niedziela, 5 maja 2013

[18.] Kaprys.



Nie pytaj mnie co będzie jutro,
już dziś nie wiem co się dzieje.”



Było niedzielne popołudnie. Pogoda jednak nie zachęcała do spacerów po błoniach. Rozleniwieni uczniowie pochowali się w swoich dormitoriach zajmując się swoimi sprawami. Nasi główni bohaterowie do wyjątków nie należeli. Malfoy leżał na sofie w salonie i zrezygnowany studiował podręcznik do numerologii. Nigdy specjalnie nie przykładał się do nauki, ale również nie miał z nią problemów. Miał opinie jednego z najlepszych uczniów w Hogwarcie, choć nie miał pojęcia jakim cudem tego dokonał. Mimo dobrych stopni i opinii teraz jednak wyraźnie męczył się nad wykonaniem zadanej pracy. Nowe problemy rodzinne i coraz częstsze naciski ojca na całkowite przyłączenie się blondyna do Śmierciożerców oraz kilka otrzymanych od Voldemorta zadań, sprawy mu nie ułatwiały. Wręcz przeciwnie. Zwyczajnie nie miał głowy na wsłuchiwanie się w słowa i koncentrowanie na zajęciach profesora Vectora, który słynną z szybkości wypowiadania słów i dynamiki prowadzenia zajęć. Biorąc pod uwagę jego naturalny i zresztą wrodzony brak zainteresowania i ostatnie rozterki życiowe jego marne wyniki znalazły się na początku dziennym. Mimo wszystko, profesor dał mu szanse poprawić te niespodziewane porażki, a zaliczenie rozpoczynało się od referatu, którego wykonać i tak nie potrafił.
Kawałek dalej, przy kominku siedziała Hermiona i uważnie śledziła niezbyt obszerny podręcznik. Jednak nie była to żadna księga związana z przedmiotami szkolnymi. Panna Granger usilnie próbowała wpoić w siebie zasady gry w quidditcha. Doskonale zdawała sobie sprawę, że nie nauczy się grać tylko czytając poradnik, tutaj przede wszystkim potrzebna była praktyka i doświadczenie. Niestety z tym był problem. Nie za bardzo miała się, do kogo zwrócić. Harry przesiadywał u Ginny i kasztanowłosa obiecała sobie, że im przeszkadzać na pewno nie będzie, a z Ronem znowu się pokłóciła i nie zamierzała pierwsza przepraszać, a tym bardziej prosić o cokolwiek. I właściwie na tym kończyły się osoby zdolne ją w jakikolwiek sposób wesprzeć. Oczywiście mogła poprosić o pomoc dziewczyny ze swojej drużyny, ale jakby to wyglądało? Kapitan prosi zespół o pomoc w wytłumaczeniu o co właściwie w tej całej grze chodzi i jak do cholery latać na miotle?
Westchnęła pod nosem, w duchu krytykując swój żywot. Gwałtownie wstała z podłogi i skierowała się w stronę łazienki, chcąc wziąć relaksującą kąpiel. Mimo to, nie spuszczała wzroku z tekstu.
W tym samym czasie, młody Malfoy stwierdził, że jedynie cud mu pomoże. Nawet, jeśli chciałby napisać ten referat to i tak nie potrafi. Dział należał do wyjątkowo trudnych, tym bardziej, że była to praca dodatkowa. Znając resztę Ślizgonów i ich zapał do nauki, nikt nie byłby mu w stanie doradzić, zresztą blondyn nie miał w zwyczaju proszenia kogoś o pomoc, nawet w tak błahej sprawie jak lekcje. Poderwał się z kanapy i z książką przed nosem, na wyczucie, udał się do łazienki chcąc wziąć pobudzający prysznic.
Po chwili, poddając się prawą fizyki wpadli na siebie. Posłali sobie przesycone nienawiścią spojrzenia, po czym jednocześnie na siebie warknęli, niemal jak agresywne psy podczas konfrontacji na spacerze.
- Patrz jak chodzisz Granger.
- Patrz jak chodzisz Malfoy.
Pochylili się by podnieść swoje rzeczy, które wypadły im z rąk na skutek zderzenia.
Draco wziął do ręki podręcznik, jednak szybko zorientował się, że to nie jego własność. Mimo to nie zamierzał jej tak szybko oddać. Spojrzał na tytuł i odruchowo uśmiechnął się pod nosem.
- Powiedz mi Granger ...
Zrobił krótką wyjątkowo wymowną pauzę, unosząc swoje stalowe spojrzenie na dziewczynę.
- … Od kiedy to interesuje cię quidditch?
- A co cie to obchodzi?! Oddawaj!
Warknęła na niego, jednocześnie starając się odzyskać podręcznik. Próba skończyła się jednak niepowodzeniem. Blondyn oddalił się o kilka kroków i przemierzając salon zaczął głośno czytać, pierwszą tytułową stronę książki.
- Szybki kurs quidditcha. Hmmm....
Przerzucił wzrok na kasztanowłosą, następnie jeszcze raz na tekst.
- … Interesujące.
Wyszeptał z udawanym zamyślenie, by po chwili przez jego twarz przebiegł cyniczny uśmiech.
Hermiona zacisnęła pięści, próbując stłumić przypływ gniewu jaki po raz kolejny wzbudził w niej współmieszkaniec. Szybko do niego podeszła, z chęcią wyrwania mu swojej własności. Malfoy jednak znów okazał się szybszy. Gdy dziewczyna była tuż przy nim, schował podręcznik za siebie i odwrócił się przodem do niej, uważnie obserwując z dziwnym uśmiechem na ustach. Hermiona nieznacznie się wzdrygnęła. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewała. Była zdecydowanie zbyt blisko blondyna, jednak nie oddaliła się od niego. Nie potrafiła tego zrobić, a może nawet i nie chciała. Automatycznie zadarła głowę do góry i podniosła wzrok na chłopaka. Uchyliła usta by coś powiedzieć, jednak słowa nieoczekiwanie ugrzęzły jej w gardle. Na szczęście dziwną cisze przerwał Malfoy.
- Kto by pomyślał, że to właśnie ty Granger zostaniesz nową szukającą Gryffindoru.
Odparł spokojnie, uważnie wpatrując się w jej miodowe oczy. Przez chwile Hermiona była pewna, że arystokrata się uśmiechnął. Normalnie, zwyczajnie… Ale szybko wyrzuciła te myśl z głowy. Malfoy się przecież nie uśmiecha. Nie do niej.
Dopiero po chwili doszedł do dziewczyny sens słów chłopaka. Wytrzeszczyła ze zdziwienia oczy jednocześnie uchylając lekko usta.
- Skąd ty…
Szybko jednak zorientowała się co robi. Nie może przecież dać blondynowi oznak, że ma racje. Musiała wyjść z tego tematu. Nie chciała by blondyn dowiedział się, że gra w składzie drużyny. Po prostu nie chciała. Pomieszczenie wypełnił jej śmiech. Starała się by wyszedł jak najbardziej naturalnie.
- Ja i quidditcha? Nie sądziłam Malfoy, że jesteś aż tak głupi. No cóż, każdy może się pomylić.
Starała się nadać swojemu głosu pewności i ironii, którą zawsze obdarzał ją przeciwnik. W etapie końcowym była z siebie naprawdę zadowolona.
Machnęła ręką jakby odganiała muchę i ruszyła w stronę łazienki.
- Czy na pewno głupi Granger?
Mimowolnie się zatrzymała i odwróciła głowę w jego stronę. Patrzył na nią tak, jakby chciał ją przejrzeć na wylot. Dostrzec wszystko, co ukrywa i wszystko, co posiada. Hermiona pod wpływem takiego spojrzenia momentalnie straciła pewność siebie. Znów czuła się jak ofiara. Rozszyfruje ją, to była tylko kwestia czasu.
- Co masz na myśli?
Odparła pewnie, odwracając się do niego i krzyżując ręce na piersi. Starała się nie okazywać zmieszania jakie wywołał u niej Ślizgon.

Blondyn uśmiechnął się pod nosem. Lubił te momenty. Chwile, w których cały świat przestawał istnieć i byli tylko oni. Jednak nie miało to nic wspólnego z romantyzmem. Oboje doskonale zdawali sobie z tego sprawę. Traktowali to jak grę. Pojedynek, w czasie, którego każde chciało udowodnić swoją racją. Pokazać, że jest lepsze. Po prostu wygrać. Wszystkie chwyty były dozwolone, nawet te kontrowersyjne.
- Dobrze wiesz, o co mi chodzi.
Odparł spokojnie arystokrata, podchodząc w stronę dziewczyny i splatając dłonie za plecami. Gdy był już blisko niej, zaczął powoli ją okrążać, jednocześnie kontynuując swoją myśl.
- Nie umiesz kłamać Granger. Zresztą naprawdę sądziłaś, że się nie dowiem? Od początku wiem, że to ty zostałaś wybrana na zastępcę tej całej Weasley.
Hermiona poruszyła się niespokojnie, mocniej krzyżując ręce na piersi. Jednak starała się zachowywać spokój. Stała w bezruchu, uważnie śledząc każdy, nawet najmniejszy ruch blondyna.
- Doprawdy jest to najgorszy wybór, na jaki można się było zdecydować, a ty jesteś najgorszą zawodniczką w całej historii quidditcha. Jednak sadzę, że można to zmienić.... Ma dla ciebie układ Granger.
Kasztanowłosa z niepokojem słuchała wypowiedzi blondyna, szczególne wrażenie wywarła na niej końcówka. Spojrzała na niego z ukosa i uniosła prawą brew w geście zwątpienia.
- Układ?
Spytała z nutką zainteresowania i powątpiewania. Dopiero po chwili zorientowała się, że nieświadomie przyznała Malfoy'owi racje i potwierdziła fakt, że jest nową zawodniczką Gryffindoru.
Blondyn stanął w miejscu i z nikłym uśmiechem na ustach wpatrywał się w dziewczynę. W duchu zaczął się krytykować za to, że rozmawia z dziewczyną. Jeszcze bardziej skrytykował samego siebie za to co zamierzał teraz zrobić. Jednak gdzieś w głębi czuł, że dobrze postępuje i nie będzie tej decyzji żałował.
- Właśnie Granger. Tobie zależy na quidditchu, mi na numerologii, więc proponuje zawrzeć układ. Ja jako kapitan, szukający oraz najlepszy zawodnik Slytherinu dam ci kilka lekcji i przygotuje cię do zawodów, w zamian za to ty, jako największa kujonka w dziejach Hogwartu, wyręczysz mnie w napisaniu referatu.
Odparł spokojnie z wrodzoną pewnością i wyniosłością. Ani na moment nie spuszczał jej z oczu, cały czas uważnie obserwując jej reakcje. Dziewczyna wyglądała na spokojną, jednak w środku targały nią wyjątkowo liczne i sprzeczne emocje oraz uczucia. Z jednej strony taki obrót sprawy był jej wyjątkowo na rękę, z drugiej zaś rozsądek nakazywał by nie wdawać się w żadne układy z arystokratą. Przecież to Malfoy. Ten Malfoy! Właśnie ten! Pieprzony dupek, przywódca Slytherinu, najgorszy Ślizgon i najpewniej jeden ze Śmierciożerców.
- Jesteśmy wrogami Malfoy..... wrogowie sobie nie pomagają.
Oznajmiła zdecydowanie choć zrobiła dosyć długą przerwę między tymi dwiema wypowiedziami, sama zastanawiając się nad autentycznością tego co powiedziała. Szybko uderzyły w nią wspomnienia, od tych banalnych po naprawdę ważne. Gdy pomogła blondynowi w walce z kacem i nawet położyła go do łóżka, gdy Harry powiedział jej, że to właśnie Draco uratował ją przed bolesnym upadkiem gdy zemdlała, i co najważniejsze, gdy arystokrata pomógł jej pozbierać się po śmierci Wiktora. W tym momencie nie miała wątpliwości. Rzeczywiście byli wrogami. Wrogami, którzy już nie raz sobie pomagali.
- Nie nazwałbym tego pomocą Granger. Uwierz mi, od nikogo nie chce pomocy, a już na pewno nie od człowieka tak nędznego pokroju jak ty.
Przesączony złością, ironią i uniesieniem ton Malfoy'a wypełnił całe dormitorium, a jego właściciel rozsiadł się wygodnie na fotelu, uprzednio nalewając sobie ognistą whisky.
- Po prostu zaproponowałem ci przysługę, w zamian za przysługę. Mi zależy na zaliczeniu tego przedmiotu, a tobie Granger na nauczeniu się grać w quidditcha. Więc uzupełnijmy się nawzajem. Oczywiście nikt się o tym nie dowie, a my zapomnimy o wszystkim, gdy tylko spełnimy swoje zadania. To wszystko.
Dokończył już spokojnie, po czym wziął całkiem spory łyk bursztynowego płynu.
Dziewczyna stała chwile w bezruchu i spokojnie wsłuchiwała się w słowa blondyna. Gdy skończył, podeszła do stojącej nieopodal niego sofy i usiadła na niej. Zapadła chwila ciszy, w której Draco przeklinał się w duchu, za chwile słabości i proponowanie współpracy z panną Granger, natomiast dziewczyna poważnie zaczynała rozważać jego propozycję. Analizowała wszystkie wady i zalety owego układu. Rozum nie chciał się zgodzić na te dość niespodziewaną propozycję, natomiast jakiś impuls kazał na to przystąpić. Po chwili, kierowana obecną sytuacją podeszła do barku i również nalała sobie procentowego napoju. Blondyn ani na moment nie spuszczał jej z oczu. Towarzyszył mu przy tym dziwny błysk w stalowych tęczówkach. Hermiona ponownie wróciła na swoje poprzednie miejsce i uważnie zaczęła wpatrywać się w arystokratę. Na jej twarzy pojawiło się coś na wzór uśmiechu.
- Niech będzie Malfoy. Gdyby nie ta sytuacja, nigdy bym się na to nie zgodziła, ale chyba jestem na tyle zdesperowana, że mogę się zgodzić na współprace z wrogiem.
Odparła spokojnie, jednak z nutką nienaturalnego rozbawienia, jednocześnie uniosła kryształowe naczynie do góry, jakby chciała wznieść toast, po czym wypiła od razu całą zawartość szklanki. Uśmiechnęła się niewinnie do współlokatora, po czym wstała i zniknęła za drzwiami od łazienki.
Malfoy wpatrywał się w odchodzącą dziewczynę z nieukrywanym zdziwieniem, o czym świadczyły szeroko otwarte oczy i lekko uchylone usta. Szczególne wrażenie wywarła na nim dziewczyna, gdy duszkiem opróżniła całą zawartość dość sporego, kryształowego naczynia i to jeszcze z nie byle jakim napojem. Gdy zniknęła za drzwiami pokiwał głową z podziwem i uśmiechnął się do siebie, po czym również opróżnił swój kieliszek.


                                                                        *

Zrezygnowała z kąpieli na rzecz ożywiającego prysznica, który w tym momencie był dla niej niczym wybawienie. Musiała ochłonąć po tej niespodziewanej i dość dziwnej rozmowie ze Ślizgonem.
Stała pod prysznicem uważnie rozpamiętując wydarzenie, które miało przed chwilą miejsce. Analizowała każde słowo, każdy gest blondyna, doszukując się w nim jakiegoś haczyka, podstępu.
Nie znalazła niczego.
- Przecież to nie możliwe…
Jej szept został zgłuszony przez potężny strumień wody, rozpryskujący się na jej ciele. Nie mogła znieść dłużej niewiedzy, dlaczego właściwie Draco sam zaproponował jej coś tak absurdalnego. Wyskoczyła jak oparzona spod prysznica, szybko oplotła się białym ręcznikiem i wyleciała jak torpeda z łazienki.
Już po chwili stała obok Malfoy'a.
Chłopak lekko zaskoczony, zamrugał kilka razy oczami i wygodniej rozsiadł się na fotelu. Przed nim stała mokra i prawie naga dziewczyna i dwuznacznie się w niego wpatrywała. W życiu każdego normalnego faceta takie momenty mają miejsce jedynie,głównie wtedy gdy kobieta chce mu się oddać i po chwili napalona rzuca się na niego. Z lekkim uśmiechem spojrzał na Hermione. Coś nie był do końca przekonany, że kasztanowłosa również przyszła tu z takim zamiarem.
- Malfoy!
Jej subtelny krzyk wypełnił całe dormitorium, ona sama z iskrami w oczach patrzyła na arystokratę, a jej postawa wyglądała co najmniej na bojową. Mimo to Ślizgon uśmiechnął się, tak jakby do dziecka. Z wyprostowanymi i mokrymi włosami, kroplami ściekającymi po odsłoniętej skórze i niezdarnie nałożonym ręczniku wyglądała słodko i uroczo, a niżeli groźnie.
- Tak Granger?
Spytał uprzejmie z błyskiem w oku i lekkim uśmiechem na ustach. Nie do końca był pewny czy jego miłe zachowanie jest teraz udawane, czy wręcz przeciwnie. I chyba nawet bał się odpowiedzi na to pytanie.
Hermiona lekko zbita z tropu przyjaznym zachowaniem i wyglądem współlokatora, z powątpiewaniem wpatrywała się w niego, po chwili oprzytomniała.
W końcu miała coś ustalić. Odchrząknęła chcąc podkreślić swą wypowiedz, a jednocześnie pozbyć się niespodziewanej chrypki.
- Malfoy…
- To już słyszałem.
Przerwał jej rozbawiony, a ona po raz kolejny wytrzeszczyła na niego oczy. Uprzejmy, wesoły, miły,rozbawiony, nastawiony pokojowo?! To chyba już lekka przesada...
- Czemu to robisz?
- Co?
Zapytał rozbawiony cała tą sytuacją, po czym wstał z fotela i podszedł do barku.
- No… Dlaczego chcesz mi pomóc?
Malfoy w milczeniu słuchał pytania współmieszkanki, jednocześnie nalewając do dwóch kieliszków swojego ulubionego płynu. Dziewczyna zaś kontynuowała.
- Dlaczego chcesz mnie nauczyć gry w quidditcha? Wiem, że chcesz bym napisała ten referat za ciebie, ale przecież to tylko świstek pergaminu. Wątpię, byś narażał swój tyłek tylko dla lepszej oceny. W końcu jesteśmy z domów, które od wieków prowadzą między sobą wojnę, a ty chcesz mi pomóc wygrać zawody? Choć sam jesteś kapitanem drużyny, która będzie dla mnie największym wyzwaniem i….
- Skończyłaś już?
Przerwał jej lekko znudzony jej monologiem, po czym podał jej pełny kieliszek, i znów usiadł na swoim miejscu. Dziewczyna automatycznie odebrała od chłopaka naczynie i usiadła naprzeciw niego.
- Dobra Malfoy, gadaj, o co ci chodzi?
Warknęła nieźle podenerwowana i poirytowana, jednocześnie pochylając się bardziej w stronę chłopaka, marszcząc przy okazji brwi. Wolała nie spuszczać go z oczu. Arystokrata z rozbawioną miną zrobił to samo, co kasztanowłosa. W rzeczywistości ich twarze nie były w takich sporych odległościach. Blondyn uważnie wpatrywał się w oczy dziewczyny, ukradkiem obserwując krople wody, spływające po włosach, szyi, ramionach, dekolcie i po wszystkich innych, odkrytych częściach ciała współlokatorki. Zaczął poważnie rozmyślać zupełnie zapominając, że dziewczyna czeka na odpowiedz.
- Malfoy…?
Spytała cicho i niepewnie, jednak ponaglająco. Domyśliła się, że blondyn odpłynął myślami gdzieś bardzo daleko, jednak mimo wszystko zależało jej by jeszcze dzisiaj usłyszeć odpowiedź. Jej oblicze znacznie złagodniało, z zaciekawieniem wpatrywała się w zamyśloną twarz blondyna.
- Mam taki kaprys.
- Słucham?
Dziewczyna zamrugała kilka razy powiekami i ponownie zmarszczyła brwi, nie do końca pewna, czy dobrze zrozumiała te niespodziewane słowa Ślizgona.
- To co słyszałaś. Nauczę cię grać, bo mam taki kaprys. Nic więcej… Zupełnie nic.
Dodał ciszej i oparł głowę o zagłówek fotela, kończąc i tak zbyt długo trwającą wymianę spojrzeń.
- Kaprys?
Powtórzyła cicho, by po chwili wykrzywić twarz w grymasie oburzenia i zdenerwowania
Hermiony wyraźnie ta odpowiedź nie zadowoliła. Poderwała się z siedzenia i pchnięta impulsem wylała zawartość swojej szklanki na twarz Ślizgona.
- Wybacz Malfoy. Miałam taki kaprys.
Warknęła na niego i nim zdążył zareagować ponownie zamknęła się w łazience.






14 komentarzy:

  1. Hermiony wyraźnie ta odpowiedź nie zadowoliła. Poderwała się z siedzenia i pchnięta impulsem wylała zawartość swojej szklanki na twarz Ślizgona.
    - Wybacz Malfoy. Miałam taki kaprys.-bezcenne

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałabym zobaczyć minę Malfoy'a jak na niego wylała ;p Niestety mogę to sobie tylko wyobrażać ;D Rozdział genialny ;p

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudowna końcówka <3
    L.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę nic dodac po wczesniejszych komentarzach; 333 powiem tylko ze genialnie piszesz

    OdpowiedzUsuń
  5. Mega z ta Ognista ;* Świetny rozdzial piszesz C.U.D.N.I.E <3

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja mam taki kaprys żeby stwierdzić, że to jest SUPER blog! :D ~ Pola

    OdpowiedzUsuń
  7. Kocham ^_^

    Kate_Cook

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja mam taki kaprys żeby cię udusić ze szczęścia że piszesz takie super rozdziły

    OdpowiedzUsuń
  9. Hahaha :D leżę i nie wstaję :P Po prostu genialne :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Hahahaha rozwaliła mnie końcówka xD

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Rozkręca się ta Hermiona, ale tak zmarnować dobrą Ognistą :D

    OdpowiedzUsuń