niedziela, 5 maja 2013

[28.] Dobranoc.



 „To takie dziwne uczucie.. gdy na Ciebie patrze, 
gdy jesteś gdzieś blisko, gdy przechodzisz obok mnie...
.serce bije mi jak szalone i nie może przestać.
Ale gdy nie ma cię w pobliżu wszystko wraca do normy 
i jestem święcie przekonana, że nic do ciebie nie czuję..”



- Miona! No nie daj się tak długo prosić!
Burknęła rudowłosa dziewczyna, z miną skazańca, wlokąc się za swoją nieugiętą i
wyjątkowo upartą przyjaciółką.
Hermiona właśnie wychodziła z biblioteki, kiedy to wpadła na nią Ginny, z głośnym i krótkim krzykiem na ustach „impreza!”. Starsza Gryfonka jednak nie czuła potrzeby uczestniczenia w libacjach alkoholowych i dzikiego pląsu na parkiecie, toteż z równie krótkim jednak wyjątkowo dobitnym„nie” rozwiała wszelkie plany tej drugiej, przy okazji wpychając jej do rąk kilka obszernych ksiąg. Tak też, od kilku minut młoda przedstawicielka rodziny Weasley’ów, posłusznie tuptała za jednym z prefektów naczelnych w stronę czwartego piętra, przy okazji pomagając dźwigać ciężki stos ksiąg, które właścicielka bujnych loków, wypożyczyła od despotycznej Irmy Pince, u której mimo wszystko miała duże fory i cieszyła się sporą sympatią owej, niedocenianej przez innych, bibliotekarki. Oczywiście Ginny również nie należała do osób uległych, wiec cały czas prowadziła swój osobisty monolog, o wszelkich zaletach dzisiejszej imprezy.
- Już długo nie byłyśmy razem na drinku, a co dopiero na domówce….
Ciągnęła dalej, niezniechęcona brakiem odzewu ze strony swojej starszej towarzyszki.
- Zresztą ponoć nasi znajomi z Ravenclaw organizują jakąś większą imprezę. Pomyślałam, że mogłybyśmy do nich na trochę zajrzeć… tak długo u nich nie byłyśmy….
Po raz kolejny odpowiedziała jej cisza. Po chwili ruda ożywiła się znacznie, wyciągając szyję w górę i na boki, próbując wystawić głowę zza stosu książek, żeby było ją lepiej widać, a przy okazji słychać.
- A pamiętasz jak ostatnio się tam fajnie bawiłyśmy?
Hermiona, która do chwili obecnej nie reagowała na słowa swojej młodszej przyjaciółki, teraz momentalnie odwróciła się do niej i spojrzała na nią spod łba, a jej wyraz twarzy połączony był z widocznym powątpiewaniem i odrobiną złości.
- No dobrze…. to ja się fajnie bawiłam.
Poprawiła się młoda Weasley widząc minę swojej przyjaciółki, skruszona ponownie chowając głowę za stos podręczników. Ginny owszem, bawiła się dobrze, nawet aż za, choć trwało to stosunkowo krótko. Hermiona natomiast musiała zaliczyć obowiązkowy dyżur z Malfoy’em, więc do znajomych Krukonów dotarła mocno spóźniona, a od czasu w którym przyszła, całą imprezę spędziła w łazience z Ginny, która podczas jej nieobecności zdążyła zaliczyła tak zwanego zgona. Właścicielka bujnych loków przez kilka godzin nie robiła nic innego, jak tylko okupowała jedną z kabin łazienki, trzymając włosy młodszej koleżanki, która z wyjątkowym zaangażowaniem obejmowała białą muszlę klozetową. Oczywiście to zdarzyć mogło się każdemu, jednak kasztanowłosą najbardziej dobił fakt, że ruda na drugi dzień o niczym nie pamiętała i czuła się świetnie, a ona sama, przez dwa dni, nie mogła pozbyć się nieznośnego bólu w okolicach krzyża, wywołanego przez zbyt długą, schyloną postawę. Nie wspominając już o stresie wywołanym próbą dostania się na tę nielegalną imprezę integracyjną,ucieczką przed nieprzyjemnym woźnym i głupimi komentarzami Malfoy’a, którymi obdarzył ją gdy wychodziła na ową imprezę i zmarnowana z niej wracała.
- Miona no….
Głos Ginny był coraz bardziej zrozpaczony, niemal tak jakby zaraz miała się rozpłakać i to na dobre. Nieuchronnie zbliżały się do dormitorium starszej dziewczyny i tuż przed wejściem na czwarte piętro obie panie się zatrzymały. Kasztanowłosa bez słowa odebrała od przyjaciółki pozostałe książki, które ta pomagała jej donieść, po czym odwróciła się na pięcie i rozpoczęła powolny maraton, z wielki wysiłkiem zdobywając poszczególne stopnie schodów, obarczona ciężarem jaki trzymała na rękach. Rudowłosa już całkowicie straciła nadzieję, na wyciągnięcie przyjaciółki, tak też, ze spuszczoną głową i miną zbitego psa, odwróciła się w kierunku, z którego dopiero co przyszła. Nim jednak odeszła zatrzymał ją głos starszej Gryfonki.
- O 20 będę u ciebie.
Oczy Ginny otworzyły się szeroko i błyszczały jak dwie sztabki złota. Jej radość nie znała granic.
- Kocham cię wiesz?!
Jej krzyk pełen radości i czułości wypełnił cały korytarz i jego najmniejsze zakamarki.
- Wiem, wiem…
Skomentowała głośno przymykając powieki i jednocześnie kiwając głowa na znak, że jest niepoprawna i ma zdecydowanie zbyt dobre serce.
- A ja ciebie nienawidzę wiesz?
Zaraz za nią na schodach pojawił się Draco, próbujący naśladować głos Ginny, którą zresztą przed chwilą minął z typowym Ślizgońskim uśmiechem na ustach. Hermiona westchnęła głośno, a blondyn zdążył ją już dogonić i wyprzedzić o kilka kroków.
- Gdybym nie był sobą, a ty sobą, to bym ci chyba nawet pomógł.
Skomentował widok dziewczyny, niemal uginającej się pod ciężarem ksiąg jakie trzymał na rękach.
- Gdybym nie była sobą, a ty sobą, to bym ci chyba nawet podziękowała.
Odparła równie zgryźliwie przechylając głowę w bok i obdarowała chłopaka trochę przypominający uśmiech, grymasem. Zupełnie tak, jakby co najmniej wdepnęła w odchody trolla i starała się przy tym zachować twarz i dobry humor.
- Jak dobrze Granger, że jesteśmy tym kim jesteśmy.
Odparł filozoficznie, prostując się mocno, przymykając powieki, usta robiąc w wąską linię i unosząc palec wskazujący. Tym samym teatralnie upodobniając się do postawy profesora Filiusa, który słyną z wyjątkowo apatycznej, niemal naukowej postawy podczas prowadzenia wykładów. Hermiona jednak nie podzielała dobrego humoru swojego towarzysza. Wywróciła oczami i ledwo się powstrzymała by nie wygarnąć blondynowi wszystkich jego wad i niedociągnięć. Uświadomiła jednak sobie, że na pewno zajęło by jej to dłużej, a przecież limit czasowy był ograniczony do godziny 20. Niemniej jednak, Draco zachował się jak prawdziwy dżentelmen, z chwilą gdy rycerz otworzył przejście prowadzące do ich dormitorium, a on stanął i przepuścił dziewczynę pierwszą. Hermiona nie kryła ulgi i od razu zabawnym truchtem podbiegła do stolika, rzucając księgi na drewniany blat, z wielkim hukiem w tle. Nadymała policzki po czym wypuściła z nich potężny strumień powietrza, a towarzyszył jej przy tym charakterystyczny dźwięk. Kilka razy jakby strzepała ręce, które zdrętwiały jej od tego dużego ciężaru, jednocześnie szepcząc pod nosem o swoim ciężkim żywocie i wydając z siebie jęki bólu, z chwilą gdy zaczęła się przeciągać.
- Co jest śliczna?
Głos Ślizgona zabrzmiał tak pięknie, że dreszczyk, niczym letni powiew subtelnej bryzy ciepłego oddechy nieba, pojawiły się na jej ciele. Początkowo uśmiechnęła się do siebie niczym kokietka i rozanielona subtelnie zakołysała się w lewo i prawo, przymykając przy tym oczy. Już długo nie słyszała od żadnego chłopaka, w dodatku przystojnego, takiego uprzejmego pytania i miłego komplementu. Co prawda Harry często zwracał się do niej w ten sposób, ale to nie było to samo. W końcu był tylko jej przyjacielem, co prawda najlepszym. W roli tej spełniał się dobrze do tego stopnia, że czasem myślała o nim jak o odpowiednim kandydacie na geja. Bo jak wiadomo, gej zaraz obok psa, najlepszym przyjacielem kobiety. Już miała odpowiedzieć chłopakowi z zalotnym uśmiechem, jednak dotarło do niej, że to Malfoy i nawet w stanie największego upojenia alkoholowego, nie zwróciłby się do niej w taki sposób. Coś musiało się stać! Odpowiedź była jasna – to nie on! Była niemal pewna, że to pułapka i jakiś kiepski klon Ślizgona wdarł się do dormitorium i gdy tylko straci czujność wbije jej nóż w plecy lub po prostu machnie w jej stronę jakimś czarem.
Stanęła jak wryta, czując, że każdy mięsień, ścięgno i nerw napiął jej się do granic możliwości. Niczym deska, sztywno przekrzywiła głowę do tyłu, kątem oka spoglądając na blondyna, jednocześnie na czuja próbując znaleźć na stoliku coś, czym można będzie się ewentualnie obronić lub zaatakować wroga. Padło na poradnik dla kobiet „jak wytresować mężczyznę”, który dla żartów kupiła jej Ginny gdy Hermiona wyprowadzała się z domu Lwa. Ruda śmiała się wtedy, że może jakieś porady przydadzą się jej przyjaciółce i oswoi sobie owego Ślizgona. Jeśli tresurę mężczyzny można ograniczyć do bicia książką po głowie, to była na wygranej pozycji. Szybko jednak ogólne spięcie ją opuściło, a ona z podniesioną charakterystycznie prawą brwią i skrzyżowanymi na klatce piersiowej rękami, odwróciła się w stronę współlokatora. Ten najzwyczajniej w świecie pytanie to kierował do kotki, która gdy tylko wszedł do środka niezdarnie pognała w jego stronę, z cichym miauknięciem żalu i rozpaczy. Zupełnie tak, jakby skarżyła się albo na rodzeństwo, albo na samotność, albo po prostu czuła się niedopieszczona i jak każda samica w takich , uległa przystojnemu przedstawicielowi płci przeciwnej. Przez chwilę Hermiona wyobraziła sobie siebie, jak biegnie w letniej zwiewnej sukience, na polanie, niczym rusałka leśna i wpada prosto w objęcia czekającego na nią, uśmiechniętego blondyna. Jednak tok myślenia porzuciła równie szybko jak na niego zboczyła. Na jej policzkach pojawiły się dwa rumieńce wstydu i zażenowania. Bez większego zastanowienia podeszła do barku, z chęcią dosłownego utopienia swoich myśli. Draco jedna nie zwracał uwagi na swoją zmieszaną współlokatorkę. Z chwilą gdy zadawał to istotne pytanie kucnął, a beżowa kotka niemal wskoczyła mu na ręce. Ten złapał ją pewnie i uniósł w górę, niemal jak dzieci dla zabawy. Kotka łapką szturchnęła Ślizgona w policzek i miauknęła cicho, po czym ten przyparł ją do torsu i podrapał za uchem. Towarzyszył mu przy tym lekki uśmiech, tak samo zresztą jak samicy. Hermiona patrzyła na tę scenę niemal ze łzami w oczach. Kto by pomyślał, że Draco Malfoy może być taki czuły i tak ładnie się uśmiechać.
Gryfonka westchnęła żałośnie, czując się najbardziej samotną i niedopieszczoną kobietą na ziemi.
Oczywiście to nie zmienia faktu, że wcale nie pomyślała, że arystokrata mógł do niej kierować takie sympatyczne pytanie i komplement. Wcale tak nie pomyślała….wcale, a wcale! Cały czas wmawiała to sobie, patrząc na blondyna i nie odrywając szklanki od ust.
- Granger ja wiem, że jestem zabójczo przystojny i lecisz na mnie niczym gryf na półkrwistego steka, ale zapomnij o tym, że pójdę z tobą do łóżka, więc już nie rozbieraj mnie wzrokiem i nie patrz tak pożądliwie w moją stronę.
Hermiona momentalnie wytrzeszczyła oczy i zadławiła się napojem, który właśnie piła. Gwałtownie odwróciła się w przeciwnym kierunku, opierając ręce na blacie i próbując odkaszlnąć i nabrać w płuca brakującego powietrza. Ślizgon w ramach komentarza uśmiechnął się ironicznie i bez większego pośpiechu, niemal tanecznym krokiem, podszedł do duszącej się dziewczyny. Po kilku sekundach, bez słowa uprzedzenia porządnie walnął ją w plecy. Odkaszlnęła mocno o mało nie wypluwając swoich płuc na podłogę.
- Nie dziękuj.
Odparł zniewalająco, kiwając przy tym głową na bok, by włosy bardziej mu się rozwiały. W tym czasie dziewczyna odwróciła się w jego stronę i bezwładnie zaparła plecami o blat barku, jednocześnie jedną ręką łapiąc się w okolicy klatki piersiowej.
- Niech cie szlag Malfoy…
Dodała zachrypniętym i cichym głosem, normując przy tym swój oddech. Chłopak jednak wyglądał na wyjątkowo rozbawionego.
- No wiesz Granger.. Właśnie uratowałem ci życie. Mogłabyś okazać trochę więcej wdzięczności.
Dziewczyna spojrzała na niego spod łba i już chciała postawić krok w jego stronę, z chęcią mordu w oczach i oskarżycielsko wyciągniętym wskazującym palcem, gdy niespodziewanie potknęła się o własne nogi. Zaskoczona Gryfonka zakręciła się w okół własnej osi,odstawiła fascynujący piruet i już jej amatorski balet miał się zakończyć efektywnym upadkiem na cztery litery, jednak rozbawiony Ślizgon przygotował się niemal teatralnie do pozycji odbierającego i Hermiona wylądowała w jego ramionach niemal jak w koszyku.
- O i znowu.
Odparł odkrywczo, prostując się z dziewczyną na rękach. Gdyby spojrzenie mogło zabijać, chłopak straciłby swoje życie właśnie w tym momencie.
- Dlaczego moim bohaterem nie może być ktoś inny….
Westchnęła załamana, wzrok kierując na sufit, jakby z niego miała usłyszeć odpowiedź, dlaczego w jej życiu nie pojawia się zniewalająco przystojny książę z bajki na białym rumaku, a zamiast tego los zsyła jej irytującego i zbyt pewnego siebie przywódce Slytherinu?! I co z tego, że zniewalająco przystojnego…
- Nie to nie.
Odparł niemal urażony, wzdrygając przy tym ramionami i ni z tego ni z owego, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia, puszczając dziewczynę, która wydobyła z siebie krzyk przerażenia i sekundę później rozbiła się z głuchym trzaskiem o podłogę. W czasie, w którym dziewczyna leżała jak kłoda wydobywając z siebie ciche mruknięcie „aua”, chłopak postawił nad nią wielki krok, zupełnie jakby była kałużą, którą można spokojnie przejść. Trochę minut minęło nim poobijana Hermiona pozbierała się do pozycji siedzącej. Podkurczyła nogi i opierając o kolana ramiona, odwróciła głowę w bok, spoglądając na blondyna z ogólnym wyrazem złości i rozjuszenia.
- Ależ ja cię nienawidzę….
Mruknęła w końcu, lekko kiwając przy tym głową na boki i wypuszczając głośno powietrze. Blondyn z uśmiechem na ustach odwrócił się do swojej towarzyszki, ze szklaną ognistej w ręku, unosząc ją lekko, jakby do toastu.
- Zawsze to jakieś gorące uczucie Granger.
- Ale ty dzisiaj jesteś zabawny Malfoy… łuhuhu… boki zrywać.
- Poczucie humoru to raptem jedna z moich wielu, wyjątkowo licznych zalet.
Odparł wypinając dumnie pierś do przodku, a ręce opierając na biodrach. Jego wyraz twarzy i postawa przypominały dziewczynie jeden z posągów przedstawiających greckich herosów, który kiedyś widziała podczas rodzinnych wakacji spędzonych na Krecie. Jej prawa brew automatycznie powędrowała do góry.
- Tak samo licznych jak wad.
Mruknęła pod nosem, jednocześnie zbierając się z podłogi. Chłopak spojrzał na nią badawczo, kilka razy mrugając powiekami i nastawiając ucho w jej stronę.
- Coś mówiłaś?
- Ja? Nie, ależ skąd.
Odarła charakterystycznie, strzepując niewidzialny kurz ze spodni. Chłopak tylko wzruszył ramiona, a dziewczyna zdążyła się już w pełni pozbierać z drogich, ciemnych paneli.
- Swoją drogą Malfoy…
Kasztanowłosa na chwilę urwała swoją myśl, spoglądając na chłopaka z zadziornym uśmiechem. Po chwili podeszła do barku, niezniechęcona faktem, że opiera się o niego jej towarzysz, który zresztą wyglądał na zaciekawionego, mimo że ręce miał ostrzegawczo skrzyżowane na torsie i charakterystycznie uniesioną prawą brew. Ona jednak nie przejęła się zbytnio taką postawą swojego towarzysza, spokojnie zabierając z blatu zaczętego wcześniej drinka. Upiła łyk, z błyskiem w oku patrząc na zaciekawionego arystokratę. Po chwili kontynuowała swoją złotą myśl.
- Chciałam ci pogratulować twojej błyskotliwości….
Oczywiście Hermionie nie uszło uwagę to dzisiejsze wydarzenie. Akurat wracała z zajęć z zielarstwa, kiedy to przed sobą zauważyła swojego współlokatora. Oczywiście może i sam widok dziwny by nie był, gdyby nie fakt, że chłopak wyglądał na wyjątkowo zdezorientowanego i nerwowo rozglądał się na boki. Po czym nagle zamknął się w małej kanciapie i wyszedł z niej dopiero wtedy, kiedy kilka długonogich blondynek oddaliło się znacznie i zniknęło za wieloma zakrętami. Jak się później okazało, Blaise w ramach odwetu na przyjacielu, który w nieuczciwy sposób wygrał z nim jeden z zakładów, puścił plotkę o tym, że Draco bardzo poważnie rozgląda się za kandydatką na swoją przyszłą żonę, a największe szanse mają długonogie blondynki. Właścicielki owych włosów i nóg zachęcone tak rzetelną informacją, same postanowiły wziąć sprawę w swoje ręce i zarówno teoretycznie jak i praktycznie, dosłownie polowały na owego Ślizgona, którego za każdym razem przyciskały do muru i kazały w końcu wybrać jedną z nich. Oczywiście poziomem inteligencji nie grzeszyły, jednak w stadzie naprawdę były groźne i niebezpieczne, a o upierdliwości to już lepiej nie wspominać. Nic więc dziwnego, że chłopak za wszelką cenę próbował unikać konfrontacji z nimi i rozpaczliwie łapał się każdej możliwej deski ratunku, korzystając ze wszystkich dostępnych opcji ucieczki. Nawet jeśli było to barykadowanie się w łazienkach czy opuszczonych salach.
- Trzeba być naprawdę geniuszem, żeby uciekając przed stadkiem napalonych dziewcząt schować się do schowka na miotły.
Oczywiście nie mógł dać po sobie poznać iż fakt, że Gryfonka widziała go w tak kompromitującej sytuacji, właśnie bardzo drastycznie wpłynął na poziom jego ego i osobistą samoocenę. Uśmiechnął się ironicznie, mocniej krzyżując ręce na piersiach i znacznie zadzierając prawą brew. W takiej postawie nachylił się nad stojącą obok dziewczyną, z którą niemal stykał się ramionami.
- Stadko napalonych dziewcząt? Granger! Ja tam widziałem tylko ciebie.
Dziewczyna prychnęła pod nosem oburzoną taką aluzją blondyna. Mocniej przycisnęła szklankę do ust i kątem oka spojrzała na stojącego obok Ślizgona.
- Przykro mi Malfoy, ale nie doczekasz się dnia, w którym miałabym za tobą biegać i płonąć na twój widok.
Chłopak w komentarzu zaśmiał się szczerze choć krótko, prostując się znacznie i spojrzenie kierując na sufit. Po chwili jakby starał się spoważnieć.
- Całe szczęście! Akurat chorowałem gdy były zajęcia z ujarzmiania żywiołów.
- Chorowałeś? Na kaca chyba….
- Z odwodnienia Granger, z odwodnienia.
Odparł blondyn zamykając oczy i charakterystycznie kiwając przy tym głową, jakby sam siebie chciał bardziej utwierdzić w tym przekonaniu.
- Tylko się znowu nie odwodnij.
Burknęła zirytowana, widząc jak blondyn, po raz kolejny, nalewa do sporej szklanki ognistej whisky i popija ją z dużym zaangażowaniem.
- Właśnie dlatego Granger podejmuje działania uzupełniające poziom płynów w moim organizmie.
Odparł spokojnie, unosząc palec do góry jakby na podkreślenie swoich słów, szklankę w ciągu dalszym trzymając przy ustach. Hermiona wywróciła teatralnie oczami, podnosząc beżową kotkę z podłogi i przytulając do swojego policzka. Brodę zatopiła w jasne futro i nosem zahaczyła o jej ucho.
- Głupek…
Mruknęła cicho, a kotka odpowiedziała jej cichym, przytakującym miauknięciem. Malfoy z kolei albo ich nie usłyszał albo nie bardzo go to obeszło. Postawił kilka kroków w stronę kanapy, ściągając z siebie szarą bluzę i przewieszając ją przez zagłówek sofy. Zmierzwił sobie włosy rękami, jednocześnie nadymając policzki i wypuszczając z nich głośno powietrze. Znowu zatracił się w swoich rozmyśleniach, a Hermiona w tym czasie zaczęła zastanawiać się nad dzisiejszą imprezową kreacją, biegając co chwile trasą łazienka – sypialnia, plus dodatkowo co jakiś czas, korytarz. Pełnił on rolę przedpokoju, oddzielającego wejście do dormitorium od salonu. Po prawej stronie od wejścia do dormitorium, stał niewielki komplecik mebli składający się zwieszaków na odzież wierzchnią, szafki na buty, komódki z dwoma szufladkami na wszelkiego rodzaju szale, czapki, rękawiczki i tym podobne dodatki oraz lustra i półki na torby i torebki. Po lewej wisiało duże lustro. Cały zestaw był niezbyt duży, ale za to bardzo poręczny, wyjątkowo pakowny i zgrabny. Tak więc, kasztanowłosa rozpoczęła długi maraton między poszczególnymi pomieszczeniami wspólnego dormitorium, poszukując idealnej stylizacji na dzisiejszy wieczór.


                                                                              *

-MALFOY!
Nagły, niemal paniczny krzyk Gryfonki, wypełnił całe pomieszczenie, z chwilą gdy właściciel owego nazwiska niespodziewanie wszedł do łazienki, którą zajmowała od dłuższego czasu. Automatycznie poprawiła ręcznik mocniej przyciskając go do swojej klatki piersiowej w obawie, że zaraz na pewno się z niej zsunie, nie ważne jakby mocno go wcześniej nie oplotła wokół swojej osi. Draco automatycznie stanął w progu, podnosząc wzrok na środek łazienki, a wraz z nim prawą brew.
– Nie Malfoy’uj mi tutaj Granger. Sama zapomniałaś się zakluczyć. Skąd miałem wiedzieć, że jeszcze tu siedzisz…
Hermiona zarumieniła się lekko. Niestety musiała przyznać Ślizgonowi rację. Faktycznie, tyle razy lata drogą sypialnia-łazienka, że nawet sama straciła rachubę i istotnie tym razem zapomniała zakluczyć drzwi.
– Skoro już to wiesz, to mógłbyś łaskawie wyjść?
Burknęła oburzona podciągając wyżej ręcznik. Tak się skupiła na tym by zakryć biust, że nieświadomie pokazała znacznie większy kawałek ud niż powinna. Draco jednak nie przejął się zbytnio tonem głosu i zakłopotanym wyglądem Gryfonki i nie tylko nie opuścił łazienki ale jeszcze uważnie zlustrował dziewczynę z góry na dół, zupełnie jakby była eksponatem na wystawie. Gdzieś w myślach przemknęło mu, że błyszcząca, opalona brązowawa skóra dziewczyny i jej kasztanowe loki wyjątkowo ładnie kontrastują z śnieżnobiałym ręcznikiem.
– Już to wszystko widziałem Granger.
Odparł ironicznie, krzyżując ręce na piersiach , jednocześnie opierając się o futrynę drzwi, przy okazji uśmiechając się w tradycyjny Ślizgoński sposób. Hermione jednak to wyznanie skrępowało jeszcze bardziej. Z całych sił starała się zapobiec powiększeniu się rumieńców, które i tak już od dłuższego czasu jej towarzyszyły. Chłopak uśmiechnął się jeszcze bardziej, a w jego oczach pojawił się dziwny błysk.
– Trzeba było ostatnio mniej wypić Granger, to byś pamiętała, że urządziłaś mi prywatną rozbieraną sesję i paradowałaś przede mną w samej bieliźnie.
Oczy kasztanowłosej wyglądały jak dwa księżyce w pełni. Ledwo udało jej się ocknąć i złapać ręcznik, który z wrażenia omal się z niej nie zsunął. Przez chwilę patrzyła na chłopaka jak na idiotę i już chciała go wyśmiać i posądzić o chorobę psychiczną, jednak z chwilą, w której otwierała usta by wydobyć z siebie obraźliwy komentarz, zamarła. Nagle przypomniała sobie tamten wieczór, to co się wtedy z nią działo i co faktycznie robiła. Cały jej świat runął do góry nogami, a ona czuła, że nawet nogi odmawiają jej posłuszeństwa, uginając się pod jej ciężarem. Miała wrażenie, że to jakiś koszmar i niestety nic nie wskazywało na to, że się z niego obudzi. Jej twarz zrobiła się blada jak ściana, a ona czuła, że za parę sekund po prostu zemdleje.
– Daj spokój Granger. Jak już ktoś ma się załamywać to tylko i wyłącznie ja. Ciesze się, że nie oślepłem.
Głos i komentarz blondyna podziałał na dziewczynę jak wiadro lodowatej wody wylanej na twarz. Bez chwili zastanowienia porwała z półki ozdobny, szklany wazon z wysuszonymi różami i rzuciła nim w stronę Ślizgona. Ten jednak stał niewzruszony, uśmiechając się ironicznie. Sekundę później przedmiot z głośnym trzaskiem rozbił się o futrynę drzwi, tuż obok przedstawiciela Slytherinu.
– I po co te nerwy Granger?
Spytał niemal uprzejmie, patrząc na swoje ramie i ściągając z niego odłamek wazonu.
– Po co tu jeszcze stoisz i patrzysz na moją brzydotę?!
Nic nie było w stanie opisać wściekłości i skrępowania dziewczyny, która z chęcią mordu w oczach, patrzyła na blondyna, zaciskając mocno dłonie w pięści. Żałowała, że nie zapisała się na zajęcia z boksu, które zaproponował jej starszy kuzyn, w wakacje zeszłego roku.
– Mam się z kogo pośmiać.
Odparł spokojnie, patrząc na swoją współlokatorkę z rozbrajającym uśmiechem.
– Spójrz w lustro to ci powinno wystarczyć.
– Masz rację. Twoje odbicie jest równie odpychające.
Hermiona mocno zmarszczyła nos oraz brwi i jeszcze mocniej zacisnęła pięści. Kolejne słowa mówiła przez zaciśnięte zęby i nawet nie była pewna czy chłopak ją zrozumie.
– Powiedziałabym żebyś szedł do diabła ale myślę, że już tam jesteś.
Draco uśmiechnął się na te słowa. Wyglądał jakby w chwili obecnej naprawdę dobrze się bawił. Powoli zaczął się zbliżać do dziewczyny. Uśmiechnął się dwuznacznie, przegryzając przy tym dolną wargę i marszcząc charakterystycznie nos. Stanął przed nią, znacząco się nad nią nachylając.
– Auł… Ostro Granger! Uwielbiam gdy jesteś taka zadziorna…
Szepnął, a jego głos brzmiał uwodzicielsko, wrednie i lubieżnie zarazem. On sam wyglądał jakby to co przed chwilą mówił było szczerą prawdą i wręcz chciałby by dziewczyna jeszcze raz uraczyła go podobnym stwierdzeniem bądź gestem.
– Niech cie szlag Malfoy!
Krzyknęła, gwałtownie się odwracając i porywając z obręczy wanny swoje jeansy i koszulkę. Czerwona ze wstydu i wściekłości ruszyła w stronę drzwi zupełnie jak taran.
– Tylko nie trzaskaj drzwiami.
Odparł rozbawiony, prostując się i odwracając w stronę dziewczyny, gdy ta go minęła.
– Palant!
Krzyknęła w jego stronę i wyszła trzaskając drzwiami najgłośniej jak potrafiła. Chłopak skrzywił się, wyjątkowo przy tym rozbawiony, wydobywając z siebie charakterystyczne "aaaauuu…”, z chwilą gdy drzwi omal nie wyskoczyły z zawiasów, pod wpływem ciosu dziewczyny.


                                                                            *

Siedziała z nogami podkurczonymi pod samą brodę, kołysząc się lekko w przód i tył, zupełnie jakby cierpiała na syndrom choroby sierocej. Z wielkim zaangażowaniem trzymała szklankę wypełnioną napojem wyskokowym, systematycznie co minutę, upijając z niej stosunkowo niewielki łyk. Jej myśli błądziły gdzieś między jawą, a koszmarem. Ona sama próbowała poddać się chwili refleksji, analizie i ocenie obecnej sytuacji. W ramach komentarza, co jakiś czas, wzdychała głośno i ciężko, jednocześnie pukając się w głowę i z wielkim grymasem rozpaczy wymalowanym na każdym milimetrze jej twarzy, ubolewała nad swoją głupotą i faktem, że uraczyła Malfoy’a widokiem swojego niemal nagiego ciała, uwcześnienie wykonując przed nim imponujący striptiz. Scena wydawała się jej niemal jak wyciągnięta z filmu dla dorosłych, które w telewizji zawsze były puszczane po 23. Dodatkowo oznaczone czerwonym kwadracikiem, informującym o kategorycznym zakazie oglądania takich produkcji przez dzieci i młodocianą młodzież.
Siedziała tak już pół godziny i mimo swoich najszczerszych chęci nie była w stanie ani uzasadnić, ani wybaczyć sobie tego, że niczym gwiazda playboya, ściągała z siebie ubrania i rzucała nimi na lewo i prawo, przed znienawidzonym Ślizgonem. I co z tego, że była piana?! Nic nie mogło usprawiedliwić tego czynu. Nie pozostało jej nic innego jak zakończyć swój beznadziejny żywot. Na podsumowanie swojej obecnej doli westchnęła głośno i żałośnie, po czym mruknęła pod nosem „kretynka” wyjątkowo mocno uderzając się otwartą dłonią w czoło. W stanie całkowitej rozsypki zastał ją blondyn, wychodzący z łazienki i poprawiający białą, lekko prążkową koszulę, których rękawy, kołnierz oraz plisa obszyte były czarnym paskiem. Nie była to elegancka koszula ale również nie należała do stylu sportowego. Była modna, wygodna i zachwycająca. A gdy blondyn założył do niej ciemniejsze jeansy i czarny zegarek wyglądał niczym model z magazynu dla kobiet . Oczywiście uwadze Hermiony nie uszedł fakt, że Ślizgon skrócił włosy oraz jakiś czas temu zapuścił i utrzymywał kilkudniowy zarost. Dodając te wszystkie czynniki do siebie, w chwili obecnej Draco Malfoy, śmiało mógł zostać zakwalifikowany jako jeden z cudów świata.
- Nie martw się Granger, nikomu o tym nie powiedziałem. Moja reputacja poważnie by ucierpiała gdyby ktoś dowiedział się, że…
-Skończ!
Warknęła przez zaciśnięte zęby, posyłający mu mrożące krew w żyłach spojrzenia, którego nie powstydziłby się sam Voldemort.
- Tylko mnie nie pobił.
Skomentował jej wygląd, wyjątkowo zresztą rozbawiony bojowym nastrojem i mimiką dziewczyny. Jednocześnie mierzwiąc swoje włosy dłońmi, z żelu zrezygnował już dawno temu.
- Ledwo się powstrzymuję….
Warknęła złowrogo, w pogotowiu trzymając pod ręką najgrubszą księgę jaką znalazła w dormitorium. Mogłaby nią bez trudu zabić blondyna i to w dodatku jednym uderzeniem.
- Wyluzuj Granger. To nie moja wina, że…
Nie zakończył jednak swojej myśli, zamordowany przez duszące spojrzenie dziewczyny. W obronnym geście podniósł ręce, jak gdyby informując ją, że się poddał. Mimo wszystko jednak nie zniechęcił się do dalszych droczeń i dziarsko stanął na wprost siedzącej na sofie kasztanowłosej. Wyjątkowo rozbawiony spojrzał na drinka, którego dziewczyna trzymała w dłoni.
- Tylko znów nie przesadź.
I wnet w jego stronę poleciała jedna z obszernych ksiąg, które dwie godziny wcześniej kasztanowłosa wypożyczyła z biblioteki. Draco jednak znał już kasztanowłosą do tego stopnia, że czując co się święci zrobił unik, a przedmiot, który miał zakończyć jego żywot wleciał do kominka. Hermiona krzyknęła żałośnie i wylewając na siebie drinka, zrozpaczona rzuciła się w stronę marmurowego paleniska. Na ratunek było już jednak za późno. Ogień gwałtownie buchną i cała księga momentalnie stanęła w płomieniach, a towarzyszył jej przy tym szczery i głośny śmiech młodego miliardera. Klejąca od słodkiego napoju Hermiona, stała załamana, z łzami w oczach patrząc na imponujące ognisko. Ledwo się powstrzymywała by nie rozpłakać się jak małe dziecko, które niechcący zgubiło mamę w gigantycznym centrum handlowym. Sama już nie wiedziała czy jest bardziej zdołowana, zażenowana czy zła. Mimochodem spojrzała na podłogę i turlającego się na niej ze śmiechu blondyna i w tym momencie już nie miała wątpliwości co czuje. Jej wściekłość momentalnie osiągnęła poziom krytyczny, co zresztą nawet ślepy by zauważył. Dracona jednak to nie przestraszyło ani nie zmartwiło. Pozbierał się z podłogi, stając przed dziewczyną i wydobywając z siebie niemal uspakajający i przyjazny ton.
- Nie złość się Granger. Złość piękności szkodzi, a jak już ustaliliśmy, ty niestety nie masz czym szastać.
Nadymała policzki i wymownie wypuściła powietrze. Mocno zaciskając dłonie w pięści, przez zęby zaczęła liczyć do dziesięciu zamykając przy tym oczy. Doliczyła do 25 jednak nawet to nie pomogło. Wyjątkowo spięta, odwróciła się na pięcie i z bijącymi od niej morderczymi intencjami, ruszyła w stronę łazienki. Wydzielała z siebie tyle negatywnych emocji, że Draco aż poprawił sobie kołnierzyk od koszuli, odciągając go od szyi, zupełnie jakby go przyduszał. Niemal czuł, że zaczyna się topić od tego gniewu, którym płonęła kasztanowłosa. Gdy go minęła wypuścił głośno powietrze i pomachał dłonią w stronę twarzy, by lekki powiew wiatru choć trochę ochłodził tą zabójczą i palącą atmosferę. W tym czasie dziewczyna głośno wypuściła powietrze zamykając się w łazience i opierając plecy o drewnianą powierzchnię. Przymknęła oczy, opierając głowę o białe drzwi i starając się oddychać miarowo.
- Spokojnie Miona…
Szepnęła do siebie, odchodząc od drewnianej ścianki, jednocześnie ściągając z siebie mokrą bluzkę i rzucając ją gdzieś w kąt. Schowała twarz w dłoniach, cicho mówiąc do siebie, że wcale nie obchodzi ją to co myśli i mówi blondyn.
- Niech cie szlag Malfoy.
Mruknęła jeszcze do siebie na podsumowanie, ściągając przy tym resztę ubrań i zamykając się w kabinie prysznica. Po 10 minutach zakręciła kurek i wyszła niedbale okrywając się ręcznikiem. Przejechała dłonią po mlecznej powierzchni lustra, chcąc pozbyć się z niego nadmiaru pary. Chwilę uważnie spoglądała na swoje odbicie, wypuszczając głośno powietrze i dłonią zgarniając mokre włosy do tyłu. Czuła się już zdecydowanie lepiej i spokojniej. Podeszła do garderoby zrezygnowana zerkając na wiszące w niej ubrania. Niepewnie sięgnęła na dno po zapomniany materiał. Uśmiechnęła się do siebie, a w jej miodowych oczach pojawił się charakterystyczny błysk.
- Ok. Hermi, ty też możesz czasem ładnie wyglądać.
Mruknęła do siebie, chcąc utwierdzić się w tym przekonaniu, jednocześnie zakładając czarne koronkowe majtki. Po chwili wskoczyła w ubranie, które nie spodziewała się, że jeszcze kiedyś założy. Była to czarna sukienka bez ramiączek i kończąca się w połowi ud. Była to ta sama sukienka, którą miała na sobie, gdy po raz ostatni widziała się z Wiktorem Krumem. Sama sukienka, nie była wyjątkowo elegancka ale również nie należała do stroju sportowego. Była z delikatnego materiału i zdawała się być dobra na dzisiejszą okazję. Dodatkowo wymalowała się mocniej niż miała w zwyczaju, znacznie podkreślając oczy. Ujarzmiła burze loków spinając je finezyjnie. Z efektu końcowego był bardzo zadowolona, choć nie miała odwagi wyjść z łazienki. Stała pod drzwiami, od kilku minut trzymając dłoń na klamce. Bała się komentarzy i spojrzeń Dracona. Chciała dobrze przed nim wypaść, tym bardziej, że zabolało ją to co powiedział wcześniej o jej wyglądzie. Z drugiej strony jednak, nie chciała by chłopak odebrał jej strój jako próby udowodnienia mu, że nie jest taka brzydka jak mu się wydaje. I mimo, że bardzo broniła się by dopuścić do siebie ten fakt, to jednak chciała podobać się chłopakowi i zrobić na nim wrażenie. Westchnęła żałośnie, mocniej ściskając klamkę. Po chwili zawzięcie spojrzała na drzwi i wzięła się w garść. Pewnie wyszła z łazienki i od razu poczuła na sobie wzrok swojego współlokatora. Ślizgon co prawda miał jeszcze ogromną ochotę powkurzać i podrażnić dziewczynę, aczkolwiek w chwili obecnej żadna konkretna riposta nie chciała mu wpaść do głowy. Upił większy łyk ognistej, jednocześnie zjeżdżając kasztanowłosą Gryfonkę z góry na dół, przenikliwym spojrzeniem.
- Tylko nie oślepnij od mojej brzydoty.
Burknęła oschle, widząc jak chłopak uważnie i od dłuższego czasu się jej przygląda.
- Po tylu latach moje oczy przywykły do tych katuszy.
Dziewczyna w odpowiedzi pogardliwie prychnęła pod nosem, jednocześnie zakładając długie kolczyki w czerwone pióra i srebrne sznureczki. Wcześniej zapięła na prawym nadgarstku srebrną bransoletkę, a z boku finezyjnego koka, z którego wychodziły loczki, wpięła czerwonego, niedużego kwiatka. Tym samym rozjaśniła swój żałobny kolor sukienki, jednocześnie dodając sobie odrobinę więcej dziewczęcego uroku
- Coś mi się wydaje, że tym razem nie wybierasz się do biblioteki. Czyżby imprezka Granger?
Draco uśmiechnął się ironicznie na widok szykującej się dziewczyny. Kto by pomyślał, że nawet największa kujonka oraz strażnik pokoju i porządku, wykorzysta fakt, że Hogwart zostaje bez nadzoru i pójdzie się wyszaleć.
- No cóż Malfoy, na trzeźwo i tak nie jestem w stanie znieść twojego towarzystwa, a skoro nie jestem na ciebie skazana, to chętnie skorzystam z zaproszenia i pójdę do znajomych.
Burknęła niewyraźnie przejeżdżając sobie usta czerwoną szminką i po chwili przymykając i otwierając wargi, zupełnie tak jakby posyłała chłopakowi całusa, w ten sposób rozcierając nadmiar szminki.
- Wszędzie dobrze, byle jak najdalej od ciebie.
Krzyknęła po chwili, by chłopak usłyszał ją z drugiego końca dormitorium, zajęta wyciąganiem szpilek z dna szafki.
- Uff… co za ulga, przynajmniej nie muszę na ciebie patrzeć.
Gdy skończył to mówić w salonie na nowo pojawiła się Hermiona, tym razem wyższa o 10 centymetrów. Subtelnym ruchem podeszła do najbliższego fotela, chowając pomadkę do leżącej na nim torebki. Z jego twarzy ani na chwile nie zszedł Ślizgoński uśmiech. Cały czas uważnie obserwował swoją współmieszkankę i musiał przyznać, że całkiem miło mu się na nią patrzyło. No ale przecież, nie powie tego głośno.
- Patrz póki możesz.
Mruknęła poważnie, szukając czegoś w torebce. Zdziwił się jej wypowiedzią. W ramach komentarza, charakterystycznie uniósł prawą brew.
- To groźba?
- Nie. Ostrzeżenie.
- I co mi Granger zrobisz?
Mówiąc to wstał z sofy, zachęcony bojową postawą dziewczyny i wolno zaczął do niej podchodzić.
- Rzucisz we mnie książką?
Dodał spoglądając na nią z ledwo widocznym aroganckim półuśmiechem, choć jego ton i postawa były nad wyraz poważne. Coś ją zaniepokoiło w jego zachowaniu i tonie głosu. Puściła komentarz mimo uszu.
- Teraz sam wchodzisz mi w drogę
Mruknęła, komentując w ten sposób nieoczekiwaną bliskość chłopaka i spoglądając na niego spod łba. Draco uśmiechnął się ironicznie.
- Lubię cię prowokować Granger.
Kasztanowłosa zaśmiała się krótko i sztucznie. Jednocześnie, niemal niezauważalnie, zaczęła się cofać. Czuła na sobie presję zbliżającego się Ślizgona i wcale nie było to dla niej komfortowe uczucie, tym bardziej, że nieubłaganie zbliżała się do ściany. Blondyn, był już na tyle blisko, że wystarczyło by lekko uniosła głowę, by spojrzeć mu w oczy. W momencie, w którym to zrobiła jej plecy dotknęły zimnej betonowej powierzchni. Mimo wysokich szpilek wciągu dalszym przy blondynie czuła się drobna i niepozorna. Był tak blisko niej jak tylko mógł, bez dotykania jej skóry. Gwałtownie uniósł rękę, kładąc dłoń płasko na ścianie, tuż obok głowy dziewczyny, ta wzdrygnęła się lekko.
- Boisz się mnie Granger?
Wyszeptał niemal lubieżnie, jednocześnie nachylając się nad nią i hipnotyzując ją swoim stalowym, nieodgadnionym spojrzeniem. Jego wyraz twarzy zmienił się z sarkastycznego w poważny, a jednocześnie pełen zamyślenia i czegoś nie do końca dla niej zrozumiałego. Odruchowo rozprostowała palce na gładkiej powierzchni ściany, jakby upewniając się, czy może jednak da się ją jeszcze choć trochę przesunąć i cofnąć. W ogóle nie rozumiała intencji chłopaka i obecnej sytuacji. Nawet nie wiedziała jak ma odpowiedzieć na to pytanie i skąd mu w ogóle przyszło to tak nagle do głowy.
- O co ci chodzi Malfoy?
Wyszeptała w końcu, patrząc na niego z lekko uchylonymi ustami i pytająco błyszczącymi oczami. Nie mogła rozgryźć chłopaka. Liczyła na to, że wyjaśni jej o co mu tak właściwie chodzi. Ten jednak nie miał takiego zamiaru.
- Odpowiedź.
- Nie. Nie boję się ciebie. Już dawno przestałam.
Chłopak uśmiechnął się ironicznie, sekundę później niespodziewanie łapiąc współlokatorkę za nadgarstek. Gwałtownie podniósł go na wysokość jej klatki piersiowej i przycisnął do ściany. Kasztanowłosa w obronnym geście podniosła drugą rękę, jednak nie dane jej było uderzyć chłopaka. Zablokował jej ruch i teraz trzymał ją mocno za oba nadgarstki, przyciskając do ściany. Był tak blisko niej, że nie miała już żadnej możliwości ruchu, a jedyne co czuła to jego drogie perfumy.
- Kłamiesz Granger.
Wyszeptał, delikatnie nachylając się nad jej uchem i podrażniając płatek jej ucha swoim rozgrzanym oddechem. Mocno trzymał ją za nadgarstki i jeszcze mocniej przyciskał je do ściany. Nie mogła zrobić żadnego ruchu, poza odwróceniem głowy w bok, co zresztą prędko zrobiła. Szept, oddech i bliskość chłopaka wywołały ciarki na jej ciele i choć bardzo próbowała, to jednak nie mogła nad nimi zapanować.
- Jesteś przerażona. Boisz się mnie za każdym razem gdy się kłócimy, gdy jesteśmy sami, gdy się do ciebie zbliżam...
Szeptał cicho i perswazyjnie, prosto do jej ucha. Odruchowo mocno przymknęła powieki i przegryzała wargi. Miał rację, przerażał ją. W tej właśnie chwili, zachciało jej się płakać. Jednak wiedziała, że nie może tego zrobić. Nie przy nim. Nie w takiej sytuacji. Nie tu i nie teraz. Gwałtownie odwróciła głowę, patrząc na blondyna wyzywająco, choć z błyszczącymi oczami.
- O co ci chodzi Malfoy?!
Warknęła w końcu, nie mogąc pojąć dlaczego chłopak to robi. Szarpnęła się, jednak Ślizgon mocniej złapał jej nadgarstki i bardziej przycisnął do ściany, dodatkowo kolano wsuwając między jej nogi. Spojrzał w jej miodowe oczy, uśmiechając się lekko i drażniąc jej wargi swym ciepłym oddechem.
- Przecież wiesz....
Nie mogła znieść tego, że jego głos brzmiał tak lubieżnie i pociągająco. Przecież ta sytuacja i ich relacje zupełnie nie pasowały do tak dwuznacznego tonu i zachowania chłopaka. Również ich obecna pozycja była zdecydowanie zbyt bliska i niepokojąca.
- Mógłbyś wybrać sobie kogoś innego do torturowania?
- Mógłbym. Ale wybrałem ciebie.
Hermiona westchnęła bezgłośnie. Zrezygnowała, spuszczając głowę w bok i patrząc w bliżej nieokreślony punt na podłodze. Nie mogła już znieść spojrzenia chłopaka, jego tonu i faktu, że to on zawsze wygrywa. Dzisiejszego dnia również.
- Dlaczego nie możesz mnie po prostu zostawić w spokoju?
Szepnęła w końcu, nawet nie dbając o to, czy chłopak ją usłyszy czy też nie. Ten jednak drgnął i spojrzał na nią dziwnie. Arogancki uśmiech już dawno zszedł mu z twarzy.
- Nie potrafię Granger… i nawet nie chce.
Dodał, wyjątkowo cichym i zupełnie innym, nieodgadnionym dla niej, tonem. Dziewczyna momentalnie przymknęła powieki, marszcząc nos i wykrzywiając wargi w dziwnym grymasie, zupełne tak jakby bała się kolejnego ruchu chłopaka. Draco jednak niespodziewanie puścił dziewczynę i odsunął się od niej. Oplotła się ramionami, a on najzwyczajniej w świecie odwrócił się od niej i wyszedł z ich dormitorium. Gdy Ślizgon opuścił pomieszczenie, zjechała plecami po zimnej ścianie, do której chłodu, już się zresztą przyzwyczaiła.
- Co to miało znaczyć Malfoy?
Szepnęła przerażona, chowając twarz w dłoniach.

                                                                     *

Siedział na pokaźnej, granatowej sofie w domu Ravenclaw, gdzie właśnie odbywała się wyczekiwana przez wielu impreza. Znajdowało się na niej całkiem sporo ludzi, mimo tego, że zostały zaproszone tylko i wyłącznie konkretne osoby. Oczywiście nie mogło wśród nich zabraknąć jego.
Draco Malfoy ze swoim czarnoskórym przyjacielem, w obstawie, niemal niczym ochroniarzy, kilku Ślizgonów oraz dodatkowo paru koleżanek do towarzystwa. Siedział wyjątkowo rozluźniony, ze swoim typowym uśmiechem na ustach, jak przystało na prawdziwego arystokratę z wolna pijąc wyjątkowo drogi wysokoprocentowy trunek. Na wprost niego siedział Blaise, a po obu ich bokach odważnie ubrane i mocno wymalowane dziewczyny. Ślizgonki z wyjątkowym zaangażowaniem dotrzymywały chłopakom towarzystwa i chętnie zapewniały rozrywkę. Uśmiech blondyna jednak niespodziewanie zniknął, zastąpiony poważnym wyrazem twarzy. Już nie słuchał sprośnego dowcipu Blaise’a i śmiejących się cicho koleżanek. Zmarszczył brwi, a jego postawa nagle zrobiła się spięta, niemal tak, jakby coś go mocno wkurzyło. Uważnie przyglądał się widokowi malującemu się przed nim i niemal czekał na rozwój sytuacji. Nie kto inny jak jego współlokatorka, Hermiona Granger, stała odwrócona do niego bokiem, w odległości jakiś 15 metrów. Wcześniej jej nie dostrzegł, przez zbyt wielką bandę ludzi na parkiecie. Teraz jednak środek salonu trochę się przerzedził. Kasztanowłosa Gryfonka stała obok prowizorycznego baru zrobionego ze stołu, opierając na nim swój kubek z drinkiem. Prezentowała się całkiem korzystnie, a jej czarne 10 centymetrowe szpilki, z czerwoną podeszwą, mocno podkreślały i wydłużały jej zgrabne, szczupłe nogi. Nawet przyłapał znaczną ilość osobników płci męskiej, jak rozbierali ją wzrokiem, bądź kiwali głową w stronę jej postaci, podczas rozmowy. Najwidoczniej komentując wygląd, figurę i urodę owej dziewczyny. Niemniej jednak uparcie utrzymywał, że widok nie zrobiłby na nim najmniejszego wrażenia, gdyby nie jeden istotny szczegół. Oczywiście Draco przemilczał fakt, że Hermiona znalazła się na tej imprezie, która niby była tylko i wyłącznie dla wybranych. No nic, nie zamierzał się przejmować faktem, że mają wspólnych znajomych. Trudno. Jakoś to przeżyje. Uderzyło go jednak coś zupełnie innego. Na wprost Hermiony stał chłopak, z którym już od dłuższego czasu urywała sobie przyjemną i luźną pogawędkę. Uśmiechała się praktycznie cały czas, a systematycznie co minutę szczerze śmiała. Dodatkowo wykonywała drobne gesty skierowane w stronę szatyna, typu ukucie długim, czerwonym paznokciem w brzuch, czy też lekkie szturchnięcie w ramię. Oczywiście może i ten widok też nie był by dziwny, jednak nie mógł skupić się na niczym innym, jak tylko obserwowanie rozwoju nowej znajomości dziewczyny. Po chwili, nowy kolega Hermiony, zaczął wykonywać jeszcze odważniejsze ruchy zadedykowane w stronę Gryfonki. Bardziej się do niej przysuwał, zmniejszając dystans i przekraczając dopuszczalne granice. Nachylał się nad nią, szepcząc do ucha jakieś czułe słówka, na które dziewczyna rumieniła się lub dyskretnie śmiała, zasłaniając sobie charakterystycznie usta palcami i trzepocząc wytuszowanymi rzęsami. Może i nawet to by ścierpiał, ale miarka przebrała się w momencie, w którym nowy znajomy objął dziewczynę w tali, ręką wędrując w stronę jej pośladków. Co więcej! Hermiona nie tylko nie była zaskoczona jego zachowaniem ale również na nie otwarcie przyzwalała i perfidnie flirtowała ze swoim nowym kolegą. A fakt, że ktoś jest nią zainteresowany i się do niej dobiera traktowała wręcz jako coś normalnego. Brakowało jej tylko tabliczki „Śmiało. Bierz mnie!” . Draco starał się spokojnie obserwować to zjawisko, jednak nie dało się nie zauważyć, że teraz lepiej się do niego nie zbliżać i nie odzywać. On sam nerwowo i z wielkim zaangażowaniem, co chwile, upijał łyk procentowego napoju.
Bach! Dłoń szatyna zjechała na tyłek Hermiony.
Ślizgon nagle poczuł, że zrobiło się strasznie duszno i gorąco, a najlepiej zrobi jeśli się przejdzie. Niemniej jednak postanowił przejść się w stronę owej dwójki. Bez słowa wyjaśnienia odsunął od siebie czarnowłosą, bardzo ładną dziewczynę, która już od dłuższego czasu przytulała się do niego. Siedziała z nogą na nodze co jakiś czas subtelnie nimi machając, odsłaniając coraz większy skrawek spódniczki, chcąc w ten sposób umilić wieczór chłopakowi. Draconowi jednak nic nie było w stanie uprzyjemnić obecnej chwili. Przynajmniej nikt, siedzący z nim przy stoliku. Z powagą wymalowaną na twarzy, nieprzerwanie wpatrując się w widok przed sobą, dłoń położył na ramieniu Ślizgonki i bez słowa odsunął ją od siebie. Wstał i nie mówiąc nic nikomu ruszył przed siebie, ówcześnie wypijając całą zawartość szklanki, odstawiając ją na stoliku z głośnym hukiem i poprawiając sobie kołnierzyk od koszuli. Blaise, jak przystało na prawdziwego przyjaciela, odprowadził go wzrokiem.
– Cześć Chris. Co tam u ciebie?
Draco nagle wyrósł przy Hermionie i obejmującym ją chłopakiem. Chcąc podkreślić swoje przyjazne nastawienie położył rękę na barku szatyna. Oczywiście niechcący zrobił to trochę mocniej niż zamierzał. Szatyn momentalnie puścił dziewczynę i spanikowany odwrócił się w stronę Ślizgona.
– Malfoy?
Hermiona spojrzała na blondyna zaskoczona, zupełnie zapominając o sytuacji jaka miała między nimi miejsce, godzinę temu w ich dormitorium. Nie za bardzo wiedziała co się tak właściwie teraz dzieje i po co chłopak tu przyszedł. A fakt, że znowu wylądowali gdzieś razem, w dodatku na imprezie u wspólnych znajomych, wolała już w ogóle przemilczeć.
– Draco słuchaj, ja ci wszystko…
Nowy kolega Hermiony wyglądał jednak na wyjątkowo podenerwowanego przybyciem arystokraty. Błyskawicznie odsunął się od dziewczyny, patrząc na blondyna, jednocześnie unosząc ręce w geście jakby chciał go uspokoić i wycofał się przy tym na kilka kroków. Malfoy jednak nie za bardzo słuchał tego co ma mu dopowiedzenia ów chłopak i cały czas patrzył w oczy swojej rozkojarzonej współlokatorki. Przez chwilę czuł jakby znowu byli sami w swoim dormitorium. Już chciał otwierał usta by coś powiedzieć, jednak słowa ugrzęzły mu w gardle. Momentalnie wymazał sytuację, którą sprowokował godzinę temu, z pamięci. Po chwili uśmiechnął się do Gryfonki w swój typowy sposób.
– Odsuń się Granger, nie chce ci pobrudzić sukienki.
– S…słucham?
Wydukała w końcu, zupełnie zbita z tropu, jednak automatycznie cofnęła się o krok, patrząc na Ślizgona z lekko widocznym przerażeniem. Nie doczekała się odpowiedzi. Draco raptownie odwrócił się w stronę szatyna, jednocześnie gwałtownie i niespodziewanie uderzając go z pięści w twarz. Zrobił to z taką siłą, że ten poleciał kawałek dalej i upadł na podłogę, zakrywając sobie dłonią usta i nos, z którego obficie zaczęła płynąć krew. Obecni w pobliżu uczniowie zaczęli przyglądać się tej scenie. Reszta niczego nie zauważyła, dalej pijąc i bawiąc się na parkiecie. Wokół Ślizgona, Puchona i Gryfonki, stworzyło się małe kółko gapiów.
– Chris!
Hermiona momentalnie zakryła sobie usta dłonią, widząc całą zakrwawioną twarz szatyna. Już chciała do niego podbiec, gdy niespodziewanie zatrzymał ją Ślizgon łapiąc za przedramię. Gwałtownie odwróciła głowę w jego stronę i spojrzała na niego pytająco. Na jej twarzy malowała się złość, przerażenie i jeden wielki znak zapytania. Chłopak szarpnął ją w swoją stronę, po czym niemal schował za swoimi plecami.
– Nie wtrącaj się.
Polecił krótko i groźnie. Odwrócił głowę w bok patrząc na nią zimno. Hermiona nie miała odwagi zaprotestować. Przywódca Slytherinu swoje wolne kroki skierował w stronę zbierającego się z ziemi chłopaka. Nim jednak Chris pozbierał się z podłogi, Draco kucnął przed nim, wyciągając z kieszeni spodni paczkę z wyjątkowo dobrym tytoniowym wyrobem, który jakiś czas temu podarował mu Blaise. Zapalając papierosa, zaciągnął się szarmancko i powoli wypuszczając śmiercionośny dymek z ust, zaczesał sobie wolną dłonią włosy do tyłu, po czym bez emocjonalnie spojrzał na krwawiącego chłopaka. W tym samym czasie, za szatynem stanęło dwóch Ślizgonów, w celu powstrzymania go w razie ewentualnej próby ucieczki. Blaise stanął z boku, tylko i wyłącznie w roli obserwatora. Kątem oka dostrzegł jak w innym koncie sali, reszta Ślizgonów zatrzymuje kumplów Chrisa, tym samym powstrzymując ich przed ewentualną pomocą.
– Wiesz Chris czego nie lubię?
Spytał spoglądając na chłopaka, który otarł sobie brodę i usta z krwi, po czym spojrzał na swoją zakrwawioną dłoń następnie na osobę, która przed chwilą złamała mu nos. Nic jednak nie odpowiedział. Draco po raz kolejny wolno zaciągnął się papierosem. W pomieszczeniu już od dłuższego czasu nie leciała muzyka.
– Nie wiesz?
Spytał niemal zaskoczony, na co dwóch Ślizgonów stojących obok uśmiechnęło się groźnie.
- Nie dobrze…
Mruknął niezadowolony, kiwając głową na boki i wykrzywiając usta w grymasie zawiedzenia. Po chwili jakby się rozweselił.
– Ale mam dobry humor, więc ci powiem.
Draco po raz kolejny zaciągnął się papierosem. Odwrócił głowę w bok, wolno przy tym wypuszczając szary dymek z ust. Mimo, że teoretycznie nic nie robił, w pomieszczeniu zapanowało duże napięcie. Dla uczniów zorientowanych w świecie mugoli, Draco przypominał głównego bohatera ze znanego, kryminalnego filmu o szefie mafii. Nie dało się nie zauważyć, że ów Ślizgon z roku na rok cieszył się coraz lepszą pozycją i coraz większym szacunkiem. Wzbudzał duży strach w innych uczniach i wielu z nich miał na swoje usługi. Nic dziwnego, że wiele osób wróżyło mu przyszłość na wysokiej, rządzącej pozycji w ważnej branży. Niekoniecznie związanej z legalnymi i szlachetnymi rzeczami.
W chwili obecnej, uczniowie znajdujący się najbliżej, w skupieniu oczekiwali na słowa Ślizgona. Ten spokojnie obserwował znikający szary dymek. Bijący od niego spokój był przerażający i to nie tylko dla Chrisa.
- Po pierwsze, gdy ktoś wystawia moją cierpliwość na próbę. Po drugie, gdy ktoś nie wywiązuje się umowy. Po trzecie, gdy ktoś zapomina gdzie jest jego miejsce...
Wzrok powoli przeniósł na przestraszonego chłopaka. Stal jego źrenic zdawała się być jeszcze zimniejsza i surowsza niż zazwyczaj.
– a tak się składa Chris, że moja tolerancja dzisiaj się wyczerpała.
– Słuchaj Draco, daj mi jeszcze jeden dzień. Jutro wszystko załatwię.
Młody i jedyny dziedzic fortuny Malfoy’ów, uśmiechnął się w swój typowy Ślizgoński sposób.
– Nie wątpię.
Odparł przytakująco, po czym kiwnął głową do stojących za szatynem Ślizgonów. Ci automatycznie podnieśli chłopaka do pionu. Draco wolno wstał, z papierosem w ustach, kciukiem od jednej dłoni łapiąc się za kieszeń spodni, drugą zaś zaczesał włosy do tyłu. Po chwili wyciągnął skręta z ust i rzucił na podłogę z wolna przydeptując go butem. Chris głośno przełknął ślinę, dwóch osiłków mocniej złapało go za ramiona. Blondyn jednak wbrew ich oczekiwaniom, nie miał już ochoty na osobiste pouczanie rówieśnika. Wolał pozostawić to innym.
– Odprowadźcie naszego przyjaciela do jego dormitorium.
Mówiąc to nawet nie spojrzał na obiekt rozmowy, zajęty przygaszaniem papierosa. Dwie sekundy później Chrisa i dwóch Ślizgonów już nie było w domu Ravenclaw. I nikt nie miał pewności czy jeszcze kiedyś szatyna zobaczą. Przed Draconem nagle pojawiła się kasztanowłosa Gryfonka.
– Co do do cholery miało znaczyć Malfoy?!
Słysząc jej ton, przerzucił swoje spojrzenie z przydeptanego papierosa na nią. Uśmiechnął się ironicznie.
– Wybacz Granger. Interesy.
– Nie zniszczysz mi tego dnia…
Warknęła przez zaciśnięte zęby, marszcząc nos i niemal grożąc mu palcem.
– Granger złotko, skąd w ogóle taki pomysł?
Kasztanowłosa w odpowiedzi fuknęła pod nosem i wściekła, demonstracyjnie odwracając głowę w bok, jednocześnie wymijając Ślizgona bez żadnego słowa komentarza. Blondyn chwilę odprowadzał ją wzrokiem z ni to szczerym ni ironicznym uśmiechem na twarzy. W czasie, w którym Hermiona usiadła na jednej z sof obok Ginny, podszedł do niego Blaise.
– Sprytnie. Dwie pieczenie na jednym ogniu. I załatwiłeś sprawę z Chrisem i przy okazji dowaliłeś Granger. Brawo.
Zabini nie krył gratulacji i rozbawienia. Naprawdę był pełen podziwu dla akcji jaka miała przed chwilą miejsce, choć doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nigdy wcześniej Draco nie załatwiał takich interesów przy świadkach. To nie było w jego stylu. Jednak nawet nie chciał się zagłębiać w to, co skłoniło blondyna do dzisiejszej zmiany swojego zwyczaju. Szczerze powiedziawszy wcale go to nie odchodziło. Ważne, że było zabawnie, a ,Ślizgoni po raz kolejny przypomnieli wszystkim kto tu rządzi.
Draco uśmiechnął się pod nosem, odwracając w stronę kumpla i przyjaźnie klepiąc go po ramieniu.
-Dziękuje. A teraz czas się napić.
Czarnoskóry odpowiedział mu uśmiechem i przytakującym machnięciem głowy.
                                                                            *

-O co chodziło ?
Spytała zaciekawiona Ginny, z chwilą gdy jej kasztanowłosa przyjaciółka usiadła obok niej. Widziała grupkę gapiów tworzących jakieś kółko, niespecjalnie jednak ją to zaciekawiło. Była przekonana, że ktoś po prostu albo wywalił się podczas tańczenia albo przesadził z alkoholem. Jednak, gdy po jakimś czasie uczniowie zaczęli się rozchodzić i zobaczyła Hermione z Draconem, wiedziała, że tym razem się pomyliła. Po chwili, jej przyjaciółka siedziała już obok niej, gotowa wszystko wyjaśnić.
-Wiesz, poznałam takiego jednego chłopaka. Był miły, przystojny i słodki. Myślała, że no wiesz, że…ech.. no nie ważne. Sama nie wiem co myślałam. Ale okazało się, że jest znajomym Malfoy’a, który w dodatku ma z nim jakieś dziwne interesy i porachunki. Jakby tego było mało, postanowił je załatwić właśnie teraz. To by było na tyle. Na tym zakończyła się nasza znajomość.
– A to dupek.
Stwierdziła poważnie Ginny, spuszczając wzrok na podłogę i popijając piwo.
– Chris czy Malfoy?
– Obaj.
– Nie zamierzam psuć sobie przez to wieczoru.
Stwierdziła poważnie i ruszyła w stronę parkietu, ówcześnie łapiąc rudą za ramię i ciągnąc ją ze sobą.

                                                                           *

Znowu siedział na swoim poprzednim miejscu, pił ten sam alkohol, słuchał kolejnego dowcipu Blaise’a. Jedyne co się zmieniło, to dziewczyna siedząca obok, tym razem była to blondynka. Jednym uchem słuchał opowieści pozostałych towarzyszy, drugim wypuszczał.Gdzieś przemknął mu komplement o jego kaloryferze na brzuchu i pozycji w Hogwarcie. Później kolejne mniej lub bardziej istotne słowa i historię. Myślami znowu był nie tam gdzie powinien. Jedną rękę opierał o zagłówek sofy, w drugiej zaś trzymał szklankę z ulubioną ognistą. Rzucił krótkie „nie wiem” w stronę pytającego go o coś czarnoskórego przyjaciela, po czym odwrócił głowę w bok spoglądając na ponownie zatłoczony parkiet. Gdzieś między kilkoma znajomymi Krukonami przemknęła mu postać jego współlokatorki. Nie starał się jej znaleźć w tłumie, po prostu sama się pojawiła, a wraz z nią mętlik w jego głowie i milion myśli, którymi w ogóle nie powinien zaprzątać sobie umysłu i tracić na nie czasu. Upił łyk płynu i mimochodem spojrzał na Blaise’a, ten jednak był w trakcie pogłębiania znajomości z jedną Ślizgonką, więc blondyn ponownie przerzucił wzrok na parkiet. Zobaczył ją po raz kolejny. Naprawdę wyglądała pięknie. Tańczyła w kółku, otoczona ich wspólnymi znajomymi. Cały jej wygląd i zachowanie wskazywały na to, że naprawdę chłopak nie będzie w stanie zniszczyć jej tego wieczoru. Oderwał od niej wzrok, wyciągając z kieszeni prezent od Blaise’a. Po chwili przymknął powieki i unosząc głowę w górę, wypuścił szarobiały dymek z ust, z cichym westchnięciem ulgi. Otworzył powieki, zaciągając się po raz kolejny. Palił niezwykle rzadko, najczęściej gdy coś go poważnie trapiło i męczyło. Chociaż nawet w takich chwilach, raczej nie uciekał się do tych wyrobów sprowadzanych przez Blaise’a. Nawet nie wiedział skąd i jak jego kumpel załatwia ten wyjątkowo dobry towar i nie za bardzo go to nawet interesowało. Jakiś czas temu dostał tę paczkę od kumpla i wiedział, że już długo jej znowu nie wyciągnie. Nie mniej jednak może i nawet nic go nie gniotło, a przynajmniej tak próbował to sobie tłumaczyć. Po prostu miał dzisiaj jakiś inny dzień, każdy ma prawo. Trudno, zdarza się. Dopali i wróci do normy. Nim jednak papieros się skończył, blondyn zdążył zatracić się w swoich myślach, których nie była w stanie zagłuszyć nawet głośna klubowa muzyka.
Doskonale zdawał sobie sprawę, że to jak załatwił sprawę z Chrisem, nie było w jego stylu. Faktem jest, że chciał dzisiaj dopaść jednego z przedstawicieli domu Hufflepuff, mimo wszystko, jednak zamierzał to zrobić tak jak zawsze. Cicho, w zaułku i bez żadnych świadków. Zawsze tak sprowadzał ludzi do porządku oraz załatwiał wszelkiego rodzaju interesy i porachunki. Najczęściej sam choć z towarzyszącą mu obstawą. Czasem wyręczał się konkretnymi, wręcz specjalnie wyznaczonymi do takich celów Ślizgonami. Ale nigdy nie działo się to na oczach osób trzecich, a już na pewno nie podczas jakieś imprezy czy masowego wydarzenia. Wiedział, że sprowokował go widok Chrisa stojącego obok Granger. I nie chodziło o to o czym myślał Blaise. Wcale nie chciał upiec dwóch pieczeni na jednym ogniu. Nie szedł tam z myślą by dowalić Hermionie. Wręcz przeciwnie. Zadziałał impuls. Z chwilą jak zobaczył Puchona dobierającego się do Gryfonki coś w nim pękło. I sam nie wiedział co to było i co czuł, ale wiedział jedno. Nie dość, że chciał by szatyn trzymał jak najdalej swoje łapy od Hermiony, to jeszcze jej samej postanowił wybić te znajomość z głowy. Efekt uzyskał zamierzony, a doskonałą przykrywką był fakt, że to właśnie z owym chłopakiem miał kilka spraw do wyjaśnienia. Po chwili przeklął pod nosem, komentując tym samym swoje myśli. Zaciągnął się tak mocno, że aż poczuł spory ból i nieznośne kucie w okolicach płuc, zupełnie tak jakby już nie były w stanie przyjąć więcej dymu i zaraz miał się udusić. Jednak to była dobra metoda, na zmienienie toku myślenia i zamiast o Granger, teraz głowę zaprzątał mu ból, chęć przetrwania i podziwianie dobrego gatunku tytoniu. Wypuścił potężny strumień dymu i ugasił papierosa wrzucając go do jednej ze szklanek stojących na stoliku. Resztę imprezy on spędził pijąc i jeszcze raz pijąc, ona tańcząc i pijąc.

                                                                      *

Do dormitorium za sprawą cudownego zbiegu okoliczności, a raczej ciągłego pilnowania siebie na wzajem, wrócili razem i to nad ranem. Choć oboje byli w stanie mocno nietrzeźwym, a nogi i równowaga nieraz odmawiały im posłuszeństwa, to jednak nie widzieli problemu w kłóceniu się, droczeniu, przepychaniu i tym podobnych, codziennych czynnościach. Razem przecisnęli się przez ukryte wejście do dormitorium, olewając komentarz rycerza, dotyczącego tej dzisiejszej, uzależnionej od używek, młodzieży. Przekroczyli próg mieszkania i jak jeden mąż oboje odkryli, że sypialnie znajdują się zdecydowanie za daleko, więc niemal biegiem, co prawda koślawym, ruszyli na wspólną sofę, stojącą na wprost nich, na środku salonu. Hermiona na początku spadła z kanapy, zepchnięta resztkami sił przez konającego ze zmęczenia i opicia Ślizgona. Pozbierała się jednak w miarę szybko, zważywszy na to, że obraz przed jej oczami przypominał jej jedno wielkie kręcące się śmigło od helikoptera. Nie zamierzała się jednak tak łatwo podawać i rezygnować z owego posłania, które zdawało jej się być, najwygodniejszą i najwspanialszą rzeczą na całej ziemi. Resztkami sił niemal wskoczyła na współlokatora, który będąc obecnie w stanie wielkiego upojenia alkoholowego mruczał pod nosem, że już czuje jak zbliża się do niego kac gigant i że najpewniej zaraz pojawi się na zakręcie. Niemniej jednak oboje zamiast spróbować postawić jeszcze parę kroków w stronę swoich dużych, osobnych sypialni, wylądowali razem na jednoosobowej sofie. Przez kilka minut walczyli zawzięcie, odpychając się od siebie rękami, nogami i wszystkimi innymi możliwymi częściami ciała, przy okazji niewyraźnie przeklinając i marudząc na siebie na wzajem. W chwili, w której nie mieli już sił walczyć, niespodziewanie odnaleźli zadowalającą pozycję. Draco położył się na brzuchu na całej sofie, przykrywając głowę stosem poduszek. Hermiona natomiast położyła się na chłopaku, twarzą i całym ciałem stykając się z oparciem sofy. Resztą sił zgarnęła z zagłówka kanapy, szarą bluzę chłopaka i przykryła się nią, zwijając w pocieszny kokon.
- Dobranoc Malfoy.
Wybełkotała cicho, kompletnie nie przejmując się tym, że język zaczął jej się plątać i nie do końca poprawnie wypowiedziała to krótkie zdanie. Jeszcze mocniej się skurczyła i opatuliła częścią jego garderoby. Ociężale przymknęła powieki, a na jej twarzy pojawił się błogi uśmiech spełnienia.
- Dobranoc Granger.
Odparł niewyraźnie, jednocześnie zasypiając twarzą przyciśnięty do jednej z bordowych poduszek. Nie za bardzo świadomi co się z nimi dzieje, w stanie sporego upojenia i zbliżającego się kaca, zarówno teoretycznie jak i praktycznie wylądowali razem w łóżku. Zasnęli jednocześnie. Mając gdzieś dosłownie wszystko i wszystkich. Z uśmiechem na ustach olewając cały świat i każdą zasadę. Na chwilę zapominając o tym, że powinni się nienawidzić.




12 komentarzy:

  1. Hahaha, końcówka świetna!:D

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże, uwielbiam koniec tego rozdziału ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. podoba mi się ! ;D a zwłaszcza moment z Chrisem taki drapieżny :D Jestes wielka :D Gratulacje <3





    -Sama wiesz kto ..:D

    OdpowiedzUsuń
  4. A mi podoba sie zdj

    OdpowiedzUsuń
  5. Moment z Chrisem jest genialny <3
    hahaha Malfoy zazdrosny... :)
    ~Devourer

    OdpowiedzUsuń
  6. "... już czuje jak zbliża się do niego kac gigant i że najpewniej pojawi się na zakręcie ..." <--- rozwalił mnie ten tekst XD
    PS. Nie dawno otkryłam twój blog i musze przyznać jest świetny ;) /Anka

    OdpowiedzUsuń
  7. ,,-Nie dziękuj." XDDDD Sfermentowałam XDDD
    Naprawdę świetny rozdział i bardzo śmieszny :D
    ~Suzanne Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  8. Końcówka po prostu komiczna :D Teraz tylko zastanawiam się co zrobią po przebudzeniu :P Więc idę czytać dalej :*

    OdpowiedzUsuń
  9. cuuidowna końcówka ❤❤❤❤❤❤❤
    Weeeny ;)
    Malfoyowa

    OdpowiedzUsuń
  10. - Gdybym nie był sobą, a ty sobą, to bym ci chyba nawet pomógł
    - Gdybym nie była sobą, a ty sobą, to bym ci chyba nawet podziękowała.
    - Jak dobrze Granger, że jesteśmy tym kim jesteśmy.
    hahahhahah ♥
    ~~Kinia

    OdpowiedzUsuń
  11. Aha! Ktoś tu się robi zazdrosny! :D

    OdpowiedzUsuń