sobota, 30 marca 2013

[36.] Pies Ogrodnika.



„Teoretycznie nie można być zazdrosnym o kogoś, z kim się nie jest. 
Teoretycznie.”



Wielka Sala zawsze była uważana za serce Hogwartu. Było to jedyne miejsce, w którym mieli możliwość spotkać się wszyscy uczniowie oraz nauczyciele. To tu odbywały się najważniejsze wydarzenia z życia szkoły, choćby takie jak przydział przyszłych absolwentów do jednego z czterech Domów, czy też okazałe Bale Bożonarodzeniowe. Pomieszczenie to było nie tylko strategicznym punktem szkoły, ale również miejscem zwykłej uczniowskiej integracji podczas wspólnych posiłków, czy też organizowanych na sali zabaw. To właśnie tu działy się rzeczy istotne i to właśnie tu miało wydarzyć się coś, co zmieni życie nie tylko wybranej trójki uczniów, ale również całej Hogwarckiej społeczności.
Rzecz ta działa się we wtorek. Zwykły, zimny, styczniowy wtorek. Jeden z wielu mało istotnych dni. Nie wyróżniający się niczym od innych i nikt nie przypuszczał, że to może się zmienić.


                                                                         *

W Wielkiej Sali znajdowali się prawie wszyscy uczniowie czekający na kolacje. Nie było tylko kilku osób, choć nikt specjalnie ani ich braku nie zauważył, ani też tym brakiem się nie przejął. Jedynym istotnym szczegółem była nieobecność profesorów, choć i to nie wywołało poruszenia wśród uczniów.
Gwar i rozmowy na sali nie ucichły nawet wtedy, gdy do pomieszczenia wszedł rudowłosy chłopak w długiej, czarnej szacie sięgającej aż do ziemi. Szedł spokojnie wzdłuż korytarza, prowadzącego na sam koniec sali. Dopiero gdy minął swoje codzienne miejsce, przy stole Gryfonów, kilka par oczu zaczęło mu się uważnie przyglądać, choć zostało to przez niego zignorowane. Zatrzymał się dopiero na krańcu Sali, tam gdzie zazwyczaj siedzieli profesorowie. Od razu poczuł na sobie zaskoczone spojrzenia prawie wszystkich uczniów obecnych w pomieszczeniu, które wypełniły ciche komentarze, zdradzające zdziwienie i rozbawienie w jednym. Rudowłosy chłopak wyprostował się znacznie, uważnie patrząc na otwarte drzwi wejściowe i cierpliwie czekając na rozwój sytuacji. Z prawdziwym namaszczeniem trzymał w rękach niewielką księgę, oprawioną czarną skórą, z białym znakiem na środku, choć z daleka nikt nie był w stanie tego wzoru odczytać. Ubranie chłopaka wywołało na sali największe poruszenie, mimo to nikt nie odważył się zareagować na tyle głośno by główny zainteresowany to usłyszał. Nie zmieniło to jednak faktu, że Ronald Weasley najwidoczniej postanowił zmienić profesje i zamiast być czarodziejem, postanowił zostać księdzem, a w tym przekonaniu zebranych w sali uczniów utwierdził fakt, że rudowłosy Gryfon miał na sobie najprawdziwszą sutannę, przewiązaną stułą i ku zdziwieniu wszystkich, naprawdę dobrze w owym, niespotykanym stroju się prezentował. Nim ktokolwiek zdążył w jakikolwiek sposób zareagować lub po prostu ocknąć się z pierwszego szoku, w Wielkiej Sali zabrzmiała muzyka i nie było to nic innego jak marsz weselny. Momentalnie wszystkie pary oczu przeniosły się na wejście od Wielkiej Sali, w którym to pojawiło się dwóch chłopaków z ostatniej klasy. W progu drzwi stanął sam Harry Potter, w czarnym garniturze z główką białej róży w butonierce. Prezentował się wyjątkowo reprezentacyjnie i nikt na sali nie miał wątpliwości, że jeszcze tak perfekcyjnie ułożonych, nażelowanych i zaczesanych do tyłu włosów Wybrańca nie widział. Dodatkową nowością był fakt, że Gryfon nie miał na nosie swoich ulubionych, okrągłych okularów i najwidoczniej na tak wyjątkową okazję postanowił założyć soczewki, które znacznie podkreśliły szmaragdowy odcień jego spojrzenia. Nagle połowa uczennic zapałała szczerą miłością do Wybrańca, który w chwili obecnej śmiało mógł konkurować z Malfoy'em o tytuł przystojniaka Hogwartu. Ku rozpaczy płci pięknej, okazało się jednak, że Harry był już zajęty, a jego wybrankiem serca był nie kto inny jak Blaise Zabini stojący obok niego. Czarnowłosy Ślizgon również prezentował się aż niepoprawnie dobrze, łamiąc serca tej części dziewczyn, których nie zauroczył wygląd Wybrańca. Blaise dla odmiany miał na sobie biały garnitur, a jego czarne, obcięte na zapałkę włosy dodawały mu wyglądu rasowego gangstera z przedmieść Los Angeles, bądź zbuntowanego, wciągającego koks rapera, śpiewającego o kobietach, ziołach i zielonych sałatach. Młodzieńcy spojrzeli po sobie, uśmiechając się przy tym subtelne i szczerze, jak przystało na ludzi zakochanych, po czym w wyjątkowej gracji i synchronizacji zaczęli iść w stronę czekającego na nich Rona. Dopiero gdy stanęli tuż przed rudowłosym Gryfonem, nagle cała sala zdała sobie sprawę, że to dzieje się naprawdę i coś jednak w tym wszystkim jest nie tak. Dodatkowo, w tym przekonaniu utwierdził ich fakt, że dwa metry od prowizorycznego księdza, stała rozpromieniona Hermiona Granger trzymająca bordową poduszkę, na której znajdowały się dwie, złote obrączki, a przy tej czynności towarzyszył jej, ku przerażeniu wszystkich, elegancko i nienagannie wyglądający Draco Malfoy. Kilku bardziej zorientowanych uczniów rozpoznało w owej parze świadków weselnych, za których najpewniej robili. Szczególnie biorąc pod uwagę parę młodą i fakt, że owi świadkowie byli z ich najbliższego otoczenia. Mimo wyjątkowo patologicznej sytuacji, zdawało się, że przyszłe małżeństwo czy też świadkowie, kimkolwiek byli organizatorzy, na owej uroczystości nie oszczędzali, bo ktoś wypuścił w powietrze kilka białych gołębi, a po drodze do prowizorycznego ołtarza stały dwie pierwszoklasistki, jedna z Gryffindoru, druga ze Slytherinu i sypały płatki czerwonych róż na przyszłą parę młodą. W przeciwieństwie do śmiertelnie poważnego Rona, Zabiniego i Harrego oraz przerażonej i zdezorientowanej Wielkiej Sali, widać było, że Draco z Hermioną ledwo powstrzymywali się przed wybuchnięciem szaleńczym, niemal histerycznym śmiechem, choć mimo wszystko bardzo starali się utrzymywać resztki powagi i pozorów.
Nieoczekiwanie muzyka ustała, gołębie uciekły, dziewczynki przestały sypać kwiatki, Draco z Hermioną spoważnieli, a cała Wielka Sala zamarła.
- Zebraliśmy się tutaj aby połączyć świętym węzłem małżeńskim Harrego Pottera i Blaise'a Zabiniego.
Na sali zapanowała niczym niezmącona cisza. Nikt nie miał odwagi się odezwać, ani nawet poruszyć. Każdy w duchu zastanawiał się czy grzybki, które zjadł na kolację były halucynogenne, czy jednak to wszystko działo się naprawdę. Mimo wszystko zapowiadało się na to, że z pieczarkami w zapiekankach wszystko było w porządku, a obecne wydarzenia są jak najbardziej realne. Wyglądało na to, że Gryfoni oraz Ślizgoni postanowili na stałe zakopać topór wojenny, godząc się nawzajem i to w całkiem wymowny sposób. Niemal jak dwie skłócone rodziny w Szekspirowskiej prozie. Tylko Romeo i Julia trochę się nie zgadzali, ale to już był drobny szczegół. Przynajmniej dla uczniów Hogwartu połączenie Harry-Blaise było bardziej prawdopodobne i realne niż choćby Hermiony z Draconem.
- Proszę podajcie sobie prawe dłonie i powtarzajcie za mną.
Jak świeżo upieczony ksiądz kazał, tak też uczynili. Odwrócili się w swoją stronę, patrząc na siebie z nutką przerażenia w oczach, choć bez zbędnych komentarzy i protestów wykonali polecenie Rona.
- Ja Harry biorę sobie ciebie Blaise na męża i ślubuje ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do końca wesela.
- Ja Blaise biorę sobie ciebie Harry za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę przez najbliższe 5 minut.
- Poproszę obrączki.
Ron z powagą wymalowaną na każdej części ciała, majestatycznie odwrócił się w stronę Hermiony, dodatkowo przywołując ją skinieniem ręki. Ubrana w zwiewną, bladoróżową sukienkę kasztanowłosa, zacisnęła lekko wargi próbując się nie roześmiać. Kątem oka spojrzała porozumiewawczo na puszczającego jej oczko, rozbawionego Dracona, jednocześnie podchodząc do chłopaków, którzy bez wahania odebrali od dziewczyny ową biżuterię. Po chwili znów stała przy przywódcy Slytherinu, wyrzucając poduszkę gdzieś za siebie i odbierając od blondyna paczkę chusteczek, które podał jej na wypadek, gdyby się wzruszyła.
- Mężu, przyjmij tę podrabianą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Merlina i wszystkich tu obecnych.
Niezbyt romantyczne, choć szczere wyznanie Harrego zakładającego obrączkę na palec Blaise'a wywołało łzy wzruszenia wśród kilku bardziej wrażliwych uczennic. Gdy tę samą czynność i regułkę powtórzył Zabini, rozpłakało się jeszcze kilka innych dziewczyn. Ron aż nazbyt wczuwając się w rolę uniósł poważny wzrok na Salę.
- Czy ktoś zna jakieś powody, dla których to małżeństwo nie mogłoby zostać zawarte? Jeżeli tak, niech przemówi teraz lub zamilknie na wieki.
Ku przerażeniu Harrego i Blaise'a cała sala faktycznie zamilkła. Co prawda jedna dziewczyna próbowała zaprotestować, jednak widząc to Draco, skinieniem głowy dał znać Ślizgonom by ją uciszyli i tak też się stało. Nie słysząc zatem słów sprzeciwu, Ron postanowił kontynuować.
- Na mocy nadanego mi prawa, które sam sobie nadałem, ogłaszam was mężem i mężem. Harry, możesz pocałować pana młodego.
Momentalnie wściekłe spojrzenie Harrego i Zabiniego przecięło rudzielca na wskroś. Odruchowo podniósł ręce w geście skruchy. Mimo niezadowolenia nowej pary młodej, zdawało się, że Ron wczuł się w rolę księdza aż za nadto, bo nawet nie przejawiał żadnych oznak rozbawienia, a do swojego obowiązku podszedł aż nazbyt profesjonalnie, wygłaszając jeszcze przy okazji krótkie kazanie o miłości, rodzinie i ognisku domowym. Momentalnie wszyscy obecni na sali poderwali się z miejsc, a w pomieszczeniu zapanowały rozentuzjazmowane brawa, głośne gwizdy i komentarze. O ile młody Weasley jeszcze utrzymywał pozory, to świadkowie młodej pary już nie bardzo. W akcie wielkiego rozbawienia Hermiona zgięła się w pół śmiejąc w stronę podłogi. Nie do końca kontrolując swoje ruchu, położyła swoją dłoń na barku stojącego obok Ślizgona, zupełnie tak jakby miało jej to pomóc utrzymać równowagę i przestać się śmiać. Sam Malfoy również był zbyt rozbawiony całą tą sytuacją, by przejąć się tym ruchem kasztanowłosej Gryfonki. Ich głośne śmiechy zostały zagłuszone przez odgłos wielkiego podniecenia reszty uczniów. Nowa para młoda zignorowała komentarze pozostałych uczestników wesela i z wielkimi oznakami zdenerwowania, rozjuszenia i skrępowania podeszła do swoich swatek. Momentalnie rozbawiony blondyn podniósł na nich charakterystyczne spojrzenie.
- Co musimy z Granger zrobić, żeby wysłać was na miesiąc miodowy?
Hermiona parsknęła pod nosem zakrywając sobie przy tym usta dłonią. Spojrzała na blondyna, niemo informując go, że jego komentarz był genialny. Harry jednak ich entuzjazmu nie podzielał.
- To nie jest zabawne.
Burknął śmiertelnie oburzony, wyciągając z kieszeni spodni, swoje okulary i zakładając je na nos, jednocześnie wolną dłonią mierzwiąc swoje dotychczas nienagannie ułożone i zaczesane do tyłu włosy.
- Oj jest...
Wydukała ledwo, dławiąc się własnym śmiechem i ocierając kąciki oczu z łez wzruszenia.
- Czekaj, my się wam odwdzięczymy.
Poważne burknięcie Zabiniego próbującego ściągnąć obrączkę z palca, rozbawiło ją jeszcze bardziej.
- Nie wydaje mi się, byśmy dali wam do tego okazje.
Na podkreślenie swoich słów, z ironicznym uśmiechem skrzyżował ręce na torsie i niemal wyzywająco kiwnął głową w stronę przyjaciela. W tym samym czasie, Hermiona zorientowała się, że już najwyższa pora by odsunąć się od arystokraty. Czarnoskóry chłopak wzruszył leniwie ramionami.
- Już daliście.
Zdezorientowana momentalnie przestała się śmiać. Draco z kolei mocno zmarszczył brwi, również poważniejąc.
- Co masz na myśli?
- Wasze tango.
Hermiona z niepokojem spojrzała na niewzruszonego tym stwierdzeniem przywódcę Slytherinu.
- Malfoy, przecież mówiłeś, że pozbyłeś się wszystkich dowodów...
- Bo pozbyłem.
Nie dość, że po samym jego tonie była w stanie uwierzyć, że faktycznie przez te trzy dni po balu, nie robił nic innego jak tylko przekupywał gazety, telewizje i palił wszelkiego rodzaju zdjęcia potwierdzające ich bliską obecność, to jeszcze zaczęła się martwić o życie świadków, których potencjalnie było przecież około pięćdziesięciu.
Chwile nerwowej zadumy i refleksji nad tym, co tak właściwie miał na myśli Zabini, przerwało przybycie profesora Dumbledore'a, który najzwyczajniej w świecie poprosił uczniów o zajęcie swoich miejsc i życzył smacznej kolacji. Zupełnie nie dostrzegając lub najzwyczajniej w świecie ignorując obecne zamieszanie, bądź nietypową charakteryzację grupy uczniów z ostatniej klasy. Harry, Ron i Zabini wymienili między sobą charakterystyczne spojrzenia i pożegnali się skinieniem głowy, bez słowa rozchodząc się każdy w swoją stronę i tym samym przerywając te sympatyczne stosunki, które połączyły ich na balu, a nawet i dzień wcześniej, podczas strojenia Wielkiej Sali. Wraz z wykonaniem zakładu, wszystkie te wydarzenia przeszły do historii, tak samo jak ich w jakimś stopniu pozytywne stosunki.
Draco postawił krok przed siebie, jednak niespodziewanie przystanął, odwracając się do zdezorientowanej Hermiony. Obdarzył ją ironicznym uśmiechem i już wiedziała, że między nimi również znów jest tak, jak było dawniej.
- Nie martw się Granger. Każdy w Hogwarcie wie, że jeśli odważy się powrócić do tematu balu zginie śmiercią niespodziewaną i okrutną.
- To mnie wcale nie pocieszyło Malfoy.
Odpowiedział jej swoim firmowym uśmiechem i odszedł od niej bez słowa. Nie zamierzała odprowadzać go wzrokiem. Gwałtownie, niemal jakby była urażona, odwróciła głowę w bok i ruszyła na swoje miejsce. Zawieszenie broni między Gryfonami, a Ślizgonami przeminęło właśnie tam gdzie się zaczęło, na środku Wielkiej Sali.


                                                                          ***


Od balu minął tydzień. Od ślubu Pottera z Zabinim cztery dni. Hogwart wrócił do normy. Życie wróciło do normy. Oni wrócili do normy. Nic się nie zmieniło. Nic się nie wydarzyło. Czas leciał dalej, a oni tacy jak dawniej pozostali. Tak przynajmniej to sobie tłumaczyli.
Draco znów znikał wieczorami, wracając do dormitorium najczęściej wtedy, kiedy kasztanowłosa już spała. Z Hermioną już tylko się kłócili. Z Potterem i Weasley'em ignorowali i bez słowa mijali na korytarzach. Nawet dla Blaise'a zrobił się surowszy i bardziej oschły niż kiedyś. Znów wykonywał rozkazy Voldemorta. Znów kogoś zabił, znów kogoś torturował. Znów był Śmierciożercą i taki już planował zostać.
Wszedł do Domu Węża jak Pan i Władca, czyli tak jak miał w zwyczaju i tak jak powinien. Jego poważna, nienaganna i surowa postawa wkradła do pomieszczenia nutkę niepokoju i trwogi. Kątem oka spojrzał na czarnowłosego chłopaka, który siedział na kanapie, rozmawiając z grupką innych Ślizgonów. Momentalnie wyłączył się z dyskusji i podniósł na blondyna swój niepewny wzrok. Draco niewzruszony odwrócił od niego głowę i bez słowa ruszył do pokoju Blaise'a.
Był to ten sam chłopak, który podczas balu towarzyszył Mattowi oraz Gregowi, gdy ci zaczepili i próbowali dobrać się do Hermiony. Również to on, zrezygnował z próby wykorzystania Gryfonki oraz to właśnie on zaczepił Padme i przekazał jej najistotniejsze fakty „Granger. Trzecie piętro. Ślizgoni”, które z kolei miała przekazać Potterowi lub nawet samemu Malfoy'owi. Wiedział co groziło tym, którzy łamali zasady ustalone przez blondyna. Miał świadomość, że Draco dowie się o tym, że on również brał udział w wydarzeniach na trzecim piętrze. Jednak pomimo tych konsekwencji, musiał ratować Gryfonkę, której smutne spojrzenie ciągle śniło mu się po nocach. Był przygotowany na to, że to co spotkało Matta i Grega, spotka również jego. W końcu Draco za sprzeciwianie się karał wszystkich, bez wyjątku. Dni mijały, a blondyn nic w związku z tymi wydarzeniami oraz faktami nie robił. Nawet się do niego nie odzywał. Również nie spotkał go taki los jak Matta czy Grega, z czego ten pierwszy w skrzydle szpitalnym spędził trzy dni, a drugi pięć. I nawet jeśli Draco był chłopakowi w jakimś stopniu wdzięczny za to, że mimo możliwych konsekwencji powiadomił go o sytuacji na trzecim piętrze, to bezpośrednio tego nie okazał. Mimo to, odpuszczenie winy i zostawienie w spokoju, czarnowłosy uznał za wystarczające i aż nazbyt znaczące podziękowanie.
Blondyn bez pukania wszedł do pokoju czarnoskórego Ślizgona. Ten czekał już na niego w fotelu, rozkoszując się przy tym mocnym smakiem bursztynowego płynu procentowego. Nie odzywali się do siebie słowem. Draco lubił milczeć w towarzystwie, Zabini również nie widział w tej ciszy nic krępującego czy nietaktownego. 
- Greg złożył rezygnacje. Odszedł z Hogwartu.
Draco leniwie uniósł wzrok na przyjaciela, upijając przy tym łyk płynu. Ta wiadomość nie zrobiła na nim żadnego wrażenia.
- Matt miał złamany nos, cztery żebra i pękniętą śledzionę. Ledwo powstrzymali krwotok.
Prawa brew arystokraty zadarła się lekko. Odstawił pustą szklankę na stół, cierpliwie czekając aż Zabini uzupełni jej zawartość. Na jego twarzy zagościł lekki, choć kpiący uśmiech.
- Ruszyło cię sumienie Diable?
- Ktoś je w tym towarzystwie musi mieć.
Jego sarkastyczna odpowiedź zaowocowała ironicznym uśmiechem na ustach obojga.
- Greg miał złamaną szczękę i rękę, rozcięty łuk brwiowy, obrzęk oraz wstrząs mózgu.
- Chcesz mi zaimponować swoją dobrą pamięcią?
- Sugeruje tylko, że następnym razem mógłbyś być trochę delikatniejszy. Jak zabijesz kogoś w Hogwarcie, Azkaban przyjmie cię z otwartymi ramionami.
- Już dawno powinien to zrobić i przyznać mi kartę stałego klienta.
Mruknął sarkastycznie, niespodziewanie wstając z fotela i podchodząc do okna. Upił łyk ognistej, uważnie wpatrując się w grupki uczniów spacerujących po błoniach. Blaise wydawał się zmartwiony poczynaniami swojego wieloletniego towarzysza.
- Ja mówię serio Draco. Twoja reputacja by nie ucierpiała, gdybyś potencjalnych interesantów doprowadzał „tylko” do stanu pogorszenia zdrowia, a nie stanu krytycznego.
Malfoy jednak pozostawał niewzruszony na porady przyjaciela. Na jego twarzy pojawił się wyraz zamyślenia.
- Ty powinieneś wiedzieć najlepiej, że musiałem im przypomnieć kto jest przywódcą.
- Kiedyś bym tak pomyślał.
Niewyraźne mruknięcie Zabiniego w jakimś stopniu zaciekawiło i zdenerwowało arystokratę. Oderwał wzrok od okna, marszcząc brwi i patrząc oschle na czarnoskórego, żądając przy tym wyjaśnień.
- Co chcesz przez to powiedzieć?
Zabini pierwszy raz od dłuższej chwili odstawił drinka na stół, wzrok zatrzymując na przyjacielu. Zgarbił się znacznie, pochylając się przed siebie.
- Zmieniłeś się Draco. Wcale nie chodziło ci o Matta i fakt, że znowu się tobie sprzeciwił. Chodziło ci o Granger.... Ruszyło cię, kiedy dotarło do ciebie co chciał jej zrobić.
Blondyn nerwowo upił spory łyk płynu, jednocześnie zastanawiając się, czy gdzieś w tym wszystkim, jego przyjaciel nie ma odrobiny racji.
- Nonsens.
Jego głos zabrzmiał jednak pewnie i nie uznawał najmniejszego sprzeciwu. Zabiniego poważna postawa przyjaciela ani nie zmyliła, ani nie zniechęciła.
- Zbyt długo cię znam Draco.
- Pierdolisz.
Zimy ton arystokraty przeciął powietrze na wskroś. Między dwójką przyjaciół na nowo zapanowała cisza. Blaise uważnie zerkał na blondyna, ten z kolei analizował niedorzeczną sugestie czarnoskórego. Czy ruszył go wtedy widok na korytarzu, gdy Matt przyparł przerażoną Hermione do ściany, próbując ją wykorzystać? Ruszył go. Jasne, że tak. W końcu przecież tylko on miał prawo znęcać nad Granger. Gdy sam to robił, wszystko było w jak najlepszym porządku, ale gdy próbował robić to ktoś inny, był niczym wygłodniały lew, broniący swej ofiary tylko po to, by pożreć ją osobiście. A fakt, że osobą która mu się przeciwstawiła był nie kto inny jak Matt, dodatkowo go rozjuszył. Nawet teraz, będąc trzeźwy oraz zły i zirytowany sugestiami Zabiniego wiedział, że jeszcze raz postąpiłby tak samo, a może nawet i jeszcze gorzej.
- Draco...
Palce blondyna niespokojnie zacisnęły się na kryształowym naczyniu. W ostatniej chwili powstrzymał się przed rozbiciem szklanki w dłoni.
- Czego?
- Ja się z tego cieszę.
Momentalnie zdezorientowany wzrok arystokraty spoczął na przyjacielu. Zabini już nie raz zaskakiwał go tematyką podjętych rozmów, czy też swoimi osobistymi komentarzami. Jednak do aż takiego wyzwania ani psychicznie ani fizycznie przygotowany nie był.
- Dobrze wiedzieć, że jeszcze trochę moralności ci zostało.
Dodał w końcu, spoglądając na arystokratę spod łba i obdarzając go aroganckim półuśmiechem. Blondyn odwrócił swój wzrok z powrotem w stronę okna, udając przy tym, że wcale tego wyznania nie usłyszał bądź, że go w najmniejszym stopniu nie ruszyło. Ponownie zapanowała między nimi cisza, choć zdawała się być bardziej krępująca niż wcześniej. Czarnowłosy poderwał swoją szklankę ze stolika, zatrzymując na niej swój zmieszany wzrok. Na jego twarzy błąkał się dziwny, niemal nieśmiały uśmiech. Widać było, że coś go wyraźnie gniecie, choć boi się ten temat poruszyć. 
- Draco?
Właściciel imienia po raz kolejny zmarszczył brwi, zirytowany faktem, że Blaise znów usiłuje mu coś powiedzieć, a z doświadczenia wiedział, że to nie wróżyło nic dobrego.
- Co?
Zabini odruchowo nabrał w płuca dużo powietrza i uniósł niepewny wzrok na przyjaciela.
- Czemu nie lubimy Weasley'a i Pottera?
To pytanie zdało się blondynowi tak idiotyczne i uderzyło w niego niemal tak gwałtownie jak grom z jasnego nieba, że aż nie wiedział, czy ma się roześmiać czy może jednak rozpłakać. W odpowiedzi zdobył się tylko by zadławić się ognistą i wychrypieć, krótkie choć dosadne „CO?!”. Czarnoskóry Ślizgon poruszył się nieznacznie w fotelu, drapiąc się przy tym po skroni.
- Czemu ich tak naprawdę nie lubimy?
- O co ci chodzi?
- Bo ja to ich nawet lubię.
Gwałtownie i z hukiem odstawił pustą szklankę na stół czując, że musi natychmiast opuścić to pomieszczenie, nim albo straci zdolność racjonalnego myślenia albo przyjaciela.
- Merlinie dopomóż.
Mruknął jeszcze pod nosem, z głośnym trzaskiem zamykając za sobą drzwi pokoju Zabiniego.
Wychodząc z Domu Węża dostrzegł rozbawionego Matta, rozmawiającego z uśmiechniętą Pansy Parkinson. Oderwał od nich beznamiętny wzrok i bez słowa wyszedł z pomieszczenia.
A więc to prawda, że nieszczęścia chodzą parami.


                                                                             ***


Dni mijały jej szybko. Może nawet za szybko. Odnosiła dziwne wrażenie, że marnowała swoje życie, choć przecież cały wolny czas wykorzystywała na naukę oraz na spotkania z przyjaciółmi. Czyli teoretycznie na to, co było dla niej najważniejsze. Nie mogła jednak oprzeć się wrażeniu, że coś było nie tak, nie ze światem, nie z innymi, ale z nią.
Siedziała na zajęciach z historii magii, leniwie podpierając głowę na dłoni i wyglądając za okno. Profesor Binns i co to mówił przestało być istotne już dawno temu. Jej bursztynowe oczy wpatrywały się w zachmurzone niebo, a myśli pognały w stronę przywódcy Slytherinu. Tak jak postanowili w trakcie przygotowywania Wielkiej Sali do balu, tak też się stało. Wrócili do normy. Tej normalnej. Nie rozmawiali ze sobą. Nie żartowali. Nie patrzeli na siebie. Unikali. Gdy niechcący na siebie wpadali, momentalnie się sprzeczali i obrażali. Od dwóch dni nie miała żadnej, nawet najmniejszej styczności z chłopakiem. Wtedy też ostatni raz się poważnie pokłócili, a on nazwał ją „szlamą”. Tak długo już tego nie robił, tak długo już nie używał w stosunku do niej tego określenia, że nawet jemu było dziwnie gdy je wypowiedział. A ją zabolały jak jeszcze nigdy, choć przecież myślała, że już się na nie uodporniła. Na tym słowie jednak ich kłótnia się zakończyła. Ona zamknęła się w swojej sypialni, on wyszedł z dormitorium i nie była nawet pewna czy wrócił wtedy na noc. Nawet jej to nie obchodziło. Kątem oka spojrzała na Harrego i Rona siedzących obok i cicho rozmawiających na tylko sobie znane tematy. Oni również zdawali się wrócić do porządku dziennego. Nie poruszali tematu balu. Nie docinali ani nie żartowali z minionych sytuacji i wydarzeń, nawet nie używali takich słów jak „Malfoy” czy „Zabini” zupełnie jakby były one zakazane. Dzień po zrealizowaniu zakładu, nawet oni pokłócili się na środku korytarza z ową dwójką Ślizgonów, co tylko utwierdziło całą społeczność Hogwartu i ich samych, w przekonaniu, że wszystko już wróciło do normy.
I tak jak mówił Malfoy, nikt w szkole również nie nawiązywał do tego tematu. Zupełnie jak gdyby nigdy nic takiego się nie wydarzyło. I już nawet ona sama zaczynała wątpić w to, czy tak nierealne sytuacje, naprawdę mogły się kiedykolwiek wydarzyć. Szczególnie między nimi...
- Panienko Granger?
Lekko pokiwała głową i zdezorientowany wzrok z okna przerzuciła na profesora. Nawet nie zdawała sobie sprawy z pojawienia się w sali pierwszoklasistki, która głośno wypowiedziała jej nazwisko, tym samym zapraszając ją na spotkanie z dyrektorem. W odpowiedzi pokiwała potwierdzająco głową i bez słowa wyszła z sali, zostawiając za sobą kilka pytających spojrzeń.


                                                                              *


Zdziwiła się gdy obok biurka dyrektora zobaczyła stojącego Malfoy'a. Spojrzał na nią leniwie, jednak w żaden sposób nie zareagował na jej przybycie. Niewzruszony, odwrócił stalowy wzrok z powrotem na dyrektora. Ona również go zignorowała.
- Usiądźcie proszę.
Mówiąc to dyrektor szkoły wskazał na dwa, skórzane fotela, ustawione przed mahoniowym, potężnym biurkiem. Bez słowa sprzeciwu czy komentarza zajęli wyznaczone miejsca.
- Jak zapewne pamiętacie, na początku roku, gdy mianowałem was prefektami naczelnymi...
- I kazałeś nam zamieszkać razem...
Wtrącił pod nosem zirytowany i wkurzony blondyn, jednak dyrektor albo jego docinki nie usłyszał albo postanowił ją zignorować. Hermiona tym bardziej nie zamierzała tego komentować. Tymczasem profesor postanowił kontynuować.
- Wspomniałem o waszych obowiązkach. Z organizacji balu wywiązaliście się wzorowo.
Na samo słowo „bal” Hermiona nerwowo poruszyła się w fotelu, przypominając sobie o tym wszystkim o czym natychmiast powinna zapomnieć. Draco nieznacznie spiął wszystkie mięśnie, choć zdawało się, że nawet on nie był tego do końca świadomy. Dyrektor jednak utkwił wzrok w portrecie swojego poprzednika, ignorując napięcia, które nieoczekiwanie sam stworzył. Niewzruszony i niezniechęcony dalej kontynuował swoją myśl.
- Mam nadzieję, że tak samo będzie w przypadku waszego wyjazdu do Dagurtar.
- Dagurtar?
Powtórzyła głucho, ze zdziwieniem patrząc na starszego mężczyznę. Zupełnie nie spodziewała się takiego obrotu sprawy. Owszem, pamiętała, że profesor wspominał o ich możliwym wyjeździe, czy też wymianie z inną szkołą magii, jednak spodziewała się, że będzie to Instytut Durmstrang czy też Akademia Beauxbatons. Tymczasem instytucja, którą pięć sekund temu wymienił profesor była ogólnie owiana tajemnicą. Tak jak większość zwykłych czarodziei, nie wiedziała wiele o tej uczelni. Słyszała jedyne plotki, że jest położona gdzieś u wybrzeży Islandii, do której zapraszani są tylko wyjątkowo wybrani i nieliczni. Domyślała się zatem, że jest dużo mniejsza od Hogwartu. Również nie słyszała, by w przeszłości Hogwart angażował się z tą uczelnią w wymiany, czy tym podobne przedsięwzięcia. I miała szczere wątpliwości czy jakakolwiek szkoła bądź instytucja wcześniej to robiła.
Malfoy milczał, choć po samej jego postawie można było wywnioskować, że ten pomysł wcale mu się nie spodobał. Kolejne słowa profesora, rozwiały wątpliwości obojga.
- Co prawda, jeszcze nie współpracowaliśmy z tą uczelnią i planowałem wymianę z Instytutem Durmstrang, jednak dwa dni temu dostałem od dyrektora Dagurtar list, z zaproszeniem reprezentantów naszej szkoły. Czyż to nie cudowne?
- Bardzo.
Burknięcie Malfoy'a było przepełnione taką mieszanką arogancji, złości i ironii, że aż Dumbledore skrzywił się na samo to słowo, tak samo jak Hermiona.
- Wraz z resztą profesorów zdecydowaliśmy się odpowiedzieć na zaproszenie i wysłać dwójkę naszych reprezentantów.
- Nich zgadnę...
Kolejne oschłe warknięcie Malfoy'a przecięło powietrze na wskroś. Niemal jak naburmuszone dziecko skrzyżował ręce na torsie i mocniej, wręcz dobitnie, wbił się w oparcie fotela. Ta postawa była co najmniej do niego niepodobna.
- ...to my jesteśmy tymi reprezentantami.
Nerwowy wzrok Hermiony z rozjuszonego współlokatora przeniósł się na dyrektora. Głośno przełknęła ślinę widząc jak potwierdzająco kiwa głową. A tak się łudziła, że w jego gabinecie  znalazła się tylko przez pomyłkę.
- Tak. Razem z waszymi opiekunami ustaliliśmy, że to właśnie wy tam pojedziecie. Nie tylko dlatego, że jesteście prefektami naczelnymi i należy to do zakresu waszych obowiązków, ale również dlatego, że jesteście jednymi z najlepszych uczniów, więc możecie sobie pozwolić na krótkie ferie.
Malfoy mocniej skrzyżował ręce na torsie, Hermiona z kolei westchnęła ciężko i głośno.
- Możemy zaprotestować?
Jej ciche pytanie było niemal jak iskierka światła w długim i ciemnym tunelu. Pełen nadziei wzrok obojga spoczął na starszym mężczyźnie, przytakująco kiwającego głową.
- Oczywiście. Macie do tego prawo.
- Protestuje.
Draco zerwał się z fotela nim zdążyła zrobić to kasztanowłosa. Profesor machnął ręką jakby odganiał muchę i leniwie obrócił się na fotelu, w stronę okna.
- Protest został odrzucony.
Głośne wypuszczenie powietrza przez blondyna oraz jego gwałtowne opuszczenie rąk wzdłuż ciała, były aż nazbyt wymowne.
- Super. A co z moim prawem?
- Prawo jednostki jest odrzucane gdy chodzi o większe dobro.
- Nie widzę nic dobrego w tym wyjeździe.
Profesor odwrócił się w stronę chłopaka, podpierając brodę o dłonie i uśmiechając się przy tym lekko.
- W takim razie, może czas kupić okulary... Draconie?
Blondyn zadarł prawą brew, mierząc profesora oschłym spojrzeniem spod łba i ogólnym wyrazem twarzy informującym „to nie było zabawne”. Wbrew temu co chłopak myślał, Hermiona parsknęła pod nosem, szczerze rozbawiona. Zirytowany arystokrata ponownie usiadł w fotelu, a kasztanowłosa spojrzała na profesora z resztką błąkającego się na twarzy rozbawienia. Szczerze zaczynało ją zastanawiać to nieoczekiwane zachowanie dwójki mężczyzn względem siebie. Ich specyficzne relacje i podejście do siebie nawzajem, już od jakiegoś czasu ją zastanawiało. Tym bardziej, że kiedyś tę dwójkę różniło znacznie więcej niż tylko wiek. Teraz jednak, zdawało jej się, że między owymi mężczyznami zrodziły się jakieś dziwne, choć pozytywne, bliżej nieokreślone relacje. Których ani nie umiała potwierdzić, ani uzasadnić, ani tym bardziej zrozumieć.
- Profesorze, ile czasu ma trwać ten wyjazd?
Dyrektor obdarował ją sympatycznym uśmiechem, który chwilowo uśpił jej czujność.
- Dwa tygodnie.
- Dwa tygodnie?!
Pełne zdziwienia oraz niedowierzania, jednoczesne pytanie dwójki bohaterów wprawiło profesora w jeszcze lepszy humor. Spojrzał leniwie raz na dziewczynę, raz na chłopaka, ani nie rozumiejąc ich negatywnych postaw, ani się nimi nie przejmując.
- Skąd to zdziwienie?
- Nie wytrzymam z nią dwóch tygodni.
Zirytowane i zdenerwowane warknięcie przywódcy Slytherinu uświadomiło dyrektorowi, że mimo wszystko ta dwójka w ciągu dalszym nie darzy się zbyt dużą sympatią i wciąż nie rozumiał dlaczego. Hermiona mocno zadarła brwi, choć ona również nie spojrzała na Ślizgona.
- I vice versa.
Staruszek wzruszył ramionami, zupełnie nie rozumiejąc problemów, których owa dwójka niemal na siłę szukała.
- Przecież i tak spędzacie ze sobą codziennie dużo czasu. Co za różnica czy tutaj, czy w innej szkole?
- Tu mam psychiczne wsparcie.
Burknął pod nosem, jednak Hermiona go usłyszała i pierwszy raz od dłuższego czasu spojrzała na niego, oburzona i zirytowana do granic możliwości.
- Ty masz psychiczne wsparcie? Ty?!
Chłopak spojrzał na nią kątem oka, nawet nie starając się o arogancki uśmiech.
- Cóż Granger, twój wygląd potrafi zdołować nawet takiego twardziela jak ja.
Jego ton miał w sobie więcej powagi, a niżeli zgryźliwości. Wbiła w niego gniewne spojrzenie, ledwo powstrzymując się przed rzuceniem się na chłopaka i uduszeniem go gołymi rękami.
- To może Malfoy zrobisz wszystkim przysługę i skoro masz depresje to popełnisz samobójstwo?
Próba obdarzenia dziewczyny ciętą ripostą została przerwana przez dyrektora, który lekko zaniepokojony obecną sytuacją zaczął machać rękami, jakby tym samym próbował uspokoić dwójkę skłóconych prefektów.
- Kochani, kochani, kochani.... W Dagurtar macie reprezentować naszą szkołę, a nie poradnie psychologiczną...
Komentarz profesora został jednak zignorowany przez dwójkę współlokatorów. Nagle Draco ożywiony spojrzał na dyrektora, wygodniej rozsiadając się w skórzanym fotelu.
- Mam pomysł,  Granger pojedzie sama, a ja zostanę tutaj i będę podlewał kwiatki w dormitorium.
W odpowiedzi dyrektor ścisnął wargi w prostą linię i pokiwał przecząco głową.
- Nie macie żadnych kwiatów.
- Ale..
- Sztuczne się nie liczą.
Skwitował dobitnie, tym samym nie uznając słów sprzeciwu. Draco zamknął usta uciszony ruchem ręki profesora. Obdarzył go zimnym spojrzeniem spod łba, zupełnie jakby właśnie wpisywał dyrektora Hogwartu na swoją prywatną listę przyszłych ofiar, w dodatku, do zrealizowania w wyjątkowo niedalekiej przyszłości. Przez chwilę niespokojnie wiercił się w fotelu, nerwowy wzrok z profesora systematycznie przerzucając na dziewczynę. Widząc jak kasztanowłosa wstaje z fotela, również się z niego zerwał, choć przyświecały mu przy tym inne intencje.
- Nie ma mowy. Nie jadę.
Hermiona zaskoczona spojrzała na zirytowanego chłopaka, którego postawa wskazywała na to, że szykuje się co najmniej na wojnę z dyrektorem Hogwartu. Owszem, jej również ten pomysł się nie podobał, ale w życiu nie odważyłaby się na tak widoczny i bezpośredni sprzeciw w obecności najważniejszej osoby w szkole. I szczerze powiedziawszy, nawet po Malfoy'u by się tego nie spodziewała. Tym bardziej, że z reguły to on był spokojniejszy i przyjmował większość poleceń bez żadnego słowa komentarza, czy sprzeciwu. Dyrektor pozostawał jednak niewzruszony widocznym buntem blondyna i jego obecną, złowrogą postawą. Rozsiadł się wygodnie w fotelu, obdarowując dwójkę swoich uczniów przyjaznym, chociaż trochę podejrzanym uśmiechem.
- Z tego co mi wiadomo, opuszczanie terenu Hogwartu w godzinach nocnych, bez mojej zgody jest zabronione. Tak samo zresztą, jak prowadzenie samochodu pod wpływem alkoholu, uczestniczenie w grach hazardowych oraz trzymanie zwierzą w dormitorium, o kilkumiesięcznych dzieciach już nie wspomnę. Czyżbym się mylił?
Zakończył spokojnie, powiększając przy tym swój poczciwy uśmiech. Momentalnie oboje zszokowani spojrzeli na profesora. Hermiona nagle poczuła, że jej serce zaczęło bić tak szybko i głośno, że miała wrażenie, że zaraz Draco je usłyszy.
- Skąd profesor to wie?
Jej spanikowane, ledwo wychrypiane pytanie, pozostało bez odpowiedzi.
- To cios poniżej pasa...
Zbolały szept arystokraty, wywołał poczciwy uśmiech na twarzy staruszka, który przecząco pokiwał głową.
- Nie, to szantaż.
Odparł szczerze i zgodnie z prawdą, a widząc oznaki zbliżającego się zawału na twarzach obojga, wstał ze swojego fotela i podszedł do dwójki uczniów, uśmiechając się do nich pokrzepiająco.
- Moi kochani, liczę na was. Chce by dyrektor Elendor dobrze zapamiętał wasz pobyt w jego szkole oraz by wyrobił sobie dobre zdanie i opinie o Hogwarcie i jego wyjątkowo utalentowanych oraz zintegrowanych uczniach.
- To może od razu chajtniemy się z Granger w ramach integracji?
Staruszek zaśmiał się szczerze na ten wyjątkowo zirytowany i oburzony, arogancki komentarz swojego podopiecznego.
- Z tym wstrzymajcie się do końca nauki. Jeden huczny ślub, raz w roku w Hogwarcie wystarczy.
Nim któreś z nich zdążyło zareagować, profesor ochoczo klasnął w dłonie, a na jego twarzy zagościł duży i szczery uśmiech.
- Ach, zapomniałbym! Kochani, naprawdę świetnie zatańczyliście tango! Jak tylko usłyszę o jakiś konkursach tanecznych od razu was zgłoszę.
W przeciągu sekundy Hermiona wywróciła do góry oczami i zemdlała, lądując na plecach jak deska zrzucona z dziesiątego piętra. Malfoy'a z szoku nawet nie ocknął głośny huk rozbijającej się o podłogę Gryfonki.


                                                                               *


Nie pamiętała jak znalazła się w swoimi dormitorium, ale obudziła się na kanapie w salonie, z okropnym bólem głowy i siniakiem na potylicy. Odruchowo skrzywiła usta w grymasie bólu, gdy ociężale próbowała podnieść się do pozycji siedzącej. Gdy w końcu jej się to udało, opornie dźwignęła się na rękach, wyjątkowo powoli i ostrożnie wstając z kanapy i podchodząc do stolika, na którym znajdowała się szklanka z wodą, tabletka przeciwbólowa i mała karteczka. Bez namysłu połknęła sporej wielkości tabletkę, popijając ją wodą. Dopiero po chwili wzięła do ręki liścik, zatapiając się w jego treści. Pierwsze zdanie zapisane na karteczce brutalnie rozwiało jej wątpliwości, co do błąkającego się w jej głowie, okrutnego pytania.
„Nie. To nie był koszmar. 
Wyjeżdżamy w poniedziałek.
Dumbledore zajmie się kotami.
PS: tak naprawdę to nie była tabletka przeciwbólowa tylko na przeczyszczenie.
D.M.”


                                                                              ***


Był już późny wieczór, w dodatku do integracyjnego wyjazdu dzieliła ich już tylko jedna noc, a ona ani nie była do końca spakowana, ani nawet nie wiedziała jak się mają na ową wyspę dostać, tym bardziej o której godzinie. Uważnie rozglądała się po coraz bardziej opustoszałym Hogwarcie, wypatrując wśród minionych uczniów swojego współlokatora. Właśnie wracała z gabinetu swojej wychowawczyni, z którą to odbyła czysto formalną rozmowę, dotyczącą zarówno jej samej, jak również znienawidzonego Ślizgona. Wracając do dormitorium, podświadomie szukała go wzrokiem, z nikłą nadzieją, że natrafi na niego po drodze, gdy ten będzie wracać z lochów lub gdy będzie kręcił się po szkolnych korytarzach. Co prawda, jego towarzystwo było jej do szczęścia wyjątkowo zbędne, jednak chciała z nim ustalić parę rzeczy, a znając jego nocne zwyczaje, spodziewała się, że wróci do dormitorium dopiero nad ranem. Tego wieczora miała szczęście i dostrzegła go akurat, gdy wchodził na schody prowadzące na trzecie piętro. Bez namysłu podbiegła do niego, z uśmiechem ulgi na twarzy.
- O! Tu jesteś Malfoy.... Wszędzie cię szukałam.
- Coś takiego, tymczasem ja cię wszędzie unikałem.
Zrównała się z nim ramieniem i postanowiła wrócić w jego towarzystwie do dormitorium na czwartym piętrze, ignorując jego sarkastyczny komentarz. Zaciekawiony jej wcześniejszymi słowami, odwrócił się do niej, zadziornie unosząc brwi i obdarzając ją ni to ironicznym ni dwuznacznym uśmiechem.
- A co Granger, chciałaś mnie zobaczyć?
- Nie, ale czasem muszę.
Burknęła naburmuszona, jednak chłopak mimowolnie uśmiechnął się jeszcze bardziej. 
- Rozmawiałam z profesor McGonagall. Zarówno ona jak i reszta profesorów, pozwoliła nadrobić nam te dwa tygodnie nieobecności na zajęciach, w formie projektów i referatów.
Na twarzy blondyna pojawił się grymas bólu i zażenowania.
- Nie wiem czy mam się cieszyć czy wręcz przeciwnie.
- Mimo wszystko uważam, że to lepsze niż zostawanie po godzinach w salach i nadrabianie zaległości, podczas indywidualnego toku nauczania....
- Dobra Granger, zanim się zagalopujesz w tych swoich osobistych przemyśleniach, też mam ci coś do powiedzenia.
Momentalnie zaciekawiona podniosła na niego wzrok, on również na nią spojrzał.
- Wypływamy jutro o siódmej rano.
Ta krótka wypowiedź chłopaka, była niemal jak wiadro lodowatej wody wylanej na jej twarz.
- Wypływamy?
Wychrypiała, patrząc na Ślizgona z nutką przerażenia w oczach, nieudolnie próbując przy tym zamaskować fakt, że ten pomysł wcale jej się nie spodobał. Bo jeśli ktoś, w tym towarzystwie był szczurem lądowym to właśnie ona. Draco pochylił się nad nią lekko, patrząc na nią podejrzliwie. 
- A jak inaczej chciałaś się dostać na wyspę?
Hermiona nieznacznie zmieszana utkwiła spojrzenie w swoich butach.
- Wcale nie chciałam....
Jej ciche burknięcie wywołało na twarzy arystokraty ni to szczery ni ironiczny uśmiech. Po chwili zaśmiał się cicho, kiwając głową na boki, w ramach ogólnego życiowego rozbawienia i roztargnienia.
- Jesteś niesamowita Granger...
Momentalnie spojrzała na rozbawionego chłopaka, zdając sobie sprawę z tego, że to nie był komplement.
- Coś mam wrażenie, że nie chodzi ci o pozytywne znaczenie tego słowa.
- No popatrz, jednak nie jesteś taka głupia na jaką wyglądasz.
Uśmiechnął się do niej arogancko, w odpowiedzi oburzona naciągnęła brwi i zmarszczyła nos. Co jak co, ale braku inteligencji jeszcze nikt nie mógł jej zarzucić. Zwłaszcza on.
- Obrażasz mnie bezpodstawnie, czy może podzielisz się ze mną jakąś sensowną argumentacją?
Blondyn leniwie wzruszył ramionami, wzrok z dziewczyny przerzucając na schody prowadzące na ich piętro.
- Teoretycznie jesteś najlepszą uczennicą w Hogwarcie, w praktyce nic nie umiesz.
Sama nie wiedziała co wkurzyło ją bardziej, czy ton chłopaka czy to co zasugerował. Po sekundzie zdała sobie sprawę, że jedno i drugie jednakowo.
- Masz jakieś dowody na poparcie tej tezy?
- Owszem.
Przytaknął krótko, tym samym spawając, że dziewczyna rozjuszyła się jeszcze bardziej. Obdarzyła go najbardziej zabójczym spojrzeniem na jakie było ją stać.
- Możesz rozwinąć tę myśl?
Na jego twarzy pojawił się cyniczny półuśmiech, którym obdarzył korytarz przed sobą.
- Nie chcesz tego.
- Chce.
- Nie chcesz.
- Chce.
Momentalnie odwrócił się w jej stronę, ostrzegawczo wyciągając przed siebie palec wskazujący.
- Dobra, ale jak będziesz uciekać z płaczem, pamiętaj, że sama tego chciałaś.
Nim dziewczyna mu opowiedziała, chłopak po raz kolejny oderwał od niej stalowe spojrzenie i kontynuował swoje osobiste przemyślenia.
- Na każdym kroku, wszyscy w Hogwarcie podkreślają, jaka to niby jesteś mądra i zdolna Granger, a w praktyce, cóż.... ani latać na miotle nie potrafisz, ani tańczyć, ani pływać, a na dodatek...
Przerwała mu w połowie zdania, nim chłopak się rozpędził. W jakimś stopniu zabolała ją ta nowa sugestia Ślizgona.
- Skąd podejrzenie, że nie potrafię pływać?
- Znam cię Granger. A już na pewno znam cię na tyle, by wiedzieć jak reagujesz na wzmiankę o czymś czego się boisz.
W odpowiedzi prychnęła pod nosem urażona, jednocześnie wchodząc do dormitorium. Blondyn z uśmiechem triumfu wszedł za nią. Uwielbiał mieć racje, jeszcze bardziej uwielbiał wygrywać, a już w ogóle kochał wprowadzać Hermione w stan skrępowania, zmieszania i braku argumentów i ciętych ripost, którymi mogła mu odpowiedzieć. W skrócie - uwielbiam stan, w którym aktualnie się znalazł. Nie musiał być ani geniuszem ani jasnowidzem, by wiedzieć, że nie dość, że jego współmieszkanka nie potrafi pływać, to jeszcze boi się wody o głębokości większej niż ona sama. Ze swoim specyficznym uśmiechem na ustach, podszedł do barku w czasie, w którym Hermiona na kilka minut zniknęła w łazience. Trzymając szklankę wypełnioną ognistą, oparł się plecami o blat barku i uważnie zaczął przyglądać się torbie podróżnej należącej do Gryfonki
, leżącej na środku salonu. Fakt, że była wypełniona dopiero w połowie oraz w ciągu dalszym pozostawała otwarta, utwierdził go w przekonaniu, że dziewczyna jeszcze nie jest spakowana oraz uświadomiła mu, że on nawet jeszcze nie podjął tego typu czynności organizacyjnych, związanych z nadchodzącym dwutygodniowym wyjazdem. Drzwi od łazienki otworzyły się z cichym skrzypnięciem, a w ich progu pojawiła się Hermiona, w zielonych bojówkach i czarnej bluzie z kapturem. Sprężyste loki zawiązała byle jak, ówcześnie pozbywając się lekkiego makijażu, który towarzyszył jej w ciągu dnia. Podeszła do stolika zbierając z jego wnętrza książki i pergaminy, by kilka sekund później schować je do wnętrza potężnej komody. Czując na sobie wzrok blondyna, w końcu wyjątkowo zirytowana, odwróciła się w jego stronę, zapierając ręce na biodrach.
- Czemu tak na mnie patrzysz Malfoy?
Blondyn uważnie zjechał ją zniesmaczonym spojrzeniem, z góry na dół. Znacznie bardziej lubił jak Hermiona prezentowała się w ubraniach podkreślających jej figurę, odsłaniających całkiem przyjemne kształty i raczej wolał by nie były zbyt bogate w materiał. Niestety takich ciuchów owa Gryfonka posiadała wyjątkowo niewiele, czego wręcz nie mógł odżałować. Na co dzień ubierała się mało pociągająco i aseksualnie, a jej ulubionymi ubraniami były albo dresy, albo rozciągnięte swetry bądź dwie sukienki modne w latach 50-tych, a i ich nie zakładała zbyt często. Obecna kreacja również należała do tych przeciętnych i niestety zdecydowanie zasłaniających i matujących zbyt wiele. Motyw rozciągniętych, workowatych spodni, nie podkreślających jej zgrabnego tyłka, również do niego nie przemawiał.
- Przypominasz mi słońce Granger.
- Bo rozjaśniam twoje życie?
- Bo nie da się na ciebie patrzeć.

Nim dziewczyna zareagowała, bez słowa pozwolenia nachylił się nad jej otwartą torbą podróżną i opuszkami palca, podniósł na wysokość oczu jej wełniany, gruby sweter.
- Powiedź mi Granger, co mówisz w sklepie jak kupujesz takie ubrania? „Poproszę coś, żeby nikt na mnie nie patrzył”?
Oburzona momentalnie podeszła do chłopaka, gwałtownie zabierając z jego rąk swoją własność i majestatycznie pakując ją z powrotem do torby.
- Lubię jak ktoś na mnie patrzy, tylko nie jak jesteś to ty.
Skomentowała dobitnie, odchodząc od chłopaka, powracając przy tym do przeglądania i układania pergaminów leżących na stoliku. Draco wyprostował się leniwie, wbijając swoje stalowe spojrzenie w jej plecy.
- Nie możesz ubierać się jakoś inaczej?
Jego pytanie zabrzmiało prawie jak zbolała prośba. Postawa dziewczyny nie zmieniła się jednak ani o milimetr. Nie zamierzała również odwracać się do chłopaka.
- Mogę. Ale wtedy częściej byś na mnie patrzył.
Wywrócił oczami, zabierając szklane z barku i opierając się o niego plecami. Upił łyk płynu, zatrzymując wzrok na komodzie przed sobą.
- I tak nie jesteś w moim typie.
- Dlaczego?
- Co?
Spojrzał zaskoczony na podchodzącą do niego dziewczynę. Nawet nie wiedział co zdziwiło go bardziej. Czy fakt, że Hermiona usłyszała jego komentarz, czy może jednak to, że na niego zareagowała i w dodatku żądała wyjaśnień.
Skrzyżowała ręce na piersiach, zadzierając przy tym głowę, patrząc na niego wyzywająco.
- Chce podtrzymać rozmowę. Dlaczego?
Momentalnie spoważniał, oskarżycielsko podnosząc na dziewczynę palec wskazujący, niemal jakby jej groził.
- Za dużo gadasz, jesteś przemądrzała, irytująca i uparta, a oprócz tego masz płaski tyłek i małe cycki.
Zakończył dobitnie, palcem wskazując na okolice jej klatki piersiowej. Nim oburzona dziewczyna wymyśliła jakąkolwiek ripostę, chłopak najzwyczajniej w świecie odwrócił się do niej plecami i odszedł bez słowa. Nie przejmując się jego aspołeczną postawą, rozjuszona ruszyła za nim.
- Powiedzieć ci dlaczego ty nie jesteś w moim typie?
- Nie.
Dla podkreślenia swoich słów, odwrócił się w jej stronę z wyrazem twarzy nie uznającym sprzeciwu. Momentalnie zmarszczyła brwi w ramach życiowego niezadowolenia. Po chwili jednak machnęła ręką, zupełnie jakby odganiała natrętnego owada.
- I dobrze! Życia by mi nie starczyło by wymienić wszystkie twoje wady.
Draco nie odpowiedział, uznając ignorancją za najlepszą formę walki z dziewczyną. Bez słowa wszedł do łazienki, wychodząc z niej po dziesięciu minutach, w samych dresowych spodniach i białym ręcznikiem zarzuconym na mokrym karku. Oparł się o futrynę drzwi łazienkowych, krzyżując ręce na torsie. Nie zważając na krople wody ściekające z jego włosów, z nutką ciekawości i niezrozumienia zaczął obserwować swoją współmieszkankę, która stała przy otwartej torbie bagażowej i trzymając czarną, krótką sukienkę uważnie jej się przyglądała, by po chwili włożyć ją do kufra. 
- My tam nie jedziemy na wakacje.
Mruknął w końcu widząc, że dziewczyna pakuje do walizki kolejną sukienkę, jak na siebie wyjątkowo oszczędną w materiał.
- Wiem.
Jej automatyczna odpowiedź, tylko go dodatkowo sprowokowała.
- To dlaczego pakujesz takie ciuchy?
Odruchowo odwróciła się w jego stronę, podpierając dłonie na biodrach i patrząc na niego ni to urażona ni sprowokowana i oburzona.
- Podobają ci się? Będziesz na mnie patrzył?
Jej charakterystyczny ton, wywołał na twarzy chłopaka grymas bólu. I nawet jeśli by mu się podobały to i tak by się przecież do tego nie przyznał. W ostateczności zdobył się na krótkie, acz zwięzłe odburkniecie dziewczynie.
- Nie.
Hermiona wyglądała na zadowoloną z takiej odpowiedzi.
- Potraktuj to jako odpowiedź na swoje pytanie.
Warknęła jeszcze, wyjątkowo majestatycznie wkładając do torby kolejną, krótką sukienkę.


                                                                              ***


Stała nieopodal brzegu, w swoim czerwonym płaszczu, otulona wełnianym białym szalem, z włochatymi nausznikami na uszach i grubymi, dwu palczastymi rękawiczkami na dłoniach. Tupała nogami w śniegu, systematycznie otrzepując swoje czarne kozaki z nadmiaru puchu na czubkach. Pocierała przy tym zmarzniętymi dłońmi i z czerwonym nosem spoglądając na stojącego przed nią dyrektora Hogwartu, który wygłaszał jedną z wielu zdecydowanie zbyt długich przemów, dotyczących jego oczekiwań, co do wyjazdu dwójki reprezentantów, oraz ich obecności i pożądanym zachowaniu w Dagurtar. Odruchowo, kątem oka spojrzała na stojącego obok niej Malfoy'a. Nawet w zimowej kurtce i czarnej czapce a'la smerf, wyglądał niepoprawnie przystojnie. Na domiar złego, nie było po nim widać najmniejszych oznak panującej na dworze minusowej temperatury, a ona nie dość, że zamarzała, to jeszcze nie potrafiła nadążać za podciąganiem nosem, którego nie powstydziłby się nawet Rudolf czerwononosy.
- O! Już jest.
Rozentuzjazmowany komentarz profesora sprawił, że dwójka prefektów odruchowo odwróciła się za siebie. Momentalnie Hermiona wytrzeszczyła oczy, widząc potężny statek, stylizowany niemal na taki jakim pływali wikingowie, dodatkowo z głośnym dudnieniem rogu, dobijający do brzegu terenu Hogwartu. Momentalnie poczuła na swojej skórze jeszcze potężniejsze ciarki, niż te wywołane minusową temperaturą. Przerażona, stała nieruchomo, z błyszczącymi i nienaturalnie drgającymi oczami spoglądając na imponującą, wyjątkowo ponurą i przerażającą łódź, która miała ich zabrać na wyspę, na której mieścił się Dagurtar.
- To jakiś potwór...
Szepnęła przerażona, w duchu zastanawiając się czy umrze jak pirat na morzu, czy jednak zaraz na zawał. Nim zapanowała nad drżeniem nóg i rąk, niespodziewanie zaszedł ją od tyłu Malfoy, nachylając się tuż nad jej uchem.
- Spokojnie Granger. Nie może wyczuć, że się boisz.
Nim dziewczyna zdążyła zareagować odszedł od niej z ironicznym uśmiechem, trzymając w rękach swój bagaż i bez słowa wchodząc na pokład. Nie miała pojęcia jakim cudem ona weszła na łódź, choć była prawie pewna, że na pokład wepchnął ją sam dyrektor Hogwartu, przy okazji życząc udanej podróży i przypominając, że zobaczą się już za dwa tygodnie. Choć słowo „już” Hermionie zdało się najokrutniejszym kłamstwem, które mogła kiedykolwiek usłyszeć od dyrektora Hogwartu. A tak mu kiedyś ufała...
Niemal ze łzami w oczach, obserwowała Hogwart, który w zawrotnym tempie coraz bardziej znikał jej z oczu, aż w końcu nie było widać już nic, oprócz granatowo-szarej wody, która otaczała ich z każdej strony. Trzymała się wszystkiego co wpadło jej w ręce, z bezpiecznej odległości obserwując wychylającego się za barierki Ślizgona. Jego wyjątkowe skupienie na twarzy nie dawało jej spokoju.
- O czym myślisz?
Momentalnie na jego twarzy pojawił się ironiczny uśmiech, którym obdarzył dziewczynę.
- Szczerze? Czy jak wyrzucę cię przez burtę, czy ktoś to zauważy lub usłyszy.
W odpowiedzi cicho prychnęła pod nosem, szczerze tym wyznaniem urażona.
- I co byś beze mnie zrobił?
- Upił się ze szczęścia, koty oddał do schroniska, a w twoim pokoju zamontowałbym jacuzzi i kino domowe.
Zmarszczyła brwi, dodając dobitnie, że go nienawidzi. Naburmuszona, odeszła w stronę kajuty, nawet nie reagując na odprowadzającego ją wzrokiem Ślizgona. Ze swojego prowizorycznego pokoju nie wyszła już do końca podróży.


                                                                                  *


Obudziło ją pukanie do drzwi jej kajuty i nieznany głos informujący, że dobili do brzegu.
Nie miała pojęcia ile trwała podróż, choć brak słońca i szarość nieba, świadczyły o tym, że był już wieczór. Z cichym westchnięciem ulgi opuściła pokład mrocznej łodzi i stanęła na brzegu obok Malfoy'a. Ledwo się powstrzymała by nie upaść na kolana i nie zacząć całować ziemi. Jej uśmiech zadowolenia i spełnienia zniknął jednak z chwilą, gdy zobaczyła z jaką powagą blondyn patrzy przed siebie. Odruchowo jej wzrok również tam powędrował. Przed nimi malował się Dagurtar, otoczony nagimi, martwymi drzewami i krzewami. Był dużo mniejszy od Hogwartu, ale również dużo mroczniejszy i przerażający. Wyglądał raczej jak średniowieczne więzienie umieszczone w opuszczonym, zaniedbanym oraz mrocznym zamczysku oraz miejsce okrutnych tortur, a niżeli szkoła dla czarodziei. Wiatr złowrogo zaszumiał, niemal jak wrzask zabijanej istoty, a jego lodowaty podmuch rozwiał włosy obojga. Miejsce to było po prostu inne. I oboje to czuli.
- Mam co do tego złe przeczucia...
Szepnął pod nosem, jednak wystarczająco by go usłyszała. Spojrzała na zamyślonego, niemal nieobecnego chłopaka, czując, że jego niepokój udziela się również jej. Nim zdążyła cokolwiek powiedzieć lub zrobić, do ich uszu dobiegł niesamowicie głośny dźwięk dochodzący z łodzi. Momentalnie odwrócili się za siebie, zdając sobie sprawę z tego, że sygnał ten oznacza alarm manewrowy. Ku swojemu ogólnemu przerażeniu nie pomylili się, a jedyne co zobaczyli to statek odbijający od wyspy i bez słowa zapowiedzi czy pożegnania odpływający w stronę, z której przypłynęli. Momentalnie zaskoczeni spojrzeli po sobie.
- Mam co do tego naprawdę złe przeczucia....
Kolejny komentarz blondyna błyskawicznie uświadomił ją w przekonaniu, że jej obecność w takim miejscu jest kompletną pomyłką i jednym wielkim błędem, nasłanym przez zdradziecki los. Nim jednak zdążyła zacząć machać rękami, by w rozpaczliwy sposób spróbować zawrócić łódź, podszedł do niech mężczyzna, wyglądający na około 40 pare lat.
- Witajcie. Jestem Elendor. Ogromnie się cieszę, że mogę gościć was w swojej szkole. Oto Regor, nasz ogrodnik oraz dozorca. Wasze bagaże będą czekać w pokojach.
Mówiąc to uzasadnił obecność starszego mężczyzny, bez słowa podchodzącego do nich i bez uprzedzenia zabierającego bagaże z rąk rozkojarzonych gości. Mężczyzna tak niespodziewanie jak się pojawił, tak również odszedł. Prawa brew blondyna znacząco powędrowała do góry, gdy dyrektor przedstawił go jako tutejszego ogrodnika. Momentalnie spojrzał, na martwe krzewy i czarne wysuszone drzewa bez liści, otaczające szkołę. W ostateczności ugryzł się w język, zostawiając dla siebie komentarz dotyczący bezkonkurencyjnego pracownika roku i jego pewnej wygranej w owym konkursie.
- Proszę chodźcie.
Mówiąc to dyrektor ruszył przed siebie, prowadząc dwójkę gości do głównego wejścia szkoły.
- Młody jakiś....
Hermiona nieznacznie nachyliła się nad blondynem, uważnie obserwując plecy idącego przed nimi dyrektora.
- Nie wszyscy muszą wyglądać tak jak nasz Dumbi Granger.
Draco ku jej zaskoczeniu, nie tylko jej odpowiedział, co również nachylił się nad nią, gotowy prowadzić z nią dalszą, potajemną konwersację. Z daleka wyglądali jak dwie plotkujące nastolatki, obrabiające tyłek odwróconej do nich tyłem koleżanki.
- Ale dyrektorem w tak młodym wieku?
- O nie, zaczyna się. Zaraz zaczniesz snuć swoje teorie, że został nim przez liczne i zaawansowane kontakty, a skończysz na tym, że pewnie kogoś przekupił, albo zabił poprzednika.
Momentalnie obdarzyła go zaczepnym uśmiechem.
- Cóż za wyobraźnia Malfoy.
- Jakiś problem?
- Wręcz przeciwnie. Dobrze wiedzieć, że masz coś jeszcze prócz wybujałego ego.
Nim przegrany Draco odpowiedział triumfującej dziewczynie, znaleźli się w głównym holu szkoły. Obok nich zaś pojawił się tajemniczy ogrodnik, który ruchem ręki poprosił o odzież wierzchnią gości i równie prędko się z nią oddalił, z komentarzem dyrektora w tle, że będzie na nich czekać w pokoju.
- Rozgośćcie się.
I ku ich ogromnemu zaskoczeniu, po tych słowa dyrektor Elendor najzwyczajniej w świecie od nich odszedł, zostawiając ich samych sobie na pastwę losu. Spojrzeli po sobie lekko zaskoczeni i zdezorientowani.
- Gościnność chyba nie jest ich najlepszą stroną....
Wyjątkowo poważny komentarz blondyna, wywołał na twarzy Gryfonki porozumiewawczy uśmiech.
- To ich pierwszy raz, daj im szansę.
Na twarzy chłopaka pojawił się ironiczny grymas, którym obdarzył dziewczynę. Zapomniał jednak całkowicie jej odpowiedzieć, z chwilą gdy zauważył, że kasztanowłosa ma na sobie czarną materiałową sukienkę, z długimi rękawami. Mimo, że była to najprostsza sukienka, zarówno jeśli chodziło o krój jak i materiał, jaką w życiu widział, w dodatku bez wyciętego dekoltu, jednak podkreślała ona wszystkie kształty dziewczyny. Nie była krótka, kończyła się kilka centymetrów przed kolanami. Mimo to, zachęcająco ukazywała kawałek nogi, a długie czarne kozaki jeszcze bardziej je podkreślały. Momentalnie zapomniał co chciał odpowiedzieć dziewczynie i nawet nie mógł ułożyć w głowie konkretnej riposty nawiązującej do ich wcześniejszej dyskusji, a propos codziennej, mało pociągającej, mizernej garderoby panny G.
Hermiona dzielnie zignorowała jego przeszywający wzrok i bez słowa ruszyła przed siebie w stronę wyjścia z holu. Przekroczyła próg pomieszczenia w momencie, w którym Draco zrównał się z nią ramionami. Momentalnie przystanęła, a blondyn razem z nią, gdy znaleźli się w głównym korytarzu szkoły, gdzie co kawałek stały grupki uczniów, składające się z samym chłopaków, w dodatku ubranych w dość abstrakcyjne mundurki, niemal żywcem wyjęte z lat 20-tych.
- Nie sądziłam, że to szkoła tylko dla facetów...
Wyszeptała odrobinę przerażona, odwracając głowę w stronę blondyna i szukając w nim wsparcia, zarówno tego psychicznego jak i fizycznego.
- Nie patrz tak na mnie Granger. Dla mnie też to jest nowość.
Odburknął zirytowany, zupełnie jakby odpierał jakiś zarzut dziewczyny. Po chwili charakterystycznie uniósł brew i uśmiechnął się arogancko, uważnie spoglądając na stojące kawałek przed nimi grupki chłopaków, którzy nawet nie starali się ukryć zainteresowania nowo przybyłą dziewczyną.
- Teraz Granger wszyscy patrzą na ciebie jak na świeże mięso.
Zaczepnie zadarła głowę, lustrując chłopaka ni to ironicznym, ni triumfującym spojrzeniem oraz uśmiechem.
- Zazdrość?
- Raczej współczucie. Twój potencjalny partner życiowy będzie miał przejebane. Oczywiście, optymistycznie zakładając, że jakiś idiota, który będzie ciebie chciał, się znajdzie.
Nim Gryfonka odpowiedziała zbyt pewnemu siebie Ślizgonowi ciętą ripostą, czy też kopniakiem między nogi, podszedł do nich wysoki chłopak wyglądający niczym lepsza wersja Iana Somerhalder'a. Zapowiadało się na to, że był przeciwieństwem Malfoy'a, nie tylko ze względu na wygląd.
- Witam. Ty pewnie jesteś Miona, dziewczyna z Hogwartu. Z daleka widziałem twój piękny uśmiech. Jest jak słońce, którego bardzo nam tu brakuje.
Jego głos brzmiał tak doskonale jak wyglądał właściciel. Lekko się ukłonił i delikatnie ujął jej rękę, całując ją w wierzch dłoni z taką czułością, że aż czuła jak jego wargi palą jej delikatną skórę. Malfoy przyglądał się tej scenie z nieukrywanym zażenowaniem, które podkreślił charakterystycznie uniesionymi brwiami i głośnym mlaśnięciem ust. Widząc rumieńce zachwytu na twarzy swojej adorowanej współlokatorki, dla podkreślenia swojego życiowego niezadowolenia, charakterystycznie wywrócił oczami.
- Zabijcie mnie...
Mruknął zdołowany, spoglądając na szary sufit zamku Dagurtar. Gdzieś w podświadomości, przeszła mu myśl, że jeszcze niedawno sam porównał Hermione do słońca. Mimo to, on zrobił to w zupełnie innym sensie i znaczeniu niż nowo poznany chłopak. Dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało, a towarzyszyły jej przy tym dwa urocze rumieńce na policzkach. Z lekko uchylonymi ustami, jak zaczarowana lub co najmniej zauroczona, spoglądała na swój nowy obiekt westchnień, który w ciągu dalszym pochylał się nad nią, trzymając delikatnie jej dłoń i hipnotyzując ją głębią swojego błękitnego spojrzenia. Malfoy gdzieś zniknął i nawet jego systematyczne pomruki niezadowolenia i ciche komentarze, nie były wstanie zepsuć tej chwili. Nim Draco zwymiotował na szare kafelki korytarza, czarnowłosy odwrócił się w jego stronę.
- Ty pewnie jesteś Draco Malfoy? Czyż nie?
- Widzę, że moja sława mnie wyprzedza.

Czarnowłosy uśmiechnął się przyjaźnie, ignorując oschły oraz wyjątkowo specyficzny ton Ślizgona, wyciągając do niego rękę.
- Ivan.
Malfoy spojrzał na niego jak na potencjalnego i wręcz idealnego kandydata na wroga. W końcu, po krótkiej choć wyjątkowo wymownej bezczynności, wyciągnął rękę i uścisnął dłoń czarnowłosego, mierząc go przy tym spojrzeniem spod łba. Nowy konkurent jednak nic z powagi i oschłości gościa sobie nie zrobił i ponownie odwrócił się do dziewczyny, lekko się kłaniając i wyciągając swoje ramie w jej stronę. Spojrzała na niego odrobinę zmieszana i zaskoczona.
- Jeśli panienka pozwoli, chętnie oprowadzę po naszej uczelni.
Prawa brew Malfoy'a momentalnie powędrowała do góry.
- Chyba po swojej sypialni....
Burknął pod nosem i od razu poczuł łokieć Hermiony między swoimi żebrami. Nie odrywając wzorku od błękitnych oczu chłopaka, obdarzyła Ivana nieśmiałym uśmiechem i z lekkim zawahaniem przyjęła jego pomocne ramie, stawiając z nim krok do przodu.
- Ivan...
Nim dziewczyna powiedziała to co chciała, chłopak nagle przystanął, odwracając się do niej i jednocześnie przykładając palec do jej ust, tym samym dając jej do zrozumienia by nie dokańczała tej myśli.
- Proszę. Przyjaciele mówią do mnie Iv.
Gryfonka zaskoczona i zarumieniona odruchowo cofnęła lekko głowę, nie mogąc odnaleźć się w nowej sytuacji. Jej towarzysz z Hogwartu również nie był w stanie tego zrobić i nawet nie chciał, ani nie próbował tego dokonać. Zachowanie nowego kolegi Hermiony zaczynało irytować go bardziej niż Pansy Parkinson, Matt, Zabini, Potter, Weasley, Dumbledore i wszyscy inni razem wzięci. Momentalnie na jego twarzy pojawił się grymas zażenowania. Wyglądał co najmniej tak jakby zrobiło mu się niedobrze. Hermiona uśmiechnęła się lekko zmieszana czując, że na jej twarzy po raz kolejny pojawiły się rumieńce zakłopotania.
- Iv... Czy mógłbyś pokazać nam nasz pokój?
Przez chwilę dwójka mężczyzn zmierzyła się rywalizującym spojrzeniem. Wypowiedź dziewczyny zabrzmiała na tyle tajemniczo oraz dwuznacznie, że zarówno Draco jak i Ivan zwątpili kogo Hermiona nie licząc siebie, ma jeszcze na myśli używając zwrotu „nasz pokój”.
- To znaczy, nasze pokoje.
Poprawiła się szybko, zmieszany wzrok z czarnowłosego przerzucając na Dracona i tym samym rozwiewając wątpliwości obojga. Na twarzy przywódcy Slytherinu zagościł przebłysk uśmiechu triumfu i zwycięstwa, jednak uczeń Dagurtar udał, że go nie dostrzegł.
- Oczywiście.
Przytaknął jeszcze, prowadząc dwójkę gości długim i szarym korytarzem. Mimo, że zamek nie był tak imponujących rozmiarów jak Hogwart, wyjątkowo długo zajęło im dotarcie do jednego z jego zaułków.
- Oto pokój dla gości.
Mówiąc to wskazał wejście do dormitorium. Na twarzy Hermiony pojawił się uśmiech spełnienia i puszczając rękę chłopaka, postawiła dwa kroki przed siebie.
- Jednoosobowy.
Dodał poważnie, widząc jak blondyn stawia krok za dziewczyną. Momentalnie Ślizgon przystanął i obdarzył go zabójczym spojrzeniem. Zaskoczona Gryfonka odwróciła się w stronę dwójki mężczyzn, cierpliwie oczekując na słowa wyjaśnienia. Prawda, towarzystwo Malfoy'a nie było szczytem jej marzeń, mimo to wolała mieć go obok siebie. Tym bardziej, że coś jej się w tej całej szkole i uczniach wyraźnie nie zgadzało i nawet trochę to wszystko ją niepokoiło. Widząc oczekujące spojrzenie dziewczyny, Ivan uśmiechnął się przyjaźnie.
- Draco, twój pokój jest piętro wyżej, tam gdzie nasze.
Zaskoczona Gryfonka, wzrok z uśmiechniętego czarnowłosego, przerzuciła na śmiertelnie poważnego Malfoy'a. Gospodarz postanowił dodać coś jeszcze, by choć trochę spróbować rozładować napięcie jakie sam stworzył.
- W końcu faceci powinni trzymać się razem.
Draco w odpowiedzi spojrzał na niego jak na idiotę, przy okazji zastanawiając się czy Granger po kryjomu przygarnie go na noc. Niezręczną ciszę przerwał głos jednego z mijających ich uczniów, przypominający Ivanowi, że za pół godziny kolacja. Czarnowłosy skinął głową, że rozumie.
- Chodźmy więc, pokaże wam resztę pomieszczeń i pójdziemy na kolację.
Jak chłopak powiedział, tak też się stało. Dagurtar nie był tak imponującą uczelnią jak Hogwart, zwłaszcza jeśli chodziło o jego wielkość oraz ilość adeptów. Na oko budynek był dwa razy mniejszy niż zamek w Szkocji, choć liczba korytarzy oraz różnego rodzaju dziwnych pomieszczeń i przejść była nieoceniona. Liczba uczniów również pozostawała pod znakiem zapytania. Z obserwacji, Hermiona wywnioskowała, że istnieją tylko dwa roczniki, po dwie klasy, każda po około 20 uczniów. W tym sami mężczyźni, łącznie z profesorami oraz pozostałym personelem, jak choćby bibliotekarzem. Zdawało jej się, że Dagurtar było czymś na wzór mugolskiej szkoły uzupełniającej. Bo gdy oni w wieku 18 lat Hogwart kończyli, adepci Dagurtar dopiero go zaczynali i chodzili tu zaledwie 2 lata. Wiele rzeczy różniło obie te uczelnie. Jadalnia wyglądała jak stołówka mugolskiego gimnazjum, składająca się z paru prostokątnych stołów mieszczących po 8 osób. Profesorowie nie jedli z uczniami i szczerze powiedziawszy Hermiona nie miała pojęcia gdzie przebywają poza salami lekcyjnymi. Przedmioty były zbliżone do tych w Hogwarcie, jednak były bardziej teoretyczne i szczególnie nastawione na historię oraz magiczne mikstury i rośliny. Nie istniał żaden podział na domy, jedynie na grupy, choć one również nie miały swoich nazw. Wolny czas uczniowie spędzali na piętrze trzecim, gdzie znajdowały się nie tylko pokoje wszystkich grup, ale również pomieszczenia rekreacyjno-wypoczynkowe, takie jak kącik czytelniczy, sportowy, pokój gier oraz relaksacyjno-wypoczynkowy. Hermiona wywnioskowała również, że w szkole nie ma żadnych duchów ani skrzatów, a posiłki przygotowuje dwóch pracowników, z pomocą wyznaczonych uczniów. Było widać, że szkoła ta rządziła się swoimi prawami i dwójka gości nie ma i nie będzie miała na to najmniejszego wpływu.
- A gdzie sowiarnia?
Spokojny spacer, połączony ze zwiedzaniem uczelni, przerwało pytanie Hermiony, niemal odbijające się od każdej ściany, podłogi i sufitu szkoły. Ivan przez chwilę wyglądał na zdenerwowanego, co nie uszło uwadze Ślizgona, który uważnie obserwował go kątem oka.
- Niestety chwilowo jest nieczynna. Mieliśmy wybuch epidemii i wszystkie sowy, cóż... przykro o tym mówić... zdechły.
Kasztanowłosa szczerze tym komentarzem się przejęła i zasmuciła, dodając coś o wielkiej stracie i biednych zwierzątkach. Draco wszelkie słowa komentarza zostawił dla siebie, jednak na wyjątkowo zawiłą, niejasną oraz odczepną odpowiedź chłopaka odruchowo zmarszczył brwi, a na jego twarzy zagościł wyraz zamyślenia i jeszcze większej powagi. Nigdy jeszcze nie słyszał o żadnym wybuchu epidemii wśród sów i szczerze powiedziawszy zwątpił w to, czy Ivan był z nimi do końca szczery.
W końcu dodarli do jadalni, w której powoli zaczynali zbierać się pozostali uczniowie. Ivan posadził ich przy jednym z wielu takich samych stolików, zajmując miejsce na przeciw gości. Również to on, wygłosił krótką mowę, szczerze i z wielką radością witając gości z dalekich stron. A gdy kilku uczniów zastawiło stoły, życzył jeszcze wszystkim smacznej kolacji.
Kuchnia Islandzka była... specyficzna. Z uwagi na położenie Dagurtar, mieszczącego się na wyspie, głównym elementem szkolnej kuchni były dania rybne, przygotowywane na każdy możliwy sposób. Prawdziwym przysmakiem było wyjątkowo intensywnie i specyficznie pachnące wędzone, kilkutygodniowe mięso rekina, pokrojone na półmisku w urocze paseczki. Oprócz tego, w ramach powitalnej kolacji na stołach, tuż przed gośćmi pojawiły się takie smakołyki jak gotowany łeb owcy, wędzone jądra baranie oraz zupa z krwi, tłuszczu i żołądka owcy. W ramach popitki można było się skusić na czarną kawę bądź kwaśne mleko.
W przeciwieństwie do Gryfonki, blondyn nie wyglądał na zaskoczonego tą specyficzną kuchnią i całkowicie zignorował siedzącą obok niego, mdlejącą dziewczynę. Dopiero po chwili, czarnowłosy zauważył, że kasztanowłosa nie ma jeszcze nic na talerzu.
- Miona? Ty nie jesz?
W odpowiedzi Hermiona uśmiechnęła się blado, starając się z całych sił przełknąć wszystko to, co stanęło jej w gardle, na widok owczej głowy i obrzeżających się nią uczniów szkoły.
- Och, nie jestem głodna. Jadłam jądra barana na śniadanie.
Ivan nie wyglądał na zaskoczonego tym wyznaniem dziewczyny. Co więcej, śladu ironii również nie wyczuł. W odpowiedzi pokiwał głową na znak, że rozumie i powrócił do nakładania sobie na talerz kawałka rekina. Przed śmiercią głodową uratował ją Draco, z sympatycznym, wręcz przyjaznym uśmiechem na twarzy, podający jej niewielki półmisek ze smakowicie wyglądającymi naleśnikami. Spojrzała na niego jak na ostatnią nadzieję, ze łzami wzruszenia odbierając od niego nieoczekiwany prezent. Z chwilą gdy z uśmiechem spełnienia wzięła do buzi pierwszy kęs, Draco nachyliła się nad nią, by tylko ona usłyszała.
- Zapomniałem ci powiedzieć, że są z mleczem ryby.
Momentalnie otworzyła usta, pozwalając by kawałek naleśnika samoczynnie wypadł jej z buzi. Widząc, jak Hermiona walczy z całą sobą, by nie zwymiotować na talerz, tylko zaśmiał się pod nosem, z ogólnymi oznakami triumfu na twarzy. Nim dziewczyna całkowicie opadła z sił po zarządzonym strajku głodowym, Malfoy przysunął w jej stronę kosz z czarnym chlebem. Spojrzała na niego rozjuszona, mierząc go wyjątkowo podejrzliwym wzrokiem.
- A to co? Chleb z odchodami byka?
Draco w odpowiedzi pokiwał przecząco głową, mimowolnie się do niej uśmiechając.
- Tylko ze słonecznikiem.
Chwile walczyła sama z sobą, robiąc swój osobisty bilans zysków i strat. Głośne i systematyczne burczenie brzucha uświadomiło ją jednak, że jest na tyle zdesperowana by spróbować kolejnej, tutejszej potrawy. Niepewnie odebrała od chłopaka kosz z pieczywem, zerkając raz na ciemny chleb, raz na blondyna, doszukując się w jego wyrazie twarzy czegoś podejrzanego.
- Jeśli to nie jest chleb razowy Malfoy, to obiecuje, że twoja głowa i jaja znajdą się w jutrzejszym menu obiadowym.
- Widzę Granger, że masz na mnie ochotę i to bardzo dosłownie.
Zjechała go z góry na dół z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy, jednocześnie oddając mu kosz z pieczywem.
- Trzymaj. Ja już straciłam apetyt.
- Nie kłam Granger, widzę to pożądanie w twoich oczach.
- Wiesz co Malfoy, masz racje.... Oddaj ten chleb.
Nim chłopak zdążył powiedzieć, że nie o pieczywo mu w tym wszystkim chodziło, Gryfonka wyrwała kromkę chleba z rąk arystokraty i zdecydowanym ruchem wzięła do buzi pierwszy kęs. Ulżyło jej momentalnie, gdy pieczywo nie licząc charakterystycznego żytniego posmaku, jak najbardziej przypominało normalny chleb, bez żadnych rybich czy owczych dodatków. Humor poprawiła sobie jeszcze bardziej, gdy na innym półmisku dostrzegła plastry żółtego sera. W tym momencie nic nie było w stanie zepsuć jej humoru, ani pozbawić jej radości z jedzenia kanapki.
Przez chwile Draco zamyślony spoglądał na rozkoszującą się jedzeniem Gryfonkę, by niespodziewanie przerzucić wzrok na siedzącego na wprost niego Ivana.
- Słyszałem o historii tego zamku i o roli jaką odegrał w XV wieku.
Automatycznie, zaskoczona mocno przełknęła ostatni kęs kanapki czując, że niespodziewanie stanęła jej w gardle. Coś było w tonie blondyna, że wiedziała, że chłopak nie jest nastawiony na zwykłe, koleżeńskie ploteczki. Nie miała tylko pojęcia do czego Draco w tym wszystkim zmierza i o jaką tak właściwie historie mu chodzi. Szczerze zaskoczyło ją, że Ślizgon wiedział coś o czym ona nie miała pojęcia, a nawet przez chwilę było jej z tego powodu głupio, choć nie dała tego po sobie poznać. Ivan momentalnie spojrzał na Ślizgona, odrywając od ust kubek z kawą. Uśmiechnął się sympatycznie, tuszując sekundowe oznaki powagi i lekkiego zawieszenia.
- Prawda, podczas wybuchu epidemii czarnej śmierci mieścił się tu szpital. Dzięki temu uratowano wiele istnień.
Dodał już głośniej, spoglądając na kasztanowłosą z lekkim uśmiechem. Efekt uzyskał zamierzony, bo Gryfonka odwzajemniła ten gest, przy okazji lekko skinęła głową, by podkreślić swoje uznanie dla tego wydarzenia i roli szkoły. Na twarzy Malfoy'a pojawił się jego charakterystyczny, ironiczny uśmiech, którym obdarzył trzymany w dłoni nóż, by następnie podnieść wzrok na chłopaka, denerwująco przy tym stukając nożem o blat stołu.
- Wydaje mi się, że wydarzenia sprzed wybuchu epidemii, sto lat wcześniej, są bardziej interesujące.
Zaskoczona Gryfonka momentalnie uniosła na Ślizgona pytające spojrzenie. Zignorował ją. Ivan wyglądał na zaskoczonego, choć jego ton dalej był uprzejmy i spokojny.
- Jakie wydarzenia?
- Jeśli dobrze pamiętam, ten obszar był centrum aktywności Vikingar.
Inne rozmowy na sali ustały już dawno temu, a wszyscy uczniowie uważnie śledzili rozwój dialogu, prowadzonego przez dwójkę chłopaków. Czarnowłosy skinął przytakująco głową, choć z jego twarzy zniknął sympatyczny uśmiech.
- Owszem. Cieszę się, że słyszałeś te historię. To nasza spuścizna, wywodzimy się od nich. Dużo o nich wiesz?
Blondyn uśmiechnął się arogancko, mierząc czarnowłosego przeszywającym spojrzeniem, jednocześnie z wolna obracając nóż między palcami.
- Wystarczająco. Byli bezlitosnymi barbarzyńcami, którzy niszczyli wszystko, co napotkali na swojej drodze. Pływali po wielu morzach, plądrując wszystkie kraje i wyspy jakie napotkali na swojej drodze. Kobiety gwałcili, mężczyzn zabijali, a dzieci zabierali do niewoli. Z tego co się orientuje, na stałe zadomowili się właśnie tutaj, w Islandii. Nie zrozum mnie źle, osobiście zazdroszczę ci takich korzeni.
Na sali zapanowała krępująca cisza. Na twarzy blondyna pojawił się lekki uśmiech ironii i satysfakcji. Nim Ivan lub ktokolwiek inny mu odpowiedział, poczuł łokieć Hermiony między swoimi żebrami. Odruchowo potraktował ją pytającym spojrzeniem, lekko się nad nią nachylając. W odpowiedzi zbliżyła się do niego znacząco, by mieć pewność, że tylko on usłyszy to co zamierzała mu powiedzieć.
- Wiesz Malfoy, przez najbliższe dwa tygodnie będziemy skazani tylko na ich towarzystwo, myślę, że rozsądnie byłoby im się nie narażać.
Spojrzał na nią ze swoim ni to szczerym ni ironicznym uśmiechem, przy okazji próbując udawać zaskoczonego.
- Kto? Ja? Na drugie mam Uroczy. 
- Malfoy, ja mówię poważnie.
- Dobrze Granger. Na przeprosiny upiekę mu jabłecznika.
Spojrzała na niego karcącym wzrokiem, choć nie potrafiła zapanować nad uśmiechem błąkającym się na jej twarzy, zdradzającym nutkę rozbawienia. Ich charakterystyczną wymianę spojrzeń przerwał czarnowłosy.
- Niestety historia częściej zapamiętuje te mroczne lata. Zapewniam jednak, że ta czarna era już jest dawno za nami.
Draco odpowiedział gospodarzowi lekkim i przytakującym skinieniem głowy. Mimo to nie mógł  zapanować nad swoim aroganckim wyglądem i cynicznym uśmiechem.
- Oczywiście.
- Każdy kraj ma swoje gorsze czasy, nie warto do tego wracać. Bardzo się cieszymy, że otworzyliście się na świat i zaprosiliście nas do siebie. Prawda? Malfoy?
Wymownie spojrzała na Ślizgona, który z ironicznym uśmiechem ciągle obserwował siedzącego naprzeciw niego chłopaka. Momentalnie szturchnęła go kolanem, wymuszając na nim potwierdzenie swoich słów.
- Jestem przeszczęśliwy.
Na twarzy Ślizgona pojawił się jeszcze wyraźniejszy arogancki półuśmiech, którym obdarzył Ivana, jednocześnie wygodniej rozsiadając się na krześle. Humoru nie popsuła mu nawet Hermiona, kopiąca go pod stołem w kostkę.


                                                                              *


Nikomu nie śpieszyło się z jedzeniem kolacji. Zdawało się, że panowały tu zupełnie inne relacje i zwyczaje niż w Hogwarcie. Na pewno wpływała na to kameralność uczelni i stosunkowa niewielka liczba adeptów, którzy nawet po skończonym posiłku nie wyszli z jadalni, jedynie przesiadali się, tworząc mniejsze lub większe grupki, poświęcające się wspólnej rozmowie, żartowaniu, a nawet i wspólnemu śpiewaniu. Stolik, przy którym siedzieli goście z Hogwartu, przeżywał prawdziwe oblężenie. Szczególnie Hermiona na nudę i brak zainteresowania narzekać nie mogła, będąc adorowana i obdarzana komplementami na każdym kroku. Zirytowany Malfoy uznał, że najcięższe chwile przetrwa ignorując całe to żenujące przedstawienie i przybierając na siebie maskę powagi, ironii i sarkazmu uderzył w czysto formalną konwersacje z Ivanem i jeszcze paroma innymi chłopakami, dotyczącą historii samej wyspy, jak również uczelni. Oprócz tego, znaleźli jeszcze czas, na poruszenie paru typowo męskich tematów oraz wymiany sprzecznych poglądów dotyczących życia ogólnego i codziennego. Kasztanowłosa, wśród otaczających ją 30-stu napalonych studentów Dagurtar, pozostała bez psychicznego i fizycznego wsparcia Malfoy'a, na które mimo wszystko nawet trochę liczyła. Nie miała pojęcia ile czasu minęło, ale zdążyła zjeść dwa desery, składające się z czegoś na wzór puddingu czekoladowego oraz wypić trzy czarne kawy, po których szczerze wątpiła czy jeszcze kiedyś uda jej się zasnąć. Oprócz tego, podczas przebywania w jadalni, usłyszała 341 komplementy, w tym 272 porównania do słońca, czy też jego promieni. 21 chłopaków zaprosiło ją na randkę, a 4 wyznało miłość, z czego po spojrzeniu Malfoy'a 3 się odkochało, a randkę odwołało 16-stu.
Dopiero gdy uczniowie powoli zaczynali wychodzić z jadalni, Ivan również wstał, proponując dwójce gości odprowadzenie do pokojów, argumentując to pewnym zmęczeniem po podróży i chęcią spokojnego zaaklimatyzowania się w nowym miejscu. Hermiona ucieszona, bez zastanowienia przystała na jego propozycję, Draco zaś zdawał się wyjątkowo z tego faktu niezadowolony, tym bardziej, że tym samym Iv zręcznie ominął odpowiedź na niewygodne pytanie, zadane przez blondyna, dotyczącej rzekomej epidemii wśród sów i obecnym brakiem, jakiejkolwiek możliwości kontaktu ze światem zewnętrznym.

Jak Iv powiedział, tak też zrobił. Z wyjątkowym przejęciem i zaangażowaniem odprowadził Hermionę pod jej pokój, całkowicie ignorując idącego za nimi Ślizgona. Ciągłe, wyjątkowo przesłodzone, poetyckie oraz mdłe komplementy, komentarze i wypowiedzi Ivana kierowane do kasztanowłosej dziewczyny, wywoływały na twarzy blondyna grymasy prawdziwego obrzydzenia, złości i zirytowania. W dodatku, kilka razy musiał się naprawdę bardzo mocno kontrolować, by nie zwrócić kolacji na szarą podłogę szkolnego korytarza.
- Gdzie byłaś przez całe moje życie?
Czarnowłosy postanowił w końcu posumować wszystkie swoje komplementy, przy okazji mocniej ujmując dłoń dziewczyny i patrząc na nią jak na przyszłą matkę swoich dzieci.
- Ze mną.
Śmiertelnie poważny komentarz blondyna, przy okazji obdarzającego konkurenta zimnym spojrzeniem spod łba, wywołał dyskretny uśmiech oraz oznaki rozbawienia na twarzy Hermiony, z kolei lekkie zmieszanie na twarzy Ivana. Zazdrosna postawa Dracona wyjątkowo ją zaskoczyła, rozbawiła i w jakimś stopniu ucieszyła. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że Malfoy zachowywał się niemal tak, jak ten przysłowiowy pies ogrodnika, co sam nie weźmie, ale innemu też nie da. Między trójką spacerowiczów zapanowała całkiem niezręczna cisza, która opuściła ich dopiero przed wejściem do pokoju dla gości.
- Przepraszam, muszę was teraz opuścić. Widzimy się rano na śniadaniu o 8. Potem zaczynają się zajęcia, ale to już jutro wszystko wam wytłumaczę. Teraz się rozpakujcie i rozgośćcie. Rozumiem, że chcecie jeszcze porozmawiać? Muszę już iść. Draco, trafisz sam do swojego pokoju?
Nie czekając na odpowiedź blondyna, której i tak by nie uzyskał, od razu spojrzał na dziewczynę, delikatnie ujmując jej dłoń i znacznie się nad nią pochylając.
- Do zobaczenia niebawem, piękna.
Szepnął uwodzicielsko, hipnotyzując dziewczynę swoim kuszącym spojrzeniem i całując ją w wierzch dłoni.
- O 22 zaczyna się cisza nocna.
Dodał już poważniej, spoglądając wymownie na zirytowanego Malfoy'a i tym samym dając mu do zrozumienia, że o tej porze ma być w swoim pokoju. Draco jednak zrobił to co potrafił najlepiej i po raz kolejny zignorował konkurenta. Chłopak odszedł, a Hermiona odprowadziła go stęsknionym i zauroczonym wzrokiem. Momentalnie Draco wywrócił oczami, wbijając je w sufit i machając rękami w błagalnym geście, zupełnie jakby pytał „Merlinie, dlaczego ja?”
- Co ja tu robię?
Mimo, że bardzo się starał, nie mógł przestać mówić sam do siebie, systematycznie pytając cały czas o to samo. Niestety odpowiedzi znikąd nie otrzymywał, a sam również nie był w stanie, w logiczny sposób, uzasadnić swojej obecności w takim miejscu. Nie licząc tego, że było to polecenie staruszka A., którego zresztą postanowił mu nigdy nie wybaczyć.
Zdołowany, kątem oka spojrzał przez ramię, z chwilą gdy tuż obok niego pojawiła się rozradowana kasztanowłosa.
- Kiedy ślub? Tak się pytam, żeby wiedzieć na kiedy wysłać wieniec pogrzebowy.
Hermiona zignorowała ten komentarz towarzysza i spojrzała na niego podejrzliwie, analizując jego wcześniejsze zachowanie względem Ivana i pozostałych uczniów Dagurtar.
- Wiesz Malfoy, zachowywałeś się bardzo...
- Uprzejmie?
- ....terytorialnie.
Nie dała mu szans i czasu na zaprzeczenie tych spostrzeżeń. Momentalnie spojrzała na niego z uśmiechem triumfu na twarzy i błyskiem ożywienia w oczach. Podparła ręce na biodrach, lustrując go podejrzliwym spojrzeniem.
- Malfoy, ty jesteś zazdrosny.
- Raczej wkurwiony.
- Bo zazdrosny.
- Bo zirytowany.
- Nie lubisz naszego nowego kolegi?
- Nie schlebiaj mu. Ja nikogo nie lubię.
Śmiertelnie poważny komentarz Ślizgona, tylko powiększył uśmiech spełnienia na twarzy dziewczyny. Otworzyła drzwi swojego dormitorium, patrząc wymownie na blondyna.
- Wchodzisz?
- Jeśli nie ma w tym zaproszeniu seksualnych podtekstów to nie.
Na twarzy kasztanowłosej pojawił się pobłażliwy uśmiech. Przy okazji machnęła chłopakowi ręką na pożegnanie, jednocześnie wchodząc do wnętrza pomieszczenia.
- W takim razie Malfoy, baw się dobrze z naszymi nowymi kolegami. Na razie.
Odruchowo kiwnął ręka, jakby odganiał muchę i wszedł do tymczasowego pokoju Gryfonki, nim ta zdążyła zamknąć za sobą drzwi.
- Dobra Granger i tak boli mnie głowa.
Wraz z wejściem do pomieszczenia obojgu towarzyszyły bliżej nieokreślone, w dodatku nieznane emocję. Dormitorium owszem, było schludne i wystarczające, jednak w powietrzu unosiła się nutka tajemniczości i wątpliwości. Zupełnie jakby pomieszczenie to miało swoją własną, długo skrywaną tajemnicę. Mimo to, dwójka głównych bohaterów nie przejęła się zbytnio tą charakterystyczną aurą i z zaciekawieniem rozglądała się po wnętrzu dormitorium dziewczyny. Centrum pokoju gościnnego przypominało salon ich dormitorium, choć nie było tak okazałe i bogate. Był jednak uroczy, choć stary kominek, stoliczek i niewielka, dwuosobowa sofa przed nim. Po lewej stronie drzwi prowadzące do łazienki, a po prawej rozsunięte na oścież drzwi, niemal zajmujące całą ścianę, za którymi znajdowało się sporych wielkości łóżko. Szybko sprawdziła wnętrze łazienki, która również wszystko co potrzebne do szczęścia miała, łącznie z lustrem i niewielką szafką na ubrania. Z uśmiechem wyszła z łazienki, a widząc jak Draco w skupieniu obserwuje część sypialnianą, podeszła do niego zaciekawiona.
- Nad czym tak myślisz?
- Że pokój teoretycznie jest jednoosobowy, a łóżko dwu. Mogę zostać na noc?
Jego brzmiące niemal dziecinnie pytanie, wywołało na jej twarzy oznaki dużego rozbawienia, które potwierdziła głośnym i szczerym śmiechem. W ramach odpowiedzi pokiwała przecząco głową.
- Nie chrapię.
Jego argument nie był dla dziewczyny wystarczający. Zmarszczyła nos, z nutką rozbawienia zerkając na młodego miliardera.
- Nie jesteś w moim typie.
Momentalnie odwrócił się do niej, wyzywająco krzyżując ręce na torsie i wykrzywiając twarz w ironicznym uśmiechu.
- Czyli od prawdziwego mężczyzny, wolisz przesłodzonego, pedalskiego Ivana?
Hermiona prychnęła cicho pod nosem. Kiwnięciem głowy zaprzeczając użytym przez Ślizgona określeniom czarnowłosego.
- On jest po prostu...
- Nudny?
- ...romantyczny. Czyli taki, jaki ty nigdy nie będziesz.
- Mylisz się Granger. Czasem jestem taki romantyczny, że sam bym się w sobie zakochał.
Momentalnie zadarła brwi, patrząc na chłopaka z widocznym powątpiewaniem.
- Ten etap w życiu masz już za sobą.
Draco jednak zignorował ten zgryźliwy komentarz dziewczyn, bardziej przy tym wypinając swój umięśniony tors.
- Z natury jestem romantykiem.
- Udowodnij.
Spojrzał na nią zaskoczony.
- Co?
- Że potrafisz być romantyczny.
Draco na moment oderwał wzrok od stojącej zbyt blisko niego Gryfonki. Dopiero po chwili spojrzał na nią przenikliwie, przecząco kiwając głową i bardziej się nad nią pochylając, dodatkowo ściszając przy tym głos.
- Nie jesteś psychicznie gotowa na taką dawkę romantyzmu.
W odpowiedzi wyzywająco zadarła głowę, mierząc go prowokacyjnym spojrzeniem i uśmiechem.
- Przekonajmy się. Powiedź mi coś romantycznego.
Przez pół minuty w pomieszczeniu zapanowała wymowna cisza. Dopiero po chwili Draco spojrzał na Hermionę z charakterystycznym wyrazem twarzy, zupełnie jakby mówił „Nie odpuścisz? Dobra. Niech ci będzie.”
W dormitorium gościnnym czas na moment się zatrzymał, niemal jakby celowo działał na korzyść Ślizgona. Nachylił się nad kasztanowłosą tak blisko jak tylko mógł, niemal czując na swojej twarzy jej rozgrzany oddech. Uśmiechnął się do niej prawie niezauważalnie, pewnie przy tym patrząc w jej błyszczące oczy, z nutką pasji i namiętności w swoich stalowych źrenicach. Stan ten trwał zaledwie kilka sekund, choć niósł ze sobą więcej przesłań, niż jego późniejsze wyznanie.
- Wspominałem ci już kiedyś jakie masz piękne spojrzenie? Warto było cię spotkać, aby się dowiedzieć, że istnieją na świecie takie oczy jak twoje. Na pierwszy rzut oka wydają się być w kolorze dojrzewających kasztanów, ale w świetle są nieskazitelnie bursztynowe. Z bliska tęczówka ma kolor słodkiego miodu, a kiedy patrzysz w słońce, robią się jak najszlachetniejsze złoto. Wiesz... takie lubię najbardziej. Jeśli kiedyś przyjdzie mi odejść i mógłbym wybrać jak umrzeć, to chciałbym umrzeć przy tobie... tonąc w głębi twojego spojrzenia.
Hermiona spoglądała na niego z szeroko otwartymi oczami i lekko uchylonymi ustami. Nie wiedziała czy nie może się wysłowić, przez samo, wyszukane wyznanie blondyna, jego męski, dwuznaczny i zmysłowy szept, czy jednak przez jego hipnotyzujące, żarliwe spojrzenie jakim ją obdarzył. Dopiero po chwili zrozumiała, że przez zniewalającą całość. Musiała przyznać, że nie spodziewała się po chłopaku ani takich słów, ani sposobu w jaki je wypowiedział. Dopiero po kilku chwilach ocknęła się z szoku i z czegoś na wzór transu. Było jej łatwiej gdy Draco lekko się od niej odsunął. Cicho odkaszlnęła, zamykając przy tym uchylone dotąd wargi.
- Ymm. Łał.... Ile dziewczyn na to wyrwałeś?
Na twarzy blondyna pojawił się lekki i specyficzny uśmiech. Mimo, że znała go od lat, nie potrafiła w chwili obecnej rozróżnić czy uśmiecha się do niej ironicznie czy szczerze i sympatycznie. Błysk w jego oczach również był dla niej zagadką.
- Tylko ciebie.
Zabawnie zmarszczyła nos i pokiwała przecząco głową.
- Niewiele o mnie wiesz.
- Wiem wystarczająco o tobie, o mnie i i o tym ładnym, dwuosobowym łóżku.
Mówiąc to, z dwuznacznym uśmiechem, wskazał kciukiem za siebie, na znajdującą się za nim sypialnie dziewczyny. Hermiona skrzyżowała ręce na piersiach, z wyrazem powątpiewania na twarzy, lekko zadzierając brwi.
- Przeceniasz swój wpływ na kobiety Malfoy.
W odpowiedzi uśmiechnął się cynicznie, lekko przegryzając dolną wargę, przecząco przy tym kiwając głową i bardziej się nad nią nachylając.
- Niemożliwe.
Jego perswazyjny szept oraz pociągająca, niemal zachęcająca postawa jednak jej nie przekonały.
- Dobranoc Malfoy.
Skwitowała jeszcze, szczerze rozbawiona teatrzykiem Ślizgona. Z uśmiechem odwróciła się od blondyna, idąc w kierunku łazienki. Momentalnie Draco uniósł ręce w błagalnym geście, stawiając krok za nią.
- Granger, nie bądź taka. Nie wysyłaj mnie w to gejowskie towarzystwo.
Burknął załamany i rozżalony, gwałtownie spuszczając ręce wzdłuż tułowia i wodząc wzrokiem za zmierzającą do łazienki Hermioną. Wyjątkowo rozbawiło ją zdesperowanie Ślizgona, który za wszelką cenę próbował opóźnić powrót do swojego tymczasowego pokoju i reszty chłopaków, których podejrzewał o homoseksualizm.
Lubiła, gdy zamiast kłótni normalnie rozmawiali, żartowali i droczyli się ze sobą nawzajem, nawet w tak dwuznaczny sposób. Mimo wszystko jednak, nie zamierzała przygarniać zdesperowanego chłopaka na noc. Odwróciła się do niego z uśmiechem triumfu na twarzy.
- Póki nic ci nie wypadnie z rąk i nie będziesz się po to schylał, jesteś bezpieczny.
Jej porada zdołowała go jeszcze bardziej. Zdruzgotany padł na sofę stojącą za nim, a dziewczyna w tym czasie weszła do łazienki, rozpakowując swoje bagaże. Dopiero po kilku minutach z powrotem weszła do malutkiego salonu, odkładając na stolik kilka książek.
- Czas iść do łóżka.
Dodała po chwili, ziewając przeciągle i wymownie zerkając na rozkoszującego się spokojem blondyna. Momentalnie zerwał się z sofy, zupełnie inaczej odbierając słowa i intencje dziewczyny.
- Wspaniały pomysł Granger.
Gryfonka spojrzała na niego spod łba, choć na jej twarzy błąkał się wyraz rozbawienia.
- Twoja sypialnia jest piętro wyżej Malfoy.
Oznajmiła informującym tonem, na co przywódca Slytherinu przecząco pokiwał głową.
- Bardziej podoba mi się twoja.
- Dobrze. Możesz sobie jeszcze na nią popatrzeć, przez minute.
Nieoczekiwanie na twarzy blondyna pojawił się dziwny, arogancki półuśmiech. Spokojnie podszedł do dziewczyny, nie zważając na swoje obecne, zbyt bliskie i dwuznaczne położenie.
- Wiesz Granger, prawda jest taka, że ja, jako facet, mogę w każdej chwili zacząć się do ciebie dobierać, a ty, jako kobieta, fizycznie nie będziesz w stanie ze mną wygrać. Możesz mówić „nie”, ale jako przedstawicielka płci słabej, jesteś zbyt bezbronna by się przede mną obronić.
Spojrzała na chłopaka podejrzliwie, unosząc brew w charakterystycznym geście i krzyżując ręce na torsie.
- To groźba?
Draco lekko przegryzł dolną wargę, nachylając się znacząco nad dziewczyną, z aroganckim błyskiem w stalowym spojrzeniu.
- Propozycja.
Lubiła z nim rozmawiać w ten dwuznaczny sposób. Również jego takiego lubiła. Zupełnie jakby znali się bardzo blisko. Miewała chwile, w których czuła się nawet tak, jakby Draco był trochę i tylko jej. I odwrotnie.
W odpowiedzi wyzywająco zadarła głowę, patrząc na niego pewnym oraz odrobinę aroganckim spojrzeniem.
- Gdybyś mnie zdobył Malfoy, nie miałbyś pojęcia, co ze mną zrobić.
Na ustach chłopaka zagościł jego ulubiony uśmiech. Jeszcze bardziej nachylił się nad dziewczyną , podrażniając jej wargi swoim rozgrzanym oddechem i szeptem, jednocześnie hipnotyzując ją swoim przenikliwym spojrzeniem.
- Mam kilka pomysłów...
Z zawstydzonym uśmiechem odwróciła się od chłopaka, stawiając kilka bezcelowych korków przed siebie. Byle tylko ukryć, że na jej twarzy pojawiły się rumieńce skrępowania i zawstydzenia, a jej serce zabiło szybciej niż powinno. Nawet jeśli było to tylko droczenie, to jednak miała wrażenie, że zarówno ją jak i jego, za bardzo zaczynało już w tym całym dwuznacznym żartowaniu ponosić. Odwróciła się do niego pewnie, udając, że sytuacji sprzed kilku sekund nigdy nie było.
- Malfoy... chciałabym się wykąpać.
Skutek odniosła odwrotny do zamierzonego, bo Draco nagle się ożywił, uśmiechając się szczerze do dziewczyny.
- Pójdę napuścić wody do wanny. Dzisiejszy wieczór jest wyjątkowo przyjemny.
Rozbawiona podeszła, do aż za bardzo otwartego arystokraty, pewnie przykładając dłonie na jego plecach i wymownie popychając go w kierunku wyjścia.
- Był.
- Jest.
- Był.
Nim chłopak zdąży zareagować, lekko wypchnęła go z pokoju na korytarz. Zanim zdążył zaprotestować dziewczyna zamknęła za sobą drzwi. Odwrócił się do nich rozżalony, doskonale zdając sobie sprawę, że Hermiona stoi tuż za nimi.
- Zapomniałaś o buziaku Granger.
- Dobranoc Malfoy.
Odkrzyknęła w odpowiedzi, rozśmieszona komentarzem i zachowanie blondyna. Słysząc jak również rozbawiony, odchodzi od drzwi, uśmiechnęła się szeroko do siebie samej, mocniej opierając plecy o drewnianą powierzchnie i błyszczący wzrok ze swoich butów, kierując na sufit. Ledwo się powstrzymywała przed szczerym i głośnym śmiechem.


                                                                            *


Pierwszy raz w swoim 18 letnim życiu, naprawdę i szczerze żałował, że nie dzielił dormitorium z kasztanowłosą Gryfonką. Dużo bardziej wolał jej towarzystwo, niż rozśpiewanych, abstrakcyjnie ubranych i wystylizowanych uczniów owej, w dodatku dziwnej szkoły. Oczywiście się do tego nie przyznał, jednak z chwilą, w której pojawił się w drzwiach dormitorium męskiej części uczniów Dagurtar poczuł, że był to jeden z najgorszych momentów jakich w życiu doświadczył, a miał ich naprawdę sporo. Nie miał pojęcia jakim cudem przetrwa tu 14 dni, ale wiedział jedno - to będą najcięższe dwa tygodnie jego życia.


_____________
_______________________



W przypadku motywu ze szkołą Dagurtar, planuje zrobić akcje typowo przygodową z elementami komediowymi (przynajmniej relacje dwójki głównych bohaterów, to jedna wielka komedia). Chociaż szczerze powiedziawszy jeszcze nie wiem co mi z tego wyjdzie. Możliwe, że będzie jeszcze trochę akcji, sensacji i horroru. Chociaż nutka dramatu i tragedii również może się pojawić.
Właściwie, ujednolicając – bądźcie gotowi na wszystko.

Jeszcze na zakończenie, małe sprostowanie.
* mlecz ryby - dla niewtajemniczonych - nie jest to nic innego jak płyn nasienny, czyli po prostu plemniki ryby.
* Kuchnia Islandzka autentyczna. Aż tak bogatej wyobraźni nie posiadam. Inspirowałam się tradycyjnymi Islandzkimi potrawami. Egzotyka jest.

A przy okazji:
Wesołych Świąt!
                                     
            


60 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa, i z tego wszystkiego zapomniałam! Wesołych świąt!
    A miał być nowy szablon :P... Czekam na następną notkę! Czyli pewnie za miesiąc :D.. Jeszcze raz ślicznie!

    OdpowiedzUsuń
  3. Podoba mi się ten nowy pomysł z tą szkoła, a początek ze ślubem był najlepszy. Mam nadzieję, że nasza "parka" będzie miała więcej jakiś fajnych momentów i w końcu coś jednak będzie między nimi. tak nawet przez chwilę. Pozdrawiam i życzę weny oraz fantastycznych pomysłów. Wesołych:))

    OdpowiedzUsuń
  4. "PS: tak naprawdę to nie była tabletka przeciwbólowa tylko na przeczyszczenie. D.M.”
    Hahahah, Jezu, jesteś genialna :D Na początku opowiadania spadłam z krzesła :D Zazdrosny Draco... i ta romantyczna scena w jego wykonaniu. Nie mam słów :3 Masz ogromny talent. Uwielbiam Twoje długie rozdziały :) Ale szkoda, że tak rzadko dodajesz notki :( No ale podobno liczy się jakość :D Wesołych i spokojnych świąt!

    OdpowiedzUsuń
  5. "-Możemy zaprotestować? -Oczywiście. Macie do tego prawo. -Protestuję. -Protest został odrzucony." - padłam. ;]
    Ciekawie piszesz, no i to chyba pierwsze opowiadanie, które rzeczywiście wywołuje u mnie niekontrolowany, wyrywający się co jakiś czas śmiech. Mimo to, rozdział jest okrutny, bo właśnie zawalam przez niego kolosa. Postacie są dla mnie nieraz ciut nazbyt idealne, ale całość czyta się niezmiernie przyjemnie, mimo że liczyłam na trochę grubszy mur pomiędzy główną dwójką po kacu. Jestem jednak pełna uznania dla Twojej twórczości, nie przestawaj ;)
    I wszystkiego dobrego świątecznie!

    OdpowiedzUsuń
  6. Już przeczytałam, a nie mogę doczekać się kolejnego rozdziału. Mam nadzieję, że dodasz go jak najszybciej, bo na ten musiałam sporo czekać. :D Ale się opłacało, bo rozdział genialny. Nic dodać, nic ująć. - Gdzie byłaś przez całe moje życie? - Ze mną. / Nie mogłam przestać się uśmiechać. I jeszcze ten ślub.. Matko.. Piszesz lepiej niż J.K. Rowling. Gratulację. :D Ale nie każ mi już tyle czekać na kolejny rozdział.. prooooszę. x

    OdpowiedzUsuń
  7. Pierwszy fragment - mega! Hahahahaha :D śmiałam się jak głupia do tego ekranu :D. Ogólnie fajnie piszesz, chociaz nie ukrywam, że było trochę błędów. Np zamiast "mugolskiego" piszesz "mogolskiego" albo "sympatiom"zamiast "sympatią" . Ale mimo wszystko przyjemnie sie czytało. Niecierpliwie czekam na ciąg dalszy
    Pozdrawiam Ciepło! :D
    Życzenia co prawda już Ci zlozylam, ale nie zaszkodzi powtórzyć :D
    Wesołego Alleluja, smacznego jajka, dużo ciepła, zdrowia i miłosci! Świąt spędzonych w gronie najbliższych i śnieżnego Śmigusa Dyngusa ;3
    Shadii. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, chyba słownik mi zaszalał przy słowie "mogolskie" bo wcześniej nie zwróciłam uwagi, że mam taki błąd. I to dwa. A "sympatiom" to już tylko i wyłącznie moja wina. Dzięki za zwrócenie uwagi, już poprawiłam :D

      Usuń
    2. Zapomniałam podziękować za życzenia. Więc dziękuje :) I również życzę spokojnych, ciepłych oraz rodzinnych Świąt. Pozdrawiam :)

      Usuń
    3. Nie ma sprawy :D również dziękuję za życzenia :3

      Usuń
  8. Uwielbiam hejtowac, ale tutaj nie mam czego. Fabuła ciekawa, watki intersujące, bohaterowie wyborni, chociaż ta wazelinka Iva trochę mnie nudziło to Malfoy wszystko ubarwiał. Kocham komentarze i riposty Malfoya, ale Dumledore tez był niezły. Chce więcej...

    OdpowiedzUsuń
  9. Kocham to opowiadanie! powtarzam sie, ale oj tam:D
    Twoje opowiadanie poprawia zawsze mój podły humor;D
    no i dalej bedą wobec siebie obojętni.. może w tej strasznej szkole coś się wydarzy :D
    świetnie napisane, lekko i przyjemnie sie czyta.
    czekam z niecierpliwością na kolejny!;)
    Wesołych świąt!;)

    OdpowiedzUsuń
  10. ojej, wreszcie! kobieto, nie wiem, co masz w głowie, ale bardzo mi się to podoba :D
    ślub- kiedy to sobie wyobraziłam, no niee, mistrzostwo :D scena w gabinecie Dumbliego też fenomenalna, bardzo mnie ciekawi jak Hermionie i Draconowi będzie mijać życie w nowej, uroczej szkole.
    Pozdrawiam i wesołych świąt! :D

    OdpowiedzUsuń
  11. Czytając to opowiadanie lewituję 3 metry nad niebem :P
    Czytając dziś ten rozdział nie mogłam ze śmiechu, az moi rodzice przyszli do mojego pokoju sprawdzic co mnie opętało. Po prostu cudna fabuła! Ciekawy wątek z tym ich wyjazdem...szczerze sądziłam, że w końcu Hermiona zgodzi się by Draco z nia spał w łóżku,ale widzę że nie trafiłam...
    Opowiadanko cudne i mam nadzieję że nigdy z niego nie zrezygnujesz :)
    Czekam z utęsknieniem na dalszy ciąg
    Pozdrawiam
    Asix :>

    OdpowiedzUsuń
  12. Twoje opowiadanie jest dla mnie najlepszym lekarstwem na zły humor. :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Powiem Ci tylko tyle, że przez Ciebie boli mnie brzuch. W pozytywnym słowa tego znaczeniu.
    Wczoraj przez cały dzień czytałam całe opowiadanie i dopiero dzisiaj skończyłam.
    Bardzo fajnie piszesz. Czasami zastanawiam się, czy po prostu nie mogłabyś tego Voldemorta już zabić. Bo jak czytam to zapominam o tym fakcie, że jeszcze żyje. (niestety.) Mam nadzieję, że nie będzie to tak jak w śnie Draco. I bardzo, bardzo, BARDZO proszę o częstsze dodawanie rozdziałów, chociaż patrząc na ich długość wydaje się to być niemożliwe.
    Jeszcze raz powtórzę. Jesteś ŚWIETNA. Twoja wyobraźnia przebija samego Walta Disneya. Na prawdę świetne.
    MAm tylko nadzieję, że w końcu rozwinie się wątek DRAMIONE. I w końcu nikt im nie przeszkodzi w tym pocałunku. Który to już raz, ktoś im przerwał? Trzeci!
    Jeszcze raz gratuluje świetnej głowy do pisania i życzę dalszej weny oraz proszę o szybsze rozdział niż miesiąc.
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Chryste! Dziewczyno, ale ty masz talent.
    Niedawno znalazłam twój blog i po prostu się w nim zakochałam! Piszesz tak idealnie, że wczuwam się w każdy moment opowiadania! Raz mam łzy w oczach, następnym razem śmieję się jak głupia! Niesamowite. Cóż, nie będę się tak mocno rozpisywać. Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział mając nadzieję, że dodasz go szybciej niż miesiąc.
    Informuję cię, że właśnie zdobyłaś nową, stałą czytelniczkę!
    Pozdrawiam. :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Na każdy twój nowy rozdział naprawdę warto czekać nawet miesiąc. Zwłaszcza,że każdy z nich jest niewiarygodnie długi. Masz gemialne pomysły na urozmaicenie życia naszym bohaterom. Potrfisz pisać w sposó lekki i swobodny,
    ale nie omijasz również tematów trudnych i dramatycznych co jest niesamowite. Nie wiem skąd bierzesz inspirację, ale życzę Ci,abyś miała jejpod dostatkiem skoro później my,czytelnicy możemy cieszyć się z czytania takich perełek:)
    Co do samego rozdziału, to muszę przyznać,że ogromnie mnie zaskoczyłaś z tym wyjazdem. Ciekawa jestem jak nasza dwójka poradzi sobie w nowym miejscu,środowisku i wśród zupełnie obcych ludzi,bez możliwości kontaktu ze znajomymi z Hogwartu i to przez całe dwa tygodnie!
    W dodatku wylądowali w szkole, której znajdują się tylko mężczyźni! Mam dziwne wrażenie,że Hermionę czekają w tym miejscu naprawdę ciężkie chwile;)
    Po zatym intryguje mnie to mroczne miejsce, zastanawiam się jakie tajemnice kryje, i jaki cel miał Dumbledore posyłając tam Hermionę i Dracona.
    Cóż, jak zwykle mam mnóstwo pytań, a na odpowiedzi pozostaje mi cierpliwie czekać do kolejnej notki.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  16. ja po prostu kocham twojego bloga. każdy rozdział jest wyjątkowy i pełen emocji. to najlepszy blog jaki w życiu czytałam. szkoda że rozdziały są co miesiąc ale warto czekać. masz super pomysły po prostu ciągle zaskakujesz w pozytywnym tego słowa znaczeniu:)
    pozdrawiam i z niecierpliwością czekam na następny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  17. No naprawdę jestem pod wrażeniem - pomysłowości, kreatywności, fantastyczności... Mogłabym Ci długo jeszcze słodzić :) Mam nadzieję, że bardzo szybko wstawisz kolejną część, gdyż bardzo mnie zaintrygowało to opowiadanie - a muszę przyznać, że w świecie dramione to rzadkość, gdyż przeczytałam ich już tysiące. Życzę Weny i czekam na ciąg dalszy! Pozdrawiam!
    Venetiia Noks
    http://dramione-dwa-swiaty.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  18. ROZDZIAŁ 36.
    Pewnie mnie nie znasz, bo jeszcze nigdy nie skomentowałam tego bloga. Nie jestem jakąś znaną postacią w internecie. Jeśli czytałaś kiedyś coś na portalu mirriel, to powinnaś mnie kojarzyć. Jeśli nie to trudno.
    Z tymmi twoimi rozdziałami to jest jakoś, tak ciężko. W sensie, że nie wiem jak je mam skomentować, i co skrytykować,a czego nie. Piszesz rozlegle, ale nie przeciągasz tematu, tylko płynnie opisujesz sytację. Bardzo mi się to podoba. Nie ma jakiegoś upychania, i potem chwalenia się ile stron w World'dzie się zapisało. Wręcz nie znoszę tego. Autor 'opowiadania' nie powinien (moim zdaniem) być chwalipiętą. Powinien mieć odruch dziękowania, ale nie przyznawania się do tych pochwał.
    O jejku zboczyłam w ogóle z tematu o rozdziale. W notce znalazłam chyba jeden błąd, ale tym się nie musisz przejmować bo była to zwykła literówka. Każdemu się przecież zdarza.
    Nigdy nie komentowałam twojego bloga, ponieważ:
    1.Byłam bardzo ciekawa, jak dalej będziesz pisać. Czasami autor po zebraniu pochwał pisze byle jak. I opowiadania nie da się potem czytać. Jednym słowem staje sie beznadziejne. Widzę, że ty (jako autorka)zaskoczyłaś mnie. Oczywiście pozytywnie. Plus dla ciebie, z mojej strony.
    2.Nie miałam za bardzo czasu, by skomentować. Wybaczysz mi chyba, że pochłaniałam twoje notki, a później w wolnym czasie (takim jak jechanie metrem) analizowałam je. Można rzec, ze przeżywałam je w późniejszym czasie.
    Bardzo podobają mi się dialogi Draco ( z tym imieniem jest pewnie kłopot, ponieważ niektórzy piszą je inaczej, np. DracoN)i Hermiony. Są przezabawne, i wprawiają mnie później w dobry humor. Za to Ci dziękuję.
    Jak na razie nie mam żadnych zastrzeżeń. Pisz dalej, tak jak piszesz a gwarantuje ci, że swój talent rozwiniesz na tyle. By napisać naprawdę dobrą książkę.

    Z pozdrowieniami, i śląc wenę do ciebie.

    Kahmunra.

    OdpowiedzUsuń
  19. Nominuję Cię do The Versatile Blogger! Więcej informacji na
    http://milosc-wbrew-rozsadkowi.blogspot.com/2013/04/the-versatile-blogger.html
    Pozdrawiam i życzę Weny!
    Shadii :D

    OdpowiedzUsuń
  20. Notka super, najlepsza końcówka i komentarz dotyczący schylania się jeśli wiecie o co chodzi... XD ale i tak nic nie przebije poprzedniej notki :) Ale i tak czekam na dalszą część i tych dwuznacznych komentarzy.

    OdpowiedzUsuń
  21. hej, hej! :)
    Trafiłam na Twoje opowiadanie już dawno temu, zostało dodane do zakładek i tak raz na jakiś czas wchodzę z nadzieją, że pojawi się nowy rozdział. I raz na ten czas się pojawia. Bardzo lubię Twój styl. Ma coś w sobie takiego nieokreślonego - chyba wypada to nazwać "Twojego". Rozdziały są długie, w żaden sposób nie tandetne, z bardzo przyjemnymi utarczkami słownymi, z delikatnym napięciem, z ciekawymi, "ludzkimi" reakcjami młodych, błyskotliwych ludzi. Dużą przyjemność sprawia mi czytanie tego bloga, jest wartościowszy od innych "tego typu".
    pozdrawiam gorąco i do usłyszenia, jus

    OdpowiedzUsuń
  22. Fantastyczny rozdział!!!

    OdpowiedzUsuń
  23. Długości rozdziałów mi imponują ;)
    a ich treść jeszcze bardziej :)
    z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy
    pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  24. najcudOWniejszy blog ever! <3

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej, nominowałam cię do The Versalite Blogger, zapraszam http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  26. Zostałaś nominowana do The Varstalie Blogger. Więcej informacji na http://love-delena-story.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  27. To jest najlepszy blog jaki kiedykolwiek czytałam! Oczywiście nie mogę doczekać się dalszej części. Teksty Draco jak zwykle rozwalają. No i jestem ciekawa co takiego wydarzy się w zamku.
    Zapraszam na dramione-the-magic-world.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  28. Moj ulubiony blog, a czytam ich duzo

    OdpowiedzUsuń
  29. Masz nominację do Liebster Award, więcej informacji na moim blogu.
    nienawisc-milosc-deamione.blogspot.com
    Pozdrawiam, Natalia ;*

    OdpowiedzUsuń
  30. Wysłałam Ci wiadomość na GG, wiem, że tam często nie zaglądasz, dlatego piszę ci o tym tutaj. Mogłabyś mi odpisać?
    Dziękuję. :*

    OdpowiedzUsuń
  31. kocham Twoje opowiadanie ;p po prostu czytam jedna notkę po 5 razy i wiem ze nigdy mi się to nie znudzi ;p
    ale dziś szczególnie jeden Twój tekst mnie rozwalił. kocham go nad zycie xDDDD
    "- Przypominasz mi słońce Granger.
    - Bo rozjaśniam twoje życie?
    - Bo nie da się na ciebie patrzeć."
    strasznie mi się podoba ;p lubię jak D. i H. tak sobie docinają. w ten sposób przy Twoim opowiadaniu nigdy się nikt nie nudzi. plus zaskakujesz nowymi wątkami ;p jestem bardzo ciekawa co będzie dalej. nie mogę się po prostu doczekać już ;p ale wiem że warto poczekać ;) więc bedę jeszcze bardziej cierpliwa niż ciekawa xD hahah ;)
    życze WENY ;)

    pozdrawiam, Aisa ;)

    OdpowiedzUsuń
  32. Dawno się tak nie uśmiałam przy czytaniu notki : ) Uwielbiam to, że każdy rozdział, który dodajesz jest taki długi no i, że główni bohaterowie sobie nie słodzą- a wręcz przeciwnie. Obiecałam sobie jakiś czas temu, że nigdy więcej tego nie powiem, ale Tobie wręcz muszę- ZAZDROSZCZĘ TALENTU!! I coś mi się zdaje, że obecnie Twój blog jest najlepszy w kategorii Dramione, a każda notka jest bardzo dopracowana. Skąd czerpiesz te wszystkie pomysły??? No nic w każdym razie czekam na nową notkę.

    P.S. Nie dość, że jestem zakochana w treści Twojego bloga to od teraz także w zdjęciu Hermiony i Draco ; ) I gratuluję oryginalnego wyglądu bloga!

    OdpowiedzUsuń
  33. Ale Ty świetnie piszesz :) Kilka dni temu znalazłam Twojego bloga i na początku byłam zawiedziona, że tak rzadko dodajesz rozdziały, ale im bardziej zbliżałam sie do tego ostatniego póki co rozdziału i notki były cooooraz dłuższe, to stwierdziłam, że wynagradzasz to odpowiednio! :) Twoj jeden rozdział nieraz odpowiada 10 rozdziałom z innych blogów :D Bardzo podobają mi się potyczki słowne Draco i Hermiony :D Lubie też Pottera i Weasley'a, nie są pajacami (przynajmniej narazie;) jak to zwykle jest w blogach dramione ;) No i Blaise oczywiście, jego nie da sie nie lubić :D Zdecydowanie wskakujesz na podium w moim rankingu dramione :D A rozdział Kac Hogwart - mistrzostwo, dawno sie tak nie uśmiałam :)
    Nie przedłużając już, życze Ci mnóstwo weny, żebyś prowadziła tego bloga jak nadłużej, bo to sama przyjemność czytać go, pozdrawiam, Julka :)

    OdpowiedzUsuń
  34. Uwielbiam Twoje opowiadanie! Jest moim ulubionym z serii Dramione. Naprawdę podziwiam Cię za pisanie tak długich rozdziałów,w dodatku masz imponujący styl, potrafisz pisać zabawnie, ale też mrocznie i poważnie. Jestem pod ogromnym wrażeniem!. Czekam na next

    Fiona

    OdpowiedzUsuń
  35. Wspaniały rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  36. kiedy nowy ? :D

    OdpowiedzUsuń
  37. mam nadzieję, że niedługo będzie nowy! ahh, dramione.. dwa różne światy a jednak jest. arystokrata i kujonica. wspaniały blog!

    ~ zapraszam do mnie! :>

    OdpowiedzUsuń
  38. Kochana ! Wspaniały blog :) Mam nadzieje, że wpis ukaże się szybko i będzie w nim dużo dramione ! :)

    OdpowiedzUsuń
  39. Komplement o oczach - niesamowity :)

    Boże daj usłyszec cos takiego ...

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  40. Wlasnie skonczytam czytac wszystkie rozdzialy i hak zorienyowalam sie ze to ostatni nornalnie prawie sie poryczalam ;( uwielbiam twojego bloga, jak dotad jest najlepszym blogiem ze wszystkich ktore w zyciu czytalam. A bylo ich na prawde sporo. Nic innego mi nie pozostalo jak powiedziec ze cie kovham <3

    OdpowiedzUsuń
  41. Jeju...nigdy czegoś tak cudownego nie przeżyłam jak czytając tego bloga.Jesteś świetnaaaaaa!!! W przerwach na szkołę (od czytania bloga) nie mogłam się doczekać kolejnych zdarzeń... Przez trzy dni,w których czytałam to arcydzieło Twojego umysłu moje życie kręciło się tylko w około tego opowiadania.
    Świetne!!

    OdpowiedzUsuń
  42. GENIALNY ROZDZIAŁ!!!!

    OdpowiedzUsuń
  43. Świetny rozdział, masz ciekawe pomysły i fajny sposób pisania. Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Cudowny blog :)
    Przeczytałam cały dwa razy! xd
    Masz wielki talent. Wszystko jest wymyślone przez ciebie, utrzymane w równowadze - nie przesłodzone, nie za mroczne, wszystko co się dzieje jest wyważone w czasie, nic pospiesznie.
    Uwielbiam to jak przedstawiasz Dracona - jest taki jaki powinien być - drań, ironia,kpina, arogancja oraz wielkie ego buchają od niego na kilometr. :D A relacje pomiędzy nim a Hermioną są bardzo intrygujące, zabawne oraz niekiedy dwuznaczne. ;)) Trochę szkoda, że po tych wspólnych przeżyciach postanowili wrócić do wspólnej nienawiści, lecz myślę, że dzięki temu będzie jeszcze ciekawiej ;>
    Pozdrawiam i czekam na kolejną dawkę humoru i ciekawych przeżyć.

    OdpowiedzUsuń
  45. Jaku wspaaniały rozdział .. <3 Czekam na następny rozdział , który na pewno będzie taki świetny jak poprzednie .
    Zapraszam również na mojego bloga . Dopiero zaczynam .
    http://dramione-diliges.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  46. W końcu blog Dramione z taaaakimi długimi rozdziałami. To sobie poczytam ^^

    OdpowiedzUsuń
  47. Zajebisty rozdział! <3 Czekam na kolejny!

    ZAPRASZAM DO MNIE :)
    http://www.sev-dra.tk/ - sevmione i dramione w jednym

    OdpowiedzUsuń
  48. Wstałam sobie rano... patrze za okno... brzydka pogoda, pada deszcz... pierwsza myśl: koń pewnie stoi na padoku i moknie, a na 12:00 trening... zwlekam się z ciepłego łóżeczka i jak codziennie - sprawdzam blogi... nic, nic, nic, nic JEST! Wchodzę, czytam, czytam, czytam i czytam. Kończę. Patrzę w ścianę i nie wiem co zrobić... na początku chciałam ci postawić pomnik, potem stwierdziłam, że nie umiem. Potem chciałam cie wyściskać, ale nie mam pojęcia gdzie mieszkasz, potem stwierdziłam, że napiszę komnetarz. Jeszcze nie wiem, czy ma on jakiś sens, ale jeszcze nie kontaktuje zbyt dobrze po tym rozdziale... pozdrawiam i życzę weny! dodawaj szybko następny!
    ________________________________
    Teraz ci troszkę pospamie [hihihi, zieeeeewa]

    Hermiona wiedzie szczęśliwe i poukładane życie. Ma dobrą pracę, kochającego chłopaka i wspaniałych przyjaciół. Jednak gdzieś wgłębi serca uważa, że jest stworzona do czegoś większego. Postanawia porozmawiać z szefem swojego departamentu, a także z ministrem Magii na temat swojej dalszej kariery. Mianowicie panna Granger chciałaby założyć nowy Departament, mający na celu wyzwolenie zniewolonych skrzatów domowych. Minister jest zaciekawiony pomysłem, jednak musi mieć pewność, że ten wypali. Wysyła więc Hermionę na kilkumiesięczny wyjazd do Paryża, gdzie ma skonsultować wszystko z tamtejszym Ministerstwem, który specjalizuje się w takich akcjach jak ta. Minister jednak nie jest w stu procentach pewny co do pomysłu dziewczyny. Posyła więc swojego najlepszego pracownika razem z Hermioną, aby pomógł jej w interesie. Ani on, ani ona nie są z tego powodu zadowoleni, ale nie mają wyboru. Jadą do Paryża. Tam własnie zaczyna się nasza historia...

    http://dramione-paryskie-klimaty.blogspot.com/p/o-historii.html

    Zapraszam cię serdecznie na prolog mojego opowiadania :)

    OdpowiedzUsuń
  49. ja to znalazłam super pomysł na spędzenie czasu , gdy będę oczekiwać na kolejny twój rozdział . a mianowicie powrócę do poprzednich notek i jeszcze raz przeżyję całe opowiadanko ;)

    OdpowiedzUsuń
  50. No i gdzie ta nowa notka ?

    OdpowiedzUsuń
  51. "usłyszała 341 komplementy, w tym 272 porównania do słońca, czy też jego promieni. 21 chłopaków zaprosiło ją na randkę, a 4 wyznało miłość, z czego, po spojrzeniu Malfoy'a 3 się odkochało, a randkę odwołało 16. " kochana te wyliczenia przypadły mi do gustu szczególnie 3 odkochanych i 16 odwołujących randki. Genialna jesteś i tyle.:* :* :* <3/Fanka

    OdpowiedzUsuń
  52. Droczenie Hermi z Draco <33 cudowne, smialam sie na glos! L.

    OdpowiedzUsuń
  53. Rozdział fantastyczny!
    Bardzo ciekawy pomysł z tajemniczą szkołą.
    Coś czuje że tu będzie się działo, ta mroczna atmosfera..
    Współczuję szczerze Hermi.. tyle napaleńców na nią jedną... ale na szczęście Malfoy czuwa i odstrasza przeciwników :D On naprawdę jest zazdrosny ! :3 mam nadzieję że w "tej nowej sytuacji" się do sb zbliżą ;)
    Momenty droczenia się Draco i Herm świetnee :D
    Koniec boski hehe :D

    Proszę, wybacz mi moje opóźnienia ale zupełnie nie mam czasu na nic :c szkoła pochłania wszystko ;/
    Baardzo chciałabym szybko przeczytać u Cb wszystko, ale jak na razie na to się nie zapowiada.
    Zrobię wszystko co mojej mocy, aby nadrobić resztę rozdziałów :)

    Pozdrawiam,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  54. Świetnie piszesz, też chciałabym miec taką wenę i wgl....
    Rozdział boski, szczególnie końcówka :)
    ~Devourer

    OdpowiedzUsuń
  55. Miona mogła mu chociaż dać spać na kanapie!!

    Super rozdział

    OdpowiedzUsuń
  56. Jestem zaskoczona tym jaki masz przepiękny talent do pisania . Nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów . Może niektóre momenty są troszeczkę ale to tylko Troszeczkę nudne to i tak cały rozdział jak i wszystkie inne rozdziały zawsze wprawiają mnie w zachwyt . I dodam tylko że cały czas myślę o twoim blogu i o tym jak pięknie piszesz Mam poco wracaç do domu ;)

    OdpowiedzUsuń
  57. Rozmowa z Dumbledorem, zazdrosny Draco, romantyczny Draco kocham! Po prostu to kocham!

    OdpowiedzUsuń