niedziela, 5 maja 2013

[3.] Ciche dni.



"Ucieczka nie jest rozwiązaniem, ale daje trochę czasu,
by dowiedzieć się przed czym uciekamy.."





Już nie pamiętała jak i kiedy wróciła do domu Lwa i dormitorium, które dzieliła z resztą dziewczyn. Również nie pamiętała, jak udało jej się ukryć przed przyjaciółmi ślady łez na policzkach, siniaki na nadgarstkach i zaczerwienienie na szyi. Ważne, że tego dokonała, a nikt niczego się nie domyślił. Ona sama również nie zamierzała nikomu o tym mówić, ani od razu ani kiedykolwiek indziej. Nie chciała martwić swoich przyjaciół i to już na samym początku roku. W jakimś stopniu również wstydziła się swojej słabości i tego co stało się między nią, a Ślizgonem na szkolnym korytarzu. Szczerze wolała by nikt, nigdy się o tym nie dowiedział. Tak było dużo łatwiej i prościej. Z drugiej strony, podświadomie nawet bała się, że jeśli komuś opowie o sytuacji jaka miała miejsce kilka godzin temu, chłopak się o tym dowie i zemści. A dzisiaj jak nigdy udowodnił jej, że jest zdolny do wszystkiego, nawet by skrzywdzić ją w sposób fizyczny. Kolejna potyczka ze Ślizgonem była w jej życiu więcej niż zbędna. Teraz, oprócz nieopisanej nienawiści i żalu do chłopaka, odczuwała przed nim jeszcze jedno uczucie - strach.
Gdy siedem lat temu ich drogi po raz pierwszy się przecięły, widziała w nim jedynie rozpieszczonego, bogatego i zakochanego w sobie dupka, teraz jednak, z biegiem lat widziała jak chłopak  coraz bardziej się zmienia, a wraz z nim rozwijają się wszystkie jego najgorsze cechy charakteru, pozycja w szkole, siła oraz umiejętności, zarówno te magiczne jak i przywódcze. Na chwilę obecną ów Ślizgon był nie tylko najlepszym adeptem domu Węża, ale również jego samozwańczym przywódcą i zaraz obok Hermiony najlepszym uczniem w Hogwarcie, Nie chciała tego przed sobą przyznać, ale zdążył ją już wyprzedzić i to w znacznym stopniu, w umiejętnościach magicznych. Opanował niemal do perfekcji większość zaklęć, sztuczek i nauk niewerbalnych, łącznie i głównie z tymi zakazanymi, choć o tym już wiedzieli tylko nieliczni i na pewno kasztanowłosa Gryfonka nie była wśród nich.

                                                                  *

Szedł dumnie wzdłuż jednego z wielu korytarzy Hogwartu, prowadzących w stronę Lochów. Właśnie wracał ze skrzydła szpitalnego. Odruchowo ścisnął pięść, jednak tym razem nie odczuł  już  żadnego bólu. Automatycznie kąciki jego ust nieznacznie uniosły się ku górze, w lekko drwiącym uśmiechu. Po jego wcześniejszej rozbiciu psychicznym i nierównej potyczce ze ścianą nie było już żadnego śladu. Nie było trudno okłamać siostrę Pomfrey. Wmówienie jej, że miał bliski kontakt z tłuczkiem podczas treningu quidditcha, okazało się łatwiejsze niż przypuszczał. Po ranie na ciele nie było żadnego śladu, mimo to wydarzenie na korytarzu w jakimś stopniu odcisnęło piętno na jego sumieniu. Jeszcze jako dziecko złożył matce obietnice, że nawet jeśli w przyszłości wybierze drogę zła i pójdzie w ślady ojca, to bez względu na wszystko, nie będzie znęcał się nad kobietami, ani nie podniesie ręki na żadną z nich. Obiecał to. Dał słowo, że nigdy żadnej nie uderzy i mimo, że tak często obcował ze Śmierciożercami i złą stroną, to jeszcze nigdy tej obietnicy nie złamał. Niespodziewanie na jego twarzy pojawił się grymas zdenerwowania i złości, gdy w jego głowie pojawił się obraz kasztanowłosej Gryfonki.
Granger. Cholerna Granger.
Znowu przyłapał się namyśleniu o niej, choć z całych sił starał się tego nie robić. Przecież była tylko nic nie wartą szlamą, a fakt, że była również kobietą nie miał najmniejszego znaczenia. Nie powinien mieć, przynajmniej tak mu się wdawało.
- Kurwa.
Warknął głośno, wyjątkowo wkurzony jak również poirytowany całą tą obecną sytuacją i nadmiarem uczuć oraz myśli. Zupełnie nie interesowało go to, że szedł zatłoczonym korytarzem i kilka par oczu zaczęło mu się uważnie przyglądać, z pytającym wyrazem twarzy. Minął ich jakby byli powietrzem.


                                                                     ***


Przez kilka następnych dni sytuacja oraz atmosfera w Hogwarcie robiła się coraz bardziej złowroga oraz niebezpieczna. Nie dało się nie zauważyć, jak również każdy był świadomy tego, że nienawiść między Slytherinem, a Gryffindorem z roku na rok się powiększała. Teraz zapowiadało się na decydującą wojnę między dwoma, dominującymi w szkole domami. Największy wpływ miał na to fakt, że wśród ostatnich roczników znajdowali się wyjątkowo charakterystyczni uczniowie, jak choćby Draco Malfoy po stronie Slytherinu, a Harry Potter w Gryffindorze. O ile na początku ich znajomości i egzystowania w zupełnie różnych środowiskach, dochodziło do niewielkich sprzeczek i małych bójek między członkami tych dwóch domów, to teraz zanosiło się niemal na decydującą bitwę. Wystarczało, jedno krzywe spojrzenie, jakiekolwiek ucznia na drugiego by rozpętać prawdziwe piekło. Atmosfera unosząca się między szkolnymi korytarzami zdawała się być tak gęsta, że można ją było kroić nożem. Każdy odczuwał jej specyficzny klimat i raz w mniejszym, raz w większym stopniu mu się poddawał. Mimo to, w tej całej wręcz chorej aurze, wśród tego całego zamętu i wzajemnej nienawiści coś stanowczo przestało się zgadzać. Draco Malfoy, chciałoby się rzec, że najważniejszy Ślizgon, a zarazem przywódca Slytherinu, kompletnie nie wykazywał chęci ani zapału do rywalizowania ze znienawidzonymi Lwami. Niezależnie od miejsca czy sytuacji, najczęściej po prostu omijał ich bez słowa. Tak samo było po stronie przeciwników. Mózg zespołu, Hermiona Granger udawała, że nie dostrzega powagi sytuacji, całkowicie ją ignorując. Na Ślizgonów nie zwracała żadnej uwagi, zupełnie jakby nie istnieli. Ta charakterystyczna i istotna zmiana w życiu dwójki przeciwników, stanowiła największą, w dodatku nieodgadnioną zagadkę. Gdy spotykali się na korytarzach, po prostu się omijali. Bez żadnego słowa, spojrzenia czy gestu. W salach na wspólnych zajęciach nawet na siebie nie patrzeli, zupełnie jakby dla siebie nawzajem nie istnieli.  Traktowali siebie jak powietrze. Wyglądało na to, że najwięksi wrogowie mają swoje ciche dni i ku zdziwieniu innych, nic nie wskazywało na to, że one minął.
(…)
Dyrektor Hogwartu, wraz z pozostałymi nauczycielami, obserwowali wszystkie wydarzenia z nieukrywanym niepokojem. Prawdą było iż od początku powstania zamku, owa domy nie darzyły się zbyt dużą sympatią, jednak ten rocznik pod tym względem był najgorszy i najniebezpieczniejszy. Zgromadziły się czarne chmury, które w każdej chwili mogły wywołać wielką burze, niszczącą wszystko co napotka na swojej drodze. Z dnia na dzień sytuacja stawała się być poważniejsza. Powietrze w salach i na korytarzach zdawało się być tak gęste, iż chwilami ciężko było złapać normalny oddech. Mimo wszystko gronu profesorów nie uszła uwadze istotna zmiana. Draco i Hermiona nie uczestniczyli w tych wydarzeniach i wzajemnych konfrontacjach między Ślizgonami, a Gryfonami. Unikali siebie jak diabeł wody święconej. Nawet ślepy by zauważył, że między nimi musiała dojść do czegoś istotnego, skoro konsekwencją jest milczenie obojga. Gdy ktoś o to pytał, oni zmieniali temat lub po prostu nie odpowiadali. Cisza w ich wykonaniu była jeszcze gorsza od kłótni.
Jednak pewnego wrześniowego dnia, to wszystko znów miało się zmienić.


                                                                      ***


Dotychczas niezmącona cisza w wykładowej sali, została przerwana przez natarczywe pukanie. Profesor Snape z niechęcią oderwał się od kotła z eliksirem i spojrzał w stronę drzwi.
- Wejść!
Natychmiast po tych słowach do lochów wpadł jeden z pierwszorocznych. Szybki oddech oraz lekko zaróżowione policzki wskazywały na to, że bardzo śpieszył się w dotarciu na miejsce. Nie czekając nawet na minięcie kolki, zaczął mówić. Ledwo łapał powietrze czego skutkiem okazało się jąkanie, choć również mogło to być spowodowane strachem przed profesorem, który wręcz zabijał pierwszorocznego wzrokiem.
-P…p…prze..przeprasz…a..am, a…al…e..ee, p…r…ro…rofe…s..sor..rrr… D..du..m..bre..re…dor..rre…p…p..ro..s..i..i…
Minęło 10 minut. Profesor Snape tracił cierpliwość. Nie dość, że musiał poświęcić połowę wyjątkowo ważnego wykładu, na wysłuchanie tego  nierozgarniętego ucznia to jeszcze nic z jego monologu nie zrozumiał. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, pierwszoroczny już dawno pożegnałby się ze światem doczesnym. Uniesiona brew wykładowcy wyraźnie wskazywała na poirytowanie całą tą sytuacją.
- Wyduś to z siebie!
Po chwili całe lochy wypełnił donośny krzyk Snape'a. Było to na tyle głośne i niespodziewane zjawisko, że wszyscy obecni adepci, aż podskoczyli. Neville zrobił to tak gwałtownie, że po raz kolejny wylał jeden z eliksirów. Pech chciał, że dzięki owej substancji człowiek zamieniał się w ropuchę. Na domiar złego, ciecz ta ochlapała kilku Ślizgonów. Konsekwencje były oczywiste. W kilka sekund rozpętała się prawdziwa „wojna domów”. Nie zważając na obecność nauczyciela, wkurzeni mieszkańcy Slytherinu rzucili się na śmiejących się z nich Gryfonów. W powietrze wzbił się kurz. W bitwie uczestniczyli prawie wszyscy. Dziewczyny szarpały się za włosy, chłopacy stosowali bardziej agresywne środki, bijąc się i kopiąc nawzajem. 
Przed znacznym zwiększeniem ilości nekrologów w gazetach, uratował wszystkich jeden istotny szczegół. Jak jeden mąż, nagle wszyscy uczniowie zamarli i przestali ze sobą walczyć. Zrobili to tak gwałtownie i nienaturalnie, zupełnie jakby ktoś specjalnie zatrzymał czas. Powodem paraliżu uczniów była wypowiedz i to nawet nie profesora, a pierwszoklasisty.
Chłopak nabrał powietrza w płuca i już pewnym oraz donośnym tonem oznajmił wszystkim cel swojej wizyty.
- Profesor Dumbledore wzywa do siebie Panienkę Granger oraz Panicza Malfoy'a.
Wszystkie pary oczu momentalnie przerzuciły się na ową dwójkę, z niezrozumieniem patrząc raz na jednego raz na drugiego. Draco, który do tej pory siedział z nogami wywalonymi na stole i najzwyczajniej w świecie czytał Proroka Codziennego, na dźwięk swojego nazwiska nieznacznie się poruszył i leniwie przerzucił swój wzrok z artykułu na pierwszorocznego. Natomiast Hermiona, która również nie uczestniczyła w szarpaninie, była tak pochłonięta czytaniem księgi zaklęć, że nawet nie usłyszała co przed chwilą powiedział uczeń.
Profesor Snape wkurzony i poirytowany cała obecną sytuacją, podejrzliwe spojrzenie z dwójki swoich uczniów przerzucił na pierwszoklasistę.
- Czy to nie może poczekać do końca zajęć?
- Niestety. Profesor Dumbledore powiedział, że to pilne.
Już po chwili opiekun Slytherinu przyjął godną siebie postawę. Omiótł morderczym spojrzeniem całe lochy, a uczniowie momentalne wrócili na swoje miejsce, jednocześnie wycierając zakrwawione twarze oraz zbierając po drodze swoje uzębienie. Snape nieznacznie skrzywił się na ten widok, jednak już po chwili jego wężowate oczy świdrowały przedstawicieli obu domów.
- Draco, Granger idźcie.
Właścicielka nazwiska nagle oderwała wzrok od teksu i spojrzała na profesora zdziwiona, a zarazem zdenerwowana, choć to drugie starała się ukryć. Zdziwiła się wypowiedzią profesora, który w dodatku kazał jej gdzieś wyjść i to w towarzystwie znienawidzonego Ślizgona.
- Ale gdzie?
- Do dyrektora.
Czując jak Snape świdruje ją wzrokiem automatycznie spojrzała za siebie, jednak gdy zauważyła, że za nią nikt nie siedzi znów odwróciła się do wykładowcy i wskazała na siebie palcem.
- Ja?
- Tak, ty.
- Teraz?
- Tak, teraz.
Przez chwilę zapanowała cisza, w trakcie której Snape cieszył się spokojem, a Gryfonka analizowała całą sytuację.
- Ale po co?
Snape przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy. Jej banalne i upierdliwe pytania wyraźnie odbijały się na jego stanie psychicznym.
- Jak tam pójdziesz to się dowiesz.
Na twarzy wykładowcy pojawił się wyjątkowo wymuszony, ledwo widoczny uśmiech. Jego odpowiedź była wysyczana takim tonem, że dziewczynie przeszły aż zimne dreszcze po plecach. Wolała już nie ryzykować i bez słowa komentarza, posłusznie wstała z miejsca jednocześnie udając się w stronę wyjścia z sali.
- No, no... zawsze wiedziałem, że nasza Hermi wcale nie jest taka grzeczna na jaką wygląda.
Odparł wesoło Ron, tym samym komentując wezwanie dziewczyny do dyrektora. Odpowiedział mu przytakujący śmiech Harrego, oraz mordercze spojrzenie ich przyjaciółki, mówiące coś w stylu „jak wrócę to się z wami policzę”.
Już naciskała klamkę gdy usłyszała kolejną wypowiedz Snape'a, której najmniej się spodziewała, a najbardziej przestraszyła.
- Draco, na co czekasz? Jazda. Profesor Dumbledore chciał widzieć waszą dwójkę.
O ile Snape swoją wypowiedź zaczął głośno i wymownie, to zakończył ją wyjątkowo cichym i zamyślonym tonem, jednak wszyscy obecni w sali i tak go usłyszeli.
Blond włosy spojrzał spod łba na przyjaciela rodziców i wyjątkowo majestatycznie odkładając na stół gazetę rozjuszony wstał z zajmowanego przez siebie miejsca. Na jego twarzy malowała się powaga i brak jakichkolwiek emocji. Bez zbędnych słów ruszył w kierunku dziewczyny, której ostatnio nie wiedzieć czemu, tak bardzo unikał.
Hermiona była odwrócona do wszystkich tyłem, gdy odgłos zbliżających się kroków był coraz wyraźniejszy mimowolnie przegryzła dolną wargę i przymknęła oczy. Przez krótką chwilę przypomniała sobie ich konfrontację na korytarzu, kiedy to ostatni raz byli zupełnie sami. Ostatnio coraz bardziej zaczynała wierzyć w to, że już nigdy nie będzie skazana na tylko jego towarzystwo. A tu proszę. Nie dość, że pierwszy raz w życiu została wezwana do dyrektora z niewiadomych powodów, to jeszcze idzie tam z największym wrogiem, z którym ostatnio w ogóle się nie kłóciła. Ba! Nawet na niego nie patrzyła. Nie mogła zrozumieć o co może w tym wszystkim chodzić i dlaczego profesor wzywa ich do siebie razem. Przez chwilę w jej głowie pojawiła się myśl, że może właśnie to  dyrektorowi przeszkadza. Kłócą się jest źle, ale jak się nie kłócą to jest jeszcze gorzej. Momentalnie  jej usta wykrzywiły się w grymasie ironii.  Z zamyślenia wyrwał ją odgłos kichnięcia jednego z uczniów. Lekko pokiwała głową budząc się z letargu i nie czekając na niechcianego towarzysza, w pośpiechu opuściła lochy.
(…)
Szła kilka metrów przed nim, a on nie miał ochoty zrównywać z nią kroku. Tak było lepiej, łatwiej, bezpieczniej i normalniej. Przez chwilę jakiś cichy głosik, którego jeszcze nigdy w swojej głowie nie słyszał, podsunął mu myśl, by przeprosić kasztanowłosą i przyznać się do tego, że za bardzo go wtedy na korytarzu poniosło. Szybko jednak głos sumienia został zgłuszony przez drugi donośny, który towarzyszył my całe życia i zaszczepił go w nim jego ojciec. W końcu nigdy nikogo nie przepraszał i nie miał zamiaru tego stanu zmieniać, a zwłaszcza w stosunku do szlamy idącej przed nim. Na jego twarzy momentalnie zagościł  kpiący uśmiech, jednak nie miał jeszcze ochoty, ani potrzeby by się odezwać z kolejnym, ciętym komentarzem. Nienaganną cisze panującą między nimi, zagłuszały zaledwie odgłosy ich kroków, których echo wypełniło cały, ogromny korytarz.










24 komentarze:

  1. A może tak bez przekleństw?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "- Kurwa.
      Warknął głośno, wyjątkowo WKURZONY jak również POIRYTOWANY całą tą obecną sytuacją i nadmiarem uczuć oraz myśli."
      Tu są wyrażone uczucia, reakcja Malfoy'a jest całkowicie zgodna z tym, co powiedział. Mnie by korciło, żeby użyć słowo "wkurwiony", a nie wkurzony. Ona jednak nawet nie pokusiła się o większą ilość przekleństw.

      Więc bez spiny, kochanie 8))).

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Założe się,żę regularnie używasz dużo gorszych słów, więc się nie wypowiadaj.

      Usuń
    4. Przekleństwa, każdy powiedział kiedyś choć jedno. Wyrażają tutaj UCZUCIA Malfoy'a. Chociaż według mnie i jego słabość.

      Usuń
  2. A może to jej opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
  3. Może i jest trochę wulgarnie ale to dodaje pikanterii, mi się to podoba

    OdpowiedzUsuń
  4. Slive, Twoje komentarze są tak nudne i pozbawione jakichkolwiek logicznych i spójnych treści, że aż nie chce się tego czytać. Umiesz tylko krytykować i w dodatku niekonstruktywnie. To są zwykłe hejty. Jak nie masz nic lepszego do roboty lub uważasz się za znawcę w temacie, to może sama coś napisz. Poczytamy i chamsko wytkniemy Ci Twoje błędy. Konwencja literacka jest wymysłem autorki i jeśli nie chcesz tego czytać,nie podoba Ci się styl opowiadania, o proszę bardzo- nie czytaj! Aż chce się powiedzieć: "zamknij się Ty niedorzecznie myśląca, krytyczna świnio",ale uważam, że inteligencja, której widocznie Ci braknie nauczy Cię jak się wypowiadać na temat pracy innych. Szanuj to, bo dziewczyna rozwija talent. Ma pasję, którą nam prezentuje, co nie jest takie łatwe. Ty prezentujesz jedynie niski poziom kultury, inteligencji i brak bogactwa językowego. Jak marną osobą musisz być w rzeczywistości, aby dowartościowywać się w ten sposób. Czy nie uważasz, że jesteś po prostu żałosna?

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dla mnie to z tego powinna być książka
    to jest po prostu super

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe czego chce od nich Dumbledore. Rozmowa Snape'a i Hermiony - bezcenna.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudowny rozdział :D

    Kłaniająca się nisko Twej wenie
    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie czepiajcie się wulgaryzmów, czytałam blogi gdzie było.ich o wiele więcej

    a tak wgl to super rozdział, Hermiona mnie rozwala

    OdpowiedzUsuń
  9. - Ja?
    - Tak, ty.
    - Teraz?
    - Tak, teraz.
    - Ale po co?
    <3

    OdpowiedzUsuń
  10. Naprawdę lubię twoje barwne opisy. Niby krótkie i treściwe, ale wyrażają więcej niż 1000 słów. Idealnie!
    ~LACUNA

    OdpowiedzUsuń
  11. Uwielbiam twoje opisy, niby krótkie a wyrażają tak dużo. A ten dialog Snape - Granger no cud,miód i orzeszki. Idealnie.
    Destiny *-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Kocham, KOCHAM, kocham

    OdpowiedzUsuń
  13. Podobno uważasz że pierwsze rozdziały są mizerne, dla mnie jednak są najlepszym parringiem jaki kiedykolwiek czytałam. A to dopiero początek! Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  14. Podobno uważasz że pierwsze rozdziały są mizerne, dla mnie jednak są najlepszym parringiem jaki kiedykolwiek czytałam. A to dopiero początek! Lecę czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń
  15. Wspaniały blog tylko mało dialogów :(

    OdpowiedzUsuń
  16. Rozmowa Snape'a z Hermioną coś pięknego, nie mogłam przestać się śmiać :) No ciekawe co ten Dumbledore wymyślił hmmm?

    OdpowiedzUsuń
  17. Co ten Dumbledore znowu wymyślił? Uśmiałam się przy rozmowie Snape'a i Hermiony :D

    OdpowiedzUsuń