niedziela, 5 maja 2013

[20.] Dwa Światy.



Mężczyźni mają takie głupie życie,
ciągle bronią swej bezcennej
nietykalności, śmiesznego terytorium.
Najczęściej obawiają się, że ktoś mógłby
odkryć pustkę panującą w środku.
Budują piękne fasady,
za którymi rozpościera się pustka,
istnieje jedynie front dla turystów.”





Nastała sobota, a wraz z nią czas wolny w Hogwarcie.
Większość uczniów swój wolny czas postanowiła poświecić na wyjazd do Hogsmeade, pozostali zdecydowali się na pozostanie w swoich dormitoriach i rozkoszowanie się błogim nic nie robieniem. Wyjątkiem były tylko dwie, wyjątkowo zapracowane osoby.



                                                                  ***


Kasztanowłosa Gryfonka stała na błoniach, uważnie wpatrując się w plecy stojącego naprzeciw niej Ślizgona. Szczególnie niepokoił ją przedmiot znajdujący się obok chłopaka, na który co chwile przerzucała nerwowe spojrzenie.
- Yyyy… Malfoy?
- Czego?
Warknął, jednocześnie pochylając się nad dosyć sporych rozmiarów skrzynią, z zamiarem jej otworzenia.
- Co to jest?
Spytała zdenerwowana i drżącą ręką wskazała na przedmiot znajdujący się obok. Arystokrata automatycznie przerzucił wzrok, na rzecz którą wskazywała i wywarła na niej takie wrażenie. Machinalnie wzruszył ramionami, po czym kucnął i powrócił do otwierania skrzyni, z kulami do gry w quidditcha.
- Miotła.
Hermiona na te słowa głośno przełknęła ślinę. Doskonale wiedziała, jak nazywa się ta rzecz, ale niepokoił ją fakt, dlaczego się tu znalazła. Jak najszybciej musiała to wyjaśnić.
- Ale co ona tu robi?
- Leży.
- Ale dlaczego?
- Bo siedzieć nie potrafi.
- Ale..
- Zamknij się.
- Ale…
Rozdrażniony i poirytowany bezsensownym dialogiem i dziecinnym zachowaniem dziewczyny, nagle zerwał się z trawy i stanął naprzeciw niej, z ostrzegawczo wyciągniętym placem wskazującym.
- Jeszcze słowo, a cię zabije Granger.
Blondyn nie miał dziś zbyt dobrego humoru. Dziewczyna automatycznie wykonała krok w tył, jednak po chwili odzyskała pewność siebie, wyzywająco zadzierając głowę do góry.
- Jeśli mnie zabijesz, nigdy nie zaliczysz numerologii. Ha! I co?! Łyso ci teraz! Nic mi nie możesz zrobić.
Blondyn zacisnął mocno pięści chcąc w jakiś sposób uśmierzyć nagły napad gniewu i irytacji, który wywołała w nim kasztanowłosa Gryfonka. Nawet mu się to udawało, do czasu kiedy to dziewczyna nie wyprężyła się dumnie krzyżując ręce na torsie, by następnie wytknąć mu język.
- Jesteś tego pewna?
Warknął przez zaciśnięte zęby. W jego oczach tańczyły płomienie, a z jego uszu wręcz leciała para. Pierwszą reakcją dziewczyny na jego wygląd był szczery śmiech, jednak po chwili niespodziewanie ucichła. Przełknęła głośno ślinę i najzwyczajniej w świecie zaczęła uciekać.
- Wracaj natychmiast!
Ryknął i nie zastanawiając się długo ruszył za nią. Hermiona, gdy oddaliła się kawałek poczuła się bezpieczna i odruchowo się zatrzymała. Zmęczona morderczy sprintem pochyliła w stronę trawy i nabrała w płuca niezbędnego powietrza, chcąc unormować przy tym oddech. Gdy jej się to udało, odwróciła głowę by krzyknąć mu jakim jest fajtłapą i ciamajdą, gdy niespodziewanie zobaczyła go biegnącego w swoją stronę. Jego twarz wyglądała jak olbrzymi neon, który wydobywał z siebie krótki jednak wyjątkowo zwięzły i konkretny komunikat. „Jak cię złapie, to cię zabije.” Nie mogła powstrzymać się przed głośnym piskiem, toteż gdy wydobyła z siebie paniczny dźwięk zaczęła biec dalej.
- Zatrzymaj się Granger i daj się zabić!
- Nie sprawie ci tej przyjemności!
Odkrzyknęła głośno, podświadomie przyśpieszając. Jej słowa jednak nie miały poparcia w czynach, toteż ku swojemu ogromnemu zdziwieniu i niezadowoleniu, potknęła się o wystającą z trawy gałąź i runęła jak długa na trawę. Jej szok powiększył się jeszcze bardziej z chwilą, gdy odwróciła się na plecy, a blondyn nie zdążył zahamować i przewrócił się na nią.

                                                                        *


- Profesorze, zawsze i we wszystkim pana popieram, ale proszę jeszcze raz o przemyślenie sprawy Hermiony i Dracona. Odkąd przeprowadzili się do wspólnego dormitorium nie widać żadnej poprawy, a chwilami jest nawet jeszcze gorzej…
Dwójka nauczycieli wolno spacerowała po korytarzach Hogwartu. Staruszek uśmiechnął się na słowa swojej przyjaciółki. Gdzieś przemknęło mu przez myśl, że znów zwraca się do niego per „panie profesorze”, a przecież tyle razy już jej mówił, że samo „Albusie” wystarczy.
- Minewro. Wiem co robię. Zaufaj mi.
Kobieta speszyła się nieco na te słowa. Westchnęła z rezygnacją, jednak pokiwała głową na znak zgody. Doskonale wiedziała, że Dumbledore jest tak samo uparty jak i siwy, więc dalsze próby przekonania go do swojej racji byłyby po prostu stratą czasu i energii. Na chwilę przystanęli, rozmawiając o zbliżających się wielkimi krokami zawodach quidditcha i ewentualnym przełożeniu innych zajęć w tym dniu. Zamyślony dyrektor odruchowo przerzucił swój poczciwiny wzrok na okno i leniwie zaczął przyglądać się błonią. Niespodziewanie korytarz wypełnił jego serdeczny śmiech. Opiekunka Lwów przyjrzała mu się uważnie, a jej na co dzień surowy wyraz twarzy zastąpiło pytające spojrzenie. W odpowiedzi staruszek wskazał jej głową na okno. Zrozumiała jego nieme polecenie i zaciekawiona podeszła do niego. Chwilę wpatrywała się beznamiętnym wzrokiem w błonie, po czym nagle wypuściła z rąk stertę pergaminów jakie cały czas trzymała w dłoniach. Na jej twarzy malowało się przerażenie, zdziwienie i niedowierzanie w jednym. Automatycznie złapała się w okolicach klatki piersiowej czując, że siły życiowe nagle ją opuszczają, a zawał serca jest już całkiem blisko. Niedowierzające i w jakimś stopniu przerażone spojrzenie z Hermiony Granger oraz Dracona Malfoy'a, leżących na sobie w dość jednoznacznej pozycji i to w dodatku na terenie szkoły, przerzuciła na uśmiechającego się dyrektora Hogwartu, szukając w nim psychicznego wsparcia i wyjaśnienia tej sytuacji. W odpowiedzi dyrektor Dumbledore spojrzał na nią z wyrazem triumfu na twarzy.
 - Widzisz! A nie mówiłem, że wiem co robię?
Odparł staruszek wesołym głosem, uśmiechając się do przyjaciółki. Po czym dziarskim krokiem ruszył dalej, przy okazji gwiżdżąc pod nosem.

                                                                     *

Kasztanowłosa z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w stalowe tęczówki swojego największego wroga. Lekko uchyliła usta i zamrugała kilka razy powiekami, próbując sobie uświadomić co się tak właściwie stało. Biegła, przewróciła się i upadła. Ale co było dalej? Jej przypływ informacji był wyraźnie zakłócony przez zdecydowanie zbyt bliską i jednoznaczną pozycje jej rywala. Na oko można było rzec, że Malfoy zatrzymał się dokładnie w odległości dwóch centymetrów przed jej twarzą. Przeszedł ją lekki dreszcz, z chwilą gdy poczuła jego ciepły oddech na swojej skórze, zwłaszcza na wargach. Stalowe oczy chłopaka uważnie się w nią wpatrywały, a ich właściciel sprawiał wrażenie, jakby również nie miał pojęcia jak to się stało, że teraz leży na swojej współlokatorce.
Próbowali wypowiedzieć nawzajem swoje nazwiska, jednak z ich ust wyszły tylko pierwsze litery.
Słowa wyraźnie ugrzęzły im w gardle, a ciała odmówiły posłuszeństwa. Niczym w amoku, wpatrywali się w siebie nawzajem, z lekko uchylonymi wargami i niewypowiedzianymi słowami na ustach. Nie mieli pojęcia ile czasu, trwali w takiej pozycji, czas jakby się zatrzymał. Ich oddechy mieszały się ze sobą, co w dużym stopniu utrudniało normalną pracę mózgu.
Po chwili przyszło opamiętanie. Gwałtownie wytrzeszczyli oczy, zupełnie jakby dopiero teraz zdali sobie sprawę, z tego co się właściwie stało i nadal dzieje. Malfoy zerwał się z dziewczyny jak oparzony, ta równie gwałtownie poderwała się z ziemi do pozycji stojącej. Mierzyli się gniewnym spojrzeniem, jednak ani ona ani on nie umieli wydobyć z siebie żadnego sensownego słowa. Po chwili, krępującą cisze przerwał arystokrata.
- Zabije cię innym razem.
Odszedł, nie czekając na jej reakcje. Tak po prostu, jakby ten wypadek nigdy się nie wydarzył. Hermiona odetchnęła z ulgą. Była mu wdzięczna za to, że w taki sposób zakończył te scenę. Oboje szybko zapomną o tym niedorzecznym wydarzeniu i będzie wszystko jak dawniej. Chwilę wpatrywała się w jego oddalającą się sylwetkę, po czym ruszyła za nim.


                                                                               *

Rudowłosa w ciągu dalszym leżała w skrzydle szpitalnym. Powoli dochodziła do siebie i wszystko wskazywało na to, że niedługo będzie mogła wrócić do reszty uczniów. Czytała właśnie notatki, które załatwiła jej Hermiona, gdy do pomieszczenia wszedł ciemnowłosy Gryfon. Na twarz Ginny momentalnie zagościł szeroki uśmiech, odwzajemniony zresztą przez Wybrańca. Chłopak pocałował ją w czoło i przysiadł na skraju łóżka.
- Jak się czujesz?
Szepnął cicho, z troską wypisaną na twarzy. Ruda co chwile robiła mu awantury o to, że za bardzo się martwi i tym samym ją denerwuje, ale w głębi serca była mu wdzięczna, że tak bardzo się o nią troszczy.
- Tak jak wczoraj.
Odparła z szerokim uśmiechem i odłożyła pergaminy na pobliski stolik. Po chwili jednak spoważniała. Wzrok skierowała przed siebie i dłuższą chwilę milczała. Harry przypatrywał się jej w skupieniu, który po chwili zostało przerwane przez łagodny ton dziewczyny.
- Co z Hermioną?
Nie zdziwiło go to pytanie. Ruda praktycznie codziennie pytała o stan przyjaciółki. Uśmiechnął się.
- Dobrze. Chyba już doszła do siebie. Zresztą odkąd wkopałaś ją w te zawody, nie ma czasu na depresje.
Ruda uśmiechnęła się na te słowa, jednocześnie spoglądając na wybrańca. Lekko zmarszczyła brwi, widząc wyraz jego twarzy, którego nie umiała określić jednak wyjątkowo ją zastanowił. Najwyraźniej ciemnowłosy w skupieniu nad czymś myślał i wszystko wskazywało na to, że uśmiecha się do tych wyobrażeń.
- CO?
Spytała inteligentnie, jednak nie nastawiała się na żadną sensowną odpowiedź.
- Pomysł Dumbledore'a by Hermiona zamieszkała z Malfoy'em wcale nie był taki głupi jakby mogło się wydawać.
Młoda Weasley skrzywiła się na to stwierdzenie i wytrzeszczyła oczy na przyjaciela. W tej chwili poważnie zaczynała się martwić o stan psychiczny czarnowłosego.
- Co?!
Wybraniec machinalnie wzruszył ramionami i posłał jej niewinne spojrzenie.
- Nie ważne.
Szepnął bardziej do siebie, niż do niej. Mimo to, nie potrafił się pozbyć z pamięci tej sceny, w której to rozmawiał z Malfoy'em podczas wieczornego pobytu na błoniach. Był przekonany, że blondyn nie poszedł za Hermioną tylko z polecenia Dumbledore'a, również nie dawał mu spokoju fakt, że następnego dnia kasztanowłosa zachowywała się zupełnie inaczej i nagle odzyskała siłę i motywację do życia. Zawsze gdy zostawał sam, myślał nad tym i był pewien, że powrót prawdziwej, dawnej Hermiony miał bardzo wiele wspólnego z postacią przywódcy Slytherinu. Mimo to, nie potrafił wytłumaczyć tego innym. Dlatego więc postanowił zachować to dla siebie i obserwować co będzie dalej.
- Wpadnę później.
Odparł szybko, po czym przytulił dziewczyną i odszedł w tylko sobie znanym kierunku.
- O co mu znowu chodzi?
Szepnęła do siebie, uważnie obserwując jego oddalającą się postać.
- Faceci…
Skwitowała pod nosem, teatralnie wywracając oczami i tym samym komentując dziwne zachowanie chłopaka.

                                                                    *


- Jak już zapewne się domyślasz, te trzy kule biorą udział w quidditchu.
Blondyn stał nad otwartą skrzynią i od niechcenia wskazywał dziewczynie jej zawartość. Ta w miarę zaciekawiona podeszła bliżej. Uważnie wpatrując się w okrągłe przedmioty, wsłuchiwała się w nad wyraz neutralne i nawet ciekawe słowa wroga.
- Największy – kafel, średni – tłuczek, a ten mały to tak zwany złoty znicz.
Arystokrata przerzucił wzrok z kul na dziewczynę, ta pokiwała mu głową na znak, że rozumie i może mówić dalej.
- W grze bierze udział siedem osób. Jeden obrońca, dwóch pałkarzy, trzech ścigających i jeden szukający. Obrońca jak sama nazwa wskazuje strzeże koszy przed rywalami, pałkarze ochraniają przed tłuczkiem, ścigający zdobywają punkty poprzez wrzucania do pierścieni kafla, a szukający łapie znicz....
Blondyn na chwilę urwał swój fascynujący monologi i leniwie spojrzał na przyszłą zawodniczkę. Machinalnie uniósł prawą brew i starając się nie wybuchnąć szaleńczym śmiechem, głośno odkaszlną.
- Granger nie wiem czy zdajesz sobie z tego sprawę, ale jesteś kapitanem oraz szukającą.
I w tym momencie nie mógł już dłużej nad sobą zapanować toteż zaczął się histerycznie śmiać. Hermiona oburzona jego zachowaniem, gwałtownie zwróciła ku niemu głowę.
- Co cię tak bawi Malfoy?!
Warknęła zirytowana, jednak odpowiedzi od razu nie otrzymała. Draco spojrzał na nią rozbawiony, unosząc przy tym rękę, tym samym niemo informując by dała mu chwilę i znów zgiął się w pół szczerze śmiejąc w stronę trawy. Dopiero gdy blondyn się uspokoił, co nastąpiło po około pięciu minutach, usłyszała wyjaśnienie.
- To Granger, że szukający jest najważniejszą osobą w grupie. Zawsze jest nim osoba najszybsza i najsilniejsza z całej drużyny. Jego zadaniem jest odszukanie i złapanie złotego znicza. Jeśli to zrobi drużyna wygrywa mecz. Pozycja szukającego jest powodem do dumy, bo zawsze i według tradycji dostają ją zawodnicy najlepiej latający na miotle…
Kolejna przemowa została przerwana przez jego donośny śmiech, jednak w trakcie jego trwania zdołał jeszcze wydobyć z siebie myśl przewodnią dzisiejszego dnia.
- A najzabawniejsze jest to, że ty Granger nie dość, że nie umiesz latać to jeszcze panicznie boisz się miotły.
Hermiona urażona i speszona wyznaniem, zresztą jak najbardziej prawdziwym, swojego wroga, skrzyżowała ręce na piersi i odwróciła się do niego plecami, śmiertelnie przy tym oburzona. Ten na chwilę się uspokoił, lecz gdy zobaczył szczery „bulwers” wymalowany na twarzy współlokatorki znowu wybuchnął. Tak więc, jego donośny śmiech po raz kolejny rozniósł się po wszystkich polach, łąkach i lasach.
- Skończyłeś już?!
Krzyknęła niespodziewanie, gwałtownie odwracając się w jego stronę. Na pierwszy rzut oka wyglądało jakby miała się rozpłakać, jednak było to mylne stwierdzenie, a jej oczy wręcz iskrzyły od nadmiaru wściekłości. W odpowiedzi ścisną usta w cienką linię, próbując choć przez chwilę spoważnieć. Pokiwał przecząco głową.
- Jeszcze nie.
Niezniechęcony bojowym wyglądem dziewczyny, kontynuował swoje poprzednie zajęcie.

                                                                     ***

Nastał sobotni wieczór. Zarówno Hermiona jak i Draco nie mieli już siły ani ochoty na spotkania ze swoimi przyjaciółmi. Dlatego też zamknęli się w swoim dormitorium i postanowili cieszyć się ciszą i spokojem. Oczywiście w między czasie zdążyli się dwa razy pokłócić. Jednak w miarę szybko doszli do kompromisu, co też koniec końców, nie wpłynęło negatywnie na ich obecne stosunki, wzajemne relacje i wspólną naukę.
- Granger teraz mówię poważnie, uważaj na Parkinson. Ona tak jak ty jest kapitanem i szukającą., w przeciwieństwie do ciebie nie została nią przez pomyłkę.
Hermiona wywróciła teatralnie oczami, jednak nie dane było jej skomentować docinki chłopaka, gdy ten, niezniechęcony jej niezadowolonym wyrazem twarzy dalej kontynuował swój monolog.
- Może na to nie wygląda ale jest co najmniej dobra w te klocki. Uczestniczyła we wszystkich treningach mojej drużyny, więc jej doświadczenie i umiejętności są na nieporównywalnym poziomie z twoim.
Kasztanowłosa leżała na dywanie, wpatrując się z uwagą w skaczące płomienie w marmurowym kominku. Zamyślona, naciągnęła brwi, uważnie wsłuchując się w słowa blondyna. Ten natomiast siedział na fotelu obok i lekko się nad nią pochylał.
- Czyli według ciebie nie mam z nią szans?
Spytała w miarę cicho lecz dosadnie, nie odrywając wzroku od ognia. Sama nie wiedziała po co o to pyta. Przecież oczywistym był fakt, że blondyn nie da jej żadnej pozytywnej odpowiedzi. W końcu byli wrogami, nie wypadałoby powiedzieć inaczej. Arystokrata westchnął pod nosem, próbując ująć swoje słowa tak by przekazać ich odpowiedni sens, a jednocześnie by nie zabrzmiały zbyt otwarcie.
- Powiem to tak...Parkinson jest najbardziej agresywną dziewczyną, jeśli tak w ogóle można ją nazwać, w Hogwarcie. Jeśli się do kogoś przyczepi, nie odpuści. Pewnie cię to Granger nie zdziwi, ale nie darzy cie zbyt dużą sympatią.
Na twarzy dziewczyny pojawił się cień uśmiechu, po chwili chłopak kontynuował.
- Nie miałbym nic przeciwko gdybyś jej dokopała, ale na własnym przykładzie i obserwacji wiem, że ty Granger nie jesteś w stanie nikomu nic zrobić, dlatego też dam ci małą rade.
Dziewczyna oderwała wzrok od ognia i spojrzała na niego uważnie. Dźwignęła się na rękach i szczerze zaciekawiona usiadła przed nim. Nieznacznie się poruszył, w duchu stwierdzając, że obecna sytuacja i ich pozycja, dosyć dziwnie wygląda.
- Nie wchodź jej w drogę. Unikaj tak długo jak to możliwe. Nie wdawaj się z nią w bezpośrednie sytuacje. Nie leć w jej stronę. Jeśli ona będzie goniła znicz, ty się poddaj. Nie masz z nią szans.
Ku zdziwieniu Hermiony, Draco był jak najbardziej poważny i gdyby nie fakt, że od kilku lat są wrogami, pomyślałaby, że się o nią boi.
- Granger, mówię serio, unikaj jej.
Dziewczyna po chwili milczenie, uśmiechnęła się łagodnie.
- Nie mów tego takim tonem Malfoy, bo jeszcze pomyśle, że się o mnie martwisz.
Skomentowała w końcu uroczym, jednak naturalnym głosem i poszerzyła uśmiech obdarzając nim Ślizgona. Draco wywrócił teatralnie oczami. Po chwili na jego twarzy pojawił się dwuznaczny uśmiech.
- Już ja wole nie wiedzieć o czym ty Granger myślisz, ale masz trochę racji. Nie chce by Pansy niechcący cię zabiła. Nie wybaczyłbym gdyby zabrała mi to marzenie sprzed nosa.
Kasztanowłosa wykrzywiła usta w gorzkim uśmiechu i uniosła brwi z wyrazem kpiny na twarzy.
- Mój ty bohaterze…
Dodała cicho, starając się o jak najbardziej sarkastyczny i cichy ton. Odpowiedział jej szczery śmiech arystokraty, który mimo wszystko usłyszał ten komentarz dziewczyny.
- Ciesz się Granger. Jest czego zazdrościć.
Tym razem dormitorium wypełnił śmiech kasztanowłosej.
- Niby czego? Tego, że w razie potrzeby obronisz mnie przed innymi, by później zabić mnie osobiście?
- Widzisz jak to ładnie ujęłaś.
Dziewczyna prychnęła pod nosem urażona, jednak mimo wszystko nie mogła pohamować napadów śmiechu, które wywołały kolejne komentarze arystokraty. Po chwili się uspokoiła.
- Dobra, koniec z tym…
Szepnęła do siebie, jednocześnie podnosząc się z podłogi i kierując w stronę stolika. Wyciągnęła z leżącej na podłodze torby, dosyć obszerne księgi i kilka pergaminów.
Znacząco spojrzała na blondyna, którego twarz momentalnie przybrała zbolały wyraz.
Role się odwróciły. On torturował ją w dzień, teraz ona pomęczy go numerologią. Życie mimo tego, że brutalne w tej chwili zdawało się być również sprawiedliwe.
Westchnął ciężko podnosząc się z wygodnego fotela, przysuwając go bliżej stoliku. Ubolewając nad swoim losem usiadł przy stole naprzeciw kasztanowłosej. Leniwie podparł głowę ręką. Nie miał najmniejszej ochoty na naukę, zamiast tego utkwił wzrok w kasztanowłosej i obserwował z jakim skupieniem analizuje podręcznik do numerologii, by za chwilę mu to wszystko wyjaśnić. Automatycznie uśmiechnął się pod nosem i zamknął oczy, z chwilą gdy dziewczyna zaczęła mu czytać fragment księgi, z wyjątkowo ważną regułką.
Hermiona oderwała na chwilę wzrok z tekstu by spojrzeć na chłopaka. Uśmiechnęła się zrezygnowana na widok zasypiającego blondyna.
- Malfoy, słuchasz mnie?
Spytała cicho, a chłopak pokiwał jej przytakująco głową.
- Yhym…
Mruknął jeszcze w odpowiedzi.
- Więc co mówiłam?
Doskonale zdawała sobie sprawę, że blondyn w ogóle nie skupił się na treści jaką mu przekazywała. Chłopak leniwie otworzył powieki, a widząc przed sobą karcący wzrok kasztanowłosej niedbale wzruszył ramionami i ponownie zamknął oczy.
- Malfoy!
Niezadowolona gwałtownie zamknęła księgę, uderzając nią chłopaka w ramię.
- Dobra, dobra… już.
Niechętnie się wyprostował i wziął do ręki pióro w między czasie ziewając przeciągle. Dziewczyna z małym, jednak widocznym uśmiechem satysfakcji ponownie otworzyła księgę i zaczęła streszczać chłopakowi potrzebne informacje, ten zaś dokładnie wszystko notował.
Zegar wybił północ, a oni w ciągu dalszym uczyli się słuchać siebie nawzajem i wzajemnie rozumieć. Hermiona przesiadła się na sofę, opatulając się kocem, natomiast chłopak spacerował po salonie, z książką przed nosem. Co jakiś czas cisze w pomieszczeniu przerywało pytanie chłopaka i odpowiedź dziewczyny. Po jakimś czasie zmęczony usiadł obok niej. Nawet nie zorientował się, że był to pierwszy raz od czasu przeprowadzki do dormitorium na czwartym piętrze, kiedy siedzieli na kanapie razem, obok siebie.
- Pieprze to.
Warknął zrezygnowany, gdy po raz setny nie zrozumiał informacji zawartych w podręczniku i na podsumowanie swych słów gwałtownie go zamknął rzucając za siebie, gdzieś w odległy i mroczny kąt. Oparł głowę o zagłówek kanapy, wyciągając przed siebie nogi, zamykając oczy i odruchowo pocierając dłońmi zmęczoną twarz.
- A ja pieprze quidditcha.
Mruknęła w odpowiedzi i pozycję siedzącą postanowiła zmienić na leżącą. Nawet nie zastanawiała się czy chłopak ją usłyszy czy też nie, nawet zależało jej na tym by jednak zignorował te wiadomość. Zmęczona opadła na stertę poduszek, przy okazji owijając się kocem pod samą brodę i podkurczając nogi. Chłopak uśmiechnął się pod nosem na to stwierdzenie.
- Wycofasz się?
Spytał po chwili zaczepnie, uchylając powieki i patrząc z ukosa na dziewczynę znajdującą się w pozycji embrionalnej. Przez chwilę był pewny, że ta zasnęła, jednak ku swojemu zdziwieniu uzyskał odpowiedź.
-Nie.
Odparła spokojnie, uchylając powieki i ściągając kolorowy koc z twarzy, by móc spojrzeć na blondyna. Na jego twarzy zagościło coś w rodzaju uśmiechu satysfakcji.
- Tak myślałem.
Mruknął pod nosem, nie interesując się tym czy dziewczyna da rade go usłyszeć czy też nie.
- Ty też nie zrezygnujesz.
Bardziej stwierdziła niż zapytała, jednocześnie wstając do pozycji siedzącej i podkurczając nogi pod samą brodę. Siedziała naprzeciw chłopaka, ten zaś był odwrócony do niej bokiem. Uśmiechnął się, przenosząc stalowe i zamyślone spojrzenie z dziewczyny gdzieś na środek pokoju.
- W moim życiorysie nie ma miejsca na porażki. Nawet w tak błahych sprawach jak oceny.
Dodał po chwili, uśmiechając się ironicznie do kasztanowłosej. W odpowiedzi prychnęła pod nosem coś w stylu „cały Malfoy”, jednocześnie kiwając głową na znak załamania. Jednak po chwili sama nie wiedząc dlaczego, uśmiechnęła się do siebie. Nieoczekiwanie choć leniwie wstała z sofy, tym samym sprawiając, że blondyn niechętnie otworzył powieki i poszczycił ją sennym spojrzeniem. Zrzuciła z ramion koc, przeciągnęła się leniwie jednocześnie ziewając przeciągle. Wiedziała, że zarówno ona jak i Draco nie mają już ani chęci ani siły na dalszą naukę. Zmęczona tym dniem, niewiele myśląc swoje kroki skierowała w stronę sypialni. Położyła dłoń na klamce, po czym ostatni raz spojrzała przez ramię na chłopaka.
-A więc do jutra… partnerze.
Jej głos był poważny choć zdradzała go nutka zadowolenia. Automatycznie uśmiechnął się na te słowa.
- Taaa… do jutra.
Odparł z chwilą gdy dziewczyna zniknęła za drzwiami.






15 komentarzy:

  1. Wspaniały blog! Dopiero zaczęłam, wiecie .____________.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się Dumbledore ucieszył jak Draco leżał na Hermionie

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział ;3
    Pozdrawiam Fryzzowa :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam ich dialogi!
    Brawo:*
    Namira

    OdpowiedzUsuń
  5. ,,- Ale co ona tu robi?
    - Leży.
    - Ale dlaczego?
    - Bo siedzieć nie potrafi."
    Hahahahahaha xDD Pozdro z podłogi :D <3
    /Duniaa xD

    OdpowiedzUsuń
  6. Ich gonitwa po błoniach najlepsza :)
    Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham Dumbledora <3 rozdział genialny
    Karola ;*

    OdpowiedzUsuń

  8. http://potterheadnazawsze.blogspot.com/ Zapraszam dopiero zaczynam :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Heh, początek był najlepszy i naprawdę śmieszny XD Dobrze, że nie ma teraz nikogo w domu, bo dalej śmieję się jak głupia wyobrażając sobie całą sytuację, kiedy Hermiona się przewróciła. :D


    Czytam twój blog dzisiaj cały dzień, ale jeszcze się tu nie udzielałam. Masz talent i pisz dalej inne blogi! :)

    ~Suzanne Malfoy

    OdpowiedzUsuń
  10. Hejka, zaczęłam czytać Twojego bloga dopiero wczoraj, ale jak na razie nie dawałam znaku życia, jednak stwierdzam, że powinnaś wiedzieć o swojej kolejnej czytelniczce ;) Wręcz zakochałam się w Twojej historii, a ten rozdział jest wręcz cudowny, więc czytam dalej :*

    ~Czekająca na list z Hogwartu <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Dumbledore xDDD. Mój 1. kom pod twoim super blogiem :) ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  12. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  13. O ja cię! Haha Xd Nie mogę! Boże powietrza! Nie, no Hermiona jest bezbłędna <3
    ,,- Ale co ona tu robi?
    - Leży.
    - Ale dlaczego?
    - Bo siedzieć nie potrafi."

    OdpowiedzUsuń