niedziela, 5 maja 2013

[5.] Czwarte piętro.



Nie wiem czy każdy z nas ma swoje przeznaczenie,
czy też życie nas unosi jak liście na wietrze.
Być może jedno i drugie… 
Może obie te rzeczy dzieją się jednocześnie…”





Wpadł do wspólnego pokoju domu Węża niczym drapieżnik wygłodniały krwawej ofiary. Kilka osób siedzących przy kominku wzdrygnęło się na ten widok. Jego wyjątkowo zły humor widać było już na pierwszy rzut oka, a roznoszącą go wściekłość dało się wyczuć z odległości kilku kilometrów. Wszyscy wiedzieli, że w najbliższym czasie od Malfoy’a powinni trzymać się z daleka. Jedynie Pansy, wbrew wyraźnej postawie Ślizgona dosłownie mówiącej „nie podchodź bo zabije” niemal w podskokach ruszyła w jego stronę. Z wielkim uśmiechem na ustach zarzuciła mu ręce na szyje, prawie na nim zawisając.

- Kochanie, czego chciał od ciebie ten staruch? No i po co byłeś tam z tą szlamą?
O ile początek swej wypowiedzi zaczęła strasznie przesłodzonym głosem, to końcówkę wręcz wypluła z pogardą. Malfoy bez słowa złapał dziewczynę za przedramiona. Nie był przy tym delikatny, nawet nie miał takiego zamiaru. Mimowolnie syknęła z bólu, jednak nim zdążyła cokolwiek powiedzieć, on zabrał jej ręce ze swojej szyi i odepchnął ją od siebie z taką siłą, że upadła na podłogę spory kawałek dalej. Nawet na nią nie spojrzał. Ruszył do jeszcze swojego dormitorium i z hukiem zatrzasnął za sobą drzwi, odprowadzony przez kilka pytających spojrzeń.
- Co się stało?
Nie minęła minuta, a jego chwilowy spokój przerwał przyjazny głos Zabiniego. Czarnoskóry Ślizgon nawet nie zapukał, zresztą nie miał tego w zwyczaju. Opierał się o zamknięte drzwi i z wyjątkowym zaciekawieniem oraz czymś na wzór męskiej troski czekał na odpowiedz przyjaciela. Ku jego zaskoczeniu jej nie dostał, a zamiast tego w jego stronę poleciało jedno z kryształowych naczyń, w którym zazwyczaj znajdował się mocno procentowy płyn o odcieniu bursztynowym. Mimo to nie drgnął nawet o milimetr. Dalej stał w tym samym miejscu, z rękami skrzyżowanymi na torsie i stopą zapartą o drzwi. Szkło rozbiło się kawałek obok jego głowy. Ciemnowłosy uśmiechnął się pod nosem, wzrok z rozbitego naczynia leżącego na podłodze, przerzucając na stojącego przy szafie blondyna.
- Ale po co od razu te nerwy? Nie słyszałeś, że złość piękności szkodzi? No, a w twoim przypadku byłaby to ogromna strata.
Stwierdził żartobliwie, chociaż jego przyjaciel nie miał takiego poczucia humoru, a już na pewno nie w tym momencie. W stronę Blaise'a poleciał kolejny kryształowy przedmiot. Tym razem ciemnooki wykonał gwałtowny unik, a naczynie rozbiło się z głośnym hukiem dokładnie w tym samym miejscu, w którym jeszcze przed chwilą znajdowała się jego twarz.
- Chwilami zachowujesz się gorzej niż kobieta w ciąży.
Stwierdził ni to poważnie ni żartobliwie, odruchowo spoglądając na rozjuszonego kumpla, jednocześnie strzepując z ramienia odłamek szkła.
- Igrasz z ogniem.
Wysyczał wściekły, unosząc gniewny wzrok na czarnoskórego Ślizgona. Ten w odpowiedzi pokiwał przecząco głową.
- Nie z ogniem, tylko ze smokiem.
Poprawił go spokojnie, co zaowocowało cieniem uśmiechu na twarzy blondyna.  Bez słowa komentarza powrócił do swojej poprzedniej czynności. Dopiero teraz zaciekawiony Zabini podszedł do niego i uważnie mu się przyjrzał.
- Tylko nie mów, że cię wywalili?!
Krzyknął zaskoczony widząc jak Ślizgon pakuje swoje rzeczy do walizek. Draco westchnął żałośnie, pozwalając sobie na chwilę widocznego, ludzkiego załamania.
- Nie. Jako prefekt naczelny dostałem osobne dormitorium.
- Nieźle stary! To co masz minę jakbyś wdepnął w odchody trolla?! Tylko nie mów, że aż taki uczuciowy się zrobiłeś i nie chcesz nas, a zwłaszcza mnie, opuszczać.
Blaise wyszczerzył się do niego przyjaźnie. Po chwili poczuł łokieć Dracona między swoimi żebrami.
- Jakby ci to delikatnie powiedzieć… NIE.
Na twarzy czarnoskórego Ślizgona pojawił się bliżej nieokreślony wyraz, spojrzał na przyjaciela pytająco.
- Więc o co chodzi?
- O to, że jest jeszcze jeden prefekt i pokój jest wspólny.
Momentalnie czarnoskóry wypuścił głośno powietrze i w geście ulgi machnął ręką jakby chciał zabić muchę w locie. Naprawdę sądził, że blondyna dręczyło coś dużo gorszego niż fakt, że będzie dzielił spore dormitorium z jeszcze jedną osobą.
- E tam, przeżyjesz. Całe, zapewne nie byle jakie, dormitorium i tylko dla dwóch osób. Jest czego pozazdrościć.
Na te słowa twarz Dracona wykrzywiła się w grymasie bólu, niemo mówiącą, że nie – nie ma czego zazdrościć. Drugi Ślizgon jednak tego nie zauważył i dalej kontynuował przyjazną pogawędkę.
- Wiesz z kim mieszkasz?
- Niestety wiem.
- No to wal. Z kim?
- Z Granger.
Po chwili całe pomieszczenie wypełnił szczery śmiech Zabiniego. Po minucie się opamiętał. Poklepał kumpla po ramieniu, nie mogąc przy tym zapanować nad ogólnym rozbawieniem wymalowanym na twarzy.
- A ja zaczynałem sądzić, że nie masz poczucia humoru.
- Ja nie żartuje.
Śmiertelnie poważna odpowiedź blondyna zaowocowała kolejnym, niekontrolowanym wybuchem śmiechu czarnoskórego. Dławiąc się własnym śmiechem, udało mu się jeszcze wydukać prośbę by Draco przestał to mówić takim tonem, bo zaraz mu uwierzy. Malfoy już nic nie odpowiedział, nawet nie zareagował na zachowanie przyjaciela. Podszedł do szafy i zaczął wyciągać z niej ubrania. Blaise momentalnie spoważniał i uważnie przyjrzał się wkurzonemu blondynowi.
- Cholera…
Wydusił z siebie po chwili i opadł bezwładnie na stojący za nim fotel.
- Ty naprawdę nie żartujesz.... 

                                                                    *


- A ty co taka nadąsana? Ze szkoły cię wywalili czy jak?

Rozbawione pytanie Rona wypełniło pokój wspólny w domu Lwa, z chwilą gdy w jego progu zobaczył swoją brązowowłosą przyjaciółkę. Dziewczyna w odpowiedzi jedynie westchnęła żałośnie. Zrezygnowana usiadła na sofie przed kominkiem, ukrywając przy tym twarz w dłoniach. Weasley i Potter, którzy do tej pory grali razem w szachy, wymienili między sobą charakterystyczne spojrzenia, po czym bez namysłu porzucili rozgrywkę i zajęli miejsca po obu stronach dziewczyny.
- Hej maleńka, co jest?
Na podkreślenie swojego troskliwego pytania ciemnowłosy objął Hermione ramieniem.
- Nie jestem mała.
Burknęła cicho, z lekkim kobiecym fochem w głosie, na co chłopacy uśmiechnęli się pod nosem.
- No, ale przynajmniej się odezwałaś.
Skwitował rudowłosy za co został trącony w ramie przez dziewczynę. Minęła minuta, w trakcie której żadne z nich się nie odezwało. Harry teatralnie wywrócił oczami, po czym kucnął przed przyjaciółką i delikatnie złapał jej dłonie, odciągając je od bladej twarzy.
- No to co duża, powiesz nam co się stało?
Uśmiechnął się ciepło i spojrzał dziewczynie prosto w oczy, jakby w nich szukał odpowiedzi na dręczące ją rozterki. Pod wpływem jego spojrzenia głośno wypuściła powietrze i  spuściła wzrok na swoje stopy.
- Wyprowadzam się.
- CO?!
Wrzask Rona wypełnił cały salon, a on sam aż poderwał się z siedzenia, z zaskoczeniem i jednocześnie przerażeniem wpatrując się w brązowowłosą. W odpowiedzi kiwnęła tylko głową, w ramach potwierdzenia swoich słów. Wybraniec lekko drgnął. Spodziewał się raczej wypowiedzi w stylu”Nie było mojej ulubionej książki w bibliotece.” lub „Opuściłam się w nauce”. Jednak to co padło z ust dziewczyny zaskoczyło go do tego stopnia, że nie by w stanie nic powiedzieć. Niespodziewanie cisze w pomieszczeniu przerwała Hermiona.
- Wiecie...
Zaczęła cicho, delikatnie podnosząc wzrok na przyjaciół.
- Jestem prefektem naczelnym i Dumbledore powiedział, że dostane osobne dormitorium.
- A o to chodzi....
Westchnięcie Rona przepełnione było nieopisaną ulgą. Jakby na podkreślenie swoich przyszłych słów przyłożył dłoń do klatki piersiowej i ze świstem wypuścił nadmiar zbędnego powietrza z płuc.
- Kobieto, nie strasz nas tak więcej. To zabrzmiało co najmniej tak, jakbyśmy mieli cię już nigdy nie zobaczyć.
Cicho zaśmiał się pod nosem, w ramach skomentowania obecnej sytuacji i wcześniejszej tak drastycznie brzmiącej wypowiedzi dziewczyny. Harry uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową na znak, że zgadza się ze słowami Rona.
- Kto wie czy mnie jeszcze kiedyś zobaczycie…
Mimowolnie na jej twarzy wkradł się widoczny grymas bólu i przerażenia, chociaż przyjaciele nie usłyszeli jej zrozpaczonego wyznania. Potter przyjrzał jej się uważnie, mimo to błędnie ocenił odczucia Gryfonki.
- Nie martw się, przecież będziemy cię odwiedzać, a ty nas.
Uśmiechnął się do niej czule, jednocześnie odgarniając loki z twarzy dziewczyny.
- Och Harry..
Jej szept brzmiał tak jakby zaraz miała się rozpłakać. Niespodziewanie zarzuciła mu ręce na szyje, mocno go przytulając. Czarnowłosy wyglądał na zaskoczonego tym ruchem przyjaciółki, dopiero po chwili odwzajemnił gest, z czułością głaszcząc ją po głowie. Ron obserwował ich z wyraźnym zmieszaniem, jednak pierwszy raz w życiu wolał się nie odzywać.
- Miona, chodzi o coś innego prawda?
Cichy głos Wybrańca zabrzmiał tuż nad uchem dziewczyny. Ta kiwnęła lekko głową i powoli odsunęła się od chłopaka, wzdychając przy tym żałośnie.
- Jest jeszcze jeden prefekt, z którym muszę dzielić dormitorium.
- Z twojego zachowania wydaje mi się, że nie darzysz tej osoby zbyt dużą sympatią.
Wywnioskował Harry z pokrzepiającym uśmiechem na ustach, na co odpowiedział mu bolesny i wymuszony uśmiech dziewczyny.
- A więc.. z kim będziesz mieszkała?
Pierwszy raz od dłuższego czasu odezwał się Ron i kucnął obok dwójki przyjaciół.
- Z Malfoy'em.
W pokoju wspólnym domu Lwa zapanowała grobowa cisza, której nikt nie odważył się przerwać.

                                                                       ***



Powolnym krokiem ruszyła w stronę nowego dormitorium. Nie śpieszyło się jej. Bo i po co? Na samą myśl o tym, że przez cały rok nauki będzie musiała mieszkać razem z wrogiem, robiło się jej słabo i niedobrze. Spacerując wolno po Hogwarckich korytarzach i ubolewając nad swoim obecnych losem, mimowolnie przypominała sobie jedną z wypowiedzi rudowłosego przyjaciela, komentującego przeprowadzkę dziewczyny:

”Hermi nie martw się. Nie będzie tak źle. Wytrzymasz. Przecież w dormitorium spędzamy tylko czas po zajęciach i noc. Czyli z 24 godzin dziennie, z Malfoy'em spędzisz zaledwie 18.”
Na jej twarzy pojawił się grymas bólu i zażenowania.
- Och Ron, ty to umiesz pocieszać ludzi…
Szepnęła do siebie żałośnie i z niemiłym zaskoczeniem stwierdziła, że jest już na czwartym piętrze. Tak jak się spodziewała, korytarz na którym się znalazła należał do tych opuszczonych. W pobliżu kilometra nie było żadnej żywej istoty i niestety nie zapowiadało się na to, że ktoś oprócz dwójki prefektów będzie tutaj przychodził. Uważnie rozejrzała się po holu, na samym końcu korytarza stał sporej wielkości posąg, przedstawiający rycerza w średniowiecznej zbroi. Niepewnie podeszła do niego i z zaciekawieniem mu się przyjrzała.
- Granger nie patrz na niego tak jakby ci jedzenie obiecał.
Niespodziewany głos za jej plecami sprawił, że lekko się wzdrygnęła i gwałtownie odwróciła głowę. Tuż za nią stał arystokrata, z kpiną wymalowaną na każdym centymetrze swojej nieskazitelnej twarzy. Już otwierała usta by obdarzyć go jakąś ciętą ripostą, gdy niespodziewanie odezwał się posąg.
- Witam panienkę Granger i panicza Malfoy'a. Zapraszam.
W tym samym momencie rzeźba rycerza ukłoniła się szarmancko lecz dosyć wolno przed dziewczyną, po czym ruchem ręki wskazała na ścianę, w której pojawiło się przejście, a kawałek dalej drzwi. Zdezorientowana Hermiona obdarowała posąg nieśmiałym, lekko rozkojarzonym uśmiechem.
- Dziękujemy.
Wyszeptała speszona i nie zwracając uwagi na chłopaka, który zresztą nie miał zamiaru używać takiego słowa, weszła do pomieszczenia. Minęła niewielki korytarzyk i już po sekundzie znalazła się w salonie. Widok jaki ujrzała dosłownie zapierał jej dech w piersiach. Wydała z siebie cichy pisk zachwytu, kompletnie zapominając o fakcie, że za nią stoi Ślizgon. Musiała przyznać, że Dumbledore się postarał i w wyjątkowo miły dla oka sposób, postanowił zrekompensować im fakt, że będą z Malfoy'em przez najbliższy rok na siebie skazani. Wnętrze nie wyglądało jak typowe dormitorium, któregokolwiek ze szkolnych domów, wręcz przypominało mały apartament. Uważnie rozejrzała się po pomieszczeniu, które okazało się być sporych rozmiarów salonem. Pierwszą rzeczą, na którą zwróciła uwagę był duży kominek usytuowany na wprost wejścia. Wykonany z białego marmuru idealnie komponował się na ścianie o odcieniu przygaszonej czerwieni. Płomyki ognia wesoło trzaskały, co dodawało pomieszczeniu uroku i ciepła. Reszta ścian była jasnoszara z akcentami czerwieni. Szczególnie zachwycała ściana naprzeciw kominka. Na powierzchni o odcieniu mgły, farbą w kolorze szlachetnego wina wymalowana była płacząca wierzba i chociaż jej kolor nie zgadzał się z naturalnym to wyglądała jak żywa. Każda jej gałązka, liść, czy drobny kwiat był uchylony pod innym kątem. Sprawiało to wrażenie niemal takie jakby drzewo kołysało się na wietrze. Podłogę przyozdobiły ciemne, lakierowane panele. Na środku pokoju, stała ogromna alabastrowa sofa, wyścielona rubinową narzutą, oraz wieloma poduszkami w odcieniu bieli i bordowego. Po bokach stały dwa fotele, wyglądające jak pomniejszone wersje kanapy, które otaczały stolik. Przed sofą znajdował się średniej wielkości, biały dywan z włochatymi frędzlami, które przyjemnie drażniły bose stopy. Po prawej stronie od wejścia stały solidne regały wypełnione obszernymi księgami, natomiast lewa strona zarezerwowana była dla mahoniowego barku uzupełnionego najróżniejszymi napojami procentowymi. Co wyjątkowo mile zaskoczyło Malfoy'a natomiast bardzo zdziwiło Hermione. Momentalnie przeszło jej przez myśl, że dyrektor wstawiając do ich dormitorium uzupełniony barek chce ich upić i tym samym sposobem sprawić by się do siebie zbliżyli i przełamali pierwsze lody. Może i nawet dosłownie. Bo jak wiadomo, człowiek robi się dużo bardziej otwarty i wylewny gdy się napije, i wiele hamulców zaczyna wtedy najzwyczajniej w świecie puszczać, nie ważne jak mocno były wcześniej zaciągnięte. Aż się wzdrygnęła gdy sobie o tym pomyślała. Nie dane jej było zagłębić się dłużej nad tą sprawą, gdy jej uwagę zwróciły drzwi obok barku. Niepewnie położyła dłoń na klamce, jednak ciekawość była silniejsza niż strach co tam zobaczy. Lekko nacisnęła uchwyt i popchnęła drzwi. Jej oczom ukazała się ogromna łazienka. Podłogi i ściany wyłożone były beżowo-złotymi kafelkami. Naprzeciw wejścia znajdowało się dosyć spore okno, które w każdej chwili można było przysłonić długimi i grubymi zasłonami. Po prawej stronie od wejścia, w małej odległości od siebie stały dwie umywalki, nad którymi wisiało ogromne lustro odbijające całe wręcz pomieszczenie. Między jedną umywalką, a drugą znajdowały się półki. Były one na tyle ciekawe, że znajdowały się w ścianie, a nie na niej. Tworzyły coś w rodzaju piramidy. Naprzeciw nich znajdowała się ogromna wanna. Również wyłożona kafelkami, a wchodziło się do niej po dwóch schodkach. W rogu po lewej stronie stał prysznic, a za nim drzwi do garderoby. Dziewczyna niechętnie opuściła tą luksusową łazienkę,  jednak przecież jeszcze nie zobaczyła najważniejszego – sypialni. Nie musiała długo szukać. Po lewej i prawej stronie kominka znajdowały się szerokie drzwi, rozsuwane na obie strony. Były one białe z mleczną szybą w środku, która sprawiała wrażenie jakby zamarzła, tworząc przy tym ciekawe niemal oszronione wzory. Mimo wszystko przez owe drzwi nic nie było widać, co nowi domownicy skomentowali szczerym westchnięciem ulgi.  W tym właśnie momencie zwiedzania dormitorium zarówno brązowowłosej jak i blondynowi wyraźnie ulżyło. Była para drzwi co oznaczało, że każdy ma swoją sypialnie.
Po abstrakcyjnych pomysłach nieobliczalnego Dumbeldore’a nie byli wcześniej wcale tego tacy pewni.
Jednakowo i głośno westchnęli wyrażając tym samym swoje zadowolenie owym faktem. Odruchowo spojrzeli na siebie, z nieodgadnionymi wyrazami twarzy. Przez kilka sekund uważnie przyglądali się sobie nawzajem chociaż zarówno z jej jak i z jego spojrzenia czy wyrazu twarzy nie dało się nic wyczytać. Po chwili jakby ocknęli się co robią i bez słowa komentarza odwrócili od siebie głowy i otworzył swoje drzwi. O dziwo sypialnie nie były duże. Ściany w kolorze oliwkowym, a podłogi wykładane jasnymi panelami. Naprzeciw wejścia stało dwuosobowe sosnowe łóżko, z kremową narzutą. Po obu jego bokach znajdowały się niewielkie szafki nocne, z lampkami i właściwie to było wszystko. Hermiona odczuła coś w rodzaju zawiedzenia. Po takim luksusowym salonie i łazience, spodziewała się równie ogromnej i bogato wyposażonej sypialni. Tymczasem w niej znajdowało się zaledwie łóżko i zapowiadało się na to, że wszystko inne było wspólne. Nieznacznie się skrzywiła, gdy dotarło do niej, że profesor nie żartował z faktem, że mają żyć wspólnie, spędzać ze sobą każdą wolną chwilę i dzielić się wszystkim. Arystokrata również doszedł do takiego samego wniosku, który zresztą bardzo mu się nie spodobał.

- Kurwa.
Warknął na podsumowanie gwałtownie zamykając drzwi swojej sypialni i bez zbędnych ceregieli podchodząc do barku. Skoro był on elementem wyposażenia nie zamierzał z niego nie korzystać. Tym bardziej, że obecna sytuacja chyba nawet w wieloletnim abstynencie obudziłaby palącą potrzebę picia. Po chwili siedział już na sofie i beznamiętnym wzrokiem przyglądał się skaczącym płomieniom w kominku. W ręku trzymał kryształową szklankę z bursztynowym napojem, którym lekko kołysał, pogrążając się przy tym we własnych myślach.  Jego życiowe rozważania zostały przerwane przez ciche skrzypnięcie podłogi. Odruchowo przechylił głowę w lewą stronę i spojrzeniem odprowadził swoją przechodzącą przez salon współlokatorkę. Gdy zniknęła za drzwiami od łazienki ponownie przeklął siarczyście pod nosem i upił solidny łyk procentowego płynu.







19 komentarzy:

  1. Granger i Malfoy w jednym dormitorium. Świat staje na głowie. Oby Draco panował nad emocjami.

    Ps.: Wspaniale piszesz.
    Lecę czytać dalej (;

    OdpowiedzUsuń
  2. Hermiona iDraco w jednym dormitorium?To coś nowego i mi się podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nowego?Żartujesz? Ta najczęstszy motyw w HGDM...hehe

      Usuń
  3. pozabijają się z miłości nie ma co :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak trochę po gryfońsku prawda?

    OdpowiedzUsuń
  5. Super! wiem że jestem troche monotonna, ale nic innego nie przychodzi mi na myśl po tym rozdziale c; Cudownie piszesz C: Skąd ten pomysł na wspólne dormitorium ?

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawe jak się będą tam dogadywali ;-)
    Domi.

    OdpowiedzUsuń
  7. Masz naprawdę wielki talent, którego ci zazdroszczę :)
    To jest super!

    OdpowiedzUsuń
  8. Uwielbiam twoje opisy! Sama bym chciała mieć takie dormitorium no i lokator niczego sobie ;)
    Lubię twojego Zabiniego i mam nadzieję, że będzie go więcej. Ron i Harry jakoś za łagodnie zaregowali na wieść z kim ma mieszkać ich przyjaciółka. Spodziewałam się raczej krzyków i awantury.
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny rozdział :D

    Kłaniająca się nisko Twej wenie
    Lulu

    OdpowiedzUsuń
  10. Po raz kolejny zachwycam się twoimi opisami. Poza tym zdjęcia na końcu każdego rozdziału to miłe skwitowanie całości.
    Dziękując za miłe chwile....
    ~LACUNA

    OdpowiedzUsuń
  11. Dialogi! :)
    Ps świetne

    OdpowiedzUsuń
  12. Uhuhu W przerwie między sprzątaniem czytam i komentuję :3
    Te zdjęcia na końcu są świetne! Poza tym twoje opisy są wspaniałe ! Pozdrawiam
    Destiny *-*

    OdpowiedzUsuń
  13. Szczerze mówiąc 3/4 rozdziału przewinęłam. Twoje opisy mnie nudzą, a ich wielkość mnie zniechęca. Nie jestem fanką samych dialogów, wręcz przeciwnie. Lubię czytać opisy, a tutaj one mnie jedynie irytują. Przykro mi. :(
    Nie wiem, czy mam ochotę czytać to dalej. Może za jakiś czas, ale na pewno nie teraz.

    Nieco zrozpaczona Koneko, która liczyła na świetną historię.

    PS. Nie przejmuj się za bardzo. Słynę z dość dużych wymagań. Twój styl pisania jest całkiem dobry, ale jak wspominałam, nieco przynudzasz. Najwyraźniej to nie historia dla mnie.

    OdpowiedzUsuń
  14. Jeżeli on ją skrzywdzi ja skrzywdze jego XD

    OdpowiedzUsuń
  15. niech ją zgwałci <3 xDD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie rozumiem skąd u niektórych ludzi biorą się TAKIE pomysły.

      Usuń
  16. Fajnie opisałaś ich dormitorium, czy mi się tylko wydaję czy twój Ron i Harry są bardziej wyluzowani?

    OdpowiedzUsuń
  17. Fajne to ich dormitorium. Dumbledore zaszalał :D

    OdpowiedzUsuń