niedziela, 5 maja 2013

[12.] Nieszczęsna siatka.



„Żyj tak żebyś po latach mógł powiedzieć:
przynajmniej się nie nudziłem…”




Hermiona Granger rześkim krokiem przemierzała korytarze Hogwartu, nucąc pod nosem jakąś wesołą piosenkę. Odkąd rano zrobiła test ciążowy i uzyskała wynik negatywny jej dobry humor powrócił na swojej dawne miejsce. Zasłabnięcia i bóle brzucha okazały się wynikiem przeziębienia i przemęczenia, a przynajmniej tak to uzasadniła, stawiając samej sobie diagnozę niczym doktor Quinn. Zresztą cokolwiek by to nie było, teraz zdawało jej się nie być istotne. Nawet poranna sytuacja z Malfoy'em nie mogła zniszczyć jej dobrego nastroju. Życie zdawało się być piękne, troski odeszły w zapomnienie, a na dodatek była sobota, więc dzień zapowiadał się naprawdę wspaniale. Po chwili szybkiego marszu skręciła w boczny korytarz prowadzący do domu Lwa. Mimo, że swój pierwotny Dom, a zwłaszcza Harrego i Rona, odwiedzała przy każdej możliwej okazji, to jeszcze nie miała okazji spotkać się i opowiedzieć o wszystkim Ginny, a w końcu typowo damskich tematów uzbierało się naprawdę sporo: od miłosnych uniesień z Wiktorem, poprzez trudy mieszkania z Malfoy’em, a na domniemanym podejrzeniu zajścia w ciąże kończąc. Czuła wewnętrzną potrzebę by koniecznie nadrobić wszystkie te zaległości. Jak na zawołanie, naprzeciw niej pojawiła się młoda przedstawicielka rodziny Weasley'ów. Gdy zobaczyła przyjaciółkę pomachała do niej i szybko podbiegła, zatrzymując tuż przed nią. Dziewczyny przyjaźnie się uściskały i pocałowały w policzki, jak to zwykły robić przedstawicielki płci pięknej. Mimochodem wzrok Hermiony powędrował na prawą rękę rudej, w której znajdowała się siatka z nadrukiem dziecięcych akcesoriów. Kasztanowłosa uśmiechnęła się szeroko na ten widok i ledwo powstrzymała głośny atak śmiechu.
- A ciebie co tak rozbawiło, co?
Ruda spojrzała na nią z cwanym uśmiechem, krzyżując przy tym ręce na biodrach i patrząc na prefekta naczelnego z wyraźnym zaciekawieniem. Miona machnęła ręką jakby ten gest miał być wystarczającą odpowiedzią.
- Och Ginny… to długa historia, ale chętnie ci ją opowiem jeśli tylko zaprosisz mnie na kawę i ciastko.
Mówiąc to wyszczerzyła się do przyjaciółki, na co ta odpowiedziała jej tym samym.
- Dobra, ale ty stawiasz.
- Sknera.
Skwitowała właścicielka bujnych loków, lecz po chwili przystanęła na ten niekorzystny dla niej układ.
Każda okazja była dobra by nie wracać szybko na czwarte piętro, nawet jeśli zakładała uszczuplenie prywatnego budżetu. Tylko jedna rzecz ciągle nie dawała jej spokoju. Kiwnęła głową na torebkę, którą ruda ściskała w dłoni.
- A to po co?
Odruchowo młoda Weasley spojrzała na ów przedmiot i uśmiechnęła się sama do siebie.
- Ach to… moja kuzynka jest w ciąży więc kupiłam jej kilka drobiazgów. A właśnie…. dobrze, że mi przypomniałaś… mam do ciebie prośbę. Czy mogłabyś to wziąć i przechować u siebie? W końcu mieszkasz „prawie” sama, a ja z bandą dziewczyn. Znasz je. Przecież jak tylko zobaczą te rzeczy to szkoła wypełni się od absurdalnych plotek, a tego naprawdę wolałabym uniknąć.
Kasztanowłosa pokiwała głową na znak zrozumienia. Obawy rudej były jak najbardziej słuszne i bez najmniejszych oporów zgodziła się przechować tą nieszczęsną siatkę. W końcu ona mieszkała tylko z Malfoy’em, który zresztą ani jej życiem, a tym bardziej zawartością szafy się nie interesował, więc pomysł rudej zdawał się być więcej niż uzasadniony. Ginny spojrzała na przyjaciółkę z nieukrywaną wdzięcznością, po czym podarowała jej torebkę z dziecięcymi akcesoriami. Hermiona odebrała ją z dosyć dziwną mieszanką emocjonalną, chociaż nie dała po sobie poznać wewnętrznego rozbicia. Już po chwili spojrzała na siostrę Rona z błyskiem ożywienia w oczach.
- Za godzinę jest wyjazd do Hogsmeade. Jedziemy?
- Oczywiście! W końcu obiecałaś mi kawę i ciastko.
Hermiona westchnęła zrezygnowana i teatralnie wywróciła oczami.
- Ta przyjaźń mnie dużo kosztuje…
- Nie marudź. Zawsze mogłam być gorsza.
Mówiąc to ruda przyjaźnie klepnęła towarzyszkę w ramię.
- Bardziej się już nie da.
Szepnęła w odpowiedzi, ale widząc iskry w błękitnych oczach, starsza Gryfonka tylko niewinnie się uśmiechnęła i wzruszyła ramionami.
- Za 50 minut czekam na błoniach.
Mówiąc to ruda niedbale machnęła ręką na pożegnanie i zawróciła do domu Lwa. Hermiona odprowadziła przyjaciółkę pobłażliwym uśmiechem. Gdy Ginny zniknęła za zakrętem, westchnęła cicho i skierowała swoje kroki z powrotem na czwarte piętro.
Ku swojej wielkiej radości odkryła, że nie było w nim Malfoy'a. Pokiwała głową z uznaniem kiedy stanęła na środku wspólnego salonu i zobaczyła, że na sofie zamiast chłopaka leżała tylko jego szara bluza. Prawdę mówiąc była pewna, że Draco spędzi cały dzień na kanapie w salonie lub w swojej sypialni, tym bardziej, że rano wyglądał doprawdy żałośnie. A już w ogóle nie sądziła, że blondyn był zdolny poruszać się w takim stanie. Niemniej jednak lepiej dla niej. Doprawdy jego obecność do szczęścia, ani do niczego innego nie była jej potrzebna. Odruchowo wzruszyła ramionami zupełnie jakby tym gestem komentowała zachowanie Ślizgona i mimochodem położyła siatkę na stoliku. Niewiele myśląc swoje kroki skierowała w stronę łazienki. W końcu dużo czasu jej nie zostało, a musiała się przecież przygotować do wyjazdu.

*


Arystokrata leniwie i ociężale spacerował po błoniach.
W duchu krytykował samego siebie za to, że opuścił wygodną kanapę, jednak chęć przewietrzenia się i pooddychania rześkim powietrzem była wyraźnie silniejsza od mizernego samopoczucia i wszystkiego innego co się z tym wiązało. Nawet nie zauważył, kiedy obok niego pojawiła się grupka wiernych Ślizgonów i zaczęła mu towarzyszyć w bezsensownym, powolnym spacerze, niemal jak prywatni ochroniarze jakieś supergwiazdy. Zignorował ich obecność tak jak zwykł to robić już od jakiegoś czasu. Praktycznie jego egzystencja zminimalizowała się tylko do myślenia o dwóch rzeczach: butelce z wodą, którą zostawił w dormitorium na czwartym piętrze oraz o domniemanej ciąży współlokatorki. Próbował zebrać do kupy wszystkie fakty i ustalić, która teza była prawdziwa, jednak nieznośny ból głowy całkowicie mu to uniemożliwiał. Mimo to nie zamierzał tak łatwo się poddawać i za najważniejszy cel owego dnia obrał sobie ustalenie, czy faktycznie największa kujonka w dziejach Hogwartu spodziewa się dziecka. Z takowym celem udał się z powrotem do budynku.
- Pamiętaj, że za godzinę jedziemy do Hogsmeade.
Nim odszedł dobiegł go jeszcze krzyk Blaise'a. Nawet mu nie odpowiedział, jedynie niedbale uniósł dłoń, co najpewniej miało oznaczać „dobra.”



*


Już na błoniach olbrzymi kac dał o sobie znać, toteż pierwsze co uczynił po przekroczeniu progu dormitorium na czwartym piętrze było sięgniecie po butelkę z wodą, którą bezdusznie pozostawił na stole już jakiś czas temu. Jak w amoku złapał przedmiot i duszkiem opróżnił jego zawartość. Już miał odejść do swojej sypialni, gdy coś przykuło jego uwagę. Ostrożnie podszedł bliżej i pochylił się nad rzeczą leżącą na stoliku. Zamrugał kilka razy powiekami i całkiem szybko doszedł do wniosku, że owym przedmiotem była siatka pochodząca z dziecięcego sklepu. Gwałtownie oderwał od niej wzrok i uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu jakby w obawie, że za chwile z jakieś szafy wyskoczy Granger z dzieckiem na rękach. Gdy upewnił się, że jest sam w salonie, a podejrzana znajduje się w łazience i bierze prysznic, głośno przełknął ślinę i zajrzał do środka. Ledwo powstrzymał się przed panicznym piskiem z chwilą gdy z siatki wyjął malutkie ubranka, mikroskopijne skarpetki, kolorową grzechotkę oraz smoczka. Chwilę wpatrywał się w niecodzienne znalezisko, po czym jego wyraz twarzy jakby złagodniał i nawet się uśmiechnął.
- Ładne..
Skwitował i już chciał przypatrzeć się bliżej skarpetką w wesołe trolle, gdy w porę zreflektował się co robi. Dosyć solidnie walnął się otwartą dłonią w czoło i niedbale wrzucił wszystko z powrotem do torby, wzdrygając się przy tym zupełnie jakby dotknął czegoś skażonego. Chwilę jeszcze z obrzydzeniem wpatrywał się w nieszczęsną siatkę utwierdzając się coraz bardziej w przekonaniu, że panna Granger była w stanie błogosławionym i niedługo będą musieli przemeblować dormitorium i dostosować je do potrzeb dziecka. Prawie się rozpłakał gdy to sobie wyobraził.
Na podsumowanie swoich ciężkich i drastycznych myśli przeklął pod nosem. Chwilę trwał w bezruchu, gdy nieoczekiwanie uświadomił sobie, że niedługo wyjazd do Hogsmeade i musiał się doprowadzić do stanu używalności, cokolwiek to oznaczało. Bez wahania udał się w stronę zamkniętych drzwi od łazienki. Przystanął przy nich marszcząc ostentacyjnie nos i brwi w geście niezadowolenia. Gryfonka znowu go wyprzedziła.
- Granger ruszaj dupę i wyłaź! Tobie i tak już nic nie pomoże!
Ciąża, ciążą, ale nie musiał być od razu miły.
- Odwal się Malfoy!
Typowa odzywka, jednak ku jego zdziwieniu otworzyła drzwi. Pewnym, lecz chwilami chwiejnym krokiem wszedł do środka. Dziewczyna była w trakcie układania włosów i ku jego wyraźnemu niezadowoleniu nie wykazywała chęci opuszczenia pomieszczenia w trybie natychmiastowym. Stanął niedaleko niej, tupiąc nogą w podłogę i patrząc na nią złowrogo. Po minucie zrezygnował uświadamiając sobie, że dziewczyny najwyraźniej to do wyjścia jednak nie motywuje. Wzruszył ramionami i jednym szybkim ruchem zdjął z siebie koszulkę. Kątem oka spojrzał na stojącą przy drugiej umywalce Hermionę. Miał ogromną ochotę rzucić w nią częścią swojej garderoby, jednak w ostateczności koszulka wylądowała na podłodze koło jego stóp. Westchnął zrezygnowany leniwie podchodząc do zlewu. Dosyć solidnie odkręcił kurek z zimną wodą i bez wahania wsadził głowę pod nią. Towarzyszył mu przy tym wyraz nieopisanej ulgi i głośne wypuszczenie powietrza z nadymanych policzków.
Hermiona spojrzała na niego z ukosa nie mogąc powstrzymać uśmiechu, który nieproszony lgnął jej na usta. Doprawdy Draco Malfoy z głową w zlewie wyglądał słodko.
Arystokrata również poszczycił ją dyskretnym spojrzeniem, który od razu skierował na brzuch. Z ulgą stwierdził, że nadal był płaski. Nieznacznie się uśmiechnął i jeszcze raz, jednak już dużo ciszej, westchnął.
Nauczyli się już, że ignorowanie siebie nawzajem było najlepszym sposobem wytrzymania ze sobą, toteż w łazience zapanowała niczym niezmącona cisza, w czasie której dziewczyna czesała włosy, a chłopak w ciągu dalszym trzymał głowę w zlewie.
Już miesiąc mieszkali ze sobą. Pierwsze kilka dni były istnym koszmarem i to nie tylko dla dwójki głównych bohaterów. Skutki wymuszonej przez dyrektora wyprowadzki odczuli praktycznie wszyscy. Hermiona i Draco dosyć opornie przyzwyczajali się do faktu życia razem, toteż kontrolowanie ich przez profesorów w początkowym etapie wspólnego mieszkania było na porządku dziennym. Miarka przebrała się dnia trzeciego, kiedy to omal się nie pozabijali i tylko dzięki szybkiej interwencji dyrektora skończyło się zaledwie na pobycie w skrzydle szpitalnym. Tego samego dnia zwołało się nawet zebranie wszystkich nauczycieli, którzy kategorycznie zażądali od profesora Dumbledore'a by Hermiona wraz z Draconem natychmiast powrócili do swoich poprzednich dormitoriów. Jednak staruszek był nieugięty. Nawet wtedy gdy niespodziewanie odwiedzili go wysłannicy z obu rywalizujących domów, z podpisaną przez wszystkich uczniów petycją o oddanie im swoich ludzi z powrotem. W efekcie końcowym, najwięksi wrogowie w ciągu dalszym mieszkali razem, ucząc się wspólnego życia i akceptowania swojego towarzystwa.



***


- Czy możesz mi do cholery powiedzieć co my tu tak właściwie robimy?
Warknął wyjątkowo poirytowany Zabini w stronę swojego blondwłosego przyjaciela. Istotnie jego życiowe niezadowolenie było w pełni uzasadnione. No cóż, jakoś nigdy wcześniej nie zdarzało mu się skradać między uliczkami Hogsmeade szpiegując dwie plotkujące dziewczyny, by chwile później czołgać się po brudnej podłodze jednej z podrzędnych kawiarni.
- Zamknij się.
Właściwie jak łatwo się domyślić ta odpowiedź wcale go nie zadowoliła, toteż oburzony sytuacją w jakiej obecnie przyszło mu żyć gwałtownie się wyprostował, jednak nim zdołał wydobyć z siebie choćby słowo buntu został natychmiast sprowadzony do parteru przez swojego przyjaciela.
Draco pewnie złapał go za fragment szaty i mocnym ruchem sprawił, by chłopak ponownie padł na ziemię.
- Oszalałeś?! Jeszcze nas wydasz!
Warknął starając się o jak najcichszy, a zarazem oburzony ton. Na podkreślenie swojego niezadowolenia zabił czarnowłosego wzrokiem. Po chwili odwrócił się do niego tyłem i lekko wychylił głowę zza lady, wracając do swojej poprzedniej czynności, zupełnie nie zwracając uwagi na otoczenie.
- Dowiem się w końcu o co ci chodzi?!
Warknął ciemnowłosy, kucając pod ladą baru, jednocześnie posyłając arystokracie groźnie spojrzenie. Towarzysz zbył go jednak milczeniem. Urażony burknął coś po nosem w ramach życiowego manifestu. Fakt, cieszył się na wspólny wyjazd do Hogsmeade, tym bardziej, że dotychczas Malfoy Junior raczej nie wykazywał ani chęci ani potrzeby na tego typu integracyjne wyjazdy, więc gdy tylko rano na błoniach zaproponował taką wycieczkę arystokracie, a ten bez słów sprzeciwu się na nią zgodził był więcej niż szczęśliwy. Naiwniak. Gdyby od razu wiedział, że Draco wpakuje go w jakieś detektywistyczne zapędy niczym członków drużyny Scooby Doo zastanowiłby się nad tym dwa razy. Tymczasem zamiast spędzać czas w pubie, leniwie sącząc piwo i dyskutując o starych czasach i jeszcze starszych czarodziejach, oni kucali pod ladą podrzędnej kawiarni szpiegując dwie Gryfonki. O zgrozo, czy ta sobota mogła być jeszcze gorsza?
Blaise już otwierał usta by wyrazić swój życiowy sprzeciw, gdy niespodziewanie wyprzedził go jakiś niezidentyfikowany piskliwy głosik, który zresztą do najcichszych nie należał.
- Mamusiu! Mamusi! Patrz! Dlaczego ci panowie leżą na ziemi?!
Tuż przed nimi wyrosła mała, szczerbata dziewczynka, z rudymi włosami związanymi w dwa sterczące kitki i masą piegów na policzkach i nosie. W jednej ręce trzymała wielkiego lizaka, zaś drugą na nich wskazywała. Jej donośne pytanie wywarło niemałe poruszenie w karczmie, w efekcie czego osoby znajdujące się najbliżej Ślizgonów uważnie zaczęły się im przyglądać.
Zabini przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy, przeklinając w duchu swój żywot, jednocześnie modląc się by choć odrobina jego dobrej reputacji po tym dniu jeszcze się zachowała. Z kolei przywódca Slytherinu zdawał się w ogóle nie przejmować obecną sytuacją i tym jak to tak właściwie wygląda z boku. Z obrzydzeniem zjechał małą dziewczynkę z góry na dół. Pod względem wyglądu mogłaby robić za dziecko Wesley’a i ta myśl jeszcze bardziej pogorszyła mu humor.
- Zamknij mordę smarkaczu.
Draco jak zawsze bardzo dyplomatycznie podszedł do sprawy. Poszczycił małą wzrokiem bazyliszka, a jego ton głosu nie uznawał sprzeciwu. W tym momencie zaczął się poważnie zastanawiać, czy przypadkiem nie ciąży nad nim żadne fatum, czy to po prostu jakiś chory zbieg okoliczności, że ostatnio w jego życie wkraczały same bachory. Ponownie odwrócił się tyłem do dziecka i kontynuował wypatrywanie swojego celu.
Dostrzegł go. Koniec sali, ostatni stolik pod oknem. Był zdecydowanie w zbyt dużej odległości by móc cokolwiek ustalić. Już chciał się po cichu przemieścić w jego stronę gdy niespodziewanie coś chwyciło go za płaszcz. Gwałtownie odwrócił głowę w bok.
- Czego?
Warknął na Blaise'a, który go zatrzymał. Czarnoskóry nie odpowiedział, uważnie wpatrując się przed siebie, z dosyć zlęknionym wyrazem twarzy. Draco odruchowo spojrzał w to samo miejsce. Widok jaki zastał do najmilszych nie należał. Przed nimi stała ta sama drobna, rudowłosa dziewczynka, a jej wyraz twarzy wskazywał, że za chwilę nastąpi wybuch histerii i niepohamowanego płaczu.
- Nie rycz.
Jego słowa tylko pogorszyły sprawę i miały skutek odwrotny do zamierzonego. Malfoy przełknął głośno ślinę niezadowolony z takiego obrotu sytuacji. Siła dziecięcego ryku była czymś nieopisanym. Doskonale wiedział na jaki napad stać takie istoty, toteż koniecznie musiał wymyślić coś co nie dopuści rudzielca do takiego wybuchu. Przecież ten smarkacz mógł zdradzić jego obecność, a do tego kategorycznie dopuścić nie mógł. Czasu dużo nie miał. Kierowany bliżej nieokreślonym impulsem szybko włożył rękę do kieszeni Blaise'a, po czym równie szybko wyjął z niej 50 funtów.
-Trzymaj.
Dziewczynka momentalnie zamilkła i popatrzyła na niego uważnie. Doskonale znała te sztuczkę, doprawdy dorośli byli tacy przewidywalni. Przekupstwo żeby uciszyć dziecko mimo tego, że oklepane to jednak wyjątkowo dla niego korzystne. Chwilę jakby się wahała, po czym szybko wyrwała banknot z ręki blondyna.
- Mili. Mili!
Gdzieś z oddali dobiegł głos należący do dojrzałej kobiety. Dziewczynka prędko odwróciła głowę w stronę skąd dochodził.
- Juss ideee.!!
Odkrzyknęła uroczo przy tym sepleniąc i przeciągając poszczególne sylaby, następnie znów uraczyła dwójkę Ślizgonów swoim bystrym spojrzeniem.
- Miłego dnia panowie.
Odparła cicho jednak wyraźnie, po czym z szerokim uśmiechem pomachała im na pożegnanie. Sekundę później podbiegł do jakieś kobiety, najprawdopodobniej swojej matki. Następnie obie opuściły karczmę, odprowadzone czujnym wzrokiem przez dwóch zaskoczonych Ślizgonów.






19 komentarzy:

  1. "Doprawdy Draco Malfoy z głową w zlewie wyglądał słodko." - boskie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. "Miłego dnia panowie" no tym to mnie rozwaliłaś :D

    OdpowiedzUsuń
  3. "Miłego dnia panowie" jebłam i nie wstałam.

    OdpowiedzUsuń
  4. Doprawdy Draco Malfoy z głową w zlewie wygląda słodko-Jebłam

    OdpowiedzUsuń
  5. 50 funtów? A nie powinno być 50 gaelonów? ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W ramach tego, że akcja dzieje się w Wielkiej Brytanii oprócz galeonów przyjęłam również tę walutę. Raz używam jednej, raz drugiej i osobiście nie uważam tego za błąd. :)

      Usuń
  6. Przez cały czas kiedy to czytałam śmiałam na cały dom, dosłownie. Ten rozdział mnie rozwalił xD ;33

    OdpowiedzUsuń
  7. Zabawne zachowanie Draco.
    Podobało mi się ;-)
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  8. Draco czołgający się po podłodze... - jebłam

    OdpowiedzUsuń
  9. Haha, zaskakujesz mnie ;) te dzieci. .. :D
    Karola ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Dzisiaj otkryłam twój blog i byłam mile zaskoczona piszesz świetnie. Ide czytać dalej bo dobrze się zapowiada ;)
    A ten tekst "Miłego dnia panowie" hahaha pozdro z podłogi mój brzuch już mnie boli od śmiechu XD

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział :D

    Kłaniająca się nisko Twej wenie
    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  12. Dzieci to jednak diabelskie nasienie.! Poza tym wizja Dracona czołgającego się po podłodze z rozbieganym wzrokiem dookoło sali to niezwykle zabawny obrazek.
    Zauroczona...
    ~LACUNA

    OdpowiedzUsuń
  13. Haha! Końcowa scena najlepsza! Biedny Draco zostać tak wyrolowanym przez małą dziewczynkę ;)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  14. 50 funtów? nie pomyliło Ci się coś? przeciez tam sa galeony sykle i knuty a nie funty :D dobrze ze napisalas euro albo dolary xDDDDDDDDD

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie pamietam kiedy ostatni raz sie tak smialam! Jest druga w nocy i obudzilam prawie caly dom. :') Cudowne opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  16. Wiecie jak trudno jest tłumić niepohamowany śmiech przy pomocy poduszki i modlić się, by nikogo nie obudzić?

    OdpowiedzUsuń
  17. No, no co to za śledzenie :D

    OdpowiedzUsuń