie przerzuciły się na ową dwójkę, z
niezrozumieniem patrząc raz na jednego raz na drugiego. Draco, który do tej
pory siedział z nogami wywalonymi na stole i najzwyczajniej w świecie czytał
Proroka Codziennego, na dźwięk swojego nazwiska nieznacznie się poruszył i
leniwie przerzucił swój wzrok z artykułu na pierwszorocznego. Natomiast
Hermiona, która również nie uczestniczyła w szarpaninie, była tak pochłonięta
czytaniem księgi zaklęć, że nawet nie usłyszała co przed chwilą powiedział
uczeń.
Profesor Snape wkurzony i poirytowany cała obecną sytuacją, podejrzliwe
spojrzenie z dwójki swoich uczniów przerzucił na pierwszoklasistę.
- Czy to nie może poczekać do końca zajęć?
- Niestety. Profesor Dumbledore powiedział, że to pilne.
Już po chwili opiekun Slytherinu przyjął godną siebie postawę. Omiótł
morderczym spojrzeniem całe lochy, a uczniowie momentalne wrócili na swoje
miejsce, jednocześnie wycierając zakrwawione twarze oraz zbierając po drodze
swoje uzębienie. Snape nieznacznie skrzywił się na ten widok, jednak już po
chwili jego wężowate oczy świdrowały przedstawicieli obu domów.
- Draco, Granger idźcie.
Właścicielka nazwiska nagle oderwała wzrok od teksu i spojrzała na profesora
zdziwiona, a zarazem zdenerwowana, choć to drugie starała się ukryć. Zdziwiła
się wypowiedzią profesora, który w dodatku kazał jej gdzieś wyjść i to w
towarzystwie znienawidzonego Ślizgona.
- Ale gdzie?
- Do dyrektora.
Czując jak Snape świdruje ją wzrokiem automatycznie spojrzała za siebie, jednak
gdy zauważyła, że za nią nikt nie siedzi znów odwróciła się do wykładowcy i
wskazała na siebie palcem.
- Ja?
- Tak, ty.
- Teraz?
- Tak, teraz.
Przez chwilę zapanowała cisza, w trakcie której Snape cieszył się spokojem, a
Gryfonka analizowała całą sytuację.
- Ale po co?
Snape przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy. Jej banalne i upierdliwe
pytania wyraźnie odbijały się na jego stanie psychicznym.
- Jak tam pójdziesz to się dowiesz.
Na twarzy wykładowcy pojawił się wyjątkowo wymuszony, ledwo widoczny uśmiech.
Jego odpowiedź była wysyczana takim tonem, że dziewczynie przeszły aż zimne dreszcze
po plecach. Wolała już nie ryzykować i bez słowa komentarza, posłusznie wstała
z miejsca jednocześnie udając się w stronę wyjścia z sali.
- No, no... zawsze wiedziałem, że nasza Hermi wcale nie jest taka grzeczna na
jaką wygląda.
Odparł wesoło Ron, tym samym komentując wezwanie dziewczyny do dyrektora.
Odpowiedział mu przytakujący śmiech Harrego, oraz mordercze spojrzenie ich
przyjaciółki, mówiące coś w stylu „jak wrócę to się z wami policzę”.
Już naciskała klamkę gdy usłyszała kolejną wypowiedz Snape'a, której najmniej
się spodziewała, a najbardziej przestraszyła.
- Draco, na co czekasz? Jazda. Profesor Dumbledore chciał widzieć waszą dwójkę.
O ile Snape swoją wypowiedź zaczął głośno i wymownie, to zakończył ją wyjątkowo
cichym i zamyślonym tonem, jednak wszyscy obecni w sali i tak go usłyszeli.
Blond włosy spojrzał spod łba na przyjaciela rodziców i wyjątkowo majestatycznie
odkładając na stół gazetę rozjuszony wstał z zajmowanego przez siebie miejsca.
Na jego twarzy malowała się powaga i brak jakichkolwiek emocji. Bez zbędnych
słów ruszył w kierunku dziewczyny, której ostatnio nie wiedzieć czemu, tak
bardzo unikał.
Hermiona była odwrócona do wszystkich tyłem, gdy odgłos zbliżających się kroków
był coraz wyraźniejszy mimowolnie przegryzła dolną wargę i przymknęła oczy.
Przez krótką chwilę przypomniała sobie ich konfrontację na korytarzu, kiedy to
ostatni raz byli zupełnie sami. Ostatnio coraz bardziej zaczynała wierzyć w to,
że już nigdy nie będzie skazana na tylko jego towarzystwo. A tu proszę. Nie
dość, że pierwszy raz w życiu została wezwana do dyrektora z niewiadomych
powodów, to jeszcze idzie tam z największym wrogiem, z którym ostatnio w ogóle
się nie kłóciła. Ba! Nawet na niego nie patrzyła. Nie mogła zrozumieć o co może
w tym wszystkim chodzić i dlaczego profesor wzywa ich do siebie razem. Przez
chwilę w jej głowie pojawiła się myśl, że może właśnie to dyrektorowi
przeszkadza. Kłócą się jest źle, ale jak się nie kłócą to jest jeszcze gorzej.
Momentalnie jej usta wykrzywiły się w
grymasie ironii. Z zamyślenia wyrwał ją odgłos kichnięcia jednego z
uczniów. Lekko pokiwała głową budząc się z letargu i nie czekając na
niechcianego towarzysza, w pośpiechu opuściła lochy.
(…)
Szła kilka metrów przed nim, a on nie miał ochoty zrównywać z nią kroku. Tak
było lepiej, łatwiej, bezpieczniej i normalniej. Przez chwilę jakiś cichy
głosik, którego jeszcze nigdy w swojej głowie nie słyszał, podsunął mu myśl, by
przeprosić kasztanowłosą i przyznać się do tego, że za bardzo go wtedy na
korytarzu poniosło. Szybko jednak głos sumienia został zgłuszony przez drugi
donośny, który towarzyszył my całe życia i zaszczepił go w nim jego ojciec. W
końcu nigdy nikogo nie przepraszał i nie miał zamiaru tego stanu zmieniać, a
zwłaszcza w stosunku do szlamy idącej przed nim. Na jego twarzy momentalnie
zagościł kpiący uśmiech, jednak nie miał
jeszcze ochoty, ani potrzeby by się odezwać z kolejnym, ciętym komentarzem.
Nienaganną cisze panującą między nimi, zagłuszały zaledwie odgłosy ich kroków,
których echo wypełniło cały, ogromny korytarz.
A może tak bez przekleństw?
OdpowiedzUsuń"- Kurwa.
UsuńWarknął głośno, wyjątkowo WKURZONY jak również POIRYTOWANY całą tą obecną sytuacją i nadmiarem uczuć oraz myśli."
Tu są wyrażone uczucia, reakcja Malfoy'a jest całkowicie zgodna z tym, co powiedział. Mnie by korciło, żeby użyć słowo "wkurwiony", a nie wkurzony. Ona jednak nawet nie pokusiła się o większą ilość przekleństw.
Więc bez spiny, kochanie 8))).
Ten komentarz został usunięty przez autora.
UsuńZałoże się,żę regularnie używasz dużo gorszych słów, więc się nie wypowiadaj.
UsuńPrzekleństwa, każdy powiedział kiedyś choć jedno. Wyrażają tutaj UCZUCIA Malfoy'a. Chociaż według mnie i jego słabość.
UsuńA może to jej opowiadanie?
OdpowiedzUsuńMoże i jest trochę wulgarnie ale to dodaje pikanterii, mi się to podoba
OdpowiedzUsuńSlive, Twoje komentarze są tak nudne i pozbawione jakichkolwiek logicznych i spójnych treści, że aż nie chce się tego czytać. Umiesz tylko krytykować i w dodatku niekonstruktywnie. To są zwykłe hejty. Jak nie masz nic lepszego do roboty lub uważasz się za znawcę w temacie, to może sama coś napisz. Poczytamy i chamsko wytkniemy Ci Twoje błędy. Konwencja literacka jest wymysłem autorki i jeśli nie chcesz tego czytać,nie podoba Ci się styl opowiadania, o proszę bardzo- nie czytaj! Aż chce się powiedzieć: "zamknij się Ty niedorzecznie myśląca, krytyczna świnio",ale uważam, że inteligencja, której widocznie Ci braknie nauczy Cię jak się wypowiadać na temat pracy innych. Szanuj to, bo dziewczyna rozwija talent. Ma pasję, którą nam prezentuje, co nie jest takie łatwe. Ty prezentujesz jedynie niski poziom kultury, inteligencji i brak bogactwa językowego. Jak marną osobą musisz być w rzeczywistości, aby dowartościowywać się w ten sposób. Czy nie uważasz, że jesteś po prostu żałosna?
OdpowiedzUsuńPopieram i bardzo dobrze napisane ;)
UsuńK.O.C.H.A.M.
OdpowiedzUsuńJak dla mnie to z tego powinna być książka
OdpowiedzUsuńto jest po prostu super
Ciekawe czego chce od nich Dumbledore. Rozmowa Snape'a i Hermiony - bezcenna.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Cudowny rozdział :D
OdpowiedzUsuńKłaniająca się nisko Twej wenie
Lulu
Nie czepiajcie się wulgaryzmów, czytałam blogi gdzie było.ich o wiele więcej
OdpowiedzUsuńa tak wgl to super rozdział, Hermiona mnie rozwala
- Ja?
OdpowiedzUsuń- Tak, ty.
- Teraz?
- Tak, teraz.
- Ale po co?
<3
Naprawdę lubię twoje barwne opisy. Niby krótkie i treściwe, ale wyrażają więcej niż 1000 słów. Idealnie!
OdpowiedzUsuń~LACUNA
Uwielbiam twoje opisy, niby krótkie a wyrażają tak dużo. A ten dialog Snape - Granger no cud,miód i orzeszki. Idealnie.
OdpowiedzUsuńDestiny *-*
Kocham, KOCHAM, kocham
OdpowiedzUsuńPodobno uważasz że pierwsze rozdziały są mizerne, dla mnie jednak są najlepszym parringiem jaki kiedykolwiek czytałam. A to dopiero początek! Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńPodobno uważasz że pierwsze rozdziały są mizerne, dla mnie jednak są najlepszym parringiem jaki kiedykolwiek czytałam. A to dopiero początek! Lecę czytać dalej.
OdpowiedzUsuńWspaniały blog tylko mało dialogów :(
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MOJEGO BLOGA!
OdpowiedzUsuńRozmowa Snape'a z Hermioną coś pięknego, nie mogłam przestać się śmiać :) No ciekawe co ten Dumbledore wymyślił hmmm?
OdpowiedzUsuńCo ten Dumbledore znowu wymyślił? Uśmiałam się przy rozmowie Snape'a i Hermiony :D
OdpowiedzUsuń