niedziela, 5 maja 2013

[10.] Monologi Panny G.




„Było w nim coś niesamowitego.
Coś co pragnęła odkryć, co nie dawało jej spać.
Był w każdej sekundzie, minucie i godzinie.
Był zagadką na resztę życia.”





Od pamiętnej, integracyjnej imprezy zorganizowanej w Hogwarcie minęły dwa tygodnie.

Ginny wraz z Harrym przeżywali prawdziwą wojnę uczuć. Nie dało się ukryć, że ich kontakty od tamtego czasu bardzo się zmieniły. Młody Potter znacznie więcej czasu i uwagi zaczął poświęcać siostrze swojego najlepszego przyjaciela. Sam nie do końca był pewny co czuł, ale jakiś impuls, jakaś intuicja czy też nieznany głos w głowie, coś wyraźnie mu mówiło, że było to dobre uczucie i nie powinien z nim walczyć. I nie zamierzał. W dodatku głęboko wierzył w to, że Ginny w jego przypadku miała takie same odczucia.
Miała.
Chociaż chyba nawet ona nie zdawała sobie sprawy jak bardzo jej serce zabiło tamtego wieczora. Oboje na poważnie zaczęli zastanawiać się nad swoimi uczuciami, szczególnie tymi, które nieoczekiwanie wybuchły wraz z ich wspólnym, wolnym tańcem. To wydarzenie mimo, że oboje starali się tego nie okazywać, bardzo ich do siebie zbliżyło. Ciemnowłosy w końcu zaczął postrzegać rudą inaczej niż tylko w kategorii „młodsza siostra przyjaciela”, ona z kolei zrozumiała, że Harry nie jest tylko „przyjacielem brata”. Mimo to nie podejmowali żadnych, gwałtownych kroków w swoją stronę, dając sobie czas na analizę własnych uczuć i pragnień.
(…)
Życie kasztanowłosej Gryfonki nie wywróciło się do góry nogami. Nie popadła w czarną rozpacz, nie płakała po nocach otulona blaskiem księżyca i gwiazd.
Gdy Wiktor wyjechał postanowiła myśleć tylko i wyłącznie pozytywnie. Cały czas utwierdzała się w przekonaniu, że wszystko będzie dobrze. Żyła dalej, tak jak gdyby nigdy nic się nie wydarzyło, a jej serce wcale mocniej nie zabiło. Poświęciła cały wolny czas przyjaciołom, nauce i obowiązkom.
I była przekonana, że ten ostatni rok w Hogwarcie minie jej właśnie pod tymi trzema hasłami. Bardzo się pod tym względem pomyliła, a życie postanowiło napisać jej zupełnie inny scenariusz….



***



Było dosyć późno, a kasztanowłosa w samotności przemierzała opustoszałe Hogwarckie korytarze. Wielki zegar usytuowany na ścianie wybił godzinę 23, co zaowocowało uśmiechem spełnienia na jej twarzy.

- Nareszcie koniec…
Szepnęła do siebie, ziewając przy tym przydługo i przeciągając się niemal jak rozleniwiona kotka. Kierując się w stronę czwartego piętra i swojego dormitorium westchnęła pod nosem w ramach życiowego manifestu. Dzisiejszego wieczora nie było z nią Malfoy'a. Zdziwiło ją to już na samym początku dyżuru bo mimo, że wyjątkowo niechętnie, to jednak zawsze obowiązek ten wypełniali razem. Co prawda nie odzywali się do siebie przy tym słowem, nie patrzyli w swoje strony i zachowywali bezpieczną odległość 36 metrów, ale jednak razem.
Od dobrych kilku godzin nie było po nim żadnego śladu. Nie żeby ją to jakoś specjalnie martwiło czy też interesowało, chociaż wcale nie uśmiechało się jej przejmowanie obowiązków Ślizgona i liczyła na to, że była to jednorazowa sytuacja. Właściwie, gdy tak teraz o tym myślała, doszła do wniosku, że ostatni raz widziała go przed śniadaniem, gdy kłócili się o pierwszeństwo wejścia do łazienki. 
Mimowolnie uśmiechnęła się pod nosem i pokiwała głową w ramach roztargnienia.
Niektóre z ich kłótni były całkiem zabawne i wręcz dziecinne. Dzisiejsza również do takich należała.
Minął miesiąc od kiedy razem zamieszkali i chociaż początki były ekstremalnie ciężkie to mieli kilka lepszych dni. Oczywiście optymistycznie zakładając, że pod hasłem „lepsze dni” kryło się ignorowanie siebie nawzajem zamiast awantur i wzajemnego wyzywania albo właśnie szczeniackie kłótnie, do których oboje podchodzili z takim namaszczeniem i z taką śmiertelną powagą, że aż było to groteskowe. Szczególnie gdy kurz po bitwie opadał, a każde z nich majestatycznie rozchodziło się w swoją stronę. Zupełnie jak dzieci, które pokłóciły się w piaskownicy o łopatkę…
Nie dane jej było dalej analizować tego tematu, gdy niespodziewanie zrobiło się jej słabo. Przez chwilę przed oczami miała czarne plamy, a nogi odmówiły jej posłuszeństwa. Nie kontrolując własnych ruchów zachwiała się, jednak w porę zdołała utrzymać równowagę. Jedną ręką zaparła się o pobliską ścianę, drugą złapała w okolicy podbrzusza, które zaczęło niemiłosiernie boleć. Ostatnimi czasy dosyć często doskwierało jej uczucie kucia w okolicy brzucha. Dochodziły do tego zawroty głowy, raz nawet zwymiotowała. Mimo to ani razu nie poszła do siostry Pomfrey. Doskonale wiedziała, że te objawy były bardzo podobne do tych jakich doświadczały kobiety w początkowym okresie ciąży. Z całych sił próbowała nie dopuszczać do siebie tej myśli, choć prawdopodobieństwo, że zostanie matką było naprawdę spore i realne
- Nie mogę być w ciąży....
Jej cichy szept niósł za sobą wiele uczuć, chociaż przeważała w nim udawana pewność, zupełnie jakby sama chciała utwierdzić się w tym przekonaniu. Miała świadomość, że taki rozwój sytuacji byłby najgorszą możliwą opcją. Jej dotychczas uporządkowane życie rozpadłoby się jak domek z kart. Przecież miała zaledwie 18 lat…
Okey, była pełnoletnia, ale jeszcze nie dorosła do macierzyństwa.

Ani mentalnie ani psychicznie.
Skrzywiła się gdy jej własny umysł podsunął jej obraz siebie z brzuchem niczym boja ratunkowa.
Odruchowo przyłożyła dłoń do czoła pozwalając sobie na chwile widocznego załamania i analizę tego czarnego scenariusza.
Wiktorowi zapewne nie powiedziałaby o dziecku i wychowywałaby je sama. Wyrzuciliby ją z Hogwartu. Przyjaciele i rodzina by się od niej odsunęli, a ona bez pieniędzy tułałaby się po świecie z etykietą małolaty w ciąży…
Potrząsnęła głową chcąc pozbyć się tych przytłaczających i chaotycznych myśli z głowy. Przyszło jej to z większą łatwością kiedy poczuła się lepiej. Ból zniknął tak samo szybko i niespodziewanie jak się pojawił. Wypuściła głośno powietrze z nadymanych policzków i już pewniejszym krokiem ruszyła w stronę swojego dormitorium, krytykując przy okazji własne myśli i uczucia.
Nawet się nie zorientowała kiedy znalazła się przed posągiem, pilnującym wejścia do dormitorium. Rycerz, jak to miał w codziennym zwyczaju, ukłonił się przed nią szarmancko, po czym bez zbędnych słów wpuścił dziewczynę do środka.
Jedynym źródłem światła by wygasający ogień w kominku. Już otwierała usta by wypowiedzieć zaklęcie rozświetlające pomieszczenie, gdy niespodziewanie potknęła się o coś i przewróciła. Leżała przez chwile na ziemi, ubolewając nad swoim obecnym losem i przeklinając przedmiot, który doprowadził ją do obecnej niewygodnej i bolesnej sytuacji. Jak na zawołanie koło niej potoczyła się butelka po mocnym, procentowym trunku. Wzięła ją do ręki i przyjrzała się jej uważnie. Była pusta.
- Malfoy…..
Warknęła pod nosem i pewnie podniosła się z ziemi. Szybko rozświetliła pokój i rozejrzała się po jego wnętrzu.
Wracając do dormitorium była przekonana, że arystokrata już śpi.
Dużo się nie pomyliła. Ów osobnik istotnie spał, z tą różnicą, że na środku ich Pokoju Wspólnego. Wokół niego leżały porozrzucane butelki po ognistej i innych procentowych napojach, większość z nich oczywiście była pusta.
Skrzywiła się na ten widok zupełnie jakby zjadła coś przeterminowanego. Widocznie Dracona musiało coś męczyć, a swoje wszelkie utrapienia postanowił zapić i to dosłownie.
Fakt, doszły do niej plotki jakoby ów arystokrata miał jakieś problemy rodzinne, ale nawet nie przykuła do tych pogłosek uwagi. Z jednej strony były to tylko plotki, z drugiej dotyczyły Ślizgona więc mało ją to interesowało. No i umówmy się - jakie zmartwienia mógł mieć dziedzic najbogatszej rodziny czarodziei? Chyba tylko takie, że od noszenia portfela dostanie przepukliny.
Niedbale machnęła ręką, zupełnie jakby odganiała natrętnego owada i ignorując obecny widok, najzwyczajniej w świecie weszła do łazienki.
(…)
Po 20 minutach relaksującej kąpieli wyszła ubrana w wyjątkowo jak na siebie oszczędną w materiał koszulkę nocną i niedbale zarzucony biały szlafrok. Nie krępowała się. Bo niby czemu miałaby to robić?
Malfoy spał zalany w trzy dupy, zapewne nawet profesor Snape, ojciec i banda Śmierciożerców z Voldemortem na czele, nie byliby go w stanie obudzić. Przeszła obok niego jak gdyby go w ogóle na tej podłodze nie było. Z błogim uśmiechem spełnienia zgasiła światło i zamknęła się w swojej sypialni, cichutko wzdychając na widok wygodnego posłania.



*


Leżała na łóżku już od dłuższego czasu tempo wpatrując się w sufit. Każda pozycja była niewłaściwa, poduszka niewygodna, a kołdra wydzielała zdecydowanie mniej ciepła niż powinna. Najzwyczajniej w świecie nie mogła zasnąć. Świadomość, że na podłodze w salonie leżał Malfoy wyraźnie jej w tym przeszkadzała. Warknęła cicho krytykując się za chwile słabości, po czym zamaszyście odrzuciła od siebie kołdrę. Jak za kare opuściła swoje posłanie i na bosaka, niemal bezgłośnie, podreptała do miejsca gdzie znajdował się nieprzytomny arystokrata.

- Malfoy idioto, widzisz co zrobiłeś?! Przez ciebie nie mogę zasnąć! Schlałeś się - dobrze ci tak, ale czemu nie mogłeś tego zrobić u siebie w sypialni albo na zewnątrz?!
Kasztanowłosa stała nad nim i wręcz krzyczała na niego, żwawo gestykulując przy tym rękami. Miała nadzieje, że chłopak się ocknie i chociażby na czworaka, ale pójdzie do siebie. Jednak jak wiadomo nadzieja matką głupich. Gdy nie doczekała się żadnej reakcji z jego strony mimochodem przy nim kucnęła. Chwile walczyła sama z sobą, aż w końcu niepewnie odwróciła go z boku na plecy. Uderzył w nią odór alkoholu i drogich perfum. Skrzywiła się znacznie, nie mogąc zapanować nad grymasem obrzydzenia.
- Będziesz miał niezłego kaca.
Stwierdziła głośno, z wyrazem bólu i zażenowania na twarzy. Z braku lepszych zajęć wstała i pozbierała porozrzucane po podłodze butelki. Nie chciała znowu przez przypadek potknąć się o jedną z nich.
- Najchętniej to bym cie zapisała do mugolskiego klubu AA. Chociaż nie, ty to nawet anonimowy nie jesteś…
Nie krępowała się wypowiadać głośno swoich chaotycznych i burzliwych myśli. W końcu i tak ani jej nie słyszał, ani nie rozumiał, a ona musiała dać upust złym emocjom, chociażby gadając do siebie.
Szybko skończyła sprzątać i nie mając nic lepszego do roboty ponownie kucnęła obok niego.
- Nienawidzę cię słyszysz? W ogóle co ty sobie wyobrażasz Malfoy? Ja się tutaj produkuje i zaszczycam cię moim głosem, a ty nawet nie raczysz się odezwać? Chociaż to dobrze, przynajmniej nie muszę słuchać twoich idiotycznych uwag. Najchętniej to bym się ciebie pozbyła. Ciekawe czy gdybym wypchnęła cię przez okno to czy inni potraktowaliby to jako samobójstwo?
Na chwile urwała swój monolog i uważnie przyjrzała się blondynowi. Spał jak niemowlak. Był zupełnie bezbronny i nawet, o zgrozo, słodki. Aż nie potrafiła i nie chciała oderwać od niego wzroku.
- Ech... Czemu nie jesteś taki zawsze?
Szepnęła cicho i pchnięta nieznanym jej impulsem, odgarnęła pasemko blond włosów z zamkniętych powiek Ślizgona.
Pomimo tego co mówiła przy przyjaciołach musiała przyznać, że Draco naprawdę był przystojny. W dodatku w jakimś tam stopniu lubiła ten jego zadziorny charakter. Aż zrobiło jej się słabo gdy rozpoznała w arystokracie swój ideał chłopaka z dzieciństwa. Blondyn, niebieskie oczy, dobrze zbudowany, ze specyficznym poczuciem humoru i trudnym charakterem….
Merlin jej świadkiem, że nie chciała o nim myśleć w ten sposób, ale nie potrafiła przestać.
Gdy była młodsza postanowiła, że nie będzie miała „nudnego” partnera życiowego i jak na zawołanie jej zmęczony umysł podsunął jej myśl, że ten Ślizgon na pewno by taki nie był.
Od zawsze twierdziła, że „love story” nie było dla niej. Zapewne jeśli Wiktor byłby przy niej cały czas, to po pewnym czasie najzwyczajniej w świecie by się znudziła. W duchu skarciła się za takie przemyślenia, chociaż nie mogła nad nimi zapanować. Krum był wspaniałym człowiekiem, ale podświadomie bała się, że zbyt romantycznym i monotonnym. Mimo wszystko nie żałowała tej znajomości i jeśli byłoby im dane być razem, to zapewne byłaby jedną z najszczęśliwszych osób na świecie. 
Chociaż chyba od życia oczekiwała czegoś innego… 
Wbrew pozorom nie należała do romantyczek i również takiego typu chłopaka nie chciała. Musiał być wyjątkowy, mieć „to coś” . Wiedziała, że Wiktor tego nie miał.
Przyjrzała się Malfoy'owi z zamyśleniem wymalowanym na zarumienionej twarzy. Jej największy wróg wyglądał dokładnie tak jak chciała. Oczywiście miała w tym wszystkim świadomość, że charakter przywódcy Slytherinu już taki idealny nie był, chociaż nie mogła zaprzeczyć, że kilka rzeczy jej się w nim podobało.
- Miona ty debilko…
Westchnęła żałośnie i walnęła się w czoło z otwartej dłoni, gdy dotarło do niej w jaki sposób myślała o Ślizgonie. TO TWÓJ WRÓG. Krzyknął jakiś głos w jej umyśle. Pchnięta jego słowami, skarciła się w duchu za wszystkie miłe myśli związane z owym chłopakiem i prędko o nich zapomniała. Dla większej pokuty pacnęła się jeszcze w dłoń, którą chwile wcześniej dotknęła włosów arystokraty. 
- Malfoy ty dupku, obudziłbyś się wreszcie!
Ani drgnął. Przeklęła pod nosem, wstając jednocześnie. Szybko jednak tego pożałowała. Odruchowo oparła się o pobliską ścianę głośno przy tym oddychając. Znów zakręciło jej się w głowie. Chociaż tym razem było to tylko chwilowe.
- Cholera… znając moje pieprzone szczęście pewnie jestem w ciąży!
Wrzasnęła zrozpaczona kompletnie zapominając, że nie jest w dormitorium sama. Ale przecież on spał? Odruchowo spojrzała na arystokratę. Wydawało jej się, że teraz leżał w innej pozycji. Nie przejęła się tym zbytnio, w końcu miał prawo się wiercić.
- Plany na najbliższy czas: zabić Malfoy'a, przestać gadać do siebie, zrobić test ciążowy, upić się ze szczęście bądź nieszczęścia i dla pewności jeszcze raz zabić Malfoy'a.
Wymieniła głośno i wyraźnie, przy okazji robiąc wyliczankę na palcach prawej dłoni. W ramach skomentowania swojego obecnego życia jeszcze raz ciężko, niemal żałośnie westchnęła.
Sięgnęła po różdżkę do tej pory bezczynnie leżącą na stoliku i za pomocą czarów podniosła blondyna. Trochę niepewnie otworzyła drzwi do jego sypialni. Wyglądała bardzo podobnie do jej z tą różnicą, ze ściany były w ciemniejszym odcieniu zieleni.
Skinęła różdżką i już po chwili chłopak znalazł się na łóżku. Pchnięta jakimś dziwnym, nieznanym jej impulsem, podeszła do niego i przykryła go kołdrą.
- Cholera, na starość robię się coraz bardziej opiekuńcza. 
Warknęła do siebie i ponownie tego wieczora walnęła się w czoło z otwartej dłoni. Zupełnie jakby tym gestem komentowała swoje nagłe i troskliwe zachowanie względem blondyna.
- Albo odzywa się we mnie instynkt macierzyński...
Dopowiedziała już ciszej i momentalnie na jej twarzy pojawił się grymas ni to przerażenia ni zażenowania z chwilą gdy dotarło do niej, że niańczy Ślizgona.
- Pomagam wrogowi, chyba muszę iść do psychiatry.
Kontynuowała krytykowanie siebie z chwilą, gdy postawiła mu na stoliku butelkę z wodą.
- I tak cię nienawidzę.
Warknęła na odchodnym i zamknęła za sobą drzwi. Teraz mogła spać spokojnie i tak też zrobiła.



*




- Jakiej ciąży do cholery?!

Blondyn zerwał się do pozycji siedzącej z chwilą gdy dziewczyna opuściła jego sypialnie. Grę aktorską miał opanowaną do perfekcji, właściwie niemal czuł, że dar ten płynął mu we krwi i oczami wyobraźni widział siebie na czerwonym dywanie otoczonego błyskiem fleszy. Zapewne po takim udawaniu nieprzytomnego dostałby nagrodę BAFTA, Złotego Globa i Oscara, a może nawet i kilka. Co prawda przesadził z alkoholem, ale nie spał. Pomimo dużej ilości promili w organizmie był świadomy tego co działo się wokół niego i doskonale słyszał monologi panny Granger. W niektórych momentach musiał się powstrzymywać przed napadem śmiechu, w innym zaś agresji, ale gdy usłyszał o ciąży cieszył się, że już leżał bo w innym przypadku zapewne by zemdlał.
Takiego wyznania z ust, na co dzień grzecznej i ułożonej współlokatorki, nigdy by się nie spodziewał.
„Ona w ciąży?!”
Gdyby był prima aprilis uznałby, że to żart. Jednak mieli dopiero początek października, więc o kwietniowym święcie nie mogło być mowy. W tym momencie poczuł ochotę napicia się po raz kolejny, ale szybko stwierdził, że ostatnio i tak przesadzał z mocnymi trunkami. Musiało z nim już być naprawdę źle skoro sam do takiego wniosku doszedł. Dzisiejszy dzień był tego najlepszym dowodem. Zdecydowanie przydałby mu się mały detoks. 
Chociażby jednodniowy.
Kątem oka spojrzał na niewielką szafkę nocną stojącą obok łóżka. Nim nad nim zapanował, szczery uśmiech spełnienia pojawił mu się na twarzy.
- Wiesz Granger, czasem to cię nawet lubię. 
Szepnął w bliżej nieznanym kierunku. Nie zastanawiając się już nad niczym więcej prędko wziął do ręki butelką z wodą i błyskawicznie wypił całą jej zawartość. Nie miał siły na analizowanie wszystkich słów dziewczyny, dlatego też postanowił odłożyć to na rano. Zmęczony opadł z powrotem na łóżko i już po sekundzie spał, tym razem naprawdę.













25 komentarzy:

  1. NIIIIIIIIEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEEE ONA NIE MOŻE BYĆ W CIĄŻYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYYY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też tak myślę :D Niech to będzie pomyłka

      Usuń
    2. TO PRAWDA ;_; ONA SIĘ PEWNIE GŁODZI W 3 DUPY ALE DZIECKO .. NIE ! NIE Z TYM GORYLEM XDDDDDD

      Usuń
  2. Jak bd w ciąży, to niech pansy ją zrzuci ze schodów i niech poroni

    OdpowiedzUsuń
  3. W ciąży?I to z Krumem?Wiedziałam,że zamiast Kruma Draco powinien tam być.

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże. Te komentarze mnie załamują xd A mi się podoba ;) Ciekawa jestem co jeszcze wymyśliłaś ;p
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. co?
    ona nie może byc w ciązy
    I to jeszcze z WIKTOREM!
    Załamka totalna :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Fajny, rozdział...Ale ona nie może być w ciąży!!!
    Pozdrawiam Fryzzowa ;3

    OdpowiedzUsuń
  7. nie no chyba nam tego nie zrobisz z reszta tak szybko sie nie ma mdłości :D

    OdpowiedzUsuń
  8. bosszzz , Mionka w ciąży?! Już raz czytałam takiego bloga o Dramione i musze przyznać że byłam lekko zszokowana, co ty sb wyobrażasz tak wszystkich straszyć co?! hyh a tak na poważnie to rozdział całkiem fajny c:

    OdpowiedzUsuń
  9. I dla pewnosci zabic go drugi raz... Kocham ♥♥♥

    OdpowiedzUsuń
  10. Ehhh..w ciąży. .załamka. ;/ a co do tego zdjęcia na końcu rozdziału to ci się udało :D

    Daria

    OdpowiedzUsuń
  11. Ciekawie, ciekawie ;-)
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  12. Hahaha Reakcja Draco jak usłyszał że Miona może być w ciąży... :) Mam jednak nadzieję, że nie jest :P

    OdpowiedzUsuń
  13. Świetny rozdział! ~ Pola

    OdpowiedzUsuń
  14. Po prostu kocham ten rozdział! xD
    Super, idę czytać dalej :)

    Kate_Cook

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział :D

    Kłaniająca się nisko Twej wenie
    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  16. "Plany na najbliższy czas: Zabić Malfoy'a. Przestać gadać do siebie. Zrobić test ciążowy. Upić się ze szczęście bądź nieszczęścia i dla pewności, jeszcze raz zabić Malfoy'a."
    - Świetna jesteś :). Super piszesz

    OdpowiedzUsuń
  17. Nieze zdjęcie:)

    OdpowiedzUsuń
  18. Monologi panny G, są cudowne! No Draco nie ładnie tak podsłuchiwać. Ma jednak nadzieję, że ona nie jest w ciąży...?
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  19. Jak ja to uwielbiam. Zazwyczaj unikam stwierdzenia, ze cos jest moja ulubiona rzecza, ale ten rozdzial nalezy do jednych z najlepszych.
    XOXO...
    ~LACUNA
    P.S.Przepraszam za ortografie ale klawiatura odmawia posluszenstwa.

    OdpowiedzUsuń
  20. No to się porobiło. Hermiona w ciąży? Jej monologi są super! ;D

    OdpowiedzUsuń
  21. Monologi przezabawne, ale ciąża? Nieeee, Hermiona jest na to za mądra

    OdpowiedzUsuń