niedziela, 5 maja 2013

[24.] Dzień dobry Granger.



"(...) ona jest jak morze. 
I kiedy bywałem czasem w kłopotach,
kiedy piłem za dużo albo kiedy robiłem komuś krzywdę, 
to szedłem potem do niej.
Byłem z nią i znów czułem się jak ktoś, kto wyszedł z czystej wody. 
I to tylko było dla mnie ważne..."




Ku jego ogromnemu zdziwieniu, obudził się z uśmiechem na ustach i wyjątkowo dobrym samopoczuciem. Nie za bardzo wiedział jak ma zareagować na tak niespodziewany oraz wyjątkowo jak na niego niecodzienny, stan emocjonalny. Nie było najmniejszego śladu po jego ostatnim rozbiciu psychicznym i sam się sobie dziwił, że wszystkie troski tak nagle i bez ostrzeżenia go opuściły. Przeciągnął się leniwie siadając na skraju łóżka, odruchowo zaczesując dłonią włosy do tyłu. Postanowił jednak nie zadręczać się na siłę i najzwyczajniej w świecie zaakceptował fakt, że ma wyjątkowo dobry humor, a wszelkie wyrzuty sumienia, z przeciągu ostatnich dni i koszmary minionej nocy, najzwyczajniej w świecie minęły. Rześko wstał z łóżka i z lekkim uśmiechem na ustach, ruszył w stronę łazienki. Nawet nie zmarszczył się na widok Hermiony znajdujące się w środku.
-Dzień dobry Granger.
Walnął dziarsko na przywitanie i obdarował dziewczynę naturalnym uśmiechem. Kasztanowłosa słysząc współmieszkańca gwałtownie odwróciła ku niemu głowę i z wrażenia wypuściła szczoteczkę do zębów.
- D- dzień dobry…. Malfoy…?
Wydukała zaskoczona, z dramatycznymi przerwami, między poszczególnymi słowami. Nawet nie zorientowała się, że spieniona pasta do zębów zaczęła ściekać jej po brodzie.
- Dobrze się czujesz?
Dodała po chwili, gdy pierwszy szok minął. Obserwowała go z wyjątkowo podejrzaną miną, nie mogąc oderwać od niego pytającego spojrzenia. W odpowiedzi pokiwał potwierdzająco głową, mocniej się przy tym uśmiechając.
- Świetnie.
W tym właśnie momencie Hermiona zdała sobie sprawę, że musi wyglądać naprawdę komicznie, bo Ślizgon nie przestawał się jej przyglądać, z nieukrywanym rozbawieniem. Jednak szok sparaliżował ją do tego stopnia, że nawet nie potrafiła zapanować nad swoją idiotyczną miną. Dopiero gdy chłopak odwrócił się od niej i zaczął się golić przy drugiej umywalce, odważyła się na jakikolwiek krok. Szybko kucnęła i podniosła z podłogi szczoteczkę, choć ani na chwilę nie spuściła chłopaka z oczu, w ciągu dalszym mierząc go wyjątkowo podejrzliwym spojrzeniem. Nie miała pojęcia jak tego dokonała, ale w końcu, w jakimś minimalnym stopniu, udało jej się oswoić z nowym, niecodziennym zachowaniem blondyna. Gdy poczuła się pewniej, odwróciła się do lustra i nachyliła nad umywalką, opłukując usta i brodę z resztek piany. Wycierając twarz ręcznikiem, mimochodem uniosła wzrok na lustro, w którym obok jej odbicia, teraz znajdowała się postać beztrosko golącego się blondyna. Uśmiechnęła się lekko na ten widok, jednocześnie unosząc ramiona w charakterystycznym geście. Prędko wzięła do ręki leżącą na półce gumkę oraz kilka wsuwek i spięła włosy w wysokiego kitka.
- No to ja.. tego.. no… wyjdę.
Wybełkotała wyjątkowo przy tym zapowietrzona i zmieszana, dodatkowo wskazując ręką na drzwi. Chłopak tylko kiwnął głową, co w wolnym tłumaczeniu albo oznaczał fakt, że rozumie, albo że na tą czynność zezwala. Z bezsensowności swojej wypowiedzi Hermiona zdała sobie sprawę dopiero po chwili i sama nie wiedziała po co w ogóle chłopakowi coś tak banalnego i oczywistego oznajmiała. Na odchodne, chcąc podsumować swoją ogólną życiową głupotę, walnęła się otwartą dłonią w czoło, jednocześnie zostawiając w łazience samego chłopaka, pozwalając mu doprowadzić się do porządku i przy okazji rozbudzić. Liczyła na to, że poranny prysznic przywróci dawnego Malfoy’a. Nie była psychicznie gotowa, na tego typu akcje, jakie urządził jej przed chwilą.
Do śniadania i pierwszych zajęć zostało jeszcze trochę czasu. Nie za bardzo wiedząc, co ze sobą zrobić, usiadła na fotelu i wzięła do ręki jedną z wielu ksiąg, jakie leżały na stoliku obok. Czytanie zawsze ją uspokajało, a niewątpliwie właśnie tego teraz potrzebowała. Otworzyła na pierwszej lepszej stronię, z uwagą studiując jej treść. Zaczytała się do tego stopnia, że nawet nie usłyszała gdy Draco wyszedł z łazienki, a tym bardziej nie zauważyła faktu, że stanął za fotelem, znaczenie się nad nią pochylając.
-Granger, idziesz na śniadanie?
Pytanie to było na tyle niespodziewane i dobitne, że Hermiona aż poderwała się z fotela, wyrzucając przy tym książkę z rąk. Przerażona, gwałtownie odwróciła się w stronę rozmówcy, zupełnie nie skupiając się na treści, co tak właściwie ktoś do niej powiedział. Gdy w niedoszłym napastniku rozpoznała swojego współlokatora, przyłożyła dłoń do serca i głośno odetchnęła z wyraźną ulgą.
- Malfoy….
Szepnęła cicho zupełnie jakby dokonała wielkiego odkrycia, że go zna. Towarzyszył jej przy tym z wyraź ogromnej ulgi wymalowanej na twarzy. Sekundę później spoważniała, marszcząc brwi i nos i z oburzeniem patrząc na drugiego lokatora.
- Nie strasz mnie tak!
Chłopak jednak nie zbyt przejął się chwilowym atakiem paniki swojej towarzyszki, wywołanym zresztą jego skromną osobą. Uśmiechnął się jedynie pobłażliwie, rozbawiony roztargnionym zachowaniem Gryfonki. Po chwili ponowił swoje wcześniejsze pytanie, tym samym ponownie wywołując nutkę przerażenia u swojej współmieszkanki. Spojrzała na niego zaskoczona.
- Gdzie?
- Na śniadanie.
- Aaaa… tak, tak. Idę.
Chłopak, zadowolony z takiej odpowiedzi, ruszył w stronę wyjścia z dormitorium. Gdy dosyć szybko zorientował się, że kasztanowłosa nie idzie za nim, odruchowo się zatrzymał, odwrócił za siebie i spojrzał na nią wyczekująco. Zaskoczona Hermiona, w ciągu dalszym stała przy fotelu i palcem wskazywała raz na siebie, a raz na niego. Uchyliła usta, jednak dopiero po dłuższej chwili udało jej się pozbyć chrypki i coś powiedzieć.
- Ale że… razem?
Zrobiła wymowną przerwę, czując, że jest jeszcze bardziej zaskoczona i zdezorientowana niż wcześniej.
Malfoy teatralnie wywrócił oczami i skierował wzrok na sufit, jednocześnie ubolewając nad osobą, z którą przyszło mu żyć. Dopiero po chwili zorientował się, że tak właściwie zdziwienie dziewczyny było w pełni uzasadnione. W końcu nigdy ani nigdzie nie chodzili razem, z wyjątkiem przymusowych dyżurów. Zawsze gdy schodzili na posiłki, czy też wspólne zajęcia, robili to osobno i w długich odstępach czasowych. Tymczasem on teoretycznie zaproponował by poszli razem. Bez wątpienia była to propozycja normalna, choć w ich wykonaniu wyjątkowo dziwna i nieoczekiwana. Draco przerzucił swoje stalowe, choć już nie tak zimne jak zazwyczaj, spojrzenie na dziewczynę. Lekko uśmiechnął się pod nosem.
- Po prostu chodź.
Odparł cicho i wyszedł, choć nawet na nią nie poczekał. Przez chwilę analizowała obecną sytuację, aż w końcu odważyła się wykonać jakikolwiek ruch. Nie zastanawiając się już dłużej nad tym co robi, a co jej wypada, podbiegła do niego jednocześnie zrównując z nim kroku.
Słysząc jak Hermiona biegnie w jego stronę, mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Sam nie wiedział dlaczego zaproponował Gryfonce zejście razem na śniadanie. Chyba po prostu zaczynał, w jakimś stopniu, akceptować jej towarzystwo.
Wolno przemierzali Hogwarckie korytarze, towarzyszyła im przy tym cisza. Kasztanowłosa była nienaturalnie zdenerwowana, natomiast blondyn miał spokój wypisany na twarzy i biło od niego rzadko spotykanym ciepłem, którego dziewczyna nie potrafiła wyjaśnić, choć coraz bardziej go doświadczała. Delikatnie odwróciła głowę, przez chwilę uważnie przyglądając się arystokracie. Uśmiechnęła się sama do siebie, przenosząc swoje miodowe oczy z chłopaka na swoje buty. Blondyn spojrzał na nią z ukosa.
- Czemu się uśmiechasz?
Wbrew pozorom jego ton był miły i zdradzała go nutka zaciekawienia. Odruchowo na niego spojrzała, lekko wzruszając przy tym ramionami.
- A trzeba mieć powód by się uśmiechnąć?
Szepnęła cicho, zerkając na niego z łagodnym uśmiechem. Blondyn nieoczekiwanie spoważniał, jednak nie odpowiedział na pytanie dziewczyny, dla niego było to oczywiste. Odwrócił wzrok od Gryfonki, kierując swoje stalowe tęczówki przed siebie, jednocześnie dłonie wkładając do kieszeni jeansów. Ponownie zapanowała między nimi cisza.
-Malfoy….?
Zaczęła niepewnie, automatycznie zwalniając i wzrok spuszczając na buty. Wiedziała, że blondyn ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor i bała się, że jeden niewłaściwy ruch czy też słowo, a to zmieni. Niepewnie przerwała cisze, bojąc się reakcji chłopaka. Ten również zwolnił, jednak nie poszczycił jej wzrokiem. Mruknął tylko leniwie, tym samym dając jej do zrozumienia, że słucha i może mówić dalej. Ośmielona jego reakcją, w końcu zadała pytanie, które już od dawna krzątało jej się po głowie.
- Za pięć dni są zawody. Dlaczego nie ćwiczysz? Wczoraj twoja drużyna miała trening, a ty się nawet na nim nie zjawiłeś.
W cichym głosie dziewczyny dało się wyczuć mieszaninę zdziwienia i niewyjaśnionego zmartwienia. Tego samego, które towarzyszyło jej pamiętnej nocy, gdy Ślizgon, w nieznanym jej celu, wymknął się z ich dormitorium do Zakazanego Lasu. W odpowiedzi na pytanie dziewczyny, Draco niedbale wzruszył ramionami.
- Nie mam motywacji.
Spojrzała na niego z lekkim, zadziornym błyskiem w oku.
- Mam cię potrenować?
Spytała nagle ożywiona i rozbawiona, cicho się przy tym śmiejąc.
- To w sumie nie jest głupi pomysł.
Starał się o jak najbardziej poważny ton, jednak widząc zaskoczoną minę dziewczyny, która niemal przez jego wyznanie nie udławiła się własną śliną, zaśmiał się krótko, choć szczerze. Późniejsza rozmowa, droczenia i żarty same się potoczyły. Nawet nie zauważyli ani tym bardziej nie zorientowali się kiedy weszli do Wielkiej Sali, a wszystkie pary oczu nagle skupiły się na ich osobach. Dopiero po chwili odczuli na sobie milion pytających spojrzeń i duszącą ciszę panującą w pomieszczeniu. Momentalnie zamilkli, a uśmiechy zniknęły z ich twarzy. Draco starał się przybrać na siebie codzienną maskę obojętności, udając, że nic tak właściwie się nie stało, natomiast Hermiona poczuła, że zaczyna się potężnie rumienić. Oboje, nie patrząc na siebie, bez słowa ruszyli w stronę swoich stołów. Blondyn szedł z pewnie uniesioną głową, jednak szybkość jego kroków kołysała szatą szkolną na wszystkie możliwe strony, natomiast kasztanowłosa spuściła głowę w dół i szybko udała się na swoje miejsce, zakłopotana zaczesując niesfornego loka za ucho, który przysłonił jej twarz. Blondyn bez zbędnych słów usiadł obok kolegów, ignorując ich pytające spojrzenia. Tymczasem po drugiej stronie sali kasztanowłosa przywitała swoich przyjaciół szerokim uśmiechem, choć ci jej entuzjazmu nie podzielali. Ginny wpatrywała się w nią uważnie z pytającym wyrazem twarzy, Ron oburzony sytuacją jaka miała przed chwilą miejsce patrzył na nią spod łba, a Harry wyglądał jakby bił się ze swoimi myślami i sam nie wiedział co o tej sytuacji myśleć.
- Co ty… z Malfoy’em gadałaś?!
Burknął rudzielec po chwili wymownej ciszy, bardziej zezłoszczony tym faktem, a niżeli zdziwiony, tak jak to było w przypadku pozostałej dwójki przyjaciół. Hermiona w odpowiedzi spoważniała i niedbale wzruszyła ramionami, ignorując jego oburzony ton i bojowy wygląd.
- Nie pierwszy, nie ostatni raz.
Odparła na odczepnego, siadając na swoje miejsce i nalewając sobie soku dyniowego. Miała nadzieję, że już nikt nie poruszy tego tematu, niestety myliła się.
- Ale ty się do niego szczerzyłaś!!
Wrzasnął Ron, jednocześnie waląc pięścią w stół z taką siłą, że przewrócił jej puchar z sokiem i zrzucił na podłogę łyżkę wybrańca. Ginny aż podskoczyła, wystraszona nagłym i gwałtownym wybuchem brata. Harry automatycznie spojrzał na przyjaciela lekko zaskoczony, kładąc mu rękę na ramieniu.
- Uspokój się.
Szepnął poważnie choć była to wyraźna prośba.
- Nie!
Uczniowie siedzący najbliżej zaczęli im się uważnie przyglądać, wybraniec robił co mógł by złagodzić sytuację, jednak Ron nie zamierzał odpuścić. Nie mógł zrozumieć, a już na pewno nie potrafił zaakceptować jak Hermiona może rozmawiać, a co dopiero, uśmiechać się do tego dupka, który od tylu lat skutecznie niszczył jej życie i przy okazji jej przyjaciołom także. Tym bardziej, że on i Harry nieraz nadstawiali karku i sami obrywali by ją przed nim bronić. Po chwili wymownej ciszy, wyjątkowo dobitnie wyrzucił przyjaciółce wszystko to co mu leżało na wątrobie, nie szczędząc przy tym obraźliwych słów i nierealnych hipotez.
- RON!
Wrzask rudowłosej dziewczyny wypełnił całą sale, tak, że wszyscy uczniowie momentalnie spojrzeli na stół Gryfonów. Dziewczyna już nie wytrzymała monologu brata, który bezpodstawnie i wyjątkowo dobitnie obrażał jej najlepszą przyjaciółkę. Hermiona w ciszy słuchała obelg kierowanych w jej stronę, uważnie patrząc na chłopaka, gdy wrzask Ginny zakończył jego przemowę, gwałtownie wstała i bez słowa walnęła siedzącego naprzeciw niej chłopaka, z otwartej dłoni w policzek. W jej oczach tańczył płomień nienawiści i łza smutku.
- Jesteś gorszy niż on.
Dodała gorzko, gdy zdziwiony rudowłosy spojrzał na nią, przykładając sobie dłoń do zaczerwionego policzka. Nie czekając już na nic więcej, szybko skierowała się w stronę wyjścia.
- Miona!
Krzyknęła za nią ruda, wstając z miejsca i odwracając się w jej stronę, jednak kasztanowłosa nie zatrzymała się, wręcz przeciwnie. Prędko wyszła z pomieszczenia, a w raz z nią, kilka pytających spojrzeń.


                                                                   *

Kilka razy przypadkowo minęli się bez słowa na korytarzu. Dziewczyna za każdym razem miała spuszczoną głowę w dół, a wzrok utkwiony w swoich butach, nawet go nie zauważała. Nie ukrywał, że ciekawiła go kłótnia dziewczyny z Weasley’em. Jej widowiskowe zakończenie, cały dzień było głównym tematem rozmów, między uczniami. Jak powszechnie było wiadomo, przyjaźń Hermiony z Ronem od samego początku była wyjątkowo burzliwa. Zawsze mieli między sobą mniejsze i większe spięcia, jednak dzisiejsze wydarzenie przy śniadaniu, było wyjątkowo zjawiskowe i nieoczekiwane nawet jak na nich. Nie dało się nie zauważyć, że między najpopularniejszą trójką przyjaciół w Hogwarcie panowała napięta i trudna sytuacja i wszystkim zdawało się, że nie prędko się ona wyjaśni.
Kolejny raz, tego dnia, minęła go bez słowa, pozbawiając widoku swoich miodowych oczu. Nie mógł powstrzymać się przed odwróceniem w stronę odchodzącej dziewczyny. Chwile patrzył na nią z mieszaniną uczuć, a jego wyraz twarzy znacznie złagodniał.
- Idziesz?
Z zamyśleń wyrwał go głos Blaise’a, który automatycznie zatrzymał się i spojrzał ponaglająco na przyjaciela, chcąc mu tym samym, dać do zrozumienia, że za chwile zaczynają się kolejne zajęcia. Draco spojrzał na kumpla, nakładając na twarz codzienną maskę obojętności.
- Taaa…
Burknął tylko, po czym zrównał krok z ciemnowłosym. Odruchowo jeszcze raz spojrzał za siebie, kasztanowłosej już jednak nigdzie nie było.

                                                                         *

Była zła, zirytowana i zraniona. Jak jej przyjaciel mógł ją oskarżać i krytykować za tak nierealne, wybujałe i urojone bzdury. Tym bardziej, że nawet on doskonale zdawał sobie sprawę, że nie były prawdą.
Po wielu wyrzuconych z siebie przekleństwach i słowach krytyki skierowanych w stronę rudowłosego zrozumiała, że mógł mieć po prostu zły dzień. Ale nawet to, nie usprawiedliwiało go przed tak gwałtownym atakiem na jej skromną osobę.
Kasztanowłosa praktycznie cały dzień, nie zależnie od tego czy siedziała na zajęciach, czy jadła czy przemierzała korytarze, spędziła na krytykowaniu porannego zachowania rudowłosego przyjaciela. I nawet nie poprawiał jej humoru fakt, że ponoć Ron wykazuję ogromną skruchę i żal za swoje poranne postępowanie. No, a przynajmniej tak twierdził Harry z Ginny. Po południu jednak przestała zadręczać się tym tematem i postanowiła odbić sobie to, co zepsuł jej młody Weasley i już nawet miała pewną koncepcję jak.

                                                                           *

Końcówka dnia zapowiadała się naprawdę pięknie. Wiatr i deszcz, który panował od kilku dniu, ustał przynosząc za sobą przyjemną i ciepłą pogodę, która zdawała się zostać na dłużej. Hermiona ożywiona wpadła do wspólnego dormitorium, a dostrzegając blondyna wychodzącego ze swojej sypialni ochoczo klasnęła w ręce. Chłopak mimochodem uniósł wzrok na nowo przybyłą dziewczynę i spojrzał na nią pytająco. Ta w odpowiedzi uśmiechnęła się do niego specyficznie i dziarsko.
- Przebieraj się Malfoy! Idziemy ćwiczyć.
Prawa brew chłopaka automatycznie powędrowała do góry, a po chwili całe pomieszczenie wypełnił jego szczery śmiech.
- Żartujesz?
Parsknął głośno, szczerze tym stwierdzeniem rozbawiony. Widząc wyjątkowo poważny i wyczekujący wyraz twarzy swojej współlokatorki, momentalnie spoważniał obserwując ją z zagadkowym wyrazem twarzy, by po chwili spojrzeć na nią zupełnie tak, jakby właśnie dokonał przełomowego odkrycia
- O czekaj Granger, ty mówisz poważnie! Zaśmieję się jeszcze głośniej.
Jak zasugerował tak zrobił. Hermiona potraktowała dławiącego się własnym śmiechem chłopaka, wyjątkowo niezadowolonym spojrzeniem.
- Mówię serio Malfoy. Zakładaj dres i idziemy.
Chłopak odkaszlnął, krzyżując ręce na torsie i tym samym, przy tym poważniejąc. Jednak na jego twarzy dalej malował się wyraz rozbawienia.
- Ja mam duże poczucie humor Granger, ale teraz chyba jednak mnie przeceniasz.
Dziewczyna pokiwała głową, niczym matka załamana zachowaniem swojego dziecka, jednocześnie opierając ręce na barkach. Postanowiła już nie komentować, rzekomego dużego poczucia humoru chłopka, którego istnienia jeszcze nigdy nie potwierdziła i szczerze w nie wątpiła. Po chwili uśmiechnęła się do Ślizgona zachęcająco.
- Chcesz by mój dom wygrał?
Była pewna, że tym stwierdzeniem zmotywuje go do działania i treningu, jednak o dziwo Draco nie zachował się tak jak przewidywał jej podręcznik „ Dupek od A do Z, czyli jak rozgryźć Malfoy’a”. W odpowiedzi leniwie wzruszył ramionami, krzyżując ręce na torsie.
- Bardziej mnie zastanawia, czy ty chcesz by przegrał?
Hermiona momentalnie poczuła jak podłoga osuwa jej się pod nogami. Nie dość, że ją kompletnie zaskoczył tym stwierdzeniem, to jeszcze jego nieprzenikliwe stalowe tęczówki, wciąż nieustannie się w nią wpatrywały, blokując przypływ nowych i dobrych argumentów.
- Wierze, że wygra, ale chciałabym popatrzeć na dobrą rywalizację.
Odparła po chwili, zadziornie się przy tym uśmiechając, odruchowo podchodząc do niego ciut bliżej. Arystokrata uśmiechnął się sam do siebie, kiwając głową na znak załamania.
- Jesteś niemożliwa Granger.
- Wiem. To co, idziemy?
- A niech cię kobieto.
Westchnął zrezygnowany, spuszczając ręce wzdłuż tułowia i bez słowa, z powrotem zamykając się w swojej sypialni. Kasztanowłosa milczała, choć nie mogła powstrzymać uśmiechu, który lgnął jej na usta, a powiększył się jeszcze bardziej, z chwilą gdy chłopak lekko rozsunął drzwi i wyjrzał za nich.
- Jeszcze tu stoisz?
Spytał jakby zaskoczony, chodź doskonale wiedział, że kasztanowłosa mu nie odpuści, a ukrywanie się przed nią, w sypialni, dużo mu nie pomoże. W odpowiedzi potraktowała go wzrokiem zbitego psa. Westchnął wychodząc zza drzwi i stając tuż przed nią. Skrzyżował ręce na torsie i wyprężył się dumnie, mierząc ją swym bezwzględnym spojrzeniem.
- Nie działa to na mnie.
Warknął patrząc jej w oczy, choć chyba właściwie w tym momencie, nie do końca był z nią szczery.
- Przestań.
Burknął czując, że jego wyprężona postawa nieoczekiwanie flaczeje. Nie mógł znieść tego, że mięknie od samego jej spojrzenia. Uniósł wzrok na sufit, wzdychając ciężko, w ramach ubolewania nad swoim losem. I pomyśleć, że jej uległ. Szlamie, której cierpienie zawsze poprawiało mu humor i uwielbiał sam je zadawać. A teraz….
- Dobra. Już idę.
Poddał się i z miną skazańca ruszył do łazienki, po chwili wychodząc z niej, przebrany w strój do ćwiczeń. Kasztanowłosa uśmiechnęła się szeroko na ten widok i już otwierała usta, żeby wydobyć z siebie jakiś komentarz, jednak chłopak powstrzymał ją ruchem ręki.
- Skończ.
Porwał z fotela płaszcz i zarzucił go na siebie, wychodząc z dormitorium. Dziewczyna z satysfakcją powędrowała za nim, ówcześnie biorąc ze sobą książkę i notatnik.
W milczeniu przemierzali drogę na błonie. Chłopak cały czas nie mógł się pogodzić z myślą, że uległ swojemu wrogowi, a kasztanowłosa wolała na razie blondyna pozostawić w spokoju i dać mu czas na oswojenie się z jej dominacją. Ciszę panującą między nimi, niespodziewanie przerwał blondyn, który pierwszy zauważył, że w ich stronę idzie Harry. Spodziewał się, że może dojść do konfrontacji, tym bardziej, że idzie z jego najlepszą przyjaciółką, a to raczej rzadki widok. Wyjątkowo nie miał ochoty i nastroju na słowne potyczki z wybrańcem, więc postanowił się ulotnić. Mruknął do Hermiony coś w stylu „będę na błoniach” po czym wyprzedził ją i bez słowa minął ciemnowłosego, on również go nie zatrzymał. Kasztanowłosa chwilę wpatrywała się w oddalającego się Ślizgona, jednak już po chwili widok zasłonił jej wybraniec. Zatrzymała się, on zrobił to samo.
- A wy co robicie?
Momentalnie uniosła wzrok na przyjaciela, jednak ten w przeciwieństwie do Rona, nie wydawał się oburzony i obrażony widokiem jaki zobaczył, a tym bardziej nie zamierzał tego krytykować.
- Zajęcia się skończyły. Jesteśmy Prefektami. Mamy dyżur.
Odparła zwięźle, krótko i na temat, choć ostatni fakt dosyć mocno naciągnęła, tym bardziej, że ostatnio mieli tzw. urlop i na ten czas inni prefekci przejęli ten obowiązek.
Ciemnowłosy jednak kiwnął głową na znak, że rozumie, po czym uśmiechnął się do przyjaciółki i potargał jej włosy.
- Dobrze, dobrze. Idź już. Zobaczymy się później.
Odparł miło i ciepło, wywołując uśmiech wdzięczności na twarzy dziewczyny. Kiwnęła głową.
- Do zobaczenia.
Szybko pocałowała go w policzek, po czym ruszyła w swoją stronę, a chłopak w swoją. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Oddalił się kilka kroków i ponownie odwrócił się w stronę dziewczyny.
- Miona….
Kasztanowłosa słysząc swoje imię, odruchowo odwróciła się do chłopaka.
- Pamiętaj…. to ślizgon. Oni się nie zmieniają.
Uśmiechnęła się łagodnie, przyciskając zeszyt do piersi.
- Wiem.
Szepnęła z nieznanym sobie smutkiem w głosie, po czym odeszła. Harry stał jeszcze chwilę, patrząc na przyjaciółkę, dopóki nie zniknęła mu z oczu.
- A może jednak się zmieniają….
Szepnął sam do siebie, po czym zamyślony odszedł w stronę pokoju wspólnego Lwów. Musiał dopracować z Ronem plan gry, w końcu już niedługo mecz quidditcha.

                                                                                  *

Weszła na opustoszałe błonie. Szczerze dziwiło ją to, że prawie nikogo poza nią i Malfoy’em tu nie ma i nie ukrywała, że była to dobra wiadomość, choć na początku nawet Ślizgona nie mogła znaleźć. Dokładnie rozglądała się po wszystkich stronach, maszerując z kąta w kąt. Znalazła go dopiero w okolicach jej ulubionego miejsca, na niewielkim wzgórzu, niedaleko jeziorka i płaczącej wierzby. Blondyn leżał na trawie z rękami założonymi za głowę. Miał zamknięte oczy i jedynie miarowe poruszanie się jego klatki piersiowej świadczyło o tym, że w ogóle jeszcze żyje. Cicho do niego podeszła, nie chcąc psuć tego spokoju. Usiadła obok niego, otwierając książkę i pogrążając się w jej treści. Ślizgon uchylił lekko prawą powiekę, a gdy zauważył siedzącą obok dziewczynę znów ją zamknął i powrócił do poprzedniego zajęcia.
- Miałeś iść ćwiczyć.
Odparła po chwili ponaglająco, nie odrywając wzroku od tekstu.
- Odechciało mi się.
Dziewczyna lekko poirytowana i sprowokowana zachowaniem blondyna gwałtownie zamknęła książkę i walnęła nią chłopaka w bok.
- Ruszaj tyłek Malfoy!
Krzyknęła i nagle się przeraziła, gdy dotarło do niej co właśnie zrobiła. Odruchowo przymknęła powieki i czekała na krok blondyna. Spodziewała się obelg, wyzwisk, a nawet tego, że ją uderzy.
Minęła chwila, dwie.
Nic się nie wydarzyło.
Niepewnie otworzyła oczy.
Blondyn nawet się nie skrzywił. Po raz kolejny tego dnia udowodnił jej, że jest nieobliczalny i najzwyczajniej w świecie odwrócił się do niej tyłem i położył na drugim boku.
- Daj mi spokój kobieto.
Kasztanowłosa spojrzała na niego zaskoczona, zezłoszczona, poirytowana i jednocześnie rozbawiona jego nietypowym zachowaniem. Zrozumiała, że dzisiaj ona również musi być nietypowa.
- Ale misiu pysiu, proszę idź poćwiczyć.
Odparła iście przesłodzonym głosem trzepocząc rzęsami, z maślanymi oczami wbitymi w chłopaka. Starała się jak najbardziej upodobnić do Pansy i aż sama była z siebie dumna.
Skutek odniosła zamierzony. Malfoy momentalnie odwrócił się w jej stronę, podpierając się łokciami. Wyraz jego twarzy sugerował, że zrobiło mu się co najmniej niedobrze i jeśli dziewczyna nie skończy to zwymiotuje.
- Nie mów tak.
Wbrew pozorom była to prośba, wypowiedziana bardzo zbolałym głosem.
- Ale misiu pysiu….
Kontynuowała, z całych sił starając się nie wybuchnąć śmiechem.
- Dobra! Już! Tylko skończ!
Krzyknął i czym prędzej zerwał się z trawy na równe nogi. Zrzucił z siebie płacz i posyłając współlokatorce ostatnie spojrzenie mówiące „odegram się” zabrał się za ćwiczenia. Dziewczyna szczerze się zaśmiała.
Musiała przyznać, że kondycja arystokraty była godna podziwu. Chłopak już od dobrej godziny obiegał błonie, wcześniej wykonując sporą serię różnorodnych ćwiczeń, które jak to określił „były na rozgrzewkę”.
Hermiona raz na jakiś czas, mimochodem odrywała wzrok od tekstu i z uwagą śledziła płynne ruchy blondyna, który z niezwykłą precyzją i dokładnością wykonywał wszystkie ćwiczenia. Co jakiś czas przebiegał przed nią, systematycznie wracając do miejsca, w którym zaczął, zataczając równe okrążenia. Dziewczyna za każdym razem myślała, że chłopak zamierza skończyć, jednak zawsze się myliła i najzwyczajniej w świecie oznajmiała mu, które to okrążenie zaczyna. Chwilę jeszcze wpatrywała się w oddalającego się chłopaka, po czym jej wzrok powędrował na tekst jednej z jej ulubionych książek, którą dostała od rodziców na urodziny. Przeczytała ją już wiele razy, lecz za każdym robiła na niej to samo wrażenie i chętnie do niej wracała. Była to piękna opowieść o miłości, przyjaźni, marzeniach, zmienności losu i o sile jaka tkwi w każdym z nas. Przejechała dłonią po pierwszej stronie, na której widniała krótka lecz wyjątkowa dedykacja od rodziców. Automatycznie uśmiechnęła się na wspomnienie najbliższych i małego lecz przytulnego domku na przedmieściach Londynu. Mimo, że za nimi tęskniła, to jednak dobrze jej było tu i teraz. I nie chciała tego z niczym zamieniać. Cisza panująca na błoniach, przygasające promienie słońca, cała harmonia w jakiej żyła tu natura, były dla niej niczym utopia. Przymknęła oczy wystawiając twarz do ostatnich promieni zachodzącego słońca. Rozkoszując się ciszą i przyrodą, która działała na nią uspokajająco. Wyjątkowo odpowiadało jej tak spędzone popołudnie i w ogóle nie przeszkadzał jej fakt, że teoretycznie, a nawet i w praktyce spędza je z Malfoy’em. Właściwie dopiero teraz odczuła, że odzyskała wewnętrzny spokój, zakłócony już dawno temu i który nigdy nie mógł w pełni do niej powrócić.
Czuła, że te mroczne, czarne dni, w których ostatnio tkwiła, w końcu minęły. Deszcz przestał padać, na nowo pozwalając wzejść słońcu.
Jej chwilę zadumy i refleksji przerwał dosyć niespodziewany atak na jej drobną osobę. Nieoczekiwanie jej twarz zakrył wilgotny materiał, który wylądował na jej buzi. Szybko zdjęła z siebie ową rzecz, która okazała się bluzką blondyna. Zdziwiona przerzuciła wzrok z materiału na Malfoy’a. Ten jednak ani na chwilę się nie zatrzymał. Bez słowa minął dziewczynę, ze specyficznym uśmiechem na ustach, którego już nie dostrzegła. Natomiast dosyć szybko zauważyła fakt, że trzyma w ręku część ubrania swojego wroga, a on biega w samych spodenkach. Nagle zrobiło jej się dziwnie gorąco, choć nie było to związane ze wstydem. Dostrzegła jego dobrze zbudowane i wyrzeźbione ciało i wolno spływające krople potu ze skroni i torsu. Opinia, że Malfoy jest w czołówce, najprzystojniejszych i najbardziej pożądanych chłopaków w Hogwarcie, już jej tak nie dziwiła jak kiedyś, wręcz odwrotnie. Gdyby nie to, że jest chamskim dupkiem, sama by pewnie oddała na niego swój głos. Po chwili przyjrzała się bluzce, którą w ciągu dalszym trzymała w rękach, automatycznie mocniej ścisnęła ją w dłoniach. Wilgotna, a mimo to dosyć mocno pachnąca specyficznymi i drogimi perfumami, wywoływała w dziewczynie myśli, których nigdy by się po sobie nie spodziewała. Szybko rzuciła materiał na trawę, obok płaszcza chłopaka, posyłając arystokracie roztargnione spojrzenie i skrywany uśmiech. Ponownie wróciła do książki. Nie spodziewała się, że chłopak zaraz skończy biegać, była wręcz pewna, że to dopiero początek.
Robiło się coraz ciemniej, a co za tym idzie chłodniej. Spodziewała się, że Ślizgon jest na tyle zahartowany, że wieczorna zmiana klimatu w niczym mu nie przeszkadza i praktycznie jej nie odczuwa. Już dawno skończyła wypełniać papierkową robotę, o jaką prosił ją profesor Dumbledore, zatem nie widząc ciekawszego zajęcia wypatrywała blondyna. Po jakim czasie go dostrzegła. Z oddali biegł w jej stronę. Może i był wysportowany, a jego wyrzeźbione i umięśnione ciało robiło wrażenie, ale nawet po nim było już widać zmęczenie. Zgotował sobie dzisiaj wyjątkowo solidną rozgrzewkę, zresztą był to jeden ze sposobów, w których się wyciszał. Często odreagowywał w ten sposób kłótnie z Hermioną. Szczególnie wtedy gdy go ponosiło i wiedział, że jeśli nie chce skrzywdzić dziewczyny, to musi jakoś inaczej wyładować całą złość. Nie raz przeglądając się w lustrze, śmiał się sam do siebie, że te mięśnie zawdzięcza właśnie kasztanowłosej Gryfonce. Szczególnie biorąc pod uwagę częstotliwość ich kłótni i negatywne emocje jakie im towarzyszyły oraz częstotliwość w jakiej musiał je rozładowywać.
Po chwili arystokrata dobiegł do dziewczyny, nim jednak zdążył cokolwiek zrobić, oberwał czymś w twarz. Niezbyt jednak zaskoczony tym faktem, spokojnie osunął materiał z buzi na włosy, szczycąc współlokatorkę dosyć sympatycznym spojrzeniem. Odwzajemniła ten gest, sama się sobie dziwiąc, że nie peszy jej widok pół nagiego wroga. Zdawało się jednak, że również nie przeszkadzał fakt, że Gryfonka ogląda jego atrybuty. Po ciele chłopaka wolno spływały krople potu, które jeszcze bardziej podkreślały jego budowę. Spokojnie wyrównywał oddech, jednocześnie wycierając się białym ręcznikiem, którym rzuciła w niego Hermiona. Ta sama dziewczyna kierując się nagłym przypływem dobroci serca, podała mu butelkę z wodą. Jeszcze raz uważnie przyjrzała się jego bicepsom, 6 pakowi i wszystkim innym mięśniom, które były widoczne i co jakiś czas się samoczynnie napinały. Było to coś w stylu sekundowego skurczu. Jednak było to zrozumiałe po takim wysiłku fizycznym. Hermiona nie mogła ukryć przed sobą faktu, że najzwyczajniej w świecie ten widok jej się podoba i gdyby nie fakt, że ta wyrzeźbiona klata należy do jej wroga, bardzo chętnie by jej poodtykała. Odruchowo pokiwała głową, jakby z litości nad samą sobą i swoimi myślami, po czym leniwie wstała z trawy, otrzepując przy okazji spódnicę z resztek piachu.
Sekundę później, schyliła się, by podnieść resztę swoich rzeczy z trawy. Mimochodem wzrok Dracona powędrował na wypięty tyłek współlokatorki. Automatycznie zrobił dzióbek, wypuszczając ze świstem powietrze. Kto by pomyślał, że dziewczyna z Gryffindoru może mieć takie ładne kształty.
- Mówiłeś coś?
Dziewczyna odwróciła głowę z pytającym wyrazem twarzy, jednocześnie się prostując.
- Ja? Nie. Ależ skąd.
Kasztanowłosa podniosła prawą brew i oplotła książkę ramionami, przyciskając ją do piersi. Przy okazji obdarowała chłopaka podejrzliwym spojrzeniem. Ten tylko uśmiechnął się niewinnie i wzruszył ramionami, dając Hermionie do zrozumienia, że nie ma pojęcia o co jej chodzi.
-Wracamy?
Hermiona w odpowiedzi przytakująco kiwnęła głową i ruszyła w stronę Hogwartu, tuż za nią ruszył blondyn, ówcześnie podnosząc swój płaszcz z ziemi i zarzucając go na siebie.

                                                                   *


Jak zwykle, posąg rycerza szarmancko ukłonił się przed dziewczyną, nim wpuścił dwójkę właścicieli do dormitorium. Hermiona uśmiechnęła się i lekko kucnęła z wdzięcznością, natomiast blondyn wywrócił oczami i burknął coś pod nosem. Od razu gdy weszli do środka, Draco zrzucił z siebie płaszcz i niedbale przerzucił go przez zagłówek fotela, po czym skierował się w stronę łazienki, by wziąć orzeźwiający prysznic. Natomiast kasztanowłosa położyła swoje rzeczy na i tak przepełnionym stole i westchnęła głośno, ręką zaczesując włosy do tyłu. Szybko uderzyło w nią ciepło, jakie panowało w pomieszczeniu. Rozleniwiony wzrok przerzuciła na skaczące płomienie w kominku. Zrobiło jej się jeszcze bardziej gorąco. Mimochodem spojrzała na swój strój. Ciągle była ubrana w mundurek,szkolny i nawet nie miała się kiedy przebrać. Automatycznie rozluźniła krawat, odpięła dwa guziki od białej koszuli i podciągnęła rękawy, po czym ściągnęła z siebie pończochy, rzucając je gdzieś w ciemny kąt salonu. Mruknęła przy tym głośno, przeciągając się leniwie niczym kotka. Bezgłośnie, na bosych stopach, podeszła do barku i z zaciekawieniem zaczęła przyglądać się kolorowym butelką, z różnorodnymi płynami w środku. W tej samej chwili, z łazienki dobieg ją szum lejącej się wody. Przez chwilę przymknęła oczy i wsłuchiwała się w ten dźwięk, który wyjątkowo w tym momencie ją odprężał. Dopiero po dłuższej chwili, leniwie uchyliła powieki i z większym zdecydowaniem wzięła do ręki jedną z butelek.
W porównaniu z blondynem, była początkującym degustatorem alkoholów, toteż nie za bardzo wiedziała, na który się zdecydować. W wyborze kierowała się praktycznie jakimś bliżej nieokreślonym impulsem. W efekcie końcowym, padło na litrową, przezroczystą butelkę, wypełnioną alkoholem o dosyć nietypowym, jak dla niej, odcieniu. Bardzo przypominał jej oczy współlokatora, jednak od butelki nie biło takim chłodem.
Nalała sobie pół wyjątkowo dużej i ozdobnej szklanki, po czym podeszła do stolika zapierając się o niego plecami. Musiała przyznać, że napój smakował tak jak wyglądał – zachwycająco.
Przez chwilę zwątpiła czy jest to alkohol. Jego mocny smak, odczuła dopiero po chwili. Słodycz pomieszana z goryczą. Łagodność z ostrością zarazem. Przez chwilę czuła jak rozpala jej wnętrze, po chwili miała wrażenie, że je zamraża.
- Zupełnie jak Malfoy...
Szepnęła do siebie, po czym zaśmiała się do swoich myśli, jednocześnie kiwając głową, chcąc w ten sposób skrytykować swoją głupotę i obrany tok myślenia.
Po dłuższej chwili drzwi od łazienki otworzyły się z cichym skrzypnięciem, jednak ona nie odwróciła się w ich stronę, zupełnie pochłonięta dosłownym upijaniem swoich myśli. Blondyn stał w samych jeansach, bokiem opierając się futrynę, jednocześnie wycierając mokre włosy, białym ręcznikiem. Uważnie spojrzał na swoją współlokatorkę i automatycznie na jego twarzy pojawił się specyficzny uśmiech. Zapewne dziewczyna nie zdawała sobie sprawy, jak dwuznacznie teraz wyglądała. Przynajmniej według niego.
Hermiona przez cały czas miała zamknięte oczy i w ciągu dalszym opierała się o stolik. W jednej dłoni trzymała szklankę z drinkiem, natomiast drugą odpinała do końca koszule i jeszcze bardziej rozluźniała krawat. W następnej sekundzie upiła łyk napoju i wolną dłonią, leniwie przejechała po odsłoniętej szyi i dekolcie. Na czuja odstawiła szklankę zapierając się obiema rękami o stół za sobą, cała się przy tym wyginając i bardziej przechylając głowę do tyłu. Mimochodem uchyliła usta, wypuszczając głośno powietrze. Powoli napój uderzał jej do głowy, a ona nawet niebyła tego świadoma.
Lekko przegryzł dolną wargę, próbując powstrzymać się od jakiegokolwiek komentarza. Nie chciał zdradzać swojej obcości, ani przestraszyć dziewczyny. Zarzucił ręcznik na kark i nie przejmując się ściekającymi z ciała kroplami wody, cicho podszedł do 'odpływającej' Hermiony. Stanął tuż przed nią, nie mogąc powstrzymać się przed niewykorzystaniem obcego stanu swojej współlokatorki. Kierowany chwilą, położył dłonie na stole, bo obu stronach ciała dziewczyny. Był tak blisko niej, jak tylko mógł, było bez dotykania jej skóry. Delikatnie i bezgłośnie nachylił się nad nią, zatrzymując swoje usta, tuż przy płatku jej ucha.
- Granger…
Szepnął niemal uwodzicielsko, wprost do ucha dziewczyny, muskając jej odkrytą szyję swoim rozgrzanym oddechem. Pod wpływem jego perswazyjnego głosu i bliskości, wygięła głowę jeszcze bardziej do tyłu, odsłaniając blondynowi swoją całą szyję i dekolt. W odpowiedzi wypuściła zbędne powietrze z płuc, z przytłumionym westchnięciem w tle.
W tym momencie zapomniał, że chciał się z nią tylko podroczyć. Jego wzrok powędrował na części ciała Gryfonki, które na co dzień, zasłaniały zapięte koszule i rozciągnięte sweterki. Krople wody, z jego wciąż mokrych włosów, zaczęły pojedynczo spadać na odsłonięty dekolt i brzuch dziewczyny, która lekko zginała ciało, czując ten niespodziewany chłód, na swojej rozgrzanej skórze. Jak zahipnotyzowany, wzrok ze spływającej po jej brzuchu kropli, przeniósł na jej spokojną twarz. Ani na chwilę nie otworzyła oczu. Nachylił się nad nią, upajając się tą chwilą i zapachem dziewczyny. Nie sądził, że od czasu ich wspólnego treningu, będzie miał jeszcze kiedyś możliwość być tak blisko niej, bez żadnych barier. Mimochodem, lekko uchylił swoje warg, wędrując wzrokiem po jej nagim obojczyku, długiej szyi, by na chwilę dłużej zatrzymać się na kształtnych, czerwonych ustach. Odruchowo uniósł wzrok na jej oczy, jednak one w ciągu dalszym były zamknięte. Miarowo wypuszczała rozgrzane powietrze z ust, które spotykało na swojej drogę wargi chłopaka i to na nich kończyło swoją podróż. Był tak blisko niej, że mógł policzyć malutkie piegi na jej nosie i policzkach. Jedenaście.
Spuścił wzrok na jej rozchylone wargi, nieświadomie również mocniej rozchylając swoje. Nawet nie zorientował się, że od ust Hermiony Granger, dzieliły go tylko dwa, niewielkie centymetry. Po chwili oprzytomniał.
- To jest dla ciebie za mocne.
W końcu dokończył swoją wypowiedz i odebrał od dziewczyny i tak pustą już szklankę. Prędko odszedł w stronę barku, odstawiając kryształowe naczynie na jego blacie. Zaparł się rękami o barek i nachylił się nad nim, z szybko bijącym sercem i mętlikiem w głowie. Niewiele myśląc, porwał z barku butelkę ognistej, upijając prosto z gwintu spory łyk, przy okazji pozbywając się nieoczekiwanej chrypki i trudności z oddychaniem. Mimochodem jego wzrok powędrował na stojące przed nim, pozostałe butelki. Jego stalowe źrenice, w tym właśnie momencie, wyglądały jak dwa księżyce w pełni, dopiero teraz zauważył, że Granger w tej krótkiej chwili, obaliła prawie całą butelkę wyjątkowo mocnego trunku.
Automatycznie spojrzał przez ramię na współlokatorkę, a raczej na miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą była. Tym razem zamiast niej, na stoliku leżał jej krawat. Jego wzrok powędrował niżej i zatrzymał się na podłodze, gdzie jego uwagę przykuła jej biała koszula, a kawałeczek dalej szara spódnica. Nie było wątpliwości, że były to części garderoby, które jeszcze przed chwilą panna Granger miała na sobie. Przełknął głośniej ślinę, czując, że coś go zaczęło ściskać w gardle i w znacznym stopniu utrudnia oddychanie. Nie do końca był pewny, czy jest gotowy by sprawdzić co leży dalej. Gwałtownie odwrócił się w stronę barku, biorąc solidny łyk ognistej na odwagę i ponownie spojrzał na środek salonu. Co prawda, żadnej leżącej bielizny na podłodze nie znalazł, za to odnalazł ją na właścicielce. Kasztanowłosa była do niego odwrócona tyłem. Rękami zbierała włosy tak, jakby chciała je spiąć, w efekcie czego odsłaniając cały kark i nagie plecy. Swoje wolne i zdawało mu się, że w tym momencie, wyjątkowo pociągające kroki, stawiała w kierunku łazienki. Automatycznie wypuścił głośno powietrze. Jeszcze nigdy nie widział swojej współlokatorki w samej bieliźnie, a widok zrobił na nim wrażenie i sam przed sobą nie potrafił i nie chciał temu zaprzeczyć. Po chwili kasztanowłosa zniknęła za drzwiami łazienki, a on z lekko uchylonymi ustami, wpatrywał się w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą stała półnaga Hermiona G. Doskonale zdawał sobie sprawę, że tak zadziałał na nią alkohol,w normalnych warunkach nigdy by się w jego obecności nie rozebrała. To był fakt oczywisty i niepodważalny.
- Mogłaby pić częściej.
Szepnął do siebie, jednocześnie porywając, już rozpoczętą przez siebie, butelkę ognistej, by w następnej sekundzie położyć się na sofie przed kominkiem. Teoretycznie powinien iść na kolacje, ale o dziwo nie był głodny, również wątpił w to, by kasztanowłosa w takim stanie opuściła dormitorium. Zresztą nawet jeśli by próbowała, to najpewniej, wybiłby jej ten pomysł z głowy. Niespodziewanie zrobiła mu się ochota na nastrój. Kierowany impulsem, zgarnął ze stolika swoją różdżkę i po jednym ruchu nadgarstka i dwóch słowach, w pomieszczeniu zagościła wolna muzyka. Przedramieniem zasłonił powieki, z chwilą gdy zmęczenie po dzisiejszym treningu, dało o sobie znać. Jego spokojną i bezcelową wegetację, przerwał dość głośny trzask otwieranych drzwi od łazienki. Nie mogąc powstrzymać swojej ciekawości, odruchowo spojrzał na współlokatorkę, wychodzącą z łazienki.
Kasztanowłosa Gryfonka, owinięta jedynie w biały ręcznik, z wyprostowanymi i mokrymi włosami, zawisła na klamce, nie za bardzo wiedząc, którą z nóg ma pierwszą postawić. Uśmiechnął się pobłażliwie, na widok zupełnie roztargnionej, wyszczerzonej współmieszkanki. Zupełnie nie przypominała dziewczyn, z jakimi miał do tej pory, do czynienia. Wszystkie zadziorne, sztuczne, wulgarne, z toną makijażu uniemożliwiającą uśmiechanie.. Zupełnie pozbawione spontaniczności i niewinności. Hermiona różniła się od nich wieloma cechami, ale tą najważniejszą była naturalność.
- Uwielbiam tę piosenkę!
Krzyknęła oznajmiającym tonem, uśmiechając się przy tym beztrosko. Po chwili oparła się o futrynę drzwi i lekko chwiejnymi ruchami, odważyła się zrobić krok do przodu, szczerząc się przy tym sama do siebie. Dosyć opornie szło jej postawienie tych dwóch pierwszych kroków, toteż Malfoy rozbawiony i w jakiś sposób rozczulony tym widokiem, wstał z sofy i spokojnie podszedł do dziewczyny, nie mogąc zapanować nad szczerym uśmiechem i przyjaznym tonem.
- Może ci pomóc?
Spytał rozbawiony, odruchowo wyciągając przed siebie ręce, w momencie gdy Hermiona nie zdołała utrzymać pozycji pionowej i dosyć mocno zachwiała się w jego stronę. Mimo wszystko, utrzymała równowagę i machnęła ręką w stronę chłopaka, tym samym informując go, że sama doskonale sobie poradzi. Jej słowa jednak nie miały poparcia w czynach, toteż niespodziewanie runęła na chłopaka. Zaskoczony obrotem sprawy, lekko się zachwiał, jednak utrzymał równowagę, a przy okazji i Hermionę. Objął ją w tali, a ona automatycznie zarzuciła mu ręce na szyje. Dosyć się namęczył nim zdołał ponownie postawić ją w pionie. Oparła czoło o jego obojczyk, co chwile poprawiając swoje ręce, które mimochodem zsuwały się z szyi i ramion chłopaka.
-Maaallllllfooooyyyyy……..
Wybełkotała mu do ucha, wyjątkowo przy tym, przedłużając kilka liter jego nazwiska.
- Co?
Odparł automatycznie, próbując utrzymać chwiejącą się dziewczynę. Szło mu to całkiem nieźle, tym bardziej, że resztki jego przyzwoitości, próbowały jeszcze nie dopuścić do zsunięcia się z dziewczyny jej prowizorycznego ubrania, jakim był jedynie biały ręcznik.
- Nieeeeenawidzę cieeeee.
Szepnęła cicho jednak przeciągle, podrażniając jego szyję, swoim rozgrzanym oddechem. Uśmiechnął się lekko na te słowa.
- Ja ciebie też Granger… ja ciebie też.
Powtórzył ledwo dosłyszalnie, po chwili nieprzenikliwej ciszy. Kierowany chwilą oraz impulsem, wziął dziewczynę na ręce. Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, zdradzający zadowolenie z faktu, że Hermiona nie utrudniła mu tego zadania i nie wyraziła, żadnego słowa czy gestu, sprzeciwu. Wręcz przeciwnie. Automatycznie przymknęła powieki, bardziej skulając się w jego ramionach. Lekko oparła głowę o jego umięśniony, nagi tors. Delikatnie się uśmiechnęła, a ostatnie co poczuła, to jego perfumy. Odruchowo na nią spojrzał, zauważając, że w ciągu tej krótkiej sekundy, dziewczyna zdążyła zasnąć. Pokiwał głową ni to z podziwem, ni z roztargnieniem i uśmiechnął się szczerze, a zarazem łagodnie.
- Jesteś niemożliwa Granger...
Szepnął pobłażliwie, patrząc na nią z nieznanym sobie rozczuleniem, wymalowanym na twarzy. Sekundę później spoważniał, a swoje kroki skierował w stronę jej sypialni. Z niemałym wysiłkiem rozsunął drzwi, starając się nie obudzić przy tym dziewczyny. Przez pierwszych kilka sekund, poczuł się dziwnie, wchodząc do jej sypialni. Co prawda, nie była to jego pierwsza wizyta, w tym pomieszczeniu, jednak okoliczności były zupełnie inne i na pewno nie tak dwuznaczne jak teraz. Ostrożnie położył śpiącą dziewczynę na łóżku, w duchu stwierdzając, że jeszcze nigdy, z nikim nie obchodził się tak przesadnie delikatnie. Hermiona w ciągu dalszym spała spokojnie, a krople wody z jej, w ciągu dalszym, mokrych włosów, powoli wędrowały po jej nagiej i odkrytej skórze. Jej delikatną twarz, zdobiły subtelne rumieńce, a z lekko uchylonych ust, wypływał rozgrzany oddech. Był to dla niego tak wyjątkowo zwyczajny, naturalny, a zarazem niewinny i w jakimś stopniu niecodzienny widok, że mimo wszystkich swoich uprzedzeń, jakie powinien mieć do tej dziewczyny, poczuł ochotę by posiedzieć z nią jeszcze trochę dłużej. Bezgłośnie usiadł na skraju jej łóżka i w milczeniu przyglądał się jak lekko marszczy nos, by już po chwili uśmiechnąć się do swoich snów.
Patrząc na jej spokojną twarz i wsłuchując się w wolne bicie jej serca, poczuł się lżej. Obecność i towarzystwo Hermiony pozwalało mu zapomnieć o tym, o czym jako Malfoy, Ślizgon, przywódca Slytherinu i Śmierciożerca, powinien pamiętać.
- Co mam robić Granger?
Nim nad nią zapanował, jedna z wielu myśli, w formie cichego szeptu, odbiła się od ścian sypialni dziewczyny. Spojrzał na nią z nieznaną sobie łagodnością i czułością. Zamyślony, delikatnie odgarnął niesfornego loka, z policzka dziewczyny. Hermiona jednak spała dalej i nie odpowiedziała na ciche pytanie chłopaka, który w przeciągu dwóch najbliższych dni, miał zabić jej rodziców lub sam zginąć. 





11 komentarzy:

  1. Mega rozdział !
    Zetknęłam się z tym blogiem nie dawno i mimo wszystko zakochałam się w nim <3 Jestem ciekawa co będzie dalej i jestem pewna, że nie zawiedziesz mnie swoimi pomysłami ;D
    Oby tak dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Ajćć !! <3 Kocham Twojego bloga <3 Ten rozdzial?! BOOOOOOSKI !

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajnie piszesz! :)

    OdpowiedzUsuń
  4. oby Draco cos zrobił zeby nie zabiłał rodziców Hermiony :8

    OdpowiedzUsuń
  5. rewelacja na dzis koniec czytania musze cos zostawic na jutro :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten rozdział jest po prostu genialny!!! <3
    Mam nadzieję, że niedługo się pocałują :P

    OdpowiedzUsuń
  7. Jest to na razie najlepszy rozdział, po prostu się zakochała w Twoim blogu <3
    Idę czytać dalej :D :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Najlepszy rozdział jaki czytałam *-*

    ~MrsMalfoy

    OdpowiedzUsuń
  9. Świetny rozdział! Zakochałam się w twoim blogu :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Draco nie może zabić rodziców Hermiony, nie może ;((

    OdpowiedzUsuń