niedziela, 5 maja 2013

[17.] Samo życie.



Pamiętacie, kiedy byliście małymi dziećmi i wierzyliście w bajki,
marzyliście o tym, jakie będzie wasze życie?
Biała sukienka, książę z bajki.
Ostatecznie dorastacie.


(…)
Wiara to zabawna rzecz
.
Pojawia się, kiedy tak naprawdę tego nie oczekujesz.
To tak, jakbyś pewnego dnia odkrył,że baśń może się nieco różnić od twoich wyobrażeń.Zamek, cóż,może nie być zamkiem.
I nie jest ważne „długo i szczęśliwie”, ale”szczęśliwie” teraz.
Raz na jakiś czas, człowiek cię zaskoczy, i
raz na jakiś czas człowiek może nawet
zaprzeć ci dech w piersiach.”






Rudowłosa, młoda przedstawicielka wyjątkowo licznej rodziny Weasley'ów leżała na jednym z wielu łóżek znajdującym się w Skrzydle Szpitalnym. Wizualnie nie wyglądała za dobrze. Ba! Wręcz tragicznie.
Jej umiłowanie do quidditcha doprowadziło ją do sali szpitalnej, a wszystko przez to, że przesadziła z treningami. Podczas jednego z nich miała bardzo poważny wypadek. Jedynie cud sprawił, że przeżyła. Podczas lotu dostała tłuczkiem prosto w brzuch. Szybkość lecącego pocisku zwaliła ją z miotły. Dziewczyna spadła z kilku metrów na ziemie. Straciła przytomność. Połamała połowę kości. Od dłuższego czasu była w śpiączce i nic nie wskazywało na to, że szybko się z niej obudzi.
W każdej wolnej chwili jej przyjaciele odwiedzali ją i czuwali przy jej łóżku, cierpliwie czekając i wierząc, że otworzy powieki i wszystko będzie dobrze, tak jak dawniej.
Ron cierpiał, bo była jego siostrą. Hermiona bo najlepszą przyjaciółką, a Harry bo tą prawdziwą miłością.
Nieraz w środku nocy, potajemnie wymykali się z dormitoriów i czuwali przy niej. Choć ona spała, oni byli z nią, rozmawiali wierząc, że pomimo wszystko ich słyszy. Siostra Pomfrey robiła wszystko, co w swojej mocy by pomóc dziewczynie, jednak, gdy wszystkie możliwe środki już się wyczerpały, kiwała smutno głową i kazała czekać.
A oni to robili.
Wiernie i z nadzieją, że już wkrótce będzie tak jak dawniej i znów całą czwórką będą przemierzać Hogwarckie korytarze wesoło przy tym rozmawiając i żartując.


                                                                          ***


Harry siedział na krześle przy łóżku dziewczyny, która już od tygodnia była w śpiączce. Obiema rękami, kurczowo ściskał jej dłoń. Chwile przypatrywał się jej bladej i poranionej twarzy, by po chwili spuścić smutny wzrok na pościel. Tak bardzo się bał, że już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu ani nie usłyszy jej głosu. Bał się, że już nigdy nie będzie mógł zatopić się w błękicie jej tęczówek, choć nawet nigdy jej nie powiedział jakie są piękne. Miał do siebie pretensje. Była dla niego jedną z najważniejszych osób w życiu, a nawet nie potrafił jej pomóc. Zupełnie tak jak niedawno Hermionie. Obwiniał się o jej stan choć podświadomie wiedział, że nie miał najmniejszego wpływu na to, co się stało. Wiadomość o tym wypadku była szokiem dla całej trójki Spuścił głowę, opierając czoło o jej chłodną dłoń. Przymknął oczy, przypominając sobie wszystkie ich wspólne chwile. Nie mógł sobie wybaczyć, że nie powiedział jej o wszystkim co do niej czuł, tym bardziej, że nikt nie był w stanie stwierdzić czy jeszcze kiedyś będzie miał do tego okazję. Przed wypadkiem staranie ukrywał wszystkie swoje uczucia do rudej bojąc się że go odtrąci. Bał się, że nie odwzajemni jego miłości, że po prostu wyśmieje i zostawi. Bez miłości, bez przyjaźni, bez niczego. Znów samego.
Tymczasem koło parapetu stał rudowłosy chłopak. Tępo wpatrywał się w widok za szybą. Nie podziwiał krajobrazu, zahipnotyzowany wzrok utkwił na błoniach, myśląc nad czymś w skupieniu. Jego siostra walczyła o życie, a on nie mógł nic zrobić. Była od niego młodsza, więc był za nią odpowiedzialny, a mimo to nie pomógł jej. Wiedział, że obwinianie siebie nie mam sensu, tym bardziej, że on niczemu nie zawinił. Jednak człowiek w obliczu tragedii bliskich zawsze doszukuje się w sobie winy. Jego siostra leży nieprzytomnie na łóżku, a on nic nie może zrobić. Ta myśl przytłaczała go najbardziej. Przecież tak naprawdę on sobie bez niej nie poradzi. Co będzie jeśli dziewczyna już nigdy się nie obudzi? Nie wyobrażał sobie swojego życia, w momencie gdyby miało jej zabraknąć.
Pokiwał szybko głową chcąc odpędzić te okropne myśli i koszmary. Z jego błękitnych oczu spłynęły dwie słone krople, których mimo szczerych chęci nie potrafił powstrzymać.
Hermiona stała tuż za rudowłosym chłopakiem. Swoją dłoń trzymała na jego ramieniu, czołem opierając się o jego plecy. Cicho płakała. Kobieta zawsze w takich chwilach płacze. Nie ważne czy jest silna czy nie. W obliczu śmierci kochanej osoby, emocje zawsze wygrywają.
Obecna sytuacja ją przerastała. Ledwo, co zdołała pozbierać się po śmierci chłopaka, to teraz istnieje możliwość, że straci również przyjaciółkę.
Czy życie nie jest okrutne?
Tak wiele nieszczęść ostatnio doświadczyła w swoim młodym życiu, choć przecież była dobrym człowiekiem. Nigdy nie dawała losowi podstaw do tego, by teraz mścił się na niej, w tak okrutny sposób.
Nie zmieniając pozycji, ukradkiem spojrzała w stronę łóżka. Z jej uchylonych powiek znów wyleciała kolejna porcja łez. Zagryzła wargi i przymknęła oczy nie chcąc patrzeć, na widok przyjaciółki w takim stanie. Ginny była dla niej niczym siostra, której nigdy nie miała. Była jej słońcem, rozświetlającym szarą rzeczywistość. A jeśli zgaśnie? Nie może stracić kolejnej najważniejszej osoby w życiu. Po prostu nie może. Wolną rękę zacisnęła w pięść. Była zła. Znów nie umiała pomóc ukochanej osobie. Kolejny raz. Teraz mogła się tylko przyglądać i czekać, a było to zdecydowanie za mało. Tak bardzo chciała jej pomóc, choć nie mogła nic zrobić. Zdecydowanie otarła łzy z policzków. Zrozumiała, że musi być silna. Łzy przecież w niczym nie pomogą, liczy się wiara.
Uniosła głowę i spojrzała na twarz rudowłosego, z którego powiek uleciały dwie łzy smutku i bezsilności. Nie mogła znieść cierpienia kolejnego przyjaciela. Cicho stanęła obok niego i delikatnie otarła słone krople spływające z jego bladych policzków. Chłopak momentalnie odwrócił głowę w jej stronę. Zamglone błękitne oczy, spotkały się z miodowymi tęczówkami, choć również cierpiącymi to jednak dostrzegł w nich nadzieje, której tak bardzo potrzebował. Poczuł jak jego wnętrze wypełnia lekka fala ciepła. Towarzystwo Hermiony dodawało mu otuchy.
Dziewczyna bez słowa przytuliła się do Rona, a chłopak odwzajemnił ten prosty jednak znaczący gest. Objął ją w pasie i ukrył twarz w jej bujnych lokach, wsłuchując się w szept dziewczyny, jej słowa pocieszenia i otuchy. Hermiona miała nadzieje, której on tak bardzo potrzebował. W jej objęciach zaczynał się wyciszać, aż w końcu wierzyć w prawdziwość słów brązowowłosej.
Wiedziała, że już się uspokoił jednak jeszcze bardziej przytuliła Weasley'a. Dopiero po dłuższej chwili dziewczyna delikatnie odsunęła się od niego i łagodnie uśmiechnęła. Odpowiedział tym samym, choć nie wierzył, że potrafi się uśmiechnąć w takich okolicznościach. Hermiona złapała go za rękę i pociągnęła w stronę łóżka, Stając tuż za Harrym. Chłopak słysząc, że się zbliżają, oderwał się od dłoni dziewczyny i odwrócił w ich stronę z pytającym wyrazem twarzy. Gryfonka automatycznie ukucnęła i przytuliła przyjaciela. Nie umiała pomóc przyjaciółce, ale potrafiła chłopakom. Wiedziała o tym, że zadręczanie i zamartwianie nic nie da. Trzeba mieć nadzieje, w którą muszą uwierzyć, całą trójką. Ciemnowłosy czuł bijące ciepło od kasztanowłosej. Nie potrafił nazwać tego, co mu towarzyszyło, ale pomogła mu. Sam nie wiedział jak to zrobiła, ale kasztanowłosa sprawiła, że się uśmiechnął. Hermiona w tak zwykły sposób zapaliła światło, rozświetlając ciemność panującą w nich od dłuższego czasu. Kasztanowłosa choć praktyczni nic nie zrobiła, dodała mu sił. Wystarczył jej jeden uśmiech, spojrzenie w miodowe oczy i już wiedział, że wszystko będzie dobrze.
Nie wiedział czy to dar, ale bez wątpienia jego przyjaciółka posiadała „to coś”. Była wyjątkowa i miała w sobie coś magicznego i nie chodziło tu o umiejętność władania czarami i sporządzania eliksirów. To było coś innego. Nie potrafił tylko tego określić i nazwać.
W tym momencie zaczął ją podziwiać. W końcu przecież tyle wycierpiała. Codzienne znęcanie, poniżanie i upokarzanie ze strony Ślizgonów, zamieszkanie z największym wrogiem, śmierć chłopaka, wypadek przyjaciółki i jej stan krytyczny, a mimo to miała siłę, chęć walki, wiarę i nadzieje. Możliwe, że w tym właśnie momencie zrozumiał, że wcześniej jej nie doceniał. Przez tyle lat, nie wiedział, co ma w sobie ta niepozorna istotka i nie starał się tego odkryć. Choć byłą jego przyjaciółką widział ją głównie tak jak inni – jako kujonke. Złaknioną wiedzy dziewczynę, która lubiła dominować i mieć nad wszystkim kontrole. Ale teraz, gdy spojrzał w jej oczy, zrozumiał, że się pomylił. Była zupełnie inna niż się wydawała i nawet nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, jaka w takim razie była.
Hermiona podeszła znacznie bliżej do łóżka przyjaciółki, siadając nad jego krańcu. Pochyliła się lekko nad śpiącą przyjaciółką i lekko pocałowała ją w czoło.
- Gin… wróć do nas.
Jej łagodny głos przerwał nieprzenikliwą ciszę panującą od dłuższej chwili w Skrzydle Szpitalnym. Uśmiechnęła się do niej i właśnie wtedy coś drgnęło.
- Patrzcie.
Niemalże krzyknęła podekscytowana kasztanowłosa i wskazała na dłoń przyjaciółki. Chłopcy przyjrzeli się uważnie. Na początku nic nie do
strzegli, dopiero po chwili uświadomili sobie, że Ginny zaczyna powoli poruszać palcami.

                                                                  ***


Minęło kilka dni, odkąd Ginny, ku radości przyjaciół, wybudziła się ze śpiączki. Powoli wracała do siebie, choć wypadek był naprawdę poważny i było o nim głośno w całej szkole.
Wszystko przez to, że w Hogwarcie zorganizowano turniej dziewczyn w quidditcha, do którego młode kobiety, już od jakiegoś czasu się przygotowywały. Była to całkowita nowość, ale również niesamowita okazja do pokazania wszystkim, swoich umiejętności. Skład drużyny Gryffindoru był już dawno wybrany i to właśnie Ginny była kapitanem oraz szukającą. Jednak pewne było, że na długo pożegna się z tym sportem. Zdrowie było najważniejsze. Jednak ktoś musiał ją zastąpić. Ale kto?

                                                                    *

- Hej kochana.
Do Skrzydła Szpitalnego wpadła roztargniona Hermiona. Rudowłosa uważnie zmierzyła ją wzrokiem, po czym uśmiechnęła się pobłażliwie. Widocznie nie był to najlepszy dzień dla jej kasztanowłosej przyjaciółki. Już od jakiegoś czasu Ginny zauważyła tę różnice.
Hermiona raz na jakiś czas, miała takie dni, że była nawet zdolna zapomnieć jak się nazywa. Zapowiadało się na to, że ten dzień również taki będzie. Włosy Hermiony wyglądały jak po walce z piorunami, szatę założyła na złą stronę i o ile to w ogóle możliwe, to nawet jej rzęsy wyglądały na krzywo pomalowane. Jednym słowem… brak słów.
Nim Ginny zdążyła cokolwiek skomentować została porządnie wyściskana i obcałowana w oba policzki. Trzeba było przyznać, że Hermiona nie mogła się nacieszyć faktem, iż jej najlepszej przyjaciółce nic poważnego się nie stało. A jej nieraz niespodziewane i gwałtowne wybuchy czułości najlepiej o tym świadczyły.
- Jak się czujesz?
Spytała troskliwie właścicielka bujnych loków i zaczęła wykładać na szafkę różne smakołyki, które kupiła dla przyjaciółki. Rudowłosa najpierw bacznie przyjrzała się stolikowi, który zaczął się uginać pod ciężarem słodyczy, a następnie przerzuciła wzrok na przyjaciółkę. Obdarowała ją czułym uśmiechem. Po chwili jakby wyraz jej twarzy spoważniał. Mimo to, jej głos nie stracił na łagodności i troskliwości.
- A ty?
Hermiona na to pytanie, zesztywniała i upuściła paczkę fasolek, które właśnie trzymała w dłoniach. Przez chwile pustym wzrokiem wpatrywała się w rudowłosą, jednak po chwili, lekko potrząsnęła głową. Odwróciła wzrok i kucając pod łóżkiem dziewczyny, niezdarnie zaczęła zbierać rozsypane fasolki. Nie umiała powstrzymać drżenia głosu.
- Świetnie. Nic mnie nie boli, dostałam najlepszą ocenę z referatu z eliksirów, mniej kłócę się z Ronem i…
- Nie o to pytałam.
Gwałtownie przerwała rudowłosa, nim Hermiona się rozkręciła. Jej ton i wyraz twarzy mówił sam za siebie. Starsza Gryfonka westchnęła cicho. Przymknęła oczy i zrezygnowana usiadła na podłodze. Doskonale zdawała sobie sprawę o co pyta ją przyjaciółka. Jednak nie była wstanie dać jednoznacznej odpowiedzi. Jeszcze nie. Było za wcześnie.
- Nie wiem Ginny. Naprawdę nie wiem.
Wyszeptała, z każdym kolejnym słowem przyciszając ton. Ruda spojrzała na nią smutno, zupełnie jak na porzuconego psa, przywiązanego do drzewa w lesie.
- Hermi…
- Nic mi nie jest! Zresztą to ja cię pierwsza zapytałam o samopoczucie.
Krzyknęła odkrywczo kasztanowłosa, chcąc jak najszybciej skończyć temat rozpoczęty przez błękitnooką. Weasley doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że jej przyjaciółka nie chce się zwierzać ze swoich uczuć. Uszanowała to. Uśmiechnęła się do niej sympatycznie.
- Całkiem dobrze. Już niedługo będę mogła wrócić do dormitorium. Niestety..
Głos rudej ucichł. Zrobiła pauzę i spuściła głowę, smutny wzrok zatrzymując na białym prześcieradle.
- .. niestety nie będę mogła wziąć udziału w turnieju.
Hermiona poderwała się na te słowa z podłogi i usiadła na łóżku obok przyjaciółki. Wiedziała jak ważny jest dla niej udział w zawodach.
- Hej, Ginny nie smuć się. Wiem, że marzyłaś o udziale w turnieju, ale pamiętaj, że zdrowie jest najważniejsze. Zresztą jeszcze nie raz zagrasz i wszystkim dokopiesz.
Odparła czule kasztanowłosa i przytuliła przyjaciółkę, po chwili się od nie oderwała.
- Tak wiem, tylko… Ech… Już się pogodziłam z tym, że nie wezmę udziału w zawodach, ale brakuje nam zawodniczki. Przeze mnie Gryffindor musi się wycofać z rozgrywek.
- NIE! Wcale nie. Na pewno jest ktoś, kto może cię zastąpić. Przecież nie możemy się tak łatwo poddać. Prawda? Sama to zawsze powtarzasz.
Granger poderwała się z łóżka i wygłaszała swoje kazanie, żwawo przy tym gestykulując.
Ginny uśmiechnęła się pod nosem, szczerze rozbawiona nagłym ożywieniem przyjaciółki, która z wyjątkowym zapałem wyrzucała z siebie nadmiar zbędnych słów. Ruda, lekko przybita, spuściła wzrok na pościel, której kawałek zaczęła niezdarnie skubać.
- No właściwie jest jedna, jedyna osoba, która może mnie zastąpić, ale…
- Ale co?
Przerwała jej nagle ożywiona Hermiona, zniecierpliwiona podskakując z nogi na nogą.
- Na pewno się nie zgodzi.
Wybełkotała ruda i ukryła twarz w dłoniach.
- Żartujesz!
Hermiona wyglądała na oburzoną domysłami przyjaciółki.
- Musi się zgodzić! Jeśli jest prawdziwą Gryfonką zrobi wszystko by nasz dom wziął udział w turnieju i go wygrał. Na pewno się zgodzi, nie ma innego wyjścia. To jest jej obowiązek. Mów mi szybko o kogo ci chodzi, zaraz pójdę z nią pogadać.
Krzyknęła ochoczo brązowowłosa i klasnęła w ręce. Cieszyła się, że problem tak łatwo udało się rozwiązać. Ginny uśmiechnęła się pod nosem, po czym oderwała dłonie z twarzy.
- Witam nową kapitan zespołu oraz szukającą.
Odparła ruda z szerokim uśmiechem, uważnie obserwując Hermione. Ta nie za bardzo rozumiejąc, o co chodzi rudowłosej, odwróciła się za siebie. Myślała, że jej przyjaciółka patrzy na osobę stojącą za nią. Jednak nikogo nie było. Granger i Weasley były jedynymi osobami w Skrzydle Szpitalnym, nawet siostra Pomfrey gdzieś zniknęła.
- Ale tu nikogo nie ma.
Odparła zdziwiona Hermiona i uważnie wpatrywała się w przyjaciółkę. Po chwili zrozumiała.
- O NIE! Nawet o tym nie myśl!
Krzyknęła i zaczęła machać rękami tak jakby chciała jej oznajmić, że ma się od niej trzymać z daleka.
- Nie mam mowy!
- Ale Hermi..
- Nie!
- Hermi..
- NIE!
- HERMI!!!
Ryk, bo krzykiem tego nazwać nie można było, Ginny wypełnił całe pomieszczenie. Granger aż drgnęła i stanęła na baczność w miejscu. Czekając jak na odstrzelanie. Po chwili padły strzały.
- Posłuchaj. Jesteś jedyna, która może mnie zastąpić. Sama jeszcze przed minutą powiedziałaś, że wzięcie udziału w turnieju należy do obowiązków Gryfonki i musi się zgodzić, a więc nie masz wyjścia. Zresztą chce byś to właśnie ty mnie zastąpiła.
Dodała już spokojnie ruda i uśmiechnęła się zachęcająco do przyjaciółki, ta jednak jej optymizmu nie podzielała. Westchnęła zrezygnowana, spuszczając ręce wzdłuż tułowia.
- Ale Ginny, zrozum. Nigdy nie grałam w quidditcha, nie znam żadnych zasad, ba! Ja nawet nie potrafię latać na miotle. Nie jestem wysportowana, nie mam żadnej kondycji, ani daru do gry tak jak ty. Po prostu się do tego nie nadaje. Mam kłopoty z wejściem na miotłę, a co dopiero ściganiem się na niej. Ginny proszę, weź kogoś innego. Tak będzie lepiej. Uwierz mi.
Kasztanowłosa była pewna, że po tak zobrazowanej sprawie ruda na pewno zmieni zdanie, a wraz z nim członkinie zespołu. Była jednak w będzie. Błękitnooka uśmiechnęła się lekko i wzruszyła ramionami.
- A więc masz dwa tygodnie by się tego wszystkiego nauczyć.
Właścicielka bujnych loków już otwierała usta by wyrazić swój sprzeciw jednak ruda była szybsza.
- Żadnych, „ale”. Zresztą… Miona, proszę zrób to dla mnie.
Hermiona przyjrzała się przyjaciółce. Minęła minuta, w czasie, której walczyła z samą sobą. Po chwili wywróciła teatralnie oczami, krytykując się w duchu, za chwile słabości i zdecydowanie zbyt miękkie serca.
- Dobrze. Zrobię to dla ciebie.
Jednak wyraz jej twarzy, wyraźnie świadczył o tym, że jest to najgorsza decyzja, jaką podjęła w swym młodym, jednak chaotycznym i wyjątkowo bujnym życiu.
Całe Skrzydło wypełnił pisk szczęścia rudowłosej. Hermiona rozczulona tą reakcją, podeszła do niej i mocno uściskała.
- Dziękuje Miona… Dziękuje.
Młoda Weasley tak mocno ściskała kasztanowłosą, że ta niemal zaczęła się dusić. Jednak Hermiona mimo wszystko postanowiła nie informować o tym przyjaciółki, która wzruszona niespodziewanie wybuchnęła gwałtownym napadem płaczu.

                                                                      *


Blondyn w samotności przemierzał zatłoczone korytarze Hogwartu. Doskwierało mu nieznośne uczucie nudy, a ponieważ nigdzie nie mógł znaleźć Granger, którą mógłby podręczyć, był zmuszony znaleźć sobie inne, alternatywne zajęcie. Zrezygnowany udał się w kierunku lochów.
Już po chwili znalazł się w pokoju wspólnym Ślizgonów. Wszedł do pomieszczenia dumnie, mierząc wszystkich wzrokiem mówiącym „Wasz przywódca wrócił.” Jego obecność wywołała dosyć sporą sensacje. Prawda, że był traktowany jak najważniejszy domownik Slytherinu, ale w końcu już od dłuższego czasu tu nie mieszkał, a ostatnimi czasy nawet rzadko się pokazywał.
Malfoy jednak zbył zdziwione spojrzenia milczeniem. Wyprężył się jeszcze bardziej i ruszył w stronę foteli przed kominkiem.
- Kogoż moje piękne oczy widzą…
Momentalnie Blaise wstał ze swojego miejsca, a w jego głosie można było usłyszeć coś w rodzaju radości i ożywienia. Kąciki ust arystokraty nieznacznie uniosły się ku górze. Uścisnął dłoń przyjaciela, po czym rozsiadł się na jednym z foteli. Zabini prędko poszedł w jego ślady.
- Co cię sprowadza na stare śmieci?
Spytał ciemnooki, jednocześnie nalewając ognistą do dwóch szklanek. Po chwili wręczył jedną z nich blondynowi.
- Nuda.
Odparł poważnie i zgodnie z prawdą, po czym upił łyk procentowego napoju.
Po chwili jego wzrok spoczął na grupce dziewczyn. Stały przy ścianie i z zapałem o czymś dyskutowały. Nie żeby go to specjalnie zainteresowało. Tym bardziej, że żadna z nich nie była szczególnie ładna i ciekawa, nie tak jak ….
- Naradzają się.
Malfoy potrząsnął głową i spojrzał na Zabiniego. W duchu dziękował, że jego kumpel wyrwał go z rozmyślań, które omal nie skończyły się na … no właśnie, na kim? Doskonale wiedział, do kogo porównał dziewczyny stojące naprzeciw niego. Nieznacznie wzmocnił uścisk na szklance z ognistą.
- Po co?
Spytał odruchowo, choć mało go to obchodziło. Jednak musiał zająć czymś umysł, który ostatnimi czasy za bardzo pozwalał sobie na rozmyślaniach o rzeczach i osobach, które w ogóle nie powinny istnieć.
- To ty nie słyszałeś?!
Krzyknął zdziwiony i wyraźnie ożywiony Blaise. Blondyn spojrzał na kumpla z ukosa, po czym upił kolejny łyk swojego ulubionego płynu.
- Niby o czym?
Zabini z rezygnacją pokiwał głową, a wzrok skierował na sufit. Zupełnie nie rozumiał jak można nie wiedzieć o takich istotnych rzeczach. W ramach komentarza westchnął ciężko pod nosem, kiwając głową w geście roztargnienia. W sumie już się przyzwyczaił, że jeśli chodzi o plotki i nowiny, blondyna nigdy to specjalnie nie obchodziło. No chyba, że dotyczyły jego samego, wtedy to już co innego.
- Zorganizowano turniej quidditcha, w którym udział biorą tylko dziewczyny.
Malfoy wytrzeszczył ze zdziwienia oczy, choć równie dobrze mogło to być spowodowane faktem, ze się zachłysnął, a dławienie się alkoholem raczej nie należy do najprzyjemniejszych czynności. Widząc to Blaise uśmiechnął się do przyjaciela i porządnie klepnął go w plecy. Draco odchrząknął z wyraźną ulgą, jednak jego głos nadal był ochrypnięty.
- Że co?
- To, co słyszałeś. Za dwa tygodnie odbędą się zawody, w których udział mogą wziąć tylko dziewczyny.
Malfoy wykrzywił usta w czymś, co miało przypominać uśmiech. Musiał przyznać, że ta wiadomość go zainteresowała. Spojrzała na przedstawicielki płci żeńskiej, które cały czas stały przy ścianie. Uśmiech na jego twarzy wyraźnie się zwiększył. Ślizgoni bardzo często wygrywali i był święcie przekonany, że dziewczyny również powtórzą ich sukcesy. W porównaniu z innymi zawodniczkami, one były dużo agresywniejsze, więc szybko powinny wykończyć przeciwniczki i przynieść wygraną Slytherinowi.
- Wiesz, co jest z tego wszystkiego najciekawsze.?
Draco w odpowiedzi pokiwał przecząco głową i spojrzał uważnie na kumpla.
- Że Gryffindor musiał się wycofać z rozgrywek.
Właściwie blondyn przyjął te wiadomość z mieszanymi uczuciami. Z jednej strony był zadowolony, że te cieniasy nie będą mogły grać, z drugiej zaś najbardziej interesowała go rywalizacja właśnie z Gryfonami.
- Dlaczego?
Spytał poważnie, dolewając sobie ognistej.
- Ta jak jej tam… Weasley, która była ich kapitanem, miała wypadek i nie jest w stanie grać. No i okazało się, że muszą się wycofać, bo nie mają nikogo w zastępstwie.
Blondyn prychnął pod nosem, chcąc w ten sposób wyrazić swoją pogardę do tych istot.
- Masz już nieaktualne wieści Blaise.
Koło dwójki przyjaciół stanął jeden ze Ślizgonów, mierząc ich wyjątkowo pewnym wzrokiem.
- Co masz na myśli?
Warknął na niego ciemnowłosy obdarzając przybyłego morderczym spojrzeniem. Wyjątkowo nie lubił dowiadywać się o czymś ostatni.
- Masz.
Odparł spokojnie szatyn o imieniu Matt, po czym rzucił urywek pergaminu na stół i wygodnie rozsiadł się na pobliskim fotelu. Zabini gwałtownie wziął go do ręki.


Gryffindor wraca do gry!
Kapitan i nowa szukająca wybrana!

Więcej informacji już niebawem.”

Odczytał na głos, po czym przeniósł zaciekawiony wzrok na nowo przybyłego Ślizgona.
- Skąd to masz?
- Wyjdź z dormitorium to się przekonasz. Te informacje są porozwieszane po całym Hogwarcie.
- Kto?
Warknął Zabini, zgniatając w garści skrawek pergaminu.
- Nie wiem. Podejrzewam, że to wiedzą tylko zawodniczki Gryffindoru.
Malfoy w milczeniu przysłuchiwał się tej wymianie zdań. Po chwili wiedział już wszystko, na czym mu zależało. Dopił do końca ognistą i bez żadnego słowa komentarza czy też pożegania wyszedł z dormitorium Ślizgonów.
Na jego twarzy zagościł tajemniczy uśmiech.




13 komentarzy:

  1. Hermiona grająca w quiditcha?No nie.Czegoś takiego sobie nie wyobrażałam.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pisze z telefonu, zasieg mi urywa i w ogole katastrofa takze zrobie to krotko: pomysl z quiditchem jest swietny. To bylo nie do przewidzenia :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny pomysł na Mionke grającąw quiditcha.; 3

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawie się robi ;) musze przyznać, że masz pomysły
    Karola ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Czy tylko mi się wydaje, czy Malfoy domyślił się, że kapitanem jest Hermiona :D pomysł miałaś WSPANIAŁY, CUDOWNY, CIEKAWY JEDNYM SŁOWEM ZAJEBISTY XD Czytam dalej :P

    OdpowiedzUsuń
  6. WSPANIAŁE! KOBIETO! NAJLEPSZY BLOG JAKI CZYTALAM W ZYCIU ! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham tego bloga <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Coś czuję, że Draco będzie trenował Mione :D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ginny była w strasznym stanie, dlaczego więc nie leżała w Mungu, tylko szkolmym szpitaliku. A wiem... żeby mogli ją odwiedzać.
    ;D

    OdpowiedzUsuń
  10. Malfoy ma problem z alkoholem i to dość poważny ��

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. Tak sobie myślę, że chyba wiem kto będzie trenował Hermionę ;) Swoją drogą ona i miotła? Coś czuję, że będzie zabawnie!

    OdpowiedzUsuń