poniedziałek, 4 lutego 2013

[35.] Kac Hogwart.




"Życie zaczyna się po pięćdziesiątce. 
Chociaż jeszcze fajniej jest po setce,
 albo po dwóch..."





Dormitorium na czwartym piętrze zawsze wyróżniało się spośród całego Hogwartu. Różniło się zarówno jeśli chodziło o jego wygląd, jak i o samych jego mieszkańców. W swoim wystroju bardziej przypominało nowoczesny mini apartament, a niżeli jedno z pokoi, któregokolwiek Hogwarckiego domu. Zaś jeśli chodziło o jego właścicieli, śmiało można było stwierdzić, że była to najcharakterystyczniejsza para w szkole i bynajmniej nie chodziło tu o status cywilny. Miejsce to było po prostu inne. Jednak pewnego, poimprezowego poranka, wyróżniało się znacznie bardziej niż zazwyczaj...



*



Blondwłosy chłopak leżał na brzuchu, rozpostarty na całej powierzchni alabastrowej sofy, stojącej w salonie. Twarz miał wciśniętą w jedną z wielu bordowych poduszek i jedynie jego systematyczne pomrukiwania świadczyły o tym, że w ogóle jeszcze żyje. 
Obudził go mocny ból głowy w okolicach skroni i potrzeba ugaszenia morderczego pragnienia. Delikatnie uniósł jedną powiekę, równie leniwie ją zamykając. Czynność tą powtórzył trzydzieści sześć razy nim organizm przyzwyczaił się do faktu, że już nie śpi i wypadałoby, chociaż na chwilę, wstać. Ze sflaczałą postawą i naganną kondycją, zarówno fizyczną jak i psychiczną, leniwie podniósł się do pozycji siedzącej, z przymulonym spojrzeniem drapiąc się po nagim torsie i mlaszcząc przy tym charakterystycznie ustami. W buzi miał jedną wielką pustynie, a zamulony wzrok mimochodem utkwił w wygaszonym kominku, który jeszcze bardziej przypominał mu o potrzebie odwodnionego organizmu. Jak w amoku, ciągle pozostając w półśnie, leniwie wstał z kanapy i na czuja, kierując się jedynie zmysłem orientacji w terenie i czymś na wzór instynktu, udał się do łazienki. Jego ciało i umysł były całkowicie oddzielnymi elementami, z którego ten drugi chwilowo nie funkcjonował i nic nie wskazywało na to, że ten stan szybko się zmieni. Jak w letargu stanął nad umywalką, flegmatycznie odkręcając kurek i pochylając się nad zbawczym strumieniem wody. Gdy po kliku minutach ugasił pragnienie, chlusnął sobie w twarz zimną wodą, mocno pocierając bladą skórę i automatycznie zaczesują mokre włosy do tyłu. Towarzyszyło mu przy tym głośne wypuszczenie powietrza z nadymanych policzków i westchnięcie zrezygnowania. Kac i przymulenie zmniejszyły się o jedną, choć niewielką kreskę. Leniwie uniósł wzrok na lustro, wpatrując się w swoje drastyczne i wyjątkowo dramatyczne odbicie. Jak się okazało był to błąd i w tym właśnie momencie ogromny kac musiał zejść na dalszy plan. Co prawda jego odbicie było naprawdę wybitnie nieciekawe, jednak w tej chwili widok czegoś zupełnie innego przykuł jego uwagę. Mocno wytrzeszczył oczy, nie wierząc własnym zmysłom. Wytrzeźwiał momentalnie i w wyjątkowo okrutny i niespodziewany sposób powrócił do brutalnej rzeczywistości.
- Co do cholery?!
Krzyknął do siebie, niemal spanikowany obracając się przez ramię. W jego wannie spał rozebrany do połowy, rudowłosy chłopak. Obok niego leżała pusta butelka po ognistej, kilka niedopałków papierosów oraz jedna, czarna skarpeta. Nie miał wątpliwości, że owym, nieproszonym gościem był Ron Weasley. Od razu zapomniał po co tak właściwie tu przyszedł, a wszelkie potrzeby fizjologiczne zeszły na dalszy plan. Bez chwili namysłu wybiegł z łazienki, gnając w stronę sypialni współlokatorki. Nim tam dotarł, zaliczył bliski kontakt z drewnianymi panelami, na co dzień tworzącymi podłogę.
- Kurwa…
Warkną tylko w ramach skomentowania swojej obecnej sytuacji, jednocześnie przykładając dłoń do czoła i siadając na parkiecie, na którym jeszcze przed chwilą leżał jak kłoda. Jego przekleństwo wypełniło pomieszczenie w tej samej chwili co nieznany pisk bólu i kilka warknięć. Rozmasowując sobie czoło, odruchowo spojrzał co tak właściwie stanęło mu na przeszkodzie. Na podłodze, przed wejściem do jego sypialni, leżał zwinięty w kłębek, mocno opatulony JEGO białą pościelą, półnagi Harry Potter i również zbierał się do pozycji siedzącej, skopany ówcześnie przez blondyna. Obaj, nienaturalnie bladzi panowie, spojrzeli po sobie zdziwieni, jednocześnie wydobywając w swoją stronę krótkie, ale dosadne „Co?!” Trzy sekundy później, nie zwracając uwagi na zaspanego Wybrańca, ponownie padającego na prowizoryczne posłanie, którym była podłoga, zerwał się na równe nogi i podbiegł do sypialni dziewczyny, z impetem rozsuwając drzwi.
- Granger do cholery! Co tu się dzie...
Nie dane mu było dokończyć zbulwersowanego pytania, gdy spostrzegł, że na łóżku Gryfonki zamiast niej, śpi rozpostarty na całej jego powierzchni ciemnoskóry mężczyzna. I mimo, że leżał na brzuchu, a twarz miał wciśniętą w białą poduszkę, doskonale wiedział kto to jest. Bez wątpienia był to jego najlepszy przyjaciel Blaise, który leżał odkryty niczym Młody Bóg, w samym stringach w panterkę, z szanownymi czterema literami na wierzchu. 
Kilka razy zamrugał powiekami, a jego usta zastygły w niemym acz dobitnym pytaniu 
„Co kurwa?!”  Odpowiedź jednak znikąd nie nadeszła. 
Bezwiednie zasunął drzwi i uśmiechnął się do siebie jak idiota. Najzwyczajniej w świecie stwierdził, że albo jeszcze się nie obudził, albo był na jakiś wyjątkowo silnych i dziwnych środkach psychotropowych i takie były teraz tego skutki, albo po prostu odbiło mu, wylądował w psychiatryku, gdzie dostał dziwne tabletki, po których miał jeszcze dziwniejsze wizje. Bądź co bądź, najsensowniejszym pomysłem na jaki wpadł w owej, niewątpliwie ciężkiej chwili, było udanie się do swojej sypialni i ponowne pójście spać. Bo przecież wszystko na pewno się skończy i wróci do normy jak tylko się wyśpi. Prawda?
Leniwie rozsunął drzwi od swojej sypialni, ówcześnie przechodząc jak kałuże Harrego Pottera i spokojnie wszedł do środka. Uśmiechnął się błogo na widok smoka śpiącego na jego łóżku.
- O smok...
Szepnął do siebie z rozanielonym uśmiechem na ustach, by po chwili szeroko otworzyć oczy.
- SMOK!
Krzyknął nim się powstrzymał i wybiegł z pokoju zatrzaskując za sobą drzwi, barykadując je własnym ciałem.
- W mojej sypialni jest smok.... w mojej sypialni jest smok... W MOJEJ.... SYPIALNI ... JEST ... SMOK.... 
Gadał do siebie, za każdym razem robiąc coraz dłuższą i dramatyczniejszą przerwę między poszczególnymi słowami, mocniej je przy tym akcentując, jednocześnie starając się unormować oddech. W tym samym czasie z łazienki, chwiejnym acz aż za bardzo pewnym korkiem, wyszedł rudowłosy chłopak, zawisając na klamce od drzwi. Nie była ona jednak wystarczająca by utrzymać jego ciężar i Gryfon zaliczył bliskie spotkanie z podłogą, rozbijając się o nią z głuchym trzaskiem i cichym jękiem bólu. Jednocześnie z pokoju Hermiony, na czworaka wyszedł ciemnoskóry chłopak, z dramatycznym stwierdzeniem na ustach „O kurwa, moja głowa.”, a dwa metry dalej Wybraniec próbował pozbierać się z podłogi, jednak gdy tylko wstał i zrobił dwa kroki opadł na pobliski fotel, mimochodem zamykając powieki. Mocniej opatulił się pościelą Ślizgona i wtulił się w oparcie fotela. Nietrzeźwy umysł nie dopuszczał do siebie możliwości by właśnie w tym momencie, w całej tej chwili i sytuacji było coś dziwnego.
- Ciii..... łeb mi pęka.
Odparł jeszcze, choć z dużym wysiłkiem, marszcząc przy tym czoło i nos, wyjątkowo niezadowolony z monologu nienaturalnie pobudzonego Ślizgona.
- Na moim łóżku śpi smok, a ty mi gadasz, że ci łeb pęka?!
Warknął w końcu, odsuwając się od wejścia do sypialni i z wielkimi pretensjami podchodząc do ciemnowłosego Gryfona, jednocześnie wskazując ręką na drzwi dzielące ich od zabójczej bestii. Harry leniwie otworzył oczy, unosząc charakterystycznie prawą brew i patrząc ze sporym powątpiewaniem na przywódcę Slytherinu. Blondyna wyjątkowo zirytowało i wkurzyło niedowierzanie towarzysza.
- Sam zobacz!
Mimo beznadziejnego samopoczucia, Wybraniec ostatkiem sił podniósł się z fotela i ruszył w stronę pokoju Ślizgona. Leniwie rozsunął drzwi i zaspanym wzrokiem zajrzał do wnętrza pomieszczenia. Momentalnie szeroko otworzył oczy i od razu wytrzeźwiał.
- O kurwa… W jego sypialni naprawdę jest smok!
Krzyknął zdziwiony i rozbawiony w jednym, jednocześnie zatrzaskując gwałtownie drzwi i opierając się o nie plecami, przy okazji patrząc w stronę leżącej na podłodze, pozostałej dwójki. Ronowi powrót do pozycji pionowej poszedł zdecydowanie lepiej niż czarnoskóremu. Żaden jednak nie był na tyle obudzony, by w jakikolwiek sposób skomentować tę sytuację, bądź przejąć się tym faktem. Draco w swoim cierpieniu i niezrozumieniu pozostał sam.
- Czy ktoś może mi powiedzieć co my tu tak właściwie robimy? Nic nie pamiętam… 
Mruknął Blaise, drapiąc się przy tym po brzuchu, jednocześnie zbierając się z podłogi i niepewnym korkiem podchodząc do stojących obok siebie, pozostałych chłopaków. Draco tak jak i reszta, momentalnie zjechali go zniesmaczonym spojrzeniem. Blondyn jak przystało na prawdziwego przyjaciela uświadomił mu, że jest w samej, w dodatku dziwnej, bieliźnie i ma natychmiast coś na siebie założyć zanim wszyscy oślepną. Blaise jednak w panterce czuł się wyjątkowo swobodnie i naturalnie, możliwe że to ze względu na kolor jego skóry i afrykańskie korzenie. 
Zabini powtórzył pytanie, ci spojrzeli po sobie. Żaden z nich niczego nie pamiętał, a przynajmniej nie z przeciągu ostatnich dwunastu godzin. Co więcej! Draco nie był w stanie w żaden logiczny sposób wyjaśnić jak reszta chłopaków znalazła się w jego dormitorium, skoro dostępu do niego pilnie strzegł rycerz i nie przepuszczał obcych, a pozwolenie na wejście dostawał tylko on i Hermio...
- Granger!
Krzyknął nim się powstrzymał. Blaise spojrzał na niego jak na idiotę. Harry jeszcze gorzej, a Ron w ogóle nie zrozumiał o kogo mu chodzi.
- Kto?
Mruknął pytająco, ze szczerym zdziwieniem patrząc na przywódcę Slytherinu i kilka razy mrugając przy tym powiekami, jakby w czymkolwiek miało mu to pomóc. Draco obciął go spojrzeniem zabójcy.
- Twoja przyjaciółka kretynie.
- Aaaaa...... 
Na potwierdzenie faktu, że już zrozumiał o kogo chodzi Ślizgonowi, pokiwał potwierdzająco głową. Nie był tylko do końca pewny, po co Malfoy przywołuje teraz postać Hermiony.
- Co z nią?
Młody miliarder przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy, w duchu prosząc los o więcej sił i cierpliwości.
- Nie ma jej.
- Yhym....A to źle? 
Blondyn gwałtownie spuścił ręce wzdłuż tułowia, odwracając się przy tym za siebie. Był zdecydowanie zbyt załamany i poirytowany tą sytuacją, ciągłymi, debilnymi pytaniami, poziomem tej rozmowy oraz nierozumiejącym nic Gryfonem.
- Trzymajcie mnie albo go zabije.
Nim Draco wcielił swój plan w życie, odpowiedział mu rozentuzjazmowany Blaise, w dodatku wypięty do nich tyłem, zwisający na oparciu sofy i mocno się za nią wychylający.
- Spokojnie chłopaki. Jest dobrze. Właśnie znalazłem...
- Hermionę?
Czarnoskóry spojrzał z niezrozumieniem na rudego chłopaka. 
- Co? Nie. Moje spodnie. 
Blondyn ze świstem wypuścił powietrze, stawiając dwa kroki w bliżej nieznanym sobie kierunku.
- Otaczają mnie kretyni.
Westchnął po chwili przemyśleń, całkowicie zrozpaczony tym faktem, ukrywając twarz w dłoniach niemal jakby miał się rozpłakać. Mimo wyjątkowo ciężkiej i wręcz patologicznej sytuacji, chwilowo w dormitorium na czwartym piętrze zapanował spokój, w trakcie którego Blaise zakładał spodnie, Ron brakującą skarpetkę, a Harry poprawiał rozpiętą koszulę. Właściciel mieszkania spojrzał na nich jak na owoc nieudanego eksperymentu. 
- Czy ktoś cokolwiek pamięta?
Odpowiedziała mu cisza, którą przerwał biegnący do łazienki Ron. Wszyscy panowie, jak jeden mąż, odprowadzili go wzrokiem. Po chwili do ich uszu dobiegł uroczysty dźwięk rzygania.
- O stary... ale daliśmy wczoraj czadu.
Stwierdził poważnie Blaise, mimochodem zawisając na ramieniu drugiego Gryfona i patrząc z podziwem na zamknięte drzwi od łazienki. Skacowany Harry w odpowiedzi tylko lekko pokiwał głową na znak, że się z tym stwierdzeniem zgadza. Zirytowany blondyn zmierzwił swoje włosy, zaczesując je przy tym do tyłu, w międzyczasie rozglądając się po wnętrzu salonu. Nigdzie jednak nie było jego białej koszuli i za cholerę nie pamiętał co z nią zrobił i kiedy tak właściwie ją ściągnął. Poszukiwanie przerwał rudzielec, niemrawo wychodzący z łazienki. Harry spojrzał na przyjaciela z troską i współczuciem.
- Żyjesz? 
Ron w odpowiedzi ociężale pokiwał głową. Wypuszczając głośno powietrze, stanął obok drugiego Gryfona, jednocześnie pocierając dłońmi zmęczoną twarz. Wybraniec spojrzał na jego rękę ze zdziwieniem.
- Co ty masz na palcu?
- Co?
Spytał odruchowo, patrząc na towarzysza pytająco. Widząc jak Harry ciągle patrzy na jego dłoń, również na nią spojrzał. Na serdecznym palcu od prawej dłoni, widniało nie co innego jak złota obrączka.
- Ożeniłeś się?!
Krzyknął zszokowany Wybraniec, na co Weasley spojrzał na niego z przerażeniem, jakby właśnie ktoś mu powiedział, że ma raka i umrze za dwa dni.
- Nie pamiętam....
Szepnął przestraszony i zaskoczony w jednym. Pozostali panowie momentalnie spojrzeli na swoje dłonie. Zabini odetchnął z głośną i wyraźną ulgą, chociaż pozostałym również kamień spadł z serca. Przynajmniej nie musieli się martwić o swój stan cywilny, w przeciwieństwie do rudego. Nim Ron spróbował ściągnąć biżuterię z palca, do ich uszu dobiegł bliżej niezidentyfikowany, aczkolwiek dziecięcy płacz. Czwórkę mężczyzn sparaliżowało momentalnie, zupełnie jakby oberwali drętwotą i to kilka razy pod rząd. Spojrzeli po sobie przerażeni. Płacz jak na złość się nasilił. Z bliżej nieokreśloną mieszanką emocjonalną odwrócili się w stronę drzwi od łazienki, z której to dochodziły te dziwne i co najmniej niechciane dźwięki. Początkowo Draco pewnie skierował kroki w tamtą stronę i z impetem otworzył owe drzwi, później jednak zwątpił. Co prawda, niby był u siebie, ale po dzisiejszym, dziwnym i nieoczekiwanym poranku, nie był do końca pewny czy aby na pewno chce się przekonać co ten płacz oznaczał. Wspierany przed trójkę pozostałych, stojących za nim towarzyszy, powoli podszedł do miejsca skąd dobiegał hałas i niepewnie otworzył drzwi od garderoby. Ich oczom ukazało się kilkumiesięczne dziecko, leżące na stercie porozrzucanych ciuchów, należących do niego i Hermiony.
- To jakiś żart...
Szepnął załamany, zawisając przy tym na klamce, z wyrazem twarzy mówiącym, że zaraz się rozpłacze.
- Nie mówiłeś, że zostałeś ojcem…
Oznajmił poważnie Zabini, spoglądając na przyjaciela oskarżycielsko. Po chwili dodał gorzko i dobitnie:
- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
- Czy ty się dobrze czujesz? Przecież to nie moje!
Krzyknął poirytowany Ślizgon, unosząc wściekłe spojrzenie na stojącego obok niego kumpla.
Ron, Blaise i Harry momentalnie pochylili się nad dzieckiem, doszukując się w nim jakichkolwiek oznak podobieństwa do przywódcy Slytherinu. 
- Ma twoje włosy.
Odparł twardo ciemnoskóry mężczyzna, oskarżycielsko wskazując palcem na trzy blond włoski dziecka, które było jeszcze w wieku niemowlęcym i nie mogło się poszczycić ani bogatym owłosieniem ani kompletnym uzębieniem.
- I oczy Hermiony!
Krzyknął z przerażeniem Harry, na widok prawie bursztynowych spojówek niemowlaka. Momentalnie wszyscy panowie z wyrzutem spojrzeli na Ślizgona, wydobywając z siebie dobitne „tłumacz się!”. Zupełnie olewając fakt, że Draco z Hermioną nie mogli być rodzicami. Nie chodziło nawet o to, że kasztanowłosa była cały czas szczupła i nie zdradzała oznak kobiety będącej w ciąży, ale o fakt, że prędzej oboje woleliby się zabić niż wylądować razem w łóżku, nie wspominając już o próbach spłodzenia potomstwa. 
Prawda…. ? …. ?..........?.......???????? …………..
Towarzysze zaczęli naciskać na niego tak mocno, że ten aż musiał się cofnąć o parę kroków.
- To nie dzieje się naprawdę...
Szepnął do siebie, kładąc dłoń na czole i spuszczając wzrok na kafelki . Był załamany do tego stopnia, że wydawało mu się, że bardziej już nie można. Niestety, mylił się.
Tuż przed jego stalowym spojrzeniem wyrosło zaryczane i posmarkane niemowlę. Dopiero po chwili dostrzegł  Pottera, trzymającego je na wyciągniętych rękach.
- Bierz!
Polecił krótko, nie zważając na jego widoczne załamanie.
- TO. NIE. MOJE.
Warknął dosadnie, przez zaciśnięte zęby, akcentując wyraźnie każde słowo. Wybraniec był jednak innego zdania i ponownie pomachał mu dzieckiem przed oczami, ignorując jego słowne protesty i postawę zaczepno-obronną. Przepychaliby się tak pewnie długo, gdyby nie ciemnoskóry mężczyzna, który nagle odebrał niemowlę z rąk Harrego.
- No już dobrze malutki....Chodź do wujka Blaise'a.
Mruknął niemal pieszczotliwie, przytulając dziecko do swojej piersi, delikatnie się przy tym kołysząc.
- Dobra. Poddaje się. Nabraliście mnie. Brawo. Możecie już wszyscy wyskoczyć z ukrycia. Naprawdę, cudowna niespodzianka.
Zirytowanemu blondynowi odpowiedziała cisza. Niestety wbrew jego gorącym prośbą nikt nie wynurzył się z kibla, ani nie wskoczył przez okno z ukrytą kamerą i krzykiem: „Mamy cię! Niespodzianka!” Niestety. To nie był ani dobry ani kiepski żart, to była okrutna rzeczywistość.
- WYŁAZIĆ KURWA! 
Krzyknął tak gwałtownie, że aż pozostała trójka podskoczyła, a dziecko przestało płakać. Wszyscy pierwszy raz widzieli jak arystokrata do tego stopnia traci nad sobą panowanie, nawet Zabini, który znał go przecież od lat.
- Spokojnie stary, wszystko się wyjaśni.
Odparł aż za ciepło Blaise, klepiąc go przyjaźnie po ramieniu. Blondynowi nie udzielił się jego entuzjazm. Spojrzał na niego wściekle.
- Zabierz to ode mnie.
Warknął groźnie, spuszczając wzrok na dziecko, które zdecydowanie znajdowało się zbyt blisko niego, zabierając mu jego powietrze i przestrzeń życiową. Momentalnie zrobiło mu się duszno i słabo gdy dotarł do niego fakt, że rzeczywiście owe niemowlę w jakimś tam, minimalnym stopniu, było podobne do niego i Hermiony. 
Gwałtownie walnął się w czoło z otwartej dłoni, próbując pozbyć się dziwnych myśli z głowy. STOP! Niedorzeczność! 
Nawet jeśli przesadzili wczoraj z alkoholem, to nie było żadnych szans żeby wylądowali z Granger w łóżku, zrobili dziecko, kasztanowłosa zdążyła przejść dziewięciomiesięczny okres ciąży i urodzić, w dodatku podrośnięte już niemowlę i to wszystko w jedną noc. Całokształt tej sytuacji uświadomił mu, że musi jak najszybciej wytrzeźwieć, a wtedy na pewno jego proste i poukładane życie wróci do normy. Niewiele myśląc podszedł do umywalki i wsadził głowę pod kran, spuszczając na siebie wielki strumień lodowatej wody. Dopiero po kilku minutach odważył się zakręcić kurek. Wyprostował się, z westchnięciem ulgi strzepując nadmiar wody z włosów. Od razu poczuł się lepiej i trzeźwiej. Spojrzał za siebie z nadzieją. Niestety, trójka młodych mężczyzn w ciągu dalszym stała na środku łazienki, w dodatku z jego dzieckiem pod pachą. Głośno i ciężko westchnął, tym samym komentując swoją obecną, okrutną dole.
- Też mi to zawsze pomaga.
Oznajmij ze szczerością i otuchą Harry, z aprobatą kiwając przy tym potwierdzająco głową. Zupełnie jakby chciał dać Malfoy'owi do zrozumienia, że łączyło ich coraz więcej i kto wie, może nawet w niedalekiej przyszłości mogliby zostać przyjaciółmi. Draco jednak na żadne poszerzanie znajomości ani siły ani ochoty nie miał i po krótkiej naradzie, postanowili poszukać Hermiony i wyciągnąć od niej co się tak właściwie z nimi działo. Bo skoro Gryfonka zawsze wiedziała o wszystkim, to o tym co się wydarzyło w przeciągu ostatnich, dwunastu godzin, tym bardziej powinna wiedzieć. Priorytetem najbliższych minut było również ustalenie skąd mają dziecko i kogo tak właściwie ono jest. 
Czwórka chłopaków doprowadziła się do porządku i stanu używalności na tyle na ile pozwalały okoliczności. Blaise okazał się mieć podejście do dzieci i bobas zasnął w jego ramionach, gdy ten ówcześnie nakarmił go mlekiem, należącym do kotów właścicieli dormitorium. Nota bene, Malfoy nie miał pojęcia gdzie owe trzy zwierzaki się podziały, ale póki co miał ważniejsze problemy na głowie, więc wyjaśnienie tej zagadki odłożył na później. Położyli dziecko z powrotem na stercie ubrań i prędko wymknęli się z pomieszczenia. Nie zaszli daleko, gdy tuż po wyjściu z dormitorium Draco zatrzymał się gwałtownie. Pozostali mężczyźni zrobili to samo, patrząc na niego pytająco.
- Czy ktoś widział posąg, który powinien tu stać?
Dwóch Gryfonów i ciemnoskóry Ślizgon spojrzeli po sobie znacząco. W ramach odpowiedzi pokiwali przecząco głowami. Malfoy wypuścił głośno powietrze z nadymanych policzków i zmierzwił sobie włosy ręką. Niedobrze. Nie dość, że zgubił Granger i trzy koty, to jeszcze nawet wielki, dwutonowy posąg rycerza. W zamian za to zyskał kaca, smoka i dziecko. I niestety odnosił wrażenie, że więcej na tym interesie stracił niż zyskał. Całokształt tej sytuacji utwierdził go w przekonaniu, że wszystko wróci do normy jak tylko znajdzie swoją współlokatorkę. Póki co, było to jego osobistym priorytetem. 
(…)
Rozglądali się uważnie po wyjątkowo opustoszałym, cichym i skacowanym Hogwarcie, jednak kasztanowłosej Gryfonki nigdzie nie było. Nigdzie. A sprawdzali wszędzie, nawet łazienki dziewczyn, do których zaglądał Blaise, zgłaszając się do tego zadania z własnej, w dodatku nieprzymuszonej woli. Co więcej! Nie było jej nawet w bibliotece.
Wiara i nadzieja poniosła ich na błonia, chociaż również tu nie było spacerującej zguby. Niewiele myśląc skierowali się z powrotem do dormitorium na czwartym piętrze, głęboko i naiwnie wierząc, że pewnie ją minęli, a gotowa do opowieści dziewczyna, już na nich czeka, znudzona siedząc na kanapie w salonie. Nie dane im było dojść do głównych drzwi. Instynktownie zatrzymali się na widok kilku ożywionych pierwszoklasistów, spoglądających na dach Hogwartu i pokazujących coś palcami. Jak jeden mąż spojrzeli na obiekt wzbudzający taką sensację. Na jednym z masztów Hogwartu wysiał i powiewał bliżej nieokreślony, biały materiał.
- Czy to...
- Tak.
Wtrącił krótko Draco, przerywając Harremu zadanie całego, decydującego pytania. Obaj mężczyźni spojrzeli po sobie znacząco, po czym niewiele myśląc pobiegli w stronę głównego wejścia. Ron z Blaise'em nie za bardzo rozumieli obecną sytuację, ale po wymienieniu między sobą pytających i porozumiewawczych spojrzeń prędko ruszyli za swoimi przyjaciółmi i nim się zorientowali stali z nimi na dachu Hogwartu. 
Ciemnowłosy Gryfon ostrożnie ściągnął z masztu biały materiał, który jeszcze wczoraj był sukienką Hermiony. Samej jej właścicielki jednak nigdzie nie było. 
Malfoy przystanął nieoczekiwanie, jak wryty patrząc przed siebie, z mieszanką ni to przerażenia ni zdziwieni wymalowaną na nienaturalnie bladej twarzy. Pozostali stanęli obok niego, również spoglądając w to samo miejsce.
- Co to?
Spytał w końcu Ron, z uwagą spoglądając na kamienną rzeźbę przedstawiającą średniowiecznego rycerza.
- Mój klucz do dormitorium.
Mruknął załamany blondyn, przysłaniając powieki dłonią, w duchu odmawiając kilka litanii i zdrowasiek. Mimo to rycerz pozostawał niewzruszony na obecność chłopaków i nic nie wskazywało na to, że jest czymś więcej niż tylko kamienną rzeźbą. Nawet kilkuminutowe gadanie Blaise'a w stylu „Hallooo. Jest tam kto?!” i okładanie go pięściami i nogami nie pomogło. Draco, przybity i zmęczony obecną sytuacją, padł na murek obramowujący dach Hogwartu. Przyłożył dwa palce do skroni, masując się po niej z grymasem bólu na twarzy, nieprzerwanie spoglądając na posąg. Za cholerę nie mógł sobie uświadomić jak on się tu znalazł i dlaczego tak właściwie już nie działa. Oprócz tego, kolejnym dobijającym elementem był fakt, że w dalszym momencie nie było nigdzie Granger. Jedynym pocieszeniem była możliwość, że jego współlokatorka obecnie była w samej bieliźnie. 
Kątem oka spojrzał jak Weasley siada na murku obok. Nie wyglądał zbyt ciekawie. Harry z Blaise'em również to zauważyli. Wybraniec położył dłoń na jego ramieniu, patrząc na niego z troską.
- Ron? Nic ci nie jest ?
- Martwię się. Co jeśli Mionie coś się stało?
Westchnął, ze smutkiem spoglądając na przyjaciela. Ten uśmiechnął się lekko, mocno wierząc w to, że dziewczyna zaraz wyskoczy z jakiegoś ukrycia z krzykiem „Wygrałam!” zupełnie jakby bawili się w chowanego i kasztanowłosa obecnie prowadziła w tych rozgrywkach.
- Trzeba myśleć pozytywnie. 
Dodał na podsumowanie, jednak Ronowi nie udzielił się jego wieczny optymizm. Zerwał się ze stosu cegieł i nerwowo zaczął chodzić w te i z powrotem, mocno gestykulując przy tym rękami.
- A co jeśli ją porwali?! Jakieś ćpuny w dodatku?! Sprzedadzą ją za jednego skręta i wywiozą do Rumuni, do jakiegoś burdelu! Co wtedy?!
- Nie wszystko stracone Weasley. Będziecie ją z Potterem odwiedzać... za drobną opłatą.
Mimo szczerych chęci czarnoskórego, Rona niespecjalnie pocieszyły te słowa i w odpowiedzi spojrzał na Zabiniego spod łba. Malfoy słuchał ich z lekką irytacją. Nie żeby specjalnie przejmował się dziwnym zniknięciem swojej współlokatorki, chociaż wizja Hermiony pracującej w domu towarzyskim jakoś niespecjalnie przypadła mu do gustu. Zresztą, jego wyobraźnia nie była na tyle zaawansowana, by mógł wyobrazić sobie taką możliwość.
- Daj spokój! Granger w burdelu? Kto by ją tam chciał?!
Warknął zirytowany i w jakimś stopniu zdenerwowany. Chwilowe przyćmienie umysłu przyćmiło również fakt, że on sam chętnie by ją tam odwiedził. 
- Smoku... Każda kobieta jest piękna, tylko nie wszystkie odkryte.
Draco charakterystycznie uniósł prawą brew, patrząc dziwnie na przyjaciela. 
- Kiedyś ci to przypomnę.
Mruknął pod nosem, chociaż zdawało się, że Blaise naprawdę poważnie zaczął się zastanawiać nad tym tematem. Wyglądał na wyjątkowo zamyślonego i zaciekawionego. 
- Swoją drogą... ciekawe ile by brała za godzinę...
Nim czarnoskóry Ślizg bardziej zagłębił się w ten temat, Malfoy porządnie trzasnął go w tył głowy, warcząc przy okazji by „skończył pieprzyć głupoty”. Blaise jednak słowo „pieprzyć” zrozumiał nie tak jak powinien i już po chwili został ponownie pobity przez swojego przyjaciela.
- Co teraz?
Mruknął ignorujący wszystko Harry, spoglądając uważnie w stronę próbującego się uspokoić Dracona i poobijanego Zabiniego. Malfoy spoważniał.
- Wracamy do dormitorium. 
- A co z nim?
Mówiąc to Ron kiwnął głową w stronę nieruchomego rycerza.
- On też.
Blaise spojrzał z niedowierzaniem raz na rzeźbę, raz na przyjaciela.
- Jak chcesz przenieść kilkutonowy posąg?! Wiem, że ćwiczysz na siłowni, ale chyba teraz przeceniasz własne możliwości.
- Jestem czarodziejem kretynie.
Warknął dosadnie, przez zaciśnięte zęby, patrząc z wkurzeniem na swojego rozkojarzonego przyjaciela. Odpowiedział mu jego szczery śmiech.
- Haha, dobry żart.
Zabini jednak po chwili spoważniał.
- A nie, czekaj... faktycznie nim jesteś. 
Malfoy przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy.
- To był ostatni raz kiedy coś piłeś.


                                                    
*



Wrócili do dormitorium. 
Rozejrzeli się uważnie po zdezelowanym salonie, niestety półnagiej Hermiony w nim nie było. Ubranej również. 
Harry klasnął w ręce patrząc na stojących obok, skacowanych chłopaków, z czymś na wzór ożywienia i mobilizacji.
- Dobra chłopaki, skupmy się. Który z was, co pamięta? 
- Picie.
- Kaca.
- Granger w bieliźnie.
Momentalnie wszystkie pary oczu zatrzymały się na zamyślonym Malfoy'u. Odruchowo spojrzał na chłopaków, podnosząc ręce w obronnym geście, gdy dotarło do niego, że swoje przemyślenia wypowiedział głośno. 
- Żartowałem. Nic nie pamiętam. 
Jego poważny ton nie szedł jednak w parze z dowcipem. Mimo to, pozostali nie zamierzali ciągnąć tego niebezpiecznego tematu dalej. Harry oderwał podejrzliwy wzrok od właściciela dormitorium i spojrzał na resztę z nadzieją.
- Dobra, a teraz na serio. Skupmy się. Ja pamiętam jak siedzieliśmy wszyscy przy stoliku i piliśmy.
Ożywiony Ron pokiwał energicznie i przytakująco głową.
- Faktycznie! I jak w pewnym momencie wychodziliśmy w czwórkę z Sali.
Blaise szybko podłapał temat i ożywiony spojrzał na pozostałych towarzyszy. 
- No! Było coś takiego. Draco, a ty?
Dodał, zerkając z nadzieją na przyjaciela. Ten podrapał się po skroni lekko zmieszany i przytłoczony, choć jego głos dalej był poważny.
- Powiedziałbym, że kojarzę jakbym tańczył z Granger, ale ze względu na możliwe konsekwencje powiem, że nic nie pamiętam. 
Młody Weasley na te słowa ożywił się jeszcze bardziej i to w tym pozytywnym znaczeniu.
- Nie! Czekaj Malfoy! Faktycznie! Ja też mam wrażenie, że tańczyliście razem.
- Zakład! To był zakład! I potem była ta akcja ze Ślizgonami, potem pokłóciliście się z Hermioną, pogodziliście i dalej piliśmy przy stoliku. 
Krzyknął rozentuzjazmowany Harry, a reszta przytakująco pokiwała mu głową. 
- Tylko co było dalej?
Dodał cicho, na co odpowiedział mu zamyślony Malfoy.
- Jak przez mgłę pamiętam, że w pewnym momencie całą piątką wyszliśmy z sali. Tylko nie wiem dlaczego i gdzie poszliśmy...
Napiętą atmosferę przerwał Blaise, wpatrujący się w ścianę przed sobą, z głupkowatym wyrazem twarzy, przy okazji przejeżdżając dłonią po swoich obciętych na zapałkę, czarnych włosach.
- Czy tylko ja kojarzę, że jechałem samochodem, czy już mi się imprezy mylą?
Ron błyskawicznie przyznał mu rację.
- Czekaj! Rzeczywiście jechaliśmy... czarnym! Na bank był czarny.
To stwierdzenie wyjątkowo przybiło właściciela dormitorium, co zresztą prędko zostało zauważone przez Wybrańca. Spojrzał na arystokratę z niezrozumieniem.
- Malfoy? Dlaczego tak pobladłeś na twarzy?
- Dzisiaj mieli mi dostarczyć do domu nowy samochód.... czarny.
Spanikowany, momentalnie rzucił się na stolik i w pośpiechu zaczął przekopywać rzeczy porozrzucane na jego blacie, w tym papiery i pergaminy. Drżącą ręką natrafił na fakturę wystawioną na jego nazwisko i zakup samochodu Bugatti Veyron Supersport, czarny metalik. W dodatku, odebranego z fabryki i dostarczonego prosto na dziedziniec Hogwartu dzisiaj, pięć minut po północy. Jeszcze gorsze było to, że odbiór ten został własnoręcznie przez niego podpisany. Co prawda pismem trochę koślawym, ale jednak oryginalnie podpisany i osobiście odebrany. Jak stał tak padł na sofę stojącą za nim. Nieprzytomnym wzrokiem patrzył przed siebie, w drżących dłoniach ściskając wystawioną fakturę. Mimo to Blaise nie przejął się faktem, że jego przyjaciel zgubił samochód wart 7 milionów dolarów. Znacznie bardziej uderzyło go coś zupełnie innego. Spojrzał na blondyna z przerażeniem.
- Stary, prowadziłeś samochód po pijaku?
Harry zasłonił usta dłonią i nerwowo zaczął chodzić wokół własnej osi.
- O cholera....
Mimo szczerych chęci rudzielec nie zrozumiał tego przesłania. Spojrzał zagadkowo na przerażonego przyjaciela.
- Co?
Potter momentalnie przystanął w miejscu, zerkając raz na bladego i kompletnie załamanego właściciela wyścigówki, a raz na drugiego Gryfona.
- Skoro on pijany prowadził samochód, a my jechaliśmy z nim....
Już więcej nie trzeba było tłumaczyć Ronowi. Upadł na kolana i z wielkim zaangażowaniem zaczął całować podłogę.
- Dziękuję. Dziękuję. Przeżyłem. Dziękuję.
Draco nie zważając na stojących obok niego chłopaków i ich komentarze, momentalnie schował twarz w dłoniach. Najzwyczajniej w świecie pozwolił sobie na wpadnięcie w czarną rozpacz i głęboką depresję. Jego piękny,  limitowany samochód,  jedyny na świecie, zrobiony tylko i wyłącznie dla niego... Przepadł. To był ten moment. Moment, w którym nawet prawdziwy mężczyzna i największy twardziel mógł się rozpłakać. 
- Nie pękaj stary. Znajdziemy go.
Blaise poklepał kumpla po ramieniu, patrząc na niego z troską i wparciem. Niestety Malfoy załamał się jeszcze bardziej. Widząc to czarnoskóry mocniej nachylił się nad zdołowanym przyjacielem. 
- Nie płacz.
- Zamknij się!
Krzyknął wkurwiony do granic możliwości, szamocząc się przez chwilę w fotelu i odpychając go od siebie. W salonie zapanowała tak dusząca atmosfera, że Harry postanowił zmienić temat, chociaż sam nie był do końca pewny czy dobrze robił.
- Chłopaki, a co ze smokiem? Jak my się go pozbędziemy?
Blaise momentalnie wytrzeszczył oczy i nerwowo zaczął chodzić w te i z powrotem, z ogólnymi oznakami przerażenia i niedowierzania wypisanymi na twarzy.
- Kurwa, zapomniałem o nim. Skąd on się w ogóle wziął?
Wybraniec nerwowo wzruszył ramionami, czując na sobie pytający wzrok czarnoskórego Ślizgona.
- Nie wiem, nie pamiętam.
- Kiedyś czytałem, że utrata pamięci to efekt zażycia pigułki gwałtu. 
Odparł odkrywczo Ron. Automatycznie wszyscy, z Malfoy'em na czele, dziwnie spojrzeli na Blaise'a. Ten momentalnie uniósł ręce w obronnym geście. 
- Ej! Lubię się zabawić, ale bez przesady, okey?! 
Draco w charakterystycznym geście podniósł palec wskazujący, wbijając śmiertelnie poważny wzrok w przyjaciela i niemo informując go, że jeśli maczał palce w ich utracie pamięci to będzie z nim źle i to bardzo. Między adeptami Hogwartu ponownie zapanowała cisza. Ani żaden z nich nie wiedział co mógłby w tej ciężkiej chwili powiedzieć, ani nikt specjalnie na to ochoty nie miał. Harry westchnął ciężko i głośno, z przyzwyczajenia wkładając dłoń do kieszeni spodni. Zmarszczył brwi, czując pod palcami kawałek kartki, bliżej nieokreślonego pochodzenia. Z zaciekawieniem wyjął niewielki świstek papieru, który okazał się paragonem ze sklepu monopolowego. Dzięki niemu dowiedział się, że o piątej nad ranem kupił paczkę fajek, butelkę wody gazowanej i loda o smaku śmietankowym. Co prawda, to pamięci odzyskać mu nie pomogło, jednak ożywiony momentalnie spojrzał na przybitych towarzyszy.
- Sprawdźcie kieszenie.
Bez zastanowienia wykonali polecenie Wybrańca. Wzrok wszystkich zatrzymał się na przywódcy Slytherinu, który jako jedyny wyjął z kieszeni paragon i to imponującej wielkości. 
- Co tam masz?
Harry spojrzał na niego zaciekawiony, w tym samym momencie, w którym Ślizgon złapał kawałek pergaminu, a on rozwinął się samoczynnie, sięgając aż do podłogi i ciągnąć się jeszcze kawałek na niej. Draco nawet na niego nie spojrzał, jak w amoku odczytując nazwę miejsca widniejącego na paragonie.
- Rachunek z klubu „go-go”.
Blaise zaciekawiony wychylił się zza ramienia przyjaciela.
- I co, dowiedziałeś się czegoś?
- Tak, że zbankrutowałem.
Zbolała mina i załamany ton blondyna mogły faktycznie wskazywać na to, że jego budżet całkiem mocno ucierpiał i znacznie stopniał po ich nocnej wyprawie. Młody Weasley uniósł charakterystycznie prawą brew, patrząc na blondyna z wielkimi oznakami zwątpienia.
- A tak na serio? 
Nim Draco mu odpowiedział, przerwał mu ożywiony Zabini, wyrywając z jego rąk sporej wielkości paragon.
- Panowie, teraz będzie moc, ten klub jest w Las Vegas.
Rudzielec momentalnie wytrzeszczył oczy na nowego kolegę.
- Co?! Jakim cudem my się tam znaleźliśmy?! Zagięliśmy czas? Wpadliśmy w nadprzestrzeń?
Jego krzyk ubarwiony był wyjątkowo imponującą gestykulacją. Momentalnie przypomniał sobie o mugolskim filmie „gwiezdne wojny”, w którym to statki kosmiczne dzięki hipernapędowi naprawdę przeskakiwały czas. Tylko nie był do końca pewny, czy aby na pewno w ich przypadku było tak samo. Z wyjaśnieniem prędko przyszedł czarnoskóry Ślizgon, unosząc w górę palec, zupełnie jakby prowadził ważny wykład naukowy.
- Samochód Dracona wyciska 440 km na sekundę.
- Raczej wyciskał.
Krótką acz zwięzłą dyskusję Zabiniego i Weasley'a, przerwał rozbudzony Wybraniec, spoglądający raz na jednego, raz na drugiego.
- I co teraz? Myślicie, że to stamtąd wzięliśmy dziecko i tam zostawiliśmy samochód i Hermionę?
Ku zaskoczeniu wszystkich, pierwszy raz od dłuższego czasu przemówił właściciel pojazdu i ojciec dziecka.
- Trzeba będzie to sprawdzić.
Jego poważny ton nie uznawał sprzeciwu. Rudzielec spojrzał na niego nerwowo, bez celu kręcąc się po salonie.
- Ale jak my się tam dostaniemy?
- Może polecimy na smoku?
Wszyscy momentalnie spojrzeli na Zabiniego, który ku niedowierzaniu reszty, mówił poważnie. Ron patrzył na niego z wielkim szokiem i powątpiewaniem w jednym. Był tak zaskoczony, że aż zapomniał się zaśmiać. 
- Żartujesz sobie?!
W odpowiedzi ciemnoskóry pokiwał przecząco głową.
- Nie. Mówię całkiem serio.
Odruchowo wzrok Pottera spoczął na przywódcy Slytherinu. Machnął dłonią przez ramię, kciukiem wskazując na drugiego Ślizgona, stojącego za nim.
- Chyba wtedy, na dachu, za mocno walnąłeś go w głowę. Już całkiem rozum stracił.
Zabójczo poważny blondyn  zadarł prawą brew, uważnie patrząc na Wybrańca.
- Mówisz tak jakby go kiedyś miał.
Nim Zabini się zbuntował, a Harry z Draconem zaprzyjaźnili, do ich uszu dobiegł dziecięcy płacz. Wszyscy mimochodem spojrzeli na kanapę, gdzie wierciło się płaczące, posmarkane niemowlę. Ciemnoskóry z przerażeniem spojrzał na drugiego Ślizgona.
- Smoku, co myśmy robili w nocy?
Malfoy nawet nie poszczycił go wzrokiem, z nutką przerażenia patrząc na grymaszącego niemowlaka.
- Mnie się pytasz? Jeszcze dziesięć godzin temu nienawidziłem Granger, a teraz mam z nią kilkumiesięczne dziecko…
Nim zagłębili się bardziej w ten temat, przerwał im Wybraniec podnoszący z ziemi paragon z klubu go-go, uważnie wpatrujący się w jego prawy, górny róg.
- Chłopaki, małe sprostowanie. Co prawda ten klub jest w Las Vegas, ale w Londynie.
Zabini momentalnie wzrok z dziecka przerzucił na ciemnowłosego Gryfona.
- Od kiedy Vegas jest w Londynie?
- To jest jeszcze jakieś Las Vegas nie licząc tego w Stanach?
Rozbudował pytanie rudzielec, z niezrozumieniem patrząc na pozostałych towarzyszy.
- Najwidoczniej tak nazwali to miejsce. To Vegas znajduje się na Ayres street.
Nim wszyscy dopuścili do siebie możliwość, że faktycznie Las Vegas może znajdować się w Londynie, ciężką życiową „rozkminę” przerwał Malfoy, który z lekkim zawahaniem wyciągnął z drugiej kieszeni kolejny dokument. Odruchowo pozostali spojrzeli na niego pytająco. Najbliżej stał Wybraniec. Z powątpiewaniem podniósł wzrok z niewielkiej kartki na śmiertelnie poważnego miliardera, którego wyraz twarzy nie zmienił się nawet o milimetr.
- Co to?
- Pokwitowanie. Mój samochód stoi na parkingu na Dacre Street.
Harry spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Nie wyglądasz na szczęśliwego…
- Póki go nie zobaczę, nie uwierzę.
Poważną wymianę zdań przerwało głośne klaśnięcie w dłonie.
- Zabawki, pluszaki, pieluszki spakowane? Wygląda na to, że wybieramy się na małą wycieczkę!
Jak Blaise ogłosił tak też się stało. Co prawda szamotali się długo z losowaniem kto weźmie dziecko, jednak w ostateczności rozjuszony Malfoy, wcisnął swojego syna Blaise'owi, nie przyjmując żadnych słów sprzeciwu z jego strony. Przy okazji Draco pierwszy raz w swoim życiu, w sposób widoczny dla innych, skorzystał na bliskiej znajomości z dyrektorem i wiążących się z tym faktem przywilejów oraz ułatwień, wpychając wszystkich do „działającego” kominka i za pomocą proszku teleportując grupę wczasowiczów na adres parkingu. Trochę tego faktu nie przemyśleli pod względem przypadkowych natknięć się na mugoli, lecz zrozumieli to gdy już było za późno. Wylądowali w wyjątkowo zniszczonym, zrujnowanym i opuszczonym budynku. Z niekulturalnymi komentarzami w tle i ogólnym niezadowoleniem z niekomfortowego sposobu podróży, wyszli z kominka i dopiero po chwili zauważyli, że pod ścianą, na stercie starych gazet, leżało dwóch, szczelnie owiniętych starymi kocami, pomarszczonych żuli, którzy równie zszokowani jak zapijaczeni uważnie im się przyglądali. Momentalnie ich rozmowy ustały, nawet dziecko przestało płakać. Kilka sekund stali w nienaturalnym bezruchu, bojąc się wykonać jakikolwiek manewr. Dopiero po dłużej chwili totalnej bezczynności uśmiechnęli się do nich jak idioci, błyskawicznie wycofując się z budynku, udając że wcale ich tu nie było. Dwóch nieanimowych alkoholików odprowadziło ich wzrokiem. Gdy zniknęli im sprzed oczu, jeden z nich zaskoczony spojrzał na w połowie pustą butelkę, którą trzymał w dłoni, następnie na równie zaskoczonego towarzysza.
- Mocny ten spirytus.


 *



Długo im nie zajęło znalezienie wskazanego na pokwitowaniu adresu. I istotnie, już z oddali było widać błyszczący, metaliczny kolor, czarnej jak noc karoserii samochodu Malfoy'a. Oprócz sportowego auta zauważyli również inny fakt. Samochód stał na wyjątkowo dobrze zabezpieczonym, ogrodzonym parkingu, w otoczeniu samych srebrnych samochodów, z niebiesko-żółtymi elementami i wielkimi napisami na bokach oraz syrenach na dachach. Oprócz tego, tuż przy parkingu mieścił się szary, przygnębiający budynek z kratami w oknach. Blaise z przerażeniem spojrzał na kumpla.
- Smoku, twoja bryka jest na parkingu policyjnym!
Załamany właściciel pojazdu, oparł się o elewacje stojącego 30 metrów przed parkingiem, warzywniaka, jednocześnie zasłaniając powieki dłonią i mrucząc pod nosem: „Wiedziałem, kurwa wiedziałem. Przecież nie mogło być tak pięknie...”.
Zabini po raz kolejny tego intensywnego dnia, nie przejął się osobistym dramatem swojego przyjaciela i ożywiony spojrzał w stronę dwójki Gryfonów.
- Stawiam dziesięć galeonów, że Granger jest za kratkami.
Harry spojrzał na niego ze sporym powątpiewaniem.
- A co ona miałaby tam robić?
Czarnoskóry w odpowiedzi leniwie wzruszył ramionami.
- Może poszerza znajomości...
Słysząc tę specyficzną wymianę zdań przywódca Slytherinu załamał się jeszcze bardziej. Ron spojrzał na niego pytająco.
- Czemu po niego nie idziesz?
Momentalnie blondyn odwrócił się w jego stronę, wyjątkowo mocną gestykulującą ubarwiając swoją odpowiedź
- Wiem, że nie wyglądam, ale nigdy nie miałem do czynienia z mugolską policją. Co ja niby mam im powiedzieć?
Zabini spojrzał na niego, od niechcenia wzruszając ramionami i poprawiając sobie dziecko na rękach.
- Prawdę. Że twój samochód stoi na parkingu i chciałbyś go z powrotem.
Draco uśmiechnął się sztucznie i kiwnął charakterystycznie palcem, jakby chcąc w ten sposób podkreślić jaki to genialny pomysł.
- Świetna rada. Dzięki.
- Idź, a ja tu poczekam.
Arystokrata pokiwał palcem, zupełnie jakby chciał przyjacielowi czegoś zabronić.
- O nie. Ty idziesz ze mną. 
Odruchowo spojrzał na Pottera,  z dobitnym „i ty też” na ustach. Jego wzrok zatrzymał się na Weasley'u.
- A ty weź dziecko i tu czekaj.
Zaskoczony Ron był tak zdziwiony, że początkowo bez słów sprzeciwu wziął do rąk niemowlę, które podał mu Blaise. Dopiero po chwili zorientowała się, że jednak cały ten układ jest trochę niesprawiedliwy.
- Dlaczego ja?
- Nie wejdziemy do komisariatu z dzieckiem, skoro sami nie wiemy skąd je mamy… a ty masz dużo rodzeństwa i doświadczenie.
Burknął od niechcenia Draco, odwracając się w stronę budynku komisariatu, zupełnie jakby próbował przeanalizować czy aby na pewno opłacało mu się tam wchodzić. 
- Nie byłbym tego taki pewny...
Mruknął przybity rudzielec, na co Harry poklepał go przyjaźnie po plecach.
- Ale ja jestem. Zaraz wracamy. 
Jak powiedzieli tak zrobili. Ron został z dzieckiem pod warzywniakiem, a oni niemal jak drużyna pierścienia ruszyli do oddalonego o trzydzieści metrów komisariatu. Draco otworzył główne drzwi dużo pewniej niż zamierzał i momentalnie oczy kliku policjantów spoczęły na nich.
- O, to znowu wy.
Odparł zimno, największy i najbardziej umięśniony z nich, idąc w stronę chłopaków. Blaise uniósł głowę i przerażone spojrzenie na mężczyznę czując, że kurczy się z każdym jego krokiem.
- Znowu?
Powtórzył głucho Harry, na co Zabini złapał skrawek koszuli stojącego przed nim Malfoy'a i nieznacznie nią szarpnął.
- Chodźmy stąd zanim będzie za późno. 
Mruknął błagalnie, jednak nim się wycofali podszedł do niech kolejny funkcjonariusz. Pięć centymetrów niższy i dziesięć kilogramów lżejszy od pierwszego.
- I jak tam po imprezie? Żyjecie chłopaki? 
- Błagam tylko nie to....
Mruknął załamany Blaise, domyślając się, że ich nocna wycieczka musiała wyglądać dużo ciekawiej niż początkowo przypuszczali. Nim cokolwiek zrobili, umięśniony, dwumetrowy policjant bez żadnego ostrzeżenia wyciągnął broń i skierował ją w ich stronę. 
- Ręce do góry! Nogi w rozkroku! Twarz przy ścianie!
Nawet nie byli w stanie stwierdzić kiedy wykonali to polecenie, ale nim się zorientowali, jak jeden mąż stali pod ścianą, odwróceni do niej przodem, w sporym rozkroku i z rękami zaplecionymi na głowie. Przerażony Zabini odwrócił głowę w bok, nerwowo spoglądając na stojącego obok niego Wybrańca. 
- Zabiją nas.
Szepnął zdruzgotany. Harry spojrzał na niego z ogólnymi oznakami zdezorientowania.
- To policja, oni nie zabijają niewinnych.
Ta wiadomość jednak Ślizgona nie pocieszyła.
- Właśnie! Dlatego mówię, że nas zabiją!
Nim życiorys przeleciał im przed oczami, do ich uszu dobiegł szczery śmiech policjantów.
- Haha, no co wy chłopaki? Przecież żartowaliśmy. .. ale odruch wam po nocy został...
Skwitował czterdziestoletni policjant, podśmiewując się pod nosem.  Imprezowicze niepewnie odwrócili się w ich stronę, jeszcze mniej pewnie zabierając ręce z głowy. W tym samym czasie drugi policjant podszedł do Malfoy'a, w ręku ściskając bliżej niezidentyfikowane przedmioty.
- Proszę, to twoje.
Mówiąc to funkcjonariusz podał zdezorientowanemu blondynowi kluczyki od samochodu wraz z potrzebnymi dokumentami. Zszokowany Ślizgon bez słowa odebrał swoją własność od napakowanego, łysego mężczyzny. Chyba wciąż nie mógł uwierzyć w to, co właśnie działo się w jego życiu. 
- Przepraszamy za wczoraj, ale wiecie jak to jest…. Grupka pijanych chłopaków kręcących się przy takim drogim samochodzie, to dość podejrzany widok. 
Harry spojrzał na niego zszokowany.
- Czyli, że byliśmy aresztowani?
- Tak, ale potwierdziliśmy prawdziwość dokumentów i zostaliście oczyszczeni z zarzutów.
- Jakich zarzutów?
Spytał wyjątkowo niepewnie Blaise czując, że upomina się o niego zawał serca.
- Próby kradzieży samochodu. Jednak rozumiecie, was wypuścić mogliśmy, ale byliście w stanie mocno nietrzeźwym, więc musieliśmy skonfiskować samochód, żeby przypadkiem nie korciło was na jazdę. Wtedy już by nie było tak wesoło. 
Na twarzy Dracona pojawił się zbolały uśmiech, jednak szok i niedowierzanie całkowicie odebrały mu mowę. Z kolei Harry postanowił wykorzystać chwile niezręcznej ciszy na ustalenie jeszcze jednego faktu.
- A nie zostawiliśmy przez przypadek Hermiony w areszcie?
Dwóch policjantów spojrzało po sobie pytająco, następnie na chłopaka.
- Kogo?
- Naszej koleżanki.
Młodszy policjant pokiwał przecząco głową.
- Żadnej dziewczyny z wami nie było.
Draco gwałtownie spuścił ręce wzdłuż tułowia i wykrzywił twarz w grymasie ogólnego, życiowego niezadowolenia.
- Świetnie, czyli zgubiliśmy ją na samym początku…
Mruknął nim się powstrzymał, w czego konsekwencji pozostali adepci Hogwartu musieli się sporo namęczyć, by przekonać policjantów, że sporządzanie protokołu zaginięcia jest niepotrzebne i że na pewno owa dziewczyna nocowała u swojej koleżanki. Oczywiście było to szczere kłamstwo, jednak nie zamierzali się do tego przyznawać. Policja na karku była im wyjątkowo zbędna i całkowicie do szczęścia niepotrzebna. I bez niej pozostała część dnia malowała się w pesymistycznych barwach. 
Nie czekając na drastyczniejszy rozwój sytuacji, prędko opuścili progi londyńskiego komisariatu i przywołując Rona skinieniem ręki, błyskawicznie znaleźli się na parkingu, obok jednej z dwóch zgub.
Odzyskali samochód. 
W jakimś stopniu wszystkim ulżyło. Małymi kroczkami, życie powoli wracało do normy.
A przynajmniej na chwilę obecną na to się zapowiadało. 
Draco nie krył ogromnej ulgi i jeszcze większego szczęścia. Z uwagą rozglądał się po każdej części auta, z patetyczną dokładnością oceniając czy jego samochód przetrwał ciężką imprezę, a jeśli tak, to w jakim stanie. Na szczęście wyglądał jak nowy, czyli dokładnie tak jak wyglądać powinien. 
Z błogim uśmiechem spełnienia otworzył drzwi i usiadł na miejscu kierowcy. Z rozanieloną miną i przesadną delikatnością dotykał skórzanej kierownicy, wzdychając przy tym z ulgą i zadowoleniem. Wyglądał jakby właśnie przeżywał najpiękniejsze chwile swojego życia. 
Ignorując błogostan blondyna, Blaise z Ronem z wyjątkowym ożywieniem wpakowali się na miejsca z tyłu, a Harry podziwiał bogaty, skórzany kokpit samochodu, wychylając się przez otwarte okno od strony pasażera. Fakt, samochód robił nieziemskie wrażenie, a przywódca Slytherinu na chwile obecną był najszczęśliwszym i najbardziej spełnionym człowiekiem na ziemi. 
Niestety coś, w całkiem drastyczny sposób, przerwało jego wyniosłe chwile uniesienia. 
Z wypisanym na twarzy niezrozumieniem spojrzał na miejsce pasażera obok siebie. Na czarnym, skórzanym i podgrzewanym siedzeniu, leżały wyjątkowo erotyczne, koronkowe, intensywnie czerwone, stringi kobiece. Lekko zmarszczył brwi, próbując sobie przypomnieć jak one tak właściwie się tu znalazły. Nim mózg mu się przegrzał, do jego uszu dobiegł zdruzgotany głos Wybrańca, wychylającego się przez otwarte okno.
- To Hermiony...
Szepnął niemal niemo, całkowicie przerażony tym faktem. Draco momentalnie na niego spojrzał i nie miał wątpliwości, że na jego twarzy maluje się jeszcze większe przerażenie, niż na twarzy Pottera. Z impetem walnął głową o kierownicę, do tego stopnia, że aż włączył klakson. Jego chwile totalnej niemocy i ludzkiego załamania przerwał Blaise, ze swoim niewinnym i zupełnie nieogarniętym komentarzem.
- Ładne.
Na podsumowanie swoich słów jeszcze potwierdzająco pokiwał głową. Tylko jedna rzecz mu się nie zgadzała.
- Ale skąd wiesz, że to Granger? Jakoś do niej nie pasuje taka niegrzeczna bielizna...
- Wiem, bo razem z Ronem kupiliśmy jej ten komplet na urodziny.
- Komplet?
Mruknął dociekliwe i w tym samym momencie Draco otworzył najbliższą skrytkę auta. Chciał sprawdzić jej zawartość, czy przypadkiem nie było w niej jeszcze jakiś papierów bądź rachunków pomocnych w odzyskaniu pamięci. Dokumentów nie było, zamiast tego leżał w niej stanik, w identycznym kolorze jak znalezione przed chwilą majtki. Wbrew pozorom to mu pamięci odzyskać nie pomogło. Wręcz przeciwnie. Niepewnie wyciągnął stanik, zawisając go nad głową i zerkając na niego uważnie. Ze zbolała miną odwrócił się do reszty towarzyszy. 
- Błagam powiedzcie,  że to nie dzieje się naprawdę….
- O cholera Smoku, ale musieliście ostro dawać skoro jej bielizna jest porozrzucana po całym samochodzie, a sukienka powiewała na dachu Hogwartu.
Odparł z podziwem Blaise i nim się zorientował był przyduszany przez Dracona, który na niedorzeczną aluzję czarnoskórego, aż zerwał się ze swojego miejsca i rzucił na przyjaciela, który wraz z Ronem siedział z tyłu.
- Malfoy! Uspokój się! Zabijesz go!
- Trudno!
- Wiem, też mi się nie podoba to co powiedział, ale jeszcze może nam się przydać.
Draco spojrzał na Wybrańca rozjuszony, chociaż w jakimś stopniu się uspokoił. Chcąc nie chcąc musiał przyznać Potterowi racje. Rzucił swojego przyjaciela z powrotem na siedzenie i ponownie wrócił na swoje miejsce.
- Kurwa...
Mruknął tyko, po dłuższej chwili nerwowego kręcenia się na siedzeniu, po czym złapał rękami kierownicę i oparł o nią czoło. Rudzielec spojrzał raz na załamanego blondyna, raz na podenerwowanego Harrego, z ogólnymi oznakami zwątpienia i niezrozumienia.
- Dajcie spokój! Serio w to wierzycie?! Miona by w życiu nie wylądowała z Malfoy'em w łóżku...
- W samochodzie.
Zwrócił uwagę Blaise, wyjątkowo przy tym poważniejąc. Ron spojrzał na niego z niezadowoloną miną, jednak postanowił się poprawić.
- W samochodzie też nie. Nie ważne jak dużo alkoholu by nie wypiła.
Draco przez chwilę zastanawiał się czy powinien powiedzieć chłopakom, że kiedyś ich przyjaciółka zrobiła mu prywatną, rozbieraną sesję, będąc pod wpływem napojów wyskokowych. W ostateczności pomysł ten, wydał mu się nie do końca dobry i szybko te myśl porzucił. Nie zmieniało to faktu, że nie mógł sobie nic przypomnieć i nawet jeśli przespał się z Granger, to i tak tego nie pamiętał. I nawet ciężko mu było powiedzieć, czy to dobrze, czy wręcz przeciwnie…
Jego chwila patetycznej zadumy i refleksji przerwana została przez niewielki przedmiot, leżący pod siedzeniem pasażera. Była to mała, czerwona paczuszka. Niepewnie wziął ją do ręki i jeszcze bardziej zwątpił w to co robił kilka godzin temu, gdy okazało się, że niewielkim znaleziskiem była paczka prezerwatyw o smaku truskawkowym. Odruchowo spojrzał na zdezorientowanego Pottera, ostrzegawczo unosząc palec wskazujący.
- Nawet nie próbuj mi powiedzieć, że Granger lubi truskawki. 
Warknął, zamszycie pakując bieliznę Hermiony i paczkę „umilaczy” do jednego z samochodowych schowków, zamykając go z głośnym trzaskiem. Widząc ogólne oznaki zdenerwowania w mimice i zachowaniu Ślizgona, Harry postanowił już nie poruszać tego tematu, a przynajmniej nie w tej ciężkiej chwili, chociaż czuł aż nazbyt dużą potrzebę wyjaśnienia wszystkich niejasności. Bez słowa otworzył drzwi i zajął miejsce obok kierowcy. 
W samochodzie zapanowała wyjątkowo niezręczna cisza i grobowa atmosfera, przerwana przekręceniem kluczyka w stacyjce i sportowym rykiem samochodu. W tym właśnie momencie Hermiona musiała zejść na dalszy plan, ustępując miejsca sportowej wyścigówce i nagłemu ożywieniu wszystkich chłopaków, wywołanego podekscytowaniem jazdą na naprawdę wysokim i bogatym poziomie. 
Nim Malfoy nacisnął pedał gazu, czarnowłosy Gryfon wyciągnął spod fotela niewielką, pogniecioną kartkę. Młody arystokrata zmarszczył brwi i kilka razy przerzucił wzrok z ulicy na Wybrańca, który jak na złość milczał. W końcu Draco nie wytrzymał.
- Co masz?
Potter pozostał niewzruszony i nawet nie spojrzał na kierowcę. Jego głos był dziwnie poważny.
- Paragon. Z apteki. O godzinie pierwszej w nocy kupiłeś paczkę prezerwatyw i tabletki na kaca.
- Dobre połączenie.
Mruknął Blaise, na co Draco gwałtownie odwrócił się w jego stronę warcząc by się zamknął. Po chwili znowu spojrzał na Harrego.
- Gdzie jest ten sklep?
- Na Lant Street.
- Liczysz na to, że sklepikarz ci powie czy przespałeś się z Granger?
Na twarzy Malfoy'a momentalnie pojawił się wymuszony uśmiech, który miał ukryć mocno zaciśnięte zęby. Odwrócił głowę w bok, patrząc porozumiewawczo na Gryfona.
- Wyświadcz mi przysługę Potter i weź go walnij, bo ja prowadzę i niestety, ale chwilowo nie mogę zrobić tego osobiście.
Wybraniec faktycznie odwrócił się za siebie, w celu uduszenia drugiego Ślizgona, jednak po sekundzie ponownie usiadł na swoim miejscu, patrząc z żalem na przywódcę Slytherinu.
- Przykro mi Malfoy, nie mogę. Ma dziecko na rękach.
- Ale po co jedziemy do tego sklepu?
Spytał w końcu Ron, który postanowił chwilowo zmienić temat. Tym bardziej, że podzielał zdanie Zabiniego i również nie widział najmniejszego sensu w tej wyprawie.
- Jedziemy wszędzie tam gdzie byliśmy w nocy i możemy odtworzyć wydarzenia. Może to pomoże nam odzyskać pamięć. Z paragonów wynika, że tam byliśmy na początku.
Odparł Wybraniec, wciąż uważnie spoglądając na paragon, zupełnie tak jakby miało mu to pomóc w odzyskaniu wspomnień. 
- A no tak, przecież istnieje szansa, że Granger tam została i dorabia jako ekspedientka.
Mruknął ciemnoskóry, jednak wszyscy zgodnie stwierdzili, że najlepiej zrobią jak będą go ignorować. W związku z tym, iż faktycznie Zabini trzymał dziecko na rękach, chwilowo pozostawał nietykalny, z czego wyjątkowo mocno korzystał, wydobywając z siebie swoje osobiste, niekoniecznie dobre dla pozostałych, komentarze i insynuacje, szczególnie godzące w Malfoy'a i jego możliwą, nocną utarte kontroli w stosunku do Panny G. Jedynie zimna krew płynącą w żyłach i wyuczona wyniosłość Dracona, uchroniła Zabiniego przed wyrzuceniem z samochodu w trackie jazdy, a pozostałych przed wypadkiem drogowym.



*



Pod aptekę dojechali stosunkowo szybko i prędko odkryli, że od słynnego „Las Vegas” dzieliły ich tylko dwie przecznice. Śpiące dziecko położyli na środkowym siedzeniu, parkując w miejscu mało uczęszczanym. Dodatkowo, wyjątkowo mocno przyciemniane szyby ratowały ich przed ewentualnymi zgłoszeniami osób trzecich i ponownym zaproszeniem na zaprzyjaźniony komisariat. Niepewnie otworzyli drzwi niepozornego sklepu zielarsko-medycznego. W tym samym momencie odezwał się dzwoneczek, informujący sprzedawcę o przybyciu potencjalnego klienta. Dwudziestodwuletni, przystojny, czarnowłosy chłopak wychylił się zza lady, a widząc czwórkę przybyszy uśmiechnął się szeroko i w powitalnym geście wyciągnął przed siebie ręce. 
- No nie wierze?! Kogo moje oczy widzą! Siema chłopaki! Jak się macie?
Czwórka młodych mężczyzn porozumiewawczo spojrzała po sobie, następnie ich zaskoczone i zdezorientowane spojrzenia przeniosły się na farmaceutę.
- Ymmm.... my się znamy?
Mruknął pytająco Harry. Początkowo brunet spojrzał na niego ze zdziwieniem, potem zaczął się szczerze śmiać.
- Nie pamiętacie mnie? Hahaha. A więc jednak tabletki zadziałały!
- Jakie tabletki?!
Ryknął zszokowany rudzielec i wszyscy z przerażeniem w oczach spojrzeli na sklepikarza. Ten od niechcenia wzruszył ramionami, uśmiechając się przy tym swobodnie.
- Gwałtu oczywiście.
Ron zemdlał, Blaise z Harrym szeroko wytrzeszczyli oczy, a Draco podszedł do lady i momentalnie złapał sklepikarza za fartuch i pociągnął w swoją stronę tak, że ten oderwał nogi od ziemi i leżał na blacie, trzymany przez Ślizgona. Wzrok blondyna nie wróżył nic dobrego.
- Wyluzuj Draco! To nie jest tak jak myślisz. Sami po nie przyszliście.
- Co?!
Warknął, sam nie wiedząc czy bardziej zaskoczył go fakt, że sklepikarz znał jego imię, czy to co właśnie zasugerował.
- Przyszliście do mnie narąbani w trzy dupy i chcieliście zrobić coś szalonego. Blaise zaproponował żebyście wzięli jakieś tabletki, po których odlecicie.
Malfoy spojrzał na chłopaka, unosząc prawą brew w charakterystycznym geście. Przez dwie sekundy analizował sytuacje i niespodziewanie puścił bruneta, gwałtownie odwracając się do swojego przyjaciela. Po chwili Zabini znajdował się w tej samej pozycji, co przed chwilą pracownik sklepu, z tą różnicą, że czarnoskóry wisiał kilka centymetrów nad ziemią, jednocześnie przyciskany do ściany.
- Wyluzuj smoku!
Krzyknął zrozpaczony Blaise, a Harry prędko przybył na ratunek, odciągając jednego Ślizgona od drugiego. Draco spojrzał na niego ze złością i czymś na wzór rozżalenia. Zupełnie jakby miał żal do Wybrańca, że przerwał mu zemstę w takim momencie.
- Spokojnie Malfoy, zabijesz go później. Dowiedźmy się co się z nami działo. 
Wbrew pozorom blondyn uznał, że był to dobry pomysł. Harry pozbierał Rona z podłogi i po chwili cała czwórka opierała się o blat, czekając na opowieść sklepikarza.
- Co prawda to nielegalny towar, ale przypadliście mi do gustu, więc podzieliłem się z wami moimi zapasami z czarnego rynku.
Dodał brunet, choć w ciągu dalszym był rozbawiony jak to mówił.
- Co stało się dalej?
- Akurat zamykałem sklep i postanowiłem pójść z wami. Chcieliście się wyszaleć, więc poszliśmy do tutejszej dzielnicy rozrywki „Las Vegas” i klubu „go-go”. Stary, co to była za noc! Poker, striptizy, panienki i te sprawy....
Czwórka chłopaków spojrzała po sobie znacząco, jednak żaden nie odważył się tego skomentować. W końcu zakłopotany Wybraniec spojrzał na sklepikarza, z widocznymi oznakami zmieszania wypisanymi na twarzy.
- Yhmmm... była z nami może taka kasztanowłosa dziewczyna? Loki, bursztynowe oczy, niewyso... 
Ożywiony Ryan przerwał Potterowi w połowie zdania.
- Kociak?! Znaczy Miona.... Człowieku! Oczywiście, że była! Co za laska. .. ach.. aż by się...
- Ehkeemm…
Odkaszlnął znacząco Ron. Harremu szczęka dosłownie opadła, Blaise zaczął się śmiać, a Draco patrzył na bruneta z chęcią mordu w oczach i sam nawet nie wiedział dlaczego. Choć czując na sobie zabójcze spojrzenie blondyna, pracownik sklepu momentalnie przełknął ślinę i swoje osobiste komentarze zostawił dla siebie. Z opresji wyciągnęło go kolejne pytanie Wybrańca.
- Zgubiliśmy ją. Wiesz może co się...
- Zgubiliście?! 
Przerwał mu po raz kolejny, wyjątkowo rozbawiony taką sugestią, śmiejąc się przy okazji w głos. 
- O stary! Wy jej nie zgubiliście. Wy ją sprzedaliście! Do burdelu chyba….
Głośny huk wypełnił sklep z chwilą gdy Ron zemdlał po raz kolejny. Harry oparł się o ramię stojącego obok Blaise'a i zaczął płakać, z niewiadomych przyczyn Zabini razem z nim. Draco tylko przejechał sobie otwartą dłonią po twarzy.
- To się nie dzieje naprawdę…
Mruknął do siebie, zupełnie zdezorientowany tym co właściwe działo się w jego życiu. 
- Jakim cudem?
Warknął w końcu, wyjątkowo poirytowany, przenosząc zabójczy wzrok z adeptów Hogwartu na sklepikarza. 
- Graliśmy w pokera w klubie. Było naprawdę super, ale potem przyłączyli się do nas jacyś obcokrajowcy, Rumunii chyba….. Na początku wygrywaliśmy, ale później coś zaczęło się knocić. Nasi nowi koledzy już chcieli odchodzić, ale wasza męska duma na to nie pozwoliła i nagle Ron krzyknął, że stawiacie w puli Hermionę. Od razu zostali, no i wygrali.
Harry, Blaise i Draco automatycznie spojrzeli na podnoszącego się z ziemi rudego chłopaka, który opierał się jedną dłonią o blat, a drugą położył na swojej klatce piersiowej czując, że zawał serca był już naprawdę blisko.
- Świetnie.
Mruknął tylko do siebie poirytowany blondyn. Nawet nie zwrócił uwagi na krzyki Harrego skierowane do Rona i śmiech Blaise'a.
- I co teraz?
Mruknął Zabini gdy już się uspokoił, podchodząc do swojego wieloletniego przyjaciela.
- Idziemy do klubu, może tam coś pamiętają. Musimy się pozbyć dziecka.
- Dziecka?
Żachnął się sklepikarz. Wszyscy momentalnie spojrzeli na niego.
- Błagam powiedź, że coś wiesz! Kogo to?!
Krzyknął Ron, mając nadzieję na usłyszenie w końcu jakiś dobrych wieści.
- Twoje.
W owej chwili nic nie było w stanie opisać rozpaczy rudego i szczęścia blondyna. 
- Tak!
Cały sklep wypełnił głośny krzyk Dracona, w geście zwycięstwa unoszącego zaciśniętą pięść w górę, zupełnie jak Freddie Mercury. W tym momencie wszystko przestało już być istotne, nawet jego współlokatorka, która najpewniej w chwili obecnej pracowała w domu uciech przestała go interesować. Najważniejsze, że to nie było jego dziecko. Cudownie. Teraz bez względu na wszystko mógł szczęśliwy i spokojny wrócić do dormitorium na czwartym piętrze. Zapomniał jedynie, że tam czekał na niego smok, ale to już był drobny szczegół. Tymczasem Ryan kontynuował.
- W klubie poznałeś bardzo sympatyczną striptizerkę. Okazało się, że była samotną matką, ale to ci nie przeszkadzało. No i się z nią chajtnąłeś.
- CO?!
- No po drugiej stronie ulicy była kapliczka. Pobraliście się. Stary piękny ślub! 
Śmiało można było stwierdzić, że twarz Rona była bledsza niż biała elewacja sklepu. Jedynie czarnoskóry Ślizgon był w stanie w jakikolwiek sposób uwierzyć w całą tą patologiczną sytuację i w ramach komentarza zaczął się szczerze i głośno śmiać. Odruchowo wzrok pracownika sklepu spoczął na rozbawionym do granic możliwości Zabinim.
- Nie śmiej się tak Blaise. Byłeś świadkiem.
Ten momentalnie ucichł. Harry z Draconem jak jeden mąż błyskawicznie spojrzeli na Ślizgona, sekundę później na farmaceutę.
- Czemu on był świadkiem?!
Krzyknęli obaj równocześnie. Harry nie mógł pogodzić się z tym, że jego przyjaciel się ożenił i zamiast jego, to na świadka wziął znienawidzonego Ślizgona. Draco z kolei nie mógł pojąć dlaczego ów Ślizgon się na to zgodził. 
- Spokojnie chłopaki. Ty Harry trzymałeś obrączki. 
Wybraniec jednak nie był uzasadniony tą wypowiedzią tak jak brunet sądził. Po chwili ożywiony Ryan spojrzał na Dracona
- A zapomniałem, ty i Miona złapaliście kwiaty.
Malfoy załamał się całkowicie, a Blaise pochylił się nad ladą zaciekawiony.
- Jednocześnie?
- No, tak jakoś się na nie rzucili.
- Rzucili?
Warknął zirytowany Harry, zerkając na Ryana spod łba. Po minie Wybrańca było widać, że prędko domagał się wyjaśnień. Draco aż tak bardzo dociekliwy nie był i tylko stał załamany przy ladzie mrucząc, że musi się napić. Jego alkoholowa prośba nie została wysłuchana.
- Wpadli na siebie podczas próby łapania, po czym poturlali się po podłodze gubiąc gdzieś bukiet. Ludzie, to był prawdziwy film akcji! 
- No ale w końcu co z tymi kwiatami?
Wyjątkowo zaciekawiony Zabini jeszcze bardziej nachylił się na ladą, czekając na ciąg dalszy historii. Ryan kontynuował.
- To jak już sobie poleżeli na sobie przez te pięć minut, chociaż nie jestem do końca pewny czy tylko na sobie leżeli...
Widząc bladą twarz Malfoy'a, zabójczy wzrok Harrego, rozbawienie Zabiniego i ogólne oznaki niezrozumienia na twarzy Rona, postanowił nie dokańczać tej myśli. Przełkną ślinę udając, że w sumie do niczego dziwnego nie nawiązał, starając się na patrzeć w oczy żadnego z nich.
- No, ale wracając do sedna sprawy, to w końcu gdy skończyli to co tam zaczęli, Draco pomógł Mionie wstać po czym podniósł kwiaty i jej poddał. Tak więc, chyba złapali go razem. Przynajmniej ja to tak interpretuje.
- Merlinie dopomóż.
Burknął załamany Draco, waląc głową o blat lady.
- Noc poślubną też już chyba zaliczyliście...
Szepnął Blaise, wracając w ten sposób do widoku bielizny Hermiony w samochodzie blondyna oraz powiewającej sukienki na dachu Hogwartu. Tego było dla Malfoy’a za dużo. Zerwał się z miejsca, bez ostrzeżenia rzucając na swojego przyjaciela.
- Zabije go!
Krzyknął jeszcze, informując wszystkich zebranych o swoich planach na najbliższy czas, przy okazji tarmosząc swoim wieloletnim kompanem. Harry podniósł ręce w obronnym geście, wymijając przy tym leżącego na ziemi czarnoskórego chłopaka, przyduszanego przez drugiego Ślizgona.
- Pozwalam.
Nim jednak Malfoy wcielił swój plan w życie, Wybraniec podszedł do sklepikarza z widocznymi oznakami skrępowania na twarzy. 
- Ymmm... jeszcze jedno pytanie.
- No wal.
- Hermiona też wzięła tabletkę gwałtu?
Momentalnie wszystkie pary oczu z zakłopotanego Pottera, przeniosły się na zamyślonego Ryana, drapiącego się po skroni.
- Nie jestem pewny. Chyba tak, chociaż mówiła, że ona jej nie weźmie bo stwierdziła, że ktoś musi skorzystać z tego, że wy ją wzięliście.
Przerażony Zabini prędko spojrzał na przyjaciela, który dotychczas trzymał go za szyje i próbował udusić.
- Ty, stary... myślisz, że Granger wykorzystała nas seksualnie?
Draco załamany tą sugestią momentalnie puścił kumpla. Miał ogromną ochotę zaśmiać się w głos, ale szybko przypomniał sobie, że znalazł Zabiniego w samej bieliźnie u Hermiony w łóżku. Spojrzał na Blaise'a i tylko głośno odkaszlnął, charakterystycznie przy tym zasłaniając sobie usta dłonią. Był pewny, że już nic go nie zdziwi, więc dla własnego spokoju wolał przemilczeć sugestię czarnoskórego. Odpowiedział tylko przyjacielowi, że jest głupi i przecież to… Granger. Chociaż wizja Hermiony w lateksowym, obcisłym kombinezonie, z pejczem w ręku, kocimi ruchami zbliżającego się do przywiązanego do krzesła Blaise'a, jeszcze długo nie chciała go opuścić. Nim Draco zapędził się w swoich wizjach, postanowił odezwać się Zabini. Patrzył w bliżej nieokreślone miejsce i nikt nie był pewny czy słowa kieruje do wszystkich, czy tylko do siebie. Były jednak na tyle ważne, że pozostali adepci Hogwartu stanęli obok niego, uważnie wsłuchując się w jego monolog.
- Dobra, czyli podsumowując... Piliśmy razem w Hogwarcie. W pewnym momencie przesadziliśmy z alkoholem. Smok opowiedział o tym, że jutro kupuje samochód, po czym stwierdziliśmy, że po co czekać do rana i po obudzeniu przez Dracona dyrektora fabryki w środku nocy, dostarczyli samochód do Hogwartu. Potem postanowiliśmy się wybrać na małą przejażdżkę i wylądowaliśmy w Las Vegas. Wstąpiliśmy do sklepu zielarskiego, po tabletki na kaca, paczkę prezerwatyw oraz tabletki gwałtu i poszliśmy do klubu. Tam Weasley zakochał się w striptizerce, więc poszliśmy do kaplicy gdzie się chajtną. Następnie świeżo upieczony pan młody dostał dziecko do pilnowania, bo jego mamusia szła wyginać się na rurze w klubie. Potem poszliśmy do kasyna, gdzie oddaliśmy za żetony Granger do burdelu. Coś pominąłem?
Spojrzał z lekkim uśmiechem na kolegów, a ton jego głosu był taki jakby pytał o pogodę. Ron zamyślił się na chwile, po czym drapiąc się po skroni, postanowił wtrącić swoje spostrzeżenie.
- Dziecko do pilnowania dostałem po kasynie, a nie przed.
Mimo powoli powracającej pamięci, zdawało się, że drugiemu Gryfonowi wyjątkowo nie spodobał się fakt, że rudy postanowił się odezwać. W głosie Wybrańca słychać było wyjątkową złość i pretensje.  
- Nie ważne! To ty sprzedałeś Mionke do burdelu!
Zabini spojrzał na niego z niezrozumieniem.
- Jakie sprzedał? Przecież oddał ją za darmo.
W tym momencie cierpliwość Dracona się wyczerpała. Nie miał ani siły, ani ochoty na słuchanie tego typu konwersacji.
- Zamknijcie się wszyscy!
- A ciebie co ugryzło?
Mruknął ciemnoskóry, z pytającym wyrazem twarzy. Malfoy zirytował i wkurzył się jeszcze bardziej.
- Co mnie ugryzło?! Powiem ci co mnie ugryzło! Smok w mojej sypialni! Dziecko w moim kiblu! Zgubiony samochód! Niedziałający rycerz i Granger w burdelu!
Wyliczył, dobitnie kończąc swoją wypowiedź i mocno przy tym gestykulując. Młody Weasley spojrzał na niego podejrzanie.
- Od kiedy przejmujesz się jej losem?
Blaise postanowił odpowiedzieć za przyjaciela.
- Od kiedy nie skorzystał z prezerwatyw i znalazł jej bieliznę w swoim samochodzie.
Głośne wypuszczenie powietrza z nadymanych policzków, zwiastowało nadchodzący wybuch arystokraty. Wymownie zacisnął pieści i zęby. Spięty odwrócił się w stronę Wybrańca, machając za siebie na czarnoskórego.
- A teraz mogę go zabić?
Potter uspokoił go ruchem ręki.
- Czekaj Malfoy, dla odmiany ja to zrobię.
Czując na sobie zabójczą presję wywieraną przez zbliżających się do niego chłopaków, czarnoskóry podniósł ręce w obronnym geście i odruchowo zaczął się cofać.
- A nie dałoby rady jakoś tego ominąć?
Po mimice Harrego i Malfoy'a było widać, że nie. Ron z kolei postanowił dokończyć podjęty przez Zabiniego chwile wcześniej temat.
- Kontynuując, po przegraniu i schlaniu się w kasynie, chcieliśmy wrócić do Hogwartu, ale policja skonfiskowała nam samochód i zamknęła nas na godzinę w areszcie. I tu pojawia się kolejna luka, bo nie wiemy co się stało po tym jak nas wypuścili i jakim cudem dostaliśmy się do Hogwartu. I skąd wzięliśmy smoka też nie wiemy.
Nim Harry z Draconem zabili Zabiniego, a Ron bardziej zagłębił się w swoje przemyślenia, pomieszczenie wypełnił dźwięk dzwoneczka, zwiastujący przybycie kolejnego klienta. Odruchowo wszyscy spojrzeli na drzwi wejściowe. Do sklepiku weszły dwie osoby, ubrane w czarne garnitury oraz okulary przeciwsłoneczne. Jedną z nich była młoda, choć wyjątkowo oziębła kobieta, drugą zaś umięśniony, dwumetrowy mężczyzna. Kobieta bez słowa podeszła do przywódcy Ślizgonów, a jej prywatny ochroniarz stanął za nią.
- Draco Malfoy?
Zjechał ją z góry na dół, na chwile pomijając fakt, że owa kobieta znała jego dane personalne. Był pewny jednego, albo widział ją pierwszy raz w życiu, albo była to znajomość sprzed kliku godzin, o której kompletnie nie pamiętał. I chyba wolałby by to się nie zmieniło.
- To zależy. Jesteś w ciąży?
Wyraz twarzy dziewczyny pozostawał bez zmian, tak samo jak jej poważny ton i nienagannie wyprostowana sylwetka.
- Nie.
- Obiecałem, że się z tobą ożenię?
- Nie.
W jakimś stopniu mu ulżyło. Poczuł się znacznie pewniej, a spięcie mięśni chwilowo odpuściło. Z powagą spojrzał na nowoprzybyłą, starając się przyjąć swoją codzienną, pewną siebie postawę. 
- A więc to ja. 
- Szef kazał przekazać, że czeka na towar do dwudziestej, potem zabija twoją dziewczynę.
Momentalnie pokiwał przecząco głową i kiwnął ręką jakby odganiał muchę.
- Zmieniam zdanie, to nie ja. Draco Malfoy? Nie znam człowieka. 
Po chwili jednak się ożywił, patrząc zszokowany na kobietę.
- Chwila! Jaką dziewczynę? Ja nie mam dziewczyny.
- Jaki towar?
Mruknął pytająco Blaise, wychylając się zza ramienia przyjaciela. Jego pytanie zostało  zignorowane.
- Może to przywróci ci pamięć.
Mówiąc to podała Malfoy’owi nieruchome zdjęcie, przedstawiające Hermionę siedzącą obok niego w kasynie, nad którą znacząco się nachylał, a po ich uśmiechach widać było, że świetnie się razem bawili. Zdezorientowane spojrzenie z fotografii, przerzucił na niewzruszoną kobietę.
- Szczerze mówiąc, zgłupiałem jeszcze bardziej.
Zabini zszokowany spojrzał na pozostałych towarzyszy.
- To Granger nie jest w burdelu?
Wszelkie wątpliwości błyskawicznie rozwiał napakowany, łysy osiłek.
- Burdel to tylko część działalności. Do dwudziestej walizka ma wrócić na swoje miejsce, albo już nigdy nie będziecie mieli okazji jej odwiedzić. 
- Nawet jak zapłacimy?
Draco momentalnie trzasnął przyjaciela w tył głowy, przy okazji warcząc by się zamknął. I nim ktokolwiek zdążył zareagować, dwójka dziwnych ludzi bez słowa wyszła ze sklepu, zostawiając napiętą atmosferę wiszącą w powietrzu. Pierwszy z szoku wyszedł ciemnoskóry Ślizgon, odwracając głowę w bok, z przerażeniem patrząc na arystokratę.
- Na Merlina! Smoku, co myśmy takiego robili?
- Mnie się pytasz? Nie dość, że mam dziewczynę, to jeszcze jest nią Granger. 
Zabini spojrzał na niego z niezrozumieniem. Nigdy nie mógł pojąć dlaczego jego przyjaciel nie angażował się w żaden związek, chociaż miał do tego całkiem sporo okazji. Tym bardziej, że on w tym czasie miał już co najmniej pięćdziesiąt.
- Pomijając fakt, że jest nią Granger, to co złego w tym, że masz laskę?
Draco spojrzał na niego jak na idiotę, szczerze zdziwiony, że Blaise pyta się go o coś tak oczywistego.
- Żartujesz? Jestem zbyt przystojny żeby marnować się na jedną dziewczynę.
Wybraniec wywrócił oczami i burknął coś pod nosem, apropos skromności Ślizgona. Nim jednak zdążył nawiązać do haseł „dziewczyna” i „Granger” przerwał mu rudy.
- Skąd oni wiedzieli kim jesteś?
Blondyn spojrzał na niego z ironicznym uśmiechem na ustach, dumnie wypinając umięśniony tors.
- Błagam cię Weasley, nazywam się Draco Malfoy, nawet mugole muszą wiedzieć kim jestem.
Nim Malfoy wpadł w samouwielbienie, pierwszy raz od dłuższego czasu odezwał się Ryan, tym samym przypominając o swojej obecności. Zmieszany podrapał się po skroni.
- Zapomniałem wam chłopaki powiedzieć o jednym, małym szczególe. Ci, z którymi piliśmy i graliśmy w klubie to członkowie tutejszego gangu, zajmującego się rozprowadzaniem narkotyków i nielegalnym handlem kobiet. Bo wiecie... oni wiedzą wszystko, a jeśli nie wiedząc, to błyskawicznie to ustalają. 
Czwórka rozjuszonych studentów Hogwartu momentalnie spojrzała na ciemnowłosego.
- I to niby jest ten mały szczegół?!
W tym właśnie momencie cały Londyn miał okazje przekonać się jak brzmiał zsynchronizowany ryk całej czwórki. Całkiem szybko Malfoy swoje gniewne spojrzenie wbił w drugiego Ślizgona.
- Blaise?
Warknął pytająco przez zaciśnięte zęby, na co automatycznie ciemnoskóry podniósł ręce w obronnym geście i cofnął się o krok.
- Czemu tak na mnie patrzysz Smoku? Ja nic nie zrobiłem...
Jego przyjaciel jednak nie był przekonany.
- Blaise?!
Presja wywierana przez przywódcę Slytherinu była zbyt wielka. Drugi Ślizgon poddał się, gwałtownie spuszczając ręce wzdłuż ciała. 
- No dobra, może to ja wziąłem ich walizkę...
- CO?!
Ryk Dracona trochę go jednak przestraszył. Spuścił głowę na szare kafelki sklepu i niezdarnie zaczął miętolić skrawek swojego ubrania. Na jego twarzy malowała się skrucha.
- Wydaje mi się... to znaczy... mam taki chwilowy przebłysk wspomnień i wydaje mi się, że jak przegraliśmy z tymi kolesiami w karty i zabrali Granger, to zostawili przy stoliku taką białą walizkę. I chyba możliwe, że ją wziąłem...
- "Chyba możliwe"?!
Krzyknął Wybraniec, machając rękami na wszystkie strony, tym samym dołączając do pastwienia się nad ciemnoskórym Ślizgonem.
- Zabije cię!
- Malfoy, powtarzasz się.
Mruknął niemal znudzony Ron wywracając teatralnie oczami. W odpowiedzi młody miliarder swoją złość rozładował na blacie, z całej siły waląc w niego pięścią, z chęcią mordu patrząc na próbującego się wybronić przyjaciela.
- Wiem, ale teraz naprawdę go zabije!
Ryan, spojrzenie z pękniętego blatu, przerzucił na nerwowo kręcących się uczniów Hogwartu.
- Nie chce mówić rzeczy oczywistych, ale nie jest dobrze.
Ron przyparł dłoń do czoła, bez celu chodząc w te i z powrotem. Był wyjątkowo przerażony i zagubiony.
- Cholera i co teraz? Mionka jest w burdelu, a nas ściga mafia bo ukradliśmy im walizkę z narkotykami, chociaż nawet nie wiemy co z nią zrobiliśmy. Zabiją nas!
- Zamknij się Weasley! Jak ktoś tu ma histeryzować to tylko i wyłącznie ja!
Jak Zabini powiedział, tak się stało i teraz razem z Ronem spanikowani, chodzili w te i z powrotem. Zirytowany Malfoy wskazał palcem na Weasley'a.
- Ty, rozchmurz się. 
Następnie na Zabiniego.
- Ty, dostanie ci się. 
Aż w końcu na pracownika sklepu.
- Ty, gadaj co wiesz. 
- Wiem tylko, że prowadzą dom publiczny na rogu Pepper Street.
- I co teraz?
Mruknął pytająco Ron, spoglądając na młodego miliardera jak na ostatnią nadzieję. Ten nawet na niego nie spojrzał, zbyt zajęty łykaniem tabletek na ból głowy.
- Najpierw pójdziemy w odwiedziny do twojej żony oddać jej dziecko. Przynajmniej ten problem będziemy mieli z głowy. 
Ron pokiwał głową jako znak, że jest to świetny pomysł.
- To wy idźcie, a ja tu na was poczekam.
Na twarzy Malfoy'a momentalnie pojawił się wymuszony uśmiech, jednocześnie pokiwał głową na znak zaprzeczenia.
- O nie. To twoja żona, a nie nasza. 
Mówiąc to podszedł do spanikowanego Weasley'a i nie zważając na strach wymalowany na jego piegowatej twarzy, mocno złapał go za fragment ubrania i pociągnął w stronę wyjścia. Harry z Zabinim potulnie podreptali za blondynem. Nim opuścili pomieszczenie, zatrzymał ich pracownik apteki.
- Draco?
- Co?
- Dlaczego zwracasz się do swojej dziewczyny po nazwisku?
To pytanie zaskoczyło wszystkich. Odruchowo przywódca Slytherinu odwrócił się w stronę sklepikarza, z oznakami ogólnego niezrozumienia wymalowanego na twarzy.
- Co? W sensie, że Granger? To nie jest moja dziewczyna.
- Nie przypominam sobie żebyście zdążyli się rozstać czy pokłócić, przed tym jak tamci ją zabrali. Tym bardziej, że tylko ty wyrażałeś sprzeciw jak Ron postawił w puli Hermionę.
W tym właśnie momencie Draco był zbyt zaskoczony by się odezwać, z kolei pozostali zrobili się aż nazbyt rozmowni. Zwłaszcza Zabini i Harry.
- Co?!
- Gadaj co wiesz!
Arystokrata ocknął się w ostatniej chwili. Panicznie wyciągnął rękę w stronę Ryana,  jednocześnie stając między nim, a resztą.
- Nie! Nic im nie mów! Idźcie do samochodu.
Warknął, odwracając się w ich stronę i palcem wskazując na drzwi.
- Ale…
- Do samochodu, albo do Hogwartu będziecie wracać na piechotę. 
Jego ton i wyraz twarzy nie uznawał sprzeciwu. Gdy upewnił się, że poszli i nie podsłuchiwali pod drzwiami, podszedł do bruneta, znacznie się nad nim nachylając, jednocześnie zapierając o ladę. Było widać, że nie chciał by ktokolwiek inny usłyszał o czym rozmawiają. Czuł się jak największy grzesznik na swojej pierwszej spowiedzi. 
- Co się wydarzyło między mną, a Granger?
Ryan wydawał się dosyć zaskoczony osobliwą postawą Ślizgona, obecną sytuacją oraz oderwanym od rzeczywistości pytaniem. Podrapał się po skroni ze zmieszanym wyrazem twarzy i ogólnymi oznakami niezrozumienia.
- Sprawialiście wrażenie jakbyście byli ze sobą... blisko.
Dodał trochę ciszej, jednak blondyn go usłyszał. Przełknął ślinę, która nagle stanęła mu w gardle i jeszcze bardziej pochylił się w stronę farmaceuty.
- Jak blisko?
- No, bardzo blisko...
Zapanowała cisza. Ryan bał się cokolwiek więcej powiedzieć, Draco na moment zapomniał jak się mówi. W dodatku nie był pewny, czy aby na pewno chciał się przekonać, co tak właściwie oznaczają słowa ciemnowłosego i co tak naprawdę kryło się w słowie „blisko”.
Chyba jednak nie chciał. 
Bez słowa wyszedł ze sklepu, ówcześnie odbierając od chłopaka kartkę z numerem telefonu i skinieniem ręki odpowiadając na jego propozycję, by w razie jak będą jeszcze kiedyś w okolicy bądź, będą chcieli się zabawić, to mają mu dać znać i chętnie do nich dołączy. W tym właśnie momencie nikt nie przypuszczał, że to nie był ostatni raz kiedy się widzą, a szalona noc, oprócz kaca, przyniesie całej piątce z Hogwartu nowego, całkiem bliskiego znajomego.
Na chwilę obecną Ślizgon jednak był zbyt rozkojarzony by cokolwiek odpowiedzieć brunetowi i bez słowa wyszedł ze sklepu. 



Jak w amoku wsiadł do samochodu, ignorując przeszywające spojrzenie pozostałych. 
Wzrok miał utkwiony przed siebie, choć nawet on nie był w stanie stwierdzić na co konkretnie patrzył. Pozostali adepci Hogwartu spoglądali na niego uważnie, chociaż nikt nie odważył się przemówić, zresztą nawet nie wiedzieli co tak właściwie powiedzieć. 
W końcu odezwał się Harry, siedzący na miejscu pasażera obok arystokraty. Ostrzegawczo wyciągnął w jego stronę palec wskazujący, mierząc go zezłoszczonym spojrzeniem.
- Jeśli przespałeś się z Hermioną to cię zabije.
- Tylko zrób to szybko.
Mruknął zdołowany, co niestety usłyszeli i zauważyli wszyscy zebrani.
- Co?!
Ryk Wybrańca ocknął Ślizgona z szoku. Prędko spojrzał na siedzącego obok Gryfona, budząc się z dziwnego letargu.
- Uspokój się Potter. Nic między mną, a Granger nie zaszło....
Harry jednak nie był przekonany co do prawdziwości słów arystokraty, tym bardziej, że w jego głosie również nie było zbyt dużo pewności i przekonania.
- Tylko?
- Tylko trochę się....
Tu Draco na chwilę urwał, szukając odpowiedniego słowa. O ile w ogóle takie istniało.
- ....wygłupialiśmy.
Wybraniec nie był zadowolony z takiej odpowiedzi.
- Jeśli seks nazywasz wygłupianiem się, to tym bardziej cię zabije. 
- Zejdź ze mnie Potter! Nie spałem z twoją przyjaciółką! I z twoją Weasley też nie... chyba.
Na jego szczęście, nikt już tej końcówki nie usłyszał. 
Jedyne czego obecnie był pewien to tego, że niczego nie był pewien. 
W ciągu dalszym nie odzyskał pamięci i nawet nie miał odwagi pytać Ryana, co konkretnie robił z Hermioną, skoro całemu otoczeniu zdawało się, że byli, O ZGROZO, parą.
Głęboko wierzy w to, że do niczego konkretnego między nimi nie doszło, a jedynie dobrze się razem bawili. Jakkolwiek to nie brzmiało…. 
Sam sobie próbował to wmówić i liczył na to, że innym też da radę. Mimo cichych modlitw Malfoy’a, Harry nie zamierzał jeszcze kończyć tematu.
- Ryan twierdził, że to twoja dziewczyna, więc na pewno musieliście robić coś, czego robić nie powinniście.
Z odsieczą przybył Zabini, któremu wyobraźnia nawet nie pozwoliła dopuścić do siebie możliwości, że faktycznie między Granger, a jego przyjacielem mogło dojść do aż tak drastycznego zbliżenia. Co prawda, wcześniej z tego żartował, teraz jednak, gdy dotarło do niego, że faktycznie mogło być coś na rzeczy, musiał kategorycznie zaprzeczyć tej możliwości.
- Bez przesady Potter, na pewno nie zrobiliby tego przy nas.
Gryfon momentalnie odwrócił się w stronę ciemnoskórego, by pod koniec swojej wypowiedzi ponownie spojrzeć na arystokratę, z ogólnymi oznakami wkurzenia wymalowanymi na twarzy.
- Przy nas może i nie, ale skąd pewność, że cały czas byli z nami? I jeszcze jej bielizna w twoim samochodzie... Zabije cię Malfoy.
Na podsumowanie swoich słów z impetem walnął dłonią w kokpit auta. Nim Draco spisał testament i  pożegnał się ze swoim życiem, na tyłach samochód zrobiło się jakieś dziwne zamieszanie, a krzyk Rona rozwiał wątpliwości wszystkich.
- Na Merlina! Stary, ty ostrzegaj zanim popuścisz...
Krzyknął przerażony, zasłaniając nos rękami. Czarnoskóry również prędko zakrył nos, jednocześnie gwałtownie kiwając głową na znak zaprzeczenia.
- To nie ja!
Mimika Weasley'a wręcz krzyczała z przerażenia.
- Co to do cholery?! Gaz łzawiący?!
- Nie, twoje dziecko.
Warknął zirytowany Wybraniec, do którego okrutny smród również zaczął docierać. Draco momentalnie zaczął otwierać wszystkie okna, jednocześnie spanikowany odwracając się do chłopaków z tyłu.
- Zróbcie coś z tym zanim mi to wyżre tapicerkę!
Blaise niechętnie podniósł dziecko ze środkowego siedzenia i wyciągnął przed siebie na wyprostowanych rękach. Wykrzywił twarz w grymasie jednego wielkiego przerażenia i niedowierzania.
- Ja pierdole... Jakim cudem coś tak małego jest w stanie wydobyć z siebie coś tak wielkiego i okropnego?
Filozoficzne, pełne przerażenia pytanie Zabiniego pozostało jednak bez odpowiedzi. Walcząc z klimatyzacją, młody dziedzic fortuny Malfoy'ów spojrzał z wkurzeniem na Wybrańca, jednocześnie kiwając w jego stronę palcem.
- Wiesz Potter co ci powiem? Nawet jeśli przespałem się z Granger, to to będzie mój ostatni seks w życiu. Wolę już żyć w celibacie niż ryzykować spłodzeniem czegoś takiego. 
Nim duszący się Wybraniec mu odpowiedział, zrobił to drugi Ślizgon.
- Gorzej jeśli Granger w tym czasie zdążyła zajść w ciąże.
Momentalnie na twarzy blondyna pojawił się wymuszony uśmiech, z którym to odwrócił się za siebie, patrząc na czarnoskórego.
- Dzięki Blaise, bardzo mnie pocieszyłeś. 
- Nie dziękuj. Od tego są przyjaciele.
- To była ironia kretynie!
Warknął dobitnie, przekręcając kluczyk w stacyjce. Powietrze w samochodzie zrobiło się przejrzystsze i mniej duszące. To wydarzenie tylko utwierdziło ich w przekonaniu, że dziecka muszą pozbyć się jak najszybciej i istotnie już po kilku minutach byli w „Las Vegas”. Miejsce to faktycznie okazało się dzielnicą stylizowaną na słynne Miasto Grzechów w Stanach, zupełnie jakby było jego miniaturką. Wszędzie kluby, bary, kasyna, a nawet i kapliczka. Gdyby nie fakt, że w jakimś stopniu mają uraz do tego miejsca, na pewno z chęcią by tu jeszcze kiedyś wpadli. Jak się okazało klub „go-go” był tym największy, najdroższym i najekskluzywniejszym klubem i kasynem w jednym, jaki można było znaleźć w tej okolicy. Oczywiście w dzień nie pracowali, jednak tutejszy ochroniarz kojarzył ich wyjątkowo dobrze i bez problemu dostali od niego adres żony Rona. I ku wielkiej rozpaczy głównego zainteresowanego, to właśnie tam się udali.


  *


Ron Weasley nie miał pojęcia czy Draco Malfoy prowadząc samochód zagiął czasoprzestrzeń po raz kolejny, czy nawet nie musieli nigdzie jechać, bo pod blok jego żony dojechali wyjątkowo szybko i ledwo co wsiadał do samochodu, już musiał z niego wychodzić i niestety nawet płacz, lamenty i błagania nie pomogły. Malfoy był nieugięty i pana młodego z auta wyciągnął na siłę, przytrzymując za ubrania. Blondyn, jak to miał w codziennym zwyczaju, jeszcze wydał szybkie polecenie by Blaise oddał dziecko Ronowi. Gdy rudy się zbuntował i nie zamierzał odebrać niemowlaka od czarnoskórego, blondyn stanął obok Weasley'a z widocznymi oznakami kończącej się cierpliwości.
- Bierz. Dziecko.
Wywarczał przez zaciśnięte zęby, wyjątkowo mocno akcentując oba te słowa. Chcąc zrobić lepsze wrażenie, uśmiechnął się do Gryfona, choć był to uśmiech tak sztuczny jak tipsy Pansy Parkinson. Nienaturalnie blady rudzielec odruchowo cofnął się o krok, podnosząc ręce zupełnie tak, jakby przywódca Slytherinu mierzył do niego z pistoletu.
- Dlaczego ja?
Wymuszony uśmiech blondyna, zrobił się jeszcze bardziej wymuszony.
- Czekaj, niech pomyślę... Bo jest twoje?
Mimo pytającego zaakcentowania wypowiedzi Malfoy’a, widać było, że jeśli Ron ośmieli się cokolwiek na to odpowiedzieć to pożegna się ze swoim życiem w trybie natychmiastowym. Nawet Harry postanowił nie wtrącać się w obecną sytuację i nie tylko nie poparł swojego przyjaciela, ale nawet wziął stronę Ślizgona. Chcąc nie chcąc, Ron drżącymi rękami odebrał syna od dotychczasowej niańki, którą był Zabini i na miękkich nogach ruszył pod wskazany adres. Gdy stanęli pod drzwiami mieszkania, spróbował uciec, jednak momentalnie drogę zagrodził mu przywódca Slytherinu i palcem pokazał by się odwrócił i zadzwonił do drzwi.
Weasley przełknął głośno ślinę i wspierany psychicznie przez stojącą za nim pozostałą dwójkę, (właściwe Malfoy też stał, ale na jego wsparcie psychiczne rudy liczyć nie mógł), w końcu zadzwonił do drzwi. Do ich uszu dobiegła jedna z podstawowych melodyjek dzwonka i już po sekundzie, bardzo przyjemny głos z wnętrza mieszkania odpowiedział, że już otwiera i tak też się stało. W progu stanęła zgrabna, długonoga blondynka, ubrana w króciutkie, jeansowe spodenki i różowy topik z bardzo wyciętym dekoltem, odsłaniającym pokaźny, silikonowy biust. Uśmiechnęła się szczerze na widok Rona oraz dziecka i prędko wyciągnęła przed siebie ręce, by odebrać synka od przybranego ojca.
- Moje maleństwo. 
Szepnęła całując pociechę w główkę, by po chwili trzymając dziecko jedną ręką, złapać Rona za skrawek ubrania przy szyi i przyciągnąć do siebie.
- Chodź tu tygrysie.
Mówiąc to blondynka, nim ktokolwiek zdążył zareagować, przyciągnęła do siebie zaskoczonego rudzielca i przyssała się do niego jak pijawka, całując długo i namiętnie. 
Zaskoczony Ron zaczynał się dusić, z niewiadomych przyczyn reszta chłopaków razem z nim. Patrzyli na tę scenę z szeroko otwartymi oczami i rozdziawionymi ustami, a zdziwienie to nie minęło nawet po pięciu minutach, gdy dziewczyna w końcu puściła Weasley'a, u którego naokoło ust pojawił się czerwony ślad.
- Łał...
Szepnął rozkojarzony, chwiejnym krokiem kiwając się na boki i próbując odciągnąć kołnierzyk koszuli od szyi. Dziewczyna poprawiła sobie dziecko na rękach i nie zwracając uwagi na zszokowane towarzystwo, spojrzała na Malfoy'a sympatycznie.
- A gdzie Mionka?
Draco momentalnie spoważniał, zamykając usta i patrząc za siebie. Szczerze powiedziawszy zwątpił czy dziewczyna to pytanie zadaje jemu, czy komuś stającemu za nim. Spojrzał na nią podejrzliwie, nie bardzo rozumiejąc fakt, że striptizerka pyta o to jego, a nie Harrego, czy chociażby swojego świeżo upieczonego męża.
- Czemu mnie pytasz?
Zaskoczona obcięła go podejrzliwym wzrokiem, następnie pozostałych chłopaków, szukając u nich wsparcia, gdy go jednak nie uzyskała, w odpowiedzi pokiwała z niedowierzaniem głową i spojrzała na niemowlaka.
- Ale wujkowie zaszaleli, co?
Mruknęła szczerze rozbawiona, wchodząc do mieszkania, Ron z Blaise'em bez zastanowienia weszli za nią. Z kolei Draco zanim to zrobił, odwrócił się w bok, czując na sobie podejrzliwy wzrok Wybrańca. Mimochodem podniósł ręce w obronnym geście.
- Nie patrz tak na mnie Potter, nic nie pamiętam.
Ciemnowłosy Gryfon nic nie odpowiedział, jedynie spojrzeniem dał Ślizgonowi do zrozumienia, że będzie go miał na oku. Nim weszli do mieszkania, pozostali zdążyli się już porządnie rozsiąść na kanapie w salonie i wypić kawę, przy okazji od nowa poznając żonę Rona. Gdy w końcu po wyjaśnieniu sobie paru rzeczy Draco i Harry weszli do mieszkania, od razu wzrok mężatki spoczął na blondynie, który razem z Wybrańcem również usiedli na kanapie.
- A tak szczerze,  gdzie Hermi? Chciałam jej pokazać zdjęcia.
Automatycznie cała czwórka spojrzała po sobie, z lekkim przerażeniem i zmieszaniem.
- Ymm... jest u znajomych.... 
Odparł w końcu Draco, starając się przy tym uśmiechnąć.
- W odwiedzinach.
Dopowiedział Harry, a jego głos zabrzmiał tak pewnie, że omal sam sobie uwierzył. Zabini momentalnie się ożywił.
- Jakie zdjęcia?
- Jakich znajomych?
Pytanie blondynki uderzyło w nich jak grom z jasnego nieba.
- Zagranicznych.
Wtrącił nieoczekiwanie ożywiony, choć dotychczas milczący Ron. Cóż, jeśli współpracę z rumuńskimi działaczami domu towarzyskiego, można było nazwać zagraniczną znajomością, to wcale dziewczyny nie okłamali.
Blondyn wywrócił teatralnie oczami, zbyt zirytowany poziomem tej konwersacji i obecną sytuacją.
- Nie chce wam przerywać tej porywającej rozmowy, ale czas nas trochę goni. Weasley, powiedz to co masz do powiedzenia, a my chłopaki idziemy.
Mówiąc to wstał z kanapy i skierował się do wyjścia. Harry i Zabini również podnieśli się z sofy i ruszyli za blondynem, ówcześnie żegnając się z dziewczyną, która jak się później okazało, miała na imię Jen.


*



Harry, Blaise i Draco stali przy samochodzie, lekko się o niego opierając i paląc fajki w ramach odstresowania, które z kieszeni spodni wyciągnął Zabini. Nawet Wybraniec nie odmówił, gdy ciemnoskóry wyciągnął otwartą paczkę w jego stronę. Trzeba było jakoś odreagować ten ciężki dzień, a był to najlepszy i co ważniejsze - dostępny środek. Tak więc, gdy po 15 minutach obok samochodu pojawił się zdezorientowany Ron, paczka była już pusta, a obok chłopaków leżało 9 niedopałków.
Momentalnie Potter szybko zgasił ostatniego papierosa, przydeptując go butem, zupełnie jakby ktoś nakrył go na okropnej zbrodni. Spojrzał wyjątkowo ożywiony na przyjaciela, nerwowo wypuszczając resztkę dymu  ust.
- I co? Ustaliliście coś?
W odpowiedzi rudzielec pokiwał głową na znak zgody.
- Tak, że spotkamy się za tydzień.
Drugi Gryfon spojrzał na niego z lekkim, porozumiewawczym uśmiechem.
- Jak się czujesz bez obrączki na palcu?
- Dziwnie, chyba zdążyłem się już do niej przyzwyczaić. 
Mimochodem Ron spojrzał na swoją dłoń i przejechał po palcu, na którym jeszcze pięć minut temu znajdowała się obrączka. Ślub zawarty w kaplicy w „Las Vegas” nie był prawomocny, więc rudzielca formalnie nic z dziewczyną nie wiązało. Mimo to, widać było, że ta przygoda jakiś ślad na Gryfonie odcisnęła. Zabini spojrzał na niego z podziwem i rozbawieniem w jednym.
- Jakim cudem Weasley poderwałeś taką gorącą laskę?
Na twarzy rudego pojawił się szczery uśmiech, jednocześnie wyprostował się znacznie, dumnie wypinając tors.
- Ma się ten urok osobisty. 
- Że co ty masz?
Spytał rozbawiony blondyn, spoglądając z ukosa na Gryfona. Z twarzy rudzielca od razu zszedł uśmiech, a przywódcę Slytherinu obciął zimnym spojrzeniem.
- To nie było zabawne Malfoy.
Wybraniec spojrzał raz na jednego raz na drugiego.
- Co teraz?
Arystokrata leniwie wzruszył ramionami.
- Wygląda na to, że jedziemy odwiedzić Granger w pracy.
Zabini gwałtownie oderwał plecy od samochodu, z załamanym wyrazem twarzy patrząc na resztę.
- Ale ja nie mam przy sobie żadnych pieniędzy!
W odpowiedzi Draco, po raz kolejny tego dnia, trzasnął go w tył głowy, nie zważając nawet na to, że tym samym Zabini znowu stracił kilka, wyjątkowo cennych, szarych komórek.
Ron wykorzystując ogólne zamieszanie, bez pytania otworzył bagażnik samochodu. Odruchowo wszyscy spojrzeli na niego pytająco i dopiero teraz zauważyli, że rudzielec cały czas trzymał w rękach niewielką siatkę, którą po sekundzie, jak gdyby nigdy nic, wrzucił do środka. Już miał zamykać bagażnik, gdy coś go przed tym powstrzymało. Zawisł na klapie od bagażnika, wyjątkowo długo i nienaturalnie wpatrując się w jego wnętrze. Pozostali spojrzeli na siebie porozumiewawczo i stanęli obok rudego, zaglądając do środka. Nikt nie zwrócił uwagi na siatkę Rona i co ona tak właściwie zawierała, dużo istotniejszy okazał się fakt, że na samym środku bagażnika leżała biała, całkiem spora walizka. Przy samochodzie zapanowała grobowa cisza. Minęło pięć minut nim adepci Hogwartu zdali sobie sprawę, że to jednak nie omamy wzrokowe i faktycznie to co widzą przed sobą było prawdziwe. Ron z wyjątkowo bolesnym uśmiechem spojrzał na pozostałych.
- Nie wiem chłopaki czy ogarnęliście sytuacje, ale mamy w samochodzie walizkę wypełnioną narkotykami... Pragnę również zauważyć, że ten samochód, wraz z zawartością, stał kilka godzin na parkingu policyjnym.
W odpowiedz Blaise potwierdzająco pokiwał głową, a na jego twarzy pojawił się wyraz uznania.
- Cóż, jak to powiadają, najciemniej zawsze pod latarnią.
Ignorując zbędny komentarz swojego przyjaciela, Draco gwałtownie zatrzasnął drzwi od bagażnika, nawet nie upewniając się czy tym samym nie pozbawi towarzyszy palców. Bez słowa wszedł do samochodu, odpalając silnik. Pozostała trójka wymieniła między sobą porozumiewawcze spojrzenia i niewiele myśląc, prędko zajęła swoje poprzednie miejsca, nim blondyn postanowił odjechać bez nich.


 *


Pod wskazany przez Ryana adres siedziby tutejszego gangu, która mieściła się w domu towarzyskim, dojechali stosunkowo szybko i chciałoby się rzec, że nawet aż za szybko.
Draco bez słowa wyszedł z samochodu, zabierając walizkę z bagażnika, którą ku zaskoczeniu wszystkich rzucił w Blaise'a. Zdezorientowany chłopak nieporadnie złapał dosyć ciężki przedmiot, patrząc z niedowierzaniem i przerażeniem na przyjaciela.
- Ty im zabrałeś walizkę i ty im ją oddasz.
Co prawda Zabini spróbował jeszcze się wymigać od tego zadania, jednak zanim zdążył cokolwiek powiedzieć przywódca Ślizgonów uciszył go ruchem ręki. Wspierany psychicznie przez dwóch Gryfonów, w końcu Blaise przyjął godną siebie postawę i wszedł do budynku niczym jeden z ludzi Ojca Chrzestnego. Pokój, do którego weszli przypominał hol podrzędnego motelu. Na wprost recepcja, po prawej stronie wejście na długi korytarz, prowadzący do różnych pokoi, a po lewej stolik, przy którym siedziało dwóch osiłków i grało w karty. Bez zbędnych uprzejmości Blaise, z głośnym hukiem, postawił walizkę na stół i spojrzał na właścicieli budynku z wyższością.
- Teraz oddajcie nam dziewczynę.
Jego pewny ton i sens słów bardziej zaskoczył Malfoy'a, Harrego i Rona, a niżeli dwóch osiłków, którzy w ramach komentarza spojrzeli po sobie znacząco i zaśmiali się w głos.
- Dziewczynę wygraliśmy w uczciwy sposób.
Skwitował jeden z nich, dając chłopakom jasno do zrozumienia, że nie zamierzają jej oddawać, ani wymieniać na zawartość walizki. Zresztą, obie te rzeczy pełnoprawnie, jeśli tak można było to ująć, należały do nich. 
W pomieszczeniu zapanowała cisza, w czasie której jeden z goryli otworzył walizkę, by sprawdzić jej zawartość. Ku uldze chłopaków, wszystko było tak jak powinno. 
- Polubiliśmy was, więc darujemy wam ten mały incydent.
Odparł jeden z mężczyzn, by po chwili zamknąć walizkę i spojrzeć na Dracona z ni to ironicznym, ni aroganckim półuśmiechem.
- Mamy dzisiaj dobry humor, więc pozwolimy ci ostatni raz pożegnać się z dziewczyną. Jest w pokoju numer dziewięć. Udanej zabawy. 
Malfoy zagryzł zęby i zacisnął pięści, patrząc ze złością na towarzyszących mu chłopaków. Już nie wiedział co wkurzało go bardziej, czy fakt, że znowu ktoś wmawiał mu, że chodził z Granger czy może arogancki ton głosu dwójki osiłków. Chyba jednak to drugie i ledwo się powstrzymywał, by nie wypróbować na nich kilku ruchów, żywcem wyciągniętych z filmu o wschodnich sztukach walki. 
Zamknął oczy i policzył w myślach do dziesięciu. Opanował się, widząc w propozycji właścicieli domu towarzyskiego idealną okazje by wyciągnąć Granger z burdelu i szczęśliwie powrócić do Hogwartu, ze wzruszającą piosenką i napisami „happy ending” w tle.
Spojrzał na towarzyszy porozumiewawczo, uśmiechając się przy tym przez zaciśnięte zęby.
- Zajmijcie ich czymś. Idę po nią.
I o dziwo, żaden z nich nie widział w tym nic dziwnego, nawet Harry czy Ron. Najzwyczajniej w świecie pokiwali potwierdzająco głową i dali blondynowi pełną swobodę w wyciąganiu ich przyjaciółki z burdelu. Z wymuszonym uśmiechem spojrzał na osiłków, przystając na możliwość pożegnania się ze swoją drugą połową. Jeden z nich wskazał ręką na wejście do korytarza. Nim do niego dotarł usłyszał jeszcze jak Blaise proponuje dwóm gangsterom rundkę pokera, choć już bez obstaw. 
Szedł szybko długim korytarzem, uważnie rozglądając się na boki i odczytując poszczególne numerki na drzwiach. Bordowe drzwi, na końcu szarego korytarza okazały się tymi właściwymi. Konkretnym ruchem je otworzył, prędko wszedł do środka i momentalnie je za sobą zamknął, dodatkowo barykadując je własnym ciałem. Swój wzrok automatycznie uniósł na środek pokoju i wielkie, dwuosobowe łóżko z baldachimem.
- Gra....
Urwał swoją dalszą myśl, gdy zobaczył leżącą na łóżku zgubę, odwróconą w jego stronę, w dość specyficznej pozycji. Hermiona wpatrywała się w niego intensywnie, z subtelnym uśmiechem na ustach, jednocześnie podpierając głowę na jednej dłoni, a drugą trzymając na odsłoniętym biodrze. Spoglądała na niego z błyskiem w oku i zadziornym choć wyjątkowo zachęcającym uśmiechem. Kolejną, nieoczekiwaną nowością był dla niego fakt, że Gryfonka miała na sobie dziesięciocentymetrowe szpilki i JEGO białą koszulę. Prędko odkrył, że koszula była całkowicie odpięta, a pod nią znajdowała się biała, koronkowa bielizna. TYLKO. Kasztanowłosa spojrzała na niego tak, że zapomniał jak się nazywa.
- Czekałam na ciebie.
Szepnęła uwodzicielsko, kokieteryjnie przegryzając przy tym dolną wargę.  
- Ymm... Naprawdę?
Wydukał zaskoczony czując, że bicie jego serca, z każdą sekundą niepokojąco przyśpiesza. Zdziwił się jeszcze bardziej, gdy kasztanowłosa z wolna wstała z łóżka i podeszła do niego najseksowniejszym krokiem, jaki w całym swoim życiu widział. Patrzyła przy tym na niego zupełnie tak, jakby rozbierała go wzrokiem, a fakt, że sama praktycznie niewiele miała na sobie nie bardzo jej w tym momencie przeszkadzał, a wręcz przeciwnie.
Z niezrozumieniem obserwował Gryfonkę zatrzymującą się milimetr przed nim.
- Granger co ty....
Nie dała mu dokończyć. Opuszkiem palca dotknęła jego rozchylonych ust, dając mu do zrozumienia by już nic więcej nie mówił. Podniosła na niego kocie, bursztynowe oczy, a on głośno przełknął ślinę, próbując pozbyć się guli, która nagle stanęła mu w gardle i utrudniała oddychanie. Autentycznie się zarumienił. 
- Nie musisz być taki nieśmiały…
Szepnęła ponętnie, koniuszkiem języka nawilżając swoje wargi. Wytrzeszczył na nią oczy, a jego twarz pierwszy raz w życiu zdradzała tak potężną, bliżej nieokreśloną mieszankę emocjonalną.
- Co?
Nim zdążył zareagować kasztanowłosa mocniej przyparła go do drzwi, wsuwając swoją nogę między jego nogi. Położyła dłoń na jego torsie, paznokciami wędrując w stronę jego szyi, jednocześnie wolną dłoń przykładając do swoich ust. Opuszkami palca delikatnie dotykała swoich warg, by po chwili z wolna powędrować nimi na szyję i odsłonięty dekolt.
- Pragniesz mojego ciała?
- To pytanie retoryczne?
Spytał rozkojarzony, obserwując zmysłowe ruchy Gryfonki, nieśpiesznie dotykającej się po uwydatnionym, ściśniętym przez stanik biuście, przy okazji próbując przypomnieć sobie jak się oddycha. Uśmiechnęła się do niego figlarnie. Delikatnie położyła dłonie na swoich barkach i swobodnie zsunęła koszulę z ramion, pozwalając bezgłośnie opaść jej na podłogę. Mimochodem wypuścił powietrze z nadymanych policzków, zapominając po co tak właściwie tu przyszedł.
Hermiona, poruszając się przy tym kokieteryjnie, położyła obie dłonie na jego torsie i powoli skierowała je w stronę karku. Przysunęła się do niego jeszcze bliżej, nagim ciałem ocierając się o jego ubrania, a ustami wędrując w stronę jego ucha. Było mu więcej niż gorąco.
- Chce mieć z tobą dziecko.
Szepnęła ponętnie, podrażniając jego skórę swoim rozgrzanym oddechem. Tym stwierdzeniem zaskoczyła go do tego stopnia, że aż zapomniał, że sam jeszcze godzinę temu mówił, że kategorycznie ich mieć nie chce.
- Dzisiaj? Czy to nie może poczekać do jutra?
Wychrypiał, nie mogąc pozbyć się tej niespodziewanej chrypki, drażniącej wysuszone gardło. Kasztanowłosa spojrzenie z jego stalowych, rozkojarzonych oczu przeniosła na szyję i tors. Jej dłonie z karku Ślizgona przeniosły się na jego klatkę piersiową, a palce zainteresowały się guzikami od zapiętej koszuli.
- Jesteś już dużym chłopcem...
Pokiwał głową, zupełnie jakby próbował obudzić się z letargu i nim Hermiona zareagowała złapał jej dłonie, tym samym zapobiegając utracie swojego ubrania. 
- Ciebie Granger coś opętało...
Szepnął w końcu, w jakimś stopniu wracając do rzeczywistości. Naprawdę był onieśmielony zachowaniem Gryfonki. Był więcej niż pewny, że kasztanowłosą coś dopadło i co najmniej wszedł w nią duch nimfomanki, albo i kilka. I to dosłownie. Spojrzał na nią z powagą, na chwilę trzeźwiejąc na umyśle i odciągając jej ręce od guzików swojej koszuli.
- Wybacz Granger, ale mam taką jedną zasadę w życiu, że nie zadaje się z opętanymi.
Nim się od niej odsunął, niespodziewanie popchnęła go na łóżko, jednocześnie siadając na nim okrakiem, przytrzymując za nadgarstki. Spojrzał na nią zszokowany, nie za bardzo rozumiejąc ten nagły obrót sprawy. Mocniej wbiła paznokcie w jego nadgarstki, patrząc na niego z żądzą. Kiwnęła głową w bok, by jej długie, sprężyste loki rozwiały się niczym liście na wietrze. 
- Chociaż... w sumie to tylko wytyczna.
Dodał ciszej, nawet nie próbując udawać, że ta pozycja i sytuacja mu nie odpowiadała. Kasztanowłosa spojrzała na niego tak zmysłowym wzrokiem, że aż głośno przełknął ślinę czując, że znowu zapomina jak się oddycha. Prowokacyjnie przegryzła dolną wargę, nachylając się nad nim wymownie. Jej oczy aż iskrzyły z rozpalenia, a ton głosu mówił sam za siebie.
- Wejdź we mnie.
Szerzej otworzył oczy i kiwnął głową z podziwem, wyszeptując krótkie acz dobitne „ŁAŁ…”. Krew w jego żyłach zaczęła grzać bardziej niż bojler ciepłowniczy, a niektóre części ciała zaczęły żyć własnym życiem. Po chwili przyszło opamiętanie. Odkaszlną znacząco, próbując pozbyć się chrypki z głosu.
- Ymm... ekhem... wybacz Granger, nie mogę. Są już w tobie co najmniej dwie osoby. Może się zrobić tłok.
Nie czekał aż Hermiona go rozbierze. Złapał ją za ręce i pewnym ruchem przewrócił na materac tak, że teraz to ona leżała na łóżku, a on na niej. Mocno chwycił ją za nadgarstki, przytrzymując je nad jej głową. Inaczej odebrała jego intencje.
- O tak, zrób to….
Westchnęła ponętnie, przegryzając dolną wargę, prężąc przy tym odsłonięte ciało. Zgięła nogę, udem prowokacyjnie ocierając o nogę Ślizgona, powoli zbliżając ją do jego tułowia. Zapomniał jak się nazywa, po co tu przyszedł i o fakcie, że miał ją od siebie odsunąć też zapomniał. 
- Chce być twoja.
Szepnęła zmysłowo, spoglądając prosto w jego stalowe oczy. Patrzył na nią jak zahipnotyzowany, zapominając o istnieniu całego świata. Tak, on też tego chciał. Nieświadomie poluzował uścisk na jej nadgarstkach, co prędko wykorzystała i zarzucając na jego kark swoje dłonie przysunęła go do siebie. Nie kontrolował swoich ruchów kiedy jego dłoń zatrzymała się na jej biodrze, a palce mocno zacisnęły na odsłoniętej skórze. Westchnęła. Bezwiednie wyszeptał jej nazwisko, pochylając się nad nią znacząco. Nim Hermiona swoje rozchylone usta przeniosła na jego, opamiętał się. Niemal spanikowany odsunął się od niej i szybko zabrał dłoń z jej nagiego biodra. Sekundę później stanowczo zabrał jej ręce ze swojego karku i ponownie przytrzymał za nadgarstki, na wysokości jej twarzy. Wyglądał przy tym tak, jakby sam był tym faktem całkiem mocno zaskoczony. Spojrzała na niego smutno.
- Nie podobam ci się?
- Nie. To znaczy TAK! 
Poprawił się szybko, w jakimś stopniu zmieszany i zdenerwowany. Pierwszy raz w swoim życiu czuł się tak niepewnie w towarzystwie Gryfonki. Odruchowo spojrzał na jej zaróżowioną twarz i odsłonięte ciało, wyeksponowane w białej, koronkowej bieliźnie. Jego serce biło jak oszalałe, a mózg z każdą sekundą pracował coraz gorzej.
- Jesteś bardzo ładna... w sumie piękna ... i podnosisz mi ciśnienie.. i chciałbym to z tobą zrobić Granger... cholernie... ymm... to znaczy...byłoby miło... ale wiesz, jestem Malfoy'em i teraz chwilowo może o tym nie pamiętasz, ale tak naprawdę, to na co dzień mnie nienawidzisz….
Jego wypowiedź ubarwiona była co jakiś czas krótkimi przerwami, które pomagały mu zebrać myśli. Przynajmniej w jakimś stopniu. Hermiona wygięła się lekko w łuk, przymykając powieki. W głowie Dracona błąkała się tylko jedna myśl, o której ciągle próbował mu przypominać przegrzany mózg „Oddychaj. Nie zapominaj o oddychaniu.” Zapomniał jednak o nim z kolejnymi kuszącymi słowami dziewczyny i hipnotyzującymi go bursztynowymi, kocimi oczami.
- Weź mnie.
Przez chwilę wszystkie blokady Malfoy’a wyłączyły się po raz kolejny. Nim jednak polecenie Hermiony przerodził w czyn, przed jego oczami pojawił się obraz wściekłego Harrego Pottera. Momentalnie odsunął się od ust dziewczyny, w brutalny sposób wracając do rzeczywistości i swoje wszelkie pragnienia trzymając na wodzy.
- Chciałbym, ale nie mogę. Uwierz mi Granger, ockniesz się, będziesz tego żałować i zapewne mnie zabijesz.
Gdzieś przez wyprany umysł przeleciała mu myśl, że szybciej zabiłby go Wybraniec gdyby się dowiedział, jednak postanowił w tej ciężkiej chwili nie przywoływać postaci drugiego Gryfona. Kierując się czymś bliżej nieokreślonym, zgarnął ręką rajstopy leżące obok i przywiązał dziewczynę do ramy łóżka. Gdy z jej ust wydobył się jęk zachwytu i kilka propozycji co może teraz z nią zrobić, dla pewności porwał kawałek prześcieradła i zakneblował nim dziewczynę. Zdezorientowany usiadł na skraju łóżka, jak w amoku wpatrując się w ścianę przed sobą.
- Dobra, podsumowując. Mam półnagą, napaloną..... 
Tu na chwilę urwał, odwracając się za siebie i obserwując przywiązaną, prężącą się Gryfonkę, okraszoną w rozpalającą wyobraźnie bieliznę. Po chwili znowu spojrzał na ścianę przed sobą, dokańczając myśl.
- ... seksowną laskę, przywiązaną do łóżka. I co każdy normalny facet by teraz zrobił? Potter mnie zabije…
Niespodziewanie zerwał się z miejsca, jednocześnie wykonując szybki ruch ręką, jakby chciał strącić niewidzialną rzecz znajdującą się obok.
- Na Merlina! Jeśli ona cały czas się tak zachowywała to na pewno się z nią przespałem... Kurwa! Że też tego nie pamiętam...
Dodał zirytowany domyślając się, że niestety, ale wiele ciekawych wspomnień musiało go ominąć. Gdzieś między myślami przemknął mu fakt, że zaczął gadać do siebie jak Granger, ale na chwile obecną miał ważniejsze rzeczy na głowie (if you know what i mean). Nim jednak dał Wybrańcowi pretekst do pozbawienia go życia, coś wyraźnie przestało mu się zgadzać. Odwrócił się za siebie, zaciekawiony nagłym umilknięciem dziewczyny. Przez chwile spanikował, że jego potencjalna kochanka umarła, sekundę później odkrył, że najzwyczajniej w świecie zasnęła, a w tym przekonaniu utwierdziło go rytmiczne unoszenie, całkiem sympatycznej, klatki piersiowej Gryfonki.
Dopiero teraz jego uwagę przykuł stolik stojący obok łóżka, na którym znajdowało się całkiem sporo rzeczy. Zaciekawiony do niego podszedł, przeglądając jego zawartość.
Szybko ustalił, że mimo wszystko nic Granger nie opętało i nie przemawiał przez nią żaden duch nimfomanki, a jej obecny wygląd i zachowanie to efekt podanych jej tabletek, którego puste opakowanie leżało na blacie. Z odrobiną zawahania wziął do ręki niewielki, prawie pełny słoiczek i uśmiechnął się na widok wielkiego napisu „chloroform”. Musiał przyznać, że całkiem spodobały mu się te mugolskie sposoby na uciszanie i usypianie. 
Zanim schował słoiczek do kieszeni spodni, tak na wszelki wypadek, mimowolnie odwrócił się w stronę łóżka i nim zdążył cokolwiek zrobić Hermiona przebudziła się. Powoli i z dużym trudem próbowała otworzyć powieki, kilkakrotnie powtarzając tę czynność. Gdy już się jej to udało, nerwowo zaczęła wiercić się na łóżku, próbując uwolnić się z uwięzi. Przerażona, chaotycznie rozglądała się po sobie i pomieszczeniu, próbując zrozumieć co się stało, co dalej dzieje, gdzie ona tak właściwie jest i kto jest odpowiedzialny za jej obecny stan. Nim zdążył zrozumieć, że Granger ocknęła się ze swojego wcześniejszego, nimfomańskiego zachowania i jest dawną sobą, jej przerażony wzrok spoczął na nim. W tym właśnie momencie poczuł, że jest co najmniej tak przestraszony jak dziewczyna, a może nawet i bardziej. Szybko wyrzucił z rąk słoiczek z chloroformem, czując się przy tym jak niedoszły gwałciciel. Odruchowo podniósł ręce w obronnym geście, machając nimi przed sobą, zupełnie jakby tym samym próbował uspokoić kasztanowłosą.
- Spokojnie Granger. Wiem, że to dziwnie wygląda, ale to nie jest tak jak myślisz...
Odparł niepewnie, z podniesionymi w górę rękami, jednocześnie ostrożnie podchodząc do przywiązanej i zakneblowanej Gryfonki.
- Właściwie, to ja tu jestem ofiarą.
Dodał już pewniej, delikatnie ściągając materiał z jej ust. Momentalnie kasztanowłosa wytrzeszczyła na niego oczy, na moment nienaturalnie nieruchomiejąc.
- CO?!
- Próbowałaś mnie wykorzystać.
Szok Hermiony powiększył się jeszcze bardziej. Nerwowo zaczęła wiercić się na łóżku i szamotać na wszystkie strony, patrząc na Malfoy’a z szokiem, przerażeniem, niedowierzaniem i nienawiścią w jednym. Widoczne nabranie powietrza w płuca, zapowiadało długi, głośny i niekontrolowany wybuch dziewczyny.
- Co?! Ja ciebie?! To ja jestem półnaga i przywiązana do łóżka do cholery! Gdzie my jesteśmy?! 
- W burdelu.
Odparł bez zastanowienia, w czego konsekwencji przerażenie i szok dziewczyny powiększył się o kolejną kreskę.
- CO?!
Dopiero teraz zdał sobie sprawę, że nie powinien być taki bezpośredni w stosunku do półnagiej, przywiązanej do łóżka kasztanowłosej, którą chwile wcześnie kneblował prześcieradłem i która, w dodatku, nic nie pamiętała. Ponownie podniósł ręce, tym samym próbując ją uspokoić. Przynajmniej w jakimś stopniu.
- Czekaj, daj mi chwile to wszystko ci wytłumaczę.
- Chciałabym żebyś potrafił.
Fuknęła groźnie, mierząc Dracona spojrzeniem pełnym nienawiści i czegoś na wzór rozjuszenia. Westchnął głośno, pocierając skroń palcami i próbując ułożyć sobie w głowie to co chciał powiedzieć Gryfonce.
- Granger posłuchaj....
Mimo wszystko Hermiona nie miała takiego zamiaru i momentalnie zaczęła się wiercić na wszystkie możliwe strony, próbując uwolnić się z wyjątkowo mocnego uścisku.
- Odwiąż mnie do cholery! Pomocy!
Jej krzyki wypełniły całe pomieszczenie i mimo tego, że ściany były wyciszane miał wrażenie, że zaraz wszyscy dziewczynę usłyszą, a przecież nawet jej nie dotknął. Trzeba było w sumie. Przynajmniej miałaby konkretny podwód, żeby teraz się na niego wydzierać. 
- Słuchaj Granger... przestań.... Dobra, sama tego chciałaś...
Zaś spróbował ją uciszyć ruchem dłoni, jednak gdy to nie pomogło, bez chwili namysły złapał butelkę z chloroformem. Nasączył nim porwane prześcieradło i bez ostrzeżenie przyparł je do ust szamotającej się Hermiony.
- To dla twojego dobra. 
Skwitował, widząc jej przerażone spojrzenie i niespotykaną wolę walki, kiedy próbowała wyswobodzić się z jego uścisku. Po minucie nierównej walki, siły życiowe zaczynały z dziewczyny ulatywać, a jej powieki w widoczny sposób robiły się coraz bardziej ociężałe.
- Jak się obudzisz będziemy już w Hogwarcie i mam nadzieję, że nie będziesz o niczym pamiętać.
Dodał jeszcze, bardziej do siebie, a niżeli do niej. Sekundę później Hermiona straciła przytomność  i w tym właśnie momencie ulżyło mu bardziej niż gdy znalazł samochód. Wypuścił głośno powietrze, komentując pod nosem, że jego życie zrobiło się zdecydowanie zbyt ciężkie. Ostrożnie odwiązał nieprzytomną dziewczynę od łóżka i zdjął materiał z jej ust. Niestety tak jak przypuszczał, w Gryfonkę za sprawą cudu, ponownie nie wstąpił żaden duch nimfomanki i ani się nie rozebrała, ani się na niego napalona nie rzuciła. Szkoda w sumie. Nagle popadł w głęboką depresję, gdy zdał sobie sprawę, że jego jedyna okazja w życiu, na dziki seks z Hermioną Granger, przeszła mu koło nosa i to jeszcze świadomie z niej nie skorzystał.
- Ty kreatynie...
Westchnął zrezygnowany, wstając z łóżka i podchodząc do drzwi, gdzie leżała jego koszula, którą kilka minut wcześniej ze swoich ramion zrzuciła kasztanowłosa. Nim się obejrzał, znowu siedział na łóżku obok niej. Ostrożnie podniósł nieprzytomną Hermionę do pozycji siedzącej, próbując założyć jej z powrotem prowizoryczne ubranie. Gdy to zrobił delikatnie położył ją na posłanie. Chwile przyglądał się jej spokojnej twarzy, lekko zarumienionym policzkom i subtelnie rozchylonym wargą. Od razu przypomniał sobie moment, w którym Hermiona pierwszy raz przegięła przy nim z alkoholem i kiedy to z własnej, nieprzymuszonej woli nieprzytomną dziewczynę zaniósł do łóżka. Wyglądała wtedy bardzo podobnie i również niewiele miała na sobie. I tak jak wtedy, tak teraz, zamiast patrzeć na jej półnagie ciało, wolał wsłuchiwać się w jej spokojny oddech i patrzeć na jej zarumienioną twarz. Byłoby to jak najbardziej normalne gdyby był gejem. Gejem jednak nie był, więc jego obecne zachowanie było po prostu dziwne i sam miał ogromną świadomość tego, że nie zachowuje się tak jak na prawdziwego, stuprocentowego samca alfa przystało. No bo kto normalny, mając na łóżku półnagą laskę, słucha jak ona oddycha? Walnął się z otwartej dłoni w czoło, komentując tym samym swoje zachowanie. Nim bardziej zagłębił się w ten temat, niepewnie złapał dwie części koszuli, przykrywając odsłonięte ciało Gryfonki i prędko zapinając wszystkie guziki.
- Zajebiście, ubieram laskę zamiast ją rozbierać. Odbiło mi. Może od razu powinienem pójść do zakonu?
Mruczał pod nosem, w ramach ogólnego zirytowania i niezadowolenia życiowego. Ostatni raz spojrzał na śpiącą na łóżku dziewczynę i westchnął ciężko próbując stłumić wszystkie, wyjątkowo zbędne emocje. Po chwili, gdy już ogarnął i serce i rozum, pewnie wziął nieprzytomną Hermionę na ręce i prędko opuścił z nią pokój numer dziewięć. 
Na wylocie z domu uciech czekał na niego zaniepokojony Blaise, a kilkanaście metrów dalej Potter i Weasley robili co mogli, by odwrócić uwagę pracowników agencji towarzyskiej. Widząc jak Draco prędko się do niego zbliża, zirytowany Zabini kiwnął w jego stronę ręką, z widocznymi oznakami zdenerwowania i ogromną pretensją w głosie.
- A ty gdzie tak długo byłeś do cholery?! Wyrabiałeś kartę stałego klienta czy jak?!
Malfoy zignorował to podejrzenie, bez słowa wymijając przyjaciela. Prędko opuścił dom towarzyski, zanim ktokolwiek niechciany zdążył zorientować się, że brakuje im jednej pracownicy. Kilka sekund później dogoniła go reszta chłopaków. Harry prędko zrównał się z blondynem ramionami, przerażone spojrzenie z nieprzytomnej przyjaciółki wbijając w przywódcę Slytherinu.
- Miona? Na Merlina! Co z nią?!
- Nic. Śpi.
Mówiąc to otworzył drzwi od samochodu i delikatnie posadził dziewczynę na miejsce pasażera obok siebie. Zdezorientowany rudzielec spojrzał na niego z niezrozumieniem, jednocześnie otwierając tylne drzwi.
- To dlaczego jej nie obudziłeś?
Momentalnie Draco odwrócił się w jego stronę, ze zbolałym uśmiechem na bladej twarzy.
- Uwierz mi, tak jest lepiej. 
Błyskawicznie Ron, Harry i Blaise wskoczyli do tyłu samochodu, Malfoy przekręcił klucze w stacyjce i odjechał z głośnym piskiem opon, czując na swoich plecach oddech tutejszej mafii. 


*


W samochodzie zapanowała grobowa cisza i wyjątkowo niezręczna atmosfera. Nikt nie miał odwagi się odezwać, a po stylu jazdy Ślizgona było widać, że jest pobudzony, zdenerwowany, zirytowany i rozkojarzony w jednym. Nie minęło jednak kilka minut, gdy w końcu Blaise nie zważając na ogólne rozbicie swojego przyjaciela, postanowił poruszyć temat, który od dłuższej chwili nie dawał mu spokoju, tak samo zresztą jak Ronowi i Harremu.
- Draco...
- Co?
Odparł mimochodem, nawet nie do końca tego świadomy. 
- Dlaczego Granger ma na sobie tylko twoją koszulę?
To pytanie uderzyło w niego jak grom z jasnego nieba i to w tak drastyczny sposób, że na chwile stracił kontakt z rzeczywistością. W ostatniej chwili dał drastycznie po hamulcach, gdy o mały włos nie wjechał w samochód jadący przed nim.
- Ymm.. Bo...
Nim dał radę wziąć się w garść, zebrać w kupę wszystkie chaotyczne myśli krążące w jego głowie i w miarę sensownie odpowiedzieć chłopkom, Hermiona siedząca na fotelu pasażera obok niego, nieoczekiwanie zaczęła się poruszać. Z wymalowanym na twarzy przerażeniem, nerwowy wzrok, co chwile przerzucał z drogi przed sobą na dziewczynę. Ta już po chwili otworzyła powieki. Chwile trwała w nienaturalnym bezruchu, co jeszcze bardziej przeraziło blondyna. Nieoczekiwanie jej wyraz twarzy zmienił się ze zdziwienia i niepewności na jedno wielkie wkurzenie i ułamek sekundy później gwałtownie odwróciła się za siebie i rzuciła na dwójkę przyjaciół siedzących na tylnym siedzeniu, mocno ich przyduszając.
- Sprzedaliście mnie do burdelu!!
- Mionka posłuchaj...
Pisnął zrozpaczony i przyduszany Ron w czasie, w którym dziewczyna zaczynała porządnie nim tarmosić. Wzrok Malfoy’a w ramach naturalnej, męskiej reakcji, mimochodem powędrował na znajdujący się obok niego, wypięty tyłek Gryfonki, przyozdobiony białymi, koronkowymi majtkami. 
- Draco uważaj drzewo!
Przerażony krzyk Zabiniego wyrwał go ze stanu nieważkości i momentalnie spojrzał na ulice, gwałtownie odbijając kierownicą w prawo, w ostatniej chwili omijając gigantyczne drzewo rosnące na poboczu.
- Granger przestań do cholery…
Warknął ni to błagalnie ni poważnie, nie mogąc skupić się na jeździe przez zbyt dwuznacznie wypiętą pozycję współlokatorki. Od razu usiadła na swoim miejscu, patrząc na arystokratę z oburzeniem i zniesmaczeniem.
- Ty świnio! Próbowałeś mnie wykorzystać!
- Co?
Odruchowo na nią spojrzał, z szokiem wypisanym na każdym milimetrze bladej twarzy, nieświadomie dociskając pedał gazu.
- Malfoy samochód! 
Spanikowany krzyk Harrego ocknął go z szoku. Walnął ręką w kierownice, raptownie wymijając samochód, w którego omal nie wjechał. Nawet nie próbował hamować, zbyt wkurzony aluzjami Gryfonki i całą obecną sytuacją.
- Uspokój się Smoku! Zaraz nas zabijesz!
Przerażony krzyk Zabiniego, jeszcze bardziej go zirytował.
- Wiem, taki mam zamiar!
Odkrzyknął wkurwiony do granic możliwości, choć po chwili jakby się uspokoił. W samochodzie zapanowała dziwna cisza, a przywódca Slytherinu na moment z 300 kilometrów na godzinę, zwolnił do 160. Chwile nerwowo kręcił się na swoim siedzeniu, by po chwili, z ogólnymi oznakami wkurzenia i zirytowania na twarzy, walnąć gwałtownie dłońmi w obramowanie skórzanej kierownicy.
- Kurwa, pierwszy i ostatni raz z wami piłem.
Warknął zirytowany i nikt nie odważyły się odezwać czując, że Draco ponownie przyśpiesza i licznik pokazuje już 190.
- A jak jeszcze kiedyś wylądujesz w burdelu Granger, to ja cię z niego wyciągać nie będę.
Dodał po chwili, mierząc oburzoną i fochniętą Hermionę swoim wkurwionym spojrzeniem. 
- Ale ja cię odwiedzę Granger.
Odparł ożywiony Blaise, wychylając się ze swojego miejsca. Momentalnie Draco odwrócił się za siebie, patrząc na przyjaciela z żądzą mordu w oczach i warcząc by się zamknął. Kasztanowłosa spojrzała na prowadzącego Ślizgona, z ogólnymi oznakami rozgoryczenia w głosie i wyglądzie.
- Miałeś mnie ratować przed obcymi!
Błyskawicznie odwrócił się w jej stronę, z furią wymalowaną na każdej części nienaturalnie bladej twarzy.
- Właśnie! Przed obcymi, a nie przed twoimi przyjaciółmi!
Skwitował dobitnie, na co Hermiona odwróciła się do tyłu, mierząc dwóch Gryfonów zabójczym spojrzeniem.
- Zabije was.
Fuknęła zła do granic możliwości, mocniej wbijając się w fotel i łapiąc się za włosy u nasady głowy, jakby miało jej to pomóc stłumić nadmiar złych emocji. Draco pokiwał przecząco głową.
- Będziesz musiała ustawić się w kolejce.
Warknął, mocniej zaciskając palce na skórzanym obiciu kierownicy i z ogólną chęcią mordu wypisaną na twarzy, coraz bardziej dociskając pedał gazu. Hermiona, spojrzenie z rosnącej wskazówki licznika prędkości przerzuciła na Ślizgona, odruchowo zaciskając palce na fotelu. 
- Malfoy, czy ty wiesz co mówi większość przepisów?
Draco, nie do końca rozumiejąc to oderwane od rzeczywistości pytanie współlokatorki, odwrócił się w jej stronę. Jego wyraz twarzy znacznie złagodniał, zastąpiła go za to pytająca mina i charakterystycznie uniesiona prawa brew.
- Dwa jajka i szklanka mąki?
- Nie! Żeby nie jeździć tak szybko!
Krzyknęła, dobitnie wbijając ni to przerażony, ni wkurzony wzrok w młodego miliardera. Ku zaskoczeniu wszystkich Draco faktycznie zmniejszył prędkość jazdy, sam analizując, że mimo wszystko jest za młody żeby umierać i w przeciwieństwie do reszty, jego śmierć byłaby za dużą stratą dla społeczeństwa.
W samochodzie na nowo zapanowała cisza. Zdawało się nawet, że zapanował tak duży spokój, że trójka chłopaków siedzących z tyłu zaczęła przysypiać, znużona jazdą, wykończona intensywnością dnia i towarzyszącymi temu emocjami, nie wspominając już o ogólnym zmęczeniu materiału i brakiem możliwości spokojnego wyleczenia kaca. 
Już dawno zboczyli z uczęszczanej drogi, zbliżając się do Hogwartu. Draco na dobre uspokoił wszystkie emocje, Hermiona również zdążyła się wyciszyć. Co więcej, zdawało się, że zarówno jedno jak i drugie całkiem pochłonęły własne myśli. Ślizgon jedną dłoń trzymał na kierownicy, drugą zaś przyparł do ust, podpierając ramie na drzwiach. Zamyślony, co jakiś czas uważnie zerkał na Gryfonkę, która wyjątkowo jak na siebie milczała i równie skupiona wyglądała przez okno. Oboje nic nie mówili, nie dając po sobie poznać, o czym tak zawzięcie myślą, nie zdając sobie nawet sprawy z tego, że myślą o tym samym.
Spoglądał na nią ukradkiem, w myślach wciąż zadając sobie te same pytania. 
Czy kasztanowłosa pamięta wszystko? A jeśli nie, to czy właśnie przypomina sobie o tym co się działo, szczególnie między nimi? I czy te obrazy, które teraz zaczynały pojawiać mu się przed oczami z minionej nocy,  wydarzyły się naprawdę? Czy tylko umysł i wyobraźnia żartowały sobie z niego w tak okrutny sposób? 
Nie pamiętał wiele, wiedział jeszcze mniej. 
Nie pamiętał czy naprawdę Hermiona była tak blisko niego jak twierdzili inni, ale wiedział jedno - chciałby by tak było.
Co więcej, jej obecny wygląd podobał mu się znacznie bardziej, niż ten wczorajszy, a myślał, że to już niemożliwe. Tym bardziej, że po jej idealnym makijażu nie było śladu, po wieczorowej fryzurze również, a zamiast bogatej sukienki, miała na sobie tylko jego białą, pogniecioną koszulę. 
Zapatrzył się w nią chwile dłużej i uśmiechnął się blado, gdy zdał sobie sprawę z tego, że Gryfonka była tak blisko, a jednocześnie tak daleko.
- Granger...
Mruknął niepewnie, ponownie spoglądając na ulice przed sobą. Nawet nie wiedział co chciał powiedzieć, a tym bardziej jak to ubrać w słowa. Wiedział tylko, że bardzo chciał z nią porozmawiać. Chciał pamiętać o tym co się między nimi wydarzyło i dowiedzieć się czy naprawdę byli aż tak blisko siebie, czy był to jedynie kiepski żart. Gdy poczuł na sobie pytający wzrok Hermiony, odruchowo również na nią spojrzał. Zapanowała między nimi charakterystyczna cisza. Taka, która zawsze rodzi się między dwójką ludzi, niepewnych tego co przyniosą kolejne sekundy.
- Granger ja...
Szepnął cicho, zatracając się w jej bursztynowych oczach. Na moment wstrzymał oddech, kompletnie zapominając o tym, że chciał powiedzieć coś jeszcze. Zdawało mu się, że kasztanowłosej nawet nie zależało na tym by dokańczał tę myśl. Przez te kilka, krótkich chwil zapomniał o wszystkim, nawet o tym, że prowadził samochód.  Właściwie było mu już wszystko jedno. Nagle bez znaczenia było to czy rozbije się na drzewie, czy może wpadnie do rowu. Za bardzo zatracił się w tej chwili, jej obecności i spojrzeniu. Nie miał pojęcia czy to on przysuwał się do niej, czy ona do niego, jednak jej usta były coraz bliżej jego. Swoje spojrzenie, z jej błyszczących oczu, skierował na jej lekko uchylone wargi. Spotkali się na środku samochodu, tuż nad skrzynią biegów. Byli tak blisko siebie, że czuli na sobie swoje rozgrzane oddechy i niewypowiedziane słowa. Zapatrzyli się w swoje usta, pozwalając im zbliżać się do siebie. 
- Daleko jeszcze?
Rozespany Zabini, wraz ze swoim niewinnym pytaniem, pojawił się między nimi, zupełnie nieświadomy sytuacji, która miała jeszcze sekundę temu miejsce i którą w dość drastyczny sposób przerwał. Momentalnie odsunęli się od siebie, udając, że sytuacji sprzed chwili nigdy nie było.
- Nie.
Rzucił chłodno, uważnie wpatrując się w polną drogę przed sobą. Zmieszana Gryfonka, wzrok utkwiła w obrazach malujących się za oknem, zaciskając palce na skrawku koszuli Malfoy’a,  która tymczasowo była jej jedynym ubraniem. Pytanie Ślizgona ocknęło ze snu pozostałych chłopaków, w czego konsekwencji cisza i spokój jaki dotychczas panował w samochodzie, były już tylko wspomnieniem.



        *



Mimo tego, że do Hogwartu dotarli w komplecie i bez dziecka pod pachą,  jeszcze nie mogli westchnąć z nieopisaną ulgą. Nie dość, że Draco musiał pozbyć się z terenu Hogwartu samochodu, który na chwilę obecną ukrył na skraju Zakazanego Lasu, to jeszcze czekało ich starcie ze smokiem, poszukiwanie kotów i naprawienie rycerza. 
- Jedno nie daje mi spokoju...
Mruknął arogancko arystokrata, z chwilą gdy cichaczem przedostali się przez, w ciągu dalszym opustoszały, Hogwart i znaleźli się na czwartym piętrze, zmierzając do felernego dormitorium. Hermiona, naburmuszona swoim obecnym, prowokacyjnym  wyglądem, szła z przodu, zaraz za nią niemrawo człapał Harry z Ronem, a dopiero za nimi dwóch Ślizgonów. Czarnoskóry spojrzał na swojego przyjaciela pytająco.
- Co?
- Dlaczego spałeś u Granger w łóżku, w dodatku nagi? 
Jego sarkastyczne pytanie, jeszcze bardziej podkreślił ironiczny uśmiech. Mimo wszystko Zabini nie przejął się tym stwierdzeniem, a za najlepszą formę obrony uznał atak. I tak też zrobił.
- A dlaczego ona nie miała na sobie sukienki, tylko twoją koszulę? Nie wspominając już o jej bieliźnie porozrzucanej w twoim samochodzie i fakcie, że wszyscy uważali, że jesteście parą?
Draco zamilkł. Zabini dosłownie go zgasił. Obaj panowie odwrócili od siebie głowy, zupełnie tak jak dwie baby po sprzeczce. Ich dziecinna potyczka musiała zejść na dalszy plan, kiedy
wszyscy zatrzymali się przed otwartym wejściem do dormitorium. Na czole Hermiony pojawiła się charakterystyczna żyłka, świadcząca o nagłym zdenerwowaniu. Zacisnęła zęby i z wyjątkowo wymuszonym uśmiechem, wskazała dłonią na niedziałający posąg rycerza. 
- Co jest z nim do cholery?
Momentalnie wszyscy chłopacy spojrzeli po sobie, jednak żaden z nich nie miał ochoty się odzywać. W końcu wyjątkowo niepewnie zrobił to Ron.
- Ym.. zepsuł się.
- Co masz na myśli mówiąc „zepsuł się”?
Mruknęła przez zaciśnięte zęby, mocno przy tym akcentując każde słowo i z chęcią mordu patrząc na przyjaciela przekonana, że za całym złem tego świata stoi rudzielec.
A przynajmniej za tym wszystkim co ją spotkało. 
- Ymmm no tego, przestał działać?
Wydukał pytająco, ze sporym zawahaniem wchodząc za zirytowaną Hermioną do dormitorium. Odruchowo  uniosła błagalnie ręce do góry i spojrzała na sufit salonu z frustracją.
- Na Merlina! Widzisz, a nie grzmisz!
- Ciszej Mionka, bo go obudzisz…
Szepnął przerażony i momentalnie poczuł na sobie jej pytające i zaskoczone spojrzenie.
- Co? Kogo?
Odruchowo zrobił krok do tyłu, zerkając błagalnie na resztę chłopaków. 
- Ja jej nie mówię. Malfoy, ty mów.
Dodał już pewniej, wbijając w Ślizgona swoje niebieskie oczy. Przywódca Slytherinu spojrzał na niego z oburzeniem i niezrozumieniem w jednym.
- Co? Czemu ja?
- Bo to wasze mieszkanie.
Walną odkrywczo Zabini, na co momentalnie Harry pokiwał z podziwem głową.
- Wyjątkowo solidny argument, nie dałeś mu szans na obronę.
Dodał jeszcze, starając się by czarnoskóry wcale jego ironii nie wyczuł, a dla podkreślenia faktu, jakie to było trafne stwierdzenie cicho zaklaskał. Draco, w ramach ogólnego zirytowania i wkurzenia głośno wypuścił powietrze, jednak postawił krok w stronę współlokatorki, odruchowo mierzwiąc swoje włosy i zbierając myśli.
- Dobra.... Granger, sama już się przekonałaś, że wszystko jest możliwe, prawda? Nocna wycieczka do Las Vegas, szalona impreza w kasynie, ty pracująca w burdelu, smok w mojej sypialni...
- Co? W twojej sypialni jest smok?
Jej przerażony i niedowierzający krzyk przerwał subtelną wypowiedź Ślizgona. Odruchowo podniósł ręce w obronnym geście, machając nimi zupełnie tak, jakby miało to w jakimś stopniu mu pomóc i uspokoić dziewczynę.
- Spokojnie Granger, dla mnie też to był szok.
To szczere stwierdzenie Malfoy’a wcale jej nie pocieszyło. Swoje wściekłe spojrzenie, z blondyna, przeniosła na swoich dwóch przyjaciół.
- Czy ja mam rozumieć, że mnie sprzedaliście do burdelu, a na moje miejsce wzięliście smoka?
- Możliwe. Tego jeszcze nie ustaliśmy.
Z opresji uratował ich Draco, ze swoim wyjątkowo szczerym stwierdzeniem. Przy okazji cieszył się, że Granger nie usłyszała komentarza Blaise'a, który przypomniał, że wcale jej nie sprzedali tylko oddali za żetony.
W dormitorium zapanowało całkiem duże zamieszanie, gdy kasztanowłosa ku przerażeniu wszystkich stwierdziła, że chce smoka zobaczyć. Oczywiście sprzeciw był zbędny i już po chwili całą piątką, z Malfoy'em na czele, stali przy drzwiach prowadzących do jego pokoju.
- Dobra, wchodzimy na trzy. Raz... Dwa... Trzy.
Jak Harry powiedział, tak też zrobili i Draco z impetem rozsunął drzwi swojej sypialni. Stanęli jak wryci, mierząc się nieodgadnionymi spojrzeniami w momencie, w którym smok nie tylko się na nich nie rzucił, ale skurczył i to do tego stopnia, że zamiast na całym łóżku, teraz mieścił się na poduszce. Leniwie podniósł na nich łeb, jednak równie leniwie położył go z powrotem, skulając się na poduszce i powracając do popołudniowej drzemki.
- Co jest z tym smokiem?
Mruknął w końcu Zabini, spojrzenie ze stworzenia przerzucając na resztę towarzyszy. 
- To efekt eksperymentu, skrzyżowania dwóch gatunków. Niestety coś im nie wyszło i ma zaburzony hormon wzrostu.
Pytający wzrok wszystkich spoczął na Hermionie.
- Co takiego?
- W zależności od tego czy je, czy też nie, kurczy się albo rośnie.
Ron wyglądał na najbardziej zaskoczonego i przejętego wypowiedzią przyjaciółki.
- To możliwe?
- Jesteśmy w świecie czarodziei, tu wszystko jest możliwe.
Odparł od niechcenia Wybraniec, na co Draco pokiwał potwierdzająco głową mruczą pod nosem charakterystyczne „oj tak...” Odruchowo Hermiona spojrzała na niego, a on na nią. Podniosłą atmosferę przerwało kolejne pytanie, tym razem zadane przez czarnoskórego Ślizgona.
- Skąd to wiesz?
Zabini z zaskoczeniem spojrzał na Gryfonkę. W odpowiedzi usłyszał ironiczne prychnięcie Dracona.
- Głupie pytanie. Zapomniałeś, że Granger wszystko wie?
Momentalnie jej oburzone spojrzenie przecięło go na wskroś.
- To nie było zabawne Malfoy. Czytałam o tym eksperymencie, prowadzonym przez Laboratorium Ministerstwa Magii.
Harry zamyślony wzrok z przyjaciółki, przerzucił na śpiącą miniaturkę smoka.
- Dobra, ale skąd on się tu wziął?
- W taki sam sposób jak bielizna Granger w samochodzie Dracona.
Mruknął Zabini i momentalnie poczuł na sobie świdrujący wzrok Wybrańca.
- Czyli?
W odpowiedzi czarnoskóry leniwie wzruszył ramionami, z niewinnym uśmiechem na ustach.
- Cud.
- Zamknij się.
Dla podkreślenie swoich zirytowanych słów Draco walnął Zabiniego w tył głowy. Harry przyłożył dłoń do czoła wzdychając przy tym ciężko, pozwalając sobie na chwile zwykłego, ludzkiego załamania. Po pięciu sekundach wziął się w garść.
- Dobra, spokój. Póki co wyjaśnijmy skąd wzięliśmy smoka.
Napiętą ciszę w pomieszczeniu przerwał ciemnoskóry Ślizgon, na którego twarzy pojawił się ogólny wyraz przerażenia i niedowierzania.
- Ja się chyba domyślam i myślę, że wy też....
Tu na moment urwał, przejeżdżając ni to niepewnym, ni zmieszanym i przerażonym spojrzeniem po pozostałych chłopakach.
- Na Merlina....to się nie dzieje naprawdę…..
Rzucił Wybraniec, ponownie pozwalając sobie na chwile osobistego załamania, ukrywając twarz w dłoniach. Prawa brew przywódcy Slytherinu odruchowo powędrowała do góry.
- Czekaj. Czy ty usiłujesz mi powiedzieć, że nawaliliśmy się do tego stopnia, że włamaliśmy się do Laboratorium Ministerstwa Magii i ukradliśmy smoka? 
Fuknął Draco mierząc swojego przyjaciela zirytowanym spojrzeniem. W odpowiedzi czarnoskóry pokiwał potwierdzająco głową.
- Tak, w dodatku nakarmiliśmy go hot-dogami i wróciliśmy na nim do Hogwartu.
- Ja pierdole....
Warknął zirytowany właściciel dormitorium, gwałtownie spuszczając ręce wzdłuż ciała i stawiając dwa kroki w bliżej nieznanym sobie kierunku.
- Wyrzucą nas ze szkoły!
Rzucił załamany rudzielec, opierając czoło o oliwkową ścianę pokoju. Odruchowo stalowy wzrok blondyna spoczął na nim.
- Gdyby Ministerstwo wiedziało, że to my, to zamiast tu, to skacowani obudzilibyśmy się w Azkabanie.
Wybraniec pokiwał potwierdzająco głową, zgadzając się z przemyśleniami Dracona.
- Fakt, tylko co zrobimy ze smokiem? Raczej nie pójdziemy im go oddać. Co teraz?
- Wygląda na to, że mamy jeszcze jedno zwierzątko Malfoy.
Pierwszy raz od dłuższego czasu odezwała się Hermiona, zrównując się z przywódcą Slytherinu ramionami i krzyżując ręce na piersi. Od razu potraktował ją wkurzonym i zirytowanym spojrzeniem. 
- Zapomnij Granger.... I nawet nie próbuj.
Dodał groźnie, wyciągając ostrzegawczo palec wskazujący, na widok słodkich oczu kasztanowłosej. Tym samym dając jej do zrozumienia, że ta sztuczka na niego nie zadziała, a trzy koty w dormitorium, gdziekolwiek teraz są, mu wystarczą.
- Hagrid nam pomoże.
Dodała już pewniej, spoglądając na pozostałych. Momentalnie na ich twarzach można było dostrzec wyraz ulgi i ogólne zadowolenie z pomysłu Hermiony. Harry zamyślił się na chwile, po czym przyznał przyjaciółce rację.
- Tak, masz rację. Musimy mu go tylko zanieść. Hagrid uwielbia smoki, na pewno znajdzie mu odpowiednie miejsce. A swoją drogą możemy być z siebie dumni, uratowaliśmy go przed kolejnymi eksperymentami.
- Jacuś.
Wszyscy spojrzeli na zamyślonego Rona. Draco w dość charakterystyczny sposób zmarszczył brwi, wbijając swoje zimne spojrzenie w młodego Weasley'a.
- Co?
Rudzielec, swoje niebieski oczy z paneli przeniósł na żądającego wyjaśnień przywódcę Slytherinu.
- Wydaje mi się, że tak go nazwaliśmy.
- Nazwaliśmy smoka Jacuś? Ale my musieliśmy być ostro nawaleni.
Krzyknął ożywiony Blaise, z rozbawieniem kiwając przy tym głową.
- To była szalona noc.
Westchnął Wybraniec. Hermiona spojrzała na niego ze zbolałą miną.
- Lepiej będzie nikomu o tym nie opowiadać…
Momentalnie Blaise spojrzał na Gryfonkę z ogólnymi oznakami niezrozumienia.
- Samemu sobie nie wierzę, że tak było, a co dopiero gdybym miał o tym mówić innym.
- Dobra, to wy trzej bierzcie smoka i idźcie do Hagrida.
Wszystkie pary oczu zatrzymały się na blondynie. Czarnowłosy Ślizgon spojrzał na swojego przyjaciela podejrzliwie, następnie na stojąca obok niego Hermionę.
- A wy?
- A my tu mieszkamy, jak już wcześniej zauważyłeś i mamy sobie z Granger parę rzeczy do wyjaśnienia. I szczerze powiedziawszy mam was już dość.
Dodał dobitnie, mierzwiąc przy tym skrócone już jakiś czas temu włosy. Jego przyjaciel nie był uzasadniony taką odpowiedzią i nawet nie starał się ukryć swojego oburzenia.
- No wiesz? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy?
- Dokładnie. Właśnie po tym wszystkim mam was dość. 
Mimo wszystko trójka chłopaków również przyznała Malfoy'owi rację. Zresztą był to najwyższy czas by się rozstać i powrócić do rzeczywistości i wspólnego dystansu, próbując zapomnieć o tej szalonej imprezie i jeszcze bardziej zakręconym poranku. Zawinęli wyjątkowo łagodnego smoka w prześcieradło i bez słowa rozstali się z właścicielami mieszkania, w duchu modląc się by Hagrid naprawdę pomógł im pozbyć się tego nieoczekiwanego gościa. Przy okazji odnalazła się trójka kotów, która przerażona obecnością naturalnego wroga, przeczekała cały ten ciężki okres pod łóżkiem blondyna.



 *



Harry, Ron i Zabini wyszli i pierwszy raz od dawien dawna, w dormitorium na czwartym piętrze, zapanowała niczym niezmącona cisza. Hermiona stała na środku salonu, niezdarnie przy tym skubiąc wymalowane paznokcie. Dalej miała na sobie długie szpilki i jego białą koszule, chociaż nawet mu to nie przeszkadzało. Stał obok niej, uważnie patrząc na jej speszoną postawę, zastanawiając się czy Gryfonka również wraca pamięcią do tego, co jeszcze kilka godzin temu miało między nimi miejsce.
Już od jakiegoś czasu miał przed oczami urywki wspomnień z minionej nocy. Pamiętał jak byli w klubie i razem ze sobą pili i rozmawiali, w ten ich charakterystyczny, trochę dwuznaczny sposób. Powracało do niego coraz więcej wspomnień, również te jak wyciągnęła go w kasynie na parkiet, chociaż Merlin mu świadkiem, że nigdy nie lubił tańczyć. Nawet pamiętał, że zgubili gdzieś pozostałych i przez pewien czas byli tylko we dwoje, rozmawiając na jakimś balkonie i wspólnie oglądając panoramę zasypiającego miasta. Tylko nie mógł sobie przypomnieć o czym wtedy rozmawiali, ale to nie zdawało mu się być ważne, nie tak bardzo jak fakt, że dobrze się przy niej czuł. Bez znaczenia było jej pochodzenie, status, wygląd, czy to, że była ze znienawidzonego Gryffindoru... Pamiętał to uczucie i nie chciał o nim zapomnieć, chociaż rozsądek uparcie wmawiał mu, że powinien. 
Kojarzył nawet kiedy byli na dachu Hogwartu i kasztanowłosa przez przypadek rozerwała swoją sukienkę. To wtedy dał jej swoją koszulę, a ona zrobiła z niej sukienkę zastępczą. Pamiętał również, że śmiejąca się Hermiona siedziała obok niego w samochodzie, gdy prowadził, ale nie wiedział skąd się wzięła tam jej czerwona bielizna i dlaczego poszedł do sklepu po paczkę prezerwatyw. I za cholerę nie wiedział, czy to wydarzyło się naprawdę, czy wyobraźnia żartowała sobie z niego w dość okrutny sposób.
- Granger…. co między nami zaszło w nocy?
Spytał w końcu, sam zaskoczony niepewnością swojego głosu. Odruchowo uniosła na niego pytające i zmieszane spojrzenie, obejmując się przy tym ramieniem.
- Co masz na myśli?
- Przespaliśmy się ze sobą?
Jego bezpośrednie pytanie odbiło się od każdej ściany salonu, niemal jak echo. Na twarzy Hermiony pojawiło się coś na wzór bladego i wymuszonego uśmiechu. Prychnęła pod nosem, odwracając głowę w bok, swoje bursztynowe oczy zatrzymując na ciemnych panelach salonu.
- Spokojnie Malfoy, nie musisz się bać o swoją reputację. Nie zrobiliśmy tego. Zresztą i tak nic nie pamiętasz, więc po co to pytanie?
- Bo o tym akurat chciałbym pamiętać.
Podniosła na niego rozbiegane spojrzenie, nie wiedząc czy się przesłyszała, czy arystokrata naprawdę powiedział coś takiego.
- Słucham?
- Gdybyśmy to zrobili Granger, to tylko o tym chciałbym pamiętać z całej tej nocy.
Odparł spokojnie, uśmiechając się do niej w sposób, którego jeszcze nigdy nie doświadczyła. Było w nim jednak coś charakterystycznego. Coś, co w tej jednej, krótkiej chwili wywróciło jej życie do góry nogami. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że Malfoy stał naprawdę blisko niej. Zupełnie nie rozumiała sensu jego słów i nawet nie próbowała udawać, że jest inaczej.
- Dlaczego?
Jej cichy, niepewny szept wprawił w ruch cząsteczki powietrza, które zatrzymały się na jego ustach. Na twarzy Ślizgona pojawił się prawie niewidoczny uśmiech.
- Wiedziałbym, czy warto by było to teraz powtórzyć.
Zapomniała się zarumienić. Wpatrywała się w niego zaskoczona, nie mogąc zapanować nad drżeniem rąk, głosu i serca.
- A co z twoją ...
- Piłem z twoimi przyjaciółmi Granger. Włamałem się do Ministerstwa Magii, leciałem na smoku z Potterem i Weasley'em, siedziałem w mugolskim areszcie, przetrzymywałem w dormitorium smoka i dziecko, ukradłem narkotyki szefowi mafii i wyciągałem największą kujonkę w Hogwarcie z burdelu. Myślę, że mojej reputacji już nic nie zaszkodzi...
Uśmiechnął się do niej lekko, choć z każdą sekundą w pomieszczeniu rodziło się bliżej nieokreślone napięcie. Uśmiech na twarzy chłopaka zrobił się niemal niewidoczny. Spojrzał na nią z nieznaną sobie czułością, spuszczając wzrok na jej rozchylone wargi, powoli się nad nią nachylając. Uniosła głowę, napotykając palący błysk w jego stalowych źrenicach.
- Malfoy?
Wyszeptała cicho i niepewnie, podrażniając wargi chłopaka swoim rozgrzanym oddechem. Arystokrata był tak blisko niej, że jedyne co czuła to jego drogie perfumy. Jej serce biło jak oszalałe i miała wrażenie, że zaraz po prostu wyskoczy z jej klatki piersiowej i już nigdy więcej do niej nie wróci. 
Na ułamek sekundy delikatnie przegryzł dolną wargę, by po chwili lekko uchylone usta jeszcze bardziej zbliżyć do jej warg i spojrzeć na nią tak, jak jeszcze nigdy na żadną dziewczynę. Jego wzrok palił jej skórę, choć oddałaby wszystko by wrażenie to nigdy się nie skończyło.
- Mam ochotę cię pocałować Granger...
Jego męski szept sprawił, że na jej policzki wkradł się lekki rumieniec. Uniosła na niego swoje błyszczące oczy, nieświadomie również rozchylając swoje wargi.
- Ja ciebie też Malfoy, ale mam wrażenie, że gdy to zrobię, to nie będę mogła przestać.
Szepnęła prawie niedosłyszalnie, czując usta blondyna tuż przed swoimi.
- Brzmi nieźle.
Wyszeptał lekko się przy tym uśmiechając i ocierając koniuszek swojego nosa o jej. Dłonią delikatnie ujął jej policzek, nieznacznie przechylając głowę.
Jej serce zamarło, jego z kolei pierwszy raz zabiło. 
Przymknęła powieki, na kilka sekund ulegając subtelnemu dotykowi chłopaka i jego palącej bliskości. Nim ich usta się spotkały, niepewnie otworzyła oczy i przegryzła swoje wargi, spuszczając wzrok na tors arystokraty.
- Nie mogę Malfoy. Ty też nie.
Pierwszy raz w życiu zabolały go słowa Gryfonki. Czuł, że właśnie tracił coś czego już nigdy nie odzyska. Z opanowaniem spojrzał na jej pochyloną twarz, nawet nie zdając sobie sprawy, ze smutku w swoich oczach. Uśmiechnął się blado, rozumiejąc, że Hermiona nigdy nie będzie jego. 
- Co cię powstrzymuje?
Jej rozbiegane, bursztynowe oczy zatrzymały się na jego stalowych, nieruchomych źrenicach.
- Zdrowy rozsądek. A ciebie?
- Ty.
Odparł szczerze, poważnie i zgodnie z prawdą, zabierając swoją dłoń z jej policzka i lekko się od niej odsuwając. Na chwile przymknęła powieki, zupełnie jakby bała się, że zaraz się rozpłacze. Zacisnęła przy tym mocno swoje wargi, powstrzymując się przed zbędnym wybuchem uczuć. Jeszcze nigdy nie czuła tyle co teraz. O czym to świadczyło?
Bała się zadawać samej sobie to pytanie, jeszcze bardziej bała się odpowiedzi.
Dopiero po chwili uniosła na niego rozkojarzone spojrzenie. Nie rozumiała, dlaczego Draco był w stanie przekroczyć tę granicę, której po żadnym pozorem ani on, ani ona, przekraczać nie powinni. Nigdy.
- A co z rozsądkiem?
Na jego twarzy pojawił się dwuznaczny, choć trochę ironiczny uśmiech.
- Mój zdrowy rozsądek kończy się tam gdzie zaczyna twoja bielizna Granger.
Hermiona spuściła zmieszany wzrok na panele, a on odsunął się od niej, choć ciągle miał ją na wyciągnięcie ręki. Kasztanowłosa objęła się ramieniem, wyglądała przy tym na wyjątkowo smutną i zagubioną.
- Malfoy?
- Hmm?
- Przypomniałeś sobie wszystko? 
- Większość.
Dopiero teraz Gryfonka odważyła się podnieść na niego swoje smutne spojrzenie, choć prędko znowu spuściła je na panele salonu. Tak było łatwiej i bezpieczniej.
- Co jest?
Lekko zmarszczył brwi, nie rozumiejąc jej cichego pytania.
- Co masz na myśli?
Przez moment jej blada twarz zdradzała oznaki zmieszania i skrępowania. Jednak już po chwili znowu na niego spojrzała. W tej jednej, krótkiej chwili jej błyszczące, bursztynowe oczy zawładnęły jego światem, chociaż nawet nie był tego w pełni świadomy.
- Co jest... między nami? Czy to, co się między nami działo, miało jakieś znaczenie Malfoy? Czy też zawsze coś takiego dzieje się między dwójką młodych ludzi, po tabletkach gwałtu i hektolitrach alkoholu?
Na moment w dormitorium na czwartym piętrze zapanowała cisza. Trwała ona zaledwie kilka sekund, choć było to najdłuższe pięć sekund w życiu obojga. Draco miał wrażenie jakby ktoś próbował mu wydrzeć serce prosto z klatki piersiowej. Oczywiście, że miało, cholernie dużo. Nawet za dużo. Ale wiedział, że nie może tego powiedzieć. Dalej powinni się nienawidzić. Dalej powinni być wrogami. Tak było lepiej i łatwiej. Dla wszystkich.
- Uwierzysz mi Granger, gdy ci powiem, że nie miało to żadnego znaczenia? 
Wiedziała, że będzie tego żałować, wiedziała, że zaboli tak jak jeszcze nigdy, ale nie mogła pozwolić sobie na wybuch uczuć w stosunku do Ślizgona. Tak samo jak on nie mógł w stosunku do niej. Uniosła na niego pewne spojrzenie, najbardziej na świecie żałując tego co sekundę później powiedziała.
- Tak.
To krótkie słowo było jak nóż wbity w klatkę piersiową obojga. Na moment przymknął powieki, zupełnie jakby żegnał się ze wspomnieniami wspólnie spędzonej nocy i tym samym wymazywał ją z pamięci. Po chwili spojrzał na dziewczynę, przybierając na twarz swoją codzienną maskę obojętności.
- To co się między nami wydarzyło minionej nocy, nie miało żadnego znaczenia Granger.
Sam nie wiedział jak udało mu się to powiedzieć, w dodatku w tak oschły i zimny sposób. Hermiona mocno przymknęła powieki, zaciskając przy tym usta w cienką linie, zupełnie jakby próbowała powstrzymać wzruszenie. W odpowiedzi kiwnęła głową na znak, że rozumie.
- Zapomnijmy o wszystkim.
Wyszeptała cicho, próbując zapanować nad drżeniem rąk, głosu i serca. Spojrzał na nią z ledwo widocznym bólem, zupełnie tak jakby było to pożegnanie i miał jej już nigdy więcej nie zobaczyć.
- A potrafisz?
- Już zapomniałam. 
Jej głos zabrzmiał pewniej niż zamierzała i niż chciała. Wbiła w chłopaka swoje chłodne spojrzenie, chowając uczucia gdzieś głęboko na dnie szafy i wracając do swojej codziennej postawy.
- Nic się między nami nie zmieniło Malfoy.
Dodała dobitnie, a jej poważny, bezemocjonalny głos przeciął powietrze na wskroś.
W odpowiedzi Draco pokiwał przecząco głową.
- Zmieniło Granger. Jeszcze bardziej cię nienawidzę, a myślałem, że to już niemożliwe.
Uśmiechnął się do niej w swój ulubiony Ślizgoński sposób, tym samym powracając do ich codziennego zachowania, znacznego dystansu i wzajemnego, beznamiętnego traktowania. Wszystko wróciło do normy. Tak po prostu. 
Nim dziewczyna odpowiedziała, jego wzrok spoczął na wysokości jej piersi.
- Skoro już wszystko ustaliliśmy Granger, to chciałbym swoją koszulę z powrotem.
Kiwnęła głową i odwróciła wzrok w stronę łazienki.
- Jak tylko...
- Teraz.
Przerwał jej poważnie, mierząc ją swoim stalowym, pewnym siebie spojrzeniem. Na jego twarzy pojawił się arogancki półuśmiech. Domyśliła się o co chodziło chłopakowi. Spojrzała na niego z oburzeniem i obrzydzeniem, lustrując go z góry na dół.
- Ty dupku!
Draco puścił komentarz dziewczyny mimo uszu.
- Szybciej Granger, nie mam całego dnia.
- Ty...
Nie dane jej było dokończyć swojej myśli. Przerwał jej wypowiedź w momencie, w którym odpięła wszystkie guziki. Z aroganckim, pewnym siebie uśmiechem, uważnie zjechał rozebraną dziewczynę z góry na dół. Na jej twarzy pojawiły się dwa rumieńce wstydu i złości co sprawiło, że widok ten podobał mu się jeszcze bardziej.
- Granger...
Spojrzała na niego z nienawiścią, jednocześnie ściągając jego koszulę z ramion, po raz kolejny eksponując przed nim swoje ciało i koronkową bieliznę.
- Mój rozsądek właśnie się wyłączył.
Szepnął z cwaniackim półuśmiechem, lekko przegryzając przy tym dolną wargę. Spojrzała na niego rozjuszona i prędko zgniotła w dłoniach część jego garderoby.
- Za to mój działa całkiem dobrze i mówi mi, że jesteś dupkiem.
Warknęła, rzucając w chłopaka pomiętą koszulą. Szybkim krokiem i głośnym stukaniem dziesięciocentymetrowych szpilek, odeszła od niego i z trzaskiem drzwi zamknęła się w łazience. Ścisnął mocniej swoją koszulę i lekkim uśmiechem obdarował drzwi, za którymi zniknęła Hermiona. Mimo wszystko, miniona noc była tą najlepszą w całym jego życiu. Niczego nie żałował.
- Ja nie zapomnę Granger…
Szepnął cicho, odruchowo spuszczając wzrok na część swojej garderoby. Uśmiechnął się lekko, gdy zdał sobie sprawę, że jego koszula pachniała jego ulubionymi perfumami, należącymi do kasztanowłosej Gryfonki.



_________
______________


Koniec.
Cieszycie się?
Ja też.

Jak już pewnie zauważyliście, rozdział ten śmiało można nazwać parodią. Warto to podkreślić i czytać go z przymrużeniem oka, a czasem i dwóch. Oczywiście mam świadomość, że jest więcej niż nierealny, ale raz na jakiś czas można pozwolić sobie na nutkę szaleństwa. Prawda? Ja się wyjątkowo dobrze bawiłam pisząc go i mam nadzieje, że będziecie mieli podobne odczucia gdy będziecie go czytać.



                                                                    






91 komentarzy:

  1. Pierwsza! :D DZIĘKI, DZIĘKI, DZIĘKI! <3<3 KOCHAM TWÓJ BLOG, NAWET NIE WIESZ JAKĄ RADOŚĆ MI DAJESZ.
    <3

    OdpowiedzUsuń
  2. co prawda- nierealny rozdział, w sumie cały tamten magiczny świat jest nierealny więc się nie ma o co czepiać.:)
    długo czekałam, ale było warto.
    czułam, że gdyby jednak zakończenie tego rozdziału było inne to śmiało ta historia mogłaby dobiec końca (takie miałam wrażenie). A tego bym nie chciała. Chociaż zrobiło mi się trochę dziwnie smutno bo tej konwersacji Hermiony z Draco. Mam nadzieję, że ich stosunki będą takie jak w dniu balu i kilku poprzedzających go dni.
    Jedyne co mogę życzyć to dużo weny i serdecznie pozdrawiam.;D;*
    P/E

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. Trzecia xxxD! Jezu, kocham Cię. I nienawidzę. Przestań! Nie! Pisz dalej! Szybciej! Boże, mój brzuch :< ♥. Nie wiem czy od śmiechu, czy od cudownej końcówki i słów Malfoya "Ja nie zapomnę Granger.". Jezu... to taakie cudowne *.*!

    OdpowiedzUsuń
  5. O żesz w morde jeżozwierza! Czytam bloga od dawna, ale dopiero dziś pierwszy raz skomentuje :)
    Genialnie napisane! Widze nawiązanie do mojego ukochanego filmu Kac Vegas. Postacie są genialnie wykreowane: komiczne, ale potrafiące zachować powagę, gdy sytuacja tego wymaga. Kolejnym plusem, jak dla mnie, są długości rozdziałów. Pochłaniam je na raz, czasami czytając po kilka razy :)
    Nie umiem pisać "mądrych" komentarzy, więc żeganam i życzę tonę weny!
    Tusia :D

    OdpowiedzUsuń
  6. "jej serce zamarło. Jego z kolei pierwszy raz zabiło" <3 Uwielbiam <3 Wspaniale wykreowana wizja Draco
    Masz wielki talent, ale pewnie słyszałaś to już milion razy. Pisz dalej, bo pomijając drobne błędy, które na szczęście są coraz rzadsze, twoje teksty są tak dobre, że oczarowały nawet takiego zagorzałego wroga Dramione jak ja.
    Tak więc, natchnienia, wytrwałości w pracy nad sobą i poczucia humoru, którego na razie Ci nie brakowało. Dziękuje za te godziny śmiechu, które nam wszystkim ofiarowałaś. I czekam na kolejną notkę!

    OdpowiedzUsuń
  7. ten rozdział jest wspaniały!!! naprawdę nigdy w życiu nie czytałam lepszego. ale chciałabym by draco i hermiona zbliżyli się do siebie. szkoda że znowu będą UDAWAĆ że się nienawidzą. chciałabym żeby się di siebie zbliżali.
    wszystko świetne życzę weny
    i z niecierpliwością czekam na nastęny:)

    OdpowiedzUsuń
  8. To jest świetne!!! Warto było czekać ;) Weny życzę ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. hahaah więc tak. przeczytałam wczoraj ale dopiero dzisiaj pozbierałam się na tyle, żeby napisać komentarz ! :D Kac Vegas przy tym wymięka, naprawdę ! boskie dialogi i świetnie opisane sceny, jesteś mistrzem ! :D

    OdpowiedzUsuń
  10. Na Merlina, gdybym miała napisać komentarz w którym przekazałabym to jak bardzo podoba mi się ten rozdział to byłabym lepsza od Mickiewicza a jego trzynastozgłoskowiec mógłby iść w cholerę.

    Czyli w dwóch słowach, no dobra, w pięciu: kocham, kocham, kocham ten rozdział! ♥

    Pozdrawiam!
    Warto było czekać tyle czasu :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piszesz coraz leprze rozdziały, jednak wolałam gdy były one bardziej... realistyczne.
    Mimo wszystko masz talent, nie mogę się doczekać następnej notki^^

    OdpowiedzUsuń
  12. Genialny rozdział...

    OdpowiedzUsuń
  13. Od dziś będziesz traktowana inaczej i aktualności, które nie wskoczą w 'normalną' listę, będą aktualizowane ręcznie w innej liście, bo byłaś pokrzywdzona i dziewczyny nie mogły wiedzieć o nowych notkach u Ciebie. Tak więc: Jeżeli jakaś notka znowu nie wskoczy normalnie, powiadom nas o tym fakcie, a któraś z nas zaktualizuje Twój blog ręcznie :)

    Mam nadzieję, że nie będziesz się czuła w jakikolwiek sposób... zepchnięta na drugi plan przez blogspot z tym rozwiązaniem :)

    Pozdrawiam, Alex ;*

    OdpowiedzUsuń
  14. Opłacało się czekać :) Genialny rozdział, a Blaise mnie rozwalił <3 śmiałam się cały czas :D

    OdpowiedzUsuń
  15. Cudowny rozdział! :D Czytam Twojego bloga od początku, jest wspaniały! :D Uwielbiam zawartą w nim treść. Blaise po prostu mnie załamał swoim zachowaniem. Podobało mi się zachowanie Harry'ego. Było arcygenialne :D Draco też mnie zaskoczył w paru momentach. Pokazał się od strony prawdziwego faceta, który kocha swoje auto jak dziecko i pieści zarazem. Ron wyszedł trochę na takiego niekumatego małego chłopca. Cały rozdział mnie bardzo rozśmieszył i zaskoczył! :D Po prostu - FANTASTYCZNY!
    ps. Mogę dodać Twojego bloga do linków? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje za komentarz, właśnie chciałam by w tym rozdziale zachowanie każdego bohatera było specyficzne i jak zauważyłaś,chyba Ron najbardziej na tym ucierpiał :d
      A oo do linków - Oczywiście, jak najbardziej, będzie mi bardzo miło :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Extra Ci to wyszło :D nie ma co - naprawdę świetnie ;)

      Usuń
  16. Ja chcę kolejny rozdział ..jeszcze nigdy tak sie nie uśmiałam ..Lepsze od Kac Vegas....czekam na kolejny szybko..!

    OdpowiedzUsuń
  17. Wspaniały rozdział ;D Dialogi są powalające i te sytuacje... Jak czytałam początek skojarzyło mi się z Kac Vegas, a efekt jest powalający. Jeszcze to co się dzieje... Na pewno będę czytać dalej i z niecierpliwością wyczekiwać kolejnego rozdziału. Życzę weny, tak to najważniejsze. Pozdrawiam ;D

    OdpowiedzUsuń
  18. WYŚMIENITY ROZDZIAŁ!!!!!!! To oparcie na Kac Vegas to był mega pomysł! Kocham twojego bloga! Każdy rozdzial mnie zaskakuje i aż nie moge sie doczekać co wymyslisz w następnym...Nawet nie masz pojęcia jak to opowiadanie trzyma w napięciu :)
    Dziekuje i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  19. Do teraz nie jestem w stanie pozbierać się po lekturze rozdziału. Oczywiście w pozytywnym znaczeniu ;)
    Mój mózg nie kontaktuje. Nie wiem czy nadal jestem tam z nimi i jeżdżę wypasioną furą młodego Malfoya, czy już przed monitorem komputera. Krótko mówiąc. WOW!!! *.*
    Każda rozmowa, każdy ich ruch zostały mistrzowsko opisane. Dialogi po prostu magiczne! Ociekające sarkazmem wypowiedzi i gesty... Achhhh <3
    Według mnie rozdział jak najbardziej realny.
    Fantastyczny miałaś pomysł z odnajdywaniem kawałków zagadki za pomocą paragonów.
    Podczas lektury miałam takie dwa stany. W jednym śmiałam się do rozpuku, a w drugim nie potrafiłam zaczerpnąć powietrza podczas gdy do moich oczu nabiegały łzy.
    Chyba wiesz, o który moment mi się rozchodzi. ;)
    "- Ja nie zapomnę Granger."

    Kurde ale się rozpisałam. xD
    Następnym razem wyślę Ci Raffaello bo ono wyraża więcej niż tysiąc słów. :D
    Weny życzę.
    I ani mi się waż zawieszać bloga!
    No. To wszystko ;)

    OdpowiedzUsuń
  20. ZAJEBISTE!!! To jest naprawdę kwikogenne :D Sorry, że wcześniej nie komentowałam ale nie miałam dostępu do komputera. Czemu Malfoy nie przespał się z Granger, po tym jak wiewióra, Wybraniec i mudżyn wyszli? Czeeeemmuuuuu? Się wzruszyłam jak przeczytałam ''- Ja nie zapomnę Granger.''Żonka Rona mnie rozwaliła. We wszystkich opowiadaniach jest przedstawiony jako idiota, który ma zadatki na Śmierciożercę i dobrego damskiego boksera. U Ciebie jest po prostu niemądrym chłopaczkiem i do tego takim uroczym (ale mojego Malfoyka nie przebije). Granger w burdelu. Ja nie mogę *zwija się ze śmiechu* XD A Zabini to chyba jaki wróżbita. Jego teksty mnie rozwalały. Śmiałam się jak wariatka aż mama przyszła sprawdzić co się dzieje. Kobieto ty masz talent!!! Ja go nie mam dlatego nawet uporządkowanego komentarza nie mogę napisać (a może to dlatego, ze za 10 minut mam iść na autobus do szkoły?). W każdym razie pozdrawiam, życzę weny i pytam ''Kiedy nowy rozdział?'', bo jestem ciekawa jak się to dalej rozwinie :)
    ~ Misty Dreamer :3

    OdpowiedzUsuń
  21. Czytam twojego bloga od początku.. każdy rozdział jest inny i zaskakujący. Każdy robi błędy więc nie powinnaś się nimi specjalnie przejmować, lecz nie twierdze że masz ich nie poprawiać. Ale ten rozdział jest poprostu MEGA!!!!!! Żadne dramione mnie jeszcze tak nie zachwyciło a troche ich już przeczytsłam. Masz duży potencjał i ogromny talent. Bardzo ci zazdrosze umiejętności ciekawego opisywania sytuacji i w ogóle takiego pisania. Życze dużo weny i z wielką nicirpliwością czekam na nn.
    McDusia ;*

    OdpowiedzUsuń
  22. KOCHAM CIĘ KURDE, TO OPOWIADANIE TAKŻE, A TEN ROZDZIAŁ SZCZEGÓLNIE. Dawno się tak nie uśmiałam, prześwietne! Może jestem maniakiem filmowym, ale jak to czytałam to w poszczególnych fragmentach miałam przed oczami sceny z Kac Vegas. Smok zamiast tygrysa, szefowie mafii, zgubienie kogoś xd Ale rozdział fantastyczny, warto było czekać. Myślę, że publikowanie rozdziałów od początku to dobry pomysł, bo jak ostatnio czytałam jeszcze raz historię od początku to strasznie mnie irytowało to skakanie między stronami, w dodatku onet straszliwie zamulał. Życzę duuuuuużo weny i wspaniałych pomysłów! POZDRAWIAM SERDECZNIE, Edyta :3

    OdpowiedzUsuń
  23. BOSKIE! NORMALNIE KOCHAM TO OPOWIADANIE ,A TEN ROZDZIAŁ POWALA! JEST PO PROSTU NIESAMOWITY!

    /aga

    OdpowiedzUsuń
  24. Hej :) Zwykle dokładnie omawiam każdą notkę, i widzę, że tu będę miała "mały" problem. Jednak zrobię to i jutro, lub dzisiaj skomentuje ;p

    OdpowiedzUsuń
  25. Hej! Jestem stałą czytelniczką tego bloga, ale dopiero teraz postanowiłam skomentować. Jak mam być szczera to muszę ci powiedzieć, że to najlepszy rozdział jaki kiedykolwiek miałam okazję czytać. Polecam też mojego bloga: i-ze-cie-nie-opuszcze-az-do-smierci.crazylife.pl. Dopiero zaczynam ale już mam pomysł na całą fabułę. Na moim blogu Hermiona zmieni się nie do poznania.

    OdpowiedzUsuń
  26. WIĘCEJ! WIĘCEJ! WIĘCEJ!

    OdpowiedzUsuń
  27. KOCHAM TO OPOWIADANIE! :D uśmiałam się nieźle, na poczatku myślałam, że to będzie sen a tu bam naprawdę.;D Tyle tego było, że nie wiem o czym pisać:D hahha Twoje poczucie humoru jest nie możliwe:D chciałoby się czytac wiecej i wiecej:D Mam pyt na ile rozdziałów przewidujesz to opo?;)
    Kurcze Draco chce Hermionę, ona chce jego a nie są razem:D
    Ale w sumie podobają mi się te ich rozmowy, czasami wrednie brzmiące.:D haha czekam na następnyyy:D pisz szybko prosze cię;d

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właściwie to sama nie wiem ile rozdziałów przewiduje. :) Będę pisać póki starczy mi weny i sił. A jeśli chodzi o pomysły to mam ich jeszcze bardzo dużo i w pewnym momencie, wstępnie przewiduje, przeskok opowiadanej historii o kilka lat później :)

      Usuń
  28. Oczywiście jak zawsze, podobało mi się. Nawet BARDZO! xD

    OdpowiedzUsuń
  29. Boski rozdział!!!!Nie mogę doczekać się kolejnej notki :) Pozdrawiam :D

    OdpowiedzUsuń
  30. Dawaj następną notkę, świetny blog. Cały ten rozdział... Wspaniały. Już miałam nadzieję, że między Draco a Hermioną do czegoś dojdzie, ale mam wrażenie, że to tylko kwestia czasu, więc cierpliwie poczekam. xD

    Informuj mnie o nowych rozdziałach, dobrze?
    Pozdrawiam
    Vilene (nie-pytaj-mnie-o-jutro.blogspot.com)

    OdpowiedzUsuń
  31. że tak zapytam z czystej ciekawości, ile jeszcze rozdziałów masz w planach napisać? :) i z góry błagam, żeby nie była to mała ilość :DD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aż mi sił i weny starczy :) Póki co, pomysłów mam bardzo dużo i nawet nie myślę, a tym bardziej nie planuje, zakończenia tego opowiadania :) Najpewniej w pewnym momencie pojawi się przeskok w czasie i historia będzie działa się kilka lat później, po wydarzeniach w Hogwarcie :)
      Póki co, jeszcze wiele rozdziałów przed nami :)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  32. Witam, zostałaś przeze mnie nominowana do Liebster Award; pytania znajdziesz na moim blogu.
    pozdrawiam ; )
    Panna Malfoy
    karuzela-uczuc-dramione.blog.onet.pl

    OdpowiedzUsuń
  33. Zostałaś nominowana do Liebster Awards

    http://piesni-kosoglosa.blogspot.com/2013/02/liebster-award.html#comment-form

    OdpowiedzUsuń
  34. "11) Dałam się ponieść chwili i całkiem zbliżyłam naszych bohaterów do siebie, ale nie oszukujmy się, długo już takich bezpośrednich motywów nie będzie."

    nie podoba mi się to. już 35 rozdział a między nimi nie ma żadych pocałunków , nic ?
    troche to dziwne.. ile jeszcze będziemy musieli czekać na rozwinięcie uczucia? rok ?

    powinno coś między nimi zacząc sie dziać, ale to twoja historia i nie będe cie pouczac.. sama wiesz co dla twoich bohaterow jest najlepsze.

    Pozdrawiam M.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nie mówiłam, że to opowiadanie będzie romansidłem, opowiadającym o wielkiej miłości na miarę Disney'a :) Podkreśliłam to również w "zarysie bloga".
      Chciałam by to opowiadanie, w lekki sposób opowiadało o niechcianych choć wspólnych przygodach tej dwójki bohaterów oraz o ich odmiennych charakterach i zupełnie różnych środowiskach w jakich żyją.
      Love story nigdy pisać nie chciałam :)
      Bezpośrednie zbliżenie bohaterów (w formie pocałunku)planowałam wraz z ostatnim rozdziałem tego opowiadania. Teraz trochę plany pozmieniałam, nie mniej jednak, w najbliższym czasie nie planuje żadnych bezpośrednich akcji. Przykro mi. Wiem, że tym stwierdzeniem rozczarowałam nie tylko Ciebie, ale mam nadzieję, że jakoś mi to wybaczycie :)Jeśli nie, to dziękuje, że aż do tej pory ze mną i tym opowiadaniem wytrwaliście :)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  35. kiedy następny rozdział ? <3

    OdpowiedzUsuń
  36. Zgadzam się z M. Ile można czekać na glupiego całusa? :D
    Super rozdział, ale ja nie moglam z zakonczeniem. A już myślałam że coś się wydarzy... ;) Czekam na kolejną notkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. oj można :) Wstępnie właśnie na tym wyczekiwanym pocałunku planowałam skończyć opowiadanie :)Teraz jednak trochę plany pozmieniałam, nie mniej jednak w najbliższym czasie, aż takie zbliżenie nie jest planowane. Pozdrawiam :)

      Usuń
  37. Hehe … cudny rozdział. Dopiero po „Ich oczom ukazało się kilkumiesięczne dziecko leżące na stercie porozrzucanych ciuchów, należących do niego i Hermiony” zczaiłam o co w tym „Kac Hogwart” chodzi xD Ale się uśmiałam. Nie no a szczególnie wtedy gdy Zabini znalazł spodnie – to było dobre :D Już od 2 dni męczę się i czytam tw opowiadanie przez co w nocy nie śpię ale pomimo wszystko :) Było warto. Szkoda że z Hermi i Draco nic się nie stało :( No ale liczę że może w najbliższej przyszłości... Aż do teraz śmieję się z niektórych momentów. Zajebisty pomysł miałaś Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział

    OdpowiedzUsuń
  38. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  40. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  41. Świetnie piszesz zapraszam na swój blog:http://zaczarowana788.blogspot.com/2013/02/prolog-drobna-blond-wosa-dziewczyna.html

    OdpowiedzUsuń
  42. ŚWIETNE!!! Zrób "Kac Hogwart 2" Ploszeeeeeeeeeeeeeee...
    TO BYŁO GENIALNE!!!!!! Najlepszy koniec: "Ja nie zapomnę Granger" !!!!!! Czekam na kolejną notkę i mam nadzieję że się w końcu pocałują!

    OdpowiedzUsuń
  43. znakomity rozdział! jestem pod ogromny wrażeniem

    OdpowiedzUsuń
  44. lubię gdy bohaterowie się do siebie zblizają. jednak w tym rozdziale było to jak na nich(jak dla mnie) zbyt uczuciowe. Lubie kiedy Draco jest ironiczny. Jak Hermiona igra z ogniem. Fajnie by było gdyby ciągle lądowali w takich dwuznacznych pozycjach. :)nadało by to takiego rozmachu. I nie oszukujmy się, opowiadanie zmierza ku końcowi. Uważam że nie ma sensu robić tasiemca. Skarbie, będzie trzeba iść dale i napisać coś wyłącznie autorskiego. Za co cenie twojego bloga? Bo każdy ma harakter. Draco jest arogantem a ja osobiście mam słabość do złych chłopców. Hermiona, hahaha. Ona jest genialna. Naprawdę. Pieszczotliwie można ją określić mianem małej debilki. :) Oczywiście to bardzo pozytywna osoba. Ron jak to Ron. Dobrze, że ty jako jedna z niewielu nie pokazujesz go jako przerośniętego wieprza który jest hamem itp. Blaise... Książke Harrego Pottera ostatnio czytałam 4 lata temu. Nie pamiętam tej postaci. Jednak na tym blogu jest ona jak najbardziej pozytywna. Nie mogę też tej notki porównać do Kac Vegas bo nigdy tego filmu nie obejrzałam. Chyba już wszystko napisałam. Życzę powodzenia w kreowaniu dalszych losów bohaterów. :)
    ps. Czytam już od wakacji, jednak tak mi si teraz zachciało napisać kom. :) a tą notke przeczytałam tuż po dodaniu tylko teraz pisze. :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Twoj blog powala na kolana,ogromny szacunek!Widzę ,że się oglądało Kac Vegas:D Uwielbiam Dracona a ty przedstwawiłaś go idealnie!Czekam na kolejną notkę.
    zapraszam na swojego bloga lordvoldemortdaughter.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie! Kac Vegas! Pomyślałam dokładnie o tym samym ;)

      Usuń
  46. Zmieniłam adres bloga:http://zaplatanawopowiesciach.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  47. kiedy cos nowego? ;)

    OdpowiedzUsuń
  48. Chciałabym się podzielić swoją opinią na temat Twojego bloga, a więc:
    1) Blog jest zajebisty, czekam na kolejne części z niecierpliwością, a cierpliwa nie jestem.
    2) Uważam, że nie musisz opublikować na nowo starszych części (ponieważ strasznie mi się podobają uważam, że nadają tej historii pewny charakter), a więc prosze, a robie to rzadko nie usówaj tamtych części tylko zajmij swój czas na pisanie kolejnych części. PROSZĘ.
    3) Jestem romantyczką i uwielbiam zbliżenia bohaterów, a Ty mi piszesz, że będzie ich jeszcze mniej (załamka) ale to ty tu jesteś autorką i wiesz co robisz, a poza tym też czasami lubie czuć dreszczyk niepewności.
    4) Jestem pełna podziwu twojego talentu i daru do pisania.
    5) Weszłam na tego bloga przez czysty przypadek i po dwóch zdaniach wiedziałam, że jest świetny. Przeczytałam całego bloga wczoraj, zarwałam noc ale nie żałuje. I jestem peła podziwu, że coś mnie AŻ tak zainteresowało bo normalnie to jestem śpiochem i w życiu nie wiedziałam, że do takich żeczy jestem zdolna.
    podsumowanie
    Uwielbiam twojejo bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  49. Ech, podobał mi się tam ten wygląd bloga. ;___;
    Ale cóż, trudno się mówi.
    Rozdzia świetny. Bardzo fajnie piszesz. c:
    Czekam na kolejną notkę.

    OdpowiedzUsuń
  50. Natrafiłam na twojego bloga przypadkiem, a po przeczytaniu raptownie jednego rozdziału, zakochałam się! Uwielbiam parring Dramione i dawno nie natrafiłam na takie cudowne opowiadanie! Wszystko świetnie opisane, sto procent humoru, tylko pozazdrościć talentu! Zabieram się za dalsze czytanie i czekam z niecierpliwością na dalszą część! :*

    OdpowiedzUsuń
  51. Możemy spodziewać się w tym miesiącu nowego rozdziału? :D

    OdpowiedzUsuń
  52. Przeczytałam wszystko, twój blog stał sie jednym z mich ulubionych, błagam dodaj nowy rozdział, Jesli chodzi o twój styl pisani, to jest świetny. Czyta sie szybko i przyjemnie. Sam Malfoy jest wow, uwielbiam tego brutala ;)
    Zapraszam do mnie
    http://dramion-zycietowielkaniewiadoma.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  53. Wielbię Cię już niedługo kolejny rozdział. Maleńka jesteś wielka :*

    OdpowiedzUsuń
  54. Pamiętasz opowiadanie Chocolate z bloga draco-hermiona-forever? Wróciłam pod nowym nickiem i mam zamiar je reaktywować (draco-hermiona-forever). Jeśli nie wiesz, kim jestem, to zapraszam Cię do zapoznania się z moją twórczością.

    Pozdrawiam
    heart-pain.blogspot.com -> nowy adres

    OdpowiedzUsuń
  55. Jestem z Tobą od dawna i nie wiem czemu ale dopiero teraz zdecydowałam się skomentować.
    Twój blog jest wprost genialny! Nie ma innego słowa żeby to opisać.
    Rozdziały, które piszesz, są meeega długie i emocjonujące. Niektóre przezabawne inne trochę smutne, ale każdy ma w sobie to coś, aż ciągnie do przeczytania go. Kocham Cie za to jak opisujesz bohaterów. Tych głównych jak i tych drugoplanowych. Malfoy jest dosłownie mmmm <3 :D
    Na początku, gdy czytałam ten rozdział to zupelnie mi się nie spodobał ale z każdym kolejnym wersem zaczęłam myśleć że jednak dobra jest czasem taka odskocznia od rzeczywistości. Jak dojdą do siebie to pewnie i tak wszystko wróci do normy :D.
    Prawdę mówiąc jest to najlepsze opowiadanie jakie czytalam, chociaz dość długo trzeba czekać na twoje rozdziały. Ale jestem spokojna, bo wierzę, że takowe się pojawią :D
    Także nie przedłużając : przepraszam że nie komentowalam wcześniejszych notek, ale przy następnych postaram się dodawać dlugiee i dodajace Weny komentarze, ;D
    Czekam więc do jutra ( bo mam nadzieję że już jutro dodasz ten rozdział ) i życzę meegaa Weny :3
    Pozdrawiam Ciepło,
    Ania :D

    PS: jeśli są jakies błędy to przepraszam za nie, ale pisze na telefonie więc zawsze mogę coś przeoczyć :D

    OdpowiedzUsuń
  56. na moim blogu pojawił się prolog
    my-another-story.blogspot.com/ zapraszam do czytania i czekam na nn ;**
    MacDusia

    OdpowiedzUsuń
  57. Super ta twoja historia :) Zapraszam do czytania i komentowania mojego pierwszego rozdziału na dramione-the-magic-world.blogspot.pl

    OdpowiedzUsuń
  58. Hej :) Tego bloga poleciła mi niedawno jedna z moich czytelniczek i muszę przyznać, że bardzo mi się podoba :) Wszystko jest takie naturalne i płynne, że nawet ten ekstremalny rozdział mimo, iż w sumie nierealny, to w mojej wyobraźni zarysował się bardzo szczegółowo :) Życzę dalszych sukcesów i dużo weny. Na pewno tu jeszcze zajrzę. Pozdrawiam!
    Venetiia Noks

    OdpowiedzUsuń
  59. Długość tego rozdziału jest wprost proporcjonalna do jego perfekcyjności i wspaniałości. Z wielkim niecierpliwieniem czekam na następny rozdział - co 10 minut odświeżam stronę. :) Co do rozdziału - popłakałam się ze śmiechu, masz ogromny talent i cieszę się, że trafiłam na Twojego bloga. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo, dużo weny. :3
    Lily Evans z bloga - malfoy-i-granger.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  60. Twój blog jest świetny!!! Kiedy kolejny rozdział??
    Póki co zapraszam na mój blog:
    dramione-the-magic-world.blogspot.com
    Pozdrawiam i życzę weny.

    OdpowiedzUsuń
  61. System rozjebany Xd. Najlepszy rozdział !

    OdpowiedzUsuń
  62. Mój ulubiony rozdział....ale zakończenie mnie rozczarowało....fajnie by było gdyby się pocałowali xD
    "pis ogrodnika" też jest fajny ale togo nic nie przebije

    OdpowiedzUsuń
  63. Słuchaj kobieto!
    Twoja genialnośc pod względem pisania mnie poraża!
    Notka WSPANIAŁA, CUDOWNA, GENIALNA, SUPERAŚNA itd.
    Najlepsza jaką dotychczas u cb czytałam!
    Widzę, że inspiracją był Kac Vegas ;) Cooo?
    Pisz, Pisz, Pisz !!!
    zabieram się za psa ogrodnika mam nadzieję, że jest tak samo genialny :* :* :* <3 <3 <3 <3
    Kocham to opowiadanie! <3/ Fanka

    OdpowiedzUsuń
  64. Najśmieszniejszy a zarazem najfajniejszy rozdział jaki się pojawił na tym blogu.Kocham ten blog.

    OdpowiedzUsuń
  65. Looooooolz ten blog jest cuuudowny!!! A ten rozdzial po prostu boski!! Szkoda tylko ze Drco i Herm tak pod koniec sie poklocili bo juz liczylam na pocalunek :<

    OdpowiedzUsuń
  66. Suuuuper! Skad ty czepiesz wene?? Uwielbiam bloga. O rzesz jest juz wpoldo trzeciej na nad ranem a ja czytam twojego bloga xDDDDDDDD
    Pozdrawiam
    ~Miśka

    OdpowiedzUsuń
  67. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  68. 4 pazdzienika skomentowałam ten rozdział jako Miśka xdddd czytam to jeszcze raz. ROZDZIAŁ NAJLEPSZY NA ŚWIECIE!!!! <3

    OdpowiedzUsuń
  69. powiem ci że .. jest cudowny! ;3
    taki pokręcony, nierealny, ale baardzo ciekawy.
    wiele śmiechu , ale na końcu prawie łez mnie spotkało przy czytaniu tego rozdziału.
    ta noc zdecydowanie najlepsza jaką można sobie było wyobrazić.
    masz niesamowitą wyobrażnie i genialne pomysły. impreza, smok, policja, kasyno, żona i dziecko Rona,bielizna Mionki w samochodzie Draco, sukienka na maszcie Hogwartu, burdel (xd) i Hermiona w nim ( szoook totalny ), rozwalony posąg rycerza, zawieszenie broni przez chłopaków. tylko czekałam co będzie następne hehe ;)
    ostro hihihi ^^
    myślę że nikt nie zapomniałby takiej nocy. nie dziwię się Draco i Herm.
    szkoda, że nie powiedzieli sobie co czują od razu :c

    tak wiele chciałabym powiedzieć na temat tego rozdziału , a jednocześnie brak mi słów na ujęcie tego.
    po prostu jeszcze czegoś takiego nie było i tu wieelki plus, za oryginalność ;)
    bardzo fajnie się czytało, natomiast długość notki mnie powaliła. widać że włożyłaś w to masę pracy i czasu.
    przyznam szczerze że czytałam po kawałku, więc długo ;) ( to ze względu na brak czasu :/)

    wybacz mi że jestem tak opóźniona, już dawno pisałam że przeczytam to , ale przez cholerną szkołę, nie mam na nic czasu. kiedy tylko mogę, czytam :)
    będę się starać szybko nadrobić zaległości, choć nic nie obiecuję, bo koniec semestru i sama rozumiesz :/ ;)

    dziękuje za dawkę śmiechu i fajnej lektury ;)
    +przepraszam za długość komentarza ;)

    zaajebisty rozdział x
    pozdrawiam ciepło,
    z śniegiem za oknem
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  70. Łooooo jaaaaa cieeeeee!!!!!! No normalnie kocham i ubustwiam. Mega rozdział. Śmiałam się tak, że aż mój łojciez popatrzył jak na wariatkę (którą zdecydowanie jestem) . No to cóż mam jeszcze powiedzieć? Czytam dalej.
    Little Swish

    OdpowiedzUsuń
  71. Jestem zawiedziona!
    Nie chodzi o rozdzial bo on jest genialny ,ale chodzi mi oto ,ze nie ma Zabbiniego na zdjeciach!
    Zawiodlas mnie :c

    OdpowiedzUsuń
  72. rozdział strasznie przypomina Kac Vegas przez co jest strasznie śmieszny i w ogóle genialny :)
    I również jestem lekko rozczarowana brakiem zdjęcia Blaisa....

    OdpowiedzUsuń
  73. Kobieto myślałam, że się posikam ze śmiechu. Na serio szkoda tylko, że się nie pocałowali.. ale Twój blog jest naprawdę genialny ( a to i tak zbyt słabe określenie na zajebistość tego opowiadania :P ) KOCHAM CIEM!! i wielki szacun ja bym nie potrafiła czegoś takiego napisać wgl. niczego napisać

    Kochająca, oddana (twoim wymysłom) i szanująca(mam do cb ogromny respekt)

    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  74. nie znam cię a śmiało moge powiedzieć że Cię kocham <3 nawet nie wiesz ile radości mi dajesz <3 czekam na II część !! ;**

    OdpowiedzUsuń
  75. Świetny rozdział! Co chwilę wybuchalam śmiechem, bo naprawdę nie mogłam się powstrzymać. Napisane wspaniale pod każdym względem. Moje wyrazy uznania i szacunku.. Miaromance.

    OdpowiedzUsuń
  76. Super rozdział choć na początku mówiłam tylko "niech to będzie sen"
    Czy to normalne że prz " To, co się między nami wydarzyło minionej nocy, nie miało żadnego znaczenia Granger." zaczęło mnie coś kluc w klatce piersiowej?

    OdpowiedzUsuń
  77. Do pełni szczęścia brakuje mi tylko twojego słynnego JEBUD na dobry początek dnia :D

    ~MrsMalfoy

    OdpowiedzUsuń
  78. Kocham Cię i nienawidzę jednocześnie. Uwielbiam stan gdy o 3 w nocy zamiast spać i być wyspana na wigilijną kolację czytam twoje Dramione i po 1. pękam ze śmiechu po 2. przeżywam każdą bliskość bohaterów po 3. o mało co nie płaczę gdy widzę obojętność Hermiony. Masz talent dziewczyno, niesamowitą przemianę zrobiłaś z pierwszych rozdziałów,które nie chcę cię obrażać z lekka były denne aczkolwiek teraz to jest CUDO. Dawno nie czytałam takich długich rozdziałów, w sumie to nawet chyba nigdy. Czytam je po 2 godziny, serio i przestać nie mogę. Chciałabym łyknąć wszystkie rozdziały jednym tchem ale nie mogę, za mało czasu a ubolewam bo przestać myśleć nie mogę o tym blogu. Serio gratuluję Ci i dziękuję,że zechciałaś opublikować swoje Dramione i takie skromne osóbki mogą czytać tak wspaniałą historię ;)

    OdpowiedzUsuń
  79. Hahaha ale się ubawiłam czytając ten rozdział. Miła odskocznia od codzienności. Super

    OdpowiedzUsuń
  80. To juz jest klasyk gatunku :D

    OdpowiedzUsuń
  81. Haha Xd Przez ciebie wylałam herbatę i omal nie zabiłam swoich kotów śmiechem :D

    OdpowiedzUsuń
  82. Fajnie to wszystko zostało tu opisane.

    OdpowiedzUsuń