sobota, 17 listopada 2012

[33.] Bo do tanga trzeba dwojga. cz.1




"Żeby zwariował na moim punkcie. 
Chociaż przez chwilę.
Żebym była główną myślą w jego głowie.
 I żeby zastanawiał się jak smakuje."



W
całym swoim osiemnastoletnim życiu, zdarzało jej się mieć ciężkie chwile. Oczywiście. Tak jak każdemu. Miewała nieciekawe lata, wyczerpujące miesiące, straszne tygodnie i okrutne dni. Ale to, co działo się w jej życiu w chwili obecnej, przebijało wszystko, co dotychczas ją spotkało i to pod każdym względem. Tej nocy nie zmrużyła oka. Właściwie, to już od dłuższego czasu cierpiała na wyjątkowo upierdliwą i męczącą bezsenność. Zbyt przejmowała się ostatnim rokiem nauki, organizowaniem balu i kłótniami z Malfoy'em. A te wszystkie przejęcia, drastycznie odbijały się na jej samopoczuciu i wyglądzie. Gdy rano wstała i spojrzała w lustro nawet sama stwierdziła, że wygląda tragicznie, a przerażona i obrzydzona mina Ślizgona gdy ją zobaczył, jeszcze bardziej utwierdziła ją w tym przykrym przekonaniu. Jakby tego było mało, nie dość, że wyglądała strasznie to jeszcze tak samo się czuła. Najzwyczajniej w świecie złapała chandrę. Nie widząc lepszego rozwiązania i wyjścia z tej beznadziejnej sytuacji, zabarykadowała się na cały dzień w łazience. Niemal jak bohaterka dramatu szekspirowskiego, rzucając się na beżowe kafelki, obejmując biały brzeg wanny i rycząc przy tym w głos, jednocześnie ubolewając nad swoim bezsensownym życiem. Nie było ciekawie. Właściwie, to było bardzo źle. Choć i to było ujęciem delikatnym. Olbrzymie worki pod oczami, przypominające o wczorajszej ciężkiej pracy do późnych godzin, ostatnim intensywnym tygodniu i paru nieprzespanych nocach z rzędu, pogłębiały się z każdą kolejną minutą jej płaczu. Na domiar złego, jej cera zdawała się stracić swój młodzieńczy blask, zrobiła się szara i wysuszona. Paznokcie ponadrywane, skórki nie wycięte, włosy nie ułożone i zniszczone przez złą ich pielęgnacje, a właściwie to nawet i przez jej brak. Z kolei wszystkie inne miały się aż nazbyt dobrze. Musiała przyznać sama przed sobą - okrutnie się zapuściła. A jej ostatni bal w Hogwarcie, na który miała iść z Malfoy'em rozpoczynał się za kilka godzin. Teraz już na pewno gorzej być nie mogło. Hermiona była żywym obrazem nędzy i rozpaczy. Co jakiś czas jeszcze krzyknęła jakieś przekleństwo lub po chwili ciszy, ponownie ryknęła w głos, mocniej obejmując przy tym brzeg wanny, klęcząc na łazienkowych kafelkach z zaangażowaniem prawdziwej bohaterki dramatycznej, w drodze po najważniejszą filmową nagrodę. Była załamana do tego stopnia, że nawet nie próbowała, ani nie chciała czegoś ze sobą zrobić, a gdy Malfoy próbował dostać się do łazienki tylko krzyczała w jego stronę, nawet gdy ten nic nie mówił.
„Nie widzisz, że ja tu cierpię?! Odejdź!
Nie idę na żaden bal! Z Zabinim se idź!
Nie mów do mnie!
Ja cierpię!”

Niestety, Draco słuchając tego wszystkiego cierpiał równie mocno co dziewczyna.

Z tej całej depresji nawet nie poszła na obiad, zbyt zajęta użalaniem się nad sobą i obawą, że nagle wszyscy odkryją jak strasznie wygląda i jaka jest brzydka. Nie dość, że jej dziecinne obawy pogłębiały się coraz bardziej, to jeszcze jej najlepsza przyjaciółka nie mogła jej towarzyszyć w tych ciężkich chwilach i na tej okropnej imprezie. W dodatku, nie było jej nawet na terenie Hogwartu więc Hermiona mogła zapomnieć o wypłakaniu się Ginny w ramie i usłyszeniu od niej paru pocieszających słów. A może nawet Ruda,  w jakiś magiczny sposób, byłaby w stanie doprowadzić ją chociaż w minimalnym stopniu do ładu i składu. Niestety, o tym mogła zapomnieć. Jej depresja powiększyła się jeszcze bardziej.
Gdy w końcu się przemogła i zamaskowana wielką, dresową bluzą i szerokimi spodniami pobiegła do Domu Lwa i zwierzyła się swoim przyjaciołom, ze swojego okropnego samopoczucia i wyglądu dobił ją jeszcze Ron retorycznym pytaniem „A od kiedy ty przejmujesz się swoim wyglądem?” To ją tylko utwierdziło w przekonaniu, że tak naprawdę zawsze wyglądała okropnie tylko nigdy się tym nie przejmowała. Oczywiście, zdarzało się, że miała lepszy dzień i wtedy jakoś się prezentowała. Właściwie, gdy tak dłużej o tym pomyślała odkryła, że miała tak właściwie tylko dwa takie momenty - pierwszy na imprezie gdzie był Krum, a drugi podczas nielegalnej imprezy w domu Ravenclaw, przed którą porządnie pokłóciła się z Malfoy'em. I na tym kończyły się jej dobre i ładne dni. Aż zrobiło się jej jeszcze bardziej przykro. Teraz gdy tak o tym myślała, sama była zaskoczona dlaczego akurat dzisiaj musiała się tym wszystkim zacząć aż tak przejmować. Albo dlatego, że sama już zauważyła jak bardzo było z nią tragicznie, albo dlatego, że był to ostatni bal w Hogwarcie i chciała jakoś na nim wypaść, albo i może głównie dlatego, że miała iść na imprezę w towarzystwie, O ZGROZO,  przystojnego Malfoy'a i tak jak chłopak ostatnio mówił, tak będzie miał racje o tej olbrzymiej, widocznej przepaści między nimi. Co tam Malfoy! Po minie Harrego i Rona miała wątpliwości czy nawet oni by z nią poszli, przy jej obecnym wyglądzie...
Co prawda wizyta w domu Lwa uświadomiła jej, że na co dzień jest z nią źle, a dzisiaj wygląda naprawdę strasznie, jednak zdała sobie również sprawę, że skoro nigdy się tym nie przejmowała i nadal żyje to dzisiejszy wieczór również przetrwa. Do dormitorium wracała już trochę pewniej, z cichym postanowieniem, że od razu gdy wróci z kolacji postara się coś ze sobą zrobić i doprowadzić się do, powiedzmy no, zadowalającego stanu. Tym bardziej, że do oficjalnego rozpoczęcia balu dzieliło ją naprawdę niewiele. Bo trzy godziny, przy tak opłakanym wyglądzie, były niemal jak wyścig z przeznaczeniem.
Pewnie weszła do salonu, jednak ta pewność szybko ją opuściła. Coś wyraźnie przestało jej się zgadzać. Uniosła zdezorientowane spojrzenie przed siebie, a jej szok pogłębił się jeszcze bardziej, gdy zobaczyła trzy kręcące się, całkowicie obce osoby. Dwie trzydziestoletnie kobiety przerabiały łazienkę w salon kosmetyczny, wnosząc do jej wnętrza dziwne urządzenia i sprzęty, a zbyt przesadnie zadbany mężczyzna, wyciągał na stolik różne przybory i pojemniki. Nie wiedziała co to oznaczało, jednak wyglądało to strasznie. Przez chwilę myślała, że pomyliła dormitorium, jednak gdy zobaczyła przed sobą samozwańczego przywódcę Slytherinu już wiedziała, że adresu nie pomyliła, a ten niecodzienny widok to sprawka właśnie drugiego lokatora.
- Na litość boską! Malfoy! Co to ma być?!
Jej ryk wypełnił salon z chwilą, gdy ów chłopak wychodził ze swojej sypialni. Spojrzał na nią od niechcenia, nie do końca rozumiejąc ten wybuch złości i zdziwienia. Sekundę później stanął obok niej z kilkoma książkami w ręku. Leniwie wzruszył ramionami.
- Twoja nadzieja... i moja przy okazji też.
Mruknął pod nosem, najzwyczajniej w świecie ją wymijając i zatrzymując się przed komodą, chowając do jej wnętrza trzymane lektury. Momentalnie pognała za nim, dobitnie przy tym gestykulując.
- O nie! Nie.... NIE! Zapomnij!
Krzyczała stając obok niego, gwałtownie zatrzaskując drzwi komody, ułamek sekundy później gdy chłopak wziął stamtąd ręce. Spojrzał na nią leniwie, bez większego przejęcia i po prostu od niej odszedł.
- Za późno. Już wszystko przygotowane.
Dodał na odchodnym. Jej irytacja osiągnęła poziom krytyczny. Prędko zagrodziła mu drogę, oskarżycielsko wyciągając przed siebie palec wskazujący.
- Jakim cudem oni są w naszym dormitorium Malfoy?! Przecież Dumbledore zabronił wpuszczać tu kogokolwiek innego!
- Przekupiłem go.
Spojrzała na niego zszokowana. Jego poważny i spokojny ton, wprowadził ją w jeszcze większe zdziwienie niż samo stwierdzenie.
- CO?!
- Żartowałem. On akurat nie dał się przekupić. Twardy jest.
O ile początek zaczął swoim normalnym tonem, to końcówkę już wymruczał pod nosem, niezadowolony. Ton chłopaka mimo wszystko nie miał nic wspólnego z rozbawieniem. Szczerze powiedziawszy, Hermiona była święcie przekonana, że jest jeszcze poważniejszy niż przed chwilą, a graniczyło to już niemal z cudem.

- Przestań Malfoy. To nie jest zabawne.
- Nie? A tak się starałem.
Wypuściła głośno powietrze, jednak jej kolejne zbulwersowane wypowiedzi musiały poczekać, z chwilą gdy obok nich stanęły dwie, młode kobiety.
- Można?
Spytała nieśmiało jedna z nich, na co blondyn tylko się uśmiechnął i lekko machnął ręką.
- Śmiało. Bierzcie ją.
Hermiona spojrzała raz na łapiącą ją za rękę kobietę raz na Ślizgona. Słowa ugrzęzły jej w gardle.
- Ale.. ale...
- Idę na kolacje. Niedługo wracam.
Oznajmij w bliżej nieokreślonym kierunku, a widząc na twarzy przetrzymywanej Gryfonki ogólne oznaki przerażenia i zdezorientowania jeszcze jej pomachał. Jego chwila triumfu nie trwała długo, gdy tuż obok niego stanął zniesmaczony mężczyzna po 30-tce.
- Jak dla mnie możesz wrócić za dwa dni.
Draco spojrzał na swojego starszego kolegę poważnie. Zapowiadało się na to, że ich spotkanie i rozmowa były na tak zaawansowanym i wyniosłym poziomie, jak podczas spotkania dwóch przedstawicieli szczytu G9.
- Jest aż tak źle?
- Gorzej.
Uśmiechnął się pod nosem, całkiem rozbawiony tą sytuacją i komentarzem swojego kumpla, który od lat był stylistą największej agencji gwiazd i modelek. Naprawdę opłacało się być bogatym i mieć takie zaawansowane kontakty i znajomości. Chociaż blondyn przez chwilę zwątpił, czy nawet Rafael będzie mu w stanie pomóc i doprowadzi Hermionę do stanu używalności, jakkolwiek to nie brzmiało. Spojrzał na kolegę z porozumiewawczym uśmiechem, doskonale świadomy do czego dziewczyna jest zdolna, gdy się ją obraża.
- Lepiej nie mów tego przy niej tak głośno.
Ciemnowłosy mężczyzna z długą, czerwoną grzywką, spojrzał na niego z wymalowanym na twarzy grymasem niezadowolenia.
- Nie mówiłeś, że jest aż tak tragicznie i że mam z niej zrobić bóstwo w trzy godziny. Jestem stylistą, a nie cudotwórcą.
W odpowiedzi na zbulwersowany komentarz kolegi, Draco poklepał go przyjaźnie po ramieniu.
- Wierze w ciebie.
- Ale..
Blondyn machnął ręką jakby odganiał muchę.
- Daj spokój. Przecież nie masz z niej zrobić Miss Świata. To znaczy, jakbyś zrobił to bym nie miał nic przeciwko, ale jednak, biorąc pod uwagę fakt, że to Granger, to cudów się nie spodziewam. Miss kółka gospodyń domowych to max co może z niej być. Postaw ją tylko na nogi. Miała ciężki tydzień.
Odparł pokrzepiająco, w ramach usprawiedliwienia jej obecnego i faktycznie tragicznego wyglądu. Rafael skrzyżował ręce na torsie. Odruchowo odwrócił się w stronę dziewczyny przyodzianej w stary, rozciągnięty dres i wielką, nieujarzmioną szopą na głowie. Zjechał ją zniesmaczonym spojrzeniem z góry na dół.
- Chyba życie.
- Słyszałam!
Krzyk Gryfonki wypełnił na nowo salon i Draco już wiedział, że jest źle. Hermiona wyrwała się z uścisku starszej dziewczyny i z rządzą mordu w oczach wyminęła swojego przyszłego oprawce, przy okazji odciągając na bok przywódcę Ślizgonów. Jego pytające spojrzenie działało na nią jak płachta na byka. Ledwo się powstrzymywała by nie zabić arystokraty, jednak rozmyśliła się gdy dotarło do niej, że naokoło było za dużo świadków, którzy w sądzie na pewno nie zeznawaliby na jej korzyść.
- Nie mogę uwierzyć Malfoy, że aż tak boisz się że zepsuje twoje „dobre wrażenie”, że zdecydowałeś się na coś tak absurdalnego!
Draco spojrzał na nią leniwie, zupełnie nie rozumiejąc jej bulwersu.
- Niby co?
Głośne i wyjątkowo dobitne złapanie oddechu, było niczym jaskółka zwiastująca wiosnę. W tym przypadku jednak chodziło o burze.
- Ty tak na serio?! Sprowadziłeś tu całą armie kosmetyczek do cholery!
A więc jednak jej przerażająca wizja sprzed tygodnia właśnie się urzeczywistniała. Była przekonana, że zaraz zamknął ją w pokoju bez klamek i zrobią z niej sztuczną blondynkę z botoksem zamiast mózgu i różowymi, długimi tipsami, które uniemożliwią jej normalne funkcjonowanie i zapinanie zamka od spodni.
- Nie przesadzaj Granger. Po pierwsze, gdy cię dzisiaj rano zobaczyłem, uświadomiłem sobie jak ważna jest dla mnie moja reputacja. A po drugie, cały dzień ryczałaś, że okropnie wyglądasz, więc potraktuj to jako prezent.
- Że co? Zwariowałeś?!
- Nie ma za co Granger.
- Jasne, że nie ma! Zresztą...
Tu na chwilę urwała, jakby bardziej nachylając się nad Ślizgonem, jednocześnie wzrok zatrzymując na mężczyźnie stojącym kawałek dalej.
- ...on mnie nie lubi.
Szepnęła, zupełnie jakby była w jakiejś konspiracji z blondynem. Oczywiście, nie pomyliła się. Rafael dotychczas obcował tylko z najlepszymi modelkami i wyjątkowo nie podobał mu się fakt, że teraz miał się zająć tak zaniedbaną dziewczyną jak Hermiona. I na pewno nie zamierzał tego zjawiska ukrywać, a wręcz wyżycie się na dziewczynie, uważał za priorytet dzisiejszej, pożal się boże, współpracy. Blondyn pochylił się nad nią, z rozbrajającym wyrazem twarzy. Zupełnie jak dziecko, które nie rozumie o co w tym całym życiu chodzi. Kompletnie nie pojmując, co jej to przeszkadza, w tym czy ktoś ją lubi, czy też nie.
- Nie po to tu jest żeby się z tobą zaprzyjaźniać Granger.
- Ale on jest dla mnie niemiły!
- Może dlatego, że ty nie jesteś miła dla niego.
Oznajmił od niechcenia. Momentalnie się wyprostowała, jednocześnie odsuwając od chłopaka i spoglądając na niego z oburzeniem.
- Odezwał się ulubieniec społeczeństwa...
Burknęła poirytowana, na moment zapominając o fakcie, że Malfoy ma swój własny fanklub. Nie dane jej było dalej wyrzucać z siebie swoich żali. Momentalnie odwróciła się za siebie, gdy wyczuła, że ktoś za nią stoi. 
- Koniec gadania. Jeśli mamy coś z tobą zrobić, trzeba zacząć natychmiast!
Hermiona zjechała swojego osobistego stylistę z góry na dół, z wymalowanym na twarzy oburzeniem, bezgłośnie informując, że „wyprasza sobie takie podejście i teksty”. Ślizgonowi jednak przybycie kolegi wyjątkowo pomogło uciec od wściekłej partnerki. Korzystając z okazji, postanowił wycofać się w trybie natychmiastowym. Nie patrząc na nikogo, prędko odwrócił się na pięcie, kierując w stronę wyjścia z dormitorium.
- Dobra, to ja idę. Powodzenia.
Odparł w celach informacyjnych, choć nikt nie wiedział do kogo te słowa tak naprawdę kierował. Kasztanowłosa spojrzała na niego zszokowana i wkurzona w jednym. A bez wątpienia było to zabójcze połączenie. Gwałtownie machnęła przed sobą ręką, jakby miało jej to w czymkolwiek pomóc.
- Ale... A co ze mną? Mam głodować?!
- Tak.
Krótka i dosadna odpowiedź, zakładającego szary sweter chłopaka, wcale jej nie usatysfakcjonowała.
- Ale... ja jestem głodna!
- Cóż Granger, niektóre rzeczy wymagają poświęceń.
Odparł w końcu od niechcenia, odwracając się w jej stronę i jednocześnie szarmancko podciągając rękawy. Hermiona na żadne poświęcania ochoty nie miała.
- Ja umrę z głodu!
Draco wzruszył ramionami, ze spokojem wymalowanym na twarzy i lekkim, choć aroganckim uśmiechem.
- Przynajmniej będziesz w miarę dobrze prezentowała się w trumnie.
Na podkreślenie swojego oburzenia zaczęła machać rękami na wszystkie strony świata.
- To niby miało mnie pocieszyć?!
Mimochodem zmierzwił swoją blond grzywkę, unosząc prawie niewinne spojrzenie na dziewczynę. Uśmiechnął się przy tym niemal skruszony.
- A nie pocieszyło?
Spytał łagodnie, udając zaskoczonego. Gryfonki jego niewinny wygląd ani nie zmylił, ani nie uspokoił.
- Umrzyj.
Wywarczała przez zaciśnięte zęby, na co arystokrata pokiwał przecząco głową.
- Szkoda umierać, gdy na kolacje ma być kurczak.
- Niech cię szlag Malfoy!
- Jak wrócę Granger, to na pocieszenie opowiem ci jak smakował.
- Jak wrócisz to cię zabije.
Wysyczała mierząc chłopaka z góry na dół zabójczym spojrzeniem, pomieszanym z pogardą i szczerą nienawiścią. Nim jednak rzuciła mu się do gardła, przyjaźnie złapała ją za rękę nieświadoma zagrożenia kosmetyczka i pewnie pociągnęła ją w stronę łazienki, gdzie czekała już na nią kąpiel regenerująca. Hermiona mimo wszystko dała się poprowadzić Ninie, choć głowę cały czas miała odwróconą w stronę swojego współlokatora, a jej bursztynowe oczy z nienawiścią wpatrywały się w uśmiechniętego i beztrosko machającego jej na pożegnanie przywódcę Slytherinu. Kilka sekund później drzwi od łazienki zamknęły się z dziewczynami w środku, a blondyn, ignorując okrzyki protestu Hermiony, prędko wyszedł z ich dormitorium.
- Uf... jakoś poszło.
Mruknął jeszcze pod nosem, jedną rękę chowając do kieszeni spodni, a drugą mierzwiąc blond włosy. Uśmiechnął się szczerze, dumny z samego siebie, komentując pod nosem, że jest genialny.

                                                                         *


Wyjątkowo długo i niemrawo, jak na siebie, jadł posiłek. Nie wiedział nawet dlaczego nagle zaczął zachowywać się tak flegmatycznie. Albo przez to, że w jadalni była tylko garstka pierwszoklasistów i uczniów z ostatniego rocznika, przez co zrobiło się całkiem kameralnie i spokojnie, a taki układ bardzo mu odpowiadał, albo przez to, że zważywszy na to co działo się w jego dormitorium i na niekoniecznie dobry humor Hermiony, wolał nie pokazywać się tam póki nie musiał. Skrzaty jednak nie były zadowolone z takiego układu. Zamknięcie Wielkiej Sali wyjątkowo utrudniło im dzisiejszą pracę i organizację, więc Draco nie mógł liczyć na to, że przesiedzi w spokoju w jadalni, w dodatku trzy godziny. Zresztą towarzystwo skrzatów również nie było szczytem jego marzeń. Nie mniej jednak, z całych sił starał się zorganizować sobie życie tak, by jak najpóźniej pojawić się „paszczy lwa”. W ramach zapychacza, spędził czas na plotkach z mniej lub bardziej lubianymi Ślizgonami. Nie było to jednak na tyle fascynujące zajęcie, by mogło mu wypełnić cały czas do rozpoczęcia balu. Chcąc nie chcąc, musiał wrócić na czwarte piętro i jeszcze raz zmierzyć się z rozjuszoną Gryfonką. Wracając do dormitorium, zauważył jej najlepszych przyjaciół, którzy byli całkiem zdziwieni kolejną nieobecnością trzeciego ogniwa.
- Znowu nie było Miony...
Mruknął niemrawo Harry, a Ronowi w tym czasie puściły nerwy.
- Co ona takiego robi, że nie mogła przyjść?!
Rzucił rudy, w bliżej nieokreślonym kierunku i nie spodziewał się, że ktoś mu odpowie, a już na pewno, że będzie to Draco.
- Leczy depresje.
Walnął dziarsko, gdy akurat wyprzedzał dwójkę Gryfonów. Harry spojrzał na niego z powątpiewaniem, choć jego ton zabrzmiał przyjaźniej niż zamierzał.
- Przy tobie Malfoy raczej jej nie wyleczy.
Blondyn uśmiechnął się na te słowa, jednak już nic nie odpowiedział. W duchu błagał o to, by to on nie wpadł w depresje, jak już wróci do wspólnego mieszkania i zobaczy dziewczynę, z którą niestety nie dało się nic zrobić.
Mimo, że teoretycznie nie miał się czego wstydzić bądź bać, to jednak do dormitorium wszedł niemal na palcach, cicho skradając się i uważnie rozglądając na boki czy przypadkiem zaraz nie wyskoczy z jakieś szafy Granger, z zieloną maską i ogórkami na twarzy. Gdy nic takiego nie nastąpiło, już pewniej stanął na środku salonu. Na szczęście Gryfonki nigdzie nie było ani widać, ani słychać. To samo tyczyło się pozostałej trójki gości. Szybko odkrył, że wszyscy w ciągu dalszym siedzą zabarykadowani w łazience, a w tym przekonaniu utwierdził go drapiący w drzwi Grand, próbujący dostać się do środka.
- A ty co? Za Granger się stęskniłeś?
Mruknął rozbawiony w stronę „swojego” kota, sekundę później zgarniając go pod pachę i idąc w kierunku sofy. Z głośnym westchnięciem padł na nią, jednocześnie opierając się o jej zagłówek i podnosząc ręce do góry, a wraz z nimi futrzaka. Przy okazji zwierzając mu się ze swojego ciężkiego życia i marudnej partnerki. Jego burzliwa dyskusja z pupilem została niespodziewanie przerwana, przez głośny wrzask bólu Hermiony oraz jej serię przekleństw, szczególnie siarczyste „kurwa!”. Momentalnie zarówno zdezorientowany Draco jak i przestraszony kot spojrzeli na drzwi od łazienki, po chwili na siebie. Ślizgon wykrzywił twarz w grymasie bólu pomieszanego z przerażaniem.
- Teraz na pewno mnie zabije.
Grand odpowiedział mu głośnym miauknięciem. Młody, załamany miliarder jeszcze raz spojrzał na drzwi, jednocześnie kładąc zwierzaka na miejsce obok siebie. W tym samym momencie z łazienki wyszedł Rafael, a widząc pytającą minę arystokraty tylko się uśmiechnął.
- Depilacja.
Oznajmił informacyjnie, na co Draco spojrzał na niego z niemym pytaniem „od kiedy to boli?” Jego kolega szybko doprecyzował odpowiedź.
- Woskiem.
Odruchowo wykrzywił twarz, wydobywając z siebie ciche „auł”. Stylista potwierdził tylko to odrzucie skinieniem głowy i już po chwili dormitorium znowu wypełniło przekleństwo maltretowanej Gryfonki. Dziesięć minut później, zdeterminowany Rafael znowu wszedł do łazienki, a on porwał ze stolika książkę i z niezadowolonymi burknięciami Hermiony w tle, zatopił się w jej treści, całkowicie tracąc poczucie czasu.


                                                                           *


Zamek od łazienkowych drzwi lekko zaskrzypiał, a on odruchowo spojrzał w tamtą stronę, odkładając przeczytaną w połowie książkę, jednocześnie wstając z kanapy i podchodząc trzy kroki bliżej. Hermiona spokojnie wychyliła się zza drzwi, a jemu wydawało się, że czas zaczął mijać znacznie wolniej, zupełnie tak jak na celowo spowolnionym filmie. Czuł, że jego dolna szczęka sięga już podłogi, jednak w tym momencie było to bez żadnego znaczenia. Czas zwolnił jeszcze bardziej, pogłębiając w nim to dziwne uczucie w brzuchu i mrowienie w klatce piersiowej. Gryfonka dyskretnie machnęła głową w bok, a jej długie, sprężyste loki rozwiały się niczym liście na wietrze. Wręcz płynęła boso po ciemnych panelach salonu, a odkryte części ciała, których nie był w stanie zasłonić biały szlafrok, błyszczały wysmarowane oliwką dla dzieci, podkreślając jej naturalną złoto-beżową karnację i gładkie do granic możliwości, długie nogi. Jej nieskazitelna i jędrna skóra odzyskała taki blask, że aż zdawało mu się, że będzie musiał założyć okulary przeciwsłoneczne. Jej twarz promieniała zdrowo, nie zdradzając żadnych oznak zmęczenia czy niedoskonałości. Oczy błyszczały zagadkowo, zdając się jeszcze bardziej bursztynowe, wyraźnie i kocie niż je sobie zapamiętał. Gdy w końcu zdał sobie sprawę, że jego szczęka leży na podłodze, a dziewczyną, która dosłownie odebrała mu mowę i o której myśli w sposób co najmniej nieodpowiedni, jest właśnie Granger, prędko doprowadził się do porządku, zbierając przy okazji swoje uzębienie z paneli. Czas znowu przyśpieszył, lecąc już w normalnym rytmie. Gryfonka wyminęła go z naburmuszoną miną, nawet na niego nie patrząc, jednocześnie mocniej opatulając się białym, włochatym szlafrokiem. Tuż obok niego stanął Rafael, choć Draco nawet na niego nie spojrzał. Zamiast tego razem zjechali odwróconą do nich tyłem Hermionę, z góry na dół. Dwukrotnie.
- Granger? To ty?
Spytał w końcu, gdy pierwszy szok minął. Najeżona dziewczyna momentalnie się do niego odwróciła, podchodząc bliżej i wyzywająco zadzierając głowę. Wyciągnęła w jego stronę oskarżycielsko palec. Jej duże, błyszczące ze złości oczy, zmarszczony nos i bojowy ton, mówiły same za siebie.
- Mam na sobie bieliznę z filmu porno, tonę lakieru i żelu na włosach, 10 warstw makijażu, którego jeszcze nawet nie skończyli, jestem zmęczona, zbolała, głodna i wkurzona, w dodatku mam przy sobie różdżkę, więc lepiej ze mną nie zadzieraj Malfoy bo cię zabije.
Zakończyła dobitnie, po czym gwałtownie odwróciła się od chłopaka i ruszyła w stronę stolika, gdzie stała jej kawa. Nim jednak do niego doszła, potknęła się o własne nogi i runęła jak deska na ciemne panele salonu.
- Nic mi nie jest!
Krzyknęła zdezorientowana, jednocześnie błyskawicznie zrywając się z paneli. Szybko zgarnęła włosy do tyłu, które na skutek upadku zasłoniły całą jej twarz, udając przy tym, że całej tej sytuacji w ogóle nie było.
- Tak. To ona.
Odparł zszokowany, przy okazji kiwając głową na znak potwierdzenia, zupełnie jakby samego siebie próbował jeszcze bardziej w tym przekonaniu utwierdzić. Dopiero po chwili oderwał wzrok od poprawiającej się dziewczyny, na stojącego obok kolegę. Uśmiechnął się z podziwem, przyjaźnie klepiąc go po ramieniu.
- Świetna robota.
- Dziękuje.
Odparł wzruszony Rafael, który z lekko uchylonymi ustami obserwował jak Hermiona, z gracją prawdziwej modelki, zaczesuje sobie wolnym ruchem ręki włosy do tyłu.
- Na Merlina, ależ ja jestem dobry.
Szepnął pod nosem, dumny z samego siebie i z efektu jaki uzyskał. W tym samym czasie, Draco porwał z kanapy sporą, sportową torbę i przerzucając ją sobie przez ramię odwrócił się w stronę kasztanowłosej.
- Idę do Blaise'a Granger. O dwudziestej czekam na ciebie przed schodami.
Hermiona momentalnie odwróciła się do niego gniewnie, marszcząc przy tym nos i patrząc na niego z chęcią mordu w oczach.
- Tak zrób! Idź do Zabiniego i pożegnaj się z nim i ze swoim marnym życiem Malfoy, bo jak cię już dopadnę to naprawdę cię zabije.
Draco skrzywił się lekko, wychylając głowę w stronę stojących za Gryfonką kosmetyczek.
- Dajcie jej jeszcze coś na uspokojenie.
- Ja jestem spokojna! Tylko głodna!
Nie czekał, aż kasztanowłosa go zabije. Prędko wyszedł z dormitorium, zostawiając rozjuszoną Gryfonkę pod opieką najlepszych specjalistów.


                                                                               *


Hermiona siedziała na sofie, subtelnie dmuchając w długie, świeżo wymalowane na czarno paznokcie. Nie zrezygnowała z tej czynności nawet wtedy, gdy usłyszała za sobą kroki i fakt, że był to nie kto inny jak Malfoy, nie miał dla niej żadnego znaczenia.
- Granger...
- Czego?! Nie miałeś iść do Zabiniego?!
Nie dała mu dojść do słowa. Nawet nie poszczyciła go wzrokiem, zbyt zajęta suszeniem paznokci. Draco uśmiechnął się pod nosem, w jakimś stopniu rozbawiony i rozczulony jej widocznym, kobiecym fochem.
- Ale po co tyle złości? Zaraz pójdę. Przyniosłem ci prezent.
- Kolejnego stylistę?
- Nie.
- To co?
Odwróciła się do niego gniewnie, choć z nutką zaciekawienia. Jej wyraz twarzy nagle i diametralnie się zmienił, wyrażając teraz wielkie zdziwienie i radość w jednym. Ze wzruszenia wstała z miejsca i zasłoniła usta dłonią. Przed nią stał przywódca Slytherinu, trzymający wielki talerz z jedzeniem.
- O mój Boże! Malfoy! Naprawdę przyniosłeś mi kurczaka?!
Draco spojrzał zdziwiony na talerz z kolacją, potem na dziewczynę.
- Też w to nie wierze.
Hermiona z tego całego szczęścia nie wiedziała co ma ze sobą zrobić. Raz tupała nogami w miejscu, raz przysłaniała sobie usta dłońmi, próbując powstrzymać oznaki ogólnego wzruszenia i szczęścia.
- Kocham Cię! To znaczy NIE! Nie kocham! Nie myśl sobie! Tak tylko powiedziałam. Wiesz o co mi chodziło. Zresztą, nie ważne! Nie muszę się przed tobą tłumaczyć Malfoy! Nienawidzę cię! Najbardziej na świecie! Ale.... ty naprawdę przyniosłeś mi jedzenie?! Boże... zaraz się rozryczę... a tak długo robili mi ten makijaż....
Draco słuchał jej z niemałym rozbawieniem i czymś na wzór rozczulenia. Uśmiechnął się do niej szczerze.
- Nie sądziłem Granger, że to stare powiedzenie „przez żołądek do serca” ma w sobie aż tyle prawdy.
Walnął dziarsko, co podziałało na Hermionę jak atak paralizatorem. Momentalnie spoważniała, z oburzeniem wskazując na niego palcem.
- Wal się Malfoy! To przez ciebie i twój genialny pomysł zostałam pozbawiona kolacji!
Chłopak teatralnie wywrócił oczami. Spojrzał na swoją przyszłą partnerkę od niechcenia.
- Gdybyś zamiast użalania się nad sobą Granger, poszła normalnie na obiad, nie zachowywałabyś się teraz jak kobieta w ciąży.
- Odwal się Malfoy. Nawet nie wiesz przez co ja przechodzę.
Fuknęła pod nosem, przypominając sobie moment, w którym dwie kosmetyczki wpadły na pomysł ogolenia jej ciepłym woskiem. Wszędzie. Draco jakby też przypomniał sobie dzisiejszą depresję dziewczyny i niedawne okrzyki bólu i postanowił spasować. Nie chcąc wdawać się z nią w bezsensowne dialogi, wolną ręką machnął przed sobą, jakby odganiał muchę.
- Dobra Granger, masz. Nie chce żebyś zemdlała z głodu na balu. Nie uśmiecha mi się zdrapywać ciebie z podłogi.
Odparł wręczając dziewczynie talerz i jednocześnie uzasadniając swoje zachowanie i akt dobroci serca, związany z przyniesieniem jej kolacji. Hermiona jednak już go nie słuchała zbyt zajęta odrywaniem kawałków kurczaka i delektowaniem się ich smakiem. W tym momencie, świeżo pomalowane paznokcie przestały być ważne. Stała tak, w jednej ręce trzymając talerz, a w drugiej wyrwany wcześniej kawałek kurczaka. Jej błogi uśmiech spełnienia, podczas delektowania się kawałkami mięsa, mówił sam za siebie. Draco spojrzał na sztućce, które trzymał w rękach jednak postanowił już nie przerywać dziewczynie i machnął ręką na chwilowy brak manier z jej strony. Pojawiający się w pokoju, przesadnie ułożony i dobrze wychowany Rafael, był jednak innego zdania. Widok obżerającej się dziewczyny, w dodatku w tak prostacki sposób, było dla niego już zdecydowanie obrazem nie do zniesienia.
- Na Merlina! Cóż to za maniery?!
- Żadne.
Odburknęła twardo, z pełnymi ustami, nie zważając nawet na to, że kawałek mięsa wypadł jej z buzi. Draco zaśmiał się pod nosem. Nie dość, że cała ta sytuacja była niecodzienna i po prostu śmieszna, to jeszcze widok walczącej z kurczakiem Hermiony, w jakimś sensie był nawet uroczy. W dodatku, spięcia między Gryfonką, a Rafaelem i specyficzne, wrogie podejście tej dwójki do siebie, było całkiem zabawne. Przynajmniej według niego. Zupełnie innego zdania mogli być główni zainteresowani. Nie czekając jednak na rozwój sytuacji, bez słowa, ponownie wyszedł z dormitorium i już nie zamierzał do niego wracać, a przynajmniej nie do końca balu. Jego czarny garnitur i wąski, czarny krawat oraz biała koszula i tak czekały na niego u Blaise'a, u którego to postanowił na spokojnie się przygotować, przy okazji wypijając z przyjacielem drinka, dwa, ewentualnie siedem. Hermiona z wielką wewnętrzną mieszanką emocjonalną, odprowadziła wzrokiem wychodzącego Ślizgona. Oderwała swoje spojrzenie od wyjścia dopiero wtedy, gdy dotarło do niej, że podirytowany Rafael coś do niej mówi.
- Kojarzysz Katniss de Villiers?
Momentalnie pokiwała potwierdzająco głową, dumna z samej siebie, przy okazji oblizując tłuste palce.
- Tak, wiem. To ta kobieta co pracuje w Hogsmeade, w monopolowym.
Rafael spojrzał na nią spod łba.
- Nie, to modelka.
Hermiona leniwie wzruszyła ramionami, odrywając kolejny kawałek kurczaka.
- Byłam blisko.
Mężczyzna pokiwał głową na znak ogólnego załamania czując, że wszystkie siły życiowe jakie w sobie miał, zaczynają z niego ulatywać przy każdym kontakcie z dziewczyną. Gwałtownie machnął jej przed oczami wielką fotografią, owej kobiety, poruszającej się po wybiegu. Skrzywiła się lekko na widok napompowanego biustu i ust.
- Tu masz jej zdjęcie. Zobacz jak się zgrabnie porusza, mimo wysokich obcasów. Ona płynie na tym parkiecie. Zupełnie jakby frunęła, z chmurki na chmurkę, w stronę nieba. Jakieś wnioski?
Hermiona pokiwała potwierdzająco głową, głośno przełykając kawałek kurczaka, który niespodziewanie stanął jej w gardle.
- Tak. Jestem pod wrażeniem...
- I słusznie
- .... ja bym nie udźwignęła tego silikonowego biustu.
Dodała, pomijając wcześniejsze potwierdzenie stylisty. Za swój komentarz jednak oberwała zwiniętym zdjęciem, w tył głowy. Ciemnowłosy głośno wypuścił powietrze rezygnacji. Pomijając słowa protestu kasztanowłosej, zabrał jej talerz i odstawił go na stół. Ostro spojrzał na niezadowoloną Gryfonkę, która wyjątkowo utrudniała mu pracę. Chciał z niej zrobić bóstwo. Naprawdę miał taki zamiar. Marzył o tym, by dziewczyna wystartowała na balu niczym Pierwsza Dama i zaprezentowała się na nim z gracją i elegancją. Jej przypadek potraktował jako największe wyzwanie w swojej karierze i bez względu na koszty, musiał ten nierówny pojedynek wygrać. O ile z wyglądem już było prawie w porządku, to jeszcze została równie ważna kwestia - zachowanie dziewczyny. Od dwóch godzin próbował ją nauczyć prawidłowej postawy, odpowiedniego chodzenia i ogólnej prezencji. Hermiona jednak, była wyjątkowo opornym na taką naukę egzemplarzem. Gdy po raz kolejny dziewczyna olała wszystkie jego uwagi i komentarze co do prawidłowego poruszania się po parkieciarce, podczas chodzenia i tańca, w końcu nie wytrzymał. Całkowicie zwątpił w to czy dziewczyna cokolwiek na tym balu zrobi i czy nawet będzie w stanie do niego dojść. W głowie już miał wizje, jak Gryfonka stoi na środku parkietu i nie potrafi zdecydować się, którą nogę ma pierwszą postawić. To by była jego osobista porażka. Nie mógł do tego dopuścić.
- Powiedź mi, czy ty zamierzasz robić coś jeszcze na tym balu oprócz stania i oddychania?
Hermiona momentalnie spoważniała, kiwając potwierdzająco głową.
- Tak. Będę jeszcze wymieniać powietrze na dwutlenek węgla.
Mężczyzna spojrzał na sufit z frustracją, przy okazji machając rękami w błagalnym geście i prosząc los o więcej cierpliwości i sił. Kasztanowłosa jakby jednak się zreflektowała i poczuła nagłą potrzebę złagodzenia sytuacji. Machnęła ręką i uśmiechnęła się wręcz miło.
- Oj przestań Rafi. Ja umiem chodzić na obcasach.
Momentalnie na nią spojrzał zaciskając palce i machając dłońmi na wysokości swojego torsu, jednocześnie robiąc dzióbek z ust.
- Potrafić chodzić to jeszcze nie wszystko, ty masz....
- Przeskakiwać z chmurki na chmurkę. Tak wiem. Możesz być pewny, że jak jakąś zobaczę, to od razu się na nią rzucę.
Mruknęła jednocześnie nachylając się nad stołem i odrywając kolejny kawałek mięsa. Jej towarzysz momentalnie spuścił ręce wzdłuż ciała. Spojrzał na nią załamany, opierając dłonie o biodra.
- Jak Draco z tobą wytrzymuje?
- Wcale.
Mówiąc to odwróciła się do niego z szczerym uśmiechem i błyskiem w oku. Stylista zmierzył ją ostrym spojrzeniem, jednocześnie przywołał dwie kosmetyczki skinieniem dłoni i Hermiona już wiedziała, że to nie wróży nic dobrego.
- Zrobię z ciebie modelkę nie zależnie od tego, czy ci się to podoba, czy nie.
Warknął, grożąc jej palcem w czasie, w którym kobiety, nie zważając na jej protest, ponownie zamknęły ją w łazience.


                                                                          *


Bez wątpienia Malfoy był największym dupkiem jakiego kiedykolwiek spotkała w życiu, ale niestety musiała przyznać, że dzisiaj ją uratował. To znaczy, nie w dosłownym tego słowa znaczeniu. Jednak faktem jest, że trzyosobowy zespół specjalistów naprawdę postawił ją na nogi. Odratowali zmęczoną skórę, zadbali o cerę, włosy, paznokcie i wszystko inne. Zrobili maseczki, zabiegi i kąpiele pielęgnacyjne i regenerujące. Odbudowali paznokcie. Ujarzmili jej burze poniszczonych włosów. Odjęli kilka kompleksów i dodali wiary w to, że wcale nie jest brzydką dziewczyną. Nigdy w życiu nie czuła się tak piękna i świeża. Zupełnie jakby odżyła na nowo. To naprawdę było coś. Co prawda, musiała przyznać sama przed sobą, że faktycznie trochę się zaniedbywała, a specjaliści odwalili kawał wielkiej i ciężkiej roboty i to w tak krótkim czasie. A efektu końcowego właśnie teraz byli świadkami. Szczerze powiedziawszy, gdy spojrzała w lustro, sama siebie nie poznała, tak więc podsumowując – lepiej być nie mogło. Niepewnie wyszła z łazienki na 10 centymetrowych, czarnych szpilkach. Odruchowo zaczesując boczne pasemka włosów, mimo, że były misternie spięte w imponującego, trochę chaotycznego koka. Jej makijaż również został doprowadzony do perfekcji. Podkreślono i optycznie powiększono jej kocie spojrzenie, malując cienkie i długie kreski na górnych powiekach oraz mocno podkręcając i tuszując jej długie rzęsy. Policzki nieznacznie przejechali różem, a usta podkreślili czerwoną pomadką z delikatnym połyskiem. Makijaż wyglądał imponująco, jednak musiała się bardzo pilnować by nie zacząć pocierać oczu, co dotychczas często i nawet nieświadomie robiła. Gdy na co dzień chodziła bez makijażu nie miała się czego bać, teraz jednak, jeden nieprzemyślany ruch i z księżniczki zmieniłaby się w upiora, z czarną krechą na twarzy. Lekko wygładziła chropowaty materiał, błyszczącej sukienki i już wiedziała, że coś jest nie tak. Ku jej zdziwieniu i przerażeniu, sukienka nie była taka jak ją sobie zapamiętała. Faktycznie, ostrzeżono ją, że kreacja jeszcze będzie oddana do drobnych poprawek, ale miały być to przeróbki niezauważalne. Tymczasem było zupełnie odwrotnie. W galerii wybrała sukienkę zabudowaną, przykrywającą dekolt, jednak po tym zostało już tylko wspomnienie. Na chwile obecną góra sukienki była jak gorset, z wyciętym dekoltem, który uwydatniał i podkreślał jej ściśnięty biust. Co prawda sukienka w ciągu dalszym była do kostek, jednak Hermiona również nie pamiętała by miała rozporek z boku, który odsłaniał prawie całą nogę. W dodatku gdy mierzyła ją w sklepie, owa kreacja była luźniejsza, teraz wyjątkowo się na niej opięła, uwydatniając wyciętą talię i opływając biodra i uda mimo, że od tamtego czasu nie przytyła. Trochę jednak już było za późno na złożenie skargi, przed panną Margaret i posądzenie galerii o promowanie golizny. Szczerze powiedziawszy była pewna, że nie tylko ona maczała w tym palce. Automatycznie poprawiła sobie komplet biżuterii nadesłany przez pannę Margaret. Najpewniej w ramach nagrody pocieszenia, za drastyczne choć zaplanowane, przerobienie sukienki. Składał on się z długich, wiszących, złotych kolczyków z czarnymi piórami i delikatnej bransoletki. Niepewnie uniosła spojrzenie na Rafaela. Na jego twarzy, pierwszy raz zobaczyła szczery i przyjazny uśmiech.

- No i zrobiłem.
Odparł radośnie, w ramach komentarza. Podszedł do niej bliżej, wygładzając materiał po obu bokach.
- Gdy cię zobaczyłem byłaś jak kopciuszek... jak brzydkie kaczątko. Byłaś taką maluteńką szaruteńką myszunią, a zrobiłem z ciebie stuprocentową, piękną kobietę. Właściwie gdyby nie fakt, że jesteś taka uparta i nieokrzesana, to bym cię chętnie zatrudnił jako fotomodelkę. Co ty na to?
Dziewczyna prychnęła pod nosem, choć jej oczy zdradzały nutkę przerażenia.
- Nawet tak nie żartuj Rafi. Od jutra znowu chodzę w dresach.
- Dziewczyny słyszałyście? Róbcie zdjęcia póki jakoś wygląda.
Mruknął rozbawiony do swoich pracownic. Hermiona uśmiechnęła się cwaniacko.
- Zdjęcia? Ale tylko z tobą.
Rafael momentalnie zaśmiał się w głos, kiwając przy tym głową na boki. 
- Posiedzielibyśmy jeszcze trochę razem, to może byśmy się nawet zaprzyjaźnili.
- Nie strasz.
- Na tym moje zadanie się kończy. Czas na ciebie, idź już.
Gryfonka jednak nie miała takiego zamiaru. Może i nawet wyglądała pięknie, ale czuła się wyjątkowo niezręcznie. A fakt, że czeka na nią nie kto inny jak Malfoy dodatkowo ją powstrzymywał przed wyjściem z dormitorium. Bała się, naprawdę bała się reakcji chłopaka i nie miała ochoty na konfrontacje z nim. Zresztą nie była przyzwyczajona do tego, że wygląda jak księżniczka Disney'a i czuła się zbyt głupio i obco w owej stylizacji. Nie była gotowa by wyjść pokazać się światu, który nie taką ją przecież zapamiętał. Rafael zauważył jej zmieszanie i obawy. Można było z niej czytać jak z otwartej księgi. Delikatnie złapał ją za podbródek, sprawiając by na niego spojrzała.
- Poznałem dziewczynę pozbawioną seksapilu, a zmieniłem ją w kobietę, która mogłaby wygrać wybory miss świata. Nigdy nie byłem z siebie bardziej dumny. Ani z żadnej dziewczyny jaką kiedykolwiek przygotowywałem. Gdybym miał mieć dziewczynę chciałbym, żeby była taka jak ty... pewnie dlatego jestem gejem.
O ile początek zaczął wyjątkowo przyjaźni i subtelnie, to końcówkę już mruknął do siebie odkrywczo.  Hermiona spojrzała na niego rozbawiona, po czym nieoczekiwanie go przytuliła.
- Dzięki Rafi, za wszystko.
Odruchowo wywrócił oczami, gdy dziewczyna po raz kolejny użyła tego zdrobnienia jego imienia, którego wręcz nie znosił. Jednak odwzajemnił uśmiech i również ją objął.
- Idź już.
Szepnął miło, puszczając dziewczynę. Kiwnęła mu głową, że tak właśnie zamierza zrobić. Pożegnała się z dziewczynami, dziękując za kawał ciężkiej pracy, mruknęła jeszcze do stylisty, że mimo wszystko i tak go nie lubi i odeszła w stronę wyjścia. Jednak nim opuściła dormitorium przystanęła w miejscu. Odwróciła się do starszego chłopaka, z dziwnym, niemal cwaniackim uśmiechem.
- Rafi...
- Co?
- Malfoy to twój chłopak?
Momentalnie wytrzeszczył oczy na Gryfonkę. Pierwszą jego reakcją był szczery śmiech, potem jednak spoważniał, gdy zdał sobie sprawę, że Hermiona pyta na serio.
- Co?! Nie. Zwariowałaś?! W ogóle nie jest w moim typie. Nie gustuje w brutalach. 
Dziewczyna zaśmiała się szczerze, jednak Rafael wyglądał na zaintrygowanego.
- Czemu pytasz?
- A nie wiem, tak po prostu. Stwierdziłam, że dzisiejszego dnia już nic mnie nie zdziwi.
Odparła rozbawiona, po czym ponownie pożegnała się ze wszystkimi i wyszła z dormitorium. Nie miała tylko pojęcia jak bardzo się myliła.


                                                                        *


Stał przed wielkimi schodami prowadzącymi na czwarte piętro, wyjątkowo jak na siebie nerwowo kręcąc się w tę i z powrotem. Na zegarze wybiła dwudziesta, Granger jeszcze nie było, a on był zdecydowanie zbyt trzeźwy. Jego ogólne niezadowolenie życiowe zniknęło jednak, gdy usłyszał dyskretne stukanie szpilek. Odruchowo spojrzał przed siebie, na schody, na których szczycie pojawiła się Hermiona błyszcząca niczym gwiazda filmowa. Powoli i z gracją zaczęła do niego schodzić, towarzyszył jej przy tym błysk w oczach i subtelny choć trochę dwuznaczny uśmiech. Jej widok sprawił, że zmiękły mu nogi.
- Cholera...
Nie był w stanie wydusić z siebie niczego więcej. Odruchowo poluzował krawat czując, że za bardzo zaczął ściskać jego szyje. Ze świstem wypuścił rozgrzane powietrze z lekko uchylonych ust. Miał wrażenie, że temperatura zarówno w otoczeniu jak i w nim samym niepokojąco i gwałtownie rośnie i powiększa się z każdym krokiem dziewczyny. Zatrzymała się tuż przed nim, a on miał wrażenie, że topnieje niczym góra lodowa po kontakcie z lawą. Błysk w jej miodowych oczach był jak ogień, który powoli go trawił. Jej subtelny, kokieteryjny uśmiech tylko to doznanie pogłębił. Głośno wypuścił powietrze, zahipnotyzowany do tego stopnia, że aż zapomniał jak się mruga powiekami.
- I co Malfoy, teraz wyglądam reprezentacyjnie?
Szepnęła podchodząc jeszcze bliżej i delikatnie poprawiając mu krawat. Nie zareagował. Nie poruszył się. Nie mrugnął. Człowieka nie było. Nie czekała na odpowiedź widząc, że chwilowo Ślizgon stracił kontakt z rzeczywistością. Lekki błysk triumfu i zwycięstwa wkradł się na jej nieskazitelną twarz. Palcem i wymalowanym na czarno, długim paznokciem lekko złapała za jego podróbek i podniosła go do góry, tym samym zamykając uchylone z wrażenia usta chłopaka. Na to również nie zareagował, całkowicie zahipnotyzowany jej wyglądem i sparaliżowany nagłym wybuchem nieznanych uczuć. Czuł się jakby jego serce wpadło do mrowiska i co gorsza, nie był to pierwszy raz gdy doświadczał tego przy Gryfonce. Na domiar złego jeszcze nigdy, przy żadnej innej osobie tego nie czuł. Nie wiedział co to oznaczało, ale wiedział jedno - to nie wróżyło nic dobrego. Uśmiechnęła się do niego kokieteryjnie, bez słowa wymijając go najseksowniejszym krokiem na jaki tylko było ją stać. Odruchowo jego spojrzenie powędrowało za nią. Oczywiście, nikomu się nie przyznała, że odkąd tylko dowiedziała się o balu, Ginny zaczęła uczyć ją prawidłowego chodzenia w dziesięciocentymetrowych szpilkach, co dotychczas było dla niej zadaniem nieosiągalnym, a jak już to tylko przez chwilę i w wielkim cierpieniu. A przecież tu chodziło o całą noc! Dodatkowo Rafael pokazał jej kilka sztuczek, więc już przestała martwić się o to, czy źle kołysze biodrami, czy też przypadkiem nie wypieprzy się na pierwszym, lepszym zakręcie czy stopniu. Reasumując, chodzenie na obcasach opanowała do perfekcji, czego świadkiem był właśnie przywódca Slytherinu. Draco stał w miejscu odprowadzając dziewczynę swoim stalowym, choć dużo cieplejszym, niż na co dzień, wzrokiem. Naprawdę nie mógł przestać na nią patrzeć. Wiedział, że jak Hermiona tylko chciała i się nie zapuszczała, była naprawdę ładną dziewczyną, ale jej obecny wygląd przebijał wszystko to co najpiękniejsze, co do tej pory widział w swoim bujnym życiu. A widział naprawdę wiele. Albo był mniej trzeźwy niż przypuszczał... Cholera.
To jednak nie zmieniało faktu, że Hermiona faktycznie mogłaby startować do konkursu Miss World i zdecydowanie to na nią oddałby swój głos.
I jeszcze to dziwne mrowienie w klatce piersiowej... Niedobrze.
Z całkowitego osłupienia wyrwał go pociągający głos kasztanowłosej, odwracającej się do niego z dwuznacznym uśmiechem i zadziornym błyskiem w oku.
- Idziesz Malfoy? Czy zamierzasz tak stać przez całą noc i patrzeć na mój tyłek?
Momentalnie się ocknął, szybko podchodząc do dziewczyny i odruchowo poprawiając krawat, który i tak jakiś czas temu poprawiła mu Gryfonka. Jednak jakoś trzeba było wyjść obronną ręką z tej niekorzystnej dla niego sytuacji. Póki co było 1:0 dla kasztanowłosej.
- Nie schlebiaj już tak sobie Granger...
Mruknął od niechcenia, próbując pozbyć się guli, która nagle stanęła mu w gardle. Odruchowo zadarła głowę, świdrując blondyna swoim bystrym spojrzeniem.
- Mam powód.
Jej cichy szept wprawił w drganie cząsteczki powietrza, które przyjemnie podrażniły wargi chłopaka. Chyba znów był zbyt blisko niż powinien. A delikatne perfumy, piękny wygląd i odsłonięty dekolt dziewczyny trochę jednak utrudniał mu przypływ jakichkolwiek argumentów i ripost.
- Naprawdę? Jaki?
Mruknął zaciekawiony, choć z nutką powątpiewania, nieznacznie mocniej nachylając się nad Hermioną. Jego męski, choć cichy ton tylko pogłębił to doznanie bliskości jakie się między nimi zrodziło. Spojrzała na niego pewniej, uśmiechając się przy tym zwycięsko.
- Sam przywódca Slytherinu i dziedzic rodziny Malfoy'ów stracił głos na widok takiej piękności jak ja.
Pomieszczenie momentalnie wypełnił szczery śmiech chłopaka, który na chwilę uniósł wzrok na sufit, tym samym przerywając tą długą i niebezpieczną wymianę spojrzeń.
- Kto niby powiedział, że jesteś piękna?
Na jego twarzy powrócił jego ulubiony, ironiczny uśmiech. Spojrzał na dziewczynę świdrując ją wzrokiem. Hermiona mocniej zadarła głowę, zaczepnie kiwając nią na chłopaka. Jej oczy już nie błyszczały zachęcająco, a zalotny uśmiech zniknął z jej ust. Zastąpiła go za to pewna mina i ton, którym zawsze podczas kłótni doprowadzała go do szału.
- Pogódź się z tym Malfoy. Nie możesz oderwać ode mnie wzroku.
- Wydaje ci się Granger. Zresztą, nie jesteś w moim typie.
Mruknął, nie do końca pewny czy mówi prawdę. Spojrzała na niego z lekką pogardą, usta wykrzywiając w sarkastycznym uśmiechu.
- Bo nie jestem bezmózgą, długonogą blondynką z wielkimi cyckami i mówię to co myślę?
- Jak dla mnie, mówisz zdecydowanie za dużo.
- Przynajmniej sensownie.
- To bez znaczenia.
Odparł od niechcenia, na co dziewczyna fuknęła pod nosem i zaczęła iść przed siebie.
- Faceci. Tylko dupa i cycki wam w głowie.
Burknęła w końcu, na co blondyn tylko się uśmiechnął, idąc kawałek za nią. Nie mógł się powstrzymać by nie zjechać jej wzrokiem z góry na dół, zatrzymując się na trochę dłużej, na kilku atutach Gryfonki. Kąciki jego ust nieznacznie uniosły się ku górze.
- Uwierz mi Granger, ale dzisiaj żaden facet nie będzie pamiętał o poziomie twojego IQ.
Momentalnie się do niego odwróciła, patrząc zagadkowo.
- A ty będziesz?
- Podejrzewam, że nie dasz mi o tym zapomnieć.
Chwile szli w ciszy. Kątem oka spojrzał na Hermione, która najwyraźniej zaczynała wątpić w to co się teraz działo, bądź zapominała jak się chodzi. Przystanęła, spuszczając wzrok na paznokcie, którymi niezdarnie zaczęła stukać jeden o drugiego. Odruchowo się zatrzymał, zerkając na nią z zainteresowaniem.
- Co jest Granger?
Nie czekał na odpowiedź.
- O nie... Znam te minę - zaraz zmienisz temat, powiesz coś totalnie bez sensu i mnie tym załamiesz.
Mówiąc to odruchowo skrzyżował ręce na torsie. Hermiona ledwo się powstrzymywała by nie oderwać sobie sztucznych paznokci. Stała nieporadnie, kurcząc się z każdą sekundą.
- No bo... Malfoy.... czy myślisz, że ja mogę się tam tak pokazać?
Burknęła pod nosem, na co Draco spuścił ręce wzdłuż ciała, unosząc głowę w stronę sufitu, burcząc pod nosem „wiedziałem”. Chwile masował się po skroni, nim ponownie się do niej odezwał.
- Wiem, że wymagam zbyt wiele, ale czy możesz Granger jaśniej?
Dziewczyna zmieszała się jeszcze bardziej, opatulając się ramionami, zupełnie jakby było jej zimno.
- No bo... czy ja nie wyglądam jakoś tak .. No.. czy ja dobrze wyglądam? Wiesz.. chodzi mi o to... czy ja... bo... bo ja... wiesz... no bo...
- Łał, nieźle. Pierwszy raz w życiu słyszę żebyś miała taki problem z wysłowieniem się. Muszę to sobie gdzieś zapisać.
Przygaszona spuściła wzrok na szkolny korytarz, a jej postawa i mimika jasno dawały mu do zrozumienia, że zaraz wpadnie w depresje. Spoważniał, gdy zdał sobie sprawę, że kasztanowłosa wcale nie żartuje ze swoimi obawami i emocjami.
- Wyglądasz...
Odkaszlnął znacząco, patrząc na Gryfonkę z nieznaną sobie łagodnością.
- ... całkiem nieźle Granger.
Uniosła błyszczące spojrzenie na chłopaka, nieświadomie lekko się rumieniąc. Na jej twarzy i w oczach pojawiła się nutka nadziei i radości. Nigdy nie sądziła, że usłyszy coś równie miłego od Ślizgona. Ten jakby się zmieszał.
- No oczywiście pamiętając jakim wcześniej byłaś wrakiem.
Dodał już pewniej, próbując wrócić do swojej codziennej mimiki i tonu. Hermionie jednak to co powiedział, w pełni wystarczyło do szczęścia i dodało tak bardzo potrzebnej pewności siebie. Uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością i rozczuleniem. Odruchowo się skrzywił rozumiejąc, że trochę go z tym komplementem poniosło, a Gryfonka patrzy na niego jak na przyszłego ojca swoich dzieci.
- Nie patrz tak na mnie Granger, chajtać się z tobą nie będę. Chodź już, jesteśmy spóźnieni.
Fuknął pod nosem, odwracając się od niej i przyśpieszając kroku. Prędko go dogoniła, zaczepnie się do niego uśmiechając.
- Od kiedy ty jesteś taki punktualny, co?
Wywrócił oczami, by po chwili spojrzeć na nią z takim samym podejrzeniem jak ona na niego.
- A od kiedy ty chodzisz w sukienkach?
- Od kiedy mi je kupujesz.
Odparła dziarsko, z rozbrajającym uśmiechem. Tą odpowiedzią całkowicie go zgasiła. Zapadła między nimi niezręczna cisza, którą przerwał cichy śmiech kasztanowłosej.
- Co się śmiejesz?
Mruknął poirytowany, choć zaciekawiony, zerkając na nią przez ramię. Machnęła ręką, jakby w celach informacyjnych, że to nic ważnego.
- Przypomniałam sobie jak kiedyś powiedziałeś do mnie „złotko”.
Mimowolnie uśmiechnął się pod nosem. Pamiętał te sytuacje i nawet było ich więcej niż tylko jedna. Odruchowo zjechał dziewczynę z góry na dół. Trzeba było przyznać, że Hermiona dobrze prezentowała się w złotym kolorze. Z daleka pachniała luksusem i elegancją.
- Dzisiejszego wieczoru tym bardziej będę tak mówił, wyglądasz jak sztabka złota.
- Taka cenna?
- Raczej taka ciężka.
Prychnęła pod nosem, urażona.
- Wal się Malfoy. Nie musisz kłamać, żeby trzymać pozory naszych wrogich relacji. Nic by ci się nie stało, jakbyś przez chwilę mnie nie obrażał, tylko powiedział, no uwaga, użyje drastycznego słowa „coś miłego”.
Zaśmiał się pod nosem. Uwielbiał te jej szczere bulwersy. Naprawdę. Właściwie to całą ją lubił. Ale tylko wtedy gdy chwilowo zapominał, że powinien ją nienawidzić. Więc w sumie dosyć często...
- Dobra Granger, niech ci będzie. Jesteś lekka jak piórko i błyszcząca jak papierek Ferrero Rocher.
Parsknęła pod nosem rozbawiona, mrucząc mu w odpowiedzi, że jest idiotą. Mimowolnie uśmiechnął się do swoich myśli.
- Wiesz co Granger... tak sobie myślę, że gdy cała ta szopka związana z balem się już skończy, a ty znowu będziesz brzydka, to może napijemy się razem drinka?
Hermiona uśmiechnęła się do niego triumfalnie, przy okazji wskazując na niego paznokciem.
- A więc jednak Malfoy, uważasz że jestem ładna.
Momentalnie pokiwał przecząco głową, z powagą wypisaną na każdym milimetrze twarzy.
- Nic takiego nie powiedziałem.
- Powiedziałeś, „ jak znowu będę brzydka” to teraz jaka jestem?
- Przeciętna.
- Kiedyś lepiej kłamałeś Malfoy.
- Za to ty byłaś skromniejsza Granger.
Droczenie droczeniem, jednak to stwierdzenie wyjątkowo się jej nie spodobało.
- I kto to mówi?! Zakochany w sobie, egoistyczny...
- Później Granger mi pochlebisz.
Mruknął w jej stronę, gdy stanęli przed otwartymi drzwiami do Wielkiej Sali. Hermiona uśmiechnęła się szczerze na widok jej wnętrza.
Głównie pomieszczenie Hogwartu było nie do poznania. Zniknęły wielkie stoły i ławy. Na końcu sali, w jej lewym rogu stał podest ze sprzętem DJ-a, a po prawej stoły do gry w pokera i ruletkę. Pozostała część sali była podzielona na dwie części - jedna na potężny, oświetlony kolorowymi światłami parkiet, a druga na bar i niewielkie, pięcioosobowe stoliki otoczone skórzanymi fotelami i sofami. Na wprost wejścia, na centralnej ścianie zamontowany został ogromny, trójwymiarowy obraz przedstawiający lampkę szampana i leżącą w nim kobietę, trzymającej karty niczym wachlarz. Zaczarowany sufit pokazywał bezchmurne, pięknie rozgwieżdżone niebo, które tylko potęgowało wspaniały efekt końcowy. 
- Cholera, nie wierze, że to mówię, ale serio odwaliliśmy kawał dobrej roboty.
Szepnęła zauroczona wyglądem pomieszczenia, które wczoraj nie zdawało jej się być takie ładne i udane. Draco pokiwał głową na znak zgody.
- Prawda. Kto by pomyślał, że będziemy mieli Las Vegas w Hogwarcie.
- Dobra Malfoy, tak jak ustalaliśmy - pełna kulturka. Pilnujemy by nikt się nie schlał, nikt nikogo nie zabił i by po wszystkim, dyrektor nie wyrzucił nas ze szkoły.
- Jasne.
- Nie sądziłam, że dożyje dnia, w którym będziesz taki ugodowy.
- Ja z koli nie sądziłem, że kiedykolwiek będziesz moją partnerką na balu Granger.
- Mam nadzieje Malfoy, że jakoś to wytrzymasz.
Mruknęła, ruszając przed siebie. Odruchowo zjechał ją z góry na dół, wzrok zatrzymując na kształtnych i podkreślonych przez krój sukienki pośladkach.
- Dam radę.
Odwróciła się do niego z sympatycznym uśmiechem, a gdy zobaczyła wzrok Ślizgona na wysokości swoich bioder, uśmiechnęła się do niego zaczepnie.
- O, znowu patrzysz na mój tyłek.
Nie miał w zwyczaju dawać się przyłapywać na takich rzeczach, a już na pewno jeśli dotyczyły owej Gryfonki. Pokiwał głową na znak zaprzeczenia.
- Nie. Wydawało mi się, że miałaś plamę na sukience.
Powstrzymała się przed głośnym śmiechem, jednak uśmiech rozbawienie nie zniknął z jej twarzy nawet wtedy, gdy weszli do środka. Sam Draco również szczerze się uśmiechnął, ledwo powstrzymując mocniejsze oznaki rozbawienia. Co prawda ustalili już, że po balu znowu postarają się odbudować swoją nienawiść, która ostatnimi czasy niespodziewanie zmalała, jednak mieli przed sobą jeszcze jedną noc, która powoli zaczynała zapowiadać się dużo milej niż oboje początkowo przypuszczali.
Cała sala była zapełniona przygotowywanymi do zabawy uczniami, tradycyjnie spóźnili się jako jedyni. Uczniowie stali porozrzucani po parkiecie, gdy Draco z Hermioną przekroczyli próg sali wszystkie spojrzenia momentalnie spoczęły na nich. W pomieszczeniu przez chwilę zapanowała nieprzenikliwa cisza, przerywana jedynie stukaniem szpilek organizatorki. Speszyła się znacznie na widok uważnie obserwujących ją i coś komentujących uczniów. Niewzruszony Ślizgon całkiem szybko zauważył zmieszanie swojej partnerki. Nachylił się nad nią lekko, nie chcąc by ktoś jeszcze usłyszał o czym rozmawiają.
- Co jest Granger?
- Dziwnie się czuje kiedy tak wszyscy na nas patrzą.
- Mają na co, to patrzą.
Spojrzała na niego zaskoczona, uśmiechając się przy tym lekko zarumieniona, jak każda dziewczyna, gdy usłyszy miły komplement od przystojnego chłopaka.
- Malfoy.... ty jesteś miły.
Draco był innego zdania. Wzruszył od niechcenia ramionami.
- Mówiłem o sobie.
Prychnęła pod nosem, jednak nie
 skomentowała egoistycznego i narcyzowatego zachowania chłopaka. Po chwili stali przy podeście, gdzie oczekiwał na nich profesor Dumbledore, by oficjalnie rozpocząć bal.
- Witamy profesorze.
Hermiona skinęła głową z subtelnym uśmiechem, natomiast Draco wymienił uścisk dłoni z dużo starszym mężczyzną. Co prawda jeszcze nigdy nie wykonali między sobą tak znaczącego gestu, ale zdawało się, że była to pewnego rodzaju oznaka pogratulowania sukcesu, a przy okazji przywitania organizatorów.
- Witajcie moi drodzy. Pięknie udało wam się przyozdobić salę i sami również cudownie wyglądacie. Jak miło na was patrzeć gdy się nie kłócicie.
Hermiona na te słowa speszyła się lekko, z kolei Draco wywrócił oczami gdzieś w bok. Nigdy nie lubił tych roztargnionych komentarzy staruszka. I mimo, że już od dłuższego czasu obcował z nim całkiem często i blisko, ucząc się pod jego czujnym okiem, to wiedział, że nigdy się do nich nie przyzwyczai. Przez chwilę jeszcze rozmawiali z dyrektorem, nieświadomi nawet tego, że wszyscy uczniowie patrzą na nich z poważną mieszanką emocjonalną, na sali panuje ogólny rozgardiasz, a amatorski fotograf, będący jednym z uczniów, przy okazji upamiętnia wszystko na zdjęciach. Reasumując, w pomieszczeniu dominowało zdezorientowanie i szok. I może nawet nie dlatego, że Draco i Hermiona szli obok siebie, w miarę normalnie ze sobą rozmawiali i O ZGROZO wizualnie faktycznie wyglądali jak para, a raczej dlatego, że naprawdę udało im się zorganizować ten bal, w co jeszcze nikt godzinę temu nie wierzył.
I co więcej! Nikt nie miał wątpliwości, że tak szalonej i zrobionej z pompą imprezy w Hogwarcie jeszcze nigdy nie było.
Dyrektor Hogwartu wszedł na podest i korzystając z okazji wygłosił krótką i zwięzłą przemowę o tym, że jest to ich ostatni bal oraz że życzy im udanej zabawy. Ku zdziwieniu wszystkich, w tym największym Hermiony i Dracona, swoją przemowę zakończył słowami „teraz głos zabiorą organizatorzy.” Przy okazji gestem ręki wskazując by zajęli jego miejsce, a on sam najzwyczajniej w świcie zostawił ich na pastwę losu, opuszczając Wielką Salę. Draco skrzywił się znacznie.
- Cholera... Myślałem, że zapomniał.
Mruknął pochylając się nad Hermioną. Ta zaśmiała się dyskretnie widząc ogólne oznaki wewnętrznego rozbicia na twarzy Ślizgona. Nie czekając aż ucieknie, szturchnęła go łokciem w bok by się ogarnął i przemówił do wszystkich. Przez chwile cała sala obserwowała jak Gryfonka wygania chłopaka na podest, przy okazji coś mu tłumacząc, a ten zawzięcie się przed tym broni. Pięć sekund później 
wepchnęła go na scenę. Odruchowo zakrył mikrofon dłonią i odwrócił się do stojącej za nim dziewczyny.
- Zabije cię.
- Później.
Szepnęła, kiwając głową przed siebie, dając mu tym samym znak, że ma się odwrócić do uczniów, niecierpliwie czekających na jego imponujący monolog. Jednocześnie w ramach wsparcia uniosła kciuk do góry, uśmiechając się szeroko i sztucznie. Posłał jej mordercze spojrzenie, jednak po chwili przybrał na twarz swój firmowy półuśmiech numer 6, czyli połączenie nonszalancji z wyglądem modela z magazynu dla samotnych kobiet. Na chwilę przerzucił swoje stalowe spojrzenie na kasztanowłosą stojącą obok, uśmiechając się do niej prowokacyjnie.
- Minute temu Granger powiedziała mi, że w przemowie najgorszy jest początek... uf.. jak dobrze, że mam to już za sobą.
Dokończył, odwracając się w stronę zapełnionego parkietu, z Hollywoodzkim uśmiechem i błyskiem w oku. Hermiona puknęła się w czoło, a sale wypełnił śmiech rozbawionych uczniów i głośne wzdychanie dziewczyn, zauroczonych wyglądem, głosem i nonszalanckim zachowaniem przywódcy Slytherinu.
- Idiota.
Mruknęła w jego stronę, co zaowocowało ironicznym uśmiechem na jego twarzy. Najwyraźniej zaczynał się rozkręcać.
- Zarówno my jak i wy nie wierzymy w to, że ta impreza naprawdę się odbywa więc ciężko mi cokolwiek na ten temat powiedzieć.
Na chwilę urwał znowu patrząc na swoją partnerkę.
- Może po prostu przejdziemy do podsumowania, co nie..... Granger?
Dziewczyna spojrzała na chłopaka spod łba, niezadowolona z tego, że chłopka włączył ją do tej pożal się boże przemowy. Posłała mu spojrzenie w stylu „jeszcze się policzymy” on odpowiedział jej niemym „mam taką nadzieję”. Odszedł trochę w bok, ustępując dziewczynie miejsca. Spojrzała na oczekujących uczniów i uśmiechnęła się szczerze.
- Bawcie się dobrze! I nie przesadźcie z alkoholem, bo z podłogi nikogo zbierać nie będziemy! Chcesz coś dodać, Malfoy?
- Chętnie.
Skinął głową na znak zgody, a na jego twarzy pojawił się cwany uśmiech.
- Pierwsza kolejka na mój koszt!
Momentalnie całą salę wypełniły gromkie brawa, okrzyki radości i piski zadowolenia. Draco z Hermioną błyskawicznie ulotnili się ze sceny, a ich miejsce zajął Eric, zapraszając wszystkich do wspólnej zabawy i informując, że będzie to szalona noc.
Ani Hermiona, ani Draco nie mieli jednak pojęcia jak bardzo...
- Miało być kulturalnie Malfoy.
Fuknęła niezadowolona, gdy oddalili się ze sceny, a przy barze ustawiła się kolejka uczniów.
- Daj spokój Granger, będziemy jedynymi osobami, które mają nieograniczony limit picia, więc w najgorszym wypadku to my przesadzimy. Swoją drogą, nie wiem jak ty, ale ja muszę odreagować to wszystko...
Dziewczyna uśmiechnęła się pod nosem, przyznając mu rację. I mimo, że teoretycznie nie musieli już przebywać w swoim towarzystwie, ani on ani ona, nie mieli ochoty się rozstawać. Spojrzał na nią kątem oka, uśmiechając się lekko. 
- Dobra Granger, idziemy na drinka?
Hermiona spojrzała na niego z błyskiem w oku i dwuznacznym uśmiechem na ustach.
- Skoro stawiasz.
Mruknęła przeciągle, puszczając mu oczko. Zaśmiał się pod nosem, wzdychając przy tym ciężko.
- Mam wrażenie, że dzisiejszej nocy zbankrutuje.
Leniwie wzruszyła ramionami, choć z jej twarzy nie schodził uśmiech zadowolenia.
- Ty postawisz mi drinka, ja tobie też coś postawie.
W odpowiedzi zadławił się własną śliną. Gdy już udało mu się odkaszlnąć, spojrzał na swoją partnerkę z szeroko otwartymi oczami. Gdyby był wrażliwszy, to zapewne by się nawet zarumienił.
- Na Merlina! Granger! Chcesz żebym się udusił?!
Momentalnie potraktowała go oburzonym wyrazem twarzy. Zjechała go z góry na dół z uchylonymi ustami, przy okazji lekko się rumieniąc.
- Nie to miałam na myśli zboczeńcu!
Draco skrzywił się lekko, odruchowo poprawiając sobie kołnierzyk białej koszuli czując, że nieznośnie i zbyt mocno zaczęła go przyduszać.
- Musze się napić
Mruknął pod nosem, w ramach najsensowniejszego komentarza, na jakiego było go stać w owej chwili. Jak powiedział tak zrobili. Zajęli zarezerwowany dla siebie stolik z dwiema, skórzanymi, beżowymi sofami i już po chwili zaczynali pierwszą kolejkę i kolejnych dziesięć. Nim jednak się spili, Hermiona ruszyła na parkiet, a do Malfoy'a dołączył Blaise. Uścisnął dłoń swojego blondwłosego przyjaciela, jednocześnie odprowadzając wzrokiem odchodzącą tanecznym krokiem Gryfonkę.
- Wiesz stary, kiedy tak sobie patrzę na Granger, to jestem w stanie wybaczyć jej nawet to wczorajsze strojenie sali i dmuchanie balonów. W ogóle słyszałem jak kilku chłopaków się pyta „kim jest ta laska” co z tobą przyszła. Myślałem, że padnę z beki. Ale przyznaje, wszystkim szczęki opadły jak weszliście do sali. Mi też...
Dodał już ciszej, uśmiechając się przy tym z podziwem i siadając na miejscu dziewczyny. Draco, nie odrywając ust od szklanki, spojrzał na niego spod łba.
- Skończyłeś?
Warknął wręcz groźne, na co Zabini tylko się uśmiechnął, choć nie krył lekkiego zdziwienia.
- A tobie co? Jeszcze się nie pogodziłeś z tym, że przyszliście razem?
- Moja depresja jest taka głęboka, że mógłbym się w niej kąpać.
Odparł poważnie, na co drugi chłopak tylko pokiwał głową z niedowierzaniem.
- W takich momentach, nigdy nie wiem czy żartujesz, czy mówisz poważnie.
Draco o dziwo uśmiechnął się do przyjaciela porozumiewawczo i już po chwili obaj uderzyli w burzliwą dyskusję. Luźną pogawędkę między najlepszymi przyjaciółmi, przerwało stwierdzenie Zabiniego, który odwrócony był w stronę parkietu i dokładnie wszystko widział.
- O patrz, Parkinson zmierza w twoją stronę.
Pity przez drugiego Ślizgona drink, momentalni pociekł mu po brodzie. Szybko się wytarł, wstając gwałtownie z miejsca i nerwowo rozglądając się na boki.
- Cholera. Widziałeś Granger?
- Gdzieś na parkiecie.
Odparł lekko zdziwiony postawą arystokraty, uważnie obserwując jego poczynania. W końcu spojrzał na niego jak na idiotę, gdy ten postawił krok w stronę tej części sali, gdzie uczniowie tańczyli.
- Co robisz?
- Idę po swoją partnerkę.
Zabini momentalnie szczerze się zaśmiał.
- Uciekasz od Pansy do Granger? Szkoda, że nikt tego nie nagrywa.
Dracona jakby ruszyła prawdziwość tego stwierdzenia i spojrzał na przyjaciela lodowato, z ostrzegawczo wyciągniętym palcem wskazującym.
- Jeszcze jedno słowo, a ty będziesz uciekał przede mną.
Zabini jednak tymi słowami wcale się nie przejął i machnął w stronę kumpla, jakby odganiał natrętnego owada.
- Dobra Romeo, biegnij.
- Jak skończę z Parkinson, to zajmę się tobą.
- Nie zapomnij gdzieś tam po drodze zająć się jeszcze Granger.
- Zabije cię.
Warknął poważnie, jednak już nie miał czasu tego zrobić i prędko ulotnił się w tańczącym tłumie, na chwile znikając Pansy sprzed oczu. Długo mu nie zajęło odnalezienie wśród tańczących uczniów swojej złotej partnerki. Faktycznie, musiał przyznać, że prezentowała się zjawiskowo. Akurat wyginała się obok jakiegoś chłopaka i tym bardziej cieszył się, że po nią przyszedł.
- Granger...
Momentalnie się odwróciła, zszokowana faktem, że słyszy za sobą głoś swojego, pożal się boże, partnera. Kątem oka odprowadziła wzrokiem swojego kolegę, z którym dotychczas tańczyła. Najwyraźniej krukon nie miał ochoty rywalizować z przywódcą Slytherinu i najzwyczajniej w świecie poddał się bez walki, odchodząc bez słowa. Na twarzy Ślizgona pojawił się przebłysk uśmiechu triumfu, lecz zniknął równie szybko jak się pojawił. Odprowadziła swojego niedoszłego chłopaka wzrokiem, ponownie spoglądając na Ślizgona.
- Malfoy?
Spytała w końcu, nie rozumiejąc dlaczego on tu jest. Bo raczej nie po to, żeby z nią zatańczyć, prawda? Wywrócił oczami, niespodziewanie zgarniając Gryfonkę za ramię i odwracając ją w stronę baru.
- Miło mi. Mam sprawę. Widzisz ją?
Hermiona na chwile wytężyła wzrok zdziwiona, że Draco najwyraźniej wskazuje na Pansy.
- Mopsice?
Spytała niepewnie, na co arystokrata spojrzał na nią zaskoczony. Pierwszy raz słyszał, takie określenie owej dziewczyny i przez chwile zwątpił czy mówią o tej samej.
- W sense Parkinson? Tak. Kupie ci karton piwa, jak wymyślisz coś żeby się jej pozbyć.
Hermiona spojrzała na niego, z szokiem wymalowanym na każdej części jej twarzy.
- Co?
Draco wyglądał jednak na wyjątkowo poważnego, a przy okazji na załamanego. Spojrzał na rozglądającą się na wszystkie boki Parkinson, następnie odwrócił się do nie tyłem, spoglądając zdruzgotany na kasztanowłosą i łapiąc się za ułożoną grzywkę.
- Jak mnie dopadnie to mi nie da żyć.
- I ja mam ci niby pomóc Malfoy? Przecież ona wyświadczy mi przysługę.
- Granger, nie bądź taka, w końcu jesteś moją partnerką.
- O. Teraz partnerką, a tak to od miesiąca masz depresje, że musisz iść z takim paszczurem jak ja.
- Dobra, poniosło mnie. Zresztą, nie miałem depresji Granger.
Dziewczyna spojrzała na niego spod łba, z oznakami ogólnego zwątpienia.
- Tylko?
- Tylko byłem lekko podłamany.... Ale bardzo lekko.
Dodał, widząc, że dziewczyna zaczyna rozważać jego ofertę. Niespodziewanie unosiła na niego swoje bursztynowe oczy, podchodząc do niego tak blisko, że zabierała jego powietrze. Spojrzała na niego nieprzenikliwie, z pytającym wyrazem twarzy.
- Jestem ładna?
Momentalnie spojrzał na nią zszokowany, na chwilę zapominając, że nie są sami.
- Co?
- Czy ja jestem ładna?
Patrzył na nią jak na wariatkę, kiwając przy okazji głową na znak ogólnego rozjarzenia i niezrozumienia.
- Co to ma do rzeczy Granger?
Dziewczyna jednak nie dawała za wygraną. Zmierzyła go swoimi kocimi oczami, jednocześnie wbijając mu w tors swój długi paznokieć.
- Po prostu odpowiedź. Jestem ładna Malfoy?
Chłopak wywrócił teatralnie oczami, przez chwilę wzrok zatrzymując na suficie i nabierając w płuca powietrza. Sekundę później spojrzał na dziewczynę, a jego wyraz twarzy informował ją, że się poddał.
- Tak.
Westchnął niemal załamany tym faktem. Jednak dziewczyny chwilowa depresja Ślizgona wcale nie ruszyła. Błyskawicznie się do niego uśmiechnęła, z triumfem wymalowanym na twarzy.
- NO! I nie mogłeś tak od razu?
- Nie.
Burknął zły na samego siebie. Po cholerę była mu w tym wszystkim Granger? Mógł sam po prostu zabić Parkinson i by miał spokój z jedną i z drugą. Tymczasem, Hermiona uśmiechała się do niego zwycięsko, a on 10 sekund temu powiedział jej, że jest ładna. Na Merlina! Co za beznadziejna sytuacja! Poziom jego dumy i reputacji spadł o jedną kreskę, a może i nawet o cztery. Jednak skoro już najgorsze za nim, musiał teraz dostać to czego chciał i po co przyszedł.
- Czyli umowa stoi.
- A co ja mam niby zrobić Malfoy?
- Jak dla mnie Granger, to możesz nawet z nią walczyć w kiślu.
Dziewczyna przez chwilę mierzyła go nieodgadnionym wzrokiem.
- Dwa kartony.
- Zgoda.
Na podsumowanie swoich słów, jeszcze potwierdzająco pokiwał głową. Hermiona machnęła ręką jakby odganiała muchę, jednocześnie wzdychając ciężko.
- Dobra, niech stracę.
I w tym właśnie momencie, Pansy dostrzegła w tłumie swojego ukochanego i zaskoczyła go, niespodziewanie pojawiając się za jego plecami.
- Dracusiu kochanie! Ładnie wyglądam? Zatańczymy?
- Merlinie dopomóż.
Westchnął żałośnie, gdy usłyszał znienawidzony, słodki ton swojej wielbicielki, a ta sekundę później rozradowana zawisłą mu na barku, mocno opatulając rękami jego ramie. Ściskając go niemal jak boa dusiciel swoją ofiarę. Uśmiech jednak zniknął z jej twarzy, gdy spostrzegła przed sobą znienawidzoną Gryfonkę. Momentalnie zmierzyła ją wrogim spojrzeniem.
- Co tu robisz?
- Oddycham, często to robię.
Odparła od niechcenia, wzruszając przy tym ramionami. Szczerze powiedziawszy, Pansy była jedyną dziewczyną, której nienawidziła tak bardzo jak Malfoy'a. A właściwie to nawet bardziej. Spojrzała na nią z obrzydzeniem, nie mogąc zrozumieć jak mopsica na co dzień, może być taką wredną zołzą, a jednocześnie tak bardzo i szczerze od lat kochać się w owym Ślizgonie. Właściwie to bardzo chętnie skorzysta z okazji i się na niej wyładuje, a jak ma dostać za to jeszcze dwa kartony piwa, to aż grzech byłoby z tego nie skorzystać. Spojrzała na cierpiącego Dracona, z dziwnym wyrazem twarzy. Po chwili uśmiechnęła się sztucznie do dziewczyny, ściskając pięść w geście zwycięstwa, zupełnie jakby cieszyła się jakimś sukcesem ciemnowłosej Ślizgonki.
- Wiesz co Parkinson, ty to jednak masz farta. Jedna komórka mózgowa mniej i byłabyś zwykłą roślinką pokojową.
Draco momentalnie rozbawiony parsknął pod nosem, jednak w porę się uspokoił, utrzymując resztki pozorów. Tekst nie był wysokich lotów, ale efekt uzyskała zamierzony. Pansy spojrzała na dziewczynę z oburzeniem.
- Jak śmiesz się tak do mnie zwracać szlamo?!
- Nie będę z Tobą polemizował Parkinson, ponieważ wegetujesz na niskim poziomie intelektualnym kolidującym z moim. Drogą dedukcji dochodzę do konkluzji, iż twoje hipokryzje dotyczące mej aparycji są wręcz efemeryczne. Tak wiec,osobliwość twojej mentalności nie obliguje mnie do konwersacji z tobą.
Pansy momentalnie wytrzeszczyła oczy na Hermione, a jej lekko uchylone wargi podświadomie próbowały powtórzyć te słowa, które wypowiedziała do niej Gryfonka. Zrozumiała z nich tylko tyle, że kasztanowłosa ją obraża. Spojrzała na nią z oburzeniem.
- Ty.. ty...
Hermiona skrzywiła się na widok, bezskutecznie próbującej się wysłowić, dziewczyny. W końcu machnęła ręką i stwierdziła, że jednak musi z tą Ślizgonką rozmawiać na niższym poziomie.
- Wiesz co Parkinson, zajmij się lepiej czymś co nie wymaga aż takiego wielkiego wysiłku fizycznego jak próba wysławiania się. No nie wiem, puszczaj latawce, ulep bałwana ze śniegu. Może chociaż to ci wyjdzie.
Nie czekała na to czy tym razem mopsica będzie w stanie jej odpowiedzieć. Spojrzała na rozbawionego do granic możliwości Ślizgona poważnie i oschle. Ledwo się powstrzymywała by jemu też nie dopiec.
- Malfoy. Musimy iść do profesora Dumbledore'a. Doskonale wiesz w jakiej sprawie.
Draco momentalnie spoważniał, odkaszlując znacząco. Ślizgonka zdezorientowana spojrzała najpierw na Hermione potem na arystokratę, oburzona faktem, że nieczysta tak śmie zwracać się do jej chłopaka i do niej. Nie mogła tego znieść. Spojrzała na blondyna, jeszcze mocniej obejmując jego ramię.
- Drakuś, powiedz coś tej szlamie.
O ile początek zaczęła strasznie słodko to końcówkę już wysyczała. Spojrzała na Gryfonkę z pogardą, później z nadzieją na swojego lubego, który kiwną potwierdzająco głową, że właśnie to zamierza zrobić. Spojrzał na kasztanowłosą poważnie.
- Już idę.
Odparł kiwając przy tym potwierdzająco głową. Prędko wyswobodził swoją rękę z uścisku zdezorientowanej mopsicy i odszedł w towarzystwie Hermiony, zostawiając Pansy na środku parkietu bez słowa. Nawet na nią nie spojrzał. Ciemnowłosa patrzyła na swojego odchodzącego ukochanego, z szeroko wytrzeszczonymi oczami i uchylonymi ustami. Liczyła na to, że jednak Draco powie szlamie coś innego. A już na pewno nie była przygotowana na to, że bez słowa sprzeciwu z nią wyjdzie. Jej duma została upokorzona do tego stopnia, że obiecała zemstę Gryfonce wychodzącej z jej chłopakiem. Mimo groźby wiszącej w powietrzu, Ślizgon do końca balu, faktycznie miał z Parkinson spokój. Nie spodziewał się jednak jaka będzie tego cena.

                                                                     *

- Nie jest dobrze, pomagam Ci uciec przed twoim fanklubem. Odbiło mi.
Mruknęła do siebie, nie zwracając uwagi na idącego za nią, rozbawionego przez jej wcześniejszy popis, Ślizgona. Słysząc jej bulwers momentalnie zrównał z nią kroku, obdarowując ją ironicznym uśmiechem, połączonym z wyrazem triumfu i zwycięstwa na twarzy.
- Po prostu Granger odbijasz swojego partnera z rąk rywalki.
- Jeszcze słowo Malfoy, a osobiście rzucę cie jej na pożarcie.
Młody miliarder podniósł ręce w obronnym geście, na chwilę wyrażając tym swoją ogromną skruchę. Patrzył na dziewczynę z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy.
- Mopsica?
Spytał w końcu niepewnie, całkiem rozbawiony choć zaskoczony tym określeniem. Momentalnie gniewnie na niego spojrzała, źle odbierając jego intencje.
- Coś ci się nie podoba?!
Prędko pokiwał przecząco głową.
- Nie. Tak właściwie to całkiem mi się podoba to określenie. Pasuje jej.
Hermiona jakby złagodniała, spojrzała na chłopaka z nutką zdezorientowania
- Myślałam, że to twoja dziewczyna.
Mruknęła pod nosem, na co chłopak odpowiedział jej tak potężnym szokiem i oburzeniem na twarzy, że aż żałowała, że nie ma jak mu zrobić zdjęcia.
- Zwariowałaś?! Wolałbym sobie zgnieść jaja kamieniem.
- Nie musisz być taki otwarty Malfoy.
Parsknęła rozbawiona, po czym zapanowała między nimi cisza. Chłopak obserwował skręcającą w różne części Hogwartu dziewczynę i bez słowa szedł za nią, choć przecież nie musiał już tego robić. W końcu jego ciekawość wzięła górę nad ciszą, którą lubił.
- Gdzie idziesz Granger?
- Na balkon. Musze się trochę dotlenić. A skoro już cie ratuje, to pójdziesz ze mną.
- Świetnie.
- Coś nie tak Malfoy? Chcesz wracać do Pansy?
- Dotlenienie brzmi super.
Byli już całkiem blisko balkonu, jednak Draco momentalnie zwątpił w potrzebę niedotlenionej dziewczyny. Przypominając sobie, że jednak mają jeszcze zimę i chociaż śnieg póki co stopniał to o tej porze, może nie być na dworze tak przyjemnie jak latem. A obecny strój kasztanowłosej do najcieplejszych również nie należał.
- Granger...
- Co?
- Nie wydaje Ci się, że jest na dworze trochę zimno?
Odruchowo spojrzała na niego wyzywająco.
- No i? Boisz się, że zmarzniesz?
W odpowiedzi leniwie wzruszył ramionami.
- Ja nie. Ale ty już możesz.
Uśmiechnęła się do niego podejrzanie.
- Czy ty się o mnie troszczysz?
- Nie.
- To brzmi jakbyś się o mnie troszczył.
- Nie. Stwierdzam fakty.
Odparł oschle, w tym samym czasie, w którym dziewczyna wyszła na balkon. Chwile obserwował ją z ironicznym uśmiechem, a gdy widział na jej skórze coraz to wyraźniejszą gęsią skórkę, nie mógł zapanować nad ironią, sarkazmem i gestem zwycięstwa.
- Jak tam Twoje dotlenienie Granger?
- Wal się.
Warknęła pod nosem, mocno opatulając się ramionami i kurcząc pod wpływem zimnego podmuchu wiatru.
- Na rozgrzewkę proponuje drinka.
Mruknął pociągająco, a przynajmniej tak zdawało się wystudzonej dziewczynie. W odpowiedzi mruknęła mu, że ją przekonał i prędko wybiegła z balkonu, nawet nie czekając na chłopaka.
Gdy wracali do Wielkiej Sali, znów zapanowała między nimi cisza. W końcu Hermiona postanowiła ją przerwać. Kilka razy spojrzała niepewnie na chłopaka, zanim zdobyła się na to by się do niego odezwać.
- Malfoy?
- Co?
- Ale jak mnie zaczepi jakiś dziwny chłopak to też mnie uratuj.
Korytarz momentalnie wypełnił szczery śmiech Ślizgona, który był rozbawiony do tego stopnia, że aż przystanął w miejscu, zginając się w pół i śmiejąc w stronę podłogi. Hermiona momentalnie skrzyżowała ręce na torsie, patrząc na rozradowanego chłopaka z oburzeniem.
- Ej! Ja serio mówię! Jesteś mi to winny.
Draco złapał się za brzuch, jednocześnie próbując wyprostować, chociaż niespodziewane wybuchy śmiechu całkiem mu to utrudniały. Minęło 5 minut nim się uspokoił. Spojrzał na swoją partnerkę dalej rozbawiony, jednak machnął ręką w ramach zgody.
- Dobra. Wątpię, żeby ktoś taki się pojawił ale okey. Niech będzie. Wezmę jeszcze Potter'a i Weasley'a i przylecimy na smokach z odsieczą.
- Ale ja serio mówię Malfoy.
- Ja też.
Dziewczyna prychnęła pod nosem, o tym, że jej życie ze ślizgonem jest wyjątkowo ciężkie i znowu zapanowała między nimi cisza. Która nie została przerwana nawet wtedy, gdy z powrotem usiedli do stolika i pili kolejne drinki pod czujnym okiem Zabiniego. Pewnie dalej panowała by między nimi, przerywana jedynie rozmową Zabiniego z Draconem, lub porywaniem Hermiony do tańca przez innych chłopaków, bądź też stukaniem jej paznokci o blat stołu, gdyby nie nagłe pojawienie się wybrańca przed ich stolikiem. Spojrzał na przywódce Slytherinu z bliżej nieokreślonym wyrazem twarzy. Choć było to coś między zmieszaniem, a rozbawieniem.
- Nie wierze, że to mówię, ale czy mogę na chwilę pożyczyć twoją partnerkę Malfoy?
Draco zmierzył go wzrokiem, po czym krótko choć szczerze się zaśmiał.
- Bierz.
Odparł wyjątkowo jak na siebie przyjaźnie, machając przy tym ręką jakby odganiał muchę. Odruchowo spojrzał na Hermionę, która uśmiechnęła się do niego z wdzięcznością, po czym zerwała się z siedzenia i biorąc Harrego za rękę, pognała z nim w stronę parkietu. Zabini odprowadził ją wzrokiem. Po czym z uśmiechem spojrzał na zapijającego swoje myśli Malfoy'a.
- Twoja „partnerka” jest dzisiaj wyjątkowo rozchwytywana.
Dodał rozbawiony, tym samym komentując to, co działo się na parkiecie oraz dobiegający z sali perlisty śmiech Hermiony i towarzyszący temu fakt, że co chwilę jakiś inny chłopak ją odbijał z rąk Harrego i prosił do tańca. Prawdą jest, że Draco, za każdym razem, gdy były imprezy w Hogwarcie, pokazywał się w towarzystwie pięknej dziewczyny, ale nigdy nie czuł na sobie oddechu konkurencji. I nie musiał się martwić, czy przypadkiem ktoś mu jego partnerki nagle nie odbije. Żaden chłopak nie był na tyle głupi, by podrywać jego dziewczynę, nawet jeśli była nią tylko przez kilka godzin. W przypadku Hermiony jednak było inaczej. Nie była jego. Nie miała na sobie tabliczki, „własność Malfoy'a” czy też „zarezerwowana”. Przyszli na bal jako para, prawda. Ale było to narzucone z góry i wbrew woli obojga, o czym zresztą cały Hogwart wiedział. Nie była jego dziewczyną i nie powinien być o nią w żadnym stopniu zazdrosny, więc fakt, że dobijają się do niej inni, nie bojący się go faceci, nie powinien nikogo dziwić, w tym również jego. W praktyce jednak było trochę inaczej. W odpowiedzi Zabini usłyszał apatyczne „Taaa...” Czarnoskóry spojrzał na kumpla z dwuznacznym błyskiem w oku.
- Też mogę?
Momentalnie jednak został zabity przez lodowate spojrzenie przywódcy Slytherinu. Podniósł ręce w obronnym geście.
- Dobra, dobra. Żartowałem.
Zapanowała między nimi cisza, przerwana śmiechem Hermiony, odbitej po raz kolejny. Coś nagle przestało się zgadzać ciemnowłosemu Ślizgonowi. Uważnie patrzył na swojego zamyślonego, a jednocześnie podirytowanego kupla, z podejrzliwym spojrzeniem.
- Chwila, ja znam to spojrzenie! A właściwie nie, pierwszy raz je widzę....
O ile początek niemal wykrzyczał odkrywczo, to końcówkę już wymruczał w jakimś stopniu zbity z tropu. Po chwili jednak się ożywił.
- Czekaj!
Krzyknął, zrywając się z miejsca i patrząc na flegmatycznie pijącego drinka, niewyraźnego blondyna. Ten spojrzał na niego spod łba.
- Nigdzie nie idę.
Blaise jednak puścił jego komentarz mimo uszu.
- Ty... Ty jesteś zazdrosny?!
Krzyknął w końcu z rozbawieniem, przerażeniem i szokiem w jednym. Draco momentalnie wypluł drinka na stół.
- CO?!
Fuknął zirytowany i zdenerwowany jednocześnie. Blaise w tym czasie padł ponownie na sofę, patrząc na przyjaciela z szeroko otwartymi oczami.
- Ty jesteś zazdrosny! No przecież widzę.
Draco spoważniał, podnosząc prawą brew w charakterystycznym geście.
- Dopiero co powiedziałeś, że pierwszy raz widzisz to spojrzenie.
- Bo widzę je u Ciebie pierwszy raz, ale wiem co oznacza.
- Proponuje, żebyś się napił, to może w końcu przestaniesz pieprzyć głupoty.
Mruknął, zerując przy tym swojego drinka do końca. Zabini jednak w przeciwieństwie do arystokraty nie musiał zapijać swoich myśli i uczuć. A przynajmniej nie w tak morderczym tempie. Wyciągnął w jego stronę palec, mierząc go wzrokiem, niemal jakby go przesłuchiwał.
- Przyznaj się.
- Do czego?
- Nie spodziewałeś się, że jak pojawisz się z Granger to ona swoim wyglądem przebije pozostałe laski, olśni wszystkich i będziesz musiał odpędzać konkurentów.
Draco prychnął pod nosem.
- Nikogo nie odpędzam. Lepiej posłuchaj sam siebie...Właśnie stwierdziłeś, że Granger jest ładna.
Zupełnie pominął fakt, że jeszcze trzy drinki temu stwierdził dokładnie to samo i nawet o zgrozo, przyznał to otwarcie owej dziewczynie. Nie zamierzał jednak tego prostować przyjacielowi. Blaise westchnął ciężko, kiwając przy okazji potwierdzająco głową.
- Z ciężkim bólem serca, ale tak. Przyznaje. Lepsza ona niż Pansy. Swoją drogą, cały dzień dupę truła, że zamiast z nią idziesz ze szlamą. Myślałem, że ją zamorduje.
- Trzeba było. Przynajmniej bym był dwa kartony piwa do przodu.
Fuknął pod nosem, wewnętrznie rozdarty tym co chwile wcześniej zasugerował mu Zabini. Jego życiowe, przerażające przemyślenia, zostały przerwane przez zarumienioną i zdyszaną Hermionę, niespodziewanie siadającą obok niego i Harrego zatrzymującego się przy ich stoliku.
- Oddaje.
Odparł zmachany, jednak przed odejściem powstrzymał go głos zamyślonego Malfoy'a.
- Wiesz co Potter...
Wybraniec spojrzał na niego pytająco, na co blondyn kiwną głową na sofę przed sobą.
- Napijesz się drinka?
Spytał jak gdyby nigdy nic, a wybraniec uśmiechnął się, kiwając przy tym potwierdzająco głową.
- Z tobą Malfoy... zawsze.
Hermiona spojrzała na Ślizgona zdezorientowana, z pytającym uśmiechem. Lekko nachylił się nad nią, żeby tylko ona słyszała.
- Musimy się trochę zintegrować ,w razie jakbyśmy mieli cię razem ratować.
Dziewczyna momentalnie parsknęła, rozbawiona do tego stopnia, że musiała zasłaniać sobie usta dłonią. Draco patrzył na nią również z widocznymi oznakami rozbawienia. Z kolei Harry z Blaisem i Ronem, który do nich dołączył, patrzyli na nich z lekkim powątpiewaniem, jednak po ich wczorajszych humorach przy strojeniu sali stwierdzili, że już nic ich nie zdziwi. Oczywiście byli w błędzie. A do kolejnego zdziwienia całkiem niewiele im brakowało. Dziwną i całkiem niezręczną sytuacje przerwała pojawiająca się obok ich stolika kobieta, z notesem i długopisem w ręku. Uśmiechnęła się sympatycznie do wszystkich, a jej wzrok zatrzymał się na przywódcy Slytherinu.
- Co podać?
- Wynająłeś sobie kelnerkę?!
Wrzasnął zszokowany Blaise, wyrzucając głośnio to pytanie, które krążyło w umyśle wszystkich uczniów. Ślizgon wzruszył leniwie ramionami,
- Jakieś przywileje organizatorskie się należą. Jak szaleć to szaleć, co nie Granger?
Dodał spoglądając na swoją lokatorkę, która jeszcze niedawno uraczyła go takim tekstem, gdy zapytał się jej po co pisze referat dłuższy niż wymaga tego profesor Mcgonagall. Uśmiechnęła się pod nosem, kiwając potwierdzająco głową. Sekundę później podniósł spojrzenie z dziewczyny na siedzącą przed nim trójkę chłopaków. Przy okazji przemknęła mu myśl, że ich obecne rozmieszczenie jest wyjątkowo dziwne i nieoczekiwane, ale wolał już nie poruszać tego tematu na głos. Kiwną głową na chłopaków.
- To co chcecie?
- Dla mnie ognista z lodem
- Dwie ogniste z lodem. Potter, Weasley?
- To samo.
- Cztery ogniste. Granger, co chcesz?
- Też ognistą z lodem... i parasolką.
Draco spojrzał na nią zaskoczony, choć w jeszcze większym szoku byli jej przyjaciele. Nie sądzili, że ich, na co dzień, grzeczna i ułożona przyjaciółka może pić coś choćby odrobinę mocniejszego niż piwo kremowe, które po kilku butelkach i tak całkiem poważnie mogło zakręcić w głowię. Jedynie Blaisie, był rozbawiony, wyborem dziewczyny, a raczej tą parasolką, jednak żaden z nich się nie odezwał. Hermiona mimo to, aż nazbyt wyczuła ich spojrzenia na sobie.
- O co wam chodzi? To już napić się nie można?
Odprawił kelnerkę skinieniem dłoni, patrząc na swoją partnerkę i podnosząc prawą brew, w charakterystycznym geście.
- Dobra Granger, ale ja Cię zbierać z podłogi nie będę.
W jakimś stopniu ją to uraziło. Zjechała chłopaka oburzonym wyrazem twarzy.
- A kiedykolwiek zbierałeś mnie po alkoholu?
Znacząco się nad nią nachylił z dwuznacznym uśmiechem na ustach.
- Naprawdę chcesz żebym odpowiedział?
Momentalnie się zarumienia, krzyżując ręce na torsie i wbijając się w oparcie sofy.
- Wtedy to było co innego.
- Racja, było słabsze.
Ron spojrzał na siedzących obok kumpli i machnął głową w stronę dwójki organizatorów.
- Zaraz się pokłócą.
Hermiona jednak to usłyszała i spojrzała na przyjaciela surowo.
- My się nie kłócimy, my mocno akcentujemy i podkreślamy swoje racje.
- No, czyli się pokłócą.
Podsumował, a Zabini z Harrym przytaknęli na to skinieniem głowy. Tą napiętą chwilę, przerwał łagodny głos kelnerki, która już od dłuższego czasu przysłuchiwała się tej wymianie zdań i obserwowała relację blondyna i dziewczyny. Postawiła drinki na stół, uśmiechając się do dwójki organizatorów
- A nie możecie iść po prostu potańczyć?
Momentalnie spojrzeli na nią z szeroko otwartymi oczami i ustami.
- CO?!
Ich jednoczesne zbulwersowane krzyki wypełniły całą Wielką Sale i nie była ich w stanie zgłuszyć nawet głośna muzyka. Dziewczyna jakby się zmieszała, a po spojrzeniu blondyna już wiedziała, że straciła pracę.
- No bo... w końcu jesteście.... parą i organizowaliście ten bal.. więc wypadałoby... to znaczy... moglibyście... chociaż raz.... zatańczyć... coś tam....
Mruknęła niepewnie, na co Hermiona momentalnie zerwała się z siedzenia patrząc na bogu ducha winą kelnerkę jak na chora psychicznie uciekinierkę z zakładu zamkniętego.

- Oszalałaś?! Wolałabym stracić rękę.
Krzyknęła, machając przy tym rękami na wszystkie części świata. Kelnerka przeprosiła skinieniem głowy i prędko uciekła. Draco siedział na sofie, z ramionami rozpostartymi na jej zagłówku. Patrzył na swojego drinka z zniesmaczeniem.
- Już prędzej bym się sam wykastrował niż zatańczył z Granger.
Mruknął pod nosem, po chwili osobistych przemyśleń, jednak dziewczyna go usłyszała. Spojrzała na niego z wkurzeniem i poirytowaniem w jednym.
- Naprawdę? A masz chociaż co kastrować?
Nim Draco udowodnił jej, że i owszem ma i to całkiem sporo, Harry machnął ręką jakby odganiał muchę, a towarzyszył mu przy tym wyraz rozbawienia.
- Dajcie spokój, jakby oni zatańczyli razem to bym się chyba oświadczył Zabiniemu.
- A ja bym się zgodził.
Czarnoskóry chłopak, kiwnął potwierdzająco głową, śmiejąc się przy tym pod nosem. Ron machnął ręką, również się przy tym śmiejąc.
- A ja zostałbym księdzem.
Hermiona i Draco momentalnie spojrzeli na siebie poważnie, dwie sekundy później ich wzrok zatrzymał się na chłopakach.
- Wchodzimy w to.
Odparli równocześnie, a uśmiechy momentalnie zniknęły ich przyjaciołom z twarzy.



______________
___________________


Oczywiście nie ukrywam, niektóre moje rozdziały i wątki trzeba czytać z przymrużeniem oka, a nawet dwóch. Jak np. ten.
Osobiście uważam, że dzieje się w nim całkiem sporo, a większość z tego jest albo nierealna albo niewiele jej do takiego stanu brakuje. Nie mniej jednak odrobina szaleństwa jeszcze chyba nikomu nie zaszkodziła.


   
                                                         

47 komentarzy:

  1. Ty i Twoje pomysły nigdy nie przestaną mnie zadziwiać. Oczywiście w sensie pozytywnym :D Uśmiałam się do łez wyobrażając sobie te wszystkie sytuacje. Nie mogę doczekać się części drugiej. Coś czuje, że będzie jeszcze lepsza niż ta

    OdpowiedzUsuń
  2. Uwielbiam wykreowanych przez Ciebie bohaterów. Fajnie jest czytać coś takiego,humorystycznego z przymrużeniem oka, Widzę te wszystkie sytuacje, dialogi ich postawy i stwierdzam, że miałaś świetny pomysł pisząc takie opowiadanie i tworzysz je w świetny sposób. Czekam na drugą część :)

    OdpowiedzUsuń
  3. WOW!!! Rozdział świetny, boskie dialogi, po prostu genialny. Ja nie wiem jak dotrwam do kolejnego rozdziału. Błagam dodaj szybko drugą część. Tą będę czytać co najmniej dwa razy dziennie. Jesteś świetna. Pozdrawiam, A.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie wyrabiam.Ich teksty są genialne.Piszesz świetnie!
    Pozdrawiam marchewka ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Niezły rozdział już nie mogę się doczeka dalszego ciągu, który mm nadzieję, że szybko się pojawi...

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny rozdział! poprostu świetnie piszesz! pozdrawiam! ^ ^
    P.S. u mnie pojawił się nowy rozdział, więc serdecznie zapraszam. :)
    http://dramoni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  7. Tak niecierpliwie czekałam na ten rozdział ,że jak tylko dowiedziałam się ,że już jest o mało się nie posikałam ze szczęścia, ale to nie ważne. Rozdział bardzo mi się podoba szczególnie to zakończenie ^^ Z każdym kolejnym postem jest co raz ciekawiej. Jedna rzecz - twoje opowiadanie wciąga i uzależnia, bardzo trudno osiągnąć taki efekt więc możesz sobie pogratulować :) Mam nadzieje ,że na kolejny rozdzialik nie będzie trzeba czekać aż taaaaaaaaki długi miesiąc, ale nawet jak będzie trzeba czekać to będę czekać, co poradzę?hehehe.(przepraszam za chaotyczność wypowiedzi)
    ale faza ekscytacji jeszcze nie minęła. pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  8. Nie mam pojęcia, co się dzieje, że nie aktualizuje się Twój blog samoczynnie :<
    Hm... Zapisujesz swoje notki w kopiach roboczych, czy je wklejasz i od razu publikujesz?
    Nie mam pojęcia, co jest przyczyną...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się wklejać i od razu publikować. Po prostu dziwi mnie to, że pierwszy post zaktualizował się na Waszej stronie od razu i bez problemów, a pozostałe (trzy) już nie. I również nie mam pojęcia dlaczego tak się dzieje...

      Usuń
  9. Uwierz mi wchodząc na Twojego bloga nie trzeba wracać do poprzedniej notki żeby wiedzieć na czym akcja sie zakończyła... Historia jest tak absolutnie hipnotyzująca ze ehhh. Biednemu czytelnikowi pozostaje tylko czekać z nadzieja ze za każdym razem jak tu wejdzie moze jednak coś dodasz:). Pozdrawiam cieplutko i z niecierpliwością czekam na następny odcinek:).
    MisQ
    (misqu_666@op.pl)

    OdpowiedzUsuń
  10. Notka jest jak zawsze genialna. Tam jest kilka błędów ortograficznych, ale tak to wszystko na najwyższym poziomie. Bardzo fajnie to zakończyłaś.
    Electra

    OdpowiedzUsuń
  11. boskie :D Czekam na kolejną część :D Cudo ;)
    świetnie piszesz. ;))

    OdpowiedzUsuń
  12. Opłacało się tyle czekać :) Świetny rozdział ich teksty są świetne, tak samo jak sytuacje, które opisujesz :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozdział boski! Wkradło się kilka błędów, ale dialogi mnie powaliły. Blog wygląda fajnie, ale nie obraź się wolałam tamten szablon, był taki mroczniejszy, bardzo dobrze pasował do głównych bohaterów. (To jest tylko moje zdanie, ale uważam, że trzeba mówić to co się myśli, a nie ukrywać swojego zdania.) Życzę Ci, abyś dostała takiej weny, że następny rozdział napiszesz na 40 stron w Wordzie.(Napisałaś pod rozdziałem, że napisałaś 35 stron, tutaj jest 25 stron, no to zostaje 10 stron plus to 40 to wychodzi 50 - IDEALNIE )
    (Przepraszam za błędy składniowe, jeśli takie znalazły się w mojej wypowiedzi i za jej chaotyczność.) Masakra, ale się rozpisałam. Aaa i zapomniałabym świetny opis wyglądu Hermiony. Ogólnie jesteś boska :) Pozdrawiam cieplutko Alice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi się ten szablon bardzo podoba. Może tamten był mroczniejszy, ale jak się czyta takie długie rozdziały, to chyba każdemu by oczy zabolały :)Ogólnie podziwiam cię najbardziej za długość.

      Usuń
  14. Uwielbiam Twoje opowiadanie. Nie no serio, ten blog skradł mi serce. Wątek balu jest strasznie powszechny, ale Twoje przedstawienie tego wątku, bije resztę historii na głowę.

    OdpowiedzUsuń
  15. Aleee się jaram! Czekam niecierpliwie na drugą część :) Pozdrawiam, At.

    OdpowiedzUsuń
  16. "Właściwie to całą ją lubił. Ale tylko wtedy gdy chwilowo zapominał, że powinien ją nienawidzić. Więc w sumie dosyć często..." Zakochałam się w tym cytacie!:)

    OdpowiedzUsuń
  17. Nie w grudniu!! Szybciej!! Prooosiimyy :))

    OdpowiedzUsuń
  18. Właśnie. Grudzień to zdecydowanie za późno... ja przecież nie wytrzymam bez nowego rozdziału do tego czasu.....

    OdpowiedzUsuń
  19. Kurcze, naprawdę świetne opowiadanie :) czekam na kolejny rozdział. Na pewno jeszcze tu zajrzę

    OdpowiedzUsuń
  20. Hej znalazłam twój blog dzisiaj i mam tylko jedno słowo: GENIALNE. Nigdy nie sądziłam,że coś może mi się tak spodobać ale pomyliłam się. Masz niesamowity styl pisania czego Ci gratuluję:) Mam tylko jeden problem:nie mogę się doczekać kolejnych rozdziałów. Liczę, że szybko się pojawią.
    Pozdrawiam i życzę weny.
    nikaa

    OdpowiedzUsuń
  21. Rozwaliło mnie stwierdzenie, że nowy rozdział będzie przed końcem świata. Bardzo pocieszające :D

    OdpowiedzUsuń
  22. ja po prostu błagam o następny rozdział ! :)

    OdpowiedzUsuń
  23. Kiedyś czytałam Twojego bloga, ale później sama nie wiem dlaczego przestałam go odwiedzać. A tu nie dość, że nowy adres to jeszcze Twoje opowiadanie nabrało takiego tempa, że szok. Genialne historie, wątki, dialogi, opisy! dosłownie wszystko! kiedyś nie spodziewałam się, że ta historia tak mnie wkręci. Z niecierpliwością czekam na kolejną część i na pewno już nie zapomnę o tym blogu.

    OdpowiedzUsuń
  24. A może by tak nowy rozdział? :)

    OdpowiedzUsuń
  25. Twój blog jest fantastyczny! Znalazłam go już jakiś czas temu całkiem przez przypadek, ale nie żałuję. Czytam nowe rozdziały wyczekując z napięciem następnych. Znam kilka blogerek, które piszą swoje opowiadania w tej samej tematyce, ale Ty bijesz je na głowę. :)Pozdrawiam i życzę przypływu weny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam takie samo zdanie jak moja przedmówczyni. ;) Czekam na następny rozdział z zapartym tchem i liczę na to, że pojawi się niedługo.

      Usuń
  26. Aaaaaa! Najlepszy blog, jaki widziałam i czytałam! Wyczekuję nowego rozdziału, więc oby szybko się ukazał. ;)

    OdpowiedzUsuń
  27. Nic tylko pozazdrościć długości rozdziałów, weny, wątków, dialogów i stylu pisania! Jeden z lepszych blogów o tematyce dramione jaki czytałam :)

    OdpowiedzUsuń
  28. Zapraszam na nowego bloga o tematyce Fremione :) http://fremione-niemozliwe-a-jednak.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  29. proszę proszę proszę proszę!!!

    OdpowiedzUsuń
  30. Siemka! Koooooooooocham twój blog i po prostu nie mogłam się oderwać od czytania. Dodaj szybko nową notkę. Dodaję Cię do linków na moim blogu www.draco-hermiona-love.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  31. wczoraj zaczęłam czytać Twojego bloga. jest 3 w nocy, a ja nie mogę się oderwać, to jakiś obłęd :)
    niesamowicie wciągająca historia.
    bardziej obszerny komentarz napiszę, gdy przeczytam całość.
    wracam do lektury. :D

    OdpowiedzUsuń
  32. czyżby już jutro nowy rozdział? :) Oby przed końcem świata. Przeczytam nowy rozdział i mogę umierać. nie szybciej ;D

    OdpowiedzUsuń
  33. kiedy pojawi się nowy rozdział. Nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
  34. Ja chcę nowy :D

    Bardzo ładnie prooooooooooooooszę ...


    Mixia :P

    OdpowiedzUsuń
  35. No dawaj następny rozdział,bo już czekam od rana ;D


    L.K.P

    OdpowiedzUsuń
  36. Swietny rozdzial <3 zapraszam do poczytania u mnie ;) http://nienawisc-milosc-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  37. Świetny rozdział, bardzo lubię Twojego bloga ;)

    OdpowiedzUsuń
  38. jeeejku jakie cudo <3
    hahahahaha naprawdę masz bardzo oryginalne pomysły ;D
    fajny pomysł np. ze stylistami ^^
    ileż Herm musiała nerwów stracić przez ten wieczór,
    ale jak widać opłacało się :)
    napewno wyglądała olśniewająco !

    urzekł mnie zachwyt Draco :)
    aleeeeee... sam przyznał że jest ładna, to się liczy :D
    scena z Parkinson rozwala ! xd
    hahahahahahaha uśmiałam się przy : "... Ty postawisz mi drinka, ja tobie też coś postawie..." przepraszam, no ale xdd
    to oburzenie na końcu hehe :D ojjj widzę że szykują się zaręczyny i rychły ślub państwa Zabinich lub jak kto woli Potterów ;) ciekawa jestem tego tańca x

    ogólnie rozdział cuuuuudowny :*
    tylko niestety mam nawał obowiązków i raczej będę czytać po jednym rozdziale dziennie bądź po dwa xd
    ale myślę że w weekend szybciej to nadrobię ;)

    twój bloga jest bardzooo wciągający. naprawdę świetnie piszesz :*
    pozdrawiam serdecznie,
    Sama-Wiesz-Kto

    OdpowiedzUsuń
  39. Mogłabym się rozpisać nad tym jaki ten blog jest cudowny, ale na opisanie go wystarczy jedno słowo: GENIALNY
    ~Devourer

    OdpowiedzUsuń
  40. Boże, kobieto. to jest wspaniałe, świetnie piszesz. Dokładnie wszystko opisujesz i te dialogi..bomba! Sama mam bardzo kolorową wyobraznie, ale nie umiałabym tego tak opisac jak ty! Bardzo fajnie ze, bardzo długie rozdziały, codziennie czytam po kilka razy to samo i mi sie nie nudzi. super są ich relacje, super piszesz. Wygląd bloga bardzo ładny, podoba mi sie to ze na koncu rodziału wklejasz jakis obrazek. Fajnie tez, ze w tym opowiadaniu nie jest tylko draco i herm, ale tez inne postacie( w niektórych blogach tak jest) :) PISZ I NIE PRZESTAWAJ! :* ~ Alice:)

    OdpowiedzUsuń
  41. ONA
    POWIEDZIAŁA
    DO
    NIEGO
    KOCHAM
    CIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!111

    OdpowiedzUsuń
  42. kocham to. znaczy ten blog.
    -PANIE ZABINI CZY BIERZE PAN PANA POTTERA ZA -MĘŻA?
    -NIE!!!!
    -PANIE POTTER CZY BIERZE PAN PANA ZABINIEGO -ZA MĘŻA?
    -NIE!!!!
    -OGŁASZAM WAS MĘŻEM I MĘŻEM
    -RON ZAMKNIJ SIĘ!!!!!!

    tak mi się nasunęło xd

    OdpowiedzUsuń
  43. Granger, Malfoy i tango?! Skąd ty autorka bierzesz te pomysły?! Ciężko mi to sobie wyobrazić...

    OdpowiedzUsuń